Ginger Golden Girls

6 października 2015

Rozdział LXXVI cz.2


Przedostatni. Chyba mój ulubiony, a zdecydowanie najbardziej spłakany :P

 

Nigdy, nigdy, przenigdy!

Cz. 2 

 



                Nowy Rok wstał mroźny i wyjątkowo jasny. A raczej tak się im wszystkim wydawało, bo obudzili się w południe. Jo przeciągnęła się leniwie i natychmiast zaklęła w myślach – James błyskawicznie otworzył oczy. Od dwóch miesięcy robił to codziennie – jakby był wyczulony na każdy jej ruch.
- Która godzina? – zapytał zaspany.
- Nie wiem, ale twój tata chciał się z nami dzisiaj spotkać.
- Z tobą i ze mną? – zdumiał się James, gdy Jo wyśliznęła się z kołdry i chwyciła szlafrok. Pokręciła głową.
- Z nami wszystkimi. - i pociągnęła go za rękę, co skończyło się tak, że wcale go nie podniosła, tylko sama wróciła do łóżka.

               
                W salonie Potterów byli już Al i Scarlett, a gdy Jo i James schodzili po schodach rozległ się dzwonek i zobaczyli Rose i Scorpiusa.
- Państwo Malfoy! – zadrwił Al, który poszedł, by im otworzyć, a potem ukłonił się teatralnie. Rose pacnęła go w czoło.
- Skandal! – oznajmiła. – Żeby budzić ludzi o takiej porze po ich własnym weselu?!
- Wybacz, Rose, ale to dość ważne – wszyscy odwrócili się w kierunku kuchni, z której wychodził właśnie Harry. Jak na „dość ważną” sprawę wyglądał na wyjątkowo odprężonego. Na nogach miał pantofle, a pod pachą trzymał gazetę.
                Rose, której jej ojciec chrzestny bynajmniej nie przekonał, odwiesiła swój płaszcz z głośnym westchnięciem, a Scorpius ruszył za nią, walcząc ze swoimi powiekami. Harry usiadł w fotelu naprzeciw Scarlett, za którą wgramolił się Al; James zajął drugi fotel, Jo przysiadła na jego oparciu a Rose i Scorpius opadli na kanapę w nie końca siedzącej pozycji.
- O co chodzi? – jęknęła Red. – Ankdal zmartwychwstał? Bestia miała siostrę bliźniaczkę? – Jo zachichotała, choć oczy natychmiast jej się zaświeciły.
- Nie – odparł spokojnie Harry. – Ale jesteście w sporym niebezpieczeństwie!
Sześć par oczu powiększyło się w tym samym momencie.
- CO?!
- Chodzi o pewien przedmiot – dodał Harry, przenosząc spojrzenie na Scorpiusa a potem Jo. – Przedmiot, który ma wyjątkowo krwawą i straszną historię. Przedmiot, który kiedyś należał do mnie, a teraz… cóż, właściwie dalej jest w rodzinie Potterów – i uśmiechnął się do Jo a ona westchnęła ze zrozumieniem.
- Może mi ktoś wytłu…? – zaczął Al.
- Carter ukradła mi Czarną Różdżkę – wtrącił Scorpius, przewracając oczami.
- Niczego ci nie ukradłam, pacanie – odparła z godnością Jo i odwróciła się do Ala. – Ankdal rzucił na niego Imperiusa i mnie zaatakował. Rozbroiłam go i faktycznie… jestem jakby posiadaczem Berła Śmierci.
Harry pokiwał żywo głową.
- Raczej nie ma świadka tego wydarzenia, który mógłby opowiadać o tym dalej… Więc po pierwsze ty, Scorpiusie musisz mieć się na baczności. Od kiedy pozwoliłem ci się rozbroić, żebyś mógł zabrać ze sobą różdżkę na wyprawę po kołczan kilka miesięcy temu byłeś ostatnim znanym jej właścicielem. Po drugie, nadszedł czas, by ten przeklęty przedmiot przestał być powodem morderstw.
- Zgadzam się – odparł natychmiast James i wstał z fotela, prawie strącając z niego Jo i ruszył w stronę schodów.
- Zniszczymy ją? – zapytała Scarlett, wpatrując się w Harry’ego. Potter dotknął okularów.
- Historia pokazuje, że czasem nawet najgroźniejsze przedmioty są przydatne – tu spojrzał znacząco na Rose, a ta przewróciła oczami. – Myślę, że zniszczenie jednego z Insygniów może mieć nieznane i w sumie złe konsekwencje. Sądzę, że… jeśli zgodzi się na to właścicielka – przeniósł trochę rozbawione spojrzenie na Jo – powinniśmy ukryć różdżkę tak, by tylko powołani mogli po nią sięgnąć i to w ostateczności.
