Ginger Golden Girls

25 marca 2014

Rozdział III

Wolę jazdę samochodem




- Szlaban! – oznajmił woźny patrząc kolejno na umazaną gęstą cieczą Rose, wściekłego Albusa, Jo, która trzymała się za kostkę i Scorpiusa w podartej bluzie. Tylko James stał spokojnie.
- Ale… - zaczęła Rose.
- CISZA! – zawołał Crosby – po lekcjach macie się zgłosić do mojego gabinetu.
James westchnął ciężko. Była piąta rano, za trzy godziny zaczną się lekcje, a po nich nie pójdzie spać, tylko na głupi szlaban.
- Do łóżek! – wrzasnął Crosby, i jedno po drugim opuścili klasę wróżbiarstwa. 

                                                               *

Pięć godzin wcześniej
               
                James naburmuszony szedł przed Rose, oświetlając drogę różdżką. Wolałby pójść z tą blondynką. Miała taką ikrę, że dziwiło go, że jej wcześniej nie zauważał. Ale jak zwykle wszystko co najlepsze trafiało się jego bratu.
- Łazimy po tym piętrze od pół godziny – szepnęła Rose, której kleiły się już oczy – na pewno ich tu nie ma. Zresztą – dodała ironicznie – naprawdę sądzisz, że na piętrze, na którym są Zaklęcia może być coś ciekawego?
- Prowadź, mistrzu intrygi – syknął James i ukłonił się teatralnie. Rose zapaliła swoją różdżkę i ruszyła w przeciwnym kierunku. 

                                                                *

Jo nie miała pojęcia, że Albus przygląda jej się uważnie. Krążyli po lochach nasłuchując każdego odgłosu.
- Nie boisz się ciemności? – zapytał w końcu Al. Oboje uzgodnili, że nie zapalą różdżek, bo puste lochy natychmiast rozjarzyłyby się i ściągnęły na nich uwagę. Ale był pewny, że dziewczyna po dwóch krokach lub spotkaniu ze szczurem zacznie wrzeszczeć. Tymczasem ona szła pewnie przed siebie. Ba, chyba nawet nie zależało jej na jego obecności!
- Nie – odpowiedziała krótko – lubię ciemność.
- Lubisz ciemność – powtórzył osłupiały Al.
- I deszcz – dodała kiwając głową – Ale nie tak romantycznie – skrzywiła się, jakby przełykała coś gorzkiego – lubię ten dźwięk, kiedy woda uderza o podłoże.
Al nie wiedział jak skomentować to stwierdzenie. Zapomniał, że są w trakcie śledzenia jego ojca i ciotki i gapił się na Jo, którą oświetlało tylko nikłe światło dwóch, wątpliwych pochodni  w lochach.
- A ty? – zapytała nagle Jo, a Al prawie wlazł na ścianę.
- Co ja? – zapytał głupio.
- Co lubisz?
Zamyślił się. Lubił OPCM, zwierzęta i truskawki z bitą śmietaną. Ale czym zaimponować dziewczynie, która wlazła do ciemnych lochów i przemierza je, jakby zwiedzała średnio interesujące zabytki?
- Latać – powiedział w końcu – Lubię latać.
- Jesteś w drużynie Ravenclawu, prawda? – Jo spojrzała na niego, a on poczuł, że się czerwieni. Skinął głową.
- Obrońca.
- Wolę jazdę samochodem – oświadczyła Jo – szkoda, że czarodzieje tak rzadko to robią.
- To chyba mugolski sport? – zdumiał się Albus.
- To sport dla twardzieli – odparła tonem, jakby właśnie o to ją pytał.
Al nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy, kiedy lochy zaczęły opadać w dół a oni zagłębili się w zupełnej ciemności. 

