Ginger Golden Girls

11 listopada 2014

Rozdział XXXIII

Na wstępie chcę podziękować wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Nie będę już przypominać czemu jest to ważne, a pisanie pod każdym Waszym komentarzem "dziękuję" nie ma sensu, więc w tym miejscu chcę powiedzieć, że jest to dla mnie bardzo bardzo cenne. Dziękuję! :)

Wygląda na to, że mamy nową królową


Jo wysiadła z samobieżnego powozu i szybko ruszyła w stronę zamku. Wydawało jej się, że ktoś ją woła, ale nawet się nie obróciła. Lawirując między spłoszonymi pierwszakami wemknęła się do Wielkiej Sali, a potem udając, że nie istnieje wycelowała w stronę stołu Gryffindoru i przecięła całą odległość w kilku krokach. Jadalnia wypełniała się miarowo, a przybyciu reszty towarzyszył zwykły gwar radosnej paplaniny, choć tym razem dało się również usłyszeć poważniejsze tony, wśród starszych i lepiej zorientowanych w wojnie uczniów.
Jo oparła łokcie na stole i ukryła twarz w szerokich fałdach rękawów szaty, mając nadzieję, że w ten sposób stanie się niewidzialna.
- Dzień dobry, Carter.
Podniosła głowę na parę cali i spotkała się z chłodnym wzrokiem Jamesa, który usiadł z jej prawej strony.
- Będziesz krzyczał? – zapytała tylko. James zrobił zamyśloną minę.
- Nie. Ale masz szczęście, że widziałem gdzie leziesz w tym pociągu, inaczej bym go zatrzymał.
Jo łypnęła na niego z niezadowoleniem.
- Chciałam być sama.
- Co się dzieje? – zapytał ostro James. Jo westchnęła ciężko i już miała mu wytłumaczyć, ale w tym momencie w sali zrobiło się cicho i wstała profesor McGonagall.
- Witajcie – powiedziała krótko – Cieszę się, że mimo niepokojów w kraju, wszyscy dotarliście bezpiecznie.
Wzrok dyrektorki omiótł stół Krukonów, a potem zerknęła na stół Gryfonów i Jo wiedziała, że szuka jej w tłumie. Warknęła cicho.
- Jak wiecie wobec zagrożenia ze strony Skandynawii jak i wojny domowej, również nasza sytuacja uległa zmianie. Ktoś bardzo zasłużony dla tej szkoły powiedział kiedyś, że każdy kto w Hogwarcie poprosi o pomoc, otrzyma ją. Dlatego zdecydowaliśmy, że w części zamku pozwolimy zamieszkać tym, którzy takiej pomocy potrzebują. Oczywiście – tu McGonagall wróciła do swojego zwykłego, surowego tonu, który wyrwał wszystkich z zadumy – w żadnej mierze nie zakłóci to toku nauczania. Ze spraw bieżących…
Jo głowa opadła na ramiona. James wciąż przyglądał jej się krytycznie.
- Więc co się dzieje? – zapytał znowu, kątem ust. Jo zaczęła wykręcać sobie ręce.
- Chodzi o to…
Zerknęła na stół Ravenclawu. Albus, który najwyraźniej jej się przyglądał tak się zdenerwował, widząc, że też na niego patrzy, że strącił łokciem szklankę z sokiem. Jo zakryła twarz dłonią i odwróciła się do Jamesa.
- Chodzi o to, że potrzebuję trochę samotności.
- Nie potrzebujesz – stwierdził pewnie James – obserwowałem cię przez miesiąc, i jedyne czego jestem pewien, to to, że kiedy zostajesz sama zaczynasz świrować.
Jo nabrała powietrza w płuca.
- Ja wcale nie…!
James już miał uśmiechnąć się triumfalnie, bo wyglądała jak stara dobra Jo, irytująca się, gdy wypominano jej słabości. Ale chwila minęła, a Jo nie dokończyła zdania, tylko westchnęła smutno i pokiwała głową. W Jamesie coś się zagotowało.
- Masz rację – powiedziała cicho – Ale ja… my…
Zerkała na niego tak spłoszonym wzrokiem, że nie mógł się powstrzymać i w końcu się uśmiechnął, obejmując ją ramieniem, na co kopnęła go w kostkę, ale go nie zabrał.
- Wiem. I naprawdę niczego od ciebie teraz nie chcę, poza tym, żebyś doszła do siebie. A potem…  - tu mrugnął do niej łobuzersko – Potem zobaczymy.
McGonagall skończyła mówić o sprawdzianach dla drużyn quidditcha, wstał jakiś czarnowłosy mężczyzna, któremu Wielka Sala zaczęła klaskać, a Jo i James wpatrywali się w siebie z zażenowanymi uśmiechami i wypiekami na policzkach.

