Ginger Golden Girls

16 czerwca 2015

Rozdział LXI cz. 1



                                                         
Tak właśnie się uczę... Ale po przerwie, która miała trwać 15 minut a trwała 2 godziny wracam do swoich głupich notatek. Reszta rozdziału nie wiem kiedy, bo mam sesję. 
Ps. Zdemoralizowana, uważaj co piszesz :D



Tylko, że tak cholernie tęsknię




                Albus wstał wcześnie, ubrał się, zebrał z biurka pióro i pergaminy i powlókł się do sowiarni. Krzyczenie na Jamesa nigdy nie przynosiło efektów, więc idąc przez zamek układał w głowie mniej pouczającą niż zwykle połajankę.
                Sowy spały na żerdziach, tylko niektóre pohukiwały cicho, gdy wszedł do sowiarni. Wygładził pergamin i zaczął pisać.

                Dotarł na śniadanie, gdy większość szkoły już je jadła. Scarlett jeszcze nie było, bo pierwszą lekcją siódmej klasy była Obrona Przed Czarną Magią, na którą nie chodziła i pewnie jeszcze spała. Minął stół Krukonów, przy którym nie było też Rose.
- Chcę pół – powiedział do Jo, opadając na miejsce koło niej. Jo zabrała sobie właśnie ostatniego tosta z serem i spojrzała na Ala z wyrzutem, ale sięgnęła po nóż.
- Dostałem wczoraj list od taty – oznajmił Al, gdy na jego talerzu wylądowała zdecydowanie mniejsza połowa tostu. – Napisał, że wszyscy są tak zajęci, że nikt nie może nas odebrać przed świętami i zjawią się po nas Cam i Lucy.
Jo pokiwała głową.
- Mama napisała mi to samo. Ciekawa jestem co takiego mają do roboty…
Albus żuł swojego tosta.
- Na pewno nam nie powiedzą, nie? – zapytał retorycznie. – W każdym razie Cam i Lucy mają nas odebrać z Hogsmeade. Nie będzie pociągu do Londynu, bo wszyscy obawiają się, że może tam nie dotrzeć…
- Hurrlington już się wylizał… - burknęła Jo. – Cóż, następnym razem się nie podniesie…
Albus już miał ostudzić jej zapał, ale w tym momencie oboje zamilkli i wbili spojrzenia w wejście do Wielkiej Sali.
                Rose i Scorpius wchodzili trzymając się za ręce. Wyglądali na bardzo niewyspanych i… zaskakująco szczęśliwych. Nie zwracali uwagi na nikogo i usiedli na samym końcu stołu Slytherinu. Rose nalała kawy do dwóch kubków, a Scor chyba był wściekle głodny, bo zaczął przyciągać wszystkie półmiski, które znalazły się w zasięgu jego rąk.
                Albus i Jo wymienili tylko jedno, krótkie spojrzenie i wrócili do obserwowania ich. Red i Scorpius zabrali się za swoje śniadanie, niewiele ze sobą rozmawiając, za to zdecydowanie często na siebie patrząc. W pewnym momencie Scor objął Rose, nie przestając jeść swojej jajecznicy, a ona pocałowała go w policzek tak czule, że Al i Jo odwrócili się w tym samym momencie, krytycznie zawstydzeni. Albus odchrząknął.
- O jedną męską rozmowę mniej… - mruknął. Jo wbiła w niego pytające spojrzenie.

                                                               *

                Grudzień mijał tak szybko jak i cała jesień. Hogwart po raz kolejny otoczył się grubym kożuchem śniegu, Hagrid przyciągnął dwanaście choinek, a Irytek skomponował cztery nowe „kolędy”. Jo była całkowicie rozbita. Z jednej strony pragnęła już wyrwać się z zamku, by w końcu zobaczyć Jamesa, z drugiej bała się tego jak niczego na świecie. Mijały dwa miesiące od kiedy nie dostała od niego wiadomości i wiedziała, że ich następne spotkanie może być tragiczne w skutkach. Przy zmysłach podtrzymywała ją już tylko zagadka dziennika, a na szczęście reszta też chętnie zajmowała się tym tematem. Na kilka godzin przed powrotem do domów, wszyscy spotkali się w klasie na czwartym piętrze, bo Rose twierdziła, że coś znalazła.
                Jo weszła do środka, gdy wszyscy już tam byli.
- …i twierdzisz, że to ten sam?!
- Z pewnością! Ferdynand… O, cześć, Jo!
Jo zamknęła drzwi klasy i podreptała do kręgu, w którym siedzieli już Rose, Scorpius, Al, Scarlett i Jesse. Rose trzymała w dłoniach dziennik Leonarda.
- Jo, jesteś największą gapą na świecie! – oznajmiła.
- Dziękuję, Red. Ty ładnie dziś wyglądasz… - mruknęła. Rose nie zwracała na nią uwagi.
- Wiem, skąd możemy dowiedzieć się wszystkiego o tych wydarzeniach! – oświadczyła triumfalnie.
- Skąd?
- Twój dziadek miał trzech przyjaciół, prawda? – zaczęła szybko Rose. – Pierwszy, ten wariat od strzał i łuku… Taw… myślę, że zginął w czasie wydarzeń, po których i z twoim dziadkiem zaczęło się coś dziać. Ale byli jeszcze dwaj, Will i Ferdynand.
Rose wytrzeszczała oczy jakby oczekiwała, że padną z wrażenia. Ale reszta nie miała pojęcia o czym mówi.
- Oświecisz nas? – zapytał znudzony Jesse. Red wyglądała, jakby miała ochotę zdzielić go dziennikiem dziadka Marlowa.
- Ferdynand! Ferdynand Forly, jeden z najsłynniejszych łowców w Europie! Jest chyba z milion książek o nim! Działał w tym samym czasie co twój dziadek! – rzuciła do Jo, nie przestając krzyczeć. – Każde dziecko zna rymowankę, w której pokonał pół-smoka pół-rybę!
- To jest o nim?! – zdumiał się Scorpius. Rose kiwnęła chaotycznie głową.
- To musi być on! Nie miałam pojęcia, że pracował z twoim dziadkiem!
Scarlett pokręciła nagle głową.
- Rose, czytałam o nim – powiedziała spokojnie. – Od wielu lat się nie udziela. Nawet nie wiadomo gdzie mieszka. Podobno trochę zbzikował na starość…
Red machnęła ręką.
- Może i nawet myśleć, że jest filiżanką! Najważniejsze, że żyje jeden z uczestników tych wydarzeń! – zawołała machając im przed oczami dziennikiem. – Na pewno znajdziemy sposób, żeby coś z niego wyciągnąć!
Jo pokiwała głową w zamyśleniu, a Albus powiedział:
- Pamiętajcie, że musimy powiedzieć o tym wszystkim mojemu ojcu i twojej mamie – spojrzał na Rose.
Jo westchnęła.
- Wtedy nie zostanie nic do roboty dla nas… - jęknęła, ale Albus patrzył na nią tak, że nie powiedziała nic więcej.
- Ja tam myślę, że do końca wojny będzie jeszcze dużo do zrobienia – stwierdził Jesse, podnosząc się z miejsca. – Mogę pożyczyć? – zapytał, sięgając po dziennik. – Wy dwie na pewno jesteście inteligentne i w ogóle – powiedział do Jo i Rose – ale pozwólcie spojrzeć na to męskiemu oku…
I zabrał dziennik Rose. 
- Mamy go pokazać wujkowi Harry'emu! - odburknęła Rose i odbiła książeczkę. - Dostaniesz po świętach! - Jesse pokazał jej język.
- Zbierajmy się – powiedział Scorpius, patrząc na zegarek.
Reszta zaczęła się podnosić i wychodzić z klasy, ale Albus zwolnił i zatrzymał Scarlett, pozwalając im się wyprzedzić. Scarlett uniosła brwi.
- Sekunda… - mruknął Al, czekając aż Jesse wyjdzie i zostaną sami. – Przyjedź do mnie w święta! – powiedział w końcu. Scarlett otworzyła szerzej oczy.
- Och…
- Poznasz moich rodziców.
Wytrzeszczyła oczy.
- Al, znam twoich rodziców. Od siedmiu lat spędzam u Rose przynajmniej tydzień wakacji. Poza tym byłam z tobą na weselu twojej kuzynki!
Albus pokiwał niecierpliwie głową.
- Dobra, znasz moich rodziców. Więc poznasz moich dziadków!
Scarlett spojrzała na niego podejrzliwie.
- O co ci chodzi? – zapytała. Albus położył ręce na jej ramionach i przyciągnął ją trochę bliżej.
- O to, że spędzenie bez ciebie następnego tygodnia nie ma najmniejszego sensu!
Scarlett parsknęła śmiechem i przystawiła usta do jego ucha.
- Mogłeś tak od razu… Może ty odwiedzisz mnie? Moja mama cię lubi…
Al pokręcił ze smutkiem głową.
- Nie mogę. Muszę skopać tyłek swojemu bratu, a nie mam pojęcia kiedy się łaskawie zjawi.
Scarlett westchnęła.
- Al, wiesz, że jesteśmy z mamą same… Nie mogę jej zostawić na całe święta.
Pokiwał głową.
- Okej… Ale musisz przyjechać, przynajmniej na jeden dzień!
Dotknęła nosem jego policzka.
- To się da załatwić.
Al poczuł znajome szarpnięcie w okolicach przepony, jak zwykle gdy znajdywała się w takiej odległości.
- Chociaż, być może mam lepszy pomysł…
Odsunęła się od niego wytrzeszczając oczy. Albus pokiwał pewnie głową.
- Wciąż pamiętam drogę przez balkon do twojego pokoju…
Korzystając z tego, że spłonęła na marmur, przyciągnął ją znowu i szybko pocałował.

                                                               *

                 Cameron zjawił się w Hogsmeade sam i teleportował kolejno Lily, Huga i Jo, a Albus, który miał już licencję przeniósł Rose i Roxy.
- Lucy nie mogła się wyrwać? – zapytała Jo, gdy kroczyli ścieżką do domu. Cam spojrzał na nią bystro i przystanął a Jo zrobiła to samo.
- Jest… sprawa – powiedział z błyskiem w oku. – Powiemy wszystkim w czasie świąt, ale rodzice twierdzą, że jesteś moją siostrą i… - ani drgnął, gdy łokieć Jo odbił się od jego boku. – Będziesz ciocią.
Jo zamarła. Przestała nawet mrugać. A potem zerwała się z miejsca i nie czekając na Camerona popędziła do środka.
                Lucy witała się właśnie z kuzynami w salonie, gdy Jo wpadła do środka i prawie taranując Albusa, rzuciła się na Lucy.
- Tak się cieszę!
Lucy z przerażeniem w oczach poklepała ją po plecach.
- Z czego? – zapytała ciekawie Rose. Jo odsunęła się na krok od szwagierki i wyczytała panikę z jej twarzy, więc tylko wzruszyła ramionami.
- Z tego, że ją widzę – powiedziała szybko. W tym momencie wrócił Cam i spojrzał przepraszająco na żonę, a Jo wyszczerzyła zęby.

                Rodzice Jo i Weasley’owie mieli zjawić się wieczorem, ale mimo późnej pory wciąż nikogo nie było. Albus i Lucy grali w szachy w salonie, Roxy i Lily wyjadały czekoladowe ciasteczka w kuchni, a Cameron opowiadał Jo, Rose i Hugo o swojej pracy. Dochodziła jedenasta, gdy Lucy ziewnęła przeciągle i podniosła się z miejsca.
- Okej, nie ma co na nich czekać. Idziemy spać!
- Że moja matka o mnie zapomniała to rozumiem – oświadczyła Rose. – Ale wasi rodzice? – zwróciła się do reszty. Cam pokręcił szybko głową.
- Wiecie, że Hurrlington się obudził. Jest masa roboty.
- Na przykład jakiej? – zapytała od razu Jo.
- Nic z tego – odparł natychmiast Cam. – Masz zakaz dowiadywania się czegokolwiek o wojnie dopóki nie skończysz szkoły.
Jo wyglądała jakby usłyszała najgorszą obelgę.
- Bo kto tak powiedział?! – żachnęła się.
- Ja. I tata. I Harry – wyliczał Cameron. – I James…
Jo poczuła uderzającą falę gorąca.
- Rozmawiałeś z nim? – zapytała, starając się nie zabrzmieć tak żałośnie jak się czuła. Cameron pokręcił głową.
- Na wakacjach. W wojsku nie ma zbyt wiele czasu, Jo…
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła szybko głowę, żeby reszta nie widziała jej twarzy. Na szczęście w tym momencie coś zapukało do okna salonu i Lucy poderwała się, żeby je otworzyć.
- To sowa wujka Harry’ego! – zawołała, wpuszczając puszczyka do środka i odwiązując liścik od jego nóżki. Przebiegła go wzrokiem i odwróciła się do reszty.
- Pisze, że coś ich wszystkich zatrzymało. Jutro babcia i dziadek zabiorą was do Nory a wasz tata – zwróciła się do Jo i Cama – przyjedzie po ciebie po śniadaniu.
Jo wzruszyła ramionami.
                Rose, Jo, Al i reszta podreptali za Lucy na górę .

                Rano jednak Robert wcale się nie pojawił.
- Coś musiało go zatrzymać – stwierdziła Lucy, gdy razem z Jo i Alem robili wspólnie śniadanie. Cam wyszedł do pracy, Lily, Hugo i Roxy wciąż spali, a Red rozsiadła się przy stole, niezbyt zainteresowana kuchennymi przygotowaniami.
- Myślę, że tu jest jakaś grubsza afera…
Jo przyjrzała jej się znad zlewu.
- Myślisz, że Hurrlington i Ankdal ruszyli do walki?
- Nie – powiedziała pewnie Rose. – Myślę, że nasi rodzice chcą się nas wyrzec.
Jo i Al westchnęli tylko nad jej bystrą logiką.

                Ale do wieczora wciąż nie było śladu po Carterach i Weasley’ach. Spędzili dzień na przygotowaniach świątecznych, a Jo uparła się, by Lucy odpoczywała przed kominkiem. Efekt był taki, że Hugo i Roxy dosłownie wypatroszyli choinkę, kiedy próbowali dostosować ją do swojej wizji; Lily podpaliła ganek, próbując zamocować na nim lampki i Jo zachodząc się ze śmiechu ratowała dom przed pożarem; a w końcu ona i Albus pomylili zaklęcia i w ogrodzie, który próbowali odgnomić pojawiła się fura śniegu.
                Był późny wieczór, gdy wrócił Cameron a Lucy wydawała się czuć wielką ulgę na jego widok.
- Mam wieści – powiedział, witając się z Lucy – Zostajecie u nas na święta, rodzice są zawaleni robotą.
- Jaką? – zapytała natychmiast Jo. Cam pokręcił głową.
- Dobranoc! – zarządził. Jo pokazała mu język, ale wstała, bo jak reszta była już porządnie zmęczona.
- Nie mam pojęcia co mama i tata robią dla pana Harry’ego – wymamrotała jeszcze Jo, idąc za Lily w kierunku schodów. – Znają się tylko na prowadzeniu sklepu z maskotkami…

                Boże Narodzenie było ponure i markotne. Cameron został w domu, ale nikt nie czuł atmosfery świąt w tym roku. Wyglądało na to, że spędzą je sami, bez rodziców i reszty kuzynów. Jo usilnie starała się nie myśleć o tym, że James nie wysłał jej nawet życzeń. Do kolacji zasiadali przygaszeni i osowiali.
- Rose, wyglądasz jakbyś miała żałobę – mruknęła Lucy. Red wzruszyła ramionami i poczłapała za nią do stołu.
                Usiedli i zdążyli chwycić za sztućce, gdy nagle w holu rozległ się głośny gwar i rozległo się pukanie. Jo zerwała się z miejsca. W przypływie bezgranicznej nadziei rzuciła się drzwi, bo z jakiegoś powodu myślała, że może stać za nimi James. Otworzyła je.
- Cześć!
- JO!
- Wesołych Świąt!
Musiała się odsunąć, bo zostałaby staranowana. Przez drzwi przepychali się właśnie jej rodzice, Harry i Ginny, dziadkowie i tata Rose, jej wujkowie z żonami, Fred, Molly, Teddy i Victoire, Dominique, a na samym końcu wchodził Louis. W salonie wybuchł jeszcze większy gwar, wszyscy zaczęli się witać i przekrzykiwać i tylko Jo, po krótkim przywitaniu z rodzicami, odsunęła się od reszty i próbowała złapać oddech. Nagle poczuła czyjeś ramię na swoim pasie.
- Pewnie nie dostał przepustki – powiedział jej Albus, który patrzył na nią z lękiem. – Musisz być dzielna!
Kiwnęła chaotycznie głową i pozwoliła mu się poprowadzić do stołu.
- Myśleliśmy, że już się nie wyrwiemy! – obwieściła wszystkim Angelina. – Na szczęście Harry zlitował się nad nami w ostatnim momencie – dodała i spojrzała na szwagra z ewidentnym oburzeniem.
- Nie mam tyle… - zaczęła przerażona Lucy, licząc wszystkich, którzy próbowali zmieścić się przy stole.
- Nic się nie martw, kochanie! – babcia Molly kiwnęła groźnie na Fleur i obydwie zaczęły czarować jedzenie, aż pojawiło się go wystarczająco dużo.
- Gdzie jest mama?! – przekrzykiwała wszystkich Rose. Odpowiedziała jej Ginny:
- Ktoś musiał zostać na miejscu… - Rose wzniosła oczy do nieba.
                 

                Po kolacji dziadek Artur zaczął rozlewać wszystkim ajerkoniak, choć większość grzecznie odmawiała. Jo podejrzewała, że zamierzają niedługo wrócić do swoich zadań, czymkolwiek one były. Jej przypuszczenia potwierdzał fakt, że Harry, Bill, Ron i Robert po kolacji usiedli w kącie pokoju i rozmawiali o czymś szybko i cicho. Nagle uwagę wszystkich zwrócił Cameron, który pociągnął za sobą Lucy na środek pokoju i odchrząknął.
- Eee… Słuchajcie! Bardzo się cieszymy, że wszyscy tu jesteście…
- Niezaproszeni… - szepnęła do siebie Lucy.
- …i korzystając z tej okazji, chcemy wam coś powiedzieć.
Babcia Molly zasłoniła usta ręką.
- Będziemy mieli dziecko! – zawołał Cam, a potem zbliżył się do Lucy, jakby próbował ją zasłonić.
                Okazało się, że słusznie. Weasley’owie rzucili się na nich jak stado dzikich zwierząt. Dziadek Artur, George, Bill i Harry klepali Camerona po plecach tak mocno, że gdyby nie wysoki dźwięk szlochu, pewno słychać by było te uderzenia. Szlochał oczywiście Percy, który wpatrywał się w Lucy, jakby odebrało mu zdrowe zmysły. Robert przepchnął się przez wrzeszczące kuzynki Lucy i objął synową, gratulując jej z głębokim wzruszeniem, a Agatha spojrzała najpierw na Jo, z jakiegoś powodu z lekkim przerażeniem, co tylko rozbawiło jej córkę, wymamrotała „spokojnie… jeszcze trochę nim powie do ciebie <babciu>” i dołączyła do reszty. Rose krzyczała coś na pól salonu, Al miał niezbyt przytomną minę, Hugo śmiał się złośliwie jak opętany i tylko Cam i Lucy wyglądali jakby nie marzyli o niczym innym jak deportowanie się z własnego salonu.
                Radość i wrzaski trwały jeszcze długo, ale w pewnej chwili Jo zauważyła, że kilka osób odłączyło się od tej zbiorowej euforii i wróciło do swojej rozmowy. Harry, Bill i Ron usiedli znowu w kącie i zaczęli cichą dyskusję. Jo poklepała po plecach Albusa, ten kopnął Rose i wszyscy troje chyłkiem wyszli z pokoju, a potem przebiegli korytarz i znaleźli się przy drugim wejściu do salonu, gdzie mogli podsłuchać dorosłych.
- …o ile jeszcze zdołamy to powstrzymać… - mówił Bill, gdy Jo, Al i Rose przyłożyli uszy do ściany.
- Zawróciłem Ryana. Jest tu o wiele bardziej potrzebny. Jeśli to prawda co mówią…
- Harry, wierzysz w to? – zapytał ostro Ron. – Ankdal naprawdę znalazł nowego oficera?
- Tak mówią schwytani żołnierze. Podobno znalazł przywódcę wojsk brytyjskich, który bije na głowę Hurrlingtona.
- Ciekawe co to znaczy… - mruknął Bill. Rose prawie leżała na Albusie i ten machnął ręką, żeby z niego zeszła, ale nie zwróciła na niego uwagi.
- Hurrlington to dobry żołnierz – powiedział Harry. – Ale skompromitował się podczas walki w ministerstwie. Ludzie nie ufają mu już tak jak na początku. Ale jeśli Ankdal znalazł faktycznie kogoś, za kim pójdą ludzie… Możemy mieć jeszcze większe problemy niż teraz.
- Co robicie?!
Jo, Al i Rose podskoczyli w tym samym momencie. Ginny wyszła właśnie na korytarz i patrzyła na nich zmrużonymi oczami.
- Och, my tylko…!
- Ja…
- Eee…
- Babcia Molly potrzebuje pomocy przy deserze! Raz dwa trzy!
                Bez słowa odwrócili się i podreptali do kuchni.
- Ciekawe o kim mowa – szepnęła Rose. – Kim może być ten oficer Ankdala?!
Albus jej nie słuchał i spojrzał na Jo.
- Musimy porozmawiać z naszym ojcem. Powiedzieć mu o dzienniku!
Jo skinęła głową ale nie wyglądała na zbyt przekonaną.
- W porządku, ale mam wrażenie, że tego nie rozwiążą. Coś sobie nie radzą w tej wojnie, nie? Uważam, że…
- Nie rzucisz szkoły! – zawołali jednocześnie Al i Rose. Jo obrzuciła ich lodowatym spojrzeniem.
                Niczego więcej nie udało im się tego dnia podsłuchać. Pomogli babci Molly, podczas gdy w salonie wciąż grzmiały gratulacje dla biednych Cama i Lucy, a reszta konspirowała w kącie pokoju. Cóż, wojna nie wojna, święta w tej rodzinie zawsze wyglądały tak samo.

                                                               *

                Zawzięcie padał śnieg. Dakota siedziała w oknie swojego pokoju próbując przebić wzrokiem zamieć. W domu wszyscy już spali, ale ona jakoś nie czuła znużenia. Właściwie chciała już wrócić do szpitala, bo tam przynajmniej nie miała czasu na bezsensowne rozmyślania.
                Wiatr jakby zerwał się i runął w jej okno, rozległ się hałas i coś wpadło na szybę. Dakota prawie spadła z parapetu, ale w końcu zorientowała się, że to tylko sowa. Nie, wcale nie tylko. To był puchacz Atwooda.
                Otworzyła okno i wpuściła zziębniętą sowę do środka. Odwiązała list, przeczytała go i ukryła twarz w dłoniach.


                Jesse rozglądał się uważnie po ścieżce, nie przejmując się sypiącym miarowo śniegiem. Piętnaście minut, dwadzieścia… Ani na chwilę nie tracił wiary. I słusznie. Zaszumiało, świsnęło i kilka stóp przed nim ktoś się teleportował.
- Jest pierwsza w nocy – powiedziała Dakota. Miała na sobie puchatą kurtkę a w ręce trzymała zwinięty list.
- Musiałem ci życzyć wesołych świąt.
Wypuściła powietrze z płuc i ruszyła w jego stronę.
- Posłuchaj mnie! To co się stało ostatnio nie ma najmniejszego znaczenia, rozumiesz?! Spotykaliśmy się, a ty sypiałeś z kimś innym w tym czasie! I mam gdzieś jak bardzo żałujesz, jak bardzo się starasz! Nie wybaczę ci!
Jesse słuchał jej z uwagą i wyglądał tak poważnie, jak jeszcze nigdy w życiu.
- Ja to wszystko wiem.
Dakota uniosła brwi najwyżej jak mogła.
- Więc czemu…?!
- Kocham cię. Jestem tak cholernie zakochany, że zamiast dać ci spokój, zachowuję się ciągle jak ostatni kretyn.
Dakota wyglądała na wstrząśnięta. Zamykała i otwierała usta, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Jesse patrzył na nią z błaganiem. 

- Wróć do mnie. Na miłość boską, Scott… Wybacz mi.
Było zimno. Ale nie aż tak, żeby dostała dreszczy.
- Nie, ja nie…
Zobaczył, że się trzęsie. Nie wiedziała, kiedy się przy niej pojawił i otoczył ją ramionami.
- Kocham cię. Kocham cię, Scott.
I wszystko znikło. Był tylko zimny śnieg i ciepłe pocałunki. 











45 komentarzy:

  1. Nie mogę porządnie skomentować , bo mam jutro wycieczkę i za Chiny ludowe nie wstanę, ale wiedz, że jest super.
    Jesse jest cudowny, ale Dakota też ma rację z byciem stanowczą. W końcu to co zrobił to nie błachostka.
    Rose i Scor są super, bardzo szkoda, że Hermionie nie udało się wyrwać na święta. Może pracuje nad Alexandrem?
    Biedna Jo, w sumie szkoda mi też Jamesa. Może i ma chwilowe zaćmienie umysłu, ale na pewno wciąż kocha Jo i chciałby ją zobaczyć. :(
    Al i Scar bardzo słodcy, jak zawsze.
    Wgl wszystko mi się podoba, nawet nie mam na co pomarudzić, a tak bardzo to lubię. xD
    Tęsknię za Draco i As, ale wszystkich tutaj nie upchniesz... :)
    Kochani Cam i Lucy, oni są naprawdę świetną parą. Plus dzidziuś, umieram z ciekawości co do płci i imienia.

    Bardzo wyczekiwałam na ten rozdział i jest piękny. Czekam niecierpliwie na drugą część, powodzenia na sesji.

    Pozdrawaim xx CJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Hermiona rozwiodła się z Ronem :P Trochę bez sensu by było, gdyby spędzała z nim święta :P Ale będzie w 2 części rozdziału, więc sama Ci wyjaśni ;P

      Usuń
    2. Bardziej chodziło mi o to, że poza pracą ma też dwójkę dzieci, którym mogłaby wysłać choćby sowę. Albo złożyć życzenia. Ale nie mogę doczekać się "pogawędki" z Hermioną, także oby jak najprędzej do kolejnego.

      Usuń
    3. Lol, ale ona rozmawia ze swoimi dziećmi bardzo często. Po prostu nie pojawiła się tego dnia, bo spędzał go z nimi Ron :P

      Usuń
    4. Ale ja broń Boże ich nie "swatam", czy coś w tym stylu! :) Po prostu odniosłam wrażenie, że teraz ciągle siedzi w Ministerstwie (co można usprawiedliwić stanowiskiem) i nie ma dla nikogo czasu, no może poza Noelem. (Wybacz chamstwo dodania Noela, bo wiem, że razem pracują więc tak czy tak się widzą, ale nie mogę przyjąć do wiadomości, że między nimi może coś się stać. To mnie przeraża, i tak, wiem że moje myślenie jest irracjonalne i głupie, bo nawet jakby się zeszli (ratuj Merlinie!) to byłoby no... okej, ale jakoś tak nie potrafię sobie tego uświadomić.)

      I rozumiem, że Hermiona nie chciała widzieć Rona, ale po prostu myślałam, że zapomniała o Rose i Hugo.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. ??? Kto mówi o swataniu?
      A Noela nie ma w Londynie od kilku miesięcy, przecież ostatnio się pożegnali bo wyjechał.

      Usuń
    6. Wiem, ale wróci. ;)
      Wyklaruję: pomyliłam się powyżej. (Jak zawsze zresztą xD) Chodziło mi o to, że razem ich nie chcę (Ron i Hermiona), i Noela też nie. A ze swataniem to przezadzam, chciałam tylko zasygnalizować, że rozumiem, że po rozwodzie nie chcą się widzieć, przecież po to się rozwodzili.

      Dobra, piszę głupoty. Lepie jak sobie pójdę ;) Pozdrawiam

      Usuń
    7. No więc nie możesz oskarżać Hermiony o to, że spędza czas z Noelem, bo go nie ma. A poza tym to przykro mi, ale mi się akurat wizja ich razem bardzo podoba, choć tak jak powiedziałam, do końca III części nie ma szans na to, że Hermiona będzie w jakimkolwiek związku.

      Usuń
    8. Nie oskarżam jej. Po prostu jak się ostatnio widzieli, to coś tam zaiskrzyło. I tyle. :)
      A każdy lubi jakąś inną parę, więc proszę, nie miej do mnie żalu, że akurat Noel mi nie pasi. xD Znaczy generalnie nic do niego nie mam, tylko wizja go w parze z Hermioną mnie... trochę martwi/przeraża. ;D

      Przyznam szczerze, że na początku byłam nastawiona sceptycznie do pary Jomes, a jednak teraz ich uwielbiam. Także zastrzegam, moje upodobania ulegają zmianom. ;) I wszystko co piszesz Ty mi się podoba, bo po prostu przyjemnie się czyta.

      Pozdrawiam, niechcąca robić problemu CJ xx

      Usuń
    9. Ale ja nie mam żadnego żalu, tylko Tobie Noel nie pasi, soł nie mój problem :D A dyskusja zawsze spoko :P
      I oświadczam, że ja nie jestem wredna i irytuję się tylko wtedy jak ktoś źle rozumie co piszę - w tym przypadku - Hermiona spędzająca święta z byłym mężem to jakiś kosmos plus Raejacka nie ma, więc nie mów, że to przez niego - ot, wytłumaczyłam, koniec dyskusji :D

      Usuń
  2. Pwspaniałe komplementy Rose wzbogacone wytrzeszczami oczu i nieznajomym, ale jednak nie do końca tajemniczym Ferdynantem.
    I jak zwykle: mogę umierać !
    Jo mnie rozwalała. Naprawdę !
    -Może ja jednak skończę to szkołę ?
    -Nie, nie skończysz, Jo - krzyczy sztuczny tłum xd

    Jajajajaaa!!! Cam i Lucy będą mieli małego brzdąca !
    Lalalalaa !
    To będzie chłopczyk czy dziewczynka ?

    James,ty pancie ! Wracaj do Jo! Migusiem ! No już, już !
    *popędza Jamesa miotłą, trzymając patelnię *
    Ros i Scor, jak zwykle rozwalają system.
    I caała rodzinka w domu. No, oprócz Hermiony xD
    Jesse i Dakota ! Jesse i Dakota ! Uwielbiam ich, przez duuże "u".
    Błędów nie znalazłam. I mam nadzieje że nikt żadnych nie znajdzie. Oj ! Wtedy wyszłoby, jak uważnie czytam blogi xd
    Powodzenia na sesji. Trzymam kciuki !
    Komentuje o 7.02, a trzebaby było iść do szkoły na kartkówkę z historii.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy. Śpieszyło mi się xD

      Usuń
    2. A czemu miałabyś znaleźć błędy? :D Ja znalazłam u Ciebie dużo :P

      Usuń
  3. Dzień dobry :) Przeczytałam już wczoraj, ale było późno i mnie ścięło, trudno
    Mało Rospiusa, ale ta scenka przy śniadaniu *.*
    Dziadek Jo miał trzech przyjaciół, tak? Ferdynanda, Willa i ten trzeci ma na imię Taw czy to była literówka i miało być "tak"?
    Biedna Jo. Co innego można powiedzieć jeśli chłopak, którego kochasz nad życie, cię olewa? Ja rozumiem, że jako nowy, może jeszcze nawet kadet James nie ma jakichś specjalnych uprawnień czy przepustek, ALE ŻEBY NIE WYSŁAĆ SOWY?! W ŚWIĘTA! Zawaliłeś Jamesie Potterze. Oj, zawaliłeś...
    Cam i Lucy. Oni są taką idealną parą.
    Ok, w tym rozdziale, a właściwie w tej jego części powiało grozą. I dobrze. Właśnie to w tym opowiadaniu lubię najbardziej :D może nie tyle samą grozę co akcję u Ciebie zawsze coś się dzieje
    Powodzenia z sesją,
    Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero w trzecim komentarzu "mało Rospiusa"?! Niemożliwe :D Mam pomysł - za każde "mało Rospiusa" będzie ich jeszcze mniej! A tak serio, ludzie o nich był caaaały poprzedni rozdział, w tym i nast ich nie będzie.

      Pozdrawiam Cię :)

      Usuń
  4. Biedna Lucy... Własna rodzina chciała ją udusić. Nie mają za grosz szacunku dla kobiet w ciąży! Im trzeba spokoju, a nie zabierania tlenu. Jak to tak można?
    Mało Rose i Scor, ale za to jest trochę Scarlett i Ala, więc przeżyję.
    Strasznie współczuję Jo. Jestem jednak prawie pewna, że coś lub ktoś nie pozwala Jamesowi się kontaktować z nią. On nie jest taki. Nigdy nie skrzywdziłby Jo. Nie wierzę.
    Dakota i Hesse... Czyżby to był koniec kłótni? A może tylko świąteczna przerwa? Mam nadzieję, że to koniec.
    Rozdział jest po prostu cudowny.
    Pozdrawiam
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
  5. jejuu nie umiem powstrzymać emocji jaki rozdział swietny!!!!! Rose i Scor wreszcie normalnie, jak dawniej tacy kochani❤️❤️
    Al i Scar słodko ahahahah
    wspolczuje Jo i jakos tak mam wrazenie ze James ma powiązanie z tym oficerem co z Hurrlingtonem cos tam ale moge sie mylić:o
    Cam i Lucy sa idealni razem *-*
    Hermiona taka zapracowana no:((((
    powodzenia na sesji!! i weny do rozdzialu!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdzial :)
    Tak cos czulam, ze James nie przyjedzie na swieta. Biedna Jo :( Tyle mieli juz problemow (z ktorych wiekszosc stwarzali oni sami), a teraz kolejny. Z drugiej strony James decydujac sie na sluzbe w wojsku wiedzial, ze tam nie jest latwo, a pomimo tego podjal taka a nie inna decyzje. Zastanawia mnie tylko, czy to, ze nie odzywa sie do Jo jest spowodowane tylko obowiazkami. Mam nadzieje, ze juz niedlugo sie tego dowiemy.
    Lucy i Cameron sa hitem tego rozdzialu :D Nie moge sie doczekaz, az dowiemy sie, czy to chlopiec czy dziewczynka!
    Podrawiam!
    Ps. Świetny gif :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ten Ferdynand Flory to nie ten którego szpieguje Leah i ( nie mogę sobie przypomnieć jego imienia) ten Wesley?!
    Tyle się dzieje, że aż trudno to wszystko ogarnąć.
    Czyli wszyscy wpadli na święta do Camerona i Lucy? ;) Biedni co za dużo to bie zdrowo, ale w sumie to chciałabym mieć tak liczną rodzinę :)
    Nowy oficer Ankdala? Nie wiem czemu ale mam złe przeczucia, może to ten co namówił Jamesa do pójścia do wojska, albo może James został zaczarowany i dlatego nie pisze do Jo i nie przyjechał na święta i może dołączył do szeregów Ankdala?!
    Mam nadzieję że Jo da radę, ale ona jest silna i dużo przeżyła więc pewnie sobie poradzi.
    Jo nie wie, że jej rodzice byli łowcami?
    Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko o co pytasz pojawia się w ostatnich rozdziałach... Nie chce mi się na to odpowiadać, bo chyba Cię słabo interesuje ta historia :P

      Usuń
  8. Rozgryzlam Cie! James dostal ten eliksir co zmienia poglady no ten co byl w pierwszej czesci zostal oficerem Ankdala! I nawet to nie usprawiedliwia go ze jest takim strasznym dupkiem dla Jo! I juz mu wspolczuje jak Rose Scor Al i cala ta kochana ekipa go dorwie
    To tylko moje przypuszczenia wiec prosze powiedz tylko czy ide w dobrym kierunku :)
    Jesse i Dakota! On ja kocha! ^^ nareszcie
    Hermiona taka zajeta... troszke zaluje ze tu troszke malo starego pokolenia bo mam do nich sentyment szczogolnie do Ginny i Hermiony ale i tak rozdzial jest swietny! Spoznilam sie wczoraj na autobus bo czytalam rozdzial i nie poszlam na dwa pierwsze wuefy xd ups wcale mi to nie przeszkadza
    Rospius ^^
    Scarlett nie chodzi na OPCM? A czemu? Przeciez musi umiec sie bronic!
    Lucy szczesliwa mamusia i Jo szczesliwa ciocia *.* i reakcja Aghaty! Rozwalila mnie serio!
    Jo chyba nue docenia swoich rodzicow... ale fakt nie wie o ich przeszlosci...ciekawa jestem jej reakcji gdy juz sie dowie
    Do nastepnego
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Powodzenia na sesji :)
      Co studiujesz?

      Usuń
    2. Hmmm ciekawi mnie Twoja logika :D Uważasz, że James dostał eliksir (a więc nie panuje nad swoimi myślami/odczuciami) a mimo to nie ma dla niego usprawiedliwienia? :D rzućmy go na pożarcie lwom! :P
      Hermiony będzie sporo w nast części, ale ja nie znoszę Ginny, na nią nie licz :P
      Scarlett po SUMach zrezygnowała z OPCM, bo jej nie interesowała, było w poprzedniej części :P

      Jestem na 1-szym roku dziennikarstwa.

      Usuń
  9. No ja mam coś takie zle przeczucia jeśli chodzi o tego oficera Ankdala. Czemu mi się tak bardzo wydaje, ze to będzie James ?! To nie może być on. Nie noo ! :)
    Rose i Scor w końcu szczęśliwi. Dobrze, ze im się układa .
    Jesse i Dakota są slodcy. Ale teraz to oni juz do siebie wrócili tak całkiem nie?
    No to Jo będzie bawić bratanka/ bratanicę.
    Reakcja Weasleyow na ciążę Lucy - bezcenna :P

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja myślę, że oficerem Ankdala jest Warren, chociaż nie to głupie, bo jest po dobrej stronie, ale kto nim może być? Znamy już go, ją?
    Co do reszty rozdziału to momenty Rospiusa i Alrett były urocze, ale i tak nie przebiły Jesse'a i Dakoty. Czy ona mu już oficjalnie wybaczyła?
    Fajnie byłoby gdyby Hermione odwiedził Noel.
    A i ciągle mam nadzieje, że James wróci do domu. Mimo, iż mam przeczucie, że tymczasowo rozstaną się z Jo, obym się myliła.
    Lekko chaotycznie, ale jest. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tutaj wstaw zajebiście długi komentarz, który mi się usunął i nie mam siły pisać go po raz kolejny. Wynagrodzę to pod następną notką, okej?
    Rozdział, jak zwykle, cudowny, słodziaśny i meow!
    Pozdrawiam,
    An.
    Chamska reklama: https://www.fanfiction.net/u/6793587/Allamaris

    OdpowiedzUsuń
  12. James, gdzie jestes?? Wroc do nas!!! Wiem, ze maja duzo do zrobienia w tej armi, no ale zeby nawet kilku zdan nie wyslac? Nie poznaje cie Jamesie Syriuszu Potterze :(
    Takiej reakcji sie Cam i Lucy spodziewali, wspolczuje im
    Czuje, ze Dakota w koncu da Jesse'iemu szanse...
    Dlaczego nie bylo nic o Leah?? Stesknilam sie za nia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Cię za lubienie Leah :D Nie ma nic prostszego niż lubienie Scora i Rose - oni są mega łatwymi postaciami, ale już Leah, Elizabeth, Norah... one mają skomplikowane historie i charaktery i ci, którzy je rozumieją wykazują się sporą inteligencją. Taka mała niepotrzebna dygresja :P
      A Leander będzie za jakiś czas, teraz trochę Hermiony, Harry'ego i Ryana :)

      Usuń
  13. Zdemoralizowana na mnie krzyczy... Czy ktoś mógłby się za mną wstawić???

    :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OCZYWIŚCIE, ŻE NA CIEBIE KRZYCZĘ! NIE SZUKAJ POMOCY BO NIC CI TO NIE DA!
      A tak na serio, to zapraszam do mnie, bo tam (W KOŃCU) nowy rozdział :p

      www.slizgonska-krew.blogspot.com

      Usuń
  14. Dawno mnie tu nie było. Miałam okazję przeczytać zaległości kilka dni temu, ale dopiero dziś mam chwile wytchnienia żeby odpowiednio skomentować.

    James - coś mi się wydaje, że Warren czy jak mu tam było (wybacz ale nadal go nie cierpię) namieszał chłopakowi w głowie. Jak już ktoś przedemną pisał, również uważam sprawę nowego dowódcy za podejrzaną. Nie twierdzę, że James nie ma własnego rozumu. Co to to nie. Jest bystry, ale nawet najbystrzejsi wbrew siebie często nasiąkają poglądami osób z którymi przebywają. Wystarczy odpowiednio dozować informacje które chce się przemycić. I tak ziarenko po ziarenku w codziennych rozmowach i po miesiącu człowiek zdaje sobie sprawę, że ten ktoś może mieć rację (wybacz, psychologia mnie dręczy. Musiałabym zacząć czytać dziecku bajki na dobranoc a nie ciężkostrawną lekturę).
    Jo - super, że zajęła się czymś konkretnym. Zagadka + Jo + wskazówki + reszta = kłopoty w mega wydaniu. Zastanawia mnie czasem czym zajmie się Jo gdy wojna już się skończy. Choć dzięki twojej miniaturce wiem czyich genów posiada więcej. Najnaturalniej gotowość do działania wyssała z mlekiem matki :)
    Albus - "o jedną męską rozmowe mniej" aż poczułam tę jego ulgę :)
    Al\Scarlett - owinęła go sobie wokół palca. A taka delikatna i nieporadna się wydawała.
    Rose\Scorpius - rozmowa przez drzwi cudowna. Szczęście "po" aż poraża wszystkich dookoła.
    Jesse\Dakota - wpatrywałam się jak zaczarowana w jego wyznanie kilka długich chwil i nie wierzyłam. Znaczy, to "widać" z punktu widzenia czytelnika, ale, że on sam się do tego przyzna? Ten Jesse? Ciacho z 7G? ;)
    Louis - pożądanie, zgubiło niejednego faceta. Dobrze, że nie zapomina co jest jego głównym zadaniem. Choć mam wrażenie, że dla samych tylko spotkań z Leah, jego dochodzenie będzie się przeciągać tak długo jak to możliwe.
    Święta u Carterów - jak wszystkie święta z Weasleyami i Potterami - wesołe. Na zewnątrz świat się może walić ale ten konkretny czas i to konkretne miejsce (czyt. środek olbrzymiej rodziny) daje jedyne i niepowtarzalne poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Choć na troszkę. Przerażenie gospodyni bezcenne.

    Wybacz, moja Iskierka wstała, a żeby nie stracić komenta (często się to zdarza) muszę podzielić go na części. Tak więc:
    Koniec cz 1
    Cdn

    MiMiK

    OdpowiedzUsuń
  15. Lucy\Cameron - cieszę się ich szczęściem. Mam przeczucie, że to będzie dziewczynka. Dla Lucy mam świetny przepis na męczące nudności, gdyby takowe miała. Sok pomidorowy z bananen i limonką. Ale polecam tylko błogosławionym którym nie przeszkadza miszmasz.
    Elizabeth - uwielbiam jej ciętą ripostę. Brawa dla Blake za wytrwałość. Oby wytrzymał dłużej, bo nawet Królowa Lodu kiedyś podtopnieje ;)

    Agatha - jak większości, nie przyszło mi do głowy, że mogła być ślizgonem.

    Miniaturka urocza. I te polowania na potwory ;D

    Odnośnie dziennika nie będę na razie ujawniać swoich spekulacji.

    No. Chyba tyle. Życzymy z Maryśką weny i powodzenia na kolokwiach ;)

    MiMiK

    OdpowiedzUsuń
  16. Ohhh... Dakota... Nie wiem, co mam powiedzieć. Gdyby ktoś, kogo kocham mnie zdradził, nwm jak bym mu wybaczyła. Ale Jesse... Ahh, niech da mu drugą szansę, do diabła!!! Jamesie potterze, ty... Nie spotkać sie ze swoją dziewczyną w święta??

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam, że dopiero teraz, ale zgubiłam linka, nie umiałam wejść, czytałam inne blogi, nie było czasu i jeszcze z tysiąc wymówek, ale już jestem! :)
    Zacznę od początku: Rose i Scor na śniadaniu tacy słodcy ♡. Rymowanki o pół-smoku, pół-rybie? Pewnie ciekawa xD . Kawałek ze świętami bardzo pomysłowy. Wielkie wejście całej famili (oprócz Jamesa>. <) i wyznanie Cama . Tylko, że w HP było wspomniane, że są jakieś zasady kogośtam i jedzenia nie da się wyczarować ani nic ;) James, głupi, głupi, głupi James! Czemu go nie było? :( . Przynajmniej może Dakocie i Jessemu się ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ferdynand Forly to ten sam facet o którym mówił Harry że nie chce się do nich przyłączyć czy coś mi się miesza Coś czuję, że okaże się on ważną postacią.
    Fajnie, że jednak większość familii pojawiła się w święta u Cama i Lucy od razu się bardziej rodzinnie zrobiło szkoda tylko, że James się nie pojawił ale z drugiej strony to się nie dziwie.
    "Nie rzucisz szkoły!" hahahaha świetne. :D i znowu podsłuchują pod drzwiami :)
    A Jesse dalej się nie poddaje, ciekawe czy Dakota mu wybaczy.
    Troszkę szkoda, że nie pojawiła się Leah lubię ją choć sama za bardzo nie wiem za co dokładnie ( jej postać ma coś takiego w sobie), strasznie mnie intryguję i ewidentnie coś ukrywa.

    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zwykle świetne święta u Weasley'ów,niestety oprócz James'a. Oby nie długo się wyjaśniło co się z nim dzieje. Cam i Lucy perfekcyjni i w tym i w tamtym rozdziale. Kolejna zagadka,tajemniczy oficer. Robi się coraz ciekawiej. + Dakota i Jesse. Ona musi mu wybaczyć,są idealną parą 💓
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witam!
    Czekaj, czekaj.
    Bo chwilowo nie kontaktuję... jak to James nie wrócił na święta?! Przecież Jo i...! Agh! Mam dosyć! Ty i Twoje opowiadanie kiedyś wykończycie mnie psychicznie (oczywiście w dobrym sensie)! Najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam w całym rozdziale:
    " I mam gdzieś jak bardzo żałujesz, jak bardzo się starasz! Nie wybaczę ci!" Byłam taka dumna ze Scott! Do czasu, gdy dotrwałam do tego momentu:
    "- Kocham cię. Kocham cię, Scott.
    I wszystko znikło. Był tylko zimny śnieg i ciepłe pocałunki." A już myślałam, że mu nie wybaczy, znajdzie swojego księcia z bajki, będą żyli długo i szczęśliwie, a jego wciąż będzie miała w dupie. No, ale jedno trzeba Ci przyznać! Piszesz świetne elementy zaskoczenia!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
  21. James. GDZIE. ON. JEST?!
    Kocham święta w rodzinie Weasleyów :D
    Dakota i Jesse znowu są razem !
    Rozdział rewelacyjny :)

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  22. James, gdzie się straciłeś? Na Święta trzeba przyjechać!
    Jesse i Dakota mają chyba najbardziej pod górkę...
    Trzeba mi jeszcze tutaj Leah, bo muszę starać się chociaż trochę ją bardziej zrozumieć, bo Genialna Autorka nie umieściłaby jej chyba w opowiadaniu, gdyby była... hmmm... bezużyteczna? Mimo, że Leander troszkę mnie denerwuje...
    Wyszedł mi z tego jakiś bełkot, mam nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu zrozumiały.
    Świetny rozdział,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham wszystkie świąteczne rozdziały. Szlochający Percy, chciałabym to zobaczyć.. Gzie jest James? Jak on może nawet nie napisać do Jo. Rose i Scor cudowni jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  24. Biedna Lucy i Cam.Tyle zamieszania z taką dużą rodziną. Szkoda mi tylko Jo. James powinien chociaż wysłać głupi list.

    OdpowiedzUsuń