Ginger Golden Girls

23 listopada 2014

Rozdział XXXIV

   Cześć! Nowy rozdział, a wcześniej chciałabym znowu podziękować za to, że się do mnie odzywacie pod postami i powitać wszystkie nowe osoby, które czytają bloga. Cieszę się, że już tylu Was jest! :) GG             

Straszniedużodziewczynnamnieleci


                     Jo wiedziała, że ten moment nadejdzie, ale nie czyniło go ani trochę łatwiejszym. Wracała z ostatnich zajęć przed pierwszym tego roku weekendem, gdy usłyszała swoje imię i wiedziała, że musi się odwrócić. Na podeście stał Harvey Firth i patrzył na nią wyczekująco. Zamrugała szybko, bo w jej głowie natychmiast pojawiło się wiele obrazów, które przeskakiwały tak szybko, że zrobiło jej się niedobrze. Piwnica, cela bez okien, Greyson z różdżką wymierzoną prosto w nią…
- Jo! – zawołał znowu Harvey i zszedł niżej, wwiercając się w nią spojrzeniem – Od tygodnia próbuję cię wypatrzeć, pytałem nawet o ciebie Jamesa Pottera, ale wetknął mi różdżkę w wątrobę… Jak się masz? – jego palący wzrok znacznie rozpraszał Jo, bo Harvey wyglądał, jakby ledwo wierzył w to, że żyje.
- Świetnie – powiedziała przyglądając się swoim trampkom – Słuchaj, muszę…
- Jo, wiem jak jest ci ciężko! – przerwał jej szybko – Powinniśmy się spotkać i porozmawiać – dodał pewnie – Wszyscy przeszliśmy to samo!
Oczy Jo zabłysły stalą. To samo. O czym on mówi? Odsunęła się od niego na kilka kroków.
- Nie ma o czym rozmawiać – powiedziała głucho, ale Harvey nie wyglądał jakby zamierzał odpuścić.
- A wyglądasz jakby było – odparł twardo – Może wybierzemy się gdzieś i…? – jego oczy wyglądały jak dwa wymierzone w nią flesze i poczuła, że jej przestrzeń jej mocno naruszona.
- Nie, Harvey, ja…
- JO! – odetchnęła z ulgą. Jesse szedł w jej stronę, z bardzo zmarszczonym czołem.
- Interesy? – zapytał niby swobodnie, ale nikt nie dał się nabrać.
- Nasze – odpowiedział mu Harvey, wskazując na siebie i Jo. Jesse zrobił zdumioną minę, a Jo pokręciła szybko głową, czując, że zaraz wybuchnie.
- Nie ma żadnych interesów! – powiedziała, przysuwając się instynktownie do Jessiego – Naprawdę nie potrzebuję żadnej rozmowy…
Jesse natychmiast się najeżył, ale Harvey pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Jo, przypominam, że jestem jedną z niewielu osób, które wiedzą co przechodzisz.
Jo zmroziło.
- Nie. Nie wiesz – a potem w całym swoim roztrzęsieniu posłała mu tak lodowate spojrzenie, że przeląkł się nie na żarty i mimowolnie cofnął. Tymczasem Jesse zrobił krok do przodu.
- Słyszałeś? – warknął głośno – Nic nie wiesz! Zjeżdżaj!
I chwytając Jo pod ramię, odwrócił się i odszedł z nią, nawet nie obracając w kierunku Puchona. Jo oddychała ciężko.
- Co to za palant? – zapytał ze złością Jesse, gdy weszli na schody.
- Był razem ze mną w dworze Hurrlingtona – powiedziała głucho – Bardzo chce mi „pomóc” – mruknęła prawie niedosłyszalnie.
- Żebym ja mu nie pomógł – odparł Atwood – Albo James – dodał szczerząc zęby. Jo nie zwróciła na niego uwagi.
- Jest w porządku – stwierdziła po namyśle – Po prostu nie mam ochoty na wspominki przy soku dyniowym.
Jesse wyglądał, jakby chciał coś na to powiedzieć, ale się powstrzymał. Skręcili do Wieży Gryffindoru i weszli przez dziurę pod portretem, a potem Jo pożegnała się krótkim skinieniem głowy i poczłapała do swojego dormitorium, nawet nie rozglądając się po salonie. Gdyby to zrobiła, zauważyłaby, że ktoś przyglądał jej się uważnie.
- Coś się stało? – zapytał James, gdy Jesse ruszył w jego stronę i opadł w fotelu między nim, a jego kolegą Fabianem.
- Jakiś typ ją zaczepił.
- Jaki typ? – zapytał James takim tonem, jakby chodziło mu o to kogo ma natychmiast zabić. Jesse pokręcił szybko głową.
- Puchon, z którym siedziała w tym dworku.
Mina Jamesa nie zmieniła się ani o jotę.
- Czego chciał? – pytał tak, jakby to Jesse coś mu zrobił.
- Bo ja wiem, pogadać z nią? – Jesse zmarszczył czoło – No ale z Jo ostatnio… ciężko się gada, więc…
James już go nie słuchał.
- Firth czy Shepard? – zapytał tylko. Jesse wzruszył ramionami.
- Taki ciemny… - odparł bez emocji. James kiwnął szybko głową.
- Wyczuwam morderstwo – odezwał się Fabian. Jesse wyszczerzył zęby, a James wzruszył ramionami. Jego koledzy instynktownie wyczuli, że należy szybko zmienić temat, bo James zaczynał niebezpiecznie kręcić się w miejscu, jakby czuł wielką potrzebę, by wstać. Wiedzieli gdzie pójdzie.
- Hej, próbowaliście już tych nowych zabawek od Weasley’ów? – zapytał Jesse – Zapomniałem jak się nazywa seria. Śpiewające pergaminy, śmierdzące pióra…?
Fabian szybko pokiwał głową.
- Od razu kupiłem! – oznajmił radośnie, a potem pochylił się i zaczął grzebać w torbie. Wyjął z niej rolkę niewinnie wyglądającego papieru, proste pióro i uśmiechnął się szatańsko.
- Moment – powiedział szybko Jesse – czym to cuchnie? – wskazał na pióro. Fabian wzruszył ramionami, zerkając na Jamesa, który nieco się rozluźnił.
- Takie tam zgniłe jaja…
Jesse wyszczerzył zęby.
- Dobre na Eliksiry… Co jeszcze?
Fabian wyszczerzył się jeszcze bardziej, a potem uroczystym gestem rozłożył pergamin. Przez chwilę nic się nie działo, a potem cały Pokój Wspólny wypełnił się przerażającym wrzaskiem, który oderwał wszystkich od tego co akurat robili:
„LA LA LALA LA LA LA LA!!!
PIĘKNA JA, KARTKA TWA!!!”

