Nienawidzę cię mocniej
Rose i Scorpius weszli do Wielkiej Sali sporo spóźnieni, pomimo tego, że Scor przyszedł po nią do Wieży Ravenclawu dość wcześnie. Po prostu po drodze stracili rachubę czasu… Już od wejścia wiedzieli, że coś jest nie tak, ale żadne z nich nie przejęło się tym, że wszyscy na nich patrzą. Scorpius przywyknął do ciekawskich spojrzeń, które towarzyszyły mu od kiedy został poparzony, a Rose nigdy w życiu nie przejmowała się ludźmi.
Ale gdy usiedli razem przy stole Slytherinu uznali, że nawet jak na Hogwart wszyscy przyglądają im się trochę zbyt nachalnie. Uściślając przyglądają się tak Red.
- Znowu rozpuściłeś jakąś paskudną plotkę na mój temat? – zapytała Scorpiusa zezując na niego groźnie. Malfoy kiwnął głową.
- Tak, Rose. Od kiedy jesteśmy razem ciągle mówię o tobie źle.
Ale Red go nie słuchała, zajęta pokrzywianiem się kilku pierwszakom, którzy pokazywali ją sobie palcami. Nagle ktoś odkaszlnął znacząco i oboje obrócili się w kierunku Elizabeth, której wcześniej nie zauważyli.
- Obawiam się, Weasley, że nie chodzi o żadne plotki – powiedziała, chyba po raz pierwszy w życiu bez cienia ironii i złośliwości, gdy zwracała się do Rose. Co więcej Cambell miała… współczującą minę. – Przeczytaj.
I podała jej Proroka Codziennego. Rose ze zdumieniem wzięła gazetę i już miała pytać o stronę, ale nie musiała. Front gazety zwalił ją z nóg tak, że prawie pisnęła. Koło niej Scorpius wydał z siebie zduszony okrzyk.
Na pierwszej stronie widniało wielkie zdjęcie zakapturzonego wojska, w którego pierwszym szeregu stał sir Steven Hurrlington i… James. Rose nie wierzyła własnym oczom i wpatrywała się w zdjęcie z niemym przerażeniem. Ale to nie mógł być nikt inny! James w czarnej szacie, ze standardowo zwichrzonymi włosami i przejrzystym spojrzeniem niebieskich oczu stał ramię w ramię z armią Ankdala, niedaleko Hurrlingtona. Dopiero po chwili Red otrząsnęła się nieco i spojrzała na nagłówek artykułu, który głosił:
„SYN HARRY’EGO POTTERA POPIERA GUSTAVA ANKDALA”
Rose nie przeczytała artykułu. Zmięła gazetę i cisnęła nią o stół.
- BZDURY! – ryknęła tak, że pierwszoroczni podskoczyli. Scorpius jednak nie zajmował się nią, a podniósł się nieco i wychylił w kierunku stołu Gryffindoru.
- Nie ma Carter – powiedział wyraźnie poruszony i wstał. Rose też omiotła spojrzeniem stół Gryfonów, ale szybko zwróciła się w stronę Krukonów.
- Ani Albusa!
Nie tracąc czasu wstali z miejsc i ruszyli przed siebie, odprowadzani ciekawskimi spojrzeniami. Ale na marmurowych schodach rozdzieli się bez słowa i Scorpius pobiegł do Wieży Gryffindoru a Rose skręciła do Ravenclawu.
Chyba po raz pierwszy w swojej szkolnej karierze Albus zaspał a Red nie wierzyła we własne szczęście, że zdarzyło się to akurat tego dnia. Spotkała się z nim na schodach do dormitorium chłopców.
- Co ty tu robisz, Rose? – zapytał zaspany Al. Rose wytrzeszczyła oczy i zaczęła wykręcać sobie ręce.
- Ja… Al, musisz usiąść.
Normalnie Albus wzniósłby oczy do nieba, ale za długo znał Red by reagować na jej dziwactwa.
- Na tym korytarzu nie ma na czym usiąść, Red. – Powiedział spokojnie.
- Al – powiedziała poważnie Rose. – Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Jamesem?
Na twarzy Albusa odmalowała się wściekłość.
- Nie pamiętam! Ten buc do nikogo się nie odzywa!
Rose pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Chyba wiem czemu – powiedziała cicho. – James ma kłopoty, Al… Prorok właśnie napisał, że James… jest po stronie Ankdala.
Albus zamarł. Chyba nie dotarło do niego co powiedziała Rose, albo wstrząsnęło nim to na tyle, że nie umiał znaleźć słowa. W końcu bardzo powoli wydobył z siebie dźwięk, choć miał zasuszony głos, jakby zaschło mu w gardle.
- Jo… - powiedział bardzo powoli. – Gdzie jest Jo?
- Scorpius do niej poszedł, nie było jej na śniadaniu. Szczerze mówiąc nie widziałam jej od wczoraj…
Albus ocknął się i zerwał z miejsca, a potem minął Red i popędził do wyjścia z wieży. Rose pobiegła za nim.
Nie odzywali się do siebie przez całą drogę, aż nagle, gdy skręcali za róg korytarza Al odbił się od kogoś i zatoczył na Red.
- Malfoy! – wrzasnęła wściekle Rose. Scorpius nie wydawał się przejęty ich zderzeniem, choć Albus zdrowo przywalił mu czaszką w ucho.
- Carter nie ma w Gryffindorze! – powiedział ostro.
- To jeszcze nie znaczy, że czytała ten wstrętny artykuł! – zawołała szybko Rose. – Może gdzieś…
- Nie ma jej od wczoraj – przerwał jej Scorpius i przeniósł spojrzenie na Ala. Ten wyglądał jakby przeszedł go prąd.
- Trzeba zawiadomić twojego ojca! – odezwała się znowu Red, wyczuwając, że chłopcy zaraz wpadną na jakiś bardzo zły pomysł. I nie pomyliła się, bo Al natychmiast pokręcił głową.
- Wyślij sowę, ale do Cameronaa – powiedział jej i znowu przeniósł spojrzenie na Scora.
- A wy?! – zawołała ze złością Red.
- My musimy znaleźć Carter – odparł jej Scorpius, kiwnął Alowi głową i bez słowa ruszyli z miejsca. Rose tupnęła wściekle nogą.