Jo poklepała się po nosie.
- Mam gdzieś ten patyk – oznajmiła, a w tym samym momencie rozległy się kroki Jamesa, zbiegającego z Czarną Różdżką po schodach. – Możemy go nawet złamać na pół.
Harry pokręcił spokojnie głową.
- Ukryć, Jo. Ukryć.
Milczeli przez chwilę, a James położył berło na stole i wrócił na swoje miejsce.
- Tylko gdzie? – zastanawiał się Albus.
- Cóż, na pewno nie znowu w grobowcu – mruknęła Scarlett i Harry zachichotał.
- Zainteresowanie nią było tak wielkie przez stulecia, że czarnoksiężnicy zawsze prędzej czy później docierali do niej. Możesz wybrać, Jo – powiedział poważniej Harry. – Nikt nie wie, że ta różdżka słucha teraz tylko ciebie, a to znaczy, że Scorpius może liczyć na kilka odwiedzin. Możesz więc dać się rozbroić a on zyska większą obronę. Możesz zostawić ją sobie i stać się niepokonaną. I możemy ją ukryć.
Jo spojrzała na Scorpiusa.
- Rozgłoszę, że ktoś mnie pokonał i ją sobie zabrał – stwierdził obojętnie, bo oczy znowu zaczynały mu się kleić. Jo milczała chwilę.
- Ma pan…
- Ekhym! – kaszlnął ze złością Harry.
- Tata ma rację – poprawiła się Jo, na co Rose parsknęła śmiechem. – Ukryjemy ją a ja nawet wiem gdzie.
Spojrzeli na nią pytająco. Jo wpatrywała się w berło.
- Istnieją zaklęcia namierzające i prędzej czy później różdżka trafi w niepowołane ręce. Trzeba zamknąć ją w… czasie.
Reszcie gałki prawie wypadły z oczodołów.
- Eee… Carter, postradałaś rozum? – mruknął sennie Scor. Jo pokręciła głową i odezwała się, nim James poprawił Malfoy’a.
- Nie wiem czemu przyszło mi to do głowy – zastanawiała się Jo. – Może dużo ostatnio myślałam o przyszłości? – wzruszyła ramionami, zerkając na swojego męża. – W każdym razie to dobry sposób. Jeśli przeniesiemy się w czasie o kilka, kilkanaście lat i zostawimy różdżkę samym sobie… ona zniknie na ten czas. A potem my w przyszłości będziemy mogli przenieść ją dalej, albo się cofnąć.
Albus i Scarlett wpatrywali się w siebie z otwartymi ustami, Rose marszczyła śmiesznie nos, Scorpius znowu się wybudził, a Harry i James patrzyli długo na Jo.
- Coś takiego już się wydarzyło – powiedział w końcu Harry. – Ukrywanie przedmiotów w czasie faktycznie jest najlepszym sposobem.
Jo pokiwała żywo głową.
- Potrzebujemy tylko Zmieniacza Czasu!
- Tylko! – zadrwiła Rose, ale Harry się uśmiechnął.
- Zapominasz, że do jutra jestem Ministrem Magii – przypomniał, spoglądając w sufit. – O północy tę posadę obejmie Tally, ale do wieczora spokojnie mogę pożyczyć zmieniacz.
Scorpius wyprostował się na sofie.
- Czemu nie używaliśmy go przez ostatnie lata?!
- Bo nie można podróżować w czasie by wygrać wojnę. To by się po prostu nie udało – oznajmił Harry i wstał. – Cóż, w takim razie postanowione. Za pół godziny jedno z was czeka emocjonująca podróż! – dodał wymownie. Zapanowała konsternacja.
- Ja tam nie chcę poznać przyszłości – stwierdziła Scarlett a Albus pokiwał głową.
- Mi też dobrze teraz – dodał Scor. Rose wbijała wzrok w Jo.
- Zasłużyłaś. Poza tym to twój pomysł i twoja Czarna Różdżka – dodała z westchnięciem.
- Przecież i tak niczego nie zobaczę! – zawołała szybko Jo, ale chyba nie była pewna i spojrzała na Harry’ego, który odkładał swoją gazetę.
- Wyślemy cię do tego domu, na… powiedzmy… dziesięć lat do przodu, w moje urodziny. Wtedy na pewno tu będziecie! Musisz przekazać berło sobie samej, więc coś tam jednak podejrzysz. Pamiętaj, że nikt inny nie może cię zobaczyć.
                Jo otwierała i zamykała usta. Miała chyba z milion pytań, ale nim zdecydowała, które zadać najpierw, Harry zdążył wyjść z salonu.