                Po pierwszym szoku Gryfoni ryknęli śmiechem, a Fanian ukłonił się teatralnie i schował pergamin.
- Piękne! – oznajmił Jesse, głośno klaszcząc. Urwał w połowie. Dakota Scott maszerowała właśnie przez cały salon, z taką miną jakby dostała wścieklizny.
- Czy ci mózg odebrało, O’Finlley?! – darła się już od środka pokoju. James przymknął oczy, wiedząc co ich czeka, a Jesse wpatrzył się w nią z uprzejmym zainteresowaniem.
- Daj spokój, Dakota – zaśmiał się Fabian, ale mina rzedła mu z każdym jej krokiem – To tylko… żart? – skończył prawie szeptem, bo prefekt Naczelna zatrzymała się nad jego fotelem, prawie paląc go wzrokiem.
- Żart! – ryknęła – Ludzie się tu uczą! Wiem, że ty nie wiesz co to znaczy, ale…
- Rany, wyluzuj – przerwał jej Jesse i natychmiast pożałował. Dakota powoli odwróciła się w jego stronę, obdarzając go tym samym, płonącym wzrokiem. Ale w przeciwieństwie do Fabiana, Jesse się go nie przestraszył.
- Masz coś do powiedzenia, Atwood? – wycedziła Dakota. Jesse poczuł nagle palącą potrzebę zdenerwowania jej jeszcze bardziej.
- Owszem. Jesteś strasznie sztywna.
James zaczął grzebać w torbie i wyjął różdżkę, którą ustawił następnie w pozycji bojowej, wiedząc do czego może za chwilę dojść. Fabian wbił się w fotel, podobnie jak połowa Pokoju Wspólnego, która obserwowała ich wymianę zdań.
           Dakota zrobiła jeszcze krok do przodu.
- Regulamin szkolny…
- Mam go gdzieś! – oznajmił radośnie Jesse. To było na tyle wewnętrznego spokoju Dakoty Scott. Jej twarz przybrała barwę dojrzałej wiśni, i mogli oglądać jak w spowolnionym tempie cała się zapowietrza.
- Czyli jednak będzie jakieś morderstwo – mruknął Fabian, zadowolony, że Dakota już nie zwraca na niego uwagi. Ona tymczasem odzyskiwała głos, wciąż wpatrując się w Jessiego, jakby życzyła mu bolesnej śmierci.
- Atwood, jesteś bezczelnym, nieodpowiedzialnym, pozerskim…
Jesse uśmiechał się coraz szerzej.
- A mówiłem już, że to ja wpadłem na pomysł z tą kartką? – zagadnął ją jak gdyby nigdy nic. James uniósł różdżkę trochę wyżej. Dakota znieruchomiała.
- Szlaban – oświadczyła głosem przesyconym bezwzględną nienawiścią – Gryffindor traci dziesięć punktów, a ty zgłosisz się jutro do mnie w bibliotece. O dwudziestej – dodała mściwie. Jesse patrzył na nią jak na wariatkę.
- Jutro jest sobota.
Dakota nie traciła rezonu.
- Świetnie. Do zobaczenia.
I emanując furią, odwróciła się, by odejść.
- Nigdzie nie przyjdę! – zawołał za nią Jesse – Wybij to sobie z głowy!
Dakota zwolniła i spojrzała na niego przez ramię.
- To się okaże.
A potem pewnie odmaszerowała. James opuścił różdżkę, Fabian chichotał się dla odmiany w swoim fotelu, a Jesse przestał się kpiąco uśmiechać. Zamiast tego wpatrywał się lodowato w Dakotę, która usiadła przy biurku i wróciła do jakiegoś wypracowania, w ogóle już na niego nie patrząc.

                                                                         *

- Kretynizm.
- Powtarzasz się.
               Elizabeth przemierzała korytarze Hogwartu w eskorcie Scorpiusa, który z nudów zgodził się pokazać jej zamek. W połowie wycieczki zaczął tego żałować (kiedy zwymyślała pomysłodawcę trzymania sów w budynku od bezmózgich prostaków), ale ostatecznie było całkiem śmiesznie (gdy powiedziała szkolnej pielęgniarce, że nie wygląda na Uzdrowiciela i zasugerowała jej posadę szwaczki).
- Wracajmy – oznajmiła w końcu i nie czekając na Scorpiusa odwróciła się w stronę lochów.
- Musisz trochę bardziej zwracać uwagę na innych – mruknął doganiając ją.
- Dlaczego? – zdumiała się tak szczerze, że oczy wyszły mu z orbit.
- Bo nie jesteś sama na świecie! – burknął rozbawiony.
- Nie widzę związku.
Scorpius machnął ręką, przekonany, że i tak z nią nie wygra.
- Ostatnio zastanawiałam się gdzie tak ciągle znikasz – oznajmiła nagle Elizabeth, mierząc go wzrokiem – Dzisiaj też wspominałeś, że idziesz gdzieś wieczorem.
Scorpius wzruszył ramionami.
- Każdy ma swoje sprawy – powiedział tylko – Ty też wiecznie coś kręcisz – dodał patrząc na nią znacząco. Elizabeth uśmiechnęła się z wyrafinowaną zadziornością.
- Lepiej nie pytaj – odparła tylko. Byli już przy drzwiach wejściowych do Slytherinu. Scorpius podał hasło i otworzył jej drzwi.
- Ty nie idziesz? – zapytała, przyglądając mu się z ciekawością. Pokręcił głową.
- Dobrej nocy, Elizabeth.
- Bądź grzeczny, Scorpiusie – odparła trochę niezadowolona i niespodziewanie stanęła na palcach a potem cmoknęła go w policzek.
                  Zamknął za nią drzwi i z ciemnymi rumieńcami na policzkach odwrócił się w stronę, z której przyszli.

                  Rose czekała tam gdzie zwykle, w pustej klasie na czwartym piętrze, gdzie w zeszłym roku knuli intrygi z Jo i Potterami.
- Spóźniłeś się – przywitała go z wyrzutem. Scor zamknął drzwi i posłał jej szeroki uśmiech.
- Tęskniłaś? – Red prychnęła. Już miała coś odpowiedzieć, ale po setnej kłótni Malfoy w końcu przekonał ją, że musi przestać być dla niego tak zjadliwa jak dla reszty świata.
- Co robimy? – zapytała, gdy Scorpius zbliżył się i pocałował ją krótko, a potem usiadł obok.
- Och, mamy tyle możliwości – mruknął rozbawiony. Rose posłała mu zirytowane spojrzenie, gdy nachylił się i musnął ją w szyję.
- Mam dość siedzenia tutaj! – oznajmiła żałośnie – Co tu można robić przez cztery miesiące?!
Scorpius skrzywił się słysząc, że wpada w zły nastrój.
- Więc chodźmy stąd – zaproponował, patrząc na nią poważnie – Chodźmy do mnie albo do ciebie.
Oczy Rose wyszły z orbit.
- Chyba żartujesz!
Scorpius westchnął niecierpliwie.
- Tyle razy o tym gadaliśmy! – powiedział ze złością – Nasi starzy trochę pomarudzą i tyle! Najwyżej moja babka dostanie zawału… A szkoła? Kto by się nią przejmował!
Ale Red nie wyglądała na przekonaną.
- Nie, nie… Mój tata, on… on… on… - i zapowietrzyła się jak małe dziecko, które nie może złapać tchu. Scorpiusowi serce zmiękło na ten widok i postanowił odpuścić.
- Rose, jest czas – powiedział spokojnie, kładąc jej rękę na szyi i przesuwając uspokajająco – Możemy tu zostać.
Red zasępiła się jeszcze bardziej.
- Jest do luftu – powiedziała żałośnie, a Scorpius prawie parsknął śmiechem – Carter zachowuje się jakby nas nie znała, Albus i Scarlett ze sobą nie gadają, a ja nie dość, że umawiam się z Malfoyem, to jeszcze nie mogę tego nikomu powiedzieć.
I nie czekając na jego reakcję wtuliła się w niego prawie pozbawiając go tchu. Scorpius początkowo zamierzał coś powiedzieć, ale w okolicach jego klatki rozległo się tak przyjemne ciepło, że zapomniał o tym. Zaczął gładzić ją po włosach.
- Czasem jesteś strasznie miękka – stwierdził z rozbawieniem po dłuższej chwili. W sekundę po tym, na cal przed nim pojawiła się czerwona twarz Rose.
- Powtórz to!!!
Scorpius zawył śmiechem, w oczekiwaniu na awanturę.