                                                                   *

Scorpius od godziny stał na Wieży Astronomicznej. Był pewny, że Harry Potter i Hermiona Weasley zamierzali zrobić coś jeszcze tej nocy. Prawie dogonił ich po wyjściu z gabinetu McGonagall i wiedział, że wyszli z zamku. Nie był na tyle głupi, żeby iść za nimi. Kto jak kto, ale Harry Potter wiedziałby, że jest śledzony. Dlatego wspiął się na najwyższy szczyt zamku i obserwował, jak jego nowi nauczyciele wędrują do Zakazanego Lasu. Co tam robią?
Zaśmiał się na myśl, co by powiedział jego ojciec na wieść, że łazi za Harrym Potterem. To zawsze był drażliwy temat w ich domu… Pomyślał o bandzie, z którą siedział w szafie. Pewnie nadal się kłócą na korytarzu przed gargulcem. Zwłaszcza Weasley, ta to chyba ma w umowie pyskowanie komu popadnie… 

                                                  *

Rose i Jamesa rozbolały nogi od łażenia bez celu i żadnego śladu.
- Ciekawe gdzie Al i ta Carter – zastanawiała się Rose.
- Ona pewnie w lochach, Aluś w łóżku.
- Co? – zdumiała się Rose. James zachichotał.
- Jest bystra – wyjaśnił – na pewno poszła do lochów. Ja bym tak zrobił.
- Więc czemu łazimy po tych pustych klasach? – zaperzyła się Rose. James odchrząknął.
- Bo zaczęłabyś wrzeszczeć na widok szczurów.
W tym momencie James zrozumiał, że Rose to nie Dakota. Nabrała powietrza w płuca, założyła ręce na biodrach i zrobiła dwa kroki w jego kierunku.
- Dowiedz się, głupi Potterze, że nie boję się szczurów ani ciemności!!!
James instynktownie zrobił krok do tyłu. W tym momencie jego kuzynka za bardzo przypominała jego matkę.
- Wiem, Rosie – powiedział przymilnie, ale to tylko pogorszyło sprawę.
- Idziemy do lochów! – zarządziła i obróciła się na pięcie.
- Rose – jęknął James – daj spokój, nie musisz mi niczego udowadniać.
- WIEM O TYM! – zawołała. To był błąd.
W śpiącym zamku jej głos poniósł się daleko i chwilę później wiedzieli, że ktoś ją usłyszał. Rozległy się głośne kroki a Rose pisnęła. James zaklął, złapał ją za rękę i puścili się biegiem.
                                                             *
- Zaraz dojdziemy do Komnaty Tajemnic – mruknął Albus. Jo rozszerzyła oczy, jakby nie marzyła o niczym innym. Al parsknął śmiechem.
- Jesteś niemożliwa.
- Lubię zagadki – powiedziała tylko – mój dziadek był łowcą, może mam to po nim. Ale masz rację – dodała zatrzymując się – tu ich nie ma. Wracajmy.
- Więc twój dziadek polował na czarnoksiężników? – zainteresował się Al, kiedy ruszyli z powrotem. Jo pokręciła głową.
- Raczej na demony. Jeździł po świecie jako wolny strzelec. Nauczył mnie wielu przydatnych rzeczy.
- Co robi teraz?
- Zginął rok temu. Nie przepraszaj – dodała szybko, domyślając się jego miny. Ciągle szli w zupełnej ciemności – Grupa wampirów ścigała go przez pół kraju, w odwecie za zabicie swojego przywódcy. Kiedyś je dorwę… - dodała bardzo cicho i prawie śpiewnym tonem. Al przystanął.
- Zamierzasz polować na wampiry?
- Hej, włóczysz się po zamku, żeby się dowiedzieć, czego od Hogwartu chcą wariaci z Norwegii – powiedziała ze śmiechem Jo – Nie oceniamy się!
Al kolejny raz pokręcił głową oszołomiony. 

                                                             *

                     James i Rose ze zdumieniem stwierdzili, że dobiegli do biblioteki. Zasapani oparli się o ścianę. Rose rechotała zasłaniając dłonią usta.
- To na pewno Crosby! Jestem pewna, że to on nas gonił! – zaśmiewała się, obserwowana przez niemniej rozbawionego Jamesa.
- Myślę, że zgubiliśmy go gdzieś koło wieży Ravenclawu – powiedział rozglądając się nagle do kola – Hej, Rose…
- Mhmm?
- Biblioteka.
- Tak, James. To takie miejsce z książkami.
Ale James zasłonił jej usta ręką i odciągnął od drzwi.
- Może to tutaj przyszli? – podchwycił – Twoja matka za każdym razem jak coś wymyśli, idzie do biblioteki!
Rose zrobiła zamyśloną minę.
- Nie możemy tam wejść, złapią nas. Ale możemy sprawdzić czy tam są. Homenum revelio!
Z jej różdżki wystrzelił ciemnoszary promień i pomknął do pomieszczenia. James wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Nikogo tam nie ma – powiedziała z rezygnacją.
- Nie mogłaś użyć tego zaklęcia wcześniej? – burknął James.
- Nie, bo by nas wydało.
- Jest trzecia – oświadczył James patrząc na zegarek. Gdziekolwiek poszli, pewnie już wrócili. Albus i Jo też. Odprowadzę cię do wieży.
Ale nie zrobili dwóch kroków, kiedy usłyszeli piskliwy głos, niedaleko schodów.
- DZIECI NIE ŚPIĄ…!!! ZARAZ JE ZŁAPIĘ!!!
Rose i James zaklęli w tym samym momencie, a potem rzucili się do ucieczki. Poltergeist Irytek frunął za nimi. 