                                                            *
                                                            *
                                                            *



Dziesięć lat później (?)

                Jo otworzyła oczy i odetchnęła z ulgą. Dolina Godryka wyglądała tak samo, z tym wyjątkiem, że teraz było upalne lato. Rozejrzała się i szybko pobiegła pod żywopłot – Harry się nie pomylił – właśnie trwała impreza i w ogrodzie było pełno gości.
                Gdzie tylko ma znaleźć… siebie? Brzmiało to głupio nawet w jej głowie. Wychyliła się odrobinę. Goście bawili się na tyłach domu i wyglądało na to, że nikogo nie ma w wejściu. Podniosła się, zgarbiła i błyskawicznie przecięła ścieżkę wiodącą do drzwi.
                W domu było gwarno i tłoczno. Słyszała śmiechy i szybko znowu się skuliła, by nikt jej nie zobaczył. Wyjrzała zza framugi ganku w kierunku salonu, ale było tam mnóstwo osób – odwróciła się w stronę kuchni ale i tam panował gwar. Miała tylko jedną możliwość – wyprostowała się i starając nie wykonywać gwałtownych ruchów ruszyła w kierunku schodów.
                Uff. Udało się. Nadstawiła uszu. Tak, góra była chyba pusta i postanowiła się na nią wspiąć i wymyślić jakiś plan – może wyłowi siebie wzrokiem w ogrodzie i jakoś przywoła?
                Przeskakiwała po dwa stopnie na raz i w końcu znalazła się na korytarzu. Uśmiechnęła się pod nosem – Ginny w końcu namówiła Harry’ego do przemalowania piętra… Ruszyła raźno w kierunku pokoju Jamesa i zatrzymała się gwałtownie. Z najbliższego pokoju dochodziły śmiechy i piski, a potem drzwi pokoju Lily otworzyły się z hukiem. Jo zamarła i sięgnęła po różdżkę, ale było za późno.
                Na korytarz wyskoczyła mała dziewczynka. Zobaczyła Jo i wytrzeszczyła oczy. A jej odjęło mowę. Dziewczynka mogła mieć jakieś pięć lat; miała jasne włosy, opadające na trójkątną twarz i ciemne oczy. Była roześmiana i chyba porządnie zmęczona.
- Dzień dobly! – zawołała, zadzierając wysoko główkę. – Nie znam pani!
Jo zadrgały usta. Wiedziała, czuła to. Próbując opanować niemożliwe wzruszenie pochyliła się i kucnęła a jej twarz znalazła się na poziomie dziewczynki.
- Jak masz na imię? – zapytała, doskonale wiedząc, że nie wolno jej tego robić. Blondyneczka była bardzo jej ciekawa i zrobiła jeszcze krok w jej stronę, bystro jej się przyglądając.
- Leah! – odparła z dumą. – Po mojej cioci, któla była stlasnie odwazna!
Jo zatrzęsła się cała.
- Piękne – powiedziała cicho. – Masz piękne imię.
Dziewczynka zmrużyła na moment oczy.
- Jest pani oklopnie podobna do mojej mamusi! – oznajmiła, przechylając jasną główkę to w jedną to w drugą stronę. Jo nabrała powietrza.
- Naprawdę?
Leah pokiwała szybko główką a potem nagle odwróciła się w stronę pokoju, z którego przed chwilą wyszła. Jo poszła za jej wzrokiem. Drzwi otworzyły się bardzo powoli, jakby ktoś nie miał siły ich pchnąć. A potem Jo poczuła jak jej serce podjeżdża do gardła.
                Na korytarzu pojawił się mały, zasapany chłopiec. Miał czarne, koszmarnie zwichrowane włosy i czysto niebieskie oczy.
- Mallow! – Leah szybko do niego podbiegła. – Zalaz do ciebie wlócę!
- Marlow – szepnęła Jo, czując kłucie w klatce. Chłopiec uśmiechnął się na jej widok.
- Chodź, Leah – szarpnął siostrę za rękę. – Telaz ja będę łowcą!
                Dziewczynka zerknęła jeszcze na Jo i pomachała jej, a potem pociągnęła braciszka za rękę i wpadli jak burza do pokoju. Jo nie wytrzymała. Wargi zadrżały jej okropnie i nie mogła złapać powietrza. Zaczęła podnosić się z miejsca, gdy nagle usłyszała tuż za sobą:
- Nie daj się nabrać na ich wygląd. Marlow ma twój charakter a Leah to córeczka tatusia.
