Jestem po twojej stronie.
Rose
pociągnęła głośno nosem.
- T-to jest
s-s-s-straszne! – zawyła płaczliwie. Albus zmroził ją wzrokiem.
- Wszystko
będzie dobrze – powiedział twardo, poprawiając kołdrę Scarlett. Ona sama
wpatrywała się z lękiem w zalaną łzami Rose.
- Daj spokój,
Red – powiedziała, siląc się na lekki ton – To tylko parę zadrapań!
- P-parę
zadrapań! – zawołała z histerią Rose, wykonując narwany ruch ręką – Mogłaś się
zabić!
Scarlett
wypuściła powietrze z płuc, a Albus spojrzał na Rose tak, że miała ochotę
wyjechać za granicę. Jakby to ona zagrażała Scarlett, Al nagle przysunął się
jeszcze bliżej niej i położył rękę za jej głową.
- Vurtage
wciąż mnie przepytuje – westchnęła znowu Scarlett, po czym skrzywiła się na
moment. Albus wiedział, że co chwilę ma napady silnego bólu, dlatego nie
zdziwił się na ten widok, ale Rose otworzyła szeroko oczy.
- Wszystko w
porządku?
Scarlett
kiwnęła głową.
- Wczoraj
dostałam Szkiele Wzro i kości wciąż się zrastają…
Rose pokiwała
głową ze zrozumieniem, a potem nagle przeniosła wściekłe spojrzenie na Albusa.
- Jak mogłeś
powiedzieć mi dopiero teraz! – zawołała ze złością. Al spojrzał na nią
nieprzytomnie.
- Jestem tu
od wczoraj – powiedział kręcąc głową – Nie zauważyłaś, że nie było nas na
żadnej lekcji?
Rose
wzruszyła ramionami.
- Na lekcjach
uważam…
Scarlett i Al
wymienili rozbawione spojrzenia.
- Myślałam,
że siedzicie z tyłu – jęknęła Red. Al wzniósł oczy do nieba. Rose machnęła
ręką.
- Co mówiłaś
o pielęgniarce?
Scarlett
próbowała podnieść się na cal, ale chyba za bardzo ją bolało, a poza tym
chłodny wzrok Albusa usadził ją natychmiast w miejscu.
- Wypytuje o
wypadek – powiedziała po chwili – Musiała zgłosić McGonagall co się stało…
Powiedziałam, że byłam już na schodach i chciałam przeskoczyć kilka stopni na
raz. Nie wierzy mi ani trochę, ale przynajmniej dała mi spokój na jakiś czas.
Albus
wpatrywał się w ścianę, a oczy Rose przeskakiwały od niego do Scarlett.
- Czemu nie
powiedziałaś prawdy?! – zapytała zdumiona. Scarlett uśmiechnęła się blado.
- Red, jakieś
psychopatki zrzuciły mnie z ósmego piętra. Naprawdę sądzisz, że skarżenie się
pielęgniarce albo dyrektorce ma jakiś sens?
Rose
otwierała usta, ale uprzedził ją Albus.
- Może
McGonagall mogłaby nam pomóc je znaleźć! – warknął wściekle – A tak nie mamy
żadnego śladu!
Oczy Scarlett
zrobiły się nagle smutne, gdy podniósł głos i natychmiast zwymyślał samego
siebie.
- Po prostu
nie wiem czy dobrze zrobiłaś nie mówiąc prawdy – dodał tak delikatnie i cicho,
że ledwo go usłyszały. Rose przypatrywała mu się ze zmarszczonymi brwiami.
- Ja… nie
chcę – oznajmiła Scarlett i odwróciła się od nich. Al i Red wymienili zdumione spojrzenia.
Znowu pierwszy odezwał się Albus:
- Powiedz mi
– wycedził, ledwo nad sobą panując – że się nie boisz!
Scarlett
zamrugała szybko.
- Hej! –
zawołała Rose – Nic ci nie grozi, nie możesz pozwolić, żeby…
Urwała,
zdumiona zachowaniem Albusa, który w tym momencie chwycił twarz Scarlett w
obydwie ręce i delikatnie obrócił w swoją stronę.
- Nie dam cię
tknąć – powiedział poważnie, patrząc jej w oczy, tak że cała poczerwieniała –
Rozumiesz? Nie dam cię tknąć i je znajdę. A potem obydwie przelecą się przez
osiem pięter.
Scarlett
wpatrywała się w niego jak urzeczona, a Rose miała dość głupią minę, patrząc na
kuzyna, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
-
Zwariowałeś, Al – powiedziała i zaśmiała się histerycznie. Albus nie zwracał na
nią uwagi.
- Nie, nie
wydaje mi się, że McGonagall to dobry pomysł – odezwała się Scarlett. Albus
wpatrywał się w nią twardym wzrokiem, ale Rose kiwnęła nagle głową.
- Racja. Sami
się tym zajmiemy – oznajmiła pewnie. Al i Scarlett unieśli brwi – Coś musisz
pamiętać! – zawołała z uporem – Krawat domu? Albo kolor włosów!
Scarlett
zmrużyła oczy i wykrzywiła twarz, próbując sobie coś przypomnieć. W końcu
pokręciła głową ze smutkiem.
- Stały na
końcu przejścia… Widziały mnie dobrze, bo ja byłam w oświetlonej części. Jedyne
co ja widziałam to, że obydwie miały długie włosy. I były średniego wzrostu. To
naprawdę wszystko.
Albus
poprawił jej poduszkę.
- Cóż, jeśli
nic nie pamiętasz, to…
- A co
mówiły? – przerwała mu Red – Mówiłaś, że o coś się kłóciły, nim zobaczyły, że
tam jesteś!
Scarlett
przytaknęła.
- Krzyczały…
- znowu zmrużyła oczy – Coś o tym…. O tym… że kończy się czas! Tak jedna mówiła
do drugiej, że nie ma już czasu!
- Na co? –
zapytała natychmiast Rose, robiąc wielkie oczy. Scarlett pokręciła głową.
- Tego nie
wiem. Jedna krzyczała, że druga jest idiotką… I, że… że… – Scarlett wyglądała
jakby rozbolała ją głowa, więc Al natychmiast nachylił się do niej, ale
powtrzymała go spojrzeniem – że… LORD będzie bardzo zawiedziony!
Rose i Albus
spojrzeli na siebie tak szybko, że obojga zapiekły karki.
- Co? –
zapytała szybko Scarlett. Albus przełknął głośno ślinę i otworzył usta, jednak Rose
go uprzedziła.
- Nic
takiego. Musisz się przespać – oznajmiła głośno. Scarlett zrobiła zdumioną
minę.
- Ale mnie
się nie chce! – jęknęła.
- Nie ma
znaczenia – powiedziała surowo Rose, wstając i poprawiając jej kołdrę – Masz
się wyspać i koniec. – dodała, po czym podeszła do Ala i chwyciła go pod ramię,
by się podniósł. Albus przypatrywał jej się z mieszaniną zwykłego lęku o jej
zdrowie psychiczne i ubolewaniem nad tym, że musi z nią żyć.
- Pa! –
zawołała Red do Scarlett, po czym niezbyt delikatnie popchnęła Ala w kierunku
drzwi. Ten jednak nie ruszał się z miejsca. Najpierw nachylił się nad Scarlett
i pocałował ją w czoło, co jak zwykle spowodowało, że oblała się rumieńcem.
- Przyjdę za
godzinę! – powiedział jeszcze, rzucił Rose kolejne zaniepokojone spojrzenie i
ruszył w kierunku drzwi.
- Co ty
wyprawiasz?! – ryknął, gdy Red prawie wypchnęła go ze skrzydła szpitalnego i o
mało nie zarył nosem o ziemię. Rose zatrzymała się i wbiła w niego znaczące
spojrzenie.
- Nie
słyszałeś? – warknęła – LORD będzie zawiedziony…. LORD, Al! Lord Steven
Hurrlington!
Albus
wetchnął.
- Też o tym
pomyślałem – powiedział spokojnie – Ale sam nie wiem. Pełno u nas lordów, a
jakoś mi się nie chce wierzyć, że nastolatki mogą zrobić dla Hurrlingtona coś
ważnego.