                                                                             *

                Piątkowy wieczór był w Hogwarcie wyczekiwany nie tylko przez uczniów.
- Totalny debilizm – oznajmiła ze zgrozą Norah, leżąc na sofie w gabinecie Hermiony. Ta zaśmiewała się, grzejąc ręce do kominka.
- Nie było tak źle – powiedziała dziarsko – Może tylko ci trzecioroczni z Hufflepuffu powinni trochę bardziej…
- Zająć się hodowlą roślin? – podsunęła szybko Norah – Tak, to świetny pomysł. Większych bałwanów dawno nie widziałam.
Hermiona westchnęła.
- Ten nowy mówi to samo…
Norah drgnęła i szybko podniosła się do pozycji siedzącej.
- Ian? – zapytała siląc się na beztroskę. Hermiona zmierzyła ją spojrzeniem.
- Tak, Warren. Narzekał dziś na Puchonów.
Oczy Norah zaświeciły się znacząco.
- Więc… rozmawiasz z nim? Często?
Hermiona prawie parsknęła śmiechem.
- Owszem, siedzi koło mnie w Wielkiej Sali.
Norah pokiwała szybko głową, a potem znowu opadła na sofę. Hermiona wciąż przyglądała jej się z uwagą.
- Tylko mi nie mów, że ci się podoba – powiedziała lekko strapiona. Norah prychnęła, ale nawet z takiej odległości widać było, że się czerwieni.
- Jest… interesujący.
- Nie, nie jest! – oznajmiła Hermiona – To zarozumiały, tajemniczy typ!
Norah wykonała taki gest, jakby jej przyjaciółka właśnie potwierdziła jej słowa. Hermiona zgrzytnęła zębami.
- Myślałam, że masz to za sobą!
- Co?!
- Interesowanie się nieodpowiednimi facetami.
Norah spojrzała na nią ze złością.
- Ian nie jest zajęty! – oświadczyła i natychmiast się skonfundowała – Wiem o tym, bo… no, pytałam.
Hermiona nie zwracała na nią uwagi.
- Ian Warren ma dużo za uszami, to mogę ci zagwarantować! – oznajmiła pewnie – A ty przecież chciałaś kogoś spokojnego! – przypomniała jej szybko. Norah wzniosła oczy do nieba.
- Powiedz to mojej durnej naturze, która zawsze upatruje sobie kogoś bardzo niespokojnego.
Hermiona zaśmiała się krótko, ale nic już nie powiedziała, a Norah wpatrzyła się w sufit, najwyraźniej pochłonięta swoimi myślami.
                     Kiedy wyszła, Hermiona postanowiła napisać jeszcze do Rona, ale po kilku pierwszych linijkach, które pokreśliła ze złością, wiedziała, że to nie ma sensu. Miała się położyć, gdy ktoś zapukał. Pewna, że to znowu Johnson, która ma ochotę na wino, poczłapała do drzwi.
- Neville! – zdziwiła się, bo było dość późno. Jej przyjaciel uśmiechnął się przepraszająco.
- Przepraszam, Hermiono, ale nie mogłem czekać do rana.
Zaintrygowana przepuściła go w drzwiach.
- Przed chwilą dostałem list z Beaxbatons – wyjaśnił Neville – Organizują konkurs na syntezę magii!
- Co takiego? – zapytała, marszcząc czoło.
- Dwoistość, połączenie… - zaczął szybko wymieniać.
- Wiem, co to jest synteza, Neville – powiedziała chłodno Hermiona – Na czym ma polegać konkurs?
- Och, to bardzo ciekawe! Mogą się zgłaszać szkoły, które wymyślą taki przedmiot, zaklęcie, eliksir albo cokolwiek innego, w którym połączą się dwie potężne dziedziny magii! I ja pomyślałem sobie, że idealna byłaby synteza magicznej rośliny, dajmy na to… tentakuli i transmutacji! Znam kilku bardzo zdolnych uczniów, i mam nadzieję, że ty też wybierzesz kogoś do projektu! Co ty na to?
Hermiona przyglądała mu się przez chwilę. Obudził się w niej dawny zapał do pracy, rywalizacja i wiecznie nieposkromniona ambicja. Ale potem coś innego przyszło jej do głowy, gdy tak przypatrywała się Nevillowi. Nevillowi, który pasjonował się tylko zielarstwem, który nie miał żadnych ekstrawaganckich pasji, ukrytych celów, ani niebezpiecznie interesującej osobowości. Uśmiechnęła się promiennie.
- Wiesz, sądzę, że to świetny pomysł! – powiedziała, na co Neville wyraźnie się ucieszył – Ale mam za dużo na głowie – dodała smutno – Myślę, że powinieneś zaproponować współpracę Norah Johnson!
Neville zmarszczył brwi.