                                                          *

                Zaczynało już świtać, kiedy Potter i Weasley wyszli z Zakazanego Lasu. Scorpius przysypiał na szczycie wieży Astronomicznej. Kiedy dostrzegł dwa światła z zapalonych różdżek, podniósł się i wpatrzył w nie uważnie. Ale poza tym, że wyszli z lasu, w którym żyły najdziwniejsze stworzenia w kraju, nie dostrzegł nic nadzwyczajnego. Może rozmawiali z centaurami? Albo zbierali jagody? Z opowieści jego ojca wynikało, że mogli to robić… Scor zaczął żałować, że dał się ponieść swojej ciekawości i tu przyszedł.
                Schodził po schodach, kiedy usłyszał szybkie kroki, jakieś piski, a potem coś pachnącego imbirem wpadło na niego zwalając go z nóg.
- WESLEY!
- MALFOY!
- W NOGI!!!
James Potter popchnął go i we trójkę zaczęli biec ile sił w nogach, choć Scorpius nie miał pojęcia przed czym uciekają.
- Tutaj! – zawołała Rose wskazując na klapę w suficie, do której wchodziło się po drabinie. Byli pod klasą wróżbiarstwa.
- Weasley, natychmiast…
Ale ona tylko pociągnęła go za bluzę i po chwili już się wspinali.
- MAM WAS!!!
Prawie z niej spadli, kiedy Irytek dopadł ich i wymachując dziko nogami roześmiał się na ich widok. Najgorsze było jednak to, że miał coś w rękach.
- Potter, Weasley i Malfoy – zaśpiewał chowając coś za plecami – co za grupka… Mam coś dla was! – dodał i wyciągnął w ich stronę wiadro pełne, żółtej mazi.
Rose zeskoczyła z drabiny i odważnie stanęła przed nim.
- Ani. Mi. Się. Waż.
Scorpius pomyślał, że na miejscu Irytka uciekłby gdzie pieprz rośnie, ale poltergeist podpłynął bliżej i wyciągnął wiadro tuż nad głowę Rose. James wyjął różdżkę. Było jednak za późno. Scorpius złapał Rose za rękę i pociągnął na drabinę otwierając klapę zaklęciem, James strzelił w Irytka oszałamiaczem, ale chybił, byli już prawie u szczytu drabiny, kiedy Irytek podleciał wyżej i chlusnął w Rose oślizgłą, żółtą cieczą. Rose wrzasnęła i prawie spadła, w ostatniej chwili złapała się Scorpiusa z taką siłą, że jego bluza rozerwała się w dwóch miejscach. James wrzasnął na nich i po chwili wtoczyli się do klasy wróżbiarstwa. 

                                                            *

- Zatrzymaj się – szepnęła Jo. Albus spojrzał na nią zdumiony, a chwilę później poczuł jak go ciągnie za rękę.
Kucnęli za wielkim cokołem wstrzymując oddech. Teraz on też słyszał wyraźnie kroki.
- …granica od strony lasu nie jest wyraźna, Harry – mówiła zmartwionym głosem pani Weasley – to mnie niepokoi.
- Jestem pewien, że to sprawka centaurów – odpowiedział jej pan Potter. Hermiona mówiła coś jeszcze, ale Jo i Albus już tego nie dosłyszeli. Kiedy tylko profesorowie zniknęli Jo poderwała się z miejsca, ale Al chwycił ją za łokieć. Obróciła się zdumiona i jej twarz znalazła się tak blisko niego, że zapomniał co tu robi. Jej oczy były ciemniejsze, niż noc za oknami.
- O co chodzi? – syknęła nerwowo. Al otrząsnął się momentalnie.
- Naprawdę myślisz, że możesz iść bezpośrednio za moim ojcem i się nie zorientuje?!
Jo opadła kolo niego.
- Dobrze, zaczekajmy chwilę...