- I GDZIE BĘDZIECIE JEJ SZUKAĆ, KRETYNI?! CARTER MOŻE BYĆ WSZĘDZIE, A NAJPRAWDOPODOBNIEJ W TYM CHOLERNYM ZAMKU!
Żaden z nich się nie odwrócił.
*
Dakota lubiła swoją pracę z wielu powodów, a jednym z nich był fakt, że mogła oderwać się od przytłaczających myśli. Do szpitala polowego ciągle przychodziły straszne wieści, a codziennie transportowano tu nowych rannych. James nie dawał znaku życia, a pan Potter powiedział jej wymijająco, że ma czasochłonne szkolenie. Ale nie te problemy najbardziej przeszywały zmęczony umysł Dakoty. Wciąż nie wiedziała czy powrót do Jessiego był dobrym pomysłem. Starał się i chyba nawet zmienił, codziennie do niej pisał i przynajmniej raz w tygodniu urywał się ze szkoły, by się z nią spotkać. Ale czasem w jego oczach widziała coś takiego, czego po prostu się bała… Coś za czymś kiedyś tak bardzo szalała i do czego długo tęskniła, gdy się nie spotykali, ale jednocześnie coś, co przypominało jej o tym, że Jesse nigdy nie będzie grzecznym chłopcem.
- Znowu masz tę minę – powiedział z udręką, gdy zwiesiła nos na kwintę.
- Wydaje ci się – odparła natychmiast. – Miałam dziś dużo pracy.
Jesse nie odpowiedział, wyciągnął tylko rękę i jednym ruchem przyciągnął ją do siebie.
- Może pomogę ci się zrelaksować? – szepnął i poczuł jak przechodzą ją ciarki. Dakota zacmokała.
- Wiesz, to, że jesteśmy sami w mieszkaniu nie znaczy, że…
Nie dokończyła, bo ręce Jessiego miękko opadły na jej kark i poczuła przyjemny ucisk.
- Miło, że nie protestujesz… - mruknął jej do ucha.
- Zamknij się i nie przestawaj – odparła, przymykając oczy.
Z każdym ruchem na jej karku, przysuwał się nieznacznie do jej twarzy, aż mógł dosięgnąć jej warg i pocałował ją, nie zapominając o masażu. Ale po chwili opadli na poduszki i nawet Dakota zapomniała o bólu w szyi.
Jesse wracał, gdy było już zupełnie ciemno. Musi znowu rzucić Kameleona i dodatkowo zamrozić sobie układ krwionośny, żeby przejść koło aurorów (podpatrzone u Jamesa Pottera, gdy dostawał się do dormitorium dziewcząt…). Ale teraz Jesse miał zupełnie co innego w głowie. Jeszcze tego po południa miał wrażenie, że ma skrzydła. Na nich leciał do mieszkania Dakoty. Teraz… teraz czuł przeogromny strach.
Zaufała mu. Wybaczyła. Wierzy w niego.
Jak cudowna i straszna jest wiedza o tym, że ktoś pokłada w tobie większe nadzieje niż ty sam. Jesse bał się jak nigdy w życiu. W końcu jeśli spieprzy, straci tym razem wszystko…
*
Elizabeth Cambell była nazywana „królową Hogwartu” i doskonale o tym wiedziała. Z nudów potrafiła wędrować przez cały zamek i posyłać mijanym ludziom pełne wyższości i pogardy spojrzenia, które sprawiały, że czuli się od niej gorsi. Coś w końcu musiała robić dla zabicia czasu.
Po jednym z takich wieczornych spacerów wróciła do Pokoju Wspólnego Slytherinu i rozejrzała się ze znudzeniem. Uniosła nieco brew. Blake siedział po środku salonu, otoczony czterema szóstoklasistkami, lub kogo tam obchodzi, w której są klasie… Ślizgonki trzepotały przed nim rzęsami a Warrington wyglądał na wysoce usatysfakcjonowanego. Elizabeth ruszyła z miejsca.
- Darla, końcówki twoich włosów są rozdwojone bardziej niż jaźń Justine…
- Hej! – zawołała z żalem Justine. Elizabeth nawet na nią nie spojrzała.
- A ty Corinne… – odezwała się znowu, podczas gdy zasmucona Darla ukradkiem badała swoją fryzurę. – Podobno znowu dostałaś zadowalający z Zaklęć. Nie wiedziałam, że zamierzasz zostać gajową w tej szkole.
Corinne napęczniała ze złości, ale wyglądało na to, że Elizabeth jeszcze nie skończyła.
- Piękna bluzka, Fran… - powiedziała do ostatniej Ślizgonki, która patrzyła na nią spłoszonym wzrokiem, wiedząc zapewne co ją czeka. I nie pomyliła się. – Nie było czegoś w twoim rozmiarze?
- Wiesz, Elizabeth…! – odezwała się Corinne, w akcie chorobliwej odwagi. Elizabeth skierowała na nią spojrzenie i… Corinne wypuściła głośno powietrze. Nie powiedziała nic więcej a zamiast tego ona i jej trzy koleżanki wstały z miejsc i ze zwieszonymi głowami odeszły w różne kąty. Dopiero teraz Elizabeth spojrzała na Blake’a, który unosił drwiąco jedną brew i zaczął ziewać.
- Jesteś niedowartościowana, Elizabeth? – zapytał obojętnie. Cambell zaśmiała się drwiąco.
- Chyba nie zauważyłeś jak twoje dziewczyny uciekają z podkulonymi ogonami…
Blake zrobił poważną minę.
- Masz rację, Cambell. Muszę je pocieszyć… - i wstał, a potem podszedł prosto w kierunku Corinne i ku jej zdumieniu chwycił ją za rękę, a potem skierował w stronę męskich dormitoriów.
Elizabeth przez cały ten czas śmiała się drwiąco, aż w końcu poczuła, że rozbolała ją od tego szczęka.
*
Scorpius i Al spoglądali to na siebie to Camerona.
- Mogę ją stamtąd wywlec, jeśli będzie trzeba… - oznajmił chłodno Malfoy. Cam wyglądał, jakby tracił cierpliwość do małolatów.
- Potrzebuje czasu – burknął, wskazując na drzwi sypialni, z której Jo nie wychodziła od kiedy wrócili ze spotkania z Jamesem.
- Czego się dowiedziała? – zapytał Al. Cam mimowolnie zacisnął dłoń w pięść.
- Twój braciszek opowiedział jej jak cudownie jest lizać buty Ankdalowi!
Wargi Albusa zadrgały.
- Zaczarowali go! – warknął. – Zrobili mu pranie mózgu!
Cam patrzył na niego przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiał się czy ma powiedzieć na głos to o czym myśli.
- Widziałem go, Al – powiedział w końcu. – Nie wyglądał jak ktoś pod wpływem zaklęcia. Może wyprali mu mózg i może zrobili to bez jego pozwolenia. A może twój brat przeszedł na ich stronę…
- ZAMKNIJ SIĘ!!! – ryknął Albus, robiąc krok w jego stronę. – Jak śmiesz mówić tak o moim bracie?!
Głos Ala drżał, a ręce zacisnęły się w pięści. Cameron był nad wyraz spokojny.
- Mam gdzieś twojego brata w tym momencie. Moja siostra właśnie odchodzi przez niego od zmysłów!
- Muszę z nią porozmawiać! – odezwał się stanowczo Scorpius. – Jeśli będzie trzeba przeniosę ją do zamku siłą!!!
Cam zmierzył go spojrzeniem.
- W tej chwili lepiej będzie jeśli Jo…
Nie dokończył. W tym samym momencie drzwi za jego plecami odskoczyły i zobaczyli Jo. jeśli spodziewali się zapłakanej, pogrążonej w bólu dziewczyny, pomylili się. Jo miała bladą cerę i worki pod oczami, jakby od dawna nie spała, ale nie miała śladów łez.
- Carter! – ryknął Scorpius i wyminął Camerona, by się do niej dostać. Ale gdy był na krok przed nią, Jo wyciągnęła rękę.
- Co tu robicie?
- Przyjechaliśmy po ciebie, do cholery! – zawołał Albus, zza barku Cama. Jo nie zareagowała na tę wiadomość.
- Chciałabym się przejść – oznajmiła tylko patrząc na brata.
- Carter – warknął przez zaciśnięte zęby Scor. – Zbieraj się!
- Nie wracam do Hogwartu.
Scorpius, Al i Cam zaczęli mówić jeden przez drugiego. Że musi, że jej nie zostawią, że coś tam… Nie słuchała. Po prostu zrobiła krok do przodu i wyminęła ich wszystkich, a potem zbiegła po schodach i wypadła przez drzwi w holu na śnieżną noc.
*
Rose obiecała sobie, że do końca życia słowem nie odezwie się do Ala i Malfoy’a za to, że jej ze sobą nie zabrali. Nigdy w życiu. Choćby błagali… Och tak! Na pewno będą błagać na kolanach…
Tymczasem nie było ich już parę godzin i Red zaczynała się porządnie nudzić. Poza tym szczerze martwiła się o Jo i wiedziała, że jeśli nie znajdzie sobie zajęcia to zwariuje. Wracając z kolacji jej myśli przepłynęły od Jo do Leonarda Marlowa i zaczęła zastanawiać się znowu nad jego dziennikiem. Jedyny trop jaki mieli to Forly, ale nie miała pojęcia jak się z nim skontaktować. Zwłaszcza, że teraz szukanie go (zwłaszcza dla Jo) mogło być śmiertelnie niebezpieczne!
Rose weszła właśnie na piąte piętro i już miała postawić krok na schody jadące do Ravenclawu, gdy przystanęła a jej noga zawisła w powietrzu. Wzrok Red pobiegł wzdłuż ściany, gdzie były gabinety większości nauczycieli. Nauczycieli, którzy wiedzieli więcej od nich wszystkich… którzy mieli dostęp do informacji, których oni mogą nigdy nie zdobyć… Rose prawie sapnęła z wrażenia, gdy uświadomiła sobie coś jeszcze. Jedną z nauczycielek jest dziennikarka! Podła, jadowita i wstrętna Rita Skeeter.
Red długo się wahała, ale w końcu pomyślała o tym, że gdy Carter wróci do Hogwartu, jedyne co ją czeka to udręka tego, że James jest oskarżony o wspieranie Gustava Ankdala. Rose nie zastanawiała się dłużej.
PUK. PUK. PUK.
Stukot wysokich obcasów obwieścił Rose, że Skeeter zmierza w jej stronę. W końcu drzwi otworzyły się na oścież.
- Weasley? – zapytała Skeeter na wpół zdumiona na wpół przestraszona, bo od września zdążyła już zrozumieć, czemu Rose budzi w szkole postrach.
- Przejdźmy do sedna! – zawołała Red i bez ceregieli wmaszerowała do środka. – Jest pani przygotowana, świetnie! – oznajmiła, widząc na biurku ostre pióro wycelowane prosto w nią. Rita weszła za nią, wciąż przyglądając jej się ze zdumieniem.
- Weasley, nie masz dziś szlabanu – powiedziała powoli. Rose przewróciła oczami i zacmokała.
- Wie pani, że mój ojciec i Dracon Malfoy się nie znoszą? Podobnie zresztą jak Harry Potter i pan Malfoy… A jednak ja i Scorpius umawiamy się ze sobą. To musi być soczysta historia, prawda?
Rota Skeeter nie wierzyła własnym uszom. Wpatrywała się w Rose tak zachłannie, że ta zaczęła się zastanawiać czy się na nią nie rzuci by wyssać z niej tę opowieść.
- Czego chcesz? – zapytała siląc się na chłodny ton Rita, ale podniecenie w jej głosie zupełnie ją zdradzało. Rose uśmiechnęła się radośnie.
- Wiadomości o Ferdynandzie Forlym – powiedziała, uważnie obserwując nauczycielkę. – Pracował kiedyś z Leonardem Marlowem. Tym łowc…
- Wiem, kim był Leonard Marlow, głupia dziewczyno! – oburzyła się Rita, ale szybko zrozumiała swój błąd, gdy Rose zmrużyła groźnie oczy. – Czemu interesuje cię Forly?!
- A czemu panią interesują pikantne szczegóły mojego życia? – odparła niezbyt grzecznie Rose.
- Słusznie – walnęła Rita.
- Chcę wiedzieć kiedy Forly i Marlow przestali ze sobą pracować i dlaczego Marlow tuż przed śmiercią podupadł na zdrowiu a Forly przestał polować.
Skeeter przez chwilę mieliła jej słowa.
- Do tego wszystkiego nie trzeba żadnego dochodzenia. Marlow był już stary, poza tym na pewno zaraził się niejedną cholerą polując na te wszystkie okropności. A Forly przestał z nim pracować z bardzo konkretnego powodu. Pokłócili się.
- Dlaczego? – zapytała natychmiast Rose. Teraz Rita zacmokała.
- Od kiedy podoba ci się Scorpius? A może robisz na złość swojemu ojcu?
- Od dwudziestu sześciu miesięcy i czterech dni. Mój ojciec zaakceptował Scora. Czemu Forly pokłócił się z Marlowem?
Rita zerknęła na ostre pióro przy biurku, które już smarowało zawzięcie.
- Nie tylko oni się pokłócili. Marlow i Forly współpracowali jeszcze z dwoma łowcami. Ale jeden z nich miał dość walki z czarną magią a zapragnął ją… uprawiać.
- Który? – zapytała natychmiast Rose. – Kim byli pozostali dwaj?! Żyją jeszcze?!
Rita zaśmiała się perliście.
- TO będzie cię kosztować więcej niż opowieść o swojej zabronionej miłostce…
- Czego pani chce? – zapytała zrezygnowana Rose przez zaciśnięte zęby.
Skeeter założyła ręce na biodrach i wpatrzyła w nią uważnie.
- Jo Carter. Chcę wywiadu na wyłączność z dziewczyną zdeprawowanego Jamesa Pottera.
- Może pani zapomnieć – oznajmiła Rose i bez słowa ruszyła do wyjścia.
- W porządku! – zawołała szybko Skeeter. – W porządku! Zdasz mi dokładną relację z tego jak twój chłoptaś wpadł w piekielny ogień i powiem ci kim był trzeci łowca!
Rose przystanęła.
- Trzeci i czwarty – powiedziała twardo.
- Nie wiem kim był czwarty! – warknęła. – Nikt tego nie wie, bo Marlow nigdy słowem się nie zająknął, że ktoś taki w ogóle istniał.
- To skąd pani o tym wie?
- Stąd skąd wiem też, że Ferdynand Forly przestał być łowcą, bo stracił swoją magię!
- CO?!
Rita uśmiechnęła się zwycięsko.
- Przygotuj na jutro każdy szczegół swojej historii.
Rose zagryzła wargi, myśląc intensywnie.
- Pani też niech się lepiej postara! – zawołała i wyszła, trzaskając drzwiami z całej siły.
*
- Przeżyłaś tortury. Przeżyjesz ten pierdolony syf…
Jo podniosła głowę. Albus i Scor szli w jej stronę powoli, jakby bali się jej wystraszyć.
- Wiem. Przeżyję i wszystko się wyjaśni.
Obaj wyglądali na wyraźnie zaskoczonych.
- Dokładnie! – oznajmił Al, kiwając zawzięcie głową. – Tata wyciągnie Jamesa a Ankdal zawiśnie za to co mu zrobił.
Jo nie odpowiedziała od razu, wpatrując się w śnieg w ogrodzie Lucy i Cama, który kiedyś należał do dziadka Marlowa.
- Był tak pewny siebie… - szepnęła cicho. Scorpius zrobił kilka szybkich kroków i usiadł przy niej na zaśnieżonej ławce.
- Rok temu ty odpychałaś go, bo przechodziłaś przez piekło po porwaniu – powiedział cicho, tak, że tylko ona go słyszała. – Niedawno ja zrobiłem to samo Rose. I żadne z nas nie chciało nikogo zranić, a już na pewno nie chodziło o to, że ich nie kochaliśmy. Potter ma powód, by udawać, że cię nie chcę. Jakkolwiek kurewsko szczerze by mówił.
Albus zrobił kilka kroków w ich stronę.
- Jo, musisz wrócić do Hogwartu… - powiedział poważnie. – Dzisiaj Lily na pewno dowiedziała się o wszystkim. Ktoś musi przekonać ją i resztę świata, że wszyscy są w błędzie.
Jo wpatrywała się w niego bardzo długo.
- Masz rację. Nie wierzę, że James jest po ich stronie. Nawet, jeśli już nie chce mnie…
Al zamierzał zaprotestować i kłócić się z nią, ale Scorpius szarpnął nagle głową i dał mu znak, by zamilkł, a sam nachylił się i pocałował ją w czubek głowy, a potem pomógł jej się podnieść. Albus objął ją z drugiej strony i razem ruszyli przez zaśnieżony ogród Leonarda Marlowa.
*
Scorpius wstał rano i uznał, że musi odnaleźć swoją szurniętą dziewczynę, która wczorajszego wieczora przywitała się tylko z Jo, po czym oznajmiła, że nie odezwie się do niego do końca życia i odmaszerowała do swojej wieży, śpiewając „Malfoy chodzi w babci rajstopach”.
Ubrał się umył, prawie nie zauważając swoich blizn i wyszedł ze Slytherinu. Dotarł do Wieży Krukonów i podał hasło, a potem zaczaił się na Rose w salonie. Ale długo musiał się naczekać, bo połowa domu zdążyła wyjść, nim jego dziewczyna pojawiła się na schodach. Na jego widok wycelowała nos w sufit.
- Rose. – wycedził. – O co chodzi?
Minęła go i pchnęła drzwi na korytarz. Powlókł się za nią.
- RED.
Nic.
- OBRAŻALSKA BABO!
Drgnęła i szła dalej.
- RUDA WARIATKO!
Przyspieszyła. Scorpius włożył ręce do kieszeni.
- Hej, Rose! – krzyknął tym razem od niechcenia. – Mówiłem ci dzisiaj, że cię kocham?!
Wyglądało jakby nogi Rose zaplątały się o siebie i prawie wywinęła orła, ale odzyskała równowagę i szła dalej, choć o wiele wolniej.
- Nie?! – zastanawiał się Scor. – Kocham cię, Rose!
Zwolniła jeszcze bardziej, a jej ramiona drgały tak, jakby zachodziła się ze śmiechu. Co więcej, byli już na schodach, którymi jechało akurat sporo osób.
- Pewnie mnie nie słyszałaś! – darł się dalej Malfoy. – Mówiłem, że cię kocham, ROSE WEASLEY!!!
Wszystkie głowy odwracały się w ich stronę, a kilka Puchonek chichotało histerycznie. Red zatrzymała się i odwróciła na pięcie, celując w niego palcem.
- A JA ciebie NIE! – warknęła i już miała się znowu odwrócić, ale zdążył ją w tym czasie dogonić i przytrzymać.
- Bzdura. O co się gniewasz?
Rose prychnęła.
- Bo ty mnie NIGDY nie wtajemniczasz w swoje plany! Zawsze biegniesz kogoś ratować a mnie zostawiasz w tyle!
Scorpius westchnął, a potem pochylił się i położył ręce na jej talii.
- Zostawiam i zawsze będę zostawiał cię w tyle.
Rose wystawiła zęby, ale Scorpius się tym nie przejmował.
- Jak jestem z przodu mam pewność, że tylko ja dostanę.
Rose odrobinę rozluźniła mięśnie twarzy.
Ich pierwszą lekcją tego dnia były Eliksiry, a Scorpius wyjątkowo postanowił na nie pójść. Wriothesley od początku chodził w koło niego, kręcił się i rzucał mu ukradkowe spojrzenia, wykręcając sobie ręce. Scorpius wiedział co go czeka i nie pomylił się.
- Słucham! – powiedział w końcu pod koniec lekcji, gdy nauczyciel prawie już siedział w jego kociołku.
- Och, panie Malfoy! – Wriothesley udał, że dopiero go zobaczył na co, Scor miał ochotę wylać mu swój wywar na głowę. – Widzi pan… - powiedział szybko, podchodząc do niego i zniżając głos do szeptu. – Długo o panu myślałem i chyba w końcu wiem jak mogę panu pomóc!
- Nigdy nie prosiłem pana o pomoc – oznajmił znudzony Scorpius.
- Maść z ogona czerwonego orła!!! – zawołał Wriothesley, jakby odpowiadał na jego pytanie i wyciągnął szybko czarne pudełeczko z kieszeni. Klasa wpatrywała się w tę scenę z przygotowanymi różdżkami. Wszyscy za dobrze znali Socrpiusa.
- Niech pan da! – westchnął ku zdumieniu wszystkich, w tym samego Mistrza Eliksirów.
- Świetnie, świetnie! – cieszył się jak dziecko. – Na pewno pomoże! Trzeba wcierać codziennie po trzy razy!
- Malinowo – oznajmił Scorpius, zabrał mu maść i włożył sobie do kieszeni. – Dzwonek – oznajmił, bo faktycznie rozległ się głośny dźwięk i pierwszy wyszedł z klasy.
*
Louis każdego dnia modlił się o cierpliwość. Wychodził z domu wcześnie i wracał najpóźniej jak się dało. Każda minuta z Leah sprawiała, że zapominał kim są oboje i jak bardzo nie powinien jej pragnąć. Ale każda noc była gorętsza od poprzedniej. Codziennie nie mógł zasnąć, nasłuchując jej oddechu z sąsiedniego pokoju a potem budził się i walczył ze sobą by do niej nie pójść.
Resztką szczęścia, ona była na niego śmiertelnie obrażona za porwanie. Rzucała w niego talerzami i wytłukła mu wszystkie szklanki. Czasem tylko, gdy na niego wrzeszczała zdarzało jej wymsknąć, że go szalenie kocha.
-…i, że jesteś OBRZYDLIWY! Paskudny! Nie mogę na ciebie patrzeć!
Louis uśmiechnął się drętwo.
- Tak konkretnie to pytałem czy kupić ci szczotkę do włosów, bo nie wiem czy możesz się rozczesać moim grzebieniem…
- KUP MI ŁAŃCUCH! – darła się znad grubego kryminału. – Jeszcze tylko tego mi brakuje!
- Leander – mruknął chłodno. – Wiesz, że robię to z czystej nienawiści do ciebie.
- No i super!!! Ja cię kocham mocniej…! NIENAWIDZĘ – ryknęła w panice. – NIENAWIDZĘ CIĘ MOCNIEJ!!!
Louis zaśmiał się, ale szybko wyszedł. W takich chwilach po prostu tracił kontrolę i wiedział, że nie będzie umiał jej odzyskać.
Dni mijały na wrzaskach i tłuczeniu naczyń, których nie chciało mu się odkupywać. W końcu został im jeden talerz i musieli się nim dzielić, ale nagle zauważył, że Leah wyjątkowo o niego dba. Gdy kładł się do łóżka, myślał tylko o tym w jaki sposób stłukł się przedostatni…
I znowu nie mógł zasnąć. Od tygodnia jego organizm zachowywał się jakby nie potrzebował snu. W sąsiednim pokoju też było cicho. Chciał usłyszeć jej spokojny oddech. Może wtedy i on zaśnie…
Nie zasnął. Drzwi sypialni Leah drgnęły, a Louis poczuł, że krew w żyłach zagłusza mu wszystko inne.
- Nie mogę spać… - poderwał się i wyskoczył ze swojego łóżka. Stała w drzwiach z burzą poskręcanych włosów, jakby wierciła się pół nocy i w jego starej koszulce, której nie zdążyła podrzeć. Wyglądała jak ucieleśnienie seksu.
- Może masz… za gorąco… w pokoju – powiedział nie spuszczając wzroku z jej biustu i czując jak schnie mu w gardle.
- Może – wzruszyła ramionami. Louis przełknął ślinę.
- Wracaj do łóżka, Leander.
Odwróciła się i powoli odeszła. Zatrzymała się dokładnie w tej chwili, w której Louis rzucił się za nią.
Nie mieli czasu dotrzeć do łóżka. Koc, który suszył się w przedpokoju wylądował na podłodze i Lou pociągnął ją za sobą, jednym ruchem unosząc jej koszulkę. Leah nie pozostawała w tyle i po chwili jego dresy przeleciały przez korytarz prawie tak szybko jak przedostatni talerz.
I rozpoczęli kolejną wojnę…
I rozpoczęli kolejną wojnę…
Jo! Taka silna taka twarda ^^ Sama bym chciała taka być
OdpowiedzUsuńAlbus i Scorpius najlepsi przyjaciele... zawsze można na nich liczyć
Rospius taki kochany
- Pewnie mnie nie słyszałaś! – darł się dalej Malfoy. – Mówiłem, że cię kocham, ROSE WEASLEY!!!
Najlepsi *.*
Leah i Louis cudo ^^
Wydaje mi sie ze Jesse umrze nwm czemu...
I Ginger dlaczego mam wrażenie że chcesz usmiercic Harrego?
Albus broni brata nie spodziewałam się tego...
Jestem pierwsza ^^
Opłaca się wchodzenie na bloga co godzinę by sprawdzić czy dodalas rozdział ;D
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na następny wtorek ^^
To tylko wrażenie :P nigdy nie usmiercilabym Harry’ego. A z tymi wtorkami to przypadek! Nie planowałam dodawać rozdziałów równo co tydzień ;)
UsuńMatko! W tym rozdziale tyle się dzieje, jak wszystko na spokojnie ogarnę to napiszę komentarz.
OdpowiedzUsuńDrugaaa! Alem szczęśliwa :) \A teraz wracam do czytania...
OdpowiedzUsuńWrrr... Jednak trzecia :( No ale cóż. Okay, to komentuję:
UsuńJAMES TO DUPEKKK... Jak on mógł zrobić coś takiego? Jo cierpi, a on...
Jednak najbardziej spodobała mi się ostatnia scena. Po prostu bosko!
Czyżzby Elizabeth była... no nie wiem... ZAZDROSNA?!
HAHAHAHA! :D Blabeth? <3
A jakie ma znaczenie kto jest który?
UsuńMam pytanie - to, że nie wiesz dlaczego James jest po stronie Ankdala nie przeszkadza Ci go obrażać? :O Nie wolisz np. dowiedzieć się o co mu chodzi?
:P
Okay, okay... No ale targały mną emocje. Nie powinien tak traktować Jo... I nie ma dobrego wytłumaczenia na przejscie na złą stronę... :-\
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo lubię twojego bloga^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jo. Wróżę jej świetlaną przyszłość ;p Nie wiem tylko co z nią będzie, kiedy spotka Jamesa... Scor i Al są tacy kochani, kiedy ratują Jo od skrajnej rozpaczy i depresji :D
Rospius. I tu już chyba nie muszę nic dodawać...
Jesse i Dakota! Druga para rozdziału. Kocham ich.
I na koniec. Wiśienka na torcie. Leah i Louis. To był najlepszy moment EVER w ich wykonaniu. Chyba :/
A! Zapomniałabym o Albusie. Broni swojego brata. Kto by pomyślał...
Rozdział, jak zwykle wyszedł ci świetnie. Popsułabyś coś w końcu ;p Albo lepiej nie, bo wszechświat mnie znienawidzi...
Pozdrawiam i nie zgub tej weny.
Ps. Taka mała prośba ode mnie. Uśmierć kogoś w końcu. Może być to nawet mucha. Albo komar.
Karolina
* wisienka* Taki błąd popełnić...
UsuńHahhahahaha! nie mogę ktoś chce śmierci! :) Muszę Cię rozczarować, ale trupy będą na końcu. za to mogę CI obiecać, że będzie ich bardzo dużo :P
UsuńTaa... 14 lipca i ja Ci odpisuję^^ No nic.
UsuńJeej. Będą trupy! Będą trupy!
*tańczy z radości*
Ja tam lubię, kiedy ktoś umiera ;p
Nie wiem co oni zrobili z Jamesem, ale musieli coś z nim zrobiś bo sam z siebie by się tak nie zachowywał! A może... może on to wszystko robi po to żeby szpiegować Ankdala i w ostatniej chwili rozwali jego wojsko od środka i dzięki niemu zapanuje pokój. Wtedy James stałby się bohaterem!
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiem Rose i Scorpiusa! Oni są tak niesamowici!
Ciekawe co Ritta powie o Florym i reszcie. Czy Rose powie Scorowi o swoich planach, bo jeśli nie to Scor pewnie będzie bardzo zły jak się dowie.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawiam serdecznie!
Chyba zaczynam podejrzewać co zrobili Jamesowi. Jeśli tak to doskonale go rozumiem. Jestem pewna, że gdzieś w głębi serca nadal kocha Jo i uważa, że Ankandal nie postępuje słusznie. Pewnie go szpieguje.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy Jesse nigdy nie zawiedzie Dakoty. Mam nadzieję, że poradzi sobie. Za długo się męczył.
Scor taki kochany. Zawsze stara się by Rose była bezpieczna. Chociaż Red jest silna. Sama też ma z resztą pomysły, w które nie zawsze wtajemnicza Jamesa. Ciekawe jak Scor zareaguje na plan rudej. Może być ciekawie...
Zastanawia się m co wie Rita. A z resztą o czym ona nie wie?
Leah tłucząca talerze... To musiał być bezcenny widok :)
Końcówką wspaniała. To jest po prostu najlepszych para ever! Idealnie do siebie pasują. Chociaż żaspdne z nich tego nie przyzna.
Pozdrawiam
- Izi
Mam pewne podejrzenia co do tego co może powiedzieć Rita Rose. (To zdenie dziwnie wygląda jak się je napisze, ale cóż...) Scor nie wścieknie się na Red zbytnio, zrozumie, że ten wywiad to dla dobra Jo i reszty świata, nie?
OdpowiedzUsuńCambell jest ignorowana, nie przywykla do tego. Jak się czujesz E?
Leah. Nie przepadam za nią, ale to ona sprawia, że Louis jest szczęśliwy i wyda fortunę na nowe talerze ;) Leader, nie spapraj tego.
Co do Jamesa to nie mam już więcej pomysłów na usprawiedliwianie jego decyzji. Czekam (nie)cierpliwie na rozwój wydażeń
Pozdrawiam gorąco (34° w cieniu uśmiechają się złośliwie), Mała Mi
Nawet jak Scor się wścieknie to Rose się nie przejmie, prawda? :P
UsuńDebilny blogspot! Komentarz może mieć maksymalnie 4096 znaków! Idiotyzm! W każdym razie dodam mój w częściach.
OdpowiedzUsuńCz.1
Hej Ginger! ;. Na wstępie chciałabym pięknie przeprosić za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale byłam na pierwszym wyjeździe i niestety nie miałam dostępu do internetu.
A po przeczytaniu tego, jakże świetnego, rozdziału, średnio pamiętam co było w poprzednim, więc skupię się na tu i teraz. :)
Zacznę od ponarzekania sobie. xD Przez wszystkie książki, filmy, seriale i blogi które czytam nigdy nie znajdę sobie faceta, ach te oczekiwania! Ale teraz serio, gdzie mogę znaleźć takiego Scora?!
Ten jego tekst do Rose o byciu przed nią i przyjmowaniu ciosów był taki romantyczny! <3 Nie jest niespodzianką, że najbardziej ich kocham, ale teraz już brakuje mi skali, by opisać jak. ;D Swoją drogą jestem bardzo ciekawa, jak zareaguje gdy dowie się o wywiadzie Rose. I jak się dowie wogóle. Bo w sumie ten wywiad ma być konkretnie o nim, a już nawet nie o ivh związku. Może być gorąco! *,* Ja na jego miejscu chyba po prostu bym się wściekła, niezależnie od intencji Rose.
A to prowadzi nas do Jo i jej aktualnej sytuacji która, krótko pisząc, jest do dupy. Nie chce mi się wieżyć, że James przeszedł na "ciemną stronę mocy", ale to wydaje mi się logiczniejsze niż jego bohaterskie infiltrowanie wojsk od wewnątrz. To by było zbyt banalne, a u Ciebie nic nie jest banalne. Poza tym strzelił w Jo zaklęciem, a jakby tylko udawał, to nie ryzykowałby żyvia/zdrowia swojej ukochanej. Opcją jest jeszcze że infiltruje, ale nie kocha już Jo, co jest mam nadzieję najmniej prawdopodobną opcją. Najlepiej by było, gdyby faktycznie miał pranie mózgu, ale w głębi wciąż kochał Jo i nienawidził Ankdala.
Bardzo lubię przyjaźń Scorpiusa i Jo. Aluś też jest sympatyczny, ale to oni mają taką prawdziwą więź. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Lubię ich opiekuńczość względem siebie nawzajem i to, że potrafią sobą wstrząsnąć, kiedy jest potrzeba.
Wątpliwości Dakoty są niebezpieczne... I Jesse, który w siebie nie wierzy też do niczego dobrego nie prowadzi. Liczę na to, że on nie spieprzy i przekona Dakotę do siebie. Ich pokojowe rozstanie raczej nie wchodzi w grę, biorąs pod uwagę miłość Jessiego. Ja chcę po prostu, żeby wszyscy byli szczęśliwi, ale to niemożliwe oczywiście.
Cz. 2
UsuńLeah i Louis są absolutnie cudowni. I ten seks, ale przede wszystkim tłuczone talerze i Leah w jego t-shirt'cie. Majstersztyk. Jestem bardzo ciekawa, jak ta cała porwaniowa miłosna historia się rozwinie.
Jak tak dalej pójdzie, to zaraz sama wielka Elizabeth, Królowa Hogwartu a może nawet i świata, zacznie lizać buty Blake'owi. Muszę przyznać, świetnie to rozegrał. Świadomie, nie świadomie, jeden diabeł. Ważne, że rezultat będzie więcej niż radowalający. xD
A tak poza rozdziałem, to jestem ciekawa płci dziecka Cama i Lucy. I tego, co z braćmi Alexander. Ale przede wszystkim, czego Rose dowie się od Rity. ;)
A skoro jestem przy Rose, to trochę się rozwinę. Myślałam nad tym chwilę i chyba chciałabym, żeby Rose coś się stało. Nie zrozum mnie źle, dopiero wyszła ze Scorem z kryzysu, i wszystko co złe powinno sobie zrobić wakacje, ale z drugiej strony wszystkim się coś dzieje. Jo miała problem z Potterami, potem została pocięta, potem porwana, potem miała załamanie, potem poszła do szkoły bez Jamesa, a teraz jeszcze James jest "zły". Al miał spiny z bratem i walczył o Jo, która nie umiała się zdecydować. Potem miał miłosne spiny ze Scar, a potem ona spadła z tych schodów i zdał sobie sprawę, że ją kocha. Scor natomiast został w połowie spalony! :D A James oczywiście miał spiny z Alem, walczył o Jo, szukał jej po porwaniu, przeszedł przez etap bycia odpychanym, a teraz jest "zły".
I mam po prostu takie wrażenie, że Rose jest zawsze jakoś z boku, tylko doradza i krzyczy. xD I tak trochę łyso. Chociaż nie chcę narzekac, bo pewnie jakby jej się coś stało, zaczęłabym panikować. I nie chcę nic u Ciebie zmieniać, bo kocham każdy przecinek. <3 Tak mi się po prostu nasunęło po romantyczny tekście Scorpiusa.
Kocham opko bardzo, bardzo, bardzo i nie mogę się doczekać kolejnego równie fantastycznego rozdziału. Pozdrawiam Cię serdecznie, CJ xx
Ps stwierdziłam, że nie pozdrowię "gorąco", bo chyba każdego wymęczyły te upały. xD
Ps 2 przepraszam za ewentualne błędy
Boże, napisałam wierzyć przez ż! Błąd niewybaczalny, przepraszam!
UsuńNie uważam, żeby przez ostatnie trzy lata nic nie przytrafiło się Rose (może nie fizycznie, ale wcale nie uważam, by to było potrzebne), ale cały jej związek ze Scorem, fakt, że Ron tego nie zaakceptował i w końcu to jak sobie poradzili z jego wypadkiem... U Rose akurat cały czas się coś dzieje. Chodzi i krzyczy, bo tak ją wymyśliłam i zdecydowanie nie zamierzam tego zmieniać.
Usuń:)
jaki cudowny rozdział jejciuuu
OdpowiedzUsuńScor jest taki kochany no boze zazdroszcze no nsiekshszk:(( kocham cie Rose Weasley, idealnie:(
Jooo trzymaj sie dasz rade!!!! no, a Al i Scor super przyjaciele pomocni❤️
Leah i Lou hohohoho XDDD
czyżby Elizabeth była zazdrosna o Blake'a? hihihihi
czekam na wiecej!:D
Wiedziałam ze Jo się nie podda. Zawsze podziwiałam to, jaka potrafi być silna. Nie mniej jednak szkoda mi jej. Zwłaszcza po tym jak potraktował ja James. Ja rozumiem, ze on prawdopodobnie nie ma wpływu na swoje zachowanie, ale Jo juz tyle przeszła o nie zasłużyła na jeszcze więcej cierpienia. No ale mam nadzieje ze niedługo jej to wynagrodzisz :)
OdpowiedzUsuńRose negocjujaca ze Skeeter :) uwielbiam jej wybuchowy charakterek
Coraz bardziej zaczynam lubić Elizabeth. I jeszcze te jej odzywki "Darla, końcówki twoich włosów są rozdwojone bardziej niż jaźń Justine" leze i kwicze :D. No i nasza Campbell jest chyba troszeczkę zazdrosna o Blake'a. To może być całkiem ciekawe :)
Uwielbiam przyjaźń Rose i Scora w ogóle najbardziej. Cieszę się, ze Carter ma takie osoby, które zawsze ja wspierają.
Moment, w którym Scor wyznaje miłość Rose był przeuroczy .
Leah rzucająca zastawa Louisa - mega :P
I ostatnia scena <3
Pozdrawiam
Jooooj ! Chodziło mi o przyjaźń Jo i Scora :D
UsuńMiałam skomentować wczoraj, ale przyznam się bez bicia, że nie chciało mi się, bo jestem u kuzynki, więc przepraszam. Ostatnio tak mało komentuję, bo nie mam kiedy nawet pisać rozdziału do siebie na bloga...
OdpowiedzUsuńJak widzę, na ciebie nie działają ani prośby, ani groźby, więc wywieszam białą flagę i modlę się o cud...
James powinien dostać kopa w dupę, a najlepiej to w krocze, bo chyba dawno snickersa nie jadł i gwiazdorzy.
Podoba mi się kreacja Scorpiusa (no, ta, którą miał na balu xd) w twoim opowiadaniu, tak samo jak Rose.
Ja na miejscu Jo już dawno wbiłabym do Ankdala, porwała Pottera, spoliczkowała go i przywiązała do góry nogami na tak długo, żeby mu rozum wrócił, bo go chyba stracił gdzieś w drodze do domu.
Biedna Justine... Ma rozdwojenie jaźni...
Jak ma rozdwojone końcówki, to może niech je przytnie? Elizabeth jej tylko kulturalnie (taaa, yhym!) uwagę zwraca.
Czyżby Blake miał focha? Ciekawe czy zarzucił grzywką i tupną nogą, żeby dodać dramaturgii...
W końcu coś się dzieje pomiędzy Leah i Louisem. Zezwalam nawet na wojnę w łóżku :D
Zauważyłaś, że przestałam ci grozić zrzuceniem ci na głowę bomby atomowej...
Nie wiem co napisać D:
Czekam na rozdział!
Pozdrawiam i podduszam,
An.
I znów mnie tu nie było przez kilka rozdziałów... Nie pozostaje nic innego jak nadrobić zaległości. Nieźle mnie zdziwiło zachowanie Jo. Ra dziewczyna jest nieobliczalna i mogła zrobić wszystko, a jednak zachowała spokój. Zapewne się powtarzam, ale James naprawdę powinien dostać w łeb i się ogarnąć. Rose i Scorpius chyba nigdy się nie zmienią i dobrze. Uwielbiam ich <3 Końcówka powaliła mnie na kolana. Louis i Leach ... Zabrakło mi słów. Ta para jest idealna !
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźniony komentarz, ale dopiero teraz miałam okazję przeczytać rozdział. Wcześniej nadrabiałam książkowe zaległości i mój stosik przy łóżku zmniejszył się do jednej pozycji ^^.
OdpowiedzUsuńLouis i Leah są świetni! Ta końcówka mnie powaliła. Szkoda mi Jo, a Scor to najlepszy chłopak i przyjaciel jakiego można sobie wymarzyć! Rozdział mi się bardzo podobał. :)
Nie no James co się z tobą dzieje? Przecież ty taki nie jesteś. A może on tylko udaje a naprawdę jest szpiegiem czy coś no albo zrobili mu wodę z mózgu pewnie to sprawka tego Warrena ( nie wiem czy dobrze napisałam), zawsze był jakiś podejrzany i to on namawiał Jamesa do wstąpienia do armii.
OdpowiedzUsuńRospius <3 jak ich nie kochać.
O a jednak Dakota wybaczyła Jessemu, oby tego nie spieprzył.
Czyżby Elizabeth nie podobało się że Blake ma ją gdzieś?
Rose idzie na układ z Ritą? Jestem ciekawa co na to Scor.
Pozdrawiam
Carmen
A!!! jeszcze Leah i Louis są cudowni, najlepsza scena :D <3
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny.
Już się nie mogę doczekać, kiedy Jo poderwie dupę i pójdzie ratować Jamesa :D
"Wciąż nie wiedziała czy powrót do Jessiego był dobrym pomysłem."
Oczywiście, że to był fatalny pomysł! Nigdy nie ufaj facetom, Dakota! A szczególnie takim jak on! Ale pamiętaj! Jeśli on znowu Cię skrzywdzi to nawet nie waż się ryczeć tylko znajdź se porządnego, wiernego faceta i miej go w dupie!
Selene Neomajni
Blake jest świetny. Wywiad Rity z Rose to cudo! ;) Dlaczego Rospius są tacy CUDOWNI?! *.* Ojojoj! LEAH I LOUIS!
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
Blake wygrywa :D
OdpowiedzUsuńScor i Al są tacy cudowni, jako przyjaciele *>*
OMG Rose znowu kombinuje :D Kocham tego rudzielca :D
Rose poświęciła w pewnym sensie swoją prywatność, aby ta karierowiczka Skeeter udzieliła jej informacji. Musiało to być chyba jedyne wyjście :D
OdpowiedzUsuńNo i strzelenie faktem w proroku, że James jest z Ankdalem chyba przesądziło o tym, że wszyscy zdają sobie sprawę, że coś z nim nie ten-tego... :)
Niech Louis i Leah w końcu rozwiążą tą sprawę między sobą, ok? :]
Świetny rozdział,
Paulina M. aka Hit Girl
Tyle czułości w jednym rozdziale :D Rospius,Jesse i Dakota, Leah i Louis,oby tak dalej. Współpraca Rose i Rity jest ciekawie. No i Al i Scor,świetni przyjaciele,Jo przyda się teraz pomoc.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział jak zawsze ;)
Zazdrosna Elizabeth jest epicka. Uwielbiam ją. Wolałabym, żeby Rose nie wchodziła w żadne układy z Ritą... To się nie może dobrze skończyć. Scena Rospiusa na schodach przecudna i najlepsza.
OdpowiedzUsuńScorpius nie będzie zadowolony jak przeczyta o sobie jakiś ciekawy artykuł. Kurcze, bardzo szkoda mi Loisa (nie wiem, który raz to pisze!) chociaż kto wie co z tego wyjdzie.A Jess chyba się naprawdę zabujał, jeśli boi się skrzywdzić Dakote
OdpowiedzUsuń