                                                                          *

                Uczta dobiegła końca i w drzwiach Wielkiej Sali zrobił się mały korek, bo wszyscy chcieli jak najszybciej sprawdzić czy coś zmieniło się w zamku. Scorpius już miał wyjąć różdżkę, żeby utorować sobie drogę, gdy usłyszał coś, co go wyraźnie zainteresowało.
- …ewidentne bzdury. Zagrożeniem dla czarodziejów są MUGOLE, a nie inni czarodzieje!
Przyspieszył, bo to interesujące zdanie wypowiedziała czarnowłosa dziewczyna, idąca kilka stóp przed nim. Ci, którzy byli najbliżej niej pokiwali głowami, a Scorpius prawie złapał się za głowę, gdy zobaczył, że wśród jest Blake. Cóż, kimkolwiek by nie była, musi być nieziemsko piękna… - stwierdził z ironią. Gdy znowu się odezwała, Scor doznał dziwnego wrażenia, że zna skądś ten głos.
- Ukrywanie magii… To jest dopiero bzdura! To tak jakby ukrywać największe odkrycia ludzkości!
- Masz rację, masz całkowitą rację – paplał Blake, wpatrując się w dziewczynę jak urzeczony.
PAC. Ręka Scorpiusa odbiła się od jego głowy, gdy w końcu udało mu się do niego dostać. Przyjaciel odwrócił się do niego ze złością, ale Scorpius nie zwracał na niego uwagi, bo w tym momencie odwróciła się również ciemnowłosa dziewczyna. Malfoy przystanął z wrażenia.
- Elizabeth!!!
Elizabeth Cambell, ta sama, którą gościła Narcyza podczas świąt, dając mu do zrozumienia, że nie widzi lepszej kandydatki na jego żonę, przemierzała właśnie korytarz Hogwartu, głosząc głośno swoje zdanie.
- Witaj, Scorpiusie – powiedziała, uśmiechając się z wyższością.
- Co ty tu robisz?! – zapytał wciąż oszołomiony. Blake, który również się zatrzymał, patrzył na niego z coraz większą złością. Elizabeth trochę przygasła.
- Moja rodzina przeniosła swoją filię do innego kraju, wobec… niestabilności tego. Musiałam pójść do szkoły, bo za granicą nikt nie uzna poświadczenia moich rodziców, że uczyłam się w domu.
Scorpius zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc.
- POTRZEBUJĘ OWUTEMÓW – wyjaśniła niecierpliwie i ruszyła dalej korytarzem. Blake i Scorpius powlekli się za nią.
- W jakim jesteś domu? – zapytał Currlington. Elizabeth uśmiechnęła się zadziornie.
- W Slytherinie, oczywiście. Przybyłam na rozmowę z waszą dyrektorką w lipcu i w połowie mojej prezentacji dała mi wasz krawat.
Scorpius parsknął śmiechem, ale gdy na niego spojrzała szybko udał zakrztuszenie.
- To fantastycznie – powiedział tylko.
Doszli do lochów i weszli do zwyczajowo zalanego zielonkawym światłem salonu. Elizabeth zachowywała się, jakby była u siebie, a nie jakby znalazła się tu po raz pierwszy.
- Gdzie jest moja sypialnia? – zapytała chłopców, i obaj wzruszyli ramionami.
- Gdzieś tam – Scorpius machnął ręką w stronę, gdzie były wszystkie dormitoria dziewcząt, ale Blake wypiął się usłużnie.
- Zaprowadzę – oznajmił niskim głosem i wyeksponował ramię, najwyraźniej oczekując, że go pod nie chwyci. Elizabeth jednak nie zwróciła na niego uwagi, minęła ich obydwu i pewnie pomaszerowała w stronę, którą jej wskazali. Scorpius parsknął śmiechem.
- Powycieraj się – powiedział do Blake’a. Ten łypnął na niego spode łba, ale szybko się ożywił.
- Co za dziewczyna – mruknął, kręcąc głową – Ten styl, ta uroda, ten…
- Światopogląd? – wpadł mu w słowo Scorpius, trochę zaniepokojonym tonem – Tak. Ma dziewczyna poukładane w głowie.
Blake patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Stary, nasłuchałeś się McGonagall, czy co? – zapytał z ironią – Nie każdy jest przeciwny Ankdalowi…
- I myślisz, że mają rację? – odparł ostro Scor. Blake pokręcił szybko głową.
- Myślę, że każdy ma prawo do własnego zdania – stwierdził sucho – Co nie znaczy, że popieram niektóre sposoby jego wyrażania.
- To dobrze – powiedział tym samym tonem Scorpius – bo ludzi, którzy trzymali Jo Carter powinni powiesić za jaja.
- Zgadzam się w stu procentach… - przyznał mu Blake, i już mieli się rozejść, gdy z kierunku, w którym zniknęła znów pojawiła się Elizabeth Cambell.
- Coś nie tak?! – zapytał natychmiast Blake i podbiegł do niej.
- Nie podoba mi się moja sypialnia – oświadczyła. Blake zerknął na Scora, który znowu przygryzł język, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Eee… możesz chyba pójść do McGonagall i poprosić, żeby…
Ale Elizabeth go nie słuchała, tylko odwróciła się i ruszyła w kierunku, gdzie była dalsza część damskich dormitoriów. Blake i Scor znowu na siebie spojrzeli, a potem bez słowa ruszyli za nią, stwierdzając, że nie mogą tego przegapić.
- Nie! – Blake zatrzymał się i zaczął histerycznie śmiać. Scorpius szybko zrozumiał co ma na myśli. Elizabeth zatrzymała się przed sypialnią Genevive Almond.
- Błagam – jęknął Blake – Jeszcze się zaprzyjaźnią i będziemy mieć dwie królowe…
Drzwi się uchyliły i Elizabeth wmaszerowała do środka. Niestety zamknęła za sobą i chłopcy nie słyszeli z pewnością interesującej wymiany zdań.
- Gen nie odda jej swojego pokoju – powiedział Scorpius, tonem, jakby obstawiał mecz quidditcha. Blake oparł się o ścianę.
- Może ten też nie spodoba się Elizabeth. 
Niedługo musieli czekać na odpowiedź. Drzwi sypialni otworzyły się, ale stała w nich nie Elizabeth a Genevive. Wyglądała na wstrząśniętą. Wciąż otwierała i zamykała usta, najwyraźniej nie wiedząc co właściwie chce powiedzieć. A potem nie zaszczycając Scora i Blake’a spojrzeniem, przemaszerowała wściekle przez korytarz.
                Scorpius zacmokał z robzawieniem.
- Wygląda na to, że mamy nową królową.