Jo odwróciła się błyskawicznie i po raz kolejny ją zamurowało. Po schodach wchodziła właśnie ona sama.
                Dorosła Jo niewiele się zmieniła. Miała teraz kilka zmarszczek wokół oczu i ust, ale wyglądały raczej jak takie, których dostaje się od ciągłego śmiechu. Poza tym na jej szyi błyszczała krótka blizna a włosy były może ciut ciemniejsze i krótsze.
                Dla Jo było to zdecydowanie najdziwniejsze doświadczenie w życiu i nie mogła się otrząsnąć. Tymczasem jej starsza wersja uśmiechała się, wyraźnie podekscytowana.
- Nie jesteś zaskoczona! – odezwała się w końcu młodsza Jo. Starsza pokręciła głową.
- Dziesięć lat temu byłam na twoim miejscu. Potrzebujesz chwili, żeby to pojąć – dodała pewnie.
- Wiedziałaś… - szepnęła Jo i spojrzała na drzwi zza których dochodziły radosne wrzaski Leah i Marlowa. – Wiedziałaś, że ich zobaczę. Nie przeszkodziłaś mi.
Starsza Jo wciąż się uśmiechała, teraz kiwając głową a potem zagarnęła ją ręką do siebie i podprowadziła do okna w korytarzu, za którym widać był ogród Potterów.
- Wiem czego się boisz – powiedziała poważnie. – To co się działo… Ciągle masz wrażenie, że za chwilę wszystko się spieprzy!
Jo nie odpowiedziała. Jej starsza wersja miała cholerną rację.
- Zasłużyłaś, by to zobaczyć – dodała Jo z blizną na szyi. – Masz prawo wiedzieć, że przyszłość… choć nie będzie całkowicie kolorowa… jest bezpieczna. I piękna.
Jo wciąż nie mogła uwierzyć.
- Moje dzieci – szepnęła, nie wierząc, że to mówi. – Są… są cudowne.
Starsza pokiwała głową na lewo i prawo w wyrazie powątpiewania.
- Ta… Nie zapytasz czemu siedzą na górze w czasie przyjęcia? Przed chwilą chciały bawić się w łowców ze Scorpiusem. Ma siniaka na pół uda.
Jo zawyła śmiechem, nie przejmując się długą łzą cieknącą jej po twarzy. Gdy się trochę uspokoiła wyjrzała przez okno. I zobaczyła ich wszystkich.
Harry miał zupełnie siwe włosy i trochę się przygarbił. Aktualnie był ciągnięty za ręce w dwie strony przez jasnowłosych chłopców.
- Lucas i Julian – odezwała się starsza Jo, najwyraźniej wyłapując na co patrzy jej dawna wersja. – Synowie Ala i Scarlett – Jo zakryła usta dłonią. Nawet z tej odległości widziała podobieństwo do ich matki. – Mają imiona po ojcu i wujku Scarlett, którzy zginęli w walce ze śmierciożercami…
- Dziadek Arthur! – pisnęła zachwycona Jo, przenosząc wzrok na staruszka, który siedział na krześle, a wokół niego biegały dwie rudowłose dziewczynki. Obok niego stała babcia Molly, zupełnie siwa i jak zwykle rozgadana. Najwyraźniej gaworzyła teraz do niemowlaka w wózku.
- Mary ma sporo rodzeństwa – wyjaśniła szybko starsza Jo, a oczy młodszej urosły na potęgę i prawie wcisnęła nos w szybę.
- Ta trójka… To dzieci Cama?!
Starsza ona parsknęła śmiechem.
- Po Mary jest Sophie – wskazała ręką na dziewczynkę gdzieś wzrostu Leah. – A potem Julie – dodała, pokazując trochę mniejszą dziewczynkę. – Ale Cam uparł się na syna – wtrąciła z rozbawieniem starsza Jo. – I w wózku mamy małego Roberta.
Jo kręciła głową niedowierzając. Ale po tych słowach szybko zaczęła rozglądać się dalej po ogrodzie, wyszukując pilnie dwóch twarzy.
- Gdzie mama i tata? – zapytała szybko.
- Na misji – westchnęła starsza Jo. – Ty i James macie urlop rodzicielski a oni uparli się, że świat demonów stanie na głowie!
Jo parsknęła śmiechem.
- Przecież oni mają teraz… ze sto lat!
- Mama jest w lepszej kondycji niż ty.
- Hej!
- Nie kłóć się ze sobą, Jo – mruknęła tamta i Jo znowu zatkało. Wróciła do okna.
                Niedaleko dziadków Weasley’ów stali Teddy i Victoire ze swoimi dziećmi, a za nimi wypatrzyła…
