Zawsze tak reagujesz na ludzi?
Był
ostatni dzień wakacji. Jo zdała sobie sprawę, że od porwania nie spędziła samotnie
więcej niż piętnastu minut, kiedy nie byłoby przy niej Jamesa albo rodziców.
Nawet wieczorami któreś z nich zawsze czekało aż zaśnie. Dlatego tego dnia
wstała z mocnym postanowieniem, że spędzi go w swoim towarzystwie. Jutro
wracała do Hogwartu i przed tą podróżą musiała sobie wiele powiedzieć.
Oznajmiła
rodzicom, że zostaje w domu, a ci pewni, że będzie jej towarzyszył James,
pożegnali się i teleportowali na Pokątną. Ale poprzedniego dnia poprosiła
Jamesa, by nie przyjeżdżał. Powiedziała mu, że potrzebuje kilku godzin samotności
i wysłuchał jej.
Wstała wcześnie.
Letnie poranki były jej ulubioną porą dnia, kiedyś, gdy zwracała jeszcze uwagę
na takie rzeczy. Ubrała się i zjadła śniadanie, a potem znalazła Lolę,
biegającą po ogrodzie i przywołała do siebie. Od miesiąca nie opuszczała domu.
Tu i w sklepie rodziców ciągle przebywała w czterech ścianach. Potrzebowała
przestrzeni. Pchnęła furtkę i wyszła na zalaną porannym słońcem ulicę, a Lola
trzymając się blisko jej nogi, podążała za nią.
Jo
wiedziała, że pan Potter jakiś czas temu odwołał aurorów i, że nie jest już
pilnowana na każdym kroku. Nie wiedziała jak się właściwie z tym czuje. Od
miesiąca zadawała sobie to samo pytanie – czy się boi? I nie umiała sobie
odpowiedzieć. Nie umiała zinterpretować tego przygniatającego uczucia, które
towarzyszyło jej ciągle, sprawiając, że nie miała ochoty na przebywanie z
ludźmi. Czy to strach, czy zwykła niechęć? Nawet jej rodzice i James przytłaczali
ją i marzyła o samotności.
Przeszły
kilka przecznic i Jo skręciła nad staw, na końcu wioski. Był mały, brudny i
zarośnięty, dlatego ludzie rzadko tu przychodzili, co teraz bardzo odpowiadało
Jo. Usiadła na trawie, a Lola przycupnęła niedaleko niej i zaczęła wypatrywać
koników polnych. Wilk zmienił się ostatnimi czasy nie mniej niż jego właścicielka.
Co prawda wciąż warczał na obcych i prędzej odgryzłby im rękę nim pozwolił się
tknąć, co sprawdzili niejednokrotnie w sklepie rodziców Jo. Jednak jego
podejście do niej samej zmieniło się diametralnie. Od porwania Lola pilnowała
swojej pani, nie odstępując jej na krok. A co najbardziej zdumiewało Jo –
pozwalała się głaskać.
Brudna
woda w stawie zaszumiała, gdy jakaś niewydarzona ryba wynurzyła się na
powierzchnię. Jo objęła się szczelnie rękoma. Robiła tak od jakiegoś czasu, gdy
emocje wybuchały w niej i nie potrafiła ich opanować. Jutro wracała do
Hogwartu. Do życia i ludzi, którzy stali się dla niej obcy. Nie umiała
zapomnieć. Każdego wieczoru kładła się z myślą o potwornym bólu i upokorzeniu,
i wstawała po kilku godzinach przerywanego koszmarami snu.
Nie
wiedziała już kim była. Greyson skutecznie podważył wszystko co o sobie
wiedziała. Kiedyś była silna i twarda. Odważna. Dziś miała tylko blizny po
ranach, bo żadna z tych cech nie okazała się wystarczająca. Oparła się. Nie
zgodziła na to, czego od niej żądali. Ale jakoś nie czuła dumy. Kiedy zabrali
jej różdżkę stała się robakiem, którego deptał każdego dnia okrutny człowiek ze
spojrzeniem przeraźliwie jasnych oczu.
- Przeżyłaś – powiedziała sobie, gdy ryba znowu zanurkowała
w brudnym stawie – Przeżyłaś i to jest najważniejsze.
Próbowała
się skupić na tym co teraz miała. James, Al, Rose, Jesse, Scor… Oni wszyscy
dawali jej ciągłe dowody na to, że może czuć się dobrze i bezpiecznie. Przez
chwilę żałowała tego, co obiecała Red. Jej pochrzanione życie uczuciowe
przynajmniej skutecznie odrywało od innych problemów. Ale wiedziała, że to nie
jej czas. Ona i James… to musi poczekać.
Odetchnęła
gorącym, letnim powietrzem i zamknęła oczy. Demony się nie pojawiły.
- Będzie lepiej – powiedziała sobie, z wciąż zamkniętymi
oczami.
Kiedy
je otworzyła stwierdziła jednak, że nim tak się stanie, w tym stawie upłynie
dużo brudnej wody.
*
Dziesiątki
mil od mil od wioski pod Londynem, nad inną, choć o wiele czystszą wodą,
przesiadywał Albus. Na strychu dziadka Weasley’a znalazł kiedyś mugolską wędkę,
a wujek Charlie pokazał mu jak się nią posługiwać. Od tego czasu w wakacje
zdarzało mu się wędrować na kraj Doliny Godryka, gdzie rozciągał się duży,
piękny staw, pełen kolorowych ryb. Oczywiście Al wypuszczał każdą, którą
udawało mu się czasami złapać, ale samo przesiadywanie nad wodą, pozwalało mu
oczyszczać myśli.
Jo.
Wokół niej krążyły od roku i nic się nie zmieniło. Wolała Jamesa, a teraz
prawdopodobnie w ogóle nie w głowie jej były takie rzeczy, ale dla Albusa
niczego to nie zmieniało. I bolało go, że nie może teraz z nią być.
Linka
przy wędce naprężyła się gwałtownie i Al nachylił się, by zobaczyć co złapał,
ale zielona ryba, która wpiła się w robaka na haczyku, okręciła się i odpłynęła
leniwie. Albus opadł na miejsce.
- Masz lewy haczyk – usłyszał za sobą i zobaczył Jamesa.
Uniósł brwi wysoko.
- Nie jesteś u Jo?
James pochylił się i pociągnął za koc, na którym siedział Al, a potem rozłożył go i usiadł.
James pochylił się i pociągnął za koc, na którym siedział Al, a potem rozłożył go i usiadł.
- Chciała być sama.
Albus zrobił zdenerwowaną minę.
- I uważasz, że należało jej na to pozwolić? – zapytał
ostro, natychmiast się spinając – Wiesz, że ojciec odwołał aurorów.
James posłał mu zirytowane spojrzenie.
- Została w domu, nic jej grozi. Bardziej jest
prawdopodobne, że zamorduje mnie jak ciągle będę z nią przesiadywał.
Albus wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział, a James
uznał, że lepiej skończyć ten temat.
- Czy Rose i Malfoy coś do siebie mają? – zapytał nagle.
Albus parsknął śmiechem.
- Być może. Myślę, że albo są ze sobą, albo planują przejąć
władzę nad światem. Jedno z dwóch.
James wpatrywał się w niego przez pół minuty.
- Nie podoba mi się to.
- Mi też – odparł obojętnie, zarzucając znowu wędkę w inne
miejsce – Wyobrażasz sobie ich na czele rządu?
- Bardzo śmieszne – mruknął tylko James, bez cienia uśmiechu
– Nie mam nic do Malfoya. Od nie dawna… Ale oni do siebie nie pasują!
- Bzdura – stwierdził pewnie Al – Są siebie warci jak dwa
czarty!
James wzruszył ramionami.
- Jak skrzywdzi Rose, to mu przemebluję twarz.
Albus spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
- Jak wynika z moich szesnastoletnich obserwacji przebywania
z Red, to ona jest osobą czerpiącą przyjemność z krzywdzenia Malfoya.
- W porządku – stwierdził James – Niech im będzie.
Albus znowu poprawił ustawienie wędki i zerknął na Jamesa.
Dawno tak nie gadali. Dawno jeden nie przyszedł dobrowolnie do drugiego. A
nagle stało się to naturalne i łatwe. I Al miał wielką nadzieję, że za chwilę
nie zaczną sobie znowu skakać do gardeł.
- Ostatnio działo się coś dziwnego – powiedział Albus,
przypominając coś sobie i stwierdzając, że to bezpieczny temat. James uniósł
brwi.
- Byłem na Pokątnej i tam… spotkałem kilka dziewczyn.
James zrobił niezwykle poważną minę i powiedział:
- To niesamowite. Czy te dziewczyny w dodatku chodziły albo
oddychały?
- Strasznie śmieszne – warknął Albus. Przez moment
zastanawiał się, czy opowiadać dalej, ale stwierdził, że ma rzadką okazję
zasięgnięcia rady u starszego brata, który ma kilka razy większe doświadczenie
z kobietami. Przemilczał więc jego wygłupy i opowiedział co się działo na
Pokątnej. James wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
- No co?! – dopytywał się Al. James patrzył na niego
protekcjonalnie.
- Podrywały cię, tępaku! Czego tu nie rozumiesz?
Usta Albusa uformowały się w literę: „O”. Pokręcił szybko
głową.
- Nie, one jakby bardziej...
I uciął, bo nie wiedział co właściwie chce powiedzieć. James
parsknął złośliwym śmiechem.
- Masz teraz branie.
- Czemu „teraz”? – zdumiał się Albus. James zerknął na
niego.
- Bo ja wiem? W sumie, znane nazwisko masz od dawna, a zbyt
przystojny nie jesteś – tu nabrał szybko powietrza, po tym jak Al wsadził mu
pięść w żołądek – Więc musi chodzić o jedno…
- O co? – zapytał zrezygnowany Albus, żałując, że w ogóle
zaczął ten temat.
- Cały Hogwart wie, że braliśmy udział w walce w czerwcu. I
wcale bym się nie zdziwił, gdyby ludzie dowiedzieli się też o tym, że
pomogliśmy w uwolnieniu zakładników z dworu Hurrlingtona.
Al zrobił filozoficzną minę.
- Więc ciebie też pokazują palcami?
James uśmiechnął się szatańsko.
- Mnie zawsze pokazywały – i wystawił język. Albus patrzył
na niego krytycznie i kręcił głową, ale w głębi serca był zadowolony. Dawno tak
nie gadali i pierwszy raz od dawna czuł w końcu, że są braćmi.
- Źle to robisz – oznajmił nagle James, wpatrując się w
wędkę Ala. Ten przeczuwając co będzie zaraz, próbował dyskretnie się odsunąć,
ale nie zdążył, bo James chwycił za wędkę, by ją lepiej ustawić, więc Albus
runął na niego. Gdzieś pomiędzy okładaniem się pięściami, kolejna ryba
zaczepiła się na haczyk, ale Potterowie jej nie zauważyli.
*
To samo
słońce świeciło ostatniego dnia wakacji nad Hogwartem.
- Dzień dobry!!!
Szedł dalej. Może sobie pójdzie.
- Dzień dobry, panie profesorze!
Draco udawał, że nie słyszy.
- HALOOOOO!!!
- WEASLEY! Czemu się drzesz?!
Dracon zatrzymał i ostrożnie odwrócił do Rose, która w tym
momencie miała bardzo zasmuconą minę.
- Chciałam się przywitać!
- Chciałaś… - Draco za wszelką cenę starał się nie złapać za
głowę – DZIEŃ DOBRY, WEASLEY – i odwrócił się szybko, by odejść, ale dobrze
słyszał, że ten mały potwór ruszył za nim korytarzem.
- Co się dzieje w Niemczech? – pytała, zrównując się z nim.
Dracon zachodził w głowę co to za sytuacja. Córka jego wielkiego wroga,
maszeruje za nim i zadaje mu pytania, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.
- Zapytaj matki – powiedział przez zaciśnięte zęby – Albo
poczytaj gazetę.
Rudzielec pokręcił szybko głową.
- W gazetach są same bzdury, a moja mama jest zajęta –
dodała krzywiąc się okropnie.
Draco czuł coraz większe
podenerwowanie, które wywoływała w nim tylko ta szurnięta dziewczyna.
- I postanowiłaś najść mnie?! – zapytał z beznadzieją w
głosie. Rose uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową.
- Więc co się dzieje w Niemczech?
Draco spojrzał na nią zupełnie skonsternowany.
- Nie do końca wiadomo – wycedził. Nagle zorientował się, że
doszedł do swojego gabinetu. Weasley stała krok za nim i najwyraźniej nie
zamierzała się odczepić.
- Rozumiem – powiedziała filozoficznie – Myśli pan, że się
poddali?
Draco westchnął głęboko. Stwierdził, że jeśli otworzy
gabinet, ta nad wyraz irytująca mucha się odczepi. Wyjął różdżkę i stuknął w
zamek.
- Myślę, że wciąż walczą. Ale nie ma już większych nadziei
dla Niemiec.
I nie czekając na jej reakcję, szybko wszedł i zamknął
drzwi. Odetchnął z ulgą.
PUK. PUK. PUK.
Dracon ani drgnął. Pójdzie sobie.
Nie zdążył odsunąć się od drzwi, gdy otworzyły się na oścież,
a Weasley wmaszerowała do środka.
- Co to znaczy, że nie ma już większych nadziei? – zapytała
jak gdyby nigdy nic. Draco zgrzytnął zębami i przetarł czoło, na którym
pojawiły się stróżki potu. Nie było co ukrywać – teraz naprawdę bał się tej
małej zmory.
- Weasley, to jest mój gabinet… – powiedział bezsilnie.
Rose zrobiła wielkie oczy.
- A czyj by inny? – zdumiała się, najwyraźniej nie
rozumiejąc jego desperacji – To co z tymi Niemcami?
Draco jęknął cicho.
- Rząd upadł. Walczą ostatkiem partyzanckich sił. Pójdziesz
sobie?
Rose zrobiła zamyśloną minę.
- Czy Wielka Brytania albo inne kraje nie mogą im pomóc?
- Wielka Brytania i inne kraje mają własne problemy! –
ofuknął ją – U nas na przykład panoszy się samozwańczy reformator, który
stosuje metody nie lepsze od samego Ankdala. A inne kraje się boją!
Red prychnęła.
- Czego? Że ściągną na siebie Skandynawię? I tak ściągną!
Draco zapomniał na moment, że rozmawia z córką Ronalda
Weasley’a, że jej nie znosi i jednocześnie panicznie się jej boi.
- Więc wykorzystują ostatni czas na przygotowania! I nie
zapominaj, że wiele krajów po prostu stoi po ich stronie!
Rose milczała przez chwilę, wpatrując się w Dracona
spojrzeniem zielonych oczu, które świeciły tak jasno, że ten chętnie by się
cofnął, gdyby nie to, że za nim była ściana.
- Trzeba sobie pomagać – oznajmiła obrażonym tonem Rose – No
nic! – dodała raźniej – Może jeszcze wszystko się odwróci! – uśmiechnęła się
szeroko, a potem pomachała Draconowi i minęła go, żeby wyjść z gabinetu.
Gdy
zamknęły się za nią drzwi, Draco wypuścił głośno powietrze, a potem złapał się
za serce. Już myślał, że jest po nim… Odwrócił się jeszcze i zaryglował różdżką
drzwi, po czym przyłożył do nich ucho. Nie wróciła, ale Draco i tak nie wyszedł
już tego dnia z gabinetu.
*
Hermiona
szła przez zamek z zasmuconą miną. Nigdy nie myślała, że to miejsce tak się
zmieni. Na dzień przed powrotem reszty uczniów wszystko było przygotowane.
Każdego przejścia strzegł teraz auror, na błoniach i wokół bram rozlokowały się
oddziały magicznej policji, a połowę zamku (choć odgrodzoną tak, by się nie
spotykali), zajmowali teraz dorośli, szukający schronienia. I choć Hermiona
wiedziała, jak ważne są te wszystkie środki, ba! Sama część wymyśliła, było jej
przykro, że Hogwart musiał się tak zmienić.
Skręciła
za róg na piątym piętrze i stwierdziła, że ktoś czeka pod jej gabinetem.
Rozpoznała Norah i rozluźniła się trochę. Już się bała, że znowu jest coś do
roboty, a zwyczajnie nie miała już na nic siły. A jej koleżanka trzymała pod
pachą butelkę wina w zachęcającym kolorze.
- Powiedz, że i ty musisz się napić! – zawołała z daleka
Norah. Hermiona zwęziła usta.
- Coraz bardziej niepokoi mnie to, że ty „musisz” się napić.
Ale… to był ciężki dzień – przyznała, zatrzymując się pod swoim gabinetem i
wyjmując różdżkę.
Weszły
do środka i Norah wyjęła kieliszki z barku.
- Jutro wracają małe potwory – powiedziała z rezygnacją –
Znowu zaczną rozwalać sufity, rzygać po parapetach i wbijać sobie różdżki w
oko.
Hermiona patrzyła na nią surowo.
- Nie możesz…
Oczywistą reprymendę przerwało pukanie do drzwi. Wymieniły
spojrzenia, a potem Norah ostrożnie odstawiła butelkę i kieliszki do barku, a
Hermiona wstała, by otworzyć.
- Profesor McGonagall! – Dyrektorka skinęła jej uprzejmie
głową, a potem odsunęła się i Hermiona zobaczyła kogoś jeszcze. Wysoki,
ciemnowłosy mężczyzna, którego skądś kojarzyła, uśmiechał się do niej
szarmancko.
- Hermiono, to jest Ian Warren – przedstawiła mężczyznę
McGonagall – Nasz nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią.
- Hermiona Weasley-Granger…
- Dzień dobry!
Zza pleców Hermiony wyłoniła się Norah, ciekawsko
przyglądając się nowemu koledze. Profesor McGonagall obrzuciła ją krótkim
spojrzeniem, a potem z wyrazem niezainteresowania sytuacją, odwróciła się i
odeszła korytarzem.
- Norah Johnson – przedstawiła ją Hermiona.
- Bardzo mi miło – powiedział Warren, patrząc na nie z
szerokim uśmiechem.
- Może wina? – zapytała Norah, na co Hermiona miała ochotę
zdzielić ją po głowie. Ale Ian uśmiechnął się wdzięcznie.
- Bardzo chętnie!
Hermiona bez entuzjazmu wpuściła nowego kolegę i posyłając
Norah oburzone spojrzenie, usiadła znowu w fotelu.
- Więc… Ian – zaczęła wyraźnie zaciekawiona Johnson – Skąd
do nas przybywasz?
Warren rozsiadł się wygodnie w innym fotelu i przyjął od
Norah kieliszek. Hermiona wciąż przyglądała mu się z mieszaniną denerwującego
zainteresowania tym, skąd go kojarzy a niezrozumiałą, podskórną niechęcią.
- Cóż, wobec zagrożenia z dwóch stron, każda para rąk do
pracy w Hogwarcie jest cenna. Postanowiłem zgłosić się na to stanowisko, żeby
móc jak najlepiej chronić młodych ludzi.
Norah wyglądała na zachwyconą, ale Hermiona skrzywiła się
nieznacznie.
- A jakie masz doświadczenie, jeśli mogę zapytać?
Ian uśmiechnął się skromnie.
- Byłem porucznikiem jednostki Czarodziejskiej Armii.
Walczyłem…
-… Ze Skandynawią! – wpadła mu w słowo Hermiona, w końcu go
sobie przypominając – W czerwcu!
Warren uśmiechnął się, próbując przybrać skromną minę, ale
nie do końca mu wyszło. Norah pokraśniała z zachwytu, a Hermiona nie wiedzieć
czemu nastroszyła.
- Odebrałeś dowództwo Harry’emu! – mruknęła obrażona. Ian
najpierw zmarszczył brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli, a potem parsknął
śmiechem.
- Pani Weasley… - zaczął grzecznie. Norah zaczęła machać
kieliszkiem.
- Mówmy sobie na ty! – zaświergotała, wpatrzona w
przystojnego kolegę.
- Zgoda. W takim razie, Hermiono… Nikomu niczego nie
odbierałem. Jestem wyższy stopniem niż pan Potter…
Hermiona zmrużyła groźnie oczy. Nawet Norah nieco przygasła.
- Harry jest szefem Biura Aurorów – wycedziła Hermiona – Pokonał
tylu czarnoksiężników, że…
- Że jest dobrym aurorem – przerwał jej uprzejmie Warren –
Ale armii nigdy nie prowadził, dlatego to ja objąłem dowództwo nad obroną
Hogwartu. I przypominam, że zamek przetrwał.
Hermiona zatrzęsła się ze złości.
- Nie dzięki tobie!!! – krzyknęła, prawie oblewając się
winem – Skandynawów wywiało, bo…
Zamilkła. Bezsilna złość
zagotowała się w niej, kiedy uświadomiła sobie, że nie może powiedzieć czemu
właściwie Hogwartczycy wygrali ostatnią bitwę. Posłała tylko Ianowi nieprzyjemne
spojrzenie i wbiła się w fotel.
- W każdym razie –
powiedziała szybko Norah, żeby rozluźnić atmosferę – cieszymy się, że możemy
cię gościć! Reszta nauczycieli Hogwartu jest raczej… stara.
Hermiona miała ochotę złapać
się za głowę. Na szczęście w tym momencie znowu rozległo się pukanie do drzwi.
Hermiona z ulgą wstała, by otworzyć.
- Neville! – ucieszyła się
szczerze.
- Cześć! Słuchaj…
- Oczywiście! – zawołała
Hermiona, przybierając poważną minę – Już wychodzę!
Neville zdumiał się, ale
Norah i Ian nie widzieli jego twarzy, a Hermiona posłała im przepraszające
spojrzenie i zwiała z gabinetu.
- Cóż to było, na Merlina?! –
krzyknął Neville, gdy Hermiona trzasnęła własnymi drzwiami. Wzruszyła ramionami
naburmuszona.
- Mamy nowego nauczyciela
Obrony Przed Czarną Magią – powiedziała kwaśno – Właśnie pije u mnie wino z
Norah.
Neville spojrzał na nią z
ukosa.
- A jest nim sam Gustav
Ankdal, że tak stamtąd wypaliłaś? – zachichotał Neville – Bo ja zamierzałem
tylko pożyczyć od ciebie książkę…
- Jest nim Ian Warren –
oświadczyła Hermiona, zakładając ręce na piersi – Ma się za superbohatera,
prawie obraził Harry’ego i jest irytujący.
Neville przyglądał jej się
przez chwilę z uwagą.
- Ale nie założysz żadnego
Stowarzyszenia Walki z Ianem Warrenem?
I uchylił się szybko przed
jej nadlatującą pięścią.
*
Ostatni dzień wakacji Louis
zazwyczaj poświęcał szlajaniu się po klifach za Muszelką, albo po prostu
błogiemu lenistwu. Ale teraz spędzał lato w swojej szkole, co uświadamiał sobie
ze zgrozą i tym razem do wieczora był zajęty jak nigdy. Najpierw musiał pomóc
Hagridowi w spędzeniu i zamknięciu reszty zwierząt, które odsyłali do nowego
rezerwatu, potem porządkował Wielką Salę, tak by wróciła do swojego normalnego
wyglądu, a na koniec szorował jeszcze korytarz na czwartym piętrze, gdzie
jakieś kilkulatki rozbiły tuzin butelek śmierdzącego eliksiru, który znalazły
Merlin wie gdzie. Wtedy oczywiście okazało się, że część zamku, w której są
szukający schronienia goście, nie jest zbyt dobrze zabezpieczona i Louis wraz z
innymi musiał pomagać w zamknięciu przejścia.
Wracał do Wieży bardzo
późno, ledwie powłócząc nogami i soczyście przeklinając. Był koło marmurowych
schodów, kiedy ją zobaczył. Dziewczyna, którą widział wiele dni temu nad
jeziorem, wymykała się znowu ze szkoły. właściwie nie był nawet pewien, że to
ona – widział ją wtedy z dalekiej odległości, ale wydawało mu się, że rozpoznał
jej długie, jasnobrązowe włosy, sterczące teraz we wszystkie strony w niedbałym
upięciu.
Nawet się nie zastanawiał.
Gdy dziewczyna zniknęła w Drzwiach Wejściowych, zmienił kierunek i
przyspieszył, by ją dogonić.
- Alohomora! – stanął jak wryty, bo drzwi ani drgnęły. Ale jak w
takim razie otworzyła je tamta dziewczyna?
- ALOHOMORA! – Nic.
Skonsternowany przyglądał im
się uważnie. Nie był zaskoczony tym, że drzwi są dobrze zabezpieczone, ale tym,
że dziewczyna, która miała góra siedemnaście lat otworzyła je bez trudu.
Louis wpatrywał się w nie bez
ruchu i bił z myślami. Oczywiście, że zna zaklęcia, które mogłyby je otworzyć.
Każdy w jego wieku interesował się magią, która nie do końca uchodziła za
właściwą i nikt nawet nie nazywał jej jeszcze „czarną”. Ale mimo to przez
chwilę wahał się czy jej użyć.
Z drugiej strony, w Hogwarcie
nudził się jak pies, jeśli nie liczyć kilku prac fizycznych, które mieli
ostatnio do wykonania. A ta dziewczyna… Cóż, na pewno nie była nudna.
Przyłożył różdżkę do drzwi i
wyszeptał kilka słów, a one podskoczyły i otwarły się na oścież. Wyszedł szybko
i rozejrzał. Oczywiście. Nie zdziwił się, gdy zobaczył ją zmierzającą nad
jezioro. Puścił się biegiem, póki jej nie dogonił.
- Drętwota!
Gdyby nie jego refleks,
padłby jak długi. Nie wiedział, kiedy dziewczyna odwróciła się do niego i
wycelowała.
- Zawsze tak reagujesz na ludzi? – zapytał ze złością.
Nie do końca czekał na
odpowiedź, bo zaczął jej się przyglądać. Poza długimi włosami, które właściwie
nie były nawet upięte, a ledwo związane gumką tak, że sterczały w każdą stronę,
miała niesamowite oczy. Duże, niebieskie, hipnotyzujące. Była chuda, co
potęgował fakt, że miała na sobie szeroką, chyba męską bluzę i workowate,
podarte na kolanach dżinsy. Louis nigdy nie widział w Hogwarcie takiej
dziewczyny. Jej najwyraźniej nie zależało na tym, żeby wyglądać… jakkolwiek.
- Tylko na tych, którzy się
za mną skradają! – powiedziała ze złością.
- To ty się skradasz –
mruknął z sarkazmem – Jest środek nocy, a ty idziesz nie wiadomo gdzie i
strzelasz do niewinnych ludzi!
Dziewczyna przewróciła
oczami.
- Na pewno nie jesteś
niewinny – mruknęła, przyglądając mu się z ukosa.
- Ty pierwsza użyłaś dość
nielegalnych zaklęć, żeby otworzyć Drzwi Wejściowe! – przypomniał jej. Teraz
wyglądała na wyraźnie wściekłą.
- Bo ty pewnie powiedziałeś:
„Sezamie otwórz się!”?
Louis wyszczerzył zęby.
- Gdzie idziesz?
- Odczep się.
I odwróciła się, by powoli
ruszyć przed siebie. Louis szedł za nią.
- Nad jezioro? Co tam
wyprawiasz?
- Zejdź mi z oczu.
- Jestem za tobą.
- Odwal się, powiedziałam!
Znowu odwróciła się do niego
i wycelowała różdżką. Louis parsknął śmiechem.
- Chcesz się bić?
Kiwnęła ochoczo głową. Co za
dziewczyna!
- Powiedz co tam robisz –
nakazał jej Louis. Prychnęła.
- Zjeżdżaj stąd! –
powiedziała tym samym tonem.
Mierzyli się wzrokiem, aż
Louis warknął głucho.
- W porządku! – burknął – Baw
się dobrze!
- Będę!
Odwrócili się w tym samym
momencie i równym krokiem odmaszerowali każde w swoją stronę. Ale Louis nie
przeszedł nawet kilku kroków i obrócił za nią głowę. Mimo, że było już bardzo
późno a on był już porządnie zmęczony, gdy wrócił do Wieży Ravenclawu jeszcze
długo nie zmrużył oczu.
*
Peron 9 i ¾ zapełniał się miarowo. Huk, tumult
i hałas skrzydeł, który tworzył zawsze klimat tego miejsca, psuli tym razem
milczący strażnicy przejścia, którzy nawet nie starali się ukrywać.
Jo szła między rodzicami patrząc przed
siebie. Nie miała ochoty się rozglądać, ani wypatrywać znajomych twarzy. Mimo
wszystko nie była gotowa na radosną paplaninę o wakacjach. Ona nie miała czego
opowiadać…
Wydawało jej się, że ktoś ją
woła i widzi koleżanki z dormitorium, więc przyspieszyła, a Robert i Agatha
zrobili to samo.
- Kochanie – zaczął Robert,
gdy stanęli pod drzwiami przedziału, do którego właśnie wchodziło pięć osób na
raz i cztery prawie wypadły.
- Wiem – powiedziała szybko
Jo – Dostałam już milion kazań. To sobie daruj, proszę…
Agatha westchnęła ciężko, a
Robert przytulił ją do siebie i długo nie wypuszczał. W końcu on i Agatha
ucałowali ją i pomachali, a Jo wsiadła do pociągu, zadowolona, że odbyło się
bez łzawego pożegnania.
Szła korytarzem nie
rozglądając się na boki i szukając miejsca. Przeszła cały pociąg i z
zadowoleniem stwierdziła, że znalazła zupełnie pusty przedział. Wciągnęła kufer
i lewitowała go na półkę, a później spojrzała ze strachem na drzwi. A jeśli
ktoś zechce wejść? Nie chce z nikim rozmawiać… Nie chce nawet znosić
współczującego spojrzenia Jamesa ani Jessiego.
- Colloportus! – krzyknęła z
paniką. Zasłoniła jeszcze kotary na drzwiach i usiadła, obejmując się ciasno
rękami.
Miała tylko nadzieję, że nikt jej tu
nie znajdzie.
Uratowałaś mi tydzień! Z takim początkiem nie może być taki zły, jaki się zapowiadał. ;D
OdpowiedzUsuńStęskniłam się bardzo! Za Tobą, zakręconymi bohaterami i niesamowitą fabułą tego opowiadania. Kurde, nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że wróciłaś. :)
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się scenka Ala i Jamesa. Braterskie sprzeczki, rady... Wszystko jest w końcu na swoim miejscu. A ja nie kibicuję ani Albusowi ani Jamesowi w sprawie Jo. Chcę tylko, by się nie kłócili :*
Jestem dziwna, wiem, ale... polubiłam tego nowego profesora OPCM. Jakiś jest taki sympatyczny. Nie wiem czemu, ale takie odnoszę wrażenie. C:
Od razu twierdziłam, że Leah jest zarąbista i wygląda na to, że się nie pomyliłam. Mamy kolejną dziewczynę z charakterem! Nie to, co ta cała "Grace"... Sprzeczka jej i Louisa jest cudna. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy to czytałam. ;)
Ale to jeszcze nic. Najlepsi byli Rose i Draco. Malfoy to moja ulubiona postać ze starego pokolenia, a Rosie kocham od epilogu "Insygniów...", wiec ta scenka jest jakby stworzona dla mnie. Dodatkowo kocham ich relacje. I myślę, że Draco tak naprawdę lubi Rose. No bo jak można jej nie lubić? xD
Doszukałam się tulko jednego minusa:
Nie ma mojego UKOCHANEGO bohatera... :'(
Scorpi, gdzie jesteś Słoneczko?!
Rodział jak zawsze nieziemski, czekam na nn <3
Pozdrawiam xx
Jesteś uprzedzona do Grace :P
UsuńAle za to dwie sceny ze Scorpiusem w nast rozdziale specjalnie dla Ciebie :P
Ojej, dziękuję! ;D
UsuńPo prostu Grace jakoś mnie odrzuca...
Jejku, *.* nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem i za Tb!
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się scena Draco & Rose. To bylo, no takie... fajne... ;D
Chyba zabrakło mi sceny James&Jo no i oczywiście Scora <3
Czekam na następny rozdział i cieszę się że wrócilas ;)
Ogromnie cieszę się, że zostałaś <3
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie komentowałam, chociaż czytam od dawna, ale teraz postaram się to nadrobić :D
Strasznie stęskniłam się za bohaterami.
Biedna Jo, przeszła taki koszmar. Myślałam, że chociaż trochę doszła do siebie, ale się myliłam :c Mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży i wróci stara, dobra Jo.
Bardzo podobała mi się scena Ala i Jamesa. Była taka... cudowna! Lubię rozmowy braci :D
Przyznam, że na początku wątek Louisa wydał mi się nudny, ale dzisiaj zmieniam zdanie!
Scena Draco i Rose przebiła wszystko, hahaha. Kocham Rose za jej podejście do życia, ludzi... Wgl kocham Rose <3
Zabrakło mi tylko Scora :c
Cieszę się, że wróciłaś. Postaram się teraz komentować w miarę regularnie :D
Pozdrawiam x
Mayela
Napisałaś!!! Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje! Oczy mi prawie wyszły z orbit, kiedy zobaczyłam na twoim blogu nową notkę! Jak ja się stęskniłam (wiem, że to tylko kilka tygodni, ale do mnie to cały rok męczarni, czekając na mały jasny promyczek w tym nudnym życiu).
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, zresztą jak wszystkie. Co do Jo to strasznie mi jej żal i mam nadzieję, że James coś poradzi z jej dołkiem (ewentualnie kłótnie Red i Scorpa, ją tak zdenerwują, że w końcu się otrząśnie). Norah w tym rozdziale po prostu mnie rozwala z Ieanem.
"Czy Rose i Malfoy coś do siebie mają? – zapytał nagle. Albus parsknął śmiechem.
- Być może. Myślę, że albo są ze sobą, albo planują przejąć władzę nad światem. Jedno z dwóch.
James wpatrywał się w niego przez pół minuty.
- Nie podoba mi się to.
- Mi też – odparł obojętnie, zarzucając znowu wędkę w inne miejsce – Wyobrażasz sobie ich na czele rządu?"
"Ostatnio działo się coś dziwnego – powiedział Albus, przypominając coś sobie i stwierdzając, że to bezpieczny temat. James uniósł brwi.
- Byłem na Pokątnej i tam… spotkałem kilka dziewczyn.
James zrobił niezwykle poważną minę i powiedział:
- To niesamowite. Czy te dziewczyny w dodatku chodziły albo oddychały?"
Te dwa teksty mnie rozwaliły. Nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam to bratu, a on tylko powiedział (cytuję) "Jesteś nienormalna". XDD
Rose i rozmowa z Draco - the best.
"Gdy zamknęły się za nią drzwi, Draco wypuścił głośno powietrze, a potem złapał się za serce. Już myślał, że jest po nim… Odwrócił się jeszcze i zaryglował różdżką drzwi, po czym przyłożył do nich ucho. Nie wróciła, ale Draco i tak nie wyszedł już tego dnia z gabinetu." ♡♡♡♡♡♡♡♡
Louis - nie mam słów.
Podsumowując: Kocham ten rozdział i to chyba najlepszy rozdział w całym moim życiu.
Pozdrawiam i życzę weny.
Ps. Kiedy następny?
~Natalie Malfoy
Niestety nie wiem, kiedy następny. Ale bardzo dziękuję za każde słowo, nawet nie wiesz jak się cieszę, że rozdział się podobał :)
UsuńBaaaardzo się cieszę, że wróciłaś, dziękuję <3 Najbardziej mi się podobała ta scenka z Rose i Draconem, po prostu mistrzostwo :D Mam nadzieję, że Jo szybko dojdzie do siebie, chociaż na to nie wygląda :( Myślę, że polubię Leah, nie mogę się doczekać aż ją lepiej poznamy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Gabi♥
Nawet nie wiesz jak się cieszę. Cały czas miałam nadzieję, że jednak wrócisz i coś napiszesz. Najbardziej podobała mi się scena z Rose i Draco. Genialna. Spotkanie Luisa z tą dziewczyną było intrygujące... jestem bardzo ciekawa jak to się rozwinie. Bardzo żałuję, że Jo złożyła tą obietnice Rose. Chciałabym jak najszybciej zobaczyć Jo z Jamesem. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ maripossa
Hej. Strasznie się cieszę, że będziesz dalej pisać tego bloga.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Rozmowa Rose z Draco była wyśmienita. Nie mogłam się przestać uśmiechać. Mam nadzieję, że będzie takich więcej. Coś mi się wydaje, że Leah bardzo namiesza w życiu Louisa. Jo sobie poradzi, ale upłynie dużo czasu, pewnie do następnej jakieś walki, czy czegoś. Rozmowa Ala z Jamesem nieziemska. I coś mi się wydaje, że Scarlet pomoże Alowi, i będą ze sobą. Ale za to Hermiona nie za bardzo polubi Iana, nie tylko po tej rozmowie, ale po tym, że chciał zabrać dowództwo Harremu.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Już nie mogę się doczekać, co się dalej wydarzy.
Pozdrawia i życzę dużo weny.
Nikita
tak... tak... TAK... TAK,TAK,TAK!!!!! JAK BYM TYLKO MOGŁA WYŚCISKAŁA BYM CIĘ!!!!
OdpowiedzUsuńRozdzialik supcio bardzo mi się podobał, a najbardziej fragment o Lousie "tajemniczej wrednej dziewczyny" xD
Gallo Konio Anonim
Jejku! Codziennie sprawdzałam czy coś napisałaś, mówiłam sobie, że to głupie, przecież skoczyłaś. Ale jak widać głupi ma zawsze szczęście! Ogromnie się cieszę, że postanowiłaś kontynuować GGG. Cóż mogę napisać? Nic się nie zmieniło, z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Coraz bardziej lubię Norah i Louisa i Red i Albusa i wszystkich, bo jak można nie lubić kogokolwiek z Twoich bohaterów?
OdpowiedzUsuńRozmowa Rose i Draco totalnie mnie rozwaliła, serio. Nie wiem co jeszcze napisać, pisanie komentarzy to chyba nie jest moja mocna strona, ale mam spaghetti, jeśli chcesz to się podzielę! :D
Pozdrawiam ciepło i dziękuje za ten rozdział!
Znowu Patrycja, która nie ma głowy do nazw. :)
Też jadłam dzisiaj spaghetti! Ale lubię ludzi, którzy dają mi jedzenie, więc możesz mnie podokarmiać! :)
UsuńO jeju super rozdział ;') Tak sie ciesze bo kocham GGG <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam / Anonimowa
Scena Jo- mam mieszane uczucia, bo zdaje mi się, że jej stan się poprawia, ale mogą być to mylące odczucia. Zwłaszcza patrząc na zakończenie
OdpowiedzUsuńAlbus-mój ukochany bohater (niezależnie od fanfiku, czy jak to cholerstwo się pisze xd) rozmowa z Jamesem jest Cudowna (naprawdę przez duże "C"), śmiesznai niesamowita. Świetnie ukazałaś ich braterską więź. Jednak najbardziej komiczna była i tak naiwność Ala (więcej takich scen ;p)
Rosie, moja droga kochana,walnięta Rosie. Ta dziewczyna to istny wulkan pozytywnej energii (bynajmniej w tym rozdziale ;) ). Aż szkoda zrobiło mi się Draco ...chociaż to, że nasłuchiwał przy drzwiach spowodowało u mnie przeogromny wybuch śmiechu ( przez cb wychodzę na świra przy ludziach! koniec z czytaniem w publicznych miejscach xd)
Zaintrygo2wałaś mnie tą tajemniczą "dziewczyną" Louis'a. Wydaję się ciekawą postacią, z ciekawym charakterem :) czekam na jej rozwinięcie! xd
To chyba wszystko, przepraszam za błędy i za to, że ten komentarz jest taki jaki jest, ale nie jestem w tym mistrzem :/
Do następnego ;**
Komentarz jest git :D ważne, że jest :)
UsuńDopiero dzisiaj zauważyłam nowy rozdział, ale to nie zmniejsza mojej radości!!! Zaraz biorę się za czytanie!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak cudownie że dodałaś ten rozdział! Momentalnie poprawił mi humor :) Bardzo się czieszę, że wróciłaś (mam nadzieję, że na stałe) i błagam nie znikaj więcej!
OdpowiedzUsuńBiedna Jo. Tak bardzo jej współczuję tego, że nie mogła pobyć sama, ale to może i dobrze bo gdyby została sama to mogła by sobie coś zrobić :(
James i Al rozmawiający ze sobą normalnie (tzn. nie rzucający się sobie do gardeł) to najwspanialszy fragment rozdziału! Mam nadzieję, że ich ze sobą nie skłócisz!
Kim jest ta tajemnicza dziewczyna za którą poszedł Luis?
Wciąż nie mogę przeżyć obietnicy, którą Rose wymusiła na Jo! To nie sprawiedliwe! Dla czego Jo po prostu nie może być z Jamesem?
Dla czego musi patrzeć żeby nie skrzywdzić "biednego " Alusia?
UsuńAluś powinien być ze Scott a Jo zostawić w spokoju!
Dużo weny i cierpliwości do czytających :) !
Pozdrawiam serdecznie!!!!
A i zapomnałam jeszcze napisać że KOCHAM Rose! Kto inny by poszedł di Draco i tak z nim rozmawiał? Chyba nikt. Na miejscu Draco też bym była przerażona ;)
UsuńCo ja napisałam?! Aluś ze Scarlett a nie Scott!! Pomyliło mi się:(
UsuńOkej.... więc tak; Dobrze, że w tym opowiadaniu nie ma Rona. Przeczytałam na razie tylko ten rozdział, ale postaram się nadrobić zaległości. Co do samego rozdziału, to jestem pozytywnie zaskoczona. Podoba mi się twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weeeny!!!!
//oliviasnapecorkamistrza.blogspot.com - zapraszam do siebie.
SOFIA Potter
Czytam bloga od kilku dni. Jest extra... Kocham Jo Louisa.. Sorry, że nie komentuje ale nie mam czasu ;(
OdpowiedzUsuńAle czytać masz czas?
UsuńDostępu do 3 części nie będzie, więc możesz sobie darować takie komentarze, które mnie naprawdę denerwują.
Scena Rose i Draco UBUSTWIAM!!!!!!!! :D ona ich kiedyś wykończy najpierw Draco później Scora albo na odwrót, chociaż Draco to już chyba powoli przechodzi zawał dzięki niej :).
OdpowiedzUsuńAl i James jak przyjemnie jest czytać o takich sytuacjach, zachowują się tak jak przystało na braci, tylko ile to potrwa?
Czyżby Hermiona znalazła sobie kolejną osobę której nie znosi? no w sumie skoro jej relacje z Norah się poprawiły to musiało na kogoś paść. :)
Nadal zastanawia mnie ta tajemnicza dziewczyna, kim on jest?
Pozdrawiam :)
Carmen
Rozmowa Jamesa i Albusa była mega! rozmawiali ze sobą jak prawdziwi bracia, chociaż i tak bardziej kibicuje Jamesowi :P
OdpowiedzUsuńDraco i Rose .... przy żadnej scenie tak się nie uśmiałam jak przy tej <3
Uwielbiam twoje opowiadanie :D
Już pisałam wiele razy jak to uwielbiam docinki Scora i Rose, ale jej rozmowa z Draconem oczywiściee przyćmiewa wszytsko! :D
OdpowiedzUsuńCo zdanie chowałam twarz w dłoniach nie potrafiąc powstrzymać się od śmiechu :D
Nie wierzę w tę dziewczynę, co nie zmienia tego,że ją ubóstwiam!
Rozmowa Albusa z Jamesem była urocza :)
Szkoda mi Jo. Tak cholernie mi jej szkoda
Jeeeeju !!! Rozmowa Ala i Jamesa(?) była taka słodka!!! A rozmowa Draco i Rose była przekomiczna. Jestem ciekawa jak zareaguje Malfoy jak dowie się że jego syn jest z Weasley. Hihihihihihiih :'') "Stowarzyszenie Walki z Ianem Warrenem"? Hhahahahahahahahahahahhaha :""") Neville jest śmeszny ;D
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
Hmmm... teraz zacznie się coś dziać...
OdpowiedzUsuńhe, he, he
Nie napiszę długiego komenta, bo zbyt mi się spieszy by czytać dalej. Ale!
Draco Malfoy i Red!
Gdyby nie to, że leżę~ upałabym, spadła z krzesła! Raz po raz czytam ten fragment i płaczę ze śmiechu!
Ciekawi mnie co będzie z psychiką Jo? Czy Al znajdzie dziewczynę? Czy Draco i Ron dowiedzą się co wyprawiają ich dzieci? Nowy nauczyciel? Powrót do szkoły? Szpiedzy?! Przerażony Draco!!!
Muszę czytać dalej!!!
Dzięki!
Kocham!!!
Całusy (i pokłony)
BlackRabbit
Rose jest cudowna! Myślałam, że umrę ze śmiechu jak czytałam scenę jej i Draco. Malfoy boi się uczennicy, tego jeszcze nie było. Podobała mi się rozmowa Jamesa z Alem. Lubię jak zachowują się jak przyjaciele. Mam nadzieje, że Al odpuści sobie wreszcie Jo i znajdzie dziewczynę. Smutno czyta się o Jo w takim stanie. Liczę na to, że dojdzie do siebie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy jest wątek z tą nieznajomą dziewczyną, którą spotyka Louis. hah Rose jest mega! i dobrze,że Al i James jakoś się dogadują...
OdpowiedzUsuń