Ginger Golden Girls

16 stycznia 2015

Rozdział XLI

Późno ale za to rozdział bardzo długi! :)


Jestem po twojej stronie. 



                 Rose pociągnęła głośno nosem.
- T-to jest s-s-s-straszne! – zawyła płaczliwie. Albus zmroził ją wzrokiem.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział twardo, poprawiając kołdrę Scarlett. Ona sama wpatrywała się z lękiem w zalaną łzami Rose.
- Daj spokój, Red – powiedziała, siląc się na lekki ton – To tylko parę zadrapań!
- P-parę zadrapań! – zawołała z histerią Rose, wykonując narwany ruch ręką – Mogłaś się zabić!
Scarlett wypuściła powietrze z płuc, a Albus spojrzał na Rose tak, że miała ochotę wyjechać za granicę. Jakby to ona zagrażała Scarlett, Al nagle przysunął się jeszcze bliżej niej i położył rękę za jej głową.
- Vurtage wciąż mnie przepytuje – westchnęła znowu Scarlett, po czym skrzywiła się na moment. Albus wiedział, że co chwilę ma napady silnego bólu, dlatego nie zdziwił się na ten widok, ale Rose otworzyła szeroko oczy.
- Wszystko w porządku?
Scarlett kiwnęła głową.
- Wczoraj dostałam Szkiele Wzro i kości wciąż się zrastają…
Rose pokiwała głową ze zrozumieniem, a potem nagle przeniosła wściekłe spojrzenie na Albusa.
- Jak mogłeś powiedzieć mi dopiero teraz! – zawołała ze złością. Al spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Jestem tu od wczoraj – powiedział kręcąc głową – Nie zauważyłaś, że nie było nas na żadnej lekcji?
Rose wzruszyła ramionami.
- Na lekcjach uważam…
Scarlett i Al wymienili rozbawione spojrzenia.
- Myślałam, że siedzicie z tyłu – jęknęła Red. Al wzniósł oczy do nieba. Rose machnęła ręką.
- Co mówiłaś o pielęgniarce?
Scarlett próbowała podnieść się na cal, ale chyba za bardzo ją bolało, a poza tym chłodny wzrok Albusa usadził ją natychmiast w miejscu.
- Wypytuje o wypadek – powiedziała po chwili – Musiała zgłosić McGonagall co się stało… Powiedziałam, że byłam już na schodach i chciałam przeskoczyć kilka stopni na raz. Nie wierzy mi ani trochę, ale przynajmniej dała mi spokój na jakiś czas.
Albus wpatrywał się w ścianę, a oczy Rose przeskakiwały od niego do Scarlett.
- Czemu nie powiedziałaś prawdy?! – zapytała zdumiona. Scarlett uśmiechnęła się blado.
- Red, jakieś psychopatki zrzuciły mnie z ósmego piętra. Naprawdę sądzisz, że skarżenie się pielęgniarce albo dyrektorce ma jakiś sens?
Rose otwierała usta, ale uprzedził ją Albus.
- Może McGonagall mogłaby nam pomóc je znaleźć! – warknął wściekle – A tak nie mamy żadnego śladu!
Oczy Scarlett zrobiły się nagle smutne, gdy podniósł głos i natychmiast zwymyślał samego siebie.
- Po prostu nie wiem czy dobrze zrobiłaś nie mówiąc prawdy – dodał tak delikatnie i cicho, że ledwo go usłyszały. Rose przypatrywała mu się ze zmarszczonymi brwiami.
- Ja… nie chcę – oznajmiła Scarlett i odwróciła się od nich. Al i Red wymienili zdumione spojrzenia. Znowu pierwszy odezwał się Albus:
- Powiedz mi – wycedził, ledwo nad sobą panując – że się nie boisz!
Scarlett zamrugała szybko.
- Hej! – zawołała Rose – Nic ci nie grozi, nie możesz pozwolić, żeby…
Urwała, zdumiona zachowaniem Albusa, który w tym momencie chwycił twarz Scarlett w obydwie ręce i delikatnie obrócił w swoją stronę.
- Nie dam cię tknąć – powiedział poważnie, patrząc jej w oczy, tak że cała poczerwieniała – Rozumiesz? Nie dam cię tknąć i je znajdę. A potem obydwie przelecą się przez osiem pięter.
Scarlett wpatrywała się w niego jak urzeczona, a Rose miała dość głupią minę, patrząc na kuzyna, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Zwariowałeś, Al – powiedziała i zaśmiała się histerycznie. Albus nie zwracał na nią uwagi.
- Nie, nie wydaje mi się, że McGonagall to dobry pomysł – odezwała się Scarlett. Albus wpatrywał się w nią twardym wzrokiem, ale Rose kiwnęła nagle głową.
- Racja. Sami się tym zajmiemy – oznajmiła pewnie. Al i Scarlett unieśli brwi – Coś musisz pamiętać! – zawołała z uporem – Krawat domu? Albo kolor włosów!
Scarlett zmrużyła oczy i wykrzywiła twarz, próbując sobie coś przypomnieć. W końcu pokręciła głową ze smutkiem.
- Stały na końcu przejścia… Widziały mnie dobrze, bo ja byłam w oświetlonej części. Jedyne co ja widziałam to, że obydwie miały długie włosy. I były średniego wzrostu. To naprawdę wszystko.
Albus poprawił jej poduszkę.
- Cóż, jeśli nic nie pamiętasz, to…
- A co mówiły? – przerwała mu Red – Mówiłaś, że o coś się kłóciły, nim zobaczyły, że tam jesteś!
Scarlett przytaknęła.
- Krzyczały… - znowu zmrużyła oczy – Coś o tym…. O tym… że kończy się czas! Tak jedna mówiła do drugiej, że nie ma już czasu!
- Na co? – zapytała natychmiast Rose, robiąc wielkie oczy. Scarlett pokręciła głową.
- Tego nie wiem. Jedna krzyczała, że druga jest idiotką… I, że… że… – Scarlett wyglądała jakby rozbolała ją głowa, więc Al natychmiast nachylił się do niej, ale powtrzymała go spojrzeniem – że… LORD będzie bardzo zawiedziony!
Rose i Albus spojrzeli na siebie tak szybko, że obojga zapiekły karki.
- Co? – zapytała szybko Scarlett. Albus przełknął głośno ślinę i otworzył usta, jednak Rose go uprzedziła.
- Nic takiego. Musisz się przespać – oznajmiła głośno. Scarlett zrobiła zdumioną minę.
- Ale mnie się nie chce! – jęknęła.
- Nie ma znaczenia – powiedziała surowo Rose, wstając i poprawiając jej kołdrę – Masz się wyspać i koniec. – dodała, po czym podeszła do Ala i chwyciła go pod ramię, by się podniósł. Albus przypatrywał jej się z mieszaniną zwykłego lęku o jej zdrowie psychiczne i ubolewaniem nad tym, że musi z nią żyć.
- Pa! – zawołała Red do Scarlett, po czym niezbyt delikatnie popchnęła Ala w kierunku drzwi. Ten jednak nie ruszał się z miejsca. Najpierw nachylił się nad Scarlett i pocałował ją w czoło, co jak zwykle spowodowało, że oblała się rumieńcem.
- Przyjdę za godzinę! – powiedział jeszcze, rzucił Rose kolejne zaniepokojone spojrzenie i ruszył w kierunku drzwi.
- Co ty wyprawiasz?! – ryknął, gdy Red prawie wypchnęła go ze skrzydła szpitalnego i o mało nie zarył nosem o ziemię. Rose zatrzymała się i wbiła w niego znaczące spojrzenie.
- Nie słyszałeś? – warknęła – LORD będzie zawiedziony…. LORD, Al! Lord Steven Hurrlington!
Albus wetchnął.
- Też o tym pomyślałem – powiedział spokojnie – Ale sam nie wiem. Pełno u nas lordów, a jakoś mi się nie chce wierzyć, że nastolatki mogą zrobić dla Hurrlingtona coś ważnego.
Red przewróciła niecierpliwie oczami.
- A czy przypadkiem, nie wiemy, że ktoś w Hogwarcie NA PEWNO ma do zrobienia dla niego czegoś ważnego?!
Al zamarł.
- Myślisz… myślisz, że jedna z tych dziewczyn…
- Albo obydwie! – przerwała mu szybko – Mogą być szpiegami!
- Rose, to trochę naciągane…
Red prychnęła.
- Czyżby?! A powiedz mi, mój średnio przystojny kuzynie… Jak wiele osób w Hogwarcie zrzuca ludzi z ósmego piętra za podsłuchiwanie ich rozmów o głupotach? To musiało być TO, AL! – zawołała z przekonaniem – Scarlett podsłuchała wczoraj szpiega Hurrlingtona!
Na czoło Albusa wstąpiły strużki potu. Spojrzał na drzwi do skrzydła szpitalnego z lękiem.
- Jeśli masz rację… Ona jest w niebezpieczeństwie!
Rose pokiwała szybko głową.
- Dlatego musimy jak najszybciej znaleźć te wariatki! – oznajmiła poważnie.
- Nigdzie się stąd nie ruszam! – warknął Albus, odwracając się w stronę, z której przyszli. Rose pokręciła szybko głową i złapała go za koszulę.
- Jest trzecia po południu! – zawołała szybko – W skrzydle jest Vurtage, Scarlett nic nie grozi!
Al nie wyglądał na przekonanego.
- Daj spokój! – jęknęła Rose, ciągnąc go za sobą – Jest biały dzień! Poza tym musimy pogadać z Jo, Jamesem i Scorpiusem! Mamy już tyle informacji, że nie możemy odpuścić!
Albus zerknął jeszcze przez ramię, i powoli kiwnął głową, a potem szybkim krokiem ruszył za Red.

                                                                               *

- Chodźmy stąd!
- Dokąd?
James wyszczerzył zęby.
- Gdzieś, gdzie będzie można zrobić tak – tu nachylił się do Jo i przytknął usta do jej ucha, a potem pocałował tak, że przeszły ją ciarki.
- Potter! – syknęła zawstydzona i szybko się od niego odsunęła. James patrzył na nią znacząco.
- Dlatego mówię, że trzeba stąd iść!
Jo zaśmiała się wesoło. Dawno nie słyszał, by tak się śmiała! A jak na niego patrzyła… Merlinie, jaki był szczęśliwy!
- Carter… – mruknął ochryple, przyciągając ją do siebie. Jo nie protestowała. Po chwili znowu parsknęła śmiechem.
- To zdanie ma jakiś koniec? – zapytała rozbawiona. James pokręcił głową. Jo uśmiechnęła się promiennie, a potem przytknęła czoło do jego czoła i cmoknęła go w górną wargę.
- Potter. – Powiedziała ciepło, a w jego żołądku rozlało się coś gorącego.
- Mmm? – zapytał z ustami na jej wargach.
- Nic – powiedziała nie bez trudu, bo James nie odrywał się od niej ani na moment – To zdanie nie ma końca.
James parsknął śmiechem, ale w tym momencie musiał się od niej odsunąć, bo coś trzepotało żywo przed ich nosami. Żółta Karteczka Komunikująca wisiała nad nimi, głośno furkocząc. James chwycił ją i przeczytał.
- To od Rose – powiedział marszcząc czoło – pisze, że musimy się spotkać na czwartym piętrze.
Nie zdążyli wymienić zaniepokojonego spojrzenia, gdy z plecaka Jo wyrwała się podobna kartka, tym razem brązowa i podleciała do niej.
- To samo – oznajmiła Jo podnosząc się z miejsca. James też to zrobił.
                Przeleźli przez dziurę w portrecie i ruszyli na czwarte piętro.
- Myślisz, że coś odkryli? – zastanawiała się Carter. James wzruszył ramionami.
- To Rose. Może coś odkryła, a może chce ogłosić, że przejmuje władzę w Wielkiej Brytanii…
Jo zaśmiała się głośno, a James w tym samym momencie złapał ją za rękę. Spojrzała na niego pytająco.
- Kiedyś muszą się dowiedzieć – powiedział tylko, wzmacniając uścisk.

                Do głowy by im nie przyszło, by pukać do klasy na czwartym piętrze. Szybko tego pożałowali. Rose i Scorpius oderwali się od siebie jak poparzeni. Red zaczęła nerwowo przygładzać włosy, a Malfoy udawał, że dopiero ich zobaczył.
- Hej! – zawołał ze śmiechem, bo w tej chwili zauważył ich złączone dłonie i szybko zeskoczył z ławki. Jo próbowała wyrwać się z uścisku Jamesa, ale ten stał niewzruszony, trzymając ją mocno.
- Proszę, proszę! – śmiał się Scorpius, podchodząc do nich i odciągając Jo na tyle, na ile pozwolił mu sztywny uścisk Jamesa – Dałaś się złamać, a miałem cię za wytrwalszą! – syknął jej do ucha. Jo kopnęła go w kostkę.
- Masz szminkę Rose na szyi – odparła drwiącym szeptem. Scor poczochrał ją po głowie, wymienił ostrzegawcze spojrzenia z Jamesem i odszedł, odsłaniając im Rose.
                Ta początkowo wpatrywała się w Jo i Jamesa z wyraźną niechęcią. Minęła długa, pełna napięcia chwila, nim Red wykonała dziwny ruch głową, coś na kształt łaskawej aprobaty i przemyślanego zadowolenia, po czym podbiegła do nich z krzywym uśmiechem.
- Wybaczam wam! – oznajmiła pełnym bólu głosem. James rzucił jej zażenowane spojrzenie, a Jo parsknęła śmiechem.
- Dziękujemy – powiedziała, na chwilę przed tym, jak Rose rzuciła się na nią, prawie zwalając ją z nóg.
- Będziemy rodziną! – zawołała śpiewnie. Tylko silny uścisk Jamesa, który wciąż niewzruszenie trzymał Jo za rękę, uchronił ją przed niechybnym upadkiem.
- Już wystarczy… - mruknął Scorpius, odciągając Red. Tym razem James spojrzał na niego z niechęcią. Ale w tym momencie wszyscy czworo przestali myśleć o swoich wzajemnych relacjach, bo drzwi do klasy otworzyły się na oścież i wszedł Albus.
                W pierwszym odruchu Jo szarpnęła ręką i chciała się wyrwać Jamesowi, czując ogromne zdenerwowanie. Ale James ani drgnął, trzymając ją już teraz w stalowym uścisku. Oczy Rose zrobiły się wielkie jak monety, a Scorpius wstrzymał oddech.
                Tymczasem Albus zamknął drzwi klasy, spojrzał po reszcie, na moment tylko zatrzymując wzrok na złączonych dłoniach swojego brata i byłej dziewczyny, po czym przeszedł całą salę i odwrócił się w ich stronę z wyjątkową groźną miną. Jo czuła jak zaczynają trząść się jej nogi.
- Scarlett miała wypadek – oświadczył Al – Dziewczyny, które kłóciły się o jakieś dziwne zadanie dla LORDA zrzuciły ją z ósmego piętra.
Po tych słowach zapadła grobowa cisza. Jo patrzyła na niego jakby nie zrozumiała ani słowa. James odetchnął z ulgą i ścisnął na moment rękę Jo. Scorpius wypuścił powietrze z płuc, a Rose uśmiechnęła się z tajemniczo. A potem zaczęli mówić jedno przez drugie:
- Jakie dziewczyny? UCZENNICE?!
- Lorda?! Ale chyba nie Hurrlingtona!
- Z ÓSMEGO piętra?!

Dziesięć minut później cała piątka siedziała na dwóch ławkach naprzeciw siebie, wpatrując się w swoje twarze z jednakowym przerażeniem. James puścił nawet rękę Jo i teraz wszyscy zastanawiali się nad jednym:
- Kto to mógł być? – zapytała po raz setny Rose. Jo postukała się palcem po nosie, czego nie robiła tak dawno, że Al zapatrzył się na nią przez chwilę.
- To by pasowało do mojej teorii – powiedziała bardzo cicho – Szpiegiem jest uczeń! A teraz… wychodzi na to, że uczennica!
- Albo dwie – wtrącił Scorpius – Szkoda, że Archibald nie zobaczyła chociaż krawata…
- Jeszcze nie zobaczyła… – odezwał się nagle James. Reszta wlepiła w niego zdumione spojrzenia – Jeszcze! – powtórzył i zadowoleniem klasnął w ręce, ale szybko zrobił zawstydzoną minę, zgaszony urażonym spojrzeniem Albusa.
- Co masz na myśli? – zapytała szybko Red.
- Zepchnęły Scarlett, bo uznały, że coś usłyszała, tak? – podjął James – Będą chciały mieć pewność, że nikomu nie powtórzy. A to znaczy…
- …że miałem rację – dokończył strasznym tonem Al, wstając z ławki.
- A ty dokąd?! – krzyknął Scor.
- Do skrzydła szpitalnego! – odkrzyknął mu przez ramię.
- To nie potrze… - zaczął James, ale urwał, gdy zaklęcie Rose świsnęło mu koło ucha i dopadło do drzwi, szczelnie je blokując. Albus odwrócił się do nich wściekły.
- Mam mapę – powiedział ostrożnie James, przyglądając się bratu wyraźnie zdumiony – Możemy obserwować skrzydło.
- Zaraz do niej pójdziesz! – zawołała Rose, machając dziko rękami. Po tych słowach Scorpius też zaczął wpatrywać się uważnie w Ala.
- Myślę… - zaczęła powoli Jo – że James ma rację. Ktokolwiek zrzucił Scarlett ze schodów, chciał mieć pewność, że niczego nie powtórzy. I jestem pewna, że wróci.
- Podzielimy się na warty – odezwał się Scorpius – Nie wyjdziemy ze skrzydła tak długo, jak będzie tam Archibald.
Al kiwnął głową ze zniecierpliwieniem i znowu odwrócił się do drzwi. W tym samym momencie Rose ześliznęła się z ławki.
- JA biorę pierwszą zmianę! – oznajmiła. Al posłał jej chmurne spojrzenie, więc dodała – A ty się lepiej wykąp! I przebierz!
A potem minęła go szybko i opuściła klasę. Jo, James i Scorpius też zeskoczyli z ławek.
- Popilnuję jej wieczorem – powiedział James, gdy podeszli do Ala – i w nocy…
Z jakiegoś powodu Albus najeżył się na te słowa.
- Dzięki – prychnął – sam jej popilnuję w nocy!
Jo i James mieli zdumione miny, ale Scorpius parsknął śmiechem, który starał się zakamuflować kaszlem, ale nie bardzo mu wyszło.
- Okej – powiedziała ugodowo Jo – Ty popilnujesz w nocy, ja i Scorpius jutro w czasie lekcji. Wtedy będzie największe zagrożenie, bo każdy się spodziewa, że w tym czasie będzie sama…
Al skinął powoli głową.
Scor pchnął drzwi klasy i Jo i James wyszli z niej pierwsi. Jo obróciła się jeszcze w stronę Ala i otworzyła usta, ale James znowu wziął ją za rękę, a potem klepnął Albusa w ramię i poprowadził ją do Wieży Gryffindoru. Al i Scorpius patrzyli na nich jeszcze przez chwilę.
- I jak ci z tym? – zapytał po chwili Malfoy. Al wpatrywał się w oddalającą się parę z nieprzytomnym spojrzeniem.
- Rozerwę ich na strzępy – wycedził po chwili. Scorpius przeraził się nie na żarty.
- Stary! – zawołał z nerwowym śmiechem – Wiem, że to trudne, kiedy twoja była zaczyna chodzić z twoim bratem, ale nie musisz ich od razu mordować!
Albus patrzył na niego, jakby dopiero go zobaczył.
- Mówiłem o tych wariatach, którzy zrzucili Scar! Cieszę się, że Jo i James są razem.
Scorpius wypuścił głośno powietrze i klepnął go, by ruszyli z miejsca.
- Czasami jesteś dość przerażający… - powiedział tonem zafascynowanego odkrywcy.

                                                                        *

- Więc… Ty i ten przylizany Ślizgon macie mały problem? – podjęła Norah, nawet nie kryjąc satysfakcji. Hermiona posłała jej oburzone spojrzenie.
- Scarlett jest w poważnym stanie!
Johnson machnęła ręką.
- Przecież nie z niej się nabijam!
Hermiona przewróciła oczami, a potem znowu zrobiła zasępioną minę.
- Podobno spędzi następne tygodnie w Skrzydle Szpitalnym. W dodatku Vurtage nie chce nawet słyszeć, że miałaby się w jakikolwiek sposób przeciążać…
Norah zakręciła kubkiem do herbaty, najwyraźniej zapominając, że nie jest to alkohol.
- Postanowiliście już coś? – zapytała nad wyraz uprzejmie – Na przykład… rezygnację z konkursu?
Hermiona uśmiechnęła się zjadliwie.
- A co? Nie najlepiej wam idzie i tylko bez nas macie jakieś szanse?
Norah parsknęła śmiechem.
- Chciałabyś! Idzie nam jak po maśle! Ja i Neville jesteśmy doskonałym duetem!
- Czyżby? – zainteresowała się natychmiast Hermiona, nachylając się do niej w fotelu. Norah uniosła brwi na ten widok.
- Duetem, nie parą! – wyjaśniła od razu. Hermiona lekko się zmieszała.
- Wcale o tym nie pomyślałam! – wybąkała w kierunku sufitu, gwałtownie czerwieniejąc. Norah wypuściła głośno powietrze z ust.
- Ty sobie chyba żartujesz! – zawołała na wpół zdumiona, na wpół rozbawiona.
- Ja i Neville! Hermiono, on jest… jest… jest Nevillem!
Hermiona natychmiast odzyskała butę i zmrużyła groźnie oczy.
- Czyli najwspanialszym przyjacielem jakiego można sobie wymarzyć! W dodatku jest ciepłym, troskliwym mężczyzną i wierz mi, kiedyś wyglądał o wiele, wiele gorzej!
Norah wybuchła głośnym śmiechem.
- Ty to masz argumenty – powiedziała coraz wścieklejszej przyjaciółce – Ale o czym my w ogóle rozmawiamy? Neville nie jest i nigdy nie będzie w obszarze moich zainteresowań, więc…
- No i świetnie – stwierdziła chłodno Hermiona – Zasługuje na kogoś z większym wyczuciem!
Norah przewróciła oczami.
- A wracając do konkursu – powiedziała, wciąż się śmiejąc – To jak ci się pracuje z panem Wiecznie Zachmurzonym?
Hermiona zasępiła się jeszcze bardziej.
- Niedługo McGonagall zacznie dawać nam szlabany za kłótnie na pół zamku… - westchnęła. Oczy Norah błyszczały figlarnie.
- Wiesz co mówią – powiedziała, przezornie odsuwając się w fotelu – Kto się czubi ten się…
Hermiona odstawiła swój kubek na stół z taką mocą, że prawie pękł na dwie części.
- Nie będę cię słuchać – oznajmiła z godnością, wstając z miejsca – Dlaczego ja się w ogóle z tobą zadaję? – zapytała sama siebie, w drodze do drzwi. Norah prawie płakała ze śmiechu.
- Bo Draco ci nie wystarcza?
Chybotanie drzwi w zawiasach musiało jej starczyć za cały komentarz.

                                                                          *

                Jesse był królem świata. Tak się przynajmniej czuł, od ostatniego spotkania z prefekt naczelną Hogwartu, od którego jej aktywność stanowczo przygasła. Cały dom Gryffindoru odczuł wyraźne odprężenie, bo Dakota przestała nękać wszystkich swoją obsesją przestrzegania regulaminu. Przynajmniej nie robiła już tego na dużą skalę…
                Ale Jesse mylił się sądząc, że zaprowadził ją w kozi róg i wygrał z Dakotą Scott. Przekonał się o tym w kilka dni po ich nocnym spotkaniu.
- Nie przypominam sobie, abym wydał na to zgodę! – oznajmiał głośno w Pokoju Wspólnym, stojąc nad Jo i Jamesem, którzy wtuleni w siebie obserwowali potwornie stary i wyświechtany kawałek pergaminu. Jo nie zwracała na niego uwagi, a James łypnął na niego groźnie.
- Uważaj, bo za chwilę zrewiduję swoje pozwolenie na waszą przyjaźń – mruknął, wskazując głową najpierw na Jessiego, potem swoją dziewczynę. Głowa Jo podnosiła się w zwolnionym tempie.
- CO wam, kretyni odbiło? – zapytała z groźbą w głosie. Jesse już miał jej odpowiedzieć, ale w tym momencie coś innego pochłonęło jego uwagę.
                Ze schodów do sypialni dziewcząt schodziła Dakota. Od czasu pocałunku, na myśl o którym Jesse uśmiechał się z nieprzyzwoitą dumą, nie przebywali w tym samym pomieszczeniu. Dlatego Jesse aż trząsł się z ciekawości nad tym, którym oknem zwieje panna prefekt na jego widok.
                Dakota zeszła ze schodów, nie zwracając uwagi na rozchichotane towarzystwo w Pokoju Wspólnym. Skierowała się w stronę kominka i zrobiła parę kroków, gdy zauważyła Jamesa i Jo, na których widok uśmiechnęła się szeroko, a potem jej wzrok padł na Jessiego. Ani drgnęła. Szła dalej, z tym samym wyrazem twarzy, patrząc mu prosto w oczy, co spowodowało, że to on stracił pewność siebie.
- Cześć! – powiedziała Dakota do Jo i Jamesa, zatrzymując się w takiej odległości od Jessiego, że przeszedł go dziwny prąd.
- Siadaj! – zawołał z ulgą James, mając nadzieję, że Jo przestanie się dąsać. Dakota pokręciła głową.
- Idę do biblioteki – odparła, uśmiechając się uprzejmie.
Jesse czuł, że zaczyna swędzieć go mózg, gdy zastanawiał się co się dzieje. Po tym jak narysował jej nagą podobiznę, nie mogła spojrzeć mu w oczy, gdy ją pocałował, uciekła… A teraz! Patrzy na niego prawie tak bezczelnie, jak on zwykł patrzeć na nią! Musiał odzyskać władzę nad sytuacją.
- Do biblioteki, Scott? – powtórzył szybko – Za dwadzieścia minut jest cisza nocna. Będziesz biegła jak gepard, czy zostaniesz tam na noc?
Dakota nie wyglądała na w ogóle zmieszaną tą uszczypliwością.
- Cisza nocna jest o dziewiątej, baranie – odparła uprzejmie – Czyli za godzinę i dwadzieścia minut.
Jesse wzruszył ramionami, wciąż badając ją wzrokiem.
- Kogo to obchodzi…
- Może ciebie powinno? – zapytała łagodnym tonem Dakota – Bo za lekceważenie regulaminu szkolnego tracisz dwadzieścia punktów.
A potem pomachała Jo i Jamesowi, którzy krztusili się ze śmiechu i odeszła raźnym krokiem w kierunku portretu Grubej Damy.
- Możesz już zamknąć usta! – zawołała zgryźliwie Jo. Jesse tylko spojrzał na nią nieprzytomnie.

                Jego zdumienie trwało do następnego dnia, póki czegoś sobie nie uświadomił. Scott zmieniła taktykę i myśli, że to jej pomoże.
- Dwadzieścia punktów… - prychnął Jesse, rzucając plecak na środek Pokoju Wspólnego – Amatorka…
Wieża Gryfonów była wypełniona po brzegi, a to oznaczało, że wszyscy skończyli już lekcje. Jesse uśmiechnął się szeroko.
- Dwadzieścia punktów… - powtórzył z kpiną. A potem wyjął różdżkę, szepnął coś niezrozumiale i w kilku susach przekroczył pochyłą ścianę wiodącą do sypialni dziewcząt, która tworzyła się, gdy próbowali dostać się tam chłopcy.
                Pokój Wspólny zawył śmiechem, ale Jesse już tego nie słyszał. Zmierzał pewnie w stronę drzwi na końcu korytarza. Zapukał głośno.
- Jesse! – głowa Lany Chester ukazała się w drzwiach, a dziewczyna cała się rozpromieniła – Dawno cię nie widziałam. Może wejdziesz?
Jesse zerknął przez ramię.
- Cześć, słodka! – zawołał na tyle głośno, by było go słychać w całej wieży. Lana uniosła delikatnie brwi, ale wciąż uśmiechała się radośnie – Tak się zastanawiałem – krzyczał dalej Jesse – Czy nie chciałabyś… - zrobił pauzę, by znowu zerknąć przez ramię i prawie jęknął z zachwytu.
- Atwood! – drzwi najbliższej sypialni otworzyły się i stanęła w nich Scott. Pomimo całego zadowolenia ze swojego sprytnego planu, Jesse nie mógł nie zauważyć, że nie jest tak nastroszona jak powinna.
- Scott – powiedział gardłowym głosem, zupełnie odwracając się od Lany. Dakota miała niewzruszoną minę, a gdy się odezwała, można było mieć wrażenie, że robi to od niechcenia.
- Minus trzydzieści punktów, Atwood. I zjeżdżaj stąd, bo będzie pięćdziesiąt.
A potem beznamiętnie odwróciła się i odeszła do Pokoju Wspólnego. Jesse znowu zbierał szczękę z podłogi. Co jej…?
- Jesse? – Lana nieśmiało poklepała go po ramieniu. Spojrzał na nią zdumiony, jakby zapomniał, że tu była.
- Eee… tak. Złapię cię później!
A potem wciąż kręcąc głową odszedł, ale nie do salonu, a własnej sypialni, gdzie przez następne pół godziny gapił się w sufit.

                                                                                 *

                Drzwi do gabinetu Hermiony otworzyły się z hukiem.
- MALFOY!!! – ryknęła wściekle, zrywając się na równe nogi.
Draco przewrócił oczami.
- Byłaś w trakcie intymnego spotkania z pracą domową jakiegoś Krukona? – zadrwił i nie dając jej odpowiedzieć, kontynuował, obserwując jak z nosa bucha jej para – Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wykreśliłaś Archibald z konkursu?
Hermiona zmrużyła oczy tak bardzo, że prawie nie widział jej źrenic.
- Bo jest chora, pacanie! – zawołała, machając ręką – Leży w Skrzydle Szpitalnym i prędko nie wyjdzie. Mówiłam ci o tym!
Draco wzniósł oczy do nieba, a potem rozwalił się na sofie.
- Nie widzę związku – stwierdził – Co teraz?
Hermiona prychnęła i opadła na swoje krzesło.
- Och, wielki pan Malfoy nie wie co teraz i pyta mnie o zdanie! – zadrwiła chłodno. Dracon spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Przecież nie powiedziałem, że zrobimy po twojemu.
Hermiona przymknęła oczy, modląc się o cierpliwość.
- Bierzemy Gregorsona – oznajmił Draco.
- Nie ma mowy! – zawołała Hermiona – Jest opryskliwy, leniwy i rezygnuje, gdy coś mu nie wychodzi! Poza tym – dodała szybko – Nie zgadzam się na dwóch Ślizgonów!
Draco przyglądał jej się ze średnim natężeniem zainteresowania.
- Świetnie! – oświadczył, wstając z miejsca – A więc Scorpius i Gregorson! Do zobaczenia, Granger!
A potem skierował się do drzwi i po prostu wyszedł. Nadlatujący tom do transmutacji pomógł mu je za sobą zamknąć.

                                                                                *

                Dakota w końcu poczuła ulgę. Od kiedy Atwood uparł się, że zniszczy jej najważniejszy rok w Hogwarcie ich wojna trawiła ją jak gorączka. A ten cały… no… pocałunek… Jak ona go nienawidziła! Ale w końcu zrozumiała, że on tego chce – wyprowadzić ją z równowagi. Więc obiecała sobie, że się nie da i tak zdobyła dwa punkty.
                Ale wiedziała też, że Atwood tak łatwo się nie podda. Dlatego to, co zobaczyła w piątkowy wieczór w Wieży Gryffindoru nie zdziwiło jej tak jak tego z pewnością oczekiwał.
                Jeszcze przed portretem Grubej Damy wyczuła, że coś jest nie tak. Najpierw cisza w wieży, a potem radosny wybuch śmiechu tylko potwierdziły jej przypuszczenia. Podała hasło i niewzruszenie weszła do środka.
ŁUUUUUU.
Zamrugała dwa razy. Atwood latał po salonie na swojej miotle do quidditcha i ryczał głośno. Dziewczyny biegały za nim, chłopcy głośno klaskali i gwizdali. Dakota, pilnując, by nie dać po sobie poznać, że to najtragiczniejszy moment jej kariery prefekt naczelnej, wyjęła różdżkę i spokojnie skierowała ją w tego kretyna. Pokój Wspólny na moment zamarł, gdy jego miotła stanęła w płomieniach, a potem wszyscy zaczęli krzyczeć jedno przez drugie. Jesse zeskoczył sprawnie na ziemię i odwrócił się prosto w jej kierunku ze swoim bezczelnym uśmiechem. Jego koleżanki rzuciły się, by ugasić miotłę, ale on nie zwracał na nie uwagi.
                Skierował się w stronę Dakoty, a ta wciąż stała z uniesioną różdżką, wycelowaną teraz prosto w niego.
- Piękny strzał, Scott – pochwalił ją Jesse, jak gdyby nigdy nic. Dakota czuła, że delikatnie pieką ją policzki, gdy zatrzymał się na krok od niej. W tym momencie dotarło do niej, że w salonie zapadła cisza i wszyscy czekają na jej reakcję.
- Minus pięćdzie…
- Nie! – zawołał głośno Fabian – Daj spokój! Wylądujemy na ostatnim miejscu w tabeli przez ciebie!
Opanowanie, które wypracowała ostatnio Dakota zdawało się wyparowywać szybciej niż dym z nadpalonej miotły Jessiego.
- JA?! – powtórzyła tonem tak groźnym, że Fabian cofnął się o dwa kroki.
- Dobra, przez niego! – zawołał szybko, wskazując na Jessiego – Ale nie każ całego domu. Daj mu szlaban!
Oczy Jessiego zaświeciły tak jasno, że Dakota widziała tylko je w całym tłumie.
- Dokładnie, Scott – powiedział z diabelskim uśmiechem – Daj mi szlaban…
Brzmiało to jak podszept szatana. Wiedziała, że tego chciał. Uzna to za wygraną. Ale cały salon wpatrywał się w nią z prośbą i lekkim zdumieniem, że prefekt nie chce dać szlabanu szkolnemu przestępcy.
Minęła długa chwila, w czasie której Dakota i Jesse walczyli na spojrzenia. A potem ona powiedziała:
- Szlaban. W każdą sobotę o dwudziestej. Do odwołania.

                                                                             *

- AAA!!!
- Dzień dobry, Draco!
- Granger, ty wariatko!
Hermiona założyła nogę na nogę i przyciągnęła sobie plik kartek z biurka Malfoya. Ten zamknął drzwi do swojego gabinetu, kompletnie nie rozumiejąc co ona tu robi. Już miał o to zapytać, gdy Hermiona pomachała z rozmachem stosem pergaminów.
- Granger, wlazłaś tu bez mojego pozwolenia i grzebiesz mi w rzeczach! – warknął, robiąc kilka szybkich kroków w kierunku swojego biurka. Hermiona pokiwała skwapliwie głową.
- Oczywiście, że grzebię! – prychnęła – Inaczej wystawilibyśmy w konkursie miernego idiotę!
Draco położył dłonie na swoim biurku z taką mocą, że bardziej strachliwy od Hermiony poderwałby się z miejsca. Ona tymczasem zmrużyła oczy i wycelowała w niego pergaminami, które trzymała.
- Oceny Gregorsona z ostatnich testów! – zawołała mściwie – Trzy Powyżej Oczekiwań i jedno Zadowalające!
Draco trochę się zmieszał.
- I tak jest najlepszy z…
- CZYŻBY?! – ryknęła Hermiona, wstając z miejsca, tak, że jej twarz znalazła się na poziomie jego twarzy, a potem zamiotła pozostałymi pergaminami, które trzymała tak, że wylądowały na jego nosie.
- A któż to tutaj, powiedz mi… ma TRZY WYBITNE I JEDNO NIESPRAWIEDLIWIE ZANIŻONE POWYŻEJ OCZEKIWAŃ?!
Draco wyglądał jak człowiek, któremu nie wiele w życiu pozostało. Odsunął się szybko, nie chcąc patrzeć na kartki i zmierzwił sobie włosy. Następnie szybko je przygładził i odwrócił się od niej plecami.
- To nie ma żadnego znaczenia!
Hermionie zapaliła się głowa.
- NIE MA ZNACZENIA?! Rose jest najlepsza! Jest nawet lepsza od Scarlett!!! A TY! – zawołała robiąc dramatyczną pauzę i obchodząc biurko, tak, żeby widzieć jego twarz – Przedłożyłeś własne, głupie uprzedzenia nad dobro całej szkoły!!!
Draco wziął kilka głębszych oddechów i prychnął.
- Nie histeryzuj, Granger! Znasz swoją córkę, prawda? Wyobrażasz ją sobie w tym konkursie? – Hermiona zagryzła delikatnie wargi – No właśnie! A po drugie, wyobrażasz ją sobie w parze z MOIM SYNEM?!
Hermiona miała bardzo nietęgą minę, ale pokręciła szybko głową i znowu wycelowała w niego palec.
- Nie. Masz. Już. Nic. Do. Gadania. Rose bierze udział w konkursie ze Scorpiusem. O ile się zgodzi – dodała nagle, bo przyszło jej do głowy, że Rose może mieć gdzieś reprezentowanie szkoły – Do widzenia!
I wypadła z gabinetu, nim Draco zdążył jej zobrazować straszny scenariusz, który miał w głowie.

                                                                               *

                 W ten weekend odbyła się wycieczka do Hogsmeade. Jej największą atrakcją okazała się nowa szkolna para. Jo i James byli na ustach wszystkich, ale zdawali się nie zwracać na to uwagi, gdy szli za rękę do wioski, wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Louis szedł w pewnym oddaleniu za nimi, przyglądając się swojemu kuzynowi z szerokim uśmiechem. W życiu nie powiedziałby, że największy podrywacz w rodzinie Weasley’ów i Potterów tak się zakocha!
                Był już na ścieżce, za którą leżało Hogsmeade, gdy jego myśli powędrowały w innym kierunku. Najpierw był pewien, że to jego umysł płata mu figle, bo od jakiegoś czasu po prostu wszędzie ją widział. Ale w końcu zdał sobie sprawę z tego, że przed Jo i Jamesem idzie Leah.
                Była sama, co go akurat nie zdziwiło i pewnie zmierzała do wioski. Nigdy by nie pomyślał, że korzysta z takich rozrywek i natychmiast przyspieszył. Chciał ją dogonić, ale uświadomił sobie, że Leander nie spaceruje po Hogsmeade jak reszta uczniów, ale kieruje się w określonym kierunku i bynajmniej nie były to Trzy Miotły. Uważając, by nie usłyszała jego kroków za sobą, pobiegł za nią. Na szczęście zdążył poznać ją na tyle, by teraz nie zdziwić się zbytnio, widząc, że zmierza prosto do gospody Pod Świńskim Łbem.
- Co ty kombinujesz, Leander? – szepnął sam do siebie, a potem ruszył za nią.
Wiedział, że nie może tak po prostu wejść chwilę po niej, dlatego najpierw przyczaił się przy brudnym oknie gospody, obserwując co dzieje się wewnątrz. Leah ruszyła prosto do stolika w kącie, gdzie siedziały dwie osoby. Mężczyzna i kobieta, których twarzy nie widział za dobrze, bo były ukryte w cieniu. Leah powiedziała coś do nich a potem usiadła, tyłem do wejścia. Louis uznał, że to jego jedyna szansa.
                Wszedł do środka, starając się zachowywać, jakby bywał tu często i zajął stolik po drugiej stronie sali, tak, by mieć dobre pole widzenia na stolik Leander.
- Coś podać? – głos podstarzałej kelnerki sprawił, że prawie podskoczył.
- Piwo – powiedział szybko – Cokolwiek!
A potem chwycił leżącą na stoliku gazetę i rozłożył zakrywając się w całości, bo Leah odwróciła się i zbadała gospodę uważnym wzrokiem. Ale chyba go nie zauważyła, bo znowu odwróciła się do swoich rozmówców. Tym z kolei Louis mógł się w końcu lepiej przyjrzeć.
                Nie mogli być starsi od jego rodziców. Oboje mieli wysublimowane, jakby szlachetne rysy, a mężczyzna, z którym rozmawiała Leander zdawał się być nawet do niej podobny. Może to jej ojciec? – zastanawiał się Louis, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Czemu Leah miałaby się spotykać ze swoimi rodzicami w takim szemranym miejscu?
                Kelnerka postawiła przed nim piwo w brudnym kuflu i wyjął portfel, by za nie zapłacić. Obserwował trójkę w kącie uważnie, ale nie miał pojęcia o czym mogą rozmawiać, bo w gospodzie było zbyt głośno. Louis klął w duchu, że nie zabrał Uszu Dalekiego Zasięgu, ale nigdy by nie zgadł, że mogą mu być potrzebne w Hogsmeade!
                I w końcu po pół godziny gapienia się na tajemniczych znajomych Leander, stwierdził, że do innego wniosku już nie dojdzie. Leah wyglądała, jakby zamierzała odejść od stołu, więc Louis błyskawicznie podniósł się z miejsca, rzucił napiwek na stół i wyszedł z gospody. Zatrzymał się w niedalekiej odległości od niej, obserwując wejście. Nie długo musiał czekać. Leah i jej tajemniczy towarzysze pojawili się w drzwiach gospody i szybko pożegnali. Leander z nieodgadnionym wzrokiem dopięła płaszcz i ruszyła w kierunku ścieżki.
- Czekaj!
Przystanęła jak wryta, a potem wzniosła oczy do nieba.
- Weasle, kiedy się znudzisz? – zapytała zmęczonym głosem. Louis podszedł do niej i wlepił w nią badawczy wzrok.
- Kim byli ci ludzie? – zapytał.
- Chyba kpisz! – ofuknęła go i próbowała wyminąć, ale zatrzymała ją jego ręka.
- Wyglądali na dość…
- Nie twoja sprawa!!! – ryknęła, tracąc nad sobą panowanie – Przestań za mną łazić, do stu diabłów! A wierz mi – wtrąciła ze zgrozą – Znam ich osobiście!
Louis parsknął śmiechem.
- Nie wątpię, wilczku. A teraz chodź na kawę.
Oczy Leah prawie wylazły z orbit.
- Ja…! Ty….! Jesteś nieznośny, Weasley! – darła się tupiąc nogą – A na kawę to sobie idź ze swoją dziewczyną!!!
A potem wyrwała mu się i prawie biegiem ruszyła w kierunku szkoły. Louis westchnął ciężko i powlókł się za nią.
- Zerwałem z Grace – powiedział do jej pleców.
Leah przystanęła. Gdyby widział jej twarz, prawdopodobnie umarłby ze szczęścia, bo odmalowała się na niej nieopisana ulga i cała Leah jakby rozjaśniała. Ale była odwrócona do niego tyłem, poza tym szybko odzyskała rezon i znowu przyspieszyła.
- Bardzo mi przykro! – burknęła, nie przestając maszerować. W rzeczywistości czuła dziwne ciepło w okolicy klatki piersiowej, które rozlewało się w jej wnętrzu tak przyjemnie, jak gdyby wypiła rozgrzewający napój.
- Wiesz czemu to zrobiłem! – dodał jeszcze Louis i zatrzymał się. Wiedział, że to wystarczy. Leah zwolniła, a w końcu zrobiła to samo i odwróciła się do niego. Stali w sporym oddaleniu od siebie, mierząc się wzrokiem.
- Nie wiem – powiedziała spokojnie – Nie mam pojęcia czemu za mną chodzisz, czemu rzucasz swoją dziewczynę, czemu ja…! – urwała i natychmiast oblała się rumieńcem. Louis zrobił kilka kroków w jej stronę, by zmniejszyć dystans.
- Czemu ty co? – zapytał po prostu. Pokręciła szybko głową
- Jeśli zerwałeś z nią ze względu na mnie, to była to największa głupota jaką zrobiłeś w życiu! – zawołała, a Louis zdumiał się słysząc ból w jej głosie.
- Nie sądzę – powiedział tylko. Leah patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nic nie rozumiesz! Ja nie jestem jak ona! Nie będę z tobą chodzić, trzymać cię za rączkę, ani nic takiego!
Louis zaśmiał się krótko.
- I wcale tego nie chcę.
- A czego chcesz?! – zawołała z taką frustracją, że nie zdziwiłby się, gdyby zaczęła rwać sobie włosy z głowy.
- Najpierw mi powiedz, czemu ciągle znajduję cię w nieodpowiednich miejscach o jeszcze bardziej nieodpowiednich porach. – powiedział spokojnie, znowu robiąc kilka kroków.
Leah zaśmiała się ponuro.
- Nie mogę – odparła – Ja… Moja rodzina. To skomplikowane, Weasley i wierz mi, nie chcesz być w to wciągnięty.
- Twoja rodzina? – powtórzył – Ci ludzie dzisiaj…?
Leah skinęła niecierpliwie głową.
- Mamusia i tatuś – powiedziała z goryczą. Louis postanowił nie pytać. Zamiast tego zrobił jeszcze jeden krok, tak, że stali w odległości kilkudziesięciu cali.
- Mylisz się. Bardzo chcę być w to wciągnięty.
Leah znowu pokręciła szybko głową.
- Nie wiesz co mówisz! – krzyknęła z pasją. Wzruszył ramionami.
- Pewnie nie – przyznał – Ale mam to gdzieś. Nie wierzę, że masz do ukrycia cokolwiek co sprawiłoby, że przestałabyś śnić mi się każdej cholernej nocy.
Oczy Leah rozszerzyły się gwałtownie i zamigotały.
- Bo nic nie wiesz… - powiedziała cicho. Louis przyglądał jej się przez chwilę. Nagle wydała mu się delikatna i przerażona, kiedy na moment odrzuciła pozę silnej i samodzielnej.
- Leander, jestem po twojej stronie. Bez względu na wszystko.
Leah tylko pokręciła głową, na znak, że nie wierzy, więc Louis uznał, że nie ma sensu jej przekonywać. Przynajmniej nie słowami. Wyciągnął rękę i czekał aż poda mu swoją. Długo trwało, ale w końcu to zrobiła, a wtedy on pociągnął ją mocno w swoją stronę i gdy zatrzymała się w jego ramionach nachylił się.

                Jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak teraz, gdy jego usta dotknęły jej chłodnych warg i miał wrażenie, że za chwilę eksploduje. Trzymał ją mocno, jakby bał się, że za chwilę ucieknie i całował jak gdyby to była ostatnia chwila w ich życiu. A Leah poddała mu się bez walki, chyba po raz pierwszy od kiedy ją poznał. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, oddała pocałunek z całą mocą i taką namiętnością, że obojgu wydawało się, że za chwilę po prostu strawi ich ogień. Dłonie Leah wędrowały po jego szyi i włosach. Louis splótł swoje za jej plecami. A ich usta tańczyły szybko, w ten sam takt, jakby nie mogły się zmęczyć. 

24 komentarze:

  1. Aww, końcówka idealna <3 Nic więcej pisać nie trzeba.
    Co do wypadku Scarlett to właśnie podejrzewałam, że to nie był przypadek, Hmm, czyż by było dwoje szpiegów? Ciekawe...
    Rose i Scorpius razem w konkursie? Pod okiem swoich rodziców? To było dosyć dziwne, ale mega ciekawe jak się bd zachowywać...
    Uwielbiam Dakotę i Jesse'a, już się nie mg doczekać ich wspólnych szlabanów :D
    A mój ulubiony fragment( poza pocałunkiem Leah&Louis) to ten gdy Al mówi, że cieszy się że Jo i James są razem. Tu mnie zaskoczył, nie wiedziałam że przyjmie to z takim spokojem :D
    Ogólnie to bardzobardzobardzo mi się podobał i jeszcze bardziej nie mogę się poczekać kolejnego :P
    Pozdrawiam, Gabi : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest tak niesamowicie niezwykle piękny, że ja nie mogę!
    Cały rozdział się śmiałam...
    Biedna Scar. Al zachowuję się jakby się zakochał w niej... Nigdy za nim nie przepadałam,ale życze mu żeby przejrzał na oczy i w końcu był z Scarlett!
    James i Jo... sa tacy awww *0* Po prostu cudo ♡♡♡ Oni tak do siebie pasują,że masakra *.* Dobrze, że Al nic do nich nie ma =D Lou i te jego stwierdzenie! Przecież on też jest tak zadłużony w Leah! ♡
    Szczerze? Jak są sceny Jessa i Dakoty to co chwilę się usmiecham jak głupia do telefonu XDDD Jess ma takie pomysły, że po prostu leżę i się śmieje :') Dakota miała fajny pomysł tylko o jednym zapomniała: Z Jessem się nie zadziera ;) Wreszcie jest tak wyczekany szlaban!
    Draco i Hermiona mnie rozwalają! Czyżby Draco okłamał Herm bo się boi jej córki? Hahahha XD Hermiona wkradła się do tego biura jego to pękłam śmiechem! Jezu, jacy oni są śmieszni! Ale w końcu bedzie Rose i dobrze!
    Leah jaki masz sekret??? Hm... Nie daje mi to spokoju... Lou jest taki słodki, uroczy i aww *.* A ich pocałunek to już całkiem!
    Niech Norah i Neville będą razem! Jestem za pomysłem Hermiony, by byli parą! #Team_ Nevrah!
    Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumiałaś z tego co napisałam ;)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo pomysłów, jak kłótni Herm i Draco, oraz pocałunków Jo i Jamesa *,*
    Czekam szybko na nexta! :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, po tym rozdziale uwielbiam Albusa jeszcze bardziej!
    I kocham te przyjacielskie scenki/czynności pomiędzy Scorpiusem i Jo. Aż mi sie morda szczerzy jak to czytam. XD
    Ha! I wiedziałam! Wiedziałam, że te nocne wycieczki Leah nie są przypadkowe (nawet gdzieś chyba wspominałaś, że Louis będzie mieć ważną rolę w tej części, więc w sumie odkryciem roku to nie jest no ale...).
    Fajnie, że Albus ma teraz ważniejsze sprawy na głowie i praktycznie nie reaguje na związek Jo z Jamesem. I coś czuję, że jeszcze zacznę lubić Scarlett (bo Ty chyba jednak nie potrafisz stworzyć postaci której bym nie polubiła), w tym rozdziale była całkiem okey.
    W ogóle jestem ciekawa czy Norah da się zeswatać z Nevillem. Albo może Nevilla otruje? Dobra, nie. Norah jest chyba całkowicie czysta i dam jej już spokój. Jest fajna.
    Uwielbiam sceny z Draco i Hermioną. Są cudne. I ciekawe czy Rose zgodzi się na udział w tym konkursie (pewnie tak) i czy Draco i Hermiona przez to jakoś się dowiedzą, że ona i Scorpius ten tego.
    Okey.
    Pozdrawiam, LS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, kocham tę obsesję na punkcie Norah-trucicielki! Chyba to wykorzystam :P

      Usuń
  4. Napisalam długi komentarz jakiś czas temu i dopiero teraz zauważyłam, że blogspot go nie dodam... No cóż, powiem tyle, ze rozdzial jest swietny jak zawsze :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Dakota i Jesse to oficjalnie mój trzeci ulubiony paring! Przeciwieństwa się przyciągają :) Już się nie mogę doczekać co stanie się na szlabanie. Chłopak złapał ją w pułapkę. A cóż, nie jest tajemnicą, że dobre dziewczynki kochają niegrzecznych chłopców.
    Za każdym razem kiedy pojawia się chociażby wzmianka o Jomes uśmiecham się jak głupia.
    Uwielbiam Ala za to, że cieszy się ich szczęściem. Wróżę jemu i Scarlett życie długo i szczęśliwie.
    Scor i Rose...Uwielbiam ich przyjaźń! I już nie mogę doczekać się tego co zaprezentują na konkursie. Z pewnością będzie to bardzo...wybuchowe. Nie dość, że Hermiona z Draco to jeszcze do tego ta dwójka...To się nie może skończyć dobrze.
    Na koniec wiadomość: jutro albo pojutrze, na "Ślizgońskiej Krwi" pojawi się nowy rozdział. W końcu. Jeśli nadal chcesz czytać, to na dniach zapraszam ;)
    Czekam na kolejny wpis, wiesz, że cię uwielbiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i dziękuję za mój ulubiony bromance: Jo/Scorpius! :) Cudo *.*

      Usuń
    2. Oczywiście, że przeczytam! Czekam! :)

      Usuń
  6. Hej. Rozdział jest super. Strasznie lubię kłótnie Dakoty i Jessiego. A Hermiona i Draco wyśmienicie. Najbardziej podobała mi się Leah i Louis. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo. Pozdrawiam i życzę weny, Nikita

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super �� Trochę za mało Rose i Scora :( Tęsknie za nimi!
    Leah i Louis słodko :*
    Draco i Hermana. Kocham ich kłótnie.
    No to Weny!
    Kiedy następny rozdział? Bo już nie mogę czekać! ;)
    ~Nasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy następny... :/ Rozdziały są długie, więc ciężko mi się określać.

      Usuń
  8. Piękne! Piękne po prostu! <3 Leah i Louis są tacy... słodcy! I ja niby wiem, że to słowo pozornie wcale do nich nie pasuje, ale wystarczy spojrzeć na końcową scenę. Aww.

    WIEDZIAŁAM! MIAŁAM RACJĘ! OD POCZĄTKU! TAAAAAK, JEEEEEJ!!!
    Wiedziałam, że Rose jest najlepsza z tych eliksirów! Wiedziałam od początku, dlatego się zdziwiłam, gdy Draco wybrał Scarlett. Ale teraz wszystko nabrało sensu, ona go po prostu przeraża. Po mamusi xD

    Jomes! Ach! Och! Oni są meeega uroczy! I na dodatek wszyscy cieszą się ich szczęściem! :) Swoją drogą Al "błogosławiący" związek swojego brata i eks to mój ulubiony moment w tym rozdziale!

    Jeszcze raz: biedna Scar! Serio, to jest nie fair! Ona jest za dobra, za miła, by wplątywać ją w tą całą poronioną sytuację z wojną, Hurrlingtonem, Anklandem, wyjściem czarodziejów z ukrycia itp.

    Uuuu!!! Martwiący się Albus to jedno z najcudniejszych zjawisk na świecie! Tak się opiekuje swoją przyjaciółką! (A może niedługo kimś więcej... oby kimś więcej!!!)

    Wybuchowy duet Darmione (jestem przeciwniczką ich związku, ale jako przyjaciele mogliby być fajni) jest zarąbisty! ;)
    Są tacy niesamiwicie otwarci! I zabawni! *szczerzy się do ekranu jak głupia*

    Ja też jestem fanką Norah i Nevilla. To znaczy nie naciskam, jak im nie wyjdzie to okej, spoko. Ale mogłoby być ciekawie! ;D

    Dakota i Jesse są PRZEKOMICZNI!!! Nie mogę się doczekać najbliższego szlabanu!

    I kurde, jak większość uwielbiam relację Jo i Scora! Są jak rodzeństwo, a może nawet lepsi. (Piszę z własnego doświadczenia, sama mam brata bliźniaka.)

    No w każdym razie wszystko super, miód i malinki! Do usłyszenia, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Zapomniałabym! Podziwiam Cię Ginger za pisanie takich długich notek. Serio, to jest niesamowite! I właśnie między innymi dłatego tak lubię tego bloga. Posty są dość często i długie! ;D Dziękuuuję ;*

      Usuń
    2. Szlaban minął? Och, jak dobrze! :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Aaaaaa! Łał i Bum! Stęskniłam się! Nowy rozdział! Hurrra!

    Wytłumacz mi sposób w jaki Rose ,, dziko machała rękami", bo nie ogarniam, a też bym chciała tak machać! XD
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. I jeszcze więcej Scora, bo jestem przerażona jego ilością w tej notce. ZA MAŁO!

    Aha/acha... zapomniałam, że tak w ogóle to SUPER!

    Dziękuję za rozdział
    Przepraszam, za chaotyczność tego komentarza

    Tak Trochę Nowa Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej... Wyobraź sobie ptaka, który dopiero uczy się latać. I tak właśnie Rose macha rękami :PPP

      Usuń
  10. Mówiłam, że skomentuję i w tej chwili to robię :D
    Jestem na bardzo świeżo z całym opowiadaniem, bo znalazłam je z 3 dni temu i czytam w każdej możliwej chwili. Czyli w autobusach, podczas samotnego jedzenia, przed snem, zaraz po obudzeniu itd. W telefonia mam praktycznie cały czas otwarty przynajmniej jeden rozdział, więc można stwierdzić, że to opowiadanie wciągnęło mnie bez końca.
    To tyle z ogółów. Ale chciałam jeszcze krótko skomentować poprzednie części, więc wypowiem się o nich tyle, że podczas czytanie wielokrotnie śmiałam się w głos, płakałam razem z bohaterami. Najlepiej w opisywaniu wychodzą Ci sceny pocałunków. Podczas pierwszego pocałunku Rose z Scorpiusem niemal krzyknęłam na głos ,,W końcu!''
    Kolejna sprawa, to długość notek. Dość długo, aby można się wczytać, dość krótko, by literki nie zaczęły nużyć. Czyli znowu: IDEALNIE.

    A teraz sam rozdział.
    W poprzednim rozdziale mieliśmy tragiczny ,,wypadek'', a tutaj mamy kontynuowane rozpaczanie nad Scarlett i wyciąganie z niego wniosków. W poprzednim rozdziale mocno zdziwiło mnie zachowanie Albusa, jak sam się rzucił na niewinnego Ślizgona. Po namyśle jednak, gdyby to mi przydarzyła się taka sytuacja, postąpiłabym podobnie.
    No właśnie. Al był moim faworytem, a tej Scarlett jakoś od początku nie lubiłam. Mam nadzieję, że chociaż będzie szczęśliwy :)
    Dalej mamy po dwie (jak dobrze pamiętam) sceny z Hermioną i Jessem, oraz jedną z Leah i Louisem.
    Sceny z Hermioną zawsze są prześmieszne. Cieszę się, że nie zaczełaś pisać Dramione, bo tej pary wprost nienawidze >:( Tzn. jak się kłócą, to owszem, są zabawni i realistyczni, ale bez przesady. Hermiona i Draco? to nie może być razem!
    Sceny z Jesse i Dakotą polubiłam chyba najbardziej, oprócz oczywiście głównego wątku. Jesse jest postacią tak pozytywną, że według mnie nie da się go nie lubić. A Dakota wręcz przeciwnie. Postać taka, której mam ochotę nagadać :D Ale skoro przeciwieństwa się przyciągają, to może sie udać.
    Leah i Louis. Hmm... nie wiem, co mam o nich powiedzieć. Po prostu są mega uroczy, jednak Louis wydaje mi się nieco bez charakteru. Z drugiej strony, nie było z nim jeszcze dużo scen, więc wszystko przede mną.
    Zapomniałam pochwalić jeszcze dwóch rzeczy.
    a) Cieszę się, że Al nie Ślizgonem. Po tym jak w książce nie chciał tam trafić, na wielu blogach na przekór tam trafia. A tu proszę! Ravenclaw. Nie cała rodzinka Potterów musi być Gryfonami...
    b) ...tak samo jak rodzinka Wesley! Ich z kolei rodzinkę mamy porozrzucaną. I bardzo dobrze. Wkurza mnie jak ktoś daje wszystkich a wszystkich do Griffindoru. Wtedy można stwierdzić, że ten dom to naprawdę jedna wielka rodzinka :D
    Kończę, bo chyba w tym rozdziale napisałam wszystko co chciałam. Za chwilę postaram się też napisać coś o dwóch następnych rozdziałach, które przeczytałam w ciągu dnia.
    Ajć.. zapomniałabym. Jestem na komputerze pierwszy raz na tej stronie i muszę przyznać jedną rzecz. Masz naprawdę śliczny szablon! Wcześniej, jak mówiłam, korzystałam z wersji mobilnej, więc mogło mi umknąć :D
    Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnym rozdziale :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Ale z tego co pamiętam to Rose i Scor całowali się bardzo szybko...

      Usuń
    2. Pewnie masz rację, bo sama nie do końca pamiętam w którym to było rozdziale. Iskrzyło między nimi przez cały czas i po prostu było to wyczekiwanie ,,kiedy w końcu'' :D

      Usuń
  11. Czyli jednak dobrze przeczuwałam, że to szpiedzy zepchnęli Scar? jaka ona jest biedna :( a Albusa kocham w tym rozdziale, taki z niego dobry przyjaciel i obrońca.

    A jednak Jesse dopiął swego i dostał szlaban, oj cos czuję, że będzie ciekawie o ile Dakota go wcześniej nie udusi.
    Jomes <3 miłość kwitnie :)
    Leah coraz bardziej wydaję mi się podejrzana, nadal pozostaje jednym z moich typów na szpiega ( chociaż wątpię czy zepchnęła by Scar ze schodów, ale pozory mylą), ciekawi mnie o co chodzi z tymi ludźmi z którymi się spotkała.
    Draco i Hermiona są nie do zdarcia uwielbiam ich wspólne sceny :D

    Pozdrawiam :)
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje Jesse! No nareszcie !

    Wiedziałam! Wiedziałam, że musi wyjść na złość Draconowi i Rose będzie brać udział w konkursie! Już widzę jak będą się sprzeczać :D
    Wspominałam już wcześniej, że kocham Red i Scorpiusa?

    OdpowiedzUsuń
  13. Albus jest taaaaki opiekuńczy ! Mówiłam już je kocham Norah ? Jeśli nie to teraz mówię :D Brawo dla Jesse'go (?) ! Rose jest w konkursie. Super ! LEAH I LOUIS !! TAAAAAAAAK! <3

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  14. Monika (ktosik_13@tlen.pl)12 października, 2015

    Lubię te niby rozmowy malfoya i granger.oj czuję,że loius jeszcze zawiedzie się na nowej dziewczynie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Al jest taki super, on KOCHA Scarlett, niech sobie to w końcu uświadomi! Nie mogę się doczekać co będzie dalej z tym konkursem, może Hermiona i Draco dowiedzą się o Związku swoich dzieci???
    ~TikiTaka

    OdpowiedzUsuń