Red
przewróciła niecierpliwie oczami.
- A czy
przypadkiem, nie wiemy, że ktoś w Hogwarcie NA PEWNO ma do zrobienia dla niego
czegoś ważnego?!
Al zamarł.
- Myślisz…
myślisz, że jedna z tych dziewczyn…
- Albo
obydwie! – przerwała mu szybko – Mogą być szpiegami!
- Rose, to
trochę naciągane…
Red
prychnęła.
- Czyżby?! A
powiedz mi, mój średnio przystojny kuzynie… Jak wiele osób w Hogwarcie zrzuca
ludzi z ósmego piętra za podsłuchiwanie ich rozmów o głupotach? To musiało być
TO, AL! – zawołała z przekonaniem – Scarlett podsłuchała wczoraj szpiega
Hurrlingtona!
Na czoło
Albusa wstąpiły strużki potu. Spojrzał na drzwi do skrzydła szpitalnego z
lękiem.
- Jeśli masz
rację… Ona jest w niebezpieczeństwie!
Rose pokiwała
szybko głową.
- Dlatego musimy
jak najszybciej znaleźć te wariatki! – oznajmiła poważnie.
- Nigdzie się
stąd nie ruszam! – warknął Albus, odwracając się w stronę, z której przyszli.
Rose pokręciła szybko głową i złapała go za koszulę.
- Jest
trzecia po południu! – zawołała szybko – W skrzydle jest Vurtage, Scarlett nic
nie grozi!
Al nie
wyglądał na przekonanego.
- Daj spokój!
– jęknęła Rose, ciągnąc go za sobą – Jest biały dzień! Poza tym musimy pogadać
z Jo, Jamesem i Scorpiusem! Mamy już tyle informacji, że nie możemy odpuścić!
Albus zerknął
jeszcze przez ramię, i powoli kiwnął głową, a potem szybkim krokiem ruszył za
Red.
*
- Chodźmy
stąd!
- Dokąd?
James
wyszczerzył zęby.
- Gdzieś,
gdzie będzie można zrobić tak – tu nachylił się do Jo i przytknął usta do jej
ucha, a potem pocałował tak, że przeszły ją ciarki.
- Potter! –
syknęła zawstydzona i szybko się od niego odsunęła. James patrzył na nią
znacząco.
- Dlatego
mówię, że trzeba stąd iść!
Jo zaśmiała
się wesoło. Dawno nie słyszał, by tak się śmiała! A jak na niego patrzyła…
Merlinie, jaki był szczęśliwy!
- Carter… –
mruknął ochryple, przyciągając ją do siebie. Jo nie protestowała. Po chwili
znowu parsknęła śmiechem.
- To zdanie
ma jakiś koniec? – zapytała rozbawiona. James pokręcił głową. Jo uśmiechnęła
się promiennie, a potem przytknęła czoło do jego czoła i cmoknęła go w górną
wargę.
- Potter. –
Powiedziała ciepło, a w jego żołądku rozlało się coś gorącego.
- Mmm? –
zapytał z ustami na jej wargach.
- Nic –
powiedziała nie bez trudu, bo James nie odrywał się od niej ani na moment – To
zdanie nie ma końca.
James
parsknął śmiechem, ale w tym momencie musiał się od niej odsunąć, bo coś
trzepotało żywo przed ich nosami. Żółta Karteczka Komunikująca wisiała nad
nimi, głośno furkocząc. James chwycił ją i przeczytał.
- To od Rose
– powiedział marszcząc czoło – pisze, że musimy się spotkać na czwartym
piętrze.
Nie zdążyli
wymienić zaniepokojonego spojrzenia, gdy z plecaka Jo wyrwała się podobna
kartka, tym razem brązowa i podleciała do niej.
- To samo –
oznajmiła Jo podnosząc się z miejsca. James też to zrobił.
Przeleźli przez dziurę w
portrecie i ruszyli na czwarte piętro.
- Myślisz, że
coś odkryli? – zastanawiała się Carter. James wzruszył ramionami.
- To Rose.
Może coś odkryła, a może chce ogłosić, że przejmuje władzę w Wielkiej Brytanii…
Jo zaśmiała
się głośno, a James w tym samym momencie złapał ją za rękę. Spojrzała na niego
pytająco.
- Kiedyś
muszą się dowiedzieć – powiedział tylko, wzmacniając uścisk.
Do głowy by im nie przyszło, by
pukać do klasy na czwartym piętrze. Szybko tego pożałowali. Rose i Scorpius
oderwali się od siebie jak poparzeni. Red zaczęła nerwowo przygładzać włosy, a
Malfoy udawał, że dopiero ich zobaczył.
- Hej! –
zawołał ze śmiechem, bo w tej chwili zauważył ich złączone dłonie i szybko
zeskoczył z ławki. Jo próbowała wyrwać się z uścisku Jamesa, ale ten stał
niewzruszony, trzymając ją mocno.
- Proszę,
proszę! – śmiał się Scorpius, podchodząc do nich i odciągając Jo na tyle, na
ile pozwolił mu sztywny uścisk Jamesa – Dałaś się złamać, a miałem cię za
wytrwalszą! – syknął jej do ucha. Jo kopnęła go w kostkę.
- Masz
szminkę Rose na szyi – odparła drwiącym szeptem. Scor poczochrał ją po głowie,
wymienił ostrzegawcze spojrzenia z Jamesem i odszedł, odsłaniając im Rose.
Ta początkowo wpatrywała się w
Jo i Jamesa z wyraźną niechęcią. Minęła długa, pełna napięcia chwila, nim Red
wykonała dziwny ruch głową, coś na kształt łaskawej aprobaty i przemyślanego
zadowolenia, po czym podbiegła do nich z krzywym uśmiechem.
- Wybaczam
wam! – oznajmiła pełnym bólu głosem. James rzucił jej zażenowane spojrzenie, a
Jo parsknęła śmiechem.
- Dziękujemy
– powiedziała, na chwilę przed tym, jak Rose rzuciła się na nią, prawie
zwalając ją z nóg.
- Będziemy
rodziną! – zawołała śpiewnie. Tylko silny uścisk Jamesa, który wciąż
niewzruszenie trzymał Jo za rękę, uchronił ją przed niechybnym upadkiem.
- Już
wystarczy… - mruknął Scorpius, odciągając Red. Tym razem James spojrzał na
niego z niechęcią. Ale w tym momencie wszyscy czworo przestali myśleć o swoich wzajemnych
relacjach, bo drzwi do klasy otworzyły się na oścież i wszedł Albus.
W pierwszym odruchu Jo szarpnęła
ręką i chciała się wyrwać Jamesowi, czując ogromne zdenerwowanie. Ale James ani
drgnął, trzymając ją już teraz w stalowym uścisku. Oczy Rose zrobiły się
wielkie jak monety, a Scorpius wstrzymał oddech.
Tymczasem Albus zamknął drzwi
klasy, spojrzał po reszcie, na moment tylko zatrzymując wzrok na złączonych
dłoniach swojego brata i byłej dziewczyny, po czym przeszedł całą salę i
odwrócił się w ich stronę z wyjątkową groźną miną. Jo czuła jak zaczynają
trząść się jej nogi.
- Scarlett
miała wypadek – oświadczył Al – Dziewczyny, które kłóciły się o jakieś dziwne
zadanie dla LORDA zrzuciły ją z ósmego piętra.
Po tych
słowach zapadła grobowa cisza. Jo patrzyła na niego jakby nie zrozumiała ani
słowa. James odetchnął z ulgą i ścisnął na moment rękę Jo. Scorpius wypuścił
powietrze z płuc, a Rose uśmiechnęła się z tajemniczo. A potem zaczęli mówić
jedno przez drugie:
- Jakie
dziewczyny? UCZENNICE?!
- Lorda?! Ale
chyba nie Hurrlingtona!
- Z ÓSMEGO piętra?!
