Dwie prośby - 1) jak ktoś chce mnie poprawiać niech się upewni, że zna zasady gramatyki i ortografii:p Jeżeli kogoś rażą dwie literówki na 16 stron (których nie jestem w stanie wyłapać), niech nie czyta :p
Dobra przestaję być wredna. 2 prośba - jako fanka ankiet, zrobiłam następną - zaznaczcie proszę swój wiek - obiecuję na nic to nie wpłynie (i tak będzie trochę seksu :P), a mnie to bardzo ciekawi!
Ok, już możecie poczytać :)
Co. Ja. Tu. Robię. Potter?
Było jeszcze dwa dni do świąt, ale niektórzy w Hogwarcie
zdążyli już wprowadzić się w odpowiedni nastrój.
ŁUP. ŁUP. ŁUP.
Hermiona zerwała się na równe nogi, gdy drzwi jej gabinetu
prawie wyleciały z zawiasów. Mocno zdumiona otworzyła je i natychmiast cofnęła
się przed chmurą powalającego zapachu skrzaciego wina.
- MALFOY! – ryknęła, stając na baczność – To dlatego nie
pojawiłeś się na zajęciach z naszymi dziećmi?!
Na wzmiankę o Scorpiusie i Rose, Draco zrobił minę jakby
zamierzał się rozpłakać, a potem minął Hermionę i bezceremonialnie wszedł do
środka.
- Malfoy, przychodzenie do mojego gabinetu pod wpływem…
- Nasze dzieci się spotykają!!! – ryknął, zatrzymując się na
środku gabinetu. Hermiona zamarła. Patrzyła na niego bojąc się o cokolwiek
zapytać, i zapominając, że stoi w otwartych drzwiach.
- Scorpius i twoja córka mają się ku sobie!
Hermiona mimo całej grozy sytuacji, nie mogła się
powstrzymać przed buchnięciem śmiechem.
- „Mają się ku sobie”? – powtórzyła z drwiną – Co ty, Draco –
stuletnia przyzwoitka?
Malfoy wrzasnął gniewnie, wpatrując się w nią z rządzą
mordu, co przywróciło ją do porządku. Zamknęła za sobą drzwi i oparła o nie, patrząc na niego ze strachem.
- Jesteś pewien? – zapytała krzywiąc się malowniczo.
- Jak tego, że twój mąż jest rudy!
Hermiona posłała mu lodowate spojrzenie.
- Cóż, w takim razie pozostaje nam tylko jedno – powiedziała grobowym
tonem i odbiła się od drzwi. Draco rozszerzył oczy, obserwując jak wyciąga
różdżkę i podchodzi do barku.
- Porwiemy ich i zamkniemy w wieży? – zapytał z mieszaniną
strachu i nadziei w głosie. Hermiona spojrzała na niego jak na debila.
- Nie – powiedziała z rezygnacją, otwierając barek i
grzebiąc w nim – Napijemy się.
I wyjęła pękatą butlę wina, a potem z takim samym przerażeniem w oczach, jakie odbijało się w źrenicach Malfoya, ruszyła w jego kierunku.
*
Dwanaście
choinek błyszczało w Wielkiej Sali, Irytek nauczył się nowych kolęd z jeszcze
większą ilością przekleństw, a Norah Johnson rozdawała jakby mniej szlabanów
niż zwykle. Święta było czuć na każdym kroku.
Większość
uczniów już nie mogła doczekać się przerwy, ale był jeden, którego Boże
Narodzenie wyraźnie martwiło.
- Nie wiem, Scar, to chyba zły pomysł… – mówił Al do
Scarlett na dwa dni przed feriami, leżąc na jej łóżku, podczas gdy ona
rozciągała się przy oknie. Po tych słowach odwróciła się w jego stronę z
niezadowoloną miną.
- To zły pomysł jechać do domu na święta?! – warknęła, ale
gdy Al przeciągnął się, napinając mięśnie, na moment straciła wątek.
- Tu masz najlepsze warunki do leczenia – stwierdził – A w
domu nie wiadomo co może się stać.
- Nic się nie stanie! – zawołała na skraju histerii, bo
doprowadzał ją do szału swoją troską – Jestem już zdrowa, muszę tylko ćwiczyć,
żeby wrócić do formy!
Al przyglądał jej się przez chwilę, a potem bez słowa zerwał
się z łóżka i skierował w jej stronę.
- Teraz to ty musisz wrócić do leżenia!
I gdy tylko nabrała powietrza, by się z nim pokłócić,
wykorzystał moment, pochylił się i delikatnie chwycił ją w pasie, a potem
przeniósł w kierunku łóżka.
- Jesteś nawiedzony, Potter! – darła się Scarlett, ale
jednocześnie głośno się śmiała co zepsuło przekaz.
Do
wieczora zdążyli pokłócić się jeszcze ze trzy razy, aż w końcu pani Vurtage,
która wyglądała jakby nie marzyła o niczym innym jak wyjściu Scarlett (albo Albusa)
ze szpitala, oznajmiła, że wyjazd do domu jest dla niej wręcz wskazany. Rodzice
Scarlett zjawili się więc następnego dnia rano i pomogli córce spakować się i
zejść do gabinetu profesor McGonagall, która zgodziła się użyczyć im swojego
kominka. Al postanowił tym razem nie przeszkadzać, i grzecznie poszedł na
ostatnie lekcje przed świętami. Trzeba jednak przyznać, że nie spożytkował ich
zbyt dobrze, bo z jakiegoś powodu przez większość czasu rozpamiętywał
pożegnanie ze Scarlett z poprzedniego wieczoru.
- Idź już, Al, jesteś padnięty – mówiła, patrząc na niego
ciepło. Miał wrażenie, że coś w nim rośnie. To przecież on powinien troszczyć
się o nią, a to ona się martwi…
- Jeszcze chwilę – mruknął zaspany do jej łokcia, koło
którego leżał.
- Al, powinieneś się położyć – powiedziała twardo – jest po
jedenastej. Twoja zmiana pewnie już jest!
Głowa Albusa podniosła się z prędkością światła. Scarlett
prychnęła.
- Masz mnie za naiwną? Wiem, że mnie pilnujecie!
Al był tak zdumiony, że zapomniał języka w gębie.
- I normalnie pewnie byłabym zła za to – dodała poważniej
Scarlett – ale… jestem wam bardzo wdzięczna. Od wypadku boję się być sama.
Dziękuję ci.
Albus przełknął ślinę. Te jej oczy zawsze były takie duże i
błyszczące? Podniósł się z krzesła i usiadł koło niej.
- Boisz się? – zapytał, z dziwnym uczuciem, jakby rósł w nim
balon powietrza. Scarlett kiwnęła głową.
- Nie jestem Jo Carter! – zaśmiała się nerwowo – Zrzucające
ze schodów psychopatki przyprawiają mnie o dreszcze i to bynajmniej nie emocji…
Al puścił mimo uszu uwagę o Jo. Było mu dziwnie ciepło.
- Wiesz, że…
- Wiem – przerwała mu szybko – Jesteś najlepszym
przyjacielem pod słońcem, Al.
A potem podniosła się i przyciągnęła go do siebie, by
pocałować w policzek.
- A teraz już idź, dobranoc! I wesołych świąt!
Do Albusa nagle dotarło, że nie zobaczą się przez jakiś
czas. Nie miał ochoty wychodzić.
- A może odwołam wartę Jamesa i zostanę? – zapytał z
nadzieją. Scarlett uśmiechnęła się słodko. W tym momencie do Albusa dotarło co
robi. Ta dziewczyna była w nim zakochana. A on ignoruje ten fakt i pewnie
sprawia jej same przykrości.
Odsunął
się i westchnął ciężko.
- Dobranoc, Scar… - chciał pocałować ją w policzek, ale
uznał, że nie powinien, więc tylko poklepał ją po ramieniu.
- Dobranoc, Al – powiedziała, uśmiechając się pięknie.
W progu obrócił się jeszcze w jej stronę, gdy miała już
zamknięte oczy. Coś w jego wnętrzu nakazywało mu natychmiast wrócić i ucałować
ją przed snem. Ale powstrzymał się i z dziwnym ciężarem wyszedł ze Skrzydła
Szpitalnego.
*
Louis
był już spakowany i gotowy do drogi. Pociąg do Londynu miał być specjalnie
eskortowany przez aurorów, co oznaczało, że trzeba będzie grzecznie siedzieć w
przedziałach. Dlatego jeszcze przed śniadaniem Louis ubrał się i wyszedł z
Wieży Ravenclawu, po czym skierował prosto do Gryffindoru. Tu oczywiście
napotkał drobną przeszkodę.
- Hasło? – Gruba Dama patrzyła na niego z dezaprobatą.
- Muszę z kimś pogadać – powiedział niezadowolony.
- Błędne – odparł portret. Louis przewrócił oczami. Ale zamiast
próbować dalej, wyjął szybko z kieszeni pióro i karteczkę i naskrobał kilka
słów.
Minęło
sporo czasu, i Louis był pewien, że jego wiadomość musiała nieźle się namęczyć,
żeby dobudzić odbiorcę, ale w końcu portret odskoczył i pojawił się zaspany
James.
- Stary – mruknął zachrypniętym głosem – Jest siódma w nocy.
- Muszę pogadać z Leander.
James zmierzył go spojrzeniem.
- Jasne, że musisz pogadać z Leander… - mruknął, darując
sobie zbędne pytania i odwrócił się, by odejść. Louis odchrząknął jeszcze i zaśmiał
się z rozbawieniem.
- Ale może załóż coś, nim wejdziesz do damskiego dormitorium
z samego rana?
James spojrzał nieprzytomnie w dół, a potem wyszczerzył
zęby, przejeżdżając dłonią po nagiej klatce.
Piętnaście
minut później portret Grubej Damy, która przez cały czas obserwowała go
naburmuszona odskoczył, a Louisowi serce zabiło mocniej. Leah w kusej koszulce
i z rozpuszczonymi włosami wyszła na korytarz z mocno zdumioną miną.
- Weasley? – zdziwiła się, podchodząc do niego. Louis wziął
głęboki oddech, by przestać gapić się na jej wpół roznegliżowane ciało.
- Pewnie nie znajdę cię w pociągu. Chciałem życzyć ci
wesołych świąt.
I nie dając jej czasu do namysłu, położył ręce na jej
biodrach i nim zdążyła zareagować pocałował szybko. Leah znowu nie protestowała,
dając mu do zrozumienia, że to lubi. Ale nie trwało to dłużej, niż jedno
oburzone spojrzenie Grubej Damy.
- Wesołych świąt – powiedziała Leah, odsuwając się na krok –
A w pociągu mnie nie znajdziesz, bo mnie tam nie będzie.
Louis uniósł brwi.
- Nie jedziesz do domu?
Leah uśmiechnęła się dziwnie, trochę gorzko i boleśnie
jednocześnie.
- Zostaję w Hogwarcie – powiedziała beznamiętnym tonem.
Louis milczał przez chwilę. Wiedział, że nie ma sensu pytać jej czemu.
- Niewiele osób zostaje – zauważył – Wszyscy chcą się wyrwać
na święta.
Leander uśmiechnęła się zadziornie.
- To tylko jeden z plusów.
Louis parsknął śmiechem.
- Zaprosiłbym cię do siebie, ale…
- …obcałowujesz mnie bez pytania, więc pewnie zauważyłeś
już, że nie jestem zbyt rodzinna.
Louis znowu się zaśmiał. Nawet Leah uśmiechała się bez
zwykłego cynizmu w spojrzeniu.
- Zostaję z tobą – powiedział Louis. Leah szybko pokręciła
głową.
- Zapomnij. To niepotrzebne.
Wzruszył ramionami.
- Jakoś nie bardzo tęsknię za gromadą rozwrzeszczanych ciotek
i kuzynów. Za tobą na pewno będę.
Leah przewróciła oczami.
- Mięczak.
Louis zaśmiał się głośno, a potem odwrócił do niej plecami i
rzucił przez ramię na odchodnym:
- Czekam na ciebie wieczorem w moim Pokoju Wspólnym.
Będziemy smażyć pianki.
Odpowiedział mu drwiący śmiech, który znaczył nic innego
jak: „Nigdy w życiu”.
*
Ekspres
Hogwart-Londyn wjeżdżał na stację w Hogsmeade, gdy Rose rzuciła kufer pod nogi
Albusa i bez słowa puściła się biegiem. Od kilku dni coś paliło ją w środku i
czuła się tak, jakby miała eksplodować.
Scorpius
stał pod jednym z filarów razem z Blakiem i Elizabeth, której przypatrywał się
uważnie. On i Jo ustalili, że nie będą jej na razie o niczym mówić, a on
podczas świąt wybada Narcyzę co właściwie wie o Cambellach. Dlatego świetnie
się złożyło, że Astoria zmusiła Draco do powrotu do domu na święta. Podczas gdy
Scor przyglądał się badawczo swojej przyjaciółce, coś czerwonego śmignęło mu
przed oczami i wylądowało prosto w ramionach Blake’a.
Okazało
się, że to Rose pośliznęła się i byłaby upadła, gdyby Warrington jej nie
złapał.
- Weasley, miło cię widzieć! – zawołał, ruszając sugestywnie
brwiami. Zirytowany Scorpius pomógł jej złapać równowagę i odciągnął od swojego
kumpla.
- Dlatego mówię, że powinnaś siedzieć w klatce – odezwała
się Elizabeth. Rose rzuciła jej krótkie spojrzenie.
- W czym byś wtedy mieszkała? – zapytała lekceważąco, po
czym zwróciła się do Scorpiusa – Możemy pogadać?
Malfoy zerknął na nadjeżdżający pociąg, wzruszył ramionami i
poszedł za nią. Zatrzymali się kilka kroków dalej.
- Nie przejąłeś się – wypaliła natychmiast Rose. Scorpius
uniósł brwi, zastanawiając się w duchu skąd ma jeszcze siłę jej się dziwić.
- Czym? – zapytał spokojnie. Nagle zauważył, że Red jest
jeszcze bardziej nabuzowana niż zwykle. Jej oczy świeciły jak tylko wtedy, gdy
się całowali lub kłócili.
- Twój ojciec nas widział, a ty nie ześwirowałeś –
wytłumaczyła Rose, jakby było to największe zaskoczenie w jej życiu. Scorpius
pokręcił głową ze zdumienia.
- Wystarczy, że on to zrobił. Poza tym – dodał marszcząc
czoło – Co mu do tego?
- Co mu… Ale… My się ukrywamy!
Pociąg zajechał na stację z głośnym piskiem i wszyscy
rzucili się w jego stronę. Tylko Rose i Malfoy stali dalej bez ruchu.
- Nie, Rose – westchnął Scorpius – Ty się ukrywasz. Ty masz
milion problemów i histeryzujesz z byle powodu. Mój ojciec trochę pokrzyczał,
ale przeżył. Twój zrobiłby to samo – Mina Red wskazywała jak bardzo w to wątpi
– Wiesz, że… - tu jego głos stał się trochę bardziej nerwowy – Ja zrobiłem
wszystko, żeby wyszło. Ty ciągle traktujesz mnie jak swojego wroga, jak wtedy
gdy byliśmy w pierwszej klasie… Więc nie – kończył gorzko – Nie przejąłem się
moim ojcem.
Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, a potem odszedł bez
słowa.
Rose
stała w miejscu, jakby ją spetryfikowano. Dopiero głośny gwizdek konduktora
przypomniał jej, że musi wsiąść do pociągu.
*
Jo i
James wysiedli razem z pociągu i zaczęli rozglądać się po peronie. Gdyby Jo nie
wykręcała głowy w każdą stronę, zauważyłaby, że jej chłopak ma bardzo
podejrzaną minę.
- Nie widzę rodziców – mruknęła – Twoja mama już jest?
James pokręcił głową.
- Zabrała Lily i Ala ze sobą.
- Zapomniałam, że teraz mieszka w Hogwarcie… Ale jak ty się
w takim razie dostaniesz?
James zrobił smutną minę.
- Chyba spędzę święta tutaj.
- Bardzo śmieszne – burknęła Jo i znowu zaczęła rozglądać
się po peronie – Prędzej ja tu zostanę, bo mama i tata najwyraźniej o mnie
zapomnieli.
James uśmiechnął się pod nosem, a potem wziął ją za rękę i
razem przeszli przez magiczną barierkę, wracając do świata mugoli.
- Nie zapomnieli – oznajmił.
- Widzisz ich? – ucieszyła się Jo.
- Nie, ale wiem, że ich tu nie ma.
Jo zatrzymała się i obróciła w jego stronę, robiąc
podejrzliwą minę.
- O czym ty mówisz, Potter?
- O tym, że napisałem im, żeby po ciebie nie przyjeżdżali.
- Miło, że z nimi korespondujesz bez mojej wiedzy – burknęła
znowu – Ale czemu? Ach! – klepnęła się w czoło – Zapomniałam, że masz już
licencję na teleportację. Odstawisz mnie do domu? – zapytała z uśmiechem. James
wyszczerzył zęby, a potem pokręcił głową.
- Nie, bo nie jedziesz do siebie.
A potem uśmiechnął się jeszcze szerzej, chwycił ją w pasie,
jednocześnie trzymając kufer i teleportował ich z głośnym trzaskiem.
Jo była tak zdumiona, że nawet nie zakręciło jej się w
głowie od teleportacji i gdy wylądowali
ani się nie zachwiała. Rozejrzała się szybko do koła, a potem odsunęła się
gwałtownie, tylko po to, żeby po chwili trzepnąć go w ramię.
- Gdzie my jesteśmy?! – warknęła, rozglądając się
niespokojnie.
- Na odludziu, gdzie zabiję cię i ukryję twoje ciało.
Jo wykrzywiła się złośliwie.
- Tu jest kilkadziesiąt domów, palancie. Ile razy mam cię
uczyć jak się kogoś morduje?
James parsknął śmiechem, a potem obrócił ją twarzą, w
kierunku najbliższego domu, z którego komina wydobywał się gęsty dym, który
przypomniał Jo jak bardzo jej zimno.
- Jesteśmy w Dolinie Godryka – wytłumaczył jej James,
przezornie obejmując ją ręką, jakby przeczuwał, że po następnym zdaniu zwieje –
A to jest mój dom.
Jo obracała się jak w zwolnionym tempie.
- Co. Ja. Tu. Robię. Potter?
James uśmiechnął się przepraszająco.
- Wiem, że to dość ryzykowna niespodzianka, ale gdybym ci
powiedział nigdy byś się nie zgodziła!
- Więc postanowiłeś mnie porwać?! – wrzasnęła histerycznie,
zerkając na dom Potterów, jakby się go bała.
- Zrobić ci niespodziankę – poprawił ją – Jo, moja mama chce
cię lepiej poznać, a Albus chyba się ucieszył na wiadomość, że przyjedziesz…
- Och, więc wszyscy inni wiedzą – prychnęła histerycznie – A
Al „chyba” się cieszy?!
James podrapał się po głowie.
- Jak go pytałem, to odpowiedział, że „dobrze, że są święta,
bo nie wytrzyma ani dnia dłużej nie robiąc krzywdy Elizabeth Cambell”. Daj
spokój, on teraz myśli tylko o swojej blondi. Chociaż chyba jeszcze na to nie
wpadł… W każdym razie – dodał szybko – Napisałem do twoich rodziców, że
zapraszam cię na dwa dni. Potem wrócisz do siebie. Zgódź się… - dodał
przysuwając nos do jej policzka.
- Niby czemu?! – warknęła do jego szyi.
- Bo nie mogę znieść myśli, że nie cię zobaczę przez całe święta
– powiedział James, przejeżdżając ręką po jej włosach – Wystarczy?
Jo odsunęła się na krok.
- To chyba najgorszy z twoich pomysłów – oświadczyła
obrażonym tonem – Prowadź, niczym zamarznę!
*
Wraz z
zamknięciem drzwi po ostatnim uczniu wyjeżdżającym na ferie, w gabinecie Norah
Johnson wystrzelił pierwszy korek od wina. Wreszcie upragniony spokój. Cieszyła
się nawet z tego, że Hermiona wyjechała na święta, choć miała dość nietypowe
powody. Otóż jej przyjaciółka zdecydowanie nie należała do grona fanek
profesora Obrony Przed Czarną Magią, czego nie można było powiedzieć o Norah.
Dla niej Ian Warren był jedną z nielicznych radości przebywania w Hogwarcie.
- Przeszkadzam? – zapytała wchodząc do pokoju
nauczycielskiego, po tym jak przeszukała wszystkie inne miejsca, w których mógł
być.
- Skądże! – odpowiedział uprzejmie na jej widok. Norah
zamknęła drzwi i przysiadła się do stołu. Ian wrócił do stosu pergaminów, które
przeglądał, a ona wpatrzyła się w niego niezbyt dyskretnie.
- Brak zajęć? – zapytał Warren i Norah dopiero uświadomiła
sobie, że się na niego gapi.
- W końcu! – odparła, nie tracąc rezonu – Ty chyba też
powinieneś sobie darować dzisiaj pracę!
Ian tylko się skrzywił.
- Niestety to dość ważne – westchnął, wskazując na swoje
papiery. Norah zmarkotniała. W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się znowu i
wszedł Neville.
Jak
zwykle od jakiegoś czasu, gdy widział Norah, potwornie się spinał i robił
czerwony na twarzy. Tym razem nie było inaczej.
- Cz-cześć! – zawołał, z nadzieją, że brzmiało to luzacko. Wzrok
Norah i Warrena przywrócił go na ziemię.
- Neville – powiedziała bez entuzjazmu Johnson. Warren
skinął mu głową.
- W końcu wolne, co? – próbował dalej, podchodząc do nich
dziarskim krokiem i nie spuszczając wzroku z Norah – Wreszcie można odetchnąć,
poćwiczyć…! – dodał mimochodem i starał się niezauważalnie napiąć mięśnie.
Warren nie zwracał na niego uwagi, a Norah, która wciąż na
niego zerkała, spojrzała na Neville’a z mieszaniną zdumienia i niesmaku.
- Ćwiczysz? – zapytał Ian, nie odrywając wzroku od swoich pergaminów.
Neville pokiwał szybko głową.
- Codziennie – powiedział, zastanawiając się czy jego głos brzmi męsko.
- Świetnie – stwierdził Warren, po czym podniósł się z
miejsca – Uciekam! – dodał zgarniając swoje notatki.
Norah spojrzała na niego tęsknie.
- Więc… Ferie, co? – zapytał dość histerycznie Neville, gdy
zostali sami.
- Yhym – odparła z rezygnacją.
- Ja też – powiedział głupio, co z resztą szybko zrozumiał –
No to idę – burknął, zrezygnowany. Norah wzruszyła ramionami, więc podniósł się
i skierował do wyjścia, zastanawiając czy o to chodziło Hermionie, gdy mówiła,
że przy Norah „powinien być bardziej wyluzowany”.
*
Tego
dnia Jo stwierdziła, że nienawidzi swojego chłopaka za trzy rzeczy. Po pierwsze
zabrał ją do swojego domu bez jej zgody. Po drugie kiedy tylko się w nim
znaleźli zostawił ją samą sobie, zakładając, że sobie poradzi. Po trzecie miał
rację.
Kiedy
tylko Jo przekroczyła próg domu Potterów, Albus uścisnął ją krótko, podnosząc
do góry, jakby cieszył się na widok dawno nie widzianej krewnej. Lily i jej kot
Wilhelm obrzucili ją bacznym spojrzeniem, po czym ciepło się z nią przywitali.
Natomiast pani Potter pokiwała tylko głową na jej widok.
- Już myślałam, że zwiejesz, kiedy tak wystawaliście przed
domem – oznajmiła, gdy weszli do kuchni.
- Próbowałam – burknęła Jo i odwróciła się do Jamesa, ale
stał zbyt daleko, by mogła go znowu rąbnąć.
- Niepotrzebnie – odparła natychmiast Ginny – James, zanieś
kufry na górę, bo Lily się o nie zabije!
James posłał Jo radosne spojrzenie i wyszedł, zostawiając je
same. Jo sklęła go w myślach.
- E… to ja może…
- Zostaniesz ze mną – oświadczyła Ginny – Wiesz – dodała z
nagłym rozbawieniem – Ja wcale nie jestem taka niefajna.
- Nigdy nie twierdziłam…
- Ale tak myślałaś – przerwała jej pewnie pani Potter,
siadając naprzeciw niej z dwoma kubkami herbaty – To ja poprosiłam Jamesa, żeby
cię przywiózł.
Jo uniosła brwi.
- Bo chce mnie pani zabić? – wyrwało się Jo. Ginny parsknęła
śmiechem.
- Dokładnie! Nie, Jo – dodała poważniej – Bo mój syn kilka
miesięcy temu wykrzyczał mi w twarz, że zostaniesz moją synową – Jo zakrztusiła
się herbatą, ale Ginny nie zwracała na nią uwagi – A wspomnę tylko, że ten sam
osobnik dwa lata temu zarzekał się, że największą ambicją jego życia jest posiadanie
haremu.
Jo zrobiła zdenerwowaną minę, na co Ginny zaśmiała się pod
nosem.
- Nie znam cię i długo wydawało mi się, że musisz mieć sporo
za uszami, skoro obaj moi synowie zakochali się w tobie – wyznała pani Potter,
przyglądając jej się uważnie, a gdy Jo wytrzymała to spojrzenie dodała –
dzisiaj myślę, że musisz być wspaniałą, wyjątkową dziewczyną, skoro tak się
stało.
Jo przełknęła jeszcze jeden łyk słodkiej herbaty, od której
zrobiło jej się rozkosznie ciepło.
- Obiecuję pani, że James nie będzie miał haremu –
powiedziała, na co Ginny wybuchła głośnym śmiechem, który zwabił do kuchni Lily
i Albusa. Chwilę później wrócił James, a Ginny podała kolację i zrobiło się o
wiele przyjemniej, tak, że Jo zapomniała nawet o trzech rzeczach, za które nie
lubiła swojego chłopaka.
Późnym
wieczorem, kiedy Ginny położyła się już do łóżka a Al i Lily pałaszowali
spiżarnię, James zaprowadził Jo do swojego pokoju.
- Jest świetny! – zawołała Jo już na wejściu.
Pierwsze
co rzuciło jej się w oczy to ogromna jaszczurka w gablocie na ścianie.
- Kto ją karmi? – zapytała podchodząc prosto do niej.
- Skrzat domowy – odparł James, który z kolei ruszył prosto
do swojego łóżka i rzucił się na nie.
- Nie widziałam go – mruknęła, zainteresowana wyłącznie
jaszczurką.
- Bo jest leniwy jak Lily – stwierdził filozoficznie James –
ojciec ma do nich słabość i niczego od nich nie wymaga. Skrzat siedzi na
strychu, gdzie bawi się lalkami Lily i urządza niby-przyjęcia.
Jo posłała mu zdumione spojrzenie znad gabloty.
- Jest już stary i trochę zbzikował – James wzruszył
ramionami.
- Hej, a on jak się nazywa? – zapytała, a James prawie
parsknął śmiechem, widząc, że świerzbią ją ręce, by pogłaskać jaszczurkę.
- Dolores.
Jo spojrzała na niego, jakby obawiała się o jego zdrowie
psychiczne.
- Po Dolores Umbridge – wyjaśnił – Z tego co mówił ojciec,
była najbardziej znienawidzoną osobą, jaką poznał. A ja kiedyś nie bardzo
lubiłem ojca, więc…
- Wystarczy – mruknęła Jo – Więc to dziewczynka?
James kiwnął głową.
- Hej, a wiesz, że w tym pokoju jest ktoś ciekawszy od niej?
– zapytał wstając z łóżka. Jo rozejrzała się ciekawie po pokoju.
- Tak? Kto? – zapytała zaintrygowana.
- Ja! – zawołał James i pociągnął ją ze sobą na łóżko.
- Hej! – pisnęła, gdy wylądowała dokładnie na nim.
- Carter, jesteś w moim pokoju. Jakoś zniosę to, że jesteś
ubrana… ale absolutnie nie zgadzam się, żebyś poświęcała uwagę czemukolwiek
innemu niż ja!
Jo nie mogła się nie zaśmiać.
- Ciągle jestem zła za to, że nie zapytałeś mnie o zdanie!
James zrobił niewinną minę.
- Gdybym zapytał, byłabyś teraz sama i ryczała w poduszkę –
Jo zrobiła minę wyrażającą dosadnie co o tym myśli – A tak – dodał James,
ruszając sugestywnie brwiami – Mamy w końcu czas dla siebie, bez połowy szkoły
na karku.
Jo rozważyła to co powiedział, w końcu westchnęła i położyła
głowę na jego klatce.
- Wiesz, że się zemszczę? – upewniła się jeszcze. James
parsknął śmiechem.
- Hej, nie powiedziałem ci o czymś!
Jo zacisnęła zęby.
- O czymś poza tym, że mnie porywasz? – wycedziła. James
nagle spoważniał.
- Chodzi o… moją karierę.
A potem opowiedział jej w skrócie o pomyśle Warrena. Gdy
mówił, Jo podniosła się, żeby móc na niego patrzeć.
- To normalne, że większość nas tak skończy – powiedziała,
gdy już się wszystkiego dowiedziała – Jest wojna i trzeba zrobić wszystko co
możemy, żeby wygrać…
James odetchnął z ulgą i pocałował ją w czubek głowy.
- Dlatego się z tobą zadaję, Carter! – powiedział
zadowolony. Jo go zignorowała.
- Ale trochę nie rozumiem, czemu Warrenowi tak na tym
zależy…
- Zależy? – zdumiał się James – On po prostu sam jest
wojskowym i pewnie chce, żeby armia się rozbudowywała. Zwłaszcza w takiej
sytuacji.
Jo nie wyglądała na przekonaną.
- Jakoś nie słyszałam, by komukolwiek jeszcze sugerował
zaciągnięcie się do wojska…
James wzruszył ramionami.
- Bo nikt inny nie jest tak dobry jak twój chłopak!
Jo uniosła brwi.
- Strasznie się sobie podobasz, co? – prychnęła. James
wyszczerzył zęby.
- Nie tak jak ty.
I wykorzystując jej brak czujności, przechylił się i uniósł
ją tak, że po chwili to on leżał na niej. Jo zaśmiała się, ale nie wesoło, ale
tym razem inaczej, a James na ten dźwięk cały się spiął. Nic już nie
powiedział, tylko przesunął się w dół i przytknął usta do jej szyi. Jo
poruszyła się, co niezwykle mu się spodobało i wsunął ręce pod nią, by być
jeszcze bliżej.
A potem
dotknął językiem jej szyi i obojgu zrobiło się nagle gorąco. Wiedząc, że za
chwilę nie będzie umiał się powstrzymać przed zejściem w dół, wrócił na górę i
pocałował ją tak zachłannie, że straciła oddech. Nie odrywał się od niej, póki
krew nie uderzyła mu do głowy tak, że przestał myśleć i znowu podniósł się, by
zjechać niżej…
Ale
wtedy Jo odzyskała głowę.
- Okej – powiedziała, odpychając go lekko – Twoja mama
próbuje mnie polubić – wyjaśniła, wyswobadzając się z jego ciasnego uścisku –
Nie wiem czy pomoże jej fakt, że obmacuję jej syna za ścianą, za którą śpi!
James nie dał się tak łatwo odepchnąć.
- Myślę, że będzie zachwycona – powiedział, całując ją w
obojczyk.
- James… - powiedziała ciepło, co wcale mu nie pomogło. Ale
w końcu westchnął, odsunął się i poczochrał się po włosach.
- Po prostu przywiozłem cię tu, żeby cię wykorzystać –
próbował żartować, ale zdradzał go wzrok, tak pełen czułości, że nawet Jo
zaczynała się roztapiać.
- Wiem, Potter – mruknęła seksownie, ześlizgując się z łóżka
– Będę obok – dodała zatrzymując się w drzwiach – Nago.
I zwiała, bo James błyskawicznie się podniósł.
*
Rose
nie czuła magii świąt. Po pierwsze Hermiona zjawiła się dopiero na kilka godzin
przed świąteczną kolacją, a między nią i Ronem czuć było taki chłód, że Red
miała ochotę ubrać grubszy sweter. Po drugie coś nie dawało jej spokoju. Może
Malfoy ma rację? Nie ma co się oszukiwać, zawsze była w pewnym stopniu
egoistką. Wiedziała też, że lubi się kłócić, a on twierdził, że nie zna umiaru…
Ale nie to było w tym wszystkim najgorsze.
Od
jakiegoś czasu Red bała się jak niczego innego tego, że jeśli nie podejmie
jakiejś decyzji, nigdy już nie będzie ze Scorpiusem. A ta myśl paraliżowała ją
doszczętnie.
Jakby
miała mało problemów, Hermiona gdy tylko przekroczyła próg domu, zaczęła
przyglądać się Rose tak znacząco, jakby chciała coś wykrzyczeć. Nie trzeba było
być jasnowidzem, by domyślić się, Dracon pobiegł do niej na skargę. Ale mimo
wszystko matka Rose nie odezwała się ani słowem w tej sprawie. Red nie
wiedziała co to znaczy. Udaje, że nie wie, żeby pokazać, że ten temat nie
powinien nawet zaistnieć? Ma to gdzieś? A może czeka, aż Rose sama się odezwie?
- Wiecie, że James przywiózł dziewczynę na święta? – zagaił
Hugo podczas kolacji. Ron podniósł głowę.
- Co ty powiesz! – zaśmiał się – Największy lekkoduch w rodzinie
się ustatkował?
- Jo jest dla niego idealna – stwierdziła Hermiona – Ona
nawet trochę przypomina Harry’ego – dodała z zastanowieniem. Ron pokiwał głową
ze zrozumieniem.
- To ciekawe… Rose, czemu nic nie jesz?
Hermiona rzuciła córce kolejne zaniepokojone spojrzenie. Ku
zdumieniu wszystkich Red nagle wstała od stołu.
Czuła
się jak w amoku. Jakby nagle dotarło do niej to wszystko, czego nie chciała
zrozumieć. Jaka była głupia!
- Tato – powiedziała tak drżącym głosem, że Ron zerwał się,
obawiając o jej zdrowie – …Scorpius Malfoy! – zawołała.
Hermiona zbladła, Hugo wytrzeszczył oczy, a Ron cały
zesztywniał.
- Co z nim? – zapytał groźnie. Rose czuła jak krew odpływa
jej z głowy. Ale jeszcze nigdy w życiu nie była niczego tak pewna jak teraz.
- Kocham go.
Cisza
jak ta, zapada w domach, tylko gdy dziecko oświadcza, że czuje coś do dziecka twojego
największego wroga. Twarz Rona w błyskawicznym tempie nabrała barwy dojrzałej
wiśni. Hugo wypuścił głośno powietrze, a Hermiona poruszyła się tak, jakby
próbowała zasłonić stojącą naprzeciw Rona Rose.
- Coś ty… powiedziała? – Głos Rona drżał tak, że ledwie go
zrozumieli. Red czuła, że coś w niej pęka, gdy ojciec patrzył na nią z takim
chłodem, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale nie cofnęła się.
- Słyszałeś. Wiem, że nienawidzisz jego ojca, ale ja mam to
gdzieś! Od dziecka powtarzałeś mi, że mam go we wszystkim bić na głowę i zostać
jego największym wrogiem. I Merlin mi świadkiem, że próbowałam! – Twarz Rona
jakby puchła z każdym jej słowem – Ale mi nie wyszło! Scor jest najlepszym,
najbardziej niesamowitym facetem jakiego poznałam. Chcę z nim być.
Hermiona patrzyła na córkę z mieszaniną dumy i strachu. Hugo
udawał, że nie ma go w jadalni, ale Rose patrzyła tylko na ojca.
Ron
wstał od stołu. Wyglądał jak człowiek, którego spotkał najgorszy zawód w życiu.
- Wyjdź – powiedział lodowato. Do oczu Rose napłynęły łzy –
Wyjdź – powtórzył Ron – Nie chcę cię widzieć.
Hermiona spojrzała na męża z odrazą i zaczęła mu wymyślać,
Hugo chętnie się do niej przyłączył, ale Rose już tego nie słyszała. Ocierając
twarz rękawem, odwróciła się i rzuciła do drzwi, a potem do holu, łapiąc po
drodze swój płaszcz i buty, które ubrała w pośpiechu. Nie wiedziała, czy ktoś
ją goni. Wybiegła na dwór i po chwili już jej nie było.
*
Louis wiedział,
że Leander nie przyjdzie do Wieży Ravenclawu. Była zbyt dumna, zbyt lubiła
samotność. Ale mimo to nie poszedł do niej, ale zajął fotel przed kominkiem i
wsłuchiwał się w samotności w trzaskanie ognia. Od jakiegoś czasu nie ufał
samemu sobie. Nie znał jej i nic o niej nie wiedział. A rzucił dla niej
dziewczynę, i bez namysłu został w zamku na święta. Nie był na tyle naiwny, by
sądzić, że to się dobrze skończy.
- Zaraz się poparzysz.
Prawie podskoczył. Zerwał się z fotela i obrócił prosto do
Leah, która przechodziła właśnie przez Pokój Wspólny.
- Leander – powiedział tylko, wciąż zbyt zdumiony, że tu
jest. Ona bez słowa podeszła do najbliższego fotela obok niego i rozsiadła się
wygodnie. Louis wciąż gapił się na nią zdumiony, dopiero po chwili odzyskując
rezon. Wrócił na swoje miejsce.
- Co robimy? – zapytała rezolutnie Leah, jakby oczekiwała
mocy atrakcji tego wieczora. Louis uśmiechnął się na ten widok.
- Rozmawiamy – powiedział natychmiast, obracając się w jej
stronę – Pozwalasz mi się całować, ale nie powiesz słowa na swój temat!
Leah strzeliła oczami.
- Jak będziesz chciał poznać moją datę urodzin, zaproponuję
seks.
Louis przełknął głośno ślinę.
- Żartowałam! – zawołała rozbawiona – Nie lubię mówić o
sobie.
- Bo masz milion tajemnic? – burknął Louis.
- Bo nie jestem ciekawa.
Louis zaśmiał się ponuro.
- Chciałbym.
Leah przypatrywała mu się przez chwilę, a potem westchnęła
ciężko.
- Możesz mi coś obiecać? – zapytała poważniej.
- Pod warunkiem, że najpierw pójdziemy do mojej sypialni –
odparł z figlarnym błyskiem. Leah pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie. Dzięki – spoważniała nagle – Obiecaj mi, że dasz mi
kiedyś spokój.
Louis zmarszczył brwi, bo nie wiedział czy wciąż żartuje.
- Wiesz, że nie mogę – powiedział z uśmiechem. Leah zatrzepotała
szybko głową.
- Musisz! Inaczej wyjdę stąd i więcej mnie nie zobaczysz!
Louis przypatrywał jej się ze strachem.
- Co masz na myśli? – zapytał zdenerwowany – Mam ci obiecać,
że będziemy się spotykać, dopóki ci się nie znudzi, a potem znikniesz?
Leah pokręciła smutno głową.
- Powiedziałam ci już, że nie będę się z tobą umawiać. Masz to
albo nic.
- Nie ma to jak kompromis – burknął, przenosząc wściekłe
spojrzenie na ogień.
Leah wpatrywała się w niego przez chwilę, jakby walczyła
sama ze sobą. W końcu, chyba pod wpływem impulsu wyciągnęła rękę i dotknęła
jego dłoni. Louis spojrzał na nią nie mogąc się zdecydować czy jest zły, czy
zaskoczony.
- Mam problemy rodzinne – powiedziała Leah – Pochodzę z
bardzo starej rodziny czarodziejów. Starej i bogatej – dodała gorzko. Louis
słuchał jej z dziwnym przeczuciem, że to nie będzie wesoła historia – Moi rodzice
stracili swoją część majątku, z czym nigdy się nie pogodzili. Dlatego mają
wobec mnie wielkie plany i naciskają, żebym osiągnęła coś wielkiego.
Louis przełknął ślinę.
- Chrzań ich – powiedział w końcu. Leah otworzyła szeroko
oczy – Chrzań – powtórzył – To jest twoje życie! I jakoś mi się nie wydaje,
żebyś potrzebowała pieniędzy albo sławy!
- Oczywiście, że nie – przyznała zdenerwowana – Ale to niczego
nie zmienia! Wiedziałam, że nie zrozumiesz… - bąknęła i już podnosiła się z
miejsca, ale Louis chwycił ją mocniej za rękę.
- To mi wytłumacz! – zawołał ze złością – Wiecznie tylko
uciekasz!
Leah zrobiła wściekłą minę, ale została na miejscu.
- Od siedemnastu lat żyję z ludźmi, którzy mają tylko jedno
pragnienie – odzyskać to co stracili! I ja chcę im to dać!
Louis pokręcił szybko głową.
- Nie mogą sami tego zrobić?
- Nie, Weasley, oni nie są wielkimi bohaterami jak cała
twoja rodzina!
- Przestań pieprzyć, Leah! – krzyknął rozeźlony – Myślisz,
że coś nam spadło z nieba?! Mój wujek poświęcił się dla wszystkich! Drugi za to
zginął! A mój ojciec został pogryziony przez wilkołaka w walce! I żadnym z nich
nie kierowała rządza sławy ani pieniędzy!
Leah wyszarpała swoją rękę.
- Nie mów tak o nich! Nie znasz ich!
Louis wciąż był wściekły, ale nie umiał jej skrzywdzić. Widział
jak bardzo ją to zabolało i zerwał się z miejsca, a potem przyklęknął przed jej
fotelem.
- Teraz ty mi coś obiecaj! – Leah łypnęła na niego groźnie –
Nigdy w życiu nie poświęcisz siebie za czyjeś pragnienia!
Leah nic nie powiedziała, a Louis objął ręką jej kolana i
położył na nich głowę.
- Nie mówmy już o tym – powiedział delikatnie, widząc, że
cała się trzęsie – Obchodzisz mnie ty, nie twoi rodzice.
Leah wzięła głęboki oddech i spróbowała wrócić do siebie.
- Nie powinno mnie tu być – stwierdziła nagle – Nie powinnam
się w ogóle z tobą zadawać.
Wzrok Louisa parzył.
- Ale jesteś – powiedział twardo – Bo na mnie lecisz, jak ja
na ciebie.
Leah parsknęła głośnym śmiechem, a on pocałował ją w dłoń,
która leżała na jej kolanach.
- Bzdura – powiedziała tylko, na co Louis parsknął śmiechem –
Ale wiesz… – dodała, bo coś nagle wpadło jej do głowy – Kiedy twoja była
dziewczyna następnym razem powie mi, że chcesz się tylko ze mną przespać, wyrwę
jej wszystkie złote włosy.
Louis otworzył szerzej oczy z przerażenia.
- TO ci mogę obiecać – dodała, trochę bardziej odprężona.
OMG OMG OMG
OdpowiedzUsuńEmocje!
No to po pierwsze: Jo i James to absolutnie najcudowniejsza, najwspanialsza i najbardziej urocza para świata. Są dla siebie idealni! Nie są przesłodzeni ani nic w tym stylu, są naprawdę świetni! Kocham to, że nadal mówią do siebie po nazwisku, to że się kłócą, i to, że Jo powstrzymała Jamesa przed założeniem haremu.
Rose! W końcu odważyła się powiedzieć na głos to co my wiedzieliśmy już od dawien dawna! Ron mnie zawiódł. Cóż, zawsze jakoś mnie irytował i uważam że nie pasuje do Hermiony, ale tą akcją to już przesadził. Tu chodzi o szczęście jego córki do cholery!
Kiedy Al w końcu zrozumie co czuje do Scarlett? No to jest takie OCZYWISTE!
Louis i Leah...mam złe przeczucia. Coś mi się wydaje, że nie skończy się to za dobrze. Ona jest skomplikowana i boję się, że Lou tego nie udźwignie.
Cały rozdział cud, miód i orzeszki! Zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło jak po wypiciu dobrej, słodkiej herbaty. Dziękuję bardzo, naprawdę poprawiłaś mi humor :)
www.slizgonska-krew.blogspot.com
www.spalonyteatr.blogspot.com
www.krew-czarodzieja.blogspot.com
Swietny. :)
OdpowiedzUsuńNIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ!!! Ron to taaaki dupek! Jak on mógł?! Jak ja się pytam?! Przecież to jego własna, osobista, pierworodna córka! I on ją zawsze kochał! Była dla niego ważna! CO się stało?! Choć z drugiej strony uważam, że Ron jako "czarny" charakter mógłby być ciekawy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Scorpius to doceni. Rose zrobiła dla niego naprawdę dużo i moim zdaniem wyznanie ojcu miłości do syna jego największego wroga to serio "spora" sprawa.
Jomes jak zawsze super uroczy! To jest najsłodsza para tego opowiadania, no może po Camie i Lucy. Ale za to Ginny jak dla mnie wygrała ten rozdział! Mistrzostwo Świata! :)
Al i Scar... Cóż, nadal uważam tak samo jak ostatnio, albo ma ją pokochać, albo przestać robić jej nadzieję. Koniec, kropka.
Chciałabym zobaczyć Przyjaźń Hermiony i Draco, ale żeby to nie posunęło się dalej, jakoś nie lubię Darmione.
Norah i Neville! Więc... lubię ich, ale bez przesady. Za to Iana baaardzo nie lubię. Nie znoszę go wręcz! :/
Co do Leah i Louisa, to życzę im wszystkiego dobrego, ale może być ciężko. Powodzenia!
Naprawdę super, że jest ten rozdział, szczególnie dlatego, że mam dzisiaj potworny dzień, jeden z gorszych w tym roku szkolnym, także ten... No więc DZIĘKUJĘ!!!
Aha, jeszcze jedno, bo prawie zapomniałam! Poproszę o więcej Scorpiusa jak się da, dobrze? Dziękuję, nawet jeśli go nie będzie ;D
Pozdrawiam XX
Nieee Jo i James nie są słodcy, tylko nie mów, że tak wyszło :P
UsuńNo Al postanowił, że przestaje robić Scarlett nadzieję, prawda...? :P
Dramione never, obiecuję. Ale teraz są jakby rodziną, więc...:D
Scorpius - naprawdę myślisz, że po tym wszystkim co tu się stało będzie teraz mało Scora? Teraz przecież będzie rozdział, w którym każda z jego fikcyjnych żon będzie miała wielki tort z nim w środku ;P
:)
OMG, scena Hermiona&Draco jest genialna. :D Starszy Malfoy i te jego teksty, oficjalnie staję się jego fanką ^^
OdpowiedzUsuńJo i James tacy cudowni *.* Uwielbiam ich!
Ale zdecydowanie najlepsze w tym rozdziale to to,że Rose odważyła się powiedzieć rodzicom o swoim uczuciu do Scora. W momencie gdy powiedziała,że go kocha wstrzymałam oddech, serio, nie spodziewałam że na prawdę w końcu to zrobi! Reakcja Rona mnie nie zdziwiła, naprawdę chyba nikt nie oczekiwał, że da im swoje błogosławieństwo ;) Rona wyobrażam sobie jako osobę, która kurczowo trzyma się swoich przekonań, myśli stereotypowo i po prostu trudno mu zmienić tok rozumowania. Ale serce mi się krajało jak czytałam, że kazał Rose wyjść... :(
Leah coraz bardziej mnie intryguje, jest mega interesującą osobą i pewnie jeszcze bardzo dużo o niej nie wiemy.
Dołączam się do próśb o więcej Scorpiusa, o tak <3
Pozdrawiam :))
Jak wyżej! :)
UsuńPozdrawiam :)
Jak Ron mógł tak powiedzieć?!?!?! Już go nie lubie i mam nadzieje że potem zrozumie że popełnił błąd!! I nie wiem czemu ale wydaje mi się że Scor zrobi coś złego... i tak wgl to świetny rodział czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńDzięki! :) Cóż, Scorpius na pewno zrobi coś ważnego :)
UsuńHahaha, chyba nie oświadczy się Rose? Ech, chciałabym
UsuńD.
Wstyd mi. Baaardzo mi wstyd. Jestem złą czytelniczką, wiem o tym. Mam nadzieję że kiedyś mi wybaczysz moją dluuugą nieobecność. A tymczasem pozwól, że przejdę do opowiadania :). Rozdział świetny jak zwykle ;) Jo i James taaaacy szczęśliwi, że aż miło. Ginny wreszcie się przekonała do swojej przyszłej synowej.
OdpowiedzUsuńReakcja Draco na związek Rose i Scorpa jest genialna normalnie :D uwielbiam go! O co chodzi Leah nie rozumiem. Ma takiego fajnego Louisa, ale ciągle coś jej nie pasuje.
Szkoda mi Neville'a . Biedaczek zakochał się nie w tej co trzeba .
Ehh.. Rose . Tak bardzo chciała żeby ojciec zaakceptował jej związek ze Scorpiusem, a tu taki zawód.. Smutne to :( gdzie ona się teraz podzieje. Czyżby zapowiadało się na to, że święta spędzi w towarzystwie swojego ulubionego nauczyciela - Draco? ;D
No i oczywiście nasza wisienka na opowiadaniowym torcie ;P Albus i Scarlett. Uroczyy tak bardzo! Czyżby młodszy z synów Pottera w końcu zaczął zauważać w swojej przyjaciółce kogoś więcej? Mam ogromną nadzieję, ze tak! Alrett forever!
Rozdział tak jak już wspominałam wcześniej cudny :). Brakowało mi tylko Jessego i Dakoty. Ta scena z pocałunkiem w ostatnim rozdziale była taka slodka . no i miałam nadzieję, ze i w tym rozdziale będzie jakieś czułe pożegnanie. No ale nie narzekam już więcej. Jeszcze tylko życzę ci ogromnie dużo weny w 2015! :)
Pozdrawiam
Nowa
Jako pokutę przeczytaj ten rozdział jeszcze 5 razy, aż odkryjesz mnóstwo błędów :P Ja tak mam :D
UsuńA z Leah to chyba trochę nie rozumiecie. Ona nie ma nic do Louisa, ale ma własne problemy, a wtedy raczej nie chce wplątywać w związki... Więc to złe podejście, że jej coś nie pasuje..
Jessiego i Dakoty nie będzie w czasie świąt, bo musiałabym opisać ich w domach, a już i tak mamy o milion wątków za dużo :P
Pozdrawiam :)
Ale się tutaj dzieje! Mialam karę na komputer i telefon na jakiś czas, a tu dwa nowe rozdziały!
OdpowiedzUsuńZaczne od Hermiony i Draco. Czy oni będą teraz rozpoczynać kazdy rozdzial, bo to naprawdę poprawia humor, juz po pierwszym zdaniu! Przeczytalam ten rozdzial dzisiaj w szkole na świetlicy i moje kolezanki śmiały sie, że cos brałam, taki mialam napad śmiechu :D. No jak tu sie nie śmiać z nich? To jest niemożliwe!
Albus jaki kochany! Tak sie troszczy o Scar, chociaz jest mi jej tez trochę zal. Nie robi sobie nadziei w zwiazku z Alem, ale jak długo jeszcze wytrzyma? Niby juz od dawna byla w takiej sytuacji, ale teraz mlody Potter wie o jej uczuciach ( i zaczynaja one do niego docierać ) , wiec jest jej dużo trudniej.
Jo i James - po prostu cudo! Szczerze mówiąc ( a raczej pisząc ) , to bałam sie, ze teraz będą jedną z tych słodkich par, które tylko sie przytulają i ćwierkają do siebie. Chociaż jak teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że z ich charakterami byłoby to niemożliwe. Po za tym nie jestem pewna, czy porwanie swojej ukochanej wpłynęłoby pozytywnie na jakikolwiek inny związek, ale przecież to Carter i Potter- u nich nic nie jest normalne! No i jeszcze Ginny : cieszę się, że w końcu zaakceptowała Jo. Co prawda to ona namówiła ją do tego, aby poszła do Jamesa, ale teraz widać dokładnie jak ją polubiła.
Leah i Louis - nie mam pojęcia dlaczego, ale oni mnie po prostu NUDZĄ . Na początku czekałam na rozwój ich znajomości, ale teraz jakoś tak mnie to nie ciekawi. Dziwi mnie również to, ze na serio polubiłam Grace! Zazwyczaj unikam takich ludzi jak ona, ale teraz... kieruje nią głównie poczucie zdrady. W pewnym sensie ją rozumiem- po długoletnim zwiazku rozstaje sie z chłopakiem głównie przez, w jej mniemaniu, gorszą od niej dziewczyne.
Elizabeth. Tej to ja jakoś nie trawie :/. Nie jestem przekonana do wizji, ze to ona jest szpiegiem w Hogwarcie, ale nie podoba mi sie jej styl bycia.
Scor i Rose - mam milion przemyśleń na ich temat. Cieszę sie, ze ich rodzice w końcu sie o nich dowiedzieli. Co prawda reakcja Rona byla skandaliczna, Dracon LEKKO sie zdenerwował, a Hermiona postanowiła wypić, ale przynajmniej maja juz to za sobą, a to juz postep. Co do ich samych, to oni chyba nigdy sie nie zmienią. Ostatnio jest trochę wiecej kłótni ich starszych wersji ( xD ), ale mi odpowiadaja obie.
Prawie zapomniałam o Dakocie i Jessim ( dobrze odmieniam jego imie? ). Oni stali sie moja druga ulubiona para. No, prawie parą ;). Chociaz tego chyba nawet tak nie można nazwać! Ich relacja jest bardziej pokręcona niż jakakolwiek inna (przynajmniej w tej chwil). Jesse jest taki...no fajny :D.
Jest cos, co chcialam napisać, a o czym zapomnialam? Mam nadzieje, ze nie. No cóż, ja juz koncze ten komentarz. Moja wena sie wyczerpała.
Teraz serdecznie Cię pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial!
Hejka! Ja tu mam ryle spraw na głowie - jadę do Niemiec, muszę posprzątać pokój, muszę iść na urodziny koleżanki, spakować się i jestem jeszcze chora - ale jak widzę,, że jest kolejny rozdział GGG to po prostu ja go MUSZĘ przeczytać! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu niezwykły, ja nwm jak Ty to robisz, ale z rozdziału na rozdział kocham GGG coraz bardziej ;)
Rose mi straaaaaaaasznie szkoda, Hermiona w porządku się zachowała, ale Ron to jak jakiś debil :/ Nigdy go nie lubiłam zresztą... ;____;
Scarlett i Albus są tacy kochani i ślepi, że mam ochotę po prostu ich głowy złapać i połączyć w końcu w tym pocałunku! =D
Draco ma traumę hahahhahah :')
Norah/Neville/Ian scena przy, której mnie rozwaliłaś ♡
Jej, jak Jo mnie rozwala, nie mówiąc już o Jamesie! Ja ich tak kocham!!! ♡♡♡♡ Szczerze się jak wariatka przy nich ;)
Dobrze, że James w końcu powiedział Jo o tej pracy ;)
Dolores buahahahhahahah po prostu padłam :''')
Scorpius mnie wkurza, ale wiem że to co robi jest dobre... Eh... Ale i tak go kocham ;3
Wgl to ja uwielbiam, jak na końcu dajesz Leah i Louisa - to taki ostatni dodatek na torcie, żeby było perfekcyjnie ♡ Ja w końcu chce się dowiedzieć WSZYSTKIEGO o Leander c;
Już się nie umiem doczekać kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę weny! C:
Mam pytanie jak myślisz (około) za ile bd następny rozdział??
OdpowiedzUsuńMoże w poniedziałek. Ale mam 2 egzaminy, i wielką nadzieję, że będę się uczyć a nie pisać GGG :P Najpóźniej w środę :)
UsuńOkej to fajnie :D teraz przy najmniej nie musze zaglądać tu każdego dnia i sprawdzać czy jest nowy rozdział.
UsuńOjej, nawet nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału a tu już następny!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tak świąteczne/około świąteczne rozdziały.
Chyba serio zaczynam lubić Scarlett i jeśli dojdzie do tego, że będzie z Alem to mnie to nie zabije. Chyba.
Neville wymiata. Szkoda, że Norah jest zapatrzona w Iana, który chyba leci na Astorię.
Mam nadzieję, że Ron powiedział tak tylko w złości i wszystko będzie okey chociaż... to Ron - przez kilka rozdziałów był zły na Harry'ego w "Czarze Ognia" tak właściwie to za nic.
Dolores mnie zabiła. I skrzat domowy (Stworek?). Tak w ogóle to w niektórych scenach wyobrażam sobie Jamesa z twarzą i głosem Jensena Acklesa (to pewnie przez Alone Tal, którą znam tylko z supernatural).
I ten. Cameron. W poprzednim rozdziale był CAMERON. I był tak samo świetny jak zwykle!
Jeny, naprawdę nie potrafię pisać komentarzy no ale sądzę, że Twoja historia zasługuje na więcej niż "ekstra notka, czekam na next" wyklikane na mojej klawiaturze.
Pozdrawiam, LS
Dziękuję :)
UsuńTak w wielkiej tajemnicy - Jensena Acklesa zostawmy sobie na później :)
Nieźle przedstawiłaś miłosny wielokąt - Neville->Norah->Ian->Astoria-> Draco :D
Pozdrawiam :)
Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com
Przez obowiązki nie miałam czasu zajrzeć. Przez problemy głowy do tego. Znalazłam chwilę czasu na refleksję i przypomniałam sobie. Jest coś co koniecznie muszę zrobić. Coś co poprawi mi nastrój na dłużej. Wpaść do Ciebie i poczytać. A tu taaakie zaległości. Przepraszam za brak komentarzy wcześniej ale pochłonęłam ja w takim tempie iż nie potrafiłam się zatrzymać. :)
OdpowiedzUsuńPewnie pognałabym dalej z czytaniem gdyby nie ten rozdział.
Ja się pytam co to ma być? Reakcja Rona - zdecydowanie zbyt łagodna. Wyobrażałam sobie, że gdy już się dowie to będzie tak wściekły że aż uroczy. Brakuje mi tego Rona który jest impulsywny czasami do granic możliwości. U Ciebie jest on zdecydowanie zbyt "obojętny". Wybacz ale nie potrafię wyobrazić sobie Weasleya każącego opuścić dziecku dom. Bardziej pasowałoby gdyby zamknął ją w pokoju. Wkońcu jest jego córką. ;) No i brakuje mi czegoś w stylu "nie pozwalam". Tak to by było bardzo Ronowe.
Wiem, czepiam się. Ale naprawdę lubię Twoją Rose i od początku wydaje mi się ona takim odzwierciedleniem swojego ojca. Ta ich impulsywność i wybuchowość.
W przeciwieństwie do pozostałych czytelników uwielbiam Rona i uważam, że to tylko jego mała niedyspozycja. Czekam kiedy się ogarnie i zgłosi po SWOJĄ CÓRECZKĘ. Bo wydaje mi się, że wiem gdzie jest (u Malfoya?).
No. To chyba wszystko w tym temacie.
"... palancie. Ile razy mam cię uczyć jak się kogoś morduje..." padłam ze śmiechu. To takie Jo-owskie.
Odnośnie pozostałych napiszę przy następnych rozdziałach, bo świerzbi mnie żeby już skończyć pisanie tych krytyk i czytać dalej.
MiMiK
P.s. Nie przejmuj się moją krytyką. Jestem jak ten pies co dużo szczeka a nie gryzie. To twoje opowiadanie i to ty dyktujesz jego warunki. A ja je poprosu uwielbiam.
Cieszę się, że rodzice Scora i Rose dowiedzieli się on nich ale jak Ron mógł zrobić coś takiego, ja rozumiem, że on nienawidzi Draco ale bez przesady nie powinien przerzucać tego na dzieci mam nadzieje, że Ron zmądrzeje. Za to reakcja Hermiony i Draco najlepsza nie ma to jak się napić :D
OdpowiedzUsuńJo i James <3 słodko
Albus jest taki opiekuńczy co do Scar jak tu go nie kochać, ale czy mi się zdaje czy on przypadkiem zaczyna czuć cos więcej do Scar? czy to tylko wyobraźnia mnie ponosi. :)
Postaci Leah z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie intryguje, mam bardzo złe przeczucie, że ona coś ukrywa.
Pozdrawiam
Carmen
Błagam Albus przejrzyj na oczy! Wciąż nie przepadam za Scarlett (tak po prostu) no, ale proszę cię no!
OdpowiedzUsuńRose!!! :C Jak mi szkoda tej dziewczyny... Ron ty idioto skończony! Awww...
Jo zadamawia się u Potterów :D no nieźle ;D
Ciekawa jestem co z tym Ianem... Jest jakiś podejrzany...
W końcu Rose to powiedziała!! Albus zakochuje się w Scarlett ;) Hahahahha. James porwał Jo. Śmieszne :'') Leah jest dziwna i coś ukrywa. Ale i tak ją kocham :') <3
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
Jak Ron mógł się tak zachować?! Przypuszczałam, że się wścieknie, ale bez przesady. Brawo dla Rose! Wreszcie to powiedziała.
OdpowiedzUsuńRon na pewno zrozumie swój błąd,ale w oczach córki juz stracił.leah jest bardzo tajemnicza i na pewno nie ma dobrych zamiarów.
OdpowiedzUsuńAaaa!!!!! Co się dzieje, co się dzieje!?
OdpowiedzUsuńRon jest straszny! Gdzie ona w ogóle poszła?
CO SIĘ DZIEJE?????
~TikiTaka
Jak sie cisze ze Rose wkoncu powiedziala Ronowi o Scorpiusie. Ogolnie wydaje mi sie ze nie przepadasz za Ronem i jego postac w opowiadaniu nie jest zbyt pozytywna :P wg mnie Harry i Hermiona sa ofwzorowani perfekcyjnie, Ron moze mniej ale nie przeszkadza mi to bo najmniej go lubilam z calej trojki ;D
OdpowiedzUsuń