                                                                          *

                      Sobotni poranek wstał jasny i ciepły. Louise namówił Grace na wczesny spacer po błoniach. Przechodzili koło boiska do quidditcha, gdzie właśnie ćwiczyła drużyna Gryffindoru i Grace spojrzała nagle z ciekawością na swojego chłopaka.
- Hej, to twój kuzyn James, prawda? – zapytała, wskazując na mknącego jak błyskawica w kierunku bramki Pottera. Louis skinął głową.
- Mam rodzinę, gdzie nie spojrzeć – stwierdził rozbawiony, biorąc ją za rękę. Grace wyglądała, jakby coś ją nurtowało.
- Nigdy nie widziałam, żebyście gadali. Albo, żebyś rozmawiał z Albusem…
Louis wpatrzył się w postaci na miotłach, ale gdyby spojrzał teraz na swoją dziewczynę na pewno zdumiałby się widząc, jak czerwone zrobiły się nagle jej policzki.
- Bzdura, często gadam z Alem – odparł. Grace wyraźnie się ożywiła.
- Jest świetny, nie? – zapytała szybko – Cała szkoła o nim… - urwała, bo Louis spojrzał na nią w końcu i zmarszczył brwi widząc jej ożywienie. A potem parsknął śmiechem, gdy cała się zmieszała.
- Więc… więc czemu nie gadasz z Jamesem? – zmieniła czym prędzej temat. Louis wzruszył ramionami.
- Gadam. Czasami… Ale nie przepadamy za sobą – powiedział, gdy minęli boisko i skierowali się w stronę grządek Hagrida.
- Czemu? – dopytywała się Grace i Louis miał wielką ochotę spojrzeć wymownie w niebo.
- Poszło o głupotę – powiedział z lekkim rozbawieniem – Do trzeciej klasy trzymaliśmy się ze sobą całkiem mocno. Ale potem…
- Która to? – zapytała z westchnięciem Grace. Louis parsknął śmiechem.
- Natalie Marlow – powiedział z teatralnym zachwytem – Już skończyła Hogwart. Była najładniejszą czwartoklasistką i wiązała krawatem włosy. Stoczyliśmy o nią pojedynek.
Grace miała skwaszoną minę.
- Czy ona w ogóle też się wami interesowała?
Louis zasępił się nagle.
- Nie. Nie zwracała na nas uwagi.
Grace wybuchła głośnym śmiechem, a Weasley miał wielką ochotę puścić jej dłoń.
- I przez to nie gadasz z kuzynem? – zapytała niedowierzając.
- O to poszło – odparł z zastanowieniem Louis – Potem ciężko było znowu się zakumplować, James zająć się quidditchem i durnowatymi żartami, ja transmutacją…. Poza tym jesteśmy w różnych domach. Czasem gadamy przy okazji rodzinnych spotkań.
Grace milczała przez chwilę.
- MY zaczęliśmy chodzić ze sobą w trzeciej klasie – przypomniała mu nagle – To było po tym jak się pokłóciliście? I czemu mi o tym nigdy nie opowiadałeś? – zapytała rozzłoszczona. Louis znowu westchnął.
- Bo to nic wielkiego. Tak zaczęliśmy się wtedy spotykać, ale to nie ma żadnego związku…
Grace wyjęła swoją dłoń z jego i włożyła ją do kieszeni, a Louis tym razem nie zdołał się powstrzymać i w spojrzał w niebo.
- Byłeś wtedy strasznie przybity – zauważyła – Myślałam, ze taki już masz charakter, a ty po prostu wściekałeś się na kuzyna. I ja byłam twoim pocieszeniem! – zawołała ze zgrozą. Louis przystanął i zaczął się zastanawiać czy ma strzelić w łeb sobie czy jej.
- Oszalałaś – stwierdził pewnie – Muszę mieć cholernie długą depresję, skoro ciągle z tobą chodzę! – warknął i bezceremonialnie złapał ją za rękę, a potem pociągnął szybciej za sobą. Grace próbowała oponować, ale Louis tylko na nią spojrzał i w końcu odpuściła.

                  Jednak, chociaż Grace przestała drążyć temat, Louis sam zaczął się nad nim zastanawiać. Może faktycznie już czas zakopać dawny topór? Zwłaszcza, że jego przyczyna była tak wyjątkowo głupia… Poza tym od jakiegoś czasu myślał nad czymś gorączkowo, a James mógłby mu najlepiej pomóc. Grace nie jadała kolacji, twierdząc, że musi dbać o linię, więc miał ułatwione zadanie.
                  W Wielkiej Sali zamiast usiąść przy swoim stole, nie bez zawahania skierował się w stronę Gryffindoru. James też jadł kolację samotnie.
- Siema.
Oczy Jamesa rozszerzyły się na jego widok.
- Weasley?
- Słyszałem, że macie tu lepsze jedzenie – burknął Louis i przyciągnął sobie zapiekankę z kurczaka, dokładnie tę samą, która stała na stole Krukonów. James w milczeniu obserwował jak kuzyn nakłada sobie sporą porcję i nalewa soku.
- Jak trening? – zapytał Louis. Szybko doszedł do wniosku, że szczera rozmowa nie ma najmniejszego sensu i lepiej będzie po prostu udawać, że wszystko jest okej.
- Dobrze – wyjąkał wciąż zdumiony James, ale w końcu się zreflektował i przestał w niego wpatrywać wielkimi oczami – Eee… a co u ciebie?
- Doskonale – odparł natychmiast Louis – Mama trochę świruję i chce jechać do Francji, ale ojciec przekonał ją, że wszędzie jest teraz niebezpiecznie.
- Racja – przyznał James, nie mogąc się powstrzymać, żeby na niego co chwilę nie zerkać. Ostatnio jedli razem posiłek cztery lata temu, nie licząc rodzinnych spotkań, na których siadali w sporej odległości od siebie.
- Słuchaj – odezwał się znowu Weasley – Jutro jest impreza u nas. Może wpadniesz?
James zamierzał odmówić, bo wieczorami zwykle próbował wmusić w Jo jedzenie, po które nie zeszła do Wielkiej Sali, ale stwierdził, że jeśli Louis chce się pogodzić, to i on powinien zrobić jakiś krok.
- Jasne. Wpadnę.
Louis popił wielki kęs zapiekanki, połową dyniowego soku i pokiwał głową na znak, że się cieszy.

- Nie.
- Carter….
- Nie. Nie pójdę na żadną imprezę do Ravenclawu.
James leżał rozwalony na jej łóżku w dormitorium, z którego przed chwilą wyszły jej rozchichotane współlokatorki.
- Jak ty właściwie tu wlazłeś?- zapytała z roztargnieniem. James tylko się wyszczerzył.
- Zaprosił mnie mój kuzyn, z którym nie gadałem od wieków. Jest całkiem spoko.
- Więc idź – powiedziała ze złością Jo – Ale mnie tam nie ciągnij!
James spojrzał na nią urażony i podniósł się z materaca.
- Świetnie! Nigdzie nie muszę cię ciągnąć! – a potem wstał i skierował się do wyjścia. Jo zrobiła taki ruch, jakby chciała go zatrzymać, ale nie miała na to jeszcze siły i tylko opadła na poduszki, stwierdzając, że niedługo pewnie nawet James nie będzie chciał z nią gadać.

                On tymczasem przebrał się i wciąż myśląc tylko o Carter, powlókł się do Ravenclawu. W ich Pokoju Wspólnym bawiło się sporo osób, w tym Rose i Scorpius, chociaż w dwóch różnych kątach i James miał ochotę parsknąć śmiechem widząc jak wciąż na siebie zerkają. Louis tańczył z Grace, ale gdy go zobaczył powiedział jej coś i ruszył w jego stronę.
- Fajnie, że wpadłeś! – zawołał, przekrzykując muzykę i podając mu rękę, którą James uścisnął. Louis zaprowadził go do stolika i podał piwo kremowe.
- Co to za okazja? – zapytał James, wskazując na podskakujących ludzi. Louis wyszczerzył zęby.
- Próbujemy udowodnić, że nie jesteśmy tak drętwi jak wszyscy sądzą i czasem wytykamy nosy z książek.
James parsknął w swoje piwo.
- Dobry pomysł. To Grace, nie? – wskazał na dziewczynę kuzyna, która przyglądała się tej sytuacji z drugiego końca pokoju, delikatnie się uśmiechając. Louis skinął głową.
- Niezły staż – powiedział z podziwem James – Planujecie coś po Hogwarcie?
Louis prawie zadławił się swoim piwem.
- Na Merlina, nie! Mamy po siedemnaście lat!
James chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale stwierdził, że ich dopiero co odbudowana relacja może tego nie przetrwać. Louis tym czasem przyglądał mu się przez chwilę, a w końcu zapytał:
- Słuchaj, znasz może Leah Leander? Jest w Gryffindorze.
James patrzył na niego przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się czemu go o to pyta. W końcu skinął głową.
- Jasne. Chociaż… jej to nikt tak naprawdę nie zna – widząc, że kuzyn wpatruje się w niego z wielką uwagą, kontynuował – Leah to samotniczka. Nigdy nie widziałem, żeby się z kimś przyjaźniła. Podobno jej  rodzina jest bogata ma duże wpływy, a ona niekoniecznie lubi o tym gadać. Ale ją lubię. Jest cholernie zabawna. Czemu o nią pytasz? – strzelił nagle, wybudzając Louisa z dziwnego zawieszenia. Wyglądał na lekko skonsternowanego tym pytaniem.
- Widziałem ostatnio jak robi coś dziwnego – odparł szybko. James parsknął śmiechem.
- Czemu mnie to nie dziwi?
Muzyka zrobiła się głośniejsza i rozmowa stała się dość trudna.
- Pogadam z Rose! – oznajmił James, a Louis kiwnął głową i opróżnił swoją butelkę. Na miejsce Jamesa, po chwili opadła rozradowana Grace.
- Co jest? – zapytał Louis, nie rozumiejąc jej nastroju.
- Pogodziliście się! – oświadczyła wesoło. Louis kiwnął głową – I to dzięki mnie! To ja sprawiłam, że chciałeś znowu z nim gadać!
Louis przypatrywał jej się chwilę w milczeniu, a w końcu kiwnął głową. Lepiej było przecież nie mówić, dla kogo tak naprawdę się przełamał.

                                                                           *

                       Współlokatorki Jo wróciły do dormitorium, gdy tylko zniknął James, i zaczęły trajkotać o imprezie w Ravenclawie, wyrzucając na podłogę całe wnętrza swoich szaf. Jo stwierdziła, że potrzebuje powietrza. Zabrała Lolę i wyszły na cichy dziedziniec. Przynajmniej tak się jej zdawało.
- Za dziesięć minut cisza nocna! – usłyszała i prawie podskoczyła. Na stopniach schodów siedział Albus – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć!
W Jo coś drgnęło. Więc teraz boi się ciemności  i starych przyjaciół? Uwolniła Lolę ze smyczy i podeszła do Albusa.
- Czemu nie ma cię w swojej wieży? – zapytała – Podobno trwa wielka impreza.
Albus nagle zmarkotniał.
- Coś nie tak? – zapytała Jo. Wetchnął ciężko.
- Nic ważnego.
Jo walczyła sama ze sobą. A więc doszło do tego, że nikt nawet nie chce opowiadać jej o swoich problemach, zadręczając się jej własnymi.
- Natychmiast mi powiedz! – zażądała. Albus skrzywił się okropnie.
- Straszniedużodziewczynnamnieleci – wyrzucił się z siebie jednym tchem.
- Co?
- Dużo dziewczyn na mnie leci – nawet w ciemności było widać, że poczerwieniał po same uszy. Jo parsknęła krótkim śmiechem.
- Opowiadaj!
Albus spojrzał na nią i zawahał się. Ostatecznie siedzi tu z nim, i nie wygląda na tak przybitą jak zwykle…
- Zaczęło się w lecie…
Dziesięć minut później Albus uśmiechnął się szeroko na widok Jo. Nie była już smutna. Leżała na schodach zaśmiewając się do łez, a jej śmiech brzmiał jak dawno zapomniana piosenka. Wyglądała jak kiedyś i Albus też zaczął się śmiać. Po chwili oboje trzymali się za brzuchy, nie mogąc się uspokoić.
- Dobrze się bawicie? – nie przestając się zachodzić, odwrócili się w stronę zamku. W drzwiach stał James, z nie najweselszym wyrazem twarzy a z kieszeni wystawała mu Mapa Huncwotów. Jo na jego widok ucieszyła się jeszcze bardziej.
- Hej, siadaj! – zawołała szybko poklepując miejsce koło siebie – Albus właśnie mi opowiada jak dostał wrześniową walentynkę i cztery napoje miłosne!
James jakby odetchnął z ulgą, a potem zbiegł po stopniach i usiadł z nimi. Lola zaszczekała i rzuciła się do niego, pozwalając by ją pogłaskał.
- To wcale nie jest śmieszne – oznajmił trochę markotnie Al. Jo pokręciła stanowczo głową, a James powiedział:
- Pół szkoły sądzi co innego o miłosnej serenadzie Anabelle Pattyferd.

Albus spojrzał na niego z mordem w oczach. 

36 komentarzy:

  1. Pierwsza? Jestem pierwsza? Wow, nieźle... A wracając, to bardzo się ciesze, że napisałaś nową notkę! Dziennie wchodziłam na twojego bloga, czekając na nią, a tu dzisiaj proszę! Jest! To może przejdę już do rzeczy... Rozdział jak zwykle cudowny i uśmiałam się jak zawsze. Bardzo podobała mi się scena Jassiego z Dakotą. Ciekawi mnie czy będzie takich więcej? Bo właśnie się zdziwiłam, że ktoś chce zdenerwować tak bardzo Dakote... Scorp i Red, oni są tacy kochani... Chciałabym, żeby się ujawnili, ale podejrzewam, że jeszcze Tobie to nie w głowie. Więc chcąc nie chcąc poczekam. Zapowiada się fajnie z tym konkursem o którym mówił Neville. Może wezmą do tego konkursu właśnie Rose i Scorpiusa? Wiesz to tylko jak na razie moje podejrzenia... Co do Louisa to widać, że Grace ma totalnie gdzieś i tylko czeka na sposobność by z nią zerwać, bo wydaje mu się ten związek monotonny. A jak mu się nie wydaje, to przynajmniej mi tak =D Albus jest taki słodki ♡♡♡ Wreszcie Jo się otwarła! Zapewne jeszcze dalej będzie taka smutaśna i wgl... Ale to już coś. Fajnie, że James i Louis się pogodzili. Ta rozmowa przyjacielsko-kuzyńska też mi się podobała. Podsumowując rozdział jak zawsze ekstra, przez duże E. No i mój komentarz muszę zakończyć już moim nudnym pytaniem: Kiedy następny rozdział?
    Pozdrawiam i życzę weny tak dużo jak kłótni Scorpiusa i Rose ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim będzie scena szlabanu Jessiego :P W konkursie bardziej chodzi mi o nauczycieli niż o uczniów... Louis nie ma gdzieś Grace, są razem bardzo długo. I na razie Leah go po prostu ciekawi :P
      Nie wiem kiedy następny rozdział. Mam niestety coraz mniej czasu :(
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. O scena Jessiego, zapowiada się ciekawie :D A co do Grace to jest po prostu zwykłą dziewczyną, nie wyróżniającą się z tłumu. Tak przynajmniej ja myślę. Acha! bo teraz mi się przypomniało: Bo Grace w pewnym momencie tak dziwnie wypytywała się Louisa o ich kuzynów, że aż pomyślałam czy ona się w którymś nie buja?
      Mam jeszcze taką małą prośbę. No może niemałą, ale... Byś mogła zrobić kawałek notki z Grace? Bo jak na razie się do niej nie przekonałam, a ona coraz bardziej mnie intryguje. I bym Tobie dała spokój z tymi pytaniami o niej =P
      A co do czasu to spokojnie. Poczekam =D
      Pozdrówki ;)

      Usuń
    3. Nie nie buja się w żadnym, ale Grace ma dość niskie pobudki - Potterowie są popularni wiec chce ich poznać. A notka o niej jest przed 28 rozdziałem. Więcej nie potrzeba chyba :P

      Usuń
    4. Acha, okey rozumiem :) Niby jest, ale chciałabym coś się o niej dowiedzieć np. Jaki ona ma tok myślenia itd... Ale jak Ci nie pasuje nic z nią do spk :)

      Usuń
  2. Świetny rozdział! ♥
    Od kilku dni wchodziłam na twojego bloga jakieś 5 razy dziennie żeby sprawdzić, czy nie ma nowego rozdziału, ale warto było czekać :)
    Uśmiałam się na fragmencie z Norach i Hermioną xD Więcej takich ! :D Można się dużo pośmiać.
    Na początku nie byłam przekonana do Grace, ale teraz ją polubiłam! Trochę szkoda, że Louis ciągle myśli o tej Leah...
    Rose i Scorpius jak zwykle najlepsi! Pomimo tego, że wole wersje Lily i Scorpius, to ostatnio przekonałam się również do Rose :)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. superrrrr!! Naprawdę fajny rozdział najbardziej mi się podobało (znowu) jak Louis gadał z Jamesem o Leah (moja najulubieńsza para ever) ^.^

    Gallo Konio Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię parę James i Louis <3 Niestety są rodziną :P:P:P

      Usuń
    2. hłehłehłehłehłehłehłehłehłe nom ^.^ ale miło ich widzieć bez sporów ;)

      Gallo Konio Anonim

      Usuń
  4. Teraz ja, teraz ja!
    Zacznijmy od tego, że zaglądałam prawie codziennie od mojego pierwszego wejścia na twojego bloga. Tyle, że czytałam i komenta zostawiłam przez tel. Ustawiłam sobie skrót na spis treści, a tam od dłuższego czasu brak aktualizacji. Dorwałam wczoraj kompa, zaglądnęłam z ciekawości i jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałam który to już rozdział opublikowałaś. Nie komentowałam po każdym wpisie bo głodna czytania pochłonęłam je jedno za drugim.

    Cieszę się, że Jo już się śmieje. Potrzebna jej była taka odskocznia od tematu wokół jej osoby. Ma świetnych przyjaciół którzy stopniowo wyciągną ją z tego dołka.
    Potterowie jak przystało na braci objęli wspólny front.
    Ciekawi mnie czy będziemy mięli małą wojnę domową pomiędzy Elizabeth i Red. Między nimi zaczyna iskrzyć, a to dopiero początki znajomości. Biedny Scorp może nieźle oberwać znajdując się w środku tego cyklonu który mogą wywołać dwa tak silne charaktery.
    Dakota? Jestem pewna iż Jesse zapamięta ten szlaban na długo. :)
    A co u Lucy? Brakuje mi jej troszkę.
    Na razie to chyba tyle. Jestem naprawdę uradowana, że spojrzałam do ciebie przez kompa. Tyle mnie omijało.

    MiMiK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, ciągle zapominam, żeby uaktualnić spis treści :/ A wojna Rose&Elizabeth jest zależna od tego na ile Scorpius zaprzyjaźni się z Cambell :D Lucy ma się dobrze, będzie o niej za parę rozdziałów, ale teraz trochę mi brakuje na nią miejsca :(

      Usuń
  5. Okej. Zaczynamy.
    UWIELBIAM DAKOTĘ I JESSE! Są tak wyczesani w kosmos, że po prostu brak mi słów. Odrobinkę przypomniają mi Rose i Scorpiusa.
    A skoro już o nich mowa to są super. Na początku martwiłam się, że jak są razem to będą nudni jak flaki z olejem, ale na szczęście nie miałam racji. Uff...
    Jak ta Grace mnie deberwuje! Po prostu nie mogę wytrzymać, mam ochotę walnąć ją jakąś drętwotą! Agh.
    Mega fajny moment James - Louis. Cudeńko.
    Niech Jo pozbiera się do kupy, bo powoli zaczyna mnie drażnić. Ja wszystko rozumniem, porwania, tortury... No ale do jasnej - ciasnej brakuje mi dawnej Jo.
    Al taki nierozgarnięty jeśli chodzi o dziewczyny, totalne przeciwieństwo Jamesa. To nawet słodkie.

    Rozdział jest superfajny, czekam na nn
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Dakotę i Jessiego! W pierwszym tomie zabrakło na nich miejsca i obiecałam sobie, że w 2 będą o wiele częściej występować :p Ale do Rose i Scora im daleko, sama zobaczysz :p

      Usuń
  6. Mi też strasznie podobała się scena Jesse/Dakota! Jeśli mieliby mieć romans, to chyba będzie moja ulubiona para! Chociaż Louis i Leah też są fantastyczni!
    Ale Ale Ale! Czy Hermiona wymyśliła, że zeswata Norah i Nevilla??? Nie mam pojęcia co ja na to, ale nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji!! :D
    Co to Grace, to mam wrażenie, że Ty też jej nie lubisz, co? :p Więc oby Louis szybko ją rzucił. A James, Al i Jo zaczęli mi przypominać Harry'ego, Rona i Hermionę <3 No i oczywiście Rose i Scor - czy mi się zdaje, że czy coś jest między nim a Elizabeth, która jest straszna a i tak ją lubię... :/ ???
    W każdym razie już dawno tak nie czekałam na następny rozdział jak po tym!!!
    Całuję mocno!

    Panna Bez Gmaila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Hermiona dokładnie to wymyśliła :P Ale co z tego wyniknie, zobaczymy :p Grace... To jest tak naprawdę najtrudniejsza postać w tej serii, z jednej strony ma wiele cech, których u dziewczyn nienawidzę - jest lekko słitaśna, leci na dziwne rzeczy ("cała szkoła mówi o Albusie!"), a Louisa i Jamesa chce pogodzić tak naprawdę dlatego, że Potter to bardzo popularna osoba. No i odchudza się, chociaż nie musi, grr! :D Ale Grace ma też wiele dobrych cech, sami zobaczycie :p Więc nie, to nie tak, że jej nie lubię, ale musi mnie jeszcze do siebie przekonać :D
      Elizabeth i Scorpius, pewnie mnie zabijecie, gdy powiem, że ona jest jakby stworzona dla niego :D Byliby parą idealną, więc może pozwolę mu sprawdzić, czy woli kogoś kto do niego pasuje, czy kogoś do kogo ciągnie go jak diabli :D

      :P

      Usuń
  7. Rozdział super. Kiedy napisałaś, że opiszesz szlaban Jessiego u Dakoty strasznie się ucieszyłam. Byliby super parą. Ona spokojna, poukładana, prefekt. On śmieszny, rozrabiak. Fajnie by było. Rozmowa Ala, Jo i Jamesa też była super. Mam nadzieję, że będzie u nich wszystko dobrze. Greace jest fajna na swój sposób. Co to by było za spotkanie Rose i Scorpiusa bez małej kłótni? Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział.
    Pozdrawiam gorąco i życzę Ci bardzo dużo weny, Nikita

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo, że od maratonu z ''Igrzysk Śmierci'' minęło kilka dni to ja nadal nim żyję, więc będę się sprężać bo z myśleniem u mnie ciężko.
    Twoje postacie są tak genialnie wykreowane, że czasami czuję się jakbym była jakimś psychicznym człowiekiem i chodziła za nimi wszystkimi i oglądała wszystko z boku. Jesse jest genialny, Louis jest genialny, god, kolejni crushe w mojej kolekcji. Dlaczego oni wszyscy nie istnieją?
    O Scorpiusie i Rose chyba nie muszę mówić, bo każdy wie jakie jest moje zdanie. Kocham tę parę miłością ogromną i nieskończoną. Jeśli Elizabeth spróbuje coś zrobić, a nie daj Merlinie Scorpius, to wpadnę i będę gorszym koszmarem niż Voldemort!
    Jo się śmieje! Jo się śmieje! Mogę urządzić przyjęcie na cześć Albusa? Czy mogę poślubić Albusa? *^*
    Ja chyba będę kończyć, bo jak widzę moją interpunkcję to mi słabo. Przepraszam za przecinki!
    Pozdrawiam bardzo bardzo i życzę dużo dużo weny i pragnę więcej Jessiego! :D
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też teraz żyję cały czas igrzyskami śmierci byłam na tym w kinie i po prostu beczałam cały czas (ze szczęścia i ze smutku) ;D

      Gallo Konio Anonim

      Usuń
    2. Dziękuję, Patrycjo! :)
      Niestety nie możesz poślubić Albusa, słyszałam, że żeni się z kim innym :P

      Usuń
    3. Eh, no cóż, trudno. JAK TO SIĘ ŻENI??? :o

      Usuń
  9. Czytam triche pozniej. Rozdzial super swietny boski i heszcze wiele innych epitetow. Jedyne czego mi zabraklo to Leah. Czekam na nastepny. Pozdrawiam xx - Lilka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja lubię po ciężkim dniu wejść na GGG i zobaczyć nowy rozdział!
    Kocham Jesse'ego (Jessa? nie mam pojęcia jak się odmienia to imię :c )! W pierwszej części był mi obojętny, ale przed chwilą go pokochałam i jestem bardzo ciekawa, co wyniknei z jego szlabanu :p
    Cieszę się, że Louis i James się pogodzili.
    Mam nadzieję, że Jo szybko się ogarnie i znów będzie dawną Jo :c
    Swoją drogą kocham sceny ALbus/James <3
    Mayela

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne.
    Haha, pewnie naprawdę często to słyszysz, mnóstwo pochwał w komentarzach i w ogóle. I wiesz co? Wszystkie są absolutnie zasłużone.
    Ostatnio w ramach wolnego tygodnia odświeżyłam sobie Harry'ego Pottera, zaczęłam od nowa czytać, obejrzałam filmy, no, generalnie tydzień HP. A przy czymś takim nachodzi człowieka ochota na fanfiction. Szukałam czegoś dobrego i trafiłam na ten. A ten? Nie jest dobry, ten jest absolutnie fantastyczny!
    Miałam przyjemność czytać jeszcze dwa fanficki w klimacie takim jak ten. Oba już niestety nie istnieją, a niewiele - naprawdę niewiele! - jest blogów, które tak wyśmienicie łączą akcję, humor i romans. Stworzyłaś coś tak lekkiego i przemyślanego - wielki szacunek za wątek ze Skandynawią. Dziękuję za doskonałą zabawę z ostatnich czterech dni, za kilka pełnych akcji wieczorów i mnóstwo śmiechu.
    Z natury jestem trochę sceptyczna, a gdy poznałam Jo, uniosłam brwi i stwierdziłam, że chyba Mary Sue. Wiem, wiem, wybacz >.< Mylne pierwsze wrażenie. Ale! Jest seksowna, odważna, podkochują się w niej faceci, dwaj główni bohaterowie!, a stąd łatwa droga to absolutnego perfekcjonizmu. Ale nie, kurczę, nie popsułaś jej, wręcz przeciwnie - jest fantastyczna, sensowna, po prostu.... (problemy z logicznym składaniem zdań po zetknięciu z geniuszem). Dodatkowo, urzekł mnie motyw z jej problemami po tym wszystkim, co przeszła. Potrzeba jej czasu, ale ja się zastanawiam, czy to jeszcze kiedykolwiek będzie tamta Jo, która kocha adrenalinę. Ta jest inna, zupełnie nowa, którą trzeba oswajać. I wiesz, że naprawdę - naprawdę! - nie mogę się doczekać, żeby czytać dalej i dowiedzieć się, jak sobie poradzi nowa Jo?
    Swoją drogą, piątka, imienniczka! No prawie, bo ja jestem od Josephine, a ona Joanne. Nieważne...
    Dalej. Mój ulubiony wątek? Rose i Scorpius. Absolutnie fantastyczni! Rozbrajający, niepoukładani, niestabilny, wiecznie rozwrzeszczeni i... naprawdę, Hogwart jeszcze stoi? Dziwne, że ta dwójka w czasie swoich kłótni nie zdemolowała go do końca. Szczerze uśmiałam się przy podwójnej randce, która była tak zabawna, tak nabuzowana emocjami, że ja na miejscu osób trzecich - to jest, partnerów ich obojga - zaczęłabym bzikować. I wciąż się zastanawiam, czy rodzice się dowiedzą. Nie sądzę, żeby Rose zgodziła się powiedzieć, ale przecież Hogwart nie jest aż tak ogromny, żeby się nigdy nie spotkać, a rodzice mają ten paskudny talent do przyłapywania swoich dzieci w dziwnych momentach. I zastanawiam się, co było by gorsze - przyłapanie przez Hermione czy przez Dracona?
    Kocham SxR, naprawdę. Wszystkie ich potyczki słowne, zakończone na słodko, wszystkie ich fragment <3 W każdym opowiadaniu znajduje sobie ukochaną parę - a tu, po trzydziestu paru rozdziałach mogę chyba powiedzieć, że na pewno - są nimi tutaj właśnie oni.
    Hermiona i jej konkurs. Konkurs dla wybitnego ucznia? Kto ostatnio został zatrzymany i był na tyle elokwentny, by dukać -eeee - i został nazwany wibtnym z transmutacji? Zastanawiam się, czy Hermiona zaaranżuje go do transmutacji, a jeśli tak to z kim jeszcze i co na to Rose.
    (nigdy, nigdy w życiu nie chciałabym, żeby moja mama pracowała w szkole!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogspocie nie cierpię dwóch rzeczy - gdy nie wyświetlają mi się obserwowane i gdy nie uznają moich komentarzy, bo za długie i muszę dzielić. Kto wymyślił ten śmieszny limit znaków?
      Bardzo cię przepraszam, za taki długi, chaotycnzy komentarz, który zdecydowanie powinien być krótszy i konkretniejszy. Ja zawsze za dużo gadam, jestem straszna, wybacz :c

      Dalsza część -
      I ta cała Elizabeth... W ogóle jej nie lubię, be, odsuń się od Scorpiusa. Pewnie głównie dlatego, że wyżej odśpiewałam pochwałę ku RxS i nie dopuszczam, że którekolwiek z nich mogłoby sobie znaleźć kogoś innego.
      Reszta postaci?
      Um, z braci Potter wolę Albusa. Jemu kibicowałam, jeśli chodziło o związek z Jo. James podobał mi się zwłaszcza na początku - Harry Potter? Nie znam! Pierwsze słyszę. Potem dojrzał, a sceny/momenty braci są naprawdę świetne.Jestem wielką fanką relacji brat/brat, siostra/brat i ta scena, jak ostatnie łowienie ryb, to miód na moje serducho.
      Lucy? Jak zobaczyłam zdjęcie, pokręciłam głową i pomyślałam, że to nie żadna Lucy, tylko Amy Pond. Nieważne :) Jest uroczo nieśmiała, a wątek, gdy koledzy jej chłopaka chcieli ją zaszczuć, bo nie taka, jak powinna być, był naprawdę dobry.
      Reszta jest też mega fajnie wykreowana :) Po prostu czad. Cała intryga, którą usnułaś, jest świetnie, świetnie przemyślana, uwielbiam :D Skandynawia, Drzewo Początku... W ostatnich rozdziałach pierwszej części ledwo mogłam usiedzieć z emocji.
      Jesteś absolutnym fenomenem, po prostu geniusz. Uwielbiam, naprawdę jestem niesamowicie zachwycona, a teraz...
      No, chyba po prostu dodam do obserwowanych i będę czekać na następną dawkę tej wielkiej przygody.

      Usuń
    2. Witaj Jo! (Już Cię lubię za pseudonim:P)
      Wielkie dzięki za to, że chciało Ci się tak dużo napisać, nawet nie wiesz jakie to miłe! Czytałam Twój komentarz w autobusie i śmiałam się jak głupia :D Tak gwoli ścisłości - mam manię planowania, stąd jakaś tam precyzja w opowiadaniu, bo w tym momencie wiem co się wydarzy np. w 8 rozdziale 3 części :P
      Na większość z tych pochwał naprawdę nie zasługuję, ale bardzo bardzo dziękuję, bo to daje zawsze kopa do pracy :P

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  12. Tu się jak zwykle tyle dzieje, a ja nic nie komentuję :( No ale już nadrabiam!
    Przede wszystkim wątek Jo - jestem zachwycona; skoro tyle przeszła to normalne, że jest w takiej fazie, a nie, że od razu ma się dobrze i najlepiej jeszcze zaczyna chodzić z Jamesem. Tyle czekaliśmy, to jeszcze wytrzymamy :P
    Rose i Scor - przeczuwam kłopoty. Ich kłótnie są fantastyczne, ale który związek tyle wytrzyma? :/ I jeszcze Elizabteh, ja ją uwielbiam, ale czuje, że bardzo tu namiesza.
    Leah! Oł jea, strzał w dziesiątkę, genialna postać. Choć co do Louisa mam mieszane uczucia... Dakota jest moim idolem, chcę jej autograf!
    Ale ja najbardziej tęsknie za Albusem! Mało go! Jego i Scarlett, czekam na nich i trzymam mocno kciuki!
    A no i ciekawe co z tym konkursem, chociaż mam wrażenie, że tu chodzi bardziej o Neville'a i Norah, których Hermiona postanowiła wyswatać niż o uczniów...

    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej świetnie piszesz czemu przestałaś??����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lol, jest jeszcze z 8 rozdziałów, wystarczy kliknąć "nowszy post" na dole... :P

      Usuń
  14. Dakota mój mistrz !!! Już się nie mogę doczekać tego szlabanu.
    Nie lubię Elizabeth za bardzo kręci się przy Scorpiusie, z kolei Rose powinna trochę przystopować z kłótniami bo ich związek faktycznie może tego nie przetrwać.
    Hahaha Aluś nie radzi sobie z popularnością, teraz musi uważać bo jeszcze któraś pod mu eliksir miłości. Jo w końcu się uśmiechnęła :D, może powoli zacznie wracać do normalności.
    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  15. nie lubiłam wcześniej Grace, a teraz jakoś zaczęłam się do niej przekonywać :D
    Cieszę się, ze Louis i James się pogodzili :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dakota jest wspaniała. Rozmowa Rose i Scora była taka słodka!!! (znowu :D) Hermiona bawi się w swatkę? Super ! Nie lubię Grace. Wkurza mnie. Boże KOCHAM Albusa, Jamesa, Louisa, Scorpiusa i Jessea(nie wiem jak to odmienić :() !!! <333

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam ochotę się rozpłakać na widok Jo. Od początku lubiłam tą świruskę, a teraz jest taka... wypalona. Ale widać, że wraca do siebie. Powoli, ale zawsze.

    Co jeszcze?

    Nie lubię Campbell. Bardzo. I tego jak się przymiziuje do Scorpa. A jego powiesić jak ich relacje pójdą dalej(przyjaźń/miłość).
    Ciekawi mnie nowa... taaak... bardzo mnie ciekawi, muszę to przyznać...

    Yay!
    Jedynego czego mi brakuje do pełni szczęścia to D. Malfoya i R. Weasley...
    No dobra, nie tylko tego, ale (cóż!) Nie można mieć wszystkiego.


    Dużo weny!!!

    Całusy,
    BlackRabbit

    OdpowiedzUsuń
  18. Oooo nareszcie coś ruszyło z Jo!!!
    Ale się cieszę!!
    No ale tak wogole to jestem ciekawa co z Rose i Scorpiousem.Zkłóceni??
    No i szlaban Jessiego na pewno będzie supiiiii!!
    Euforiatheone

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahahaha, ostatnia scena jest najlepsza, Jo wreszcie odżyła, mam nadzieję, ze tak zostanie ;)
    ~TikiTaka

    OdpowiedzUsuń