- ROSE! – i rzuciła się bliżej szyby, nie mogąc wyjść ze zdumienia. Red miała o wiele krótsze włosy i jeszcze bardziej wypiękniała. Jo nie dziwiła się, że stojący koło niej Scorpius, wpatruje się w nią jak w obrazek.
                Nagle dobiegły ich wrzaski z dołu i starsza Jo wychyliła się, a potem błyskawicznie schowała i pociągnęła ją za sobą, wpychając je do pokoju Albusa. Zostawiła drzwi uchylone na cal.
- …wtedy moznaby to wysadzić w powietse!
- Musę to psemyśleć.
Jo z przyszłości domknęła natychmiast drzwi. Jej młodsza wersja uniosła brwi najwyżej jak mogła, a potem pochyliła się do dziurki od klucza.
                Po schodach wdrapywały się właśnie dwie dziewczynki. Bliźniaczki. Miały prawie czerwone włosy i jasne, szare oczy. Były ubrane w zupełnie różne sukienki, ale i tak nie można było ich odróżnić. Zwłaszcza, że na ich twarzach malowała się taka sama ochota do rozrabiania.
- Elizabeth i Blake – poinformowała ją jej starsza wersja a Jo nabrała szybko powietrza. – Są o pół roku młodsze od Leah. Dam ci ważną radę! – dodała szybko, gdy Jo już się podniosła i tamta wytrzeszczyła oczy. – NIGDY nie zostawaj z nimi sama!
Jo zachichotała.
- Przecież to tylko dzieci!
Starsza pani Potter uśmiechnęła się zjadliwie.
- To dzieci Rose i Scora – poprawiła ją a Jo stwierdziła, że może mieć rację.
- Poszły do Leah i Marlowa? – zapytała. Starsza wersja machnęła ręką.
- O to się nie martw, świetnie sobie z nimi radzą.
Jo pokręciła głową z natłoku myśli i emocji.
- Nie mogę w to wszystko uwierzyć.
Starsza Jo spojrzała na nią trochę wzruszona.
- Masz na to jeszcze dużo czasu… Najpierw przeżyjecie jeszcze z Jamesem mnóstwo przygód… Nic ci nie powiem – dodała szybko, widząc, że młodsza Jo otwiera usta. – Rose spełni swoje marzenia i będzie podróżować, Scorpius zacznie szkolić aurorów z transmutacji… Scarlett otworzy pracownię alchemiczną, a Al… Och, nie tego w życiu nie zgadniesz!
Jo znowu wytrzeszczyła oczy.
- Zawsze obstawiałam, że będzie Ministrem Magii!
- Wiem – odparła tylko tamta. – Dlatego mówię, że nie zgadniesz… Aluś aktualnie jest trenerem bramkarzy w reprezentacji Anglii w quidditcha!
Jo zaniemówiła a potem ryknęła głośnym śmiechem. Ta druga Jo, szybko przytknęła jej dłoń do ust.
- Tylko ja wiem, że tu jesteś, pamiętasz?
Jo pokiwała powoli głową. Gdy już tamta zabrała rękę odezwała się znowu.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Wiem – wyszczerzyła zęby pani Potter z przyszłości. – Jesse.
Jo pokiwała szybko głową i otworzyła szerzej oczy.
- Wiem, że nie ułożył sobie życia z Dakotą – powiedziała szybko. – Ale powiedz chociaż, że ułożył je w ogóle.
Starsza Jo uśmiechnęła się ciepło.
- Jest szczęśliwy – powiedziała a Jo-podróżniczka w czasie odetchnęła z ulgą. – Ma córkę.
Jo pisnęła.
- Naprawdę?!
- Jest śliczna, nazywa się Laura, wygląda jak Jesse a Marlow wodzi za nią rozanielonym wzrokiem.
Jo przyłożyła rękę do ust.
- To… cudownie! Choć jak rozumiem mama Laury nie jest panią Atwood? – dodała kwaśno. Starsza Jo pokręciła głową.
- Aż tak żadne z nas się nie zmieniło.
                Zapadła cisza. Jo miała jeszcze setki pytań, ale z drugiej strony bała się je zadać. Ona sama z przyszłości musiała zresztą o tym wiedzieć, bo powiedziała:
- Tyle ci wystarczy. Dzisiaj nie zaśniesz wcale, ale jutro i przez następne dni będziesz spać jak niemowlę. Przyszłość jest wspaniała. Czekaj na nią.
Jo pokiwała powoli głową a potem sięgnęła za pazuchę i wyjęła Czarną Różdżkę. Podała ją… sobie.
- Mogę im powiedzieć?
- Al i Scarlett nie będą chcieli wiedzieć. Rose i Scora musisz zbyć, obawiam się, że z tą wiedzą wiele mogą zmienić – dodała poważnie Jo z przyszłości. – A James… On to już wie.
- Wie, że będziemy mieć dwoje dzieci?! – zdumiała się Jo.
- Wie, że będziemy szczęśliwi.



                Zmieniacz Czasu zatrzymał się i Jo uderzyła stopami w twarde podłoże. Owiał ją zimny wiatr – znowu była zima. Spojrzała na dom Potterów i powoli ruszyła w stronę drzwi wejściowych. W głowie huczało jej i prawie dymiło a w uszach ciągle słyszała śmiech Leah i Marlowa.
                Dotknęła klamki i prawie się przewróciła, bo drzwi otworzyły się z hukiem i Rose, James i cała reszta wlepili w nią ciekawskie spojrzenia .
- I CO?!
Jo spojrzała na nich po kolei i w końcu zatrzymała wzrok na Jamesie.
- Nic nie widziałam. Słyszałam tylko, że mamy się całkiem nieźle! 


                                                          *
                                                          *
                                                          *




Ps. Słuchajcie Jo skoczyła sobie 10 lat do przodu, a ja 12 i mam dla Was zdjęcia! :DD (są z różnych okresów, podałam wiek, żeby określić różnicę między nimi) :) Przesuńcie obrazek w prawo!


Ps.2 Można zajrzeć na LL, ale radziłabym zostawić coś po sobie, bo ja po prostu usuwam :P

















39 komentarzy:

  1. O Boże zdecydowanie najlepszy rozdział! Napisze więcej po szkole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze o czym pomyślałam jak skończyłam czytać ten rozdział to ze tym razem Hogwart na pewno zostanie zrujnowany XD bo jak Rose i Scorpius mają bliźniaki i to jeszcze rude to nikt się nie ostoi...
      Wspaniale to wymyśliłas... Jo spotykająca siebie samą w przyszłości *.* cudo i ich dzieci ^^ Leah Blake i Elizabeth bardzo mnie to wzruszylo... fajnie ze te postacie przetrwają
      Tez bym nie chciała znać przyszłości ale Jo tego potrzebowała... największe zaskoczenie... Alus? Trenerem quidicha ;D