               Dziesięć minut później wracali zmęczeni do swoich wież. Mieli się rozstać na czwartym piętrze, ale po raz kolejny tej nocy usłyszeli coś niepokojącego. W ostatniej chwili schowali się za posągiem Dumbledore’a, kiedy usłyszeli złośliwy rechot Irytka.
- Mam świetną kondycję – mamrotał wesoło. – Zagonić dzieciaki z biblioteki do klasy wróżbiarstwa! Ho ho!
Jo i Albus spojrzeli po sobie ze zgrozą, odczekali aż poltergeist zniknie a potem pobiegli prosto do Wieży Astronomicznej. 

                                                             *

- Muszę to zmyć! – wołała wściekła Rose.
- Musimy stąd zwiewać! – poprawił ją Scorpius – ten wariat zaraz tu ściągnie Crosby’ego!
- Nie sądzę – powiedziała Rose patrząc na niego z wyższością – Nie grają w jednej drużynie.
- Posłuchaj, ty mała żmijo…!
- Cicho! – zawołał James, który miał ochotę obojgu im przyłożyć – Rose zmyj to z siebie i wracamy!
Ale nim Rose skończyła wymawiać zaklęcie, klapa w podłodze uniosła się i zobaczyli  Jo, która ledwo weszła po stopniach i Albusa, który zatrzasnął klapę.
- Co wy tu robicie?! – zapytali wszyscy jednocześnie.
- Irytek nas gonił – wyjaśnił James.
- A nas Crosby – powiedziała Jo i opadła ciężko na podłogę, trzymając się za kostkę.
- Co ci się stało? – zapytał James podchodząc do niej.
- Chyba skręciłam kostkę jak wspinałam się po drabinie.
James ukląkł przed nią i pomógł jej ściągnąć adidasa. Jo patrzyła zdumiona jak stuka różdżką w opuchniętą kostkę a ta wraca do normalnych rozmiarów. Uśmiechnęła się szeroko.
- Dzięki, ja jestem beznadziejna w takich zaklęciach!
James też posłał jej zadowolony uśmiech, wpatrując się w nią uważnie. Albus chrząknął głośno.
- Skończyliście? – zapytał nagle rozeźlony – Jest czwarta, może wrócimy do łóżka, nim Crosby nas w końcu dorwie?
James pomógł Jo się podnieść.
- Muszę się jeszcze wyczyścić! – zawołała Rose. Ale znowu nie zdążyła. Klapa w podłodze podniosła się po raz ostatni.
- Proszę, proszę… Myśleliście, że mnie zgubicie?

Phil Crosby uśmiechnął się jadowicie.








15 komentarzy:

  1. Dobre! Lubię blogi o HP, w których oprócz miłostek dzieje się coś jeszcze i tu właśnie tak jest! Poza tym czuję, że polubie Twoją Rose :) No i Jo - haha, wolę jazdę samochodem". Informujesz o nowych rozdziałach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze jeszcze nie wiem jak (mam nadzieję, że jest jakiś automatyczny sposób na to). Po drugie chyba musiałabyś/musiałbyś podać maila, bo komentarz jest z anonima ;D

      Usuń
  2. jak na razie nie wkurza mnie, żaden bohater a to jest cud ;D
    Ciekawe jak dalej rozwinął się postacie ale mam nadzieję, że nie przestanę lubić żadnego bohatera i wszyscy będą moimi ulubieńcami :)
    Chociaż trochę dziwię się, że James ma negatywne nastawienie do ojca i czemu Harry zabrał swoim dzieciom mapę? No ale to Twoje opowiadanie i mam nadzieję, że jak przeczytam dalsze rozdziały to wszystkie moje wątpliwości rozpłyną się w nicość ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle idzie ci pisanie . Każdy bohater ciekawo przedstawiony . Fajnie że nie są opisane tylko miłostki tylko że coś się dzieje . Dobra lecę czytać dalej . :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej podoba mi się Jo. Jest odważniejsza chyba od całej grupy razem wziętej. Pewnie Albus bał się bardziej od niej... :) I ta scena na początku: -SZLABAN!
    Hehe, wiedziałam, że tak to się skończy. Ale pewnie to dopiero początek całej akcji, mam rację? Jo tak łatwo się nie podda. A James i Albus chyba coś do niej mają...
    Jak Rose i Scorpius nie rozsadzą tego zamku, to ja już nie wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha świetny rozdział, najbardziej podobała mi się ta scena gdy Irytek oblał Rose i ta ze szlabanem. Zapowiada się coraz ciekawiej. Coś czuje że ta grupka wpakuje się w jeszcze nie jedne kłopoty:D a zwłaszcza Jo ona to chyba kocha kłopoty, ale za to ją lubię i Rose która widać że ma charakterek.:)
    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu świetny rozdział. Urzekłaś mnie tym, że w Twoim opowiadaniu nie ma czasu na nudę. Mam nadzieję, że to się nie zmieni. Pierwsza noc i już kłopoty, można się było tego spodziewać. Strasznie zaciekawiła Jo. Lubi przygody, niczego się nie boi. Nic dziwnego, że zwróciła na siebie uwagę Jamesa i Albusa :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na kilometr już śmierdzi braterską walką o Jo. Stawiam na wygraną Jamesa - idealny Albus z idealną dziewczyną byłby zbyt idealny. Coś takiego nie istnieje, nawet w opowiadaniach :p Za to Rose! Ahh, po tym rozdziale nie mam już złudzeń, kto jest moją ulubioną postacią :>
    A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozwala mnie Rose, w tym pozytywnym sensie ;D Cały czas się coś dzieje i to mi się podoba. Po za tym fajne jest to, że wszystko nie opiera się tylko na jednej czy dwóch osobach (jak to zwykle bywa) tylko na całej grupie i można śmiało puścić wodzę wyobraźni :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jazda samochodem to zdecydowanie sport dla twardzieli. Miałam 16 lat, jak tata wpuścił mnie do swojego Peugeota 205 i wjechałam w stes desek, bo hamując nie wcisnęłam sprzęgła... :P
    Rozdział niesamowity, ciągle coś się dzieje, a ta twarda Jo Carter kilka razy zszokowała Albusa mówiąc o swoim przyszłym zawodzie (łowca wampirów brzmi nieziemsko :D)
    Pozdrawiam,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo doba m się postać Jo. Twój Al też jest bardzo fajny:-) Zawsze lubię chłopaków, których imię zaczyna się na A. Takie małe dziwactwo. Polubiłam też Scorpa i znienawidziłam Corsby`ego. Dobrze napisałam?

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę,że ciekawość która prowadzi do kłopotów jest w Twoim opowiadaniu dziedziczna ::D

    OdpowiedzUsuń
  12. Rose jest świetna, juz ja lubię ;) strasznie podoba mi się ta forma retrospekcji :)
    ~Tikitaka

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Haha, nie ma to jak szalone życie nastoletnich czarodziejów... Rose oblepiona żółtą mazią i Scor w podartej bluzie- to musiał być niezapomniany widok! Już uwielbiam pannę Weasley i Malfoya, bd idealną parą! Jamesa też kocham, choć teraz wykazał się czystą głupotą mówiąc swojej kuzynce, że boi się szczurów... Albus mnie drażni, pewnie temu, że panicznie boi się łamać regulamin, poza tym relacje na linii James-Albus są mocno napięte, a ta Jo Carter wcale im tego nie ułatwi!
    Złapałam parę małych błędów, popełniłaś chyba gdzieś literówkę, ale nie wiem już gdzie...
    Pozdrawiam Milaa

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo podoba mi się rozdział. Ciekawa jestem jak dalej będzie wyglądała relacja Jo, Jamesa i Albusa bo wydaje mi się, ze poszukująca przygód blondynka wpadla w oko obojgu braciom.
    Młody Malfoy musi być bardzo sprytny i inteligentny skoro wpadł na to, żeby obserwować nauczycieli z wieży astronomicznej 😂😂😂
    Ale i tak chyba najbardziej kocham Rose, bardzo podobala mi sie scena w ktorej zaciagnela Jamesa do lochów 😂😂❤❤
    Lece czytac dalej, pozdrawiam Caraline

    OdpowiedzUsuń