                                                                           *

                Albus czuł się jak w innej rzeczywistości. Od kiedy wsiadł do pociągu na Kings Cross, ciągle czuł na sobie natarczywe spojrzenia. Usiadł w przedziale z Dominique, która co prawda całą drogę na coś narzekała, ale przynajmniej przez chwilę, uchroniła go przed zachęcającymi spojrzeniami dziewczyn, które chyba się rozmnożyły w ciągu tego lata, bo jakoś wcześniej nie wiedział, że jest ich aż tyle… Na uczcie na szczęście już spotkał się z Rose, która skutecznie odstraszała każdą dziewczynę, a prawdę mówiąc w ogóle ludzi. Ale potem gdzieś przepadła, a on musiał samotnie wracać do wieży, co okazało się nie lada wyzwaniem.
- Cześć Al!
- Hej!
- Albus!
Prawie biegiem pokonał ostatni odcinek do Wieży Ravenclawu, którą zamierzał szybko przeciąć, ale w połowie drogi nagle się zatrzymał, zauważając burzę kręconych, jasnych włosów.
- Cześć! – zawołał, zatrzymując się przed kominkiem. Scarlett prawie podskoczyła słysząc jego głos, a gdy się do niego odwróciła, na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
- Al… Cześć! – i ku jemu zdumieniu wstała z fotelu i szybko ruszyła przed siebie. W osłupieniu poszedł za nią.
- Hej, zaczekaj! – zatrzymała się i bardzo powoli odwróciła w jego stronę – Co się dzieje? – zapytał zdumiony – Czemu mnie unikasz?
- Ja, nie, och! Skąd! – wyrzuciła z siebie bardzo szybko, błądząc wzrokiem po całym Pokoju Wspólnym – Chodzi o to, że bardzo chce mi się spać!
Albus zmarszczył brwi. Co się stało z jego światem? Wszystkie dziewczyny nagle chcą z nim gadać, a ta, która zawsze to robiła, teraz go unika…
- Dziwnie się zachowujesz, Scar – oznajmił, przyglądając jej się uważnie. Znowu zaczęła panikować.
- No tak, bo jak już mówiłam, jestem zmęczona!
Nic nie mówił, próbując ją rozgryźć, ale w końcu się poddał i kiwnął głową.
- W porządku. W takim razie dobranoc!
Wykonała dziwny gest, który wyglądał, jakby chciała mu zasalutować, odwróciła się, potknęła o najbliższy fotel i klnąc siarczyście pomknęła do sypialni.
                Albus zapomniał nawet o tym, że i on się ukrywa przed połową szkoły i opadł na sofę. Nie zauważył nawet, że niska blondynka, która przyglądała mu się przez całą ucztę, teraz strzeliła spojrzeniem i ruszyła w jego stronę. Na szczęście, w tym momencie w salonie pojawiła się Rose i blondynka natychmiast zmieniła kierunek.
- Co jest? – zapytała na widok Albusa, zatrzymując się nad nim. Wzruszył ramionami.
- Nie wiesz o co chodzi Scarlett? – zapytał, wciąż pogrążony w swoim zdumieniu. Red zrobiła dziubek.
- Co masz na myśli?
- Bo ja wiem… Dziwnie się zachowuje.
- Dziwnie jak na kogoś zakochanego po uszy?
Albus otworzył szeroko usta, a potem uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Ach, o to jej chodzi!
Teraz Rose zmarszczyła czoło.
- Nie jesteś zdziwiony? – zapytała mrużąc oczy – Bo miałam zamiar cię zszokować, tak, żebyś zapomniał o Carter.
- Zaraz – powiedział głośno Albus – Od jak dawna wiesz, że Scar…?
- Od zawsze. I nie mów na nią Scar. Od jak dawna TY wiesz?
- Powiedziała mi w dniu, kiedy walczyliśmy ze Skandynawią.
- Aha.
Rose wyglądała jakby coś sobie kalkulowała.
- No więc czego tu nie rozumiesz, małostkowy mężczyzno?
Albus zmroził ją spojrzeniem.
- Niczego.
Rose westchnęła ciężko.
- Pamiętasz jak powiedziałeś Carter co do niej czujesz?
Al kiwnął głową.
- I ona też cię olała, nie? No a ty zrobiłeś to samo Scarlett! Więc teraz jej głupio.
Albus pokręcił szybko głową.
- To nie to samo! Ja i Scar…lett – tu spojrzał ze złością na Rose, bo zaczęła gwizdać – jesteśmy przyjaciółmi. Od zawsze! Nie pozwolę, żeby cokolwiek to zepsuło!
Rose na moment zrobiła poważną minę i powiedziała delikatnym tonem:
- Obawiam się, że sam to zepsułeś.
Albus już miał jej wygarnąć, zezłoszczony jak nigdy, ale uświadomił sobie, że to nie Rose ma cokolwiek tłumaczyć, ale tej irracjonalnej blondynce, która przed nim ucieka. Machnął więc tylko ręką i zmienił temat:
- Wiesz może, czemu dziewczyny ciągle się na mnie gapią? – zapytał rozeźlony. Rose parsknęła śmiechem.
- W KOŃCU to obczaiłeś? – zaśmiała się, a gdy warknął głucho dodała szybko – Jesteś nowym idolem nastolatek! Gratuluję, wygrałeś pół funta żabiej wątroby!
I rechocząc złośliwie odwróciła się, żeby odejść.
- ROSE!!!
Przystanęła i wróciła do niego wciąż rozbawiona.
- Co?
- Masz mi powiedzieć o co im chodzi!
Rose wzniosła oczy do nieba.
- Powinieneś iść na jakiś kurs, dla facetów, którzy nie rozumieją o co chodzi dziewczynie, nawet jak zaczyna go całować! I weź Malfoya…
- Czy on przypadkiem nie jest twoim chłopakiem?
Kiwnęła głową.
- Ale nic nie rozumie – westchnęła teatralnie.
- To o co chodzi tym dziewczynom? – zapytał spokojnie Al, doświadczony szesnastoletnim przebywaniem z Red, której nie należało pozwalać rozpoczynać więcej niż pięciu tematów w rozmowie, jeśli chciało się czegoś dowiedzieć.
- Jesteś strasznie tępy – oświadczyła, ale Albus nie miał już siły się dzisiaj wydzierać, więc tylko posłał jej lodowate spojrzenie – W czerwcu wtargnęły tu obce wojska, które prawie zmiotły Hogwart. Duchy i obrazy widziały jak wychodzimy z lochów, na moment po tym, jak wywiało armię Skandynawii za bramę. Wszyscy dowiedzieli się, że braliśmy udział w jakiejś walce, a że James był wtedy nieprzytomny, więc ich zdaniem nie poradził sobie najlepiej, a Scorpius cóż… zawsze był dość popularny – tu zrobiła minę, jakby nie wiedziała co sama o tym sądzi – tak więc ty zostałeś obwołany bohaterem przez głupie nastolatki!
Albus układał sobie wszystko w głowie.
- Aha – powiedział w końcu i już miał zadać następne pytanie, ale okazało się, że myślał nad tym tak długo, że Rose zdążyła zwiać.

                                                                                 *

                James rozpoczął tradycyjnie ostatni rok w Hogwarcie. Nie wstał na pierwszą lekcję, a na drugą przyszedł mocno spóźniony. A była to Obrona Przed Czarną Magią, z nowym nauczycielem.
- Dzień dobry, panie Potter – powitał go dziarsko Ian Warren – Rozumiem, że jeszcze nie wpadł pan w lekcyjny rytm.
James z konsternacją poczochrał włosy na głowie, a potem nie bardzo wiedząc co powiedzieć, usiadł koło Dakoty, która obrzuciła go obrzydzonym spojrzeniem.
- Jak mówiłem – kontynuował Warren, na co James otworzył usta, zdumiony tym, nie dostał nawet szlabanu – kiedy klątwa wiąże się z eliksirem, który uprzednio wypiła osoba go rzucająca, może to dać o wiele lepsze wyniki.
- Minus pięć punktów! – syknęła Dakota. James spojrzał na nią z miną nieszczęśliwie obitego psa.
- On nic mi nie dał! – poskarżył się kątem ust.
- No właśnie!
James pokręcił tylko głową, ale nie kłócił się z nią. W końcu mogło być o wiele gorzej, a do jej nadgorliwości dawno się przyzwyczaił.
                Wpatrzył się w nowego nauczyciela. Był takim luzakiem, czy co? W końcu przyszedł tu prawie przed dzwonkiem… Nie zdążył jednak wyrobić sobie zdania na ten temat, bo zaczął przysłuchiwać się temu, co Warren mówi o klątwach.
- Coś dużo wie o czarnej magii – stwierdził dziesięć minut później, gdy wyszli z klasy. Dakota uniosła brwi.
- To chyba dobrze? W końcu uczy o obronie przed nią.
- Jakoś nie słyszałem, by nam powiedział jak się bronić przed tymi klątwami! – kłócił się James, ale Dakota już go nie słyszała, bo z uporem wpatrywała się w trzecioroczniaków przed nimi, którzy lewitowali słój z żabim skrzekiem w drodze do klasy Zaklęć. James westchnął, wiedząc co się za chwilę wydarzy.
                Dakota dołączyła do niego, gdy siedział już w ławce i wciąż zaspany oglądał nowe podręczniki, które widział po raz pierwszy.
- Rozmawiasz z Alem! – powiedziała, siadając obok – To dobrze!
Kiwnął głową.
- Sytuacja to wymusiła – odparł.
- A co z Jo? – zapytała jeszcze.
- Nie jest sobą – powiedział z dziwnym uporem w głosie – Zamknęła się, zmieniła. Nie umiem do niej dotrzeć.
Dakota przez chwilę milczała, wyjmując książki, pióra i pergaminy, które następnie ułożyła w równym rządku.
- James, z tego co mówiłeś ona straciła wiarę w… siebie. Zawsze była silną, odważną dziewczyną. A oni pokazali jej, że są rzeczy, którym nie daje rady i Jo nie umie sobie z tym poradzić.
James wpatrywał się w nią, jak w obraz.
- Czyli co mam zrobić? – zapytał szybko. Dakota wywróciła oczami, a potem wyprostowała się w krześle, bo do klasy, wpadła spóźniona profesor Johnson.
- Nie wiem, James, nie jestem psychologiem, i ledwo znam Jo Carter!
James skrzywił się i przetarł twarz.
- A myślałem, że wiesz wszystko! – po czym uszczypnął ją w biodro, bo jak wiedział, nigdy nie ośmieli się oddać mu w czasie lekcji.

                                                                              *

                Od śniadania Rose rozpaczała nad swoim życiem. Nie dość, że musi ukrywać swojego chłopaka, bo jej rodzina ją wyklnie, to jeszcze miała dzisiaj Transmutację. A, że byli w szóstej klasie, miał ją również Scorpius. Red weszła jak zwykle ostatnia i rozejrzała się. Scorpius siedział z Blakiem i jakąś ciemnowłosą dziewczyną, której wcześniej nie widziała. Minęła ich bez słowa, kierując się w stronę Ala, który siedział koło czerwonej jak mrówka Scarlett. Rose opadła na krzesło, łypiąc ponuro na rozkładającą dziarsko książki Hermionę.
- Dzień dobry! – zawołała profesor Granger – W tym roku czeka nas mnóstwo zabawy na Transmutacji. 
Red wyjęła różdżkę i udała, że celuje sobie w głowę.
- Zaczynamy transmutację ludzką i muszę was ostrzec, że tym razem każdy wasz błąd, może was dużo kosztować.
                A potem rozdała im lustra i zaczęli ćwiczyć zmianę koloru brwi. Rose, której zabawa znudziła się po dziesięciu minutach zaczęła przyglądać się ukradkiem nowej koleżance Scorpiusa. Dziewczyna była bardzo piękna, najwyraźniej wybitnie uzdolniona, bo zmieniła kolor swoich brwi przy pierwszym podejściu i ewidentnie niemiła, o czym Rose przekonała się w ciągu chwili.
- Na co się patrzysz? – zapytała tamta dość głośno. Hermiona, zajęta ratowaniem płonącej brwi jakiegoś Gryfona nie usłyszała tej odzywki, z czego Red była bardzo zadowolona. Uśmiechnęła się zadziornie.
- Z twojej głupiej twarzy – odparła, na co Scorpius natychmiast się podniósł, wiedząc do czego w potyczkach słownych jest zdolna jego dziewczyna – Mieliśmy zmieniać kolor brwi!
- Zmieniłam – powiedziała sucho dziewczyna. Rose zaśmiała się złośliwie.
- Och, a myślałam, że taka już się urodziłaś!
I odwróciła się zadowolona z siebie.

                Pod koniec lekcji bilans strat był niewielki, dzięki temu, że Hermiona miała dobry refleks i uratowała w ostatniej chwili kilka par brwi. Kiedy zabrzmiał dzwonek, zawołała jeszcze:
- Panie Malfoy, proszę zaczekać!
Scorpius siłą woli powstrzymał się, by nie spojrzeć na Rose i kiwnął głową. Zrobiło się zamieszanie i dał jej znać, by na niego zaczekała. Kiedy w klasie zrobiło się pusto powoli ruszył do biurka Hermiony, szukając w myśli jakiegokolwiek usprawiedliwienia na to, że spotyka się z jej córką. W końcu, o co innego mogło chodzić?
- Ma pan świetne wyniki z Transmutacji – oznajmiła Hermiona, a Scorowi opadła szczęka.
- Eee…
- I talent – kontynuowała kiwając pewnie głową – Zastanawiam się, czy wie pan już co będzie robić po Hogwarcie?
- Eee… Nie.
- W takim razie proszę pomyśleć poważnie o zajęciu się Transmutacją. Dawno nie widziałam, by ktoś tak skutecznie panował nad przemianami własnego wyglądu. Zresztą obserwowałam pana również w zeszłym roku i nie jestem zdziwiona, że zdał pan SUMa na Wybitny!
- Eee…
- To wszystko – oznajmiła uprzejmie Hermiona – Proszę się nie spóźnić na następną lekcję!
Scorpius z szeroko otwartymi ustami, odwrócił się od niej powoli i skonsternowany ruszył przed siebie.
- Czego chciała?! – Rose stała za drzwiami, z nie mniej wystraszoną miną, niż on, gdy Hermiona kazała mu zostać. Pociągnął ją za rękę do najbliższej wolnej klasy.
- Powiedziała mi, że jestem dobry w Transmutacji…
- Co?!
Wzruszył ramionami. Sam był wciąż w szoku. Dobrze wiedział, że nie znosiła jego ojca, że jego ciotka torturowała ją, w domu jego dziadków… A mimo to, ona… dba o jego przyszłość.
- Na pewno się o nas dowiedziała – panikowała Red – Zamierza się zemścić, szydząc z twoich umiejętności!
Scorpius zmroził ja wzrokiem.
- Ja JESTEM dobry w Transmutacji.
Ale Rose go nie słuchała, bełkocząc coś pod nosem.
- Może po prostu zadziałał mój naturalny czar – oznajmił po chwili, gdy już zaczął dochodzić do siebie – W końcu podobam się wszystkim Weasley.
Rose prychnęła, a Scorpius złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie jest tak?
- Nie pochlebiaj sobie – mruknęła, gdy znalazła się bardzo blisko. Scorpius przeciągnął ręką po jej udzie.
- Twoja matka mnie uwielbia – stwierdził z zadowoleniem – To dobry znak.
- Mój ojciec cię ugotuje – odparła grobowo Red – To bardzo zły znak.
Scorpius parsknął tylko śmiechem i nachylił się, żeby ją pocałować, ale Rose właśnie sobie coś przypomniała, i odsunęła się szybko.
- Hej, co to za nowa pinda z Slytherinu?
Scor posłał jej nieprzychylne spojrzenie.
- Elizabeth Cambell. Jest nowa. Musiałaś być taka wredna?
- JA?! – oburzyła się Red i zepchnęła jego ręce.
- Dobra, jesteście jednakowo niemiłe – poddał się Scorpius – Odpuść. Elizabeth pochodzi ze starego rodu, który ma głupie, długowieczne tradycje nienawidzenia mugoli. Ona ma zupełnie inny światopogląd i lepiej, żebyście nie wchodziły sobie w drogę.
Rose słuchała go z najwyższą uwagą.
- Rozumiem, że ty zamierzasz wchodzić w drogę pannie Elizabeth Cambell?
Scorpius podskórnie czuł, że powinien uciekać.
- Poznaliśmy się jakiś czas temu i chociaż jest trochę… dziwna, polubiłem ją!
Rose trysnęły iskry z oczu.
- Hej! – zawołał szybko Scorpius, widząc, że się odwraca, żeby wyjść – Powiedziałem: polubiłem. Mam do tego prawo! Tak samo jak do tego, żeby ciebie – Rose przystanęła – bardzo lubić.
Podszedł do niej od tyłu i objął mocno w pasie.
- Bardzo cię lubię, Weasley.
- Bardzo mnie denerwujesz, Scorpius.
Odwróciła się do niego i przyciągnęła, żeby go pocałować. A potem zapomnieli pójść na lekcje.

                                                                              *

                Przedostatnią lekcją siódmych klas pierwszego dnia, była Numerologia, na którą chodziło tylko kilkanaście osób. Louis i Grace przyszli nieco spóźnieni, bo w czasie przerwy przechadzali się po dziedzińcu. Usiedli razem w ławce i Grace zagadała się z koleżanką, która siedziała za nimi, a Louis obiegł resztę klasy wzrokiem. Prawie się zachłysnął.
                W drugim rzędzie, na samym końcu siedziała dziewczyna, z którą kłócił się na błoniach. Teraz miała rozpuszczone włosy, a grzywka prawie zasłaniała jej twarz, ale nie miał wątpliwości, że to ona. Tak się na to zagapił, że Grace musiała dać mu kuksańca w żebra, żeby się obudził, bo do klasy wszedł właśnie nauczyciel. Louis nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
- Jak się nazywa tamta dziewczyna? – zapytał szybko Grace. Ta najpierw zmierzyła go spojrzeniem i dopiero zerknęła za siebie.
- Czemu pytasz? – zapytała siląc się na naturalny ton. Louise nie rozumiał jej zachowania.
- Bo ostatnio na mnie nawrzeszczała, a nawet nie wiedziałem, że jest na tym samym roku co ja!
Grace jakby odetchnęła.
- To Leah Leander. Jest w Gryffindorze i jest dziwadłem.
- Co masz na myśli? – zapytał z zainteresowaniem, a jego dziewczyna znowu obrzuciła go bacznym spojrzeniem.
- Na przykład fakt, że jej nie znasz – stwierdziła – Nie ma żadnych przyjaciół i nawet w Wielkiej Sali prawie nie można jej spotkać. Więc jest dziwadłem – Grace przyłożyła palec do ust, bo zaczął się wykład i skupiła się na lekcji, ale Louis nie miał zamiaru słuchać.
                Zerknął jeszcze za siebie. Leah nie zwracała na niego uwagi, zajęta gryzmoleniem po kartce. Wyglądała prawie niewinnie i na moment zapomniał jak się na niego ostatnio wydarła. Jak to możliwe, że nigdy jej nie zauważył? Była… Cholera, była całkiem ładna. I nie wyglądała na dziwadło. Bardziej na samotnika z wyboru. Co robi nad tym jeziorem? Przez moment Louis miał nieodpartą ochotę przysiąść się do niej, ale wiedział, że Grace by go za to zabiła. Spróbował skupić się na lekcji, ale jego myśli wciąż krążyły nad dziewczyną, która nielegalnymi sposobami wymykała się z zamku nad jezioro.

                Po Numerologii Grace pożegnała się z nim i ruszyła na obiad, ale Louis miał jeszcze Starożytne Runy. Jakim zaskoczeniem było dla niego, gdy okazało się, że Leah też skręca do klasy na drugim piętrze. Tym razem nie zastanawiał się ani chwili.
- Cześć – powiedział głośno, dosiadając się do niej. Przez chwilę po prostu na niego patrzyła, najwyraźniej nie rozumiejąc tej sytuacji, ale po chwili musiała sobie wszystko przypomnieć, bo wytrzeszczyła oczy i powiedziała ze złością:
- To miejsce jest zajęte!
- Wiem, przeze mnie.
Leah zmrużyła groźnie oczy:
- Czego chcesz?!
Louis uśmiechnął się triumfalnie.
- Dowiedzieć się co knujesz nad jeziorem!
- Niczego nie knuję – powiedziała groźnie – a teraz się przesiądź!
Pokręcił głową i odsunął się na krześle, a potem zaczął na nim swobodnie huśtać.
- Podoba mi się to miejsce!
- W takim razie ja się przesiądę!
I wstała, a wtedy krzesło Louisa zatrzymało się gwałtownie opadając.
- Schowaj zęby, wilczku. Nic ci nie zrobię.
Leah zaśmiała się głośno.
- Myślisz, że się ciebie boję? – zadrwiła – Po prostu cię nie lubię!
- Ani ja ciebie – oznajmił Louis – Jesteś przyjemna w obyciu jak pokrzywa!
Leah już otwierała usta i Louis nie mógł się doczekać wyzwisk, którymi go obdarzy, ale w tym momencie do klasy weszła profesor Vector.
- Cisza! – zarządziła na wstępie. Leah obrzuciła go jadowitym wzrokiem a on uśmiechnął się tylko triumfalnie. Teraz do końca lekcji będzie mógł się na nią bezkarnie gapić. Nawet jeśli obedrze go ze skóry, gdy wyjdą z klasy. 

33 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Skomentuje później ;)
    Czekam na następny i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matkooooo <33333 mam nową uuuuuluuubioną paaręę Leah & Louis mam nadzieję, że będzie o nich w następnych rozdziałach (ostrzegam w innym przypadku odnajdę cię i nie ujdziesz z tego żywaaa... xD), ogółem to co tu przeczytałam jest piękne, i to piękno ma pozostrać ;)

    Gallo Konio Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanowczo za często mi grozisz :P

      Usuń
    2. Hehehehehe... no cóż powinnaś się przyzwyczajać z dzieckiem szatana łatwo się nie żyje xD

      Gallo Konio Anonim

      Usuń
  3. Nosz kurde! Jak ktoś zaraz nie strzeli Avadą Elizabeth, to ja sama to zrobię. To jest (jeśli dobrze pamiętam) drugi rozdział w którym ona się pojawia, no ale... no. Jestem skłonna założyć fan club Genevive, serio!
    Oj będzie się działo. Leah jest taka jak ja! Totalnie aspołeczna, chyba. Ja już shipuję ją i Louisa! Louah <3
    Niechcący wyobraziłam sobie Hermionę i Scorpiusa jako parę, to nie był dobry widok, mimo wszystko. Znacznie bardziej wolę ją z kochaną fretką.
    No, i jeszcze Jo. Zmarniała dziewczyna, ale to w końcu Jo Carter, wyliże się.
    Brakuje mi Lucy i Camerona, pojawią się jeszcze kiedyś?

    Rozdział jak zawsze prześwietny! Z niecierpliwością czekam na następny i życzę Ci dużodużodużo weny, żeby był jeszcze lepszy od poprzednich! :D
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko Hogwarcka, Scor i Hermiona?! :P

      Lucy nadal jest w Hogwarcie i na pewno pojawi się od czasu do czasu w 2 części, Cam pojawi się w... pewnym momencie :)

      Usuń
    2. Ojojoj to czekam na... pewien moment. Taa, moja wyobraźnia nie zna granic. :D

      Usuń
  4. Ooo wróciłaś. Świetny rozdział, jak zawsze można się pośmiać. Uwielbiam Twoich bohaterów :D
    Wici :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle poprawiłaś mi humor świetnym rozdziałem. Coś czuje,że Elizabeth przynosi ze sobą kłopoty przez co już jej nie lubię. Za to kocham Rose. Brakuje mi trochę Lucy i wydaje mi się, że ona z Cameronem są tak jakby zastąpieni przez Luisa i Leah. Tą dwójkę zresztą też uwielbiam.
    Pozdrawiam i życzę Ci weny
    ~ maripossa

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział, jak zawsze super. Rozmowa Leah i Luisa była wyśmienita. Mam nadzieję, że Jo niedługo dojdzie do siebie. Wyobraziłam sobie rozmowę Scorpiusa z Hermioną, jego mina była wyśmienita.
    Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
    Nikita

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale ja lubię Elizabeth. Jestem jakaś nienormalna :D No ale to się może zmienić, jeszcze jej nie znamy tak dobrze. Leah i Louisa uwielbiam, tyle mogę powiedzieć, nawet nie tylko jako parę ale każdego z osobna :)
    Ja chcę żeby Jo już się pozbierała, brakuje mi jej jako pełnej życia, odważnej Gryfonki :/
    Pozdrawiam :))
    Gabi♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś tak samo nienormalna jak ja, bo też lubię Elizabeth, a raczej jej charakter, bo oczywiście poglądy ma strasznie odjechane :P

      Usuń
  8. heja! Dziś zobaczyłam twoją nową notkę, i stwierdzam, że jest (jak zwykle) super! Rozdział bardzo fajny...
    Rose i Scorp <3
    Jo ostatnio się robi taka... TAKA... NO INNA. James jak zwykle najukochańszy.
    Stwierdzam, że Rose ma taki sam charakter jak ja (Co mi się podoba) :D
    Louis cudny, cudny, cudny. Po prostu CUD, MIÓD I ORZESZKI! ;)
    Mini scenka:
    Natalie zrobiła wielkie oczka i najsłodszy głosem na świecie powiedziała:
    -Mogę prosić więcej scen Draco i Rose? PLISSS!!!!
    Koniec scenki.
    Kocham twój blog, twoje pisanie, tą notkę i czekam na cd!
    Życzę weny i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to bardzo miłe! :)

      Ja też uwielbiam Draco i Rose w jednym pomieszczeniu, ale pamiętaj, że im czegoś więcej tym bardziej powszednieje :D

      Usuń
  9. Hermiona chwali Scorpiusa?! Wyczuwam jakiś podstęp...
    A może nie, w sumie Hermiona zawsze była bardzo tolerancyjna i ostrożna w swoich osądach więc może polubiła Scorpiusa?
    Czyżby Al wciąż nie rozumiała że stał się bardzo popularny i każda dziewczyna o nim marzy?
    Tak naprawdę to Albus trochę mnie denerwuje. Wie że nie może być z Jo ale wciąż odrzuca Scarlett.
    No tak, ale przecież miłość nie wybiera...
    Elizabeth moim zdaniem stanowi swego rodzaju konkurencję dla Rose i nie będę zdziwiona jeśli będą przez nią jakieś kłopoty.
    Elizabeth nową "królową" hmmm...
    Coś mi się wydaje, że Luis będzie miał sporo kłopotów przez Leah( nie mam pamięci do imion więc nie wiem czy dobrze zapamiętałam więc wybacz jeśli ciś pomyliłam tym bardziej że rozdział czytałam wczoraj)
    Dużo weny!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Al nie może być z Jo, a mimo to odrzuca Scarlett. Bo Al nie kocha Scarlett, to chyba logiczne? :) No i jak sama mówisz, miłość nie wybiera, a najważniejsze, że przestał już łazić za Jo :p

      Elizabeth jest definicją słowa "kłopot" :P Podobnie jak Leah :D

      Usuń
  10. Cudny rozdział!
    Louis mym bogiem, a Leah miszczem! Są świetni. Grace chyba nie będzie jakąś ważną postacią, prawda? Jakaś dziwna mi się ona wydaje :/.
    Co do Elizabeth to jej nie lubię!! Teraz przynajmniej będzie w mojej głowie rywalizacja, ktora postać jest gorsza : Elizabeth czy Hermiona xD
    Czekam na nowy rozdzial :D.
    Pozdrawiam życzę weny! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej a co masz do Hermiony? :)

      Usuń
    2. Nigdy jej nie lubiłam ;). W twoim opowiadaniu nie jest aż taka zła, ale zawsze wkurzał mnie jej charakter.

      Usuń
  11. Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam czasu skomentować.
    Kocham Louisa, hahaha. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej ♥
    Oficjalnie nienawidzę Elizabeth!
    No i Rose i Scorp <3 Jak ja ich kocham. Chciałabym zobaczyć moment, w którym Ron dowiaduje się o ich związku, haha.
    Mam nadzieję, że Jo dojdzie niedługo do siebie i będzie wreszcie z Jamesem. CIągle czekam na pierwszy pocałunek :c

    Czekam na nowy rozdział i życzę dużo weny!
    Mayela

    OdpowiedzUsuń
  12. Ginger, rozdział super ale Jo i James mają być razem <3 Pamiętaj !!!
    Ahahahah Czekam na dalszy rozwój GGG.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdzial jest swiwtny. Uwielbiam Leah. Bardzo przypomina mi moja przyjaciolke ktora tez ma swoj charakterek. RoSco sa swietni i oby ich wiecej w kolejnych rozdzialach. Kocham xx - Lilka

    OdpowiedzUsuń
  14. O MOJA ROWLING! Nawet nie wiedziałam, że wróciłaś! Merlinie, jak ja się cieszę!
    Nawet nie wiem co napisać...KOCHAM CIĘ!
    A rozdział cudowny, jak zawsze. Trochę się martwię o Jo (no dobra...BARDZO się martwię o Jo. Niemal tak bardzo jak James) ale mam nadzieję, że starszy Potter przywróci ją do normalności. Rose i Scor jak zawsze cudowni i już nie mogę doczekać się chwili, w której ogłoszą swój związek. A fakt, że Elizabeth niedoszła-prawie-narzeczona-Scorpiusa pojawiła się w Hogwarcie dodatkowo dodaje smaczku ich związkowi. Bo nie wydaje mi się, żeby dziewczyny kiedykolwiek mogły się zaprzyjaźnić. Leah i Louis...cóż, zobaczymy jak to się rozkręci.
    Dużo weny! I bardzo się cieszę, że nas nie porzuciłaś. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej. Niedawno trafiłam na Twojego bloga i właśnie skończyłam nadrabiać zaległości. Jestem zachwycona, niesamowicie piszesz. Mało jest takich opowiadań które potrafią mnie doprowadzić do płaczu lub śmiechu, albo sprawiają że chodzę z głupim uśmiechem na twarzy. Tobie się to udało. Gratuluję talentu! Czekam na nowy rozdział! :)
    Wybacz jeśli nie będę mogła zawsze komentować, ale będę się starała.

    OdpowiedzUsuń
  16. Naprawdę świetny blog i oczywiście rozdział cudowny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Post super ( jak zwykle ) niedawno odkryłam twojego bloga i no .... pokochałam go ! W jeden dzień przeczytałam wszystko, a że jestem doś skomplikowaną i leniwą osobą ( niezbyt dobre połączenie) jest świetnie. Kocham parę Jo i James <3<3 So cute .. Oczywiście innych tez kocham, ale ich kocham bardziej. ;)
    PS. Kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział :)
    Coraz bardziej zaczynam lubić Louisa i Leah a zwłaszcza ich kłótnie.
    Okeeej Hermiona chwali Scora trochę to było podejrzane a już myślałam podobnie jak Rose, że czegoś się domyśliła, ciekawa jestem jak zareaguję jak naprawdę się dowie o ich związku.
    Elizabeth (nie lubię jej) w Hogwarcie oj coś czuję, że iskry polecą i to nie jeden raz + nie wierze, że wywaliła Genevive z jej dormitorium ale gorzej by było jakby się zaprzyjaźniły.
    Nowy nauczyciel OPCM też jest spoko, tylko czemu Hermiona go nie lubi?
    Pozdrawiam :)
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj wydaje mi się że Cambell trochę namiesza. Louis i Leah są taaaacy słodcy :D Hhahahahahahah ;) Jeeeeju Rose i Scor są tacy cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudowni !!! <3

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  20. Aaaaaaaaaaa!
    Nowa paraaaaaa!



    BlackRabbit

    OdpowiedzUsuń
  21. O nie tylko nie Elizabeth! Mam nadzieje, że nie wejdzie między moją ukochaną parę (Rose i Scor). Kolejny cudowny rozdział. Zaczynam przekonywać się do Luisa, na początku nie zbyt go lubiłam. Teraz jest ok. Uwielbiam scenę, w której Hermiona chwali Scora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Pojawienie się Elizabeth to pewnie nie przypadek,ale fajnie że wprowadzasz nowych bohaterów.Rose będzie zazdrosna.Widzę,że masz w tym opowiadaniu wszystko przemyślane,super!

    OdpowiedzUsuń
  23. O nieee! Najbardziej w Elizabeth lubilam to, ze nie pojawi się w Hogwarcie, a tu proszę bardzo.... Jest! :/
    Rozdział świetny, jak zawsze, przepraszam, ze nie konentowalam poprzednich, ale się trochę zaczytalam :P
    ~TikiTaka

    OdpowiedzUsuń
  24. Albus taki słodki i nieogarnięty ❤️ Mam nadzieje, że zawalczy o przyjaźń że Scarlett, bo z tego co mówił widać, że byli blisko. Hahah Dakota jest świetna już wiem, że ją polubi takie totalne przeciwieństwo Jamesa, AI tak się dogadują :))
    Mam mieszane uczucia cd tej całej Elizabeth, oby nie namieszała między Scorose...
    Rozdział fantastyczny zresztą jak każdy❤️
    Pozdrawiam cieplutko Caraline Gentile

    OdpowiedzUsuń