Dziesięć
minut później cała piątka siedziała na dwóch ławkach naprzeciw siebie,
wpatrując się w swoje twarze z jednakowym przerażeniem. James puścił nawet rękę
Jo i teraz wszyscy zastanawiali się nad jednym:
- Kto to mógł
być? – zapytała po raz setny Rose. Jo postukała się palcem po nosie, czego nie
robiła tak dawno, że Al zapatrzył się na nią przez chwilę.
- To by
pasowało do mojej teorii – powiedziała bardzo cicho – Szpiegiem jest uczeń! A
teraz… wychodzi na to, że uczennica!
- Albo dwie –
wtrącił Scorpius – Szkoda, że Archibald nie zobaczyła chociaż krawata…
- Jeszcze nie
zobaczyła… – odezwał się nagle James. Reszta wlepiła w niego zdumione
spojrzenia – Jeszcze! – powtórzył i zadowoleniem klasnął w ręce, ale szybko
zrobił zawstydzoną minę, zgaszony urażonym spojrzeniem Albusa.
- Co masz na
myśli? – zapytała szybko Red.
- Zepchnęły
Scarlett, bo uznały, że coś usłyszała, tak? – podjął James – Będą chciały mieć
pewność, że nikomu nie powtórzy. A to znaczy…
- …że miałem
rację – dokończył strasznym tonem Al, wstając z ławki.
- A ty
dokąd?! – krzyknął Scor.
- Do skrzydła
szpitalnego! – odkrzyknął mu przez ramię.
- To nie
potrze… - zaczął James, ale urwał, gdy zaklęcie Rose świsnęło mu koło ucha i
dopadło do drzwi, szczelnie je blokując. Albus odwrócił się do nich wściekły.
- Mam mapę –
powiedział ostrożnie James, przyglądając się bratu wyraźnie zdumiony – Możemy
obserwować skrzydło.
- Zaraz do
niej pójdziesz! – zawołała Rose, machając dziko rękami. Po tych słowach
Scorpius też zaczął wpatrywać się uważnie w Ala.
- Myślę… -
zaczęła powoli Jo – że James ma rację. Ktokolwiek zrzucił Scarlett ze schodów,
chciał mieć pewność, że niczego nie powtórzy. I jestem pewna, że wróci.
- Podzielimy
się na warty – odezwał się Scorpius – Nie wyjdziemy ze skrzydła tak długo, jak
będzie tam Archibald.
Al kiwnął
głową ze zniecierpliwieniem i znowu odwrócił się do drzwi. W tym samym momencie
Rose ześliznęła się z ławki.
- JA biorę
pierwszą zmianę! – oznajmiła. Al posłał jej chmurne spojrzenie, więc dodała – A
ty się lepiej wykąp! I przebierz!
A potem
minęła go szybko i opuściła klasę. Jo, James i Scorpius też zeskoczyli z ławek.
- Popilnuję
jej wieczorem – powiedział James, gdy podeszli do Ala – i w nocy…
Z jakiegoś
powodu Albus najeżył się na te słowa.
- Dzięki – prychnął
– sam jej popilnuję w nocy!
Jo i James
mieli zdumione miny, ale Scorpius parsknął śmiechem, który starał się
zakamuflować kaszlem, ale nie bardzo mu wyszło.
- Okej –
powiedziała ugodowo Jo – Ty popilnujesz w nocy, ja i Scorpius jutro w czasie
lekcji. Wtedy będzie największe zagrożenie, bo każdy się spodziewa, że w tym
czasie będzie sama…
Al skinął
powoli głową.
Scor pchnął
drzwi klasy i Jo i James wyszli z niej pierwsi. Jo obróciła się jeszcze w
stronę Ala i otworzyła usta, ale James znowu wziął ją za rękę, a potem klepnął
Albusa w ramię i poprowadził ją do Wieży Gryffindoru. Al i Scorpius patrzyli na
nich jeszcze przez chwilę.
- I jak ci z
tym? – zapytał po chwili Malfoy. Al wpatrywał się w oddalającą się parę z
nieprzytomnym spojrzeniem.
- Rozerwę ich
na strzępy – wycedził po chwili. Scorpius przeraził się nie na żarty.
- Stary! –
zawołał z nerwowym śmiechem – Wiem, że to trudne, kiedy twoja była zaczyna
chodzić z twoim bratem, ale nie musisz ich od razu mordować!
Albus patrzył
na niego, jakby dopiero go zobaczył.
- Mówiłem o
tych wariatach, którzy zrzucili Scar! Cieszę się, że Jo i James są razem.
Scorpius
wypuścił głośno powietrze i klepnął go, by ruszyli z miejsca.
- Czasami
jesteś dość przerażający… - powiedział tonem zafascynowanego odkrywcy.
*
- Więc… Ty i
ten przylizany Ślizgon macie mały problem? – podjęła Norah, nawet nie kryjąc
satysfakcji. Hermiona posłała jej oburzone spojrzenie.
- Scarlett
jest w poważnym stanie!
Johnson
machnęła ręką.
- Przecież
nie z niej się nabijam!
Hermiona
przewróciła oczami, a potem znowu zrobiła zasępioną minę.
- Podobno
spędzi następne tygodnie w Skrzydle Szpitalnym. W dodatku Vurtage nie chce
nawet słyszeć, że miałaby się w jakikolwiek sposób przeciążać…
Norah
zakręciła kubkiem do herbaty, najwyraźniej zapominając, że nie jest to alkohol.
-
Postanowiliście już coś? – zapytała nad wyraz uprzejmie – Na przykład…
rezygnację z konkursu?
Hermiona
uśmiechnęła się zjadliwie.
- A co? Nie najlepiej
wam idzie i tylko bez nas macie jakieś szanse?
Norah
parsknęła śmiechem.
- Chciałabyś!
Idzie nam jak po maśle! Ja i Neville jesteśmy doskonałym duetem!
- Czyżby? –
zainteresowała się natychmiast Hermiona, nachylając się do niej w fotelu. Norah
uniosła brwi na ten widok.
- Duetem, nie
parą! – wyjaśniła od razu. Hermiona lekko się zmieszała.
- Wcale o tym
nie pomyślałam! – wybąkała w kierunku sufitu, gwałtownie czerwieniejąc. Norah
wypuściła głośno powietrze z ust.
- Ty sobie chyba
żartujesz! – zawołała na wpół zdumiona, na wpół rozbawiona.
- Ja i
Neville! Hermiono, on jest… jest… jest Nevillem!
Hermiona
natychmiast odzyskała butę i zmrużyła groźnie oczy.
- Czyli
najwspanialszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć! W dodatku jest
ciepłym, troskliwym mężczyzną i wierz mi, kiedyś wyglądał o wiele, wiele
gorzej!
Norah
wybuchła głośnym śmiechem.
- Ty to masz
argumenty – powiedziała coraz wścieklejszej przyjaciółce – Ale o czym my w
ogóle rozmawiamy? Neville nie jest i nigdy nie będzie w obszarze moich
zainteresowań, więc…
- No i
świetnie – stwierdziła chłodno Hermiona – Zasługuje na kogoś z większym
wyczuciem!
Norah
przewróciła oczami.
- A wracając
do konkursu – powiedziała, wciąż się śmiejąc – To jak ci się pracuje z panem
Wiecznie Zachmurzonym?
Hermiona
zasępiła się jeszcze bardziej.
- Niedługo
McGonagall zacznie dawać nam szlabany za kłótnie na pół zamku… - westchnęła.
Oczy Norah błyszczały figlarnie.
- Wiesz co
mówią – powiedziała, przezornie odsuwając się w fotelu – Kto się czubi ten się…
Hermiona
odstawiła swój kubek na stół z taką mocą, że prawie pękł na dwie części.
- Nie będę
cię słuchać – oznajmiła z godnością, wstając z miejsca – Dlaczego ja się w
ogóle z tobą zadaję? – zapytała sama siebie, w drodze do drzwi. Norah prawie
płakała ze śmiechu.
- Bo Draco ci
nie wystarcza?
Chybotanie
drzwi w zawiasach musiało jej starczyć za cały komentarz.
*
Jesse był królem świata. Tak się
przynajmniej czuł, od ostatniego spotkania z prefekt naczelną Hogwartu, od
którego jej aktywność stanowczo przygasła. Cały dom Gryffindoru odczuł wyraźne
odprężenie, bo Dakota przestała nękać wszystkich swoją obsesją przestrzegania
regulaminu. Przynajmniej nie robiła już tego na dużą skalę…
Ale Jesse mylił się sądząc, że
zaprowadził ją w kozi róg i wygrał z Dakotą Scott. Przekonał się o tym w kilka
dni po ich nocnym spotkaniu.
- Nie
przypominam sobie, abym wydał na to zgodę! – oznajmiał głośno w Pokoju
Wspólnym, stojąc nad Jo i Jamesem, którzy wtuleni w siebie obserwowali
potwornie stary i wyświechtany kawałek pergaminu. Jo nie zwracała na niego
uwagi, a James łypnął na niego groźnie.
- Uważaj, bo
za chwilę zrewiduję swoje pozwolenie na waszą przyjaźń – mruknął, wskazując
głową najpierw na Jessiego, potem swoją dziewczynę. Głowa Jo podnosiła się w
zwolnionym tempie.
- CO wam,
kretyni odbiło? – zapytała z groźbą w głosie. Jesse już miał jej odpowiedzieć,
ale w tym momencie coś innego pochłonęło jego uwagę.
Ze schodów do sypialni dziewcząt
schodziła Dakota. Od czasu pocałunku, na myśl o którym Jesse uśmiechał się z
nieprzyzwoitą dumą, nie przebywali w tym samym pomieszczeniu. Dlatego Jesse aż
trząsł się z ciekawości nad tym, którym oknem zwieje panna prefekt na jego
widok.
Dakota zeszła ze schodów, nie
zwracając uwagi na rozchichotane towarzystwo w Pokoju Wspólnym. Skierowała się
w stronę kominka i zrobiła parę kroków, gdy zauważyła Jamesa i Jo, na których
widok uśmiechnęła się szeroko, a potem jej wzrok padł na Jessiego. Ani drgnęła.
Szła dalej, z tym samym wyrazem twarzy, patrząc mu prosto w oczy, co
spowodowało, że to on stracił pewność siebie.
- Cześć! –
powiedziała Dakota do Jo i Jamesa, zatrzymując się w takiej odległości od
Jessiego, że przeszedł go dziwny prąd.
- Siadaj! –
zawołał z ulgą James, mając nadzieję, że Jo przestanie się dąsać. Dakota
pokręciła głową.
- Idę do
biblioteki – odparła, uśmiechając się uprzejmie.
Jesse czuł,
że zaczyna swędzieć go mózg, gdy zastanawiał się co się dzieje. Po tym jak
narysował jej nagą podobiznę, nie mogła spojrzeć mu w oczy, gdy ją pocałował,
uciekła… A teraz! Patrzy na niego prawie tak bezczelnie, jak on zwykł patrzeć
na nią! Musiał odzyskać władzę nad sytuacją.
- Do
biblioteki, Scott? – powtórzył szybko – Za dwadzieścia minut jest cisza nocna.
Będziesz biegła jak gepard, czy zostaniesz tam na noc?
Dakota nie wyglądała
na w ogóle zmieszaną tą uszczypliwością.
- Cisza nocna
jest o dziewiątej, baranie – odparła uprzejmie – Czyli za godzinę i dwadzieścia
minut.
Jesse
wzruszył ramionami, wciąż badając ją wzrokiem.
- Kogo to
obchodzi…
- Może ciebie
powinno? – zapytała łagodnym tonem Dakota – Bo za lekceważenie regulaminu
szkolnego tracisz dwadzieścia punktów.
A potem
pomachała Jo i Jamesowi, którzy krztusili się ze śmiechu i odeszła raźnym
krokiem w kierunku portretu Grubej Damy.
- Możesz już
zamknąć usta! – zawołała zgryźliwie Jo. Jesse tylko spojrzał na nią
nieprzytomnie.
Jego zdumienie trwało do
następnego dnia, póki czegoś sobie nie uświadomił. Scott zmieniła taktykę i
myśli, że to jej pomoże.
- Dwadzieścia
punktów… - prychnął Jesse, rzucając plecak na środek Pokoju Wspólnego –
Amatorka…
Wieża
Gryfonów była wypełniona po brzegi, a to oznaczało, że wszyscy skończyli już
lekcje. Jesse uśmiechnął się szeroko.
- Dwadzieścia
punktów… - powtórzył z kpiną. A potem wyjął różdżkę, szepnął coś niezrozumiale
i w kilku susach przekroczył pochyłą ścianę wiodącą do sypialni dziewcząt,
która tworzyła się, gdy próbowali dostać się tam chłopcy.
Pokój Wspólny zawył śmiechem,
ale Jesse już tego nie słyszał. Zmierzał pewnie w stronę drzwi na końcu
korytarza. Zapukał głośno.
- Jesse! –
głowa Lany Chester ukazała się w drzwiach, a dziewczyna cała się rozpromieniła
– Dawno cię nie widziałam. Może wejdziesz?
Jesse zerknął
przez ramię.
- Cześć,
słodka! – zawołał na tyle głośno, by było go słychać w całej wieży. Lana
uniosła delikatnie brwi, ale wciąż uśmiechała się radośnie – Tak się
zastanawiałem – krzyczał dalej Jesse – Czy nie chciałabyś… - zrobił pauzę, by
znowu zerknąć przez ramię i prawie jęknął z zachwytu.
- Atwood! –
drzwi najbliższej sypialni otworzyły się i stanęła w nich Scott. Pomimo całego
zadowolenia ze swojego sprytnego planu, Jesse nie mógł nie zauważyć, że nie
jest tak nastroszona jak powinna.
- Scott –
powiedział gardłowym głosem, zupełnie odwracając się od Lany. Dakota miała
niewzruszoną minę, a gdy się odezwała, można było mieć wrażenie, że robi to od
niechcenia.
- Minus
trzydzieści punktów, Atwood. I zjeżdżaj stąd, bo będzie pięćdziesiąt.
A potem
beznamiętnie odwróciła się i odeszła do Pokoju Wspólnego. Jesse znowu zbierał
szczękę z podłogi. Co jej…?
- Jesse? –
Lana nieśmiało poklepała go po ramieniu. Spojrzał na nią zdumiony, jakby
zapomniał, że tu była.
- Eee… tak.
Złapię cię później!
A potem wciąż
kręcąc głową odszedł, ale nie do salonu, a własnej sypialni, gdzie przez
następne pół godziny gapił się w sufit.
*
Drzwi do gabinetu Hermiony
otworzyły się z hukiem.
- MALFOY!!! –
ryknęła wściekle, zrywając się na równe nogi.
Draco
przewrócił oczami.
- Byłaś w
trakcie intymnego spotkania z pracą domową jakiegoś Krukona? – zadrwił i nie
dając jej odpowiedzieć, kontynuował, obserwując jak z nosa bucha jej para –
Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wykreśliłaś Archibald z konkursu?
Hermiona
zmrużyła oczy tak bardzo, że prawie nie widział jej źrenic.
- Bo jest
chora, pacanie! – zawołała, machając ręką – Leży w Skrzydle Szpitalnym i prędko
nie wyjdzie. Mówiłam ci o tym!
Draco wzniósł
oczy do nieba, a potem rozwalił się na sofie.
- Nie widzę
związku – stwierdził – Co teraz?
Hermiona
prychnęła i opadła na swoje krzesło.
- Och, wielki
pan Malfoy nie wie co teraz i pyta mnie o zdanie! – zadrwiła chłodno. Dracon
spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Przecież
nie powiedziałem, że zrobimy po twojemu.
Hermiona
przymknęła oczy, modląc się o cierpliwość.
- Bierzemy
Gregorsona – oznajmił Draco.
- Nie ma
mowy! – zawołała Hermiona – Jest opryskliwy, leniwy i rezygnuje, gdy coś mu nie
wychodzi! Poza tym – dodała szybko – Nie zgadzam się na dwóch Ślizgonów!
Draco
przyglądał jej się ze średnim natężeniem zainteresowania.
- Świetnie! –
oświadczył, wstając z miejsca – A więc Scorpius i Gregorson! Do zobaczenia,
Granger!
A potem
skierował się do drzwi i po prostu wyszedł. Nadlatujący tom do transmutacji
pomógł mu je za sobą zamknąć.
*
Dakota w końcu poczuła ulgę. Od
kiedy Atwood uparł się, że zniszczy jej najważniejszy rok w Hogwarcie ich wojna
trawiła ją jak gorączka. A ten cały… no… pocałunek… Jak ona go nienawidziła!
Ale w końcu zrozumiała, że on tego chce – wyprowadzić ją z równowagi. Więc
obiecała sobie, że się nie da i tak zdobyła dwa punkty.
Ale wiedziała też, że Atwood tak
łatwo się nie podda. Dlatego to, co zobaczyła w piątkowy wieczór w Wieży
Gryffindoru nie zdziwiło jej tak jak tego z pewnością oczekiwał.
Jeszcze przed portretem Grubej
Damy wyczuła, że coś jest nie tak. Najpierw cisza w wieży, a potem radosny
wybuch śmiechu tylko potwierdziły jej przypuszczenia. Podała hasło i
niewzruszenie weszła do środka.
ŁUUUUUU.
Zamrugała dwa
razy. Atwood latał po salonie na swojej miotle do quidditcha i ryczał głośno.
Dziewczyny biegały za nim, chłopcy głośno klaskali i gwizdali. Dakota,
pilnując, by nie dać po sobie poznać, że to najtragiczniejszy moment jej
kariery prefekt naczelnej, wyjęła różdżkę i spokojnie skierowała ją w tego
kretyna. Pokój Wspólny na moment zamarł, gdy jego miotła stanęła w płomieniach,
a potem wszyscy zaczęli krzyczeć jedno przez drugie. Jesse zeskoczył sprawnie
na ziemię i odwrócił się prosto w jej kierunku ze swoim bezczelnym uśmiechem.
Jego koleżanki rzuciły się, by ugasić miotłę, ale on nie zwracał na nie uwagi.
Skierował się w stronę Dakoty, a
ta wciąż stała z uniesioną różdżką, wycelowaną teraz prosto w niego.
- Piękny
strzał, Scott – pochwalił ją Jesse, jak gdyby nigdy nic. Dakota czuła, że delikatnie
pieką ją policzki, gdy zatrzymał się na krok od niej. W tym momencie dotarło do
niej, że w salonie zapadła cisza i wszyscy czekają na jej reakcję.
- Minus
pięćdzie…
- Nie! –
zawołał głośno Fabian – Daj spokój! Wylądujemy na ostatnim miejscu w tabeli
przez ciebie!
Opanowanie,
które wypracowała ostatnio Dakota zdawało się wyparowywać szybciej niż dym z
nadpalonej miotły Jessiego.
- JA?! –
powtórzyła tonem tak groźnym, że Fabian cofnął się o dwa kroki.
- Dobra,
przez niego! – zawołał szybko, wskazując na Jessiego – Ale nie każ całego domu.
Daj mu szlaban!
Oczy Jessiego
zaświeciły tak jasno, że Dakota widziała tylko je w całym tłumie.
- Dokładnie,
Scott – powiedział z diabelskim uśmiechem – Daj mi szlaban…
Brzmiało to
jak podszept szatana. Wiedziała, że tego chciał. Uzna to za wygraną. Ale cały
salon wpatrywał się w nią z prośbą i lekkim zdumieniem, że prefekt nie chce dać
szlabanu szkolnemu przestępcy.
Minęła długa
chwila, w czasie której Dakota i Jesse walczyli na spojrzenia. A potem ona powiedziała:
- Szlaban. W
każdą sobotę o dwudziestej. Do odwołania.
*
- AAA!!!
- Dzień
dobry, Draco!
- Granger, ty
wariatko!
Hermiona
założyła nogę na nogę i przyciągnęła sobie plik kartek z biurka Malfoya. Ten
zamknął drzwi do swojego gabinetu, kompletnie nie rozumiejąc co ona tu robi.
Już miał o to zapytać, gdy Hermiona pomachała z rozmachem stosem pergaminów.
- Granger,
wlazłaś tu bez mojego pozwolenia i grzebiesz mi w rzeczach! – warknął, robiąc
kilka szybkich kroków w kierunku swojego biurka. Hermiona pokiwała skwapliwie
głową.
- Oczywiście,
że grzebię! – prychnęła – Inaczej wystawilibyśmy w konkursie miernego idiotę!
Draco położył
dłonie na swoim biurku z taką mocą, że bardziej strachliwy od Hermiony
poderwałby się z miejsca. Ona tymczasem zmrużyła oczy i wycelowała w niego
pergaminami, które trzymała.
- Oceny
Gregorsona z ostatnich testów! – zawołała mściwie – Trzy Powyżej Oczekiwań i
jedno Zadowalające!
Draco trochę
się zmieszał.
- I tak jest
najlepszy z…
- CZYŻBY?! –
ryknęła Hermiona, wstając z miejsca, tak, że jej twarz znalazła się na poziomie
jego twarzy, a potem zamiotła pozostałymi pergaminami, które trzymała tak, że
wylądowały na jego nosie.
- A któż to
tutaj, powiedz mi… ma TRZY WYBITNE I JEDNO NIESPRAWIEDLIWIE ZANIŻONE POWYŻEJ OCZEKIWAŃ?!
Draco
wyglądał jak człowiek, któremu nie wiele w życiu pozostało. Odsunął się szybko,
nie chcąc patrzeć na kartki i zmierzwił sobie włosy. Następnie szybko je
przygładził i odwrócił się od niej plecami.
- To nie ma
żadnego znaczenia!
Hermionie
zapaliła się głowa.
- NIE MA
ZNACZENIA?! Rose jest najlepsza! Jest nawet lepsza od Scarlett!!! A TY! –
zawołała robiąc dramatyczną pauzę i obchodząc biurko, tak, żeby widzieć jego
twarz – Przedłożyłeś własne, głupie uprzedzenia nad dobro całej szkoły!!!
Draco wziął
kilka głębszych oddechów i prychnął.
- Nie
histeryzuj, Granger! Znasz swoją córkę, prawda? Wyobrażasz ją sobie w tym
konkursie? – Hermiona zagryzła delikatnie wargi – No właśnie! A po drugie,
wyobrażasz ją sobie w parze z MOIM SYNEM?!
Hermiona
miała bardzo nietęgą minę, ale pokręciła szybko głową i znowu wycelowała w
niego palec.
- Nie. Masz.
Już. Nic. Do. Gadania. Rose bierze udział w konkursie ze Scorpiusem. O ile się
zgodzi – dodała nagle, bo przyszło jej do głowy, że Rose może mieć gdzieś
reprezentowanie szkoły – Do widzenia!
I wypadła z
gabinetu, nim Draco zdążył jej zobrazować straszny scenariusz, który miał w
głowie.
*
W ten weekend odbyła się wycieczka do
Hogsmeade. Jej największą atrakcją okazała się nowa szkolna para. Jo i James
byli na ustach wszystkich, ale zdawali się nie zwracać na to uwagi, gdy szli za
rękę do wioski, wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Louis szedł w pewnym
oddaleniu za nimi, przyglądając się swojemu kuzynowi z szerokim uśmiechem. W
życiu nie powiedziałby, że największy podrywacz w rodzinie Weasley’ów i
Potterów tak się zakocha!
Był już na ścieżce, za którą
leżało Hogsmeade, gdy jego myśli powędrowały w innym kierunku. Najpierw był
pewien, że to jego umysł płata mu figle, bo od jakiegoś czasu po prostu
wszędzie ją widział. Ale w końcu zdał sobie sprawę z tego, że przed Jo i
Jamesem idzie Leah.
Była sama, co go akurat nie
zdziwiło i pewnie zmierzała do wioski. Nigdy by nie pomyślał, że korzysta z
takich rozrywek i natychmiast przyspieszył. Chciał ją dogonić, ale uświadomił
sobie, że Leander nie spaceruje po Hogsmeade jak reszta uczniów, ale kieruje
się w określonym kierunku i bynajmniej nie były to Trzy Miotły. Uważając, by
nie usłyszała jego kroków za sobą, pobiegł za nią. Na szczęście zdążył poznać
ją na tyle, by teraz nie zdziwić się zbytnio, widząc, że zmierza prosto do
gospody Pod Świńskim Łbem.
- Co ty
kombinujesz, Leander? – szepnął sam do siebie, a potem ruszył za nią.
Wiedział, że
nie może tak po prostu wejść chwilę po niej, dlatego najpierw przyczaił się
przy brudnym oknie gospody, obserwując co dzieje się wewnątrz. Leah ruszyła
prosto do stolika w kącie, gdzie siedziały dwie osoby. Mężczyzna i kobieta,
których twarzy nie widział za dobrze, bo były ukryte w cieniu. Leah powiedziała
coś do nich a potem usiadła, tyłem do wejścia. Louis uznał, że to jego jedyna
szansa.
Wszedł do środka, starając się
zachowywać, jakby bywał tu często i zajął stolik po drugiej stronie sali, tak,
by mieć dobre pole widzenia na stolik Leander.
- Coś podać?
– głos podstarzałej kelnerki sprawił, że prawie podskoczył.
- Piwo –
powiedział szybko – Cokolwiek!
A potem
chwycił leżącą na stoliku gazetę i rozłożył zakrywając się w całości, bo Leah
odwróciła się i zbadała gospodę uważnym wzrokiem. Ale chyba go nie zauważyła,
bo znowu odwróciła się do swoich rozmówców. Tym z kolei Louis mógł się w końcu
lepiej przyjrzeć.
Nie mogli być starsi od jego
rodziców. Oboje mieli wysublimowane, jakby szlachetne rysy, a mężczyzna, z
którym rozmawiała Leander zdawał się być nawet do niej podobny. Może to jej
ojciec? – zastanawiał się Louis, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Czemu
Leah miałaby się spotykać ze swoimi rodzicami w takim szemranym miejscu?
Kelnerka postawiła przed nim
piwo w brudnym kuflu i wyjął portfel, by za nie zapłacić. Obserwował trójkę w
kącie uważnie, ale nie miał pojęcia o czym mogą rozmawiać, bo w gospodzie było
zbyt głośno. Louis klął w duchu, że nie zabrał Uszu Dalekiego Zasięgu, ale
nigdy by nie zgadł, że mogą mu być potrzebne w Hogsmeade!
I w końcu po pół godziny
gapienia się na tajemniczych znajomych Leander, stwierdził, że do innego
wniosku już nie dojdzie. Leah wyglądała, jakby zamierzała odejść od stołu, więc
Louis błyskawicznie podniósł się z miejsca, rzucił napiwek na stół i wyszedł z
gospody. Zatrzymał się w niedalekiej odległości od niej, obserwując wejście.
Nie długo musiał czekać. Leah i jej tajemniczy towarzysze pojawili się w
drzwiach gospody i szybko pożegnali. Leander z nieodgadnionym wzrokiem dopięła
płaszcz i ruszyła w kierunku ścieżki.
- Czekaj!
Przystanęła
jak wryta, a potem wzniosła oczy do nieba.
- Weasle,
kiedy się znudzisz? – zapytała zmęczonym głosem. Louis podszedł do niej i
wlepił w nią badawczy wzrok.
- Kim byli ci
ludzie? – zapytał.
- Chyba
kpisz! – ofuknęła go i próbowała wyminąć, ale zatrzymała ją jego ręka.
- Wyglądali
na dość…
- Nie twoja
sprawa!!! – ryknęła, tracąc nad sobą panowanie – Przestań za mną łazić, do stu
diabłów! A wierz mi – wtrąciła ze zgrozą – Znam ich osobiście!
Louis
parsknął śmiechem.
- Nie wątpię,
wilczku. A teraz chodź na kawę.
Oczy Leah
prawie wylazły z orbit.
- Ja…! Ty….!
Jesteś nieznośny, Weasley! – darła się tupiąc nogą – A na kawę to sobie idź ze
swoją dziewczyną!!!
A potem
wyrwała mu się i prawie biegiem ruszyła w kierunku szkoły. Louis westchnął
ciężko i powlókł się za nią.
- Zerwałem z
Grace – powiedział do jej pleców.
Leah
przystanęła. Gdyby widział jej twarz, prawdopodobnie umarłby ze szczęścia, bo odmalowała
się na niej nieopisana ulga i cała Leah jakby rozjaśniała. Ale była odwrócona
do niego tyłem, poza tym szybko odzyskała rezon i znowu przyspieszyła.
- Bardzo mi
przykro! – burknęła, nie przestając maszerować. W rzeczywistości czuła dziwne
ciepło w okolicy klatki piersiowej, które rozlewało się w jej wnętrzu tak
przyjemnie, jak gdyby wypiła rozgrzewający napój.
- Wiesz czemu
to zrobiłem! – dodał jeszcze Louis i zatrzymał się. Wiedział, że to wystarczy.
Leah zwolniła, a w końcu zrobiła to samo i odwróciła się do niego. Stali w sporym
oddaleniu od siebie, mierząc się wzrokiem.
- Nie wiem –
powiedziała spokojnie – Nie mam pojęcia czemu za mną chodzisz, czemu rzucasz
swoją dziewczynę, czemu ja…! – urwała i natychmiast oblała się rumieńcem. Louis
zrobił kilka kroków w jej stronę, by zmniejszyć dystans.
- Czemu ty co?
– zapytał po prostu. Pokręciła szybko głową
- Jeśli
zerwałeś z nią ze względu na mnie, to była to największa głupota jaką zrobiłeś
w życiu! – zawołała, a Louis zdumiał się słysząc ból w jej głosie.
- Nie sądzę –
powiedział tylko. Leah patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nic nie
rozumiesz! Ja nie jestem jak ona! Nie będę z tobą chodzić, trzymać cię za
rączkę, ani nic takiego!
Louis zaśmiał
się krótko.
- I wcale
tego nie chcę.
- A czego
chcesz?! – zawołała z taką frustracją, że nie zdziwiłby się, gdyby zaczęła rwać
sobie włosy z głowy.
- Najpierw mi
powiedz, czemu ciągle znajduję cię w nieodpowiednich miejscach o jeszcze
bardziej nieodpowiednich porach. – powiedział spokojnie, znowu robiąc kilka kroków.
Leah zaśmiała
się ponuro.
- Nie mogę –
odparła – Ja… Moja rodzina. To skomplikowane, Weasley i wierz mi, nie chcesz
być w to wciągnięty.
- Twoja
rodzina? – powtórzył – Ci ludzie dzisiaj…?
Leah skinęła
niecierpliwie głową.
- Mamusia i
tatuś – powiedziała z goryczą. Louis postanowił nie pytać. Zamiast tego zrobił
jeszcze jeden krok, tak, że stali w odległości kilkudziesięciu cali.
- Mylisz się.
Bardzo chcę być w to wciągnięty.
Leah znowu
pokręciła szybko głową.
- Nie wiesz
co mówisz! – krzyknęła z pasją. Wzruszył ramionami.
- Pewnie nie
– przyznał – Ale mam to gdzieś. Nie wierzę, że masz do ukrycia cokolwiek co
sprawiłoby, że przestałabyś śnić mi się każdej cholernej nocy.
Oczy Leah
rozszerzyły się gwałtownie i zamigotały.
- Bo nic nie
wiesz… - powiedziała cicho. Louis przyglądał jej się przez chwilę. Nagle wydała
mu się delikatna i przerażona, kiedy na moment odrzuciła pozę silnej i
samodzielnej.
- Leander,
jestem po twojej stronie. Bez względu na wszystko.
Leah tylko
pokręciła głową, na znak, że nie wierzy, więc Louis uznał, że nie ma sensu jej
przekonywać. Przynajmniej nie słowami. Wyciągnął rękę i czekał aż poda mu
swoją. Długo trwało, ale w końcu to zrobiła, a wtedy on pociągnął ją mocno w
swoją stronę i gdy zatrzymała się w jego ramionach nachylił się.
Jeszcze nigdy nie czuł się tak,
jak teraz, gdy jego usta dotknęły jej chłodnych warg i miał wrażenie, że za
chwilę eksploduje. Trzymał ją mocno, jakby bał się, że za chwilę ucieknie i
całował jak gdyby to była ostatnia chwila w ich życiu. A Leah poddała mu się
bez walki, chyba po raz pierwszy od kiedy ją poznał. Nie protestowała, wręcz
przeciwnie, oddała pocałunek z całą mocą i taką namiętnością, że obojgu
wydawało się, że za chwilę po prostu strawi ich ogień. Dłonie Leah wędrowały po
jego szyi i włosach. Louis splótł swoje za jej plecami. A ich usta tańczyły
szybko, w ten sam takt, jakby nie mogły się zmęczyć.
Aww, końcówka idealna <3 Nic więcej pisać nie trzeba.
OdpowiedzUsuńCo do wypadku Scarlett to właśnie podejrzewałam, że to nie był przypadek, Hmm, czyż by było dwoje szpiegów? Ciekawe...
Rose i Scorpius razem w konkursie? Pod okiem swoich rodziców? To było dosyć dziwne, ale mega ciekawe jak się bd zachowywać...
Uwielbiam Dakotę i Jesse'a, już się nie mg doczekać ich wspólnych szlabanów :D
A mój ulubiony fragment( poza pocałunkiem Leah&Louis) to ten gdy Al mówi, że cieszy się że Jo i James są razem. Tu mnie zaskoczył, nie wiedziałam że przyjmie to z takim spokojem :D
Ogólnie to bardzobardzobardzo mi się podobał i jeszcze bardziej nie mogę się poczekać kolejnego :P
Pozdrawiam, Gabi : )
Ten rozdział jest tak niesamowicie niezwykle piękny, że ja nie mogę!
OdpowiedzUsuńCały rozdział się śmiałam...
Biedna Scar. Al zachowuję się jakby się zakochał w niej... Nigdy za nim nie przepadałam,ale życze mu żeby przejrzał na oczy i w końcu był z Scarlett!
James i Jo... sa tacy awww *0* Po prostu cudo ♡♡♡ Oni tak do siebie pasują,że masakra *.* Dobrze, że Al nic do nich nie ma =D Lou i te jego stwierdzenie! Przecież on też jest tak zadłużony w Leah! ♡
Szczerze? Jak są sceny Jessa i Dakoty to co chwilę się usmiecham jak głupia do telefonu XDDD Jess ma takie pomysły, że po prostu leżę i się śmieje :') Dakota miała fajny pomysł tylko o jednym zapomniała: Z Jessem się nie zadziera ;) Wreszcie jest tak wyczekany szlaban!
Draco i Hermiona mnie rozwalają! Czyżby Draco okłamał Herm bo się boi jej córki? Hahahha XD Hermiona wkradła się do tego biura jego to pękłam śmiechem! Jezu, jacy oni są śmieszni! Ale w końcu bedzie Rose i dobrze!
Leah jaki masz sekret??? Hm... Nie daje mi to spokoju... Lou jest taki słodki, uroczy i aww *.* A ich pocałunek to już całkiem!
Niech Norah i Neville będą razem! Jestem za pomysłem Hermiony, by byli parą! #Team_ Nevrah!
Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumiałaś z tego co napisałam ;)
Pozdrawiam i życzę mnóstwo pomysłów, jak kłótni Herm i Draco, oraz pocałunków Jo i Jamesa *,*
Czekam szybko na nexta! :***
Och, po tym rozdziale uwielbiam Albusa jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńI kocham te przyjacielskie scenki/czynności pomiędzy Scorpiusem i Jo. Aż mi sie morda szczerzy jak to czytam. XD
Ha! I wiedziałam! Wiedziałam, że te nocne wycieczki Leah nie są przypadkowe (nawet gdzieś chyba wspominałaś, że Louis będzie mieć ważną rolę w tej części, więc w sumie odkryciem roku to nie jest no ale...).
Fajnie, że Albus ma teraz ważniejsze sprawy na głowie i praktycznie nie reaguje na związek Jo z Jamesem. I coś czuję, że jeszcze zacznę lubić Scarlett (bo Ty chyba jednak nie potrafisz stworzyć postaci której bym nie polubiła), w tym rozdziale była całkiem okey.
W ogóle jestem ciekawa czy Norah da się zeswatać z Nevillem. Albo może Nevilla otruje? Dobra, nie. Norah jest chyba całkowicie czysta i dam jej już spokój. Jest fajna.
Uwielbiam sceny z Draco i Hermioną. Są cudne. I ciekawe czy Rose zgodzi się na udział w tym konkursie (pewnie tak) i czy Draco i Hermiona przez to jakoś się dowiedzą, że ona i Scorpius ten tego.
Okey.
Pozdrawiam, LS
Hahah, kocham tę obsesję na punkcie Norah-trucicielki! Chyba to wykorzystam :P
UsuńNapisalam długi komentarz jakiś czas temu i dopiero teraz zauważyłam, że blogspot go nie dodam... No cóż, powiem tyle, ze rozdzial jest swietny jak zawsze :).
OdpowiedzUsuńDakota i Jesse to oficjalnie mój trzeci ulubiony paring! Przeciwieństwa się przyciągają :) Już się nie mogę doczekać co stanie się na szlabanie. Chłopak złapał ją w pułapkę. A cóż, nie jest tajemnicą, że dobre dziewczynki kochają niegrzecznych chłopców.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem kiedy pojawia się chociażby wzmianka o Jomes uśmiecham się jak głupia.
Uwielbiam Ala za to, że cieszy się ich szczęściem. Wróżę jemu i Scarlett życie długo i szczęśliwie.
Scor i Rose...Uwielbiam ich przyjaźń! I już nie mogę doczekać się tego co zaprezentują na konkursie. Z pewnością będzie to bardzo...wybuchowe. Nie dość, że Hermiona z Draco to jeszcze do tego ta dwójka...To się nie może skończyć dobrze.
Na koniec wiadomość: jutro albo pojutrze, na "Ślizgońskiej Krwi" pojawi się nowy rozdział. W końcu. Jeśli nadal chcesz czytać, to na dniach zapraszam ;)
Czekam na kolejny wpis, wiesz, że cię uwielbiam! :*
A no i dziękuję za mój ulubiony bromance: Jo/Scorpius! :) Cudo *.*
UsuńOczywiście, że przeczytam! Czekam! :)
UsuńHej. Rozdział jest super. Strasznie lubię kłótnie Dakoty i Jessiego. A Hermiona i Draco wyśmienicie. Najbardziej podobała mi się Leah i Louis. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo. Pozdrawiam i życzę weny, Nikita
OdpowiedzUsuńRozdział super �� Trochę za mało Rose i Scora :( Tęsknie za nimi!
OdpowiedzUsuńLeah i Louis słodko :*
Draco i Hermana. Kocham ich kłótnie.
No to Weny!
Kiedy następny rozdział? Bo już nie mogę czekać! ;)
~Nasia
Nie wiem kiedy następny... :/ Rozdziały są długie, więc ciężko mi się określać.
UsuńPiękne! Piękne po prostu! <3 Leah i Louis są tacy... słodcy! I ja niby wiem, że to słowo pozornie wcale do nich nie pasuje, ale wystarczy spojrzeć na końcową scenę. Aww.
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM! MIAŁAM RACJĘ! OD POCZĄTKU! TAAAAAK, JEEEEEJ!!!
Wiedziałam, że Rose jest najlepsza z tych eliksirów! Wiedziałam od początku, dlatego się zdziwiłam, gdy Draco wybrał Scarlett. Ale teraz wszystko nabrało sensu, ona go po prostu przeraża. Po mamusi xD
Jomes! Ach! Och! Oni są meeega uroczy! I na dodatek wszyscy cieszą się ich szczęściem! :) Swoją drogą Al "błogosławiący" związek swojego brata i eks to mój ulubiony moment w tym rozdziale!
Jeszcze raz: biedna Scar! Serio, to jest nie fair! Ona jest za dobra, za miła, by wplątywać ją w tą całą poronioną sytuację z wojną, Hurrlingtonem, Anklandem, wyjściem czarodziejów z ukrycia itp.
Uuuu!!! Martwiący się Albus to jedno z najcudniejszych zjawisk na świecie! Tak się opiekuje swoją przyjaciółką! (A może niedługo kimś więcej... oby kimś więcej!!!)
Wybuchowy duet Darmione (jestem przeciwniczką ich związku, ale jako przyjaciele mogliby być fajni) jest zarąbisty! ;)
Są tacy niesamiwicie otwarci! I zabawni! *szczerzy się do ekranu jak głupia*
Ja też jestem fanką Norah i Nevilla. To znaczy nie naciskam, jak im nie wyjdzie to okej, spoko. Ale mogłoby być ciekawie! ;D
Dakota i Jesse są PRZEKOMICZNI!!! Nie mogę się doczekać najbliższego szlabanu!
I kurde, jak większość uwielbiam relację Jo i Scora! Są jak rodzeństwo, a może nawet lepsi. (Piszę z własnego doświadczenia, sama mam brata bliźniaka.)
No w każdym razie wszystko super, miód i malinki! Do usłyszenia, pozdrawiam xx
A! Zapomniałabym! Podziwiam Cię Ginger za pisanie takich długich notek. Serio, to jest niesamowite! I właśnie między innymi dłatego tak lubię tego bloga. Posty są dość często i długie! ;D Dziękuuuję ;*
UsuńSzlaban minął? Och, jak dobrze! :)
UsuńPozdrawiam :)
Aaaaaa! Łał i Bum! Stęskniłam się! Nowy rozdział! Hurrra!
OdpowiedzUsuńWytłumacz mi sposób w jaki Rose ,, dziko machała rękami", bo nie ogarniam, a też bym chciała tak machać! XD
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. I jeszcze więcej Scora, bo jestem przerażona jego ilością w tej notce. ZA MAŁO!
Aha/acha... zapomniałam, że tak w ogóle to SUPER!
Dziękuję za rozdział
Przepraszam, za chaotyczność tego komentarza
Tak Trochę Nowa Asia
Okej... Wyobraź sobie ptaka, który dopiero uczy się latać. I tak właśnie Rose macha rękami :PPP
UsuńMówiłam, że skomentuję i w tej chwili to robię :D
OdpowiedzUsuńJestem na bardzo świeżo z całym opowiadaniem, bo znalazłam je z 3 dni temu i czytam w każdej możliwej chwili. Czyli w autobusach, podczas samotnego jedzenia, przed snem, zaraz po obudzeniu itd. W telefonia mam praktycznie cały czas otwarty przynajmniej jeden rozdział, więc można stwierdzić, że to opowiadanie wciągnęło mnie bez końca.
To tyle z ogółów. Ale chciałam jeszcze krótko skomentować poprzednie części, więc wypowiem się o nich tyle, że podczas czytanie wielokrotnie śmiałam się w głos, płakałam razem z bohaterami. Najlepiej w opisywaniu wychodzą Ci sceny pocałunków. Podczas pierwszego pocałunku Rose z Scorpiusem niemal krzyknęłam na głos ,,W końcu!''
Kolejna sprawa, to długość notek. Dość długo, aby można się wczytać, dość krótko, by literki nie zaczęły nużyć. Czyli znowu: IDEALNIE.
A teraz sam rozdział.
W poprzednim rozdziale mieliśmy tragiczny ,,wypadek'', a tutaj mamy kontynuowane rozpaczanie nad Scarlett i wyciąganie z niego wniosków. W poprzednim rozdziale mocno zdziwiło mnie zachowanie Albusa, jak sam się rzucił na niewinnego Ślizgona. Po namyśle jednak, gdyby to mi przydarzyła się taka sytuacja, postąpiłabym podobnie.
No właśnie. Al był moim faworytem, a tej Scarlett jakoś od początku nie lubiłam. Mam nadzieję, że chociaż będzie szczęśliwy :)
Dalej mamy po dwie (jak dobrze pamiętam) sceny z Hermioną i Jessem, oraz jedną z Leah i Louisem.
Sceny z Hermioną zawsze są prześmieszne. Cieszę się, że nie zaczełaś pisać Dramione, bo tej pary wprost nienawidze >:( Tzn. jak się kłócą, to owszem, są zabawni i realistyczni, ale bez przesady. Hermiona i Draco? to nie może być razem!
Sceny z Jesse i Dakotą polubiłam chyba najbardziej, oprócz oczywiście głównego wątku. Jesse jest postacią tak pozytywną, że według mnie nie da się go nie lubić. A Dakota wręcz przeciwnie. Postać taka, której mam ochotę nagadać :D Ale skoro przeciwieństwa się przyciągają, to może sie udać.
Leah i Louis. Hmm... nie wiem, co mam o nich powiedzieć. Po prostu są mega uroczy, jednak Louis wydaje mi się nieco bez charakteru. Z drugiej strony, nie było z nim jeszcze dużo scen, więc wszystko przede mną.
Zapomniałam pochwalić jeszcze dwóch rzeczy.
a) Cieszę się, że Al nie Ślizgonem. Po tym jak w książce nie chciał tam trafić, na wielu blogach na przekór tam trafia. A tu proszę! Ravenclaw. Nie cała rodzinka Potterów musi być Gryfonami...
b) ...tak samo jak rodzinka Wesley! Ich z kolei rodzinkę mamy porozrzucaną. I bardzo dobrze. Wkurza mnie jak ktoś daje wszystkich a wszystkich do Griffindoru. Wtedy można stwierdzić, że ten dom to naprawdę jedna wielka rodzinka :D
Kończę, bo chyba w tym rozdziale napisałam wszystko co chciałam. Za chwilę postaram się też napisać coś o dwóch następnych rozdziałach, które przeczytałam w ciągu dnia.
Ajć.. zapomniałabym. Jestem na komputerze pierwszy raz na tej stronie i muszę przyznać jedną rzecz. Masz naprawdę śliczny szablon! Wcześniej, jak mówiłam, korzystałam z wersji mobilnej, więc mogło mi umknąć :D
Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnym rozdziale :D
Dziękuję za komentarz.
UsuńAle z tego co pamiętam to Rose i Scor całowali się bardzo szybko...
Pewnie masz rację, bo sama nie do końca pamiętam w którym to było rozdziale. Iskrzyło między nimi przez cały czas i po prostu było to wyczekiwanie ,,kiedy w końcu'' :D
UsuńCzyli jednak dobrze przeczuwałam, że to szpiedzy zepchnęli Scar? jaka ona jest biedna :( a Albusa kocham w tym rozdziale, taki z niego dobry przyjaciel i obrońca.
OdpowiedzUsuńA jednak Jesse dopiął swego i dostał szlaban, oj cos czuję, że będzie ciekawie o ile Dakota go wcześniej nie udusi.
Jomes <3 miłość kwitnie :)
Leah coraz bardziej wydaję mi się podejrzana, nadal pozostaje jednym z moich typów na szpiega ( chociaż wątpię czy zepchnęła by Scar ze schodów, ale pozory mylą), ciekawi mnie o co chodzi z tymi ludźmi z którymi się spotkała.
Draco i Hermiona są nie do zdarcia uwielbiam ich wspólne sceny :D
Pozdrawiam :)
Carmen
Gratulacje Jesse! No nareszcie !
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wiedziałam, że musi wyjść na złość Draconowi i Rose będzie brać udział w konkursie! Już widzę jak będą się sprzeczać :D
Wspominałam już wcześniej, że kocham Red i Scorpiusa?
Albus jest taaaaki opiekuńczy ! Mówiłam już je kocham Norah ? Jeśli nie to teraz mówię :D Brawo dla Jesse'go (?) ! Rose jest w konkursie. Super ! LEAH I LOUIS !! TAAAAAAAAK! <3
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
Lubię te niby rozmowy malfoya i granger.oj czuję,że loius jeszcze zawiedzie się na nowej dziewczynie.
OdpowiedzUsuńAl jest taki super, on KOCHA Scarlett, niech sobie to w końcu uświadomi! Nie mogę się doczekać co będzie dalej z tym konkursem, może Hermiona i Draco dowiedzą się o Związku swoich dzieci???
OdpowiedzUsuń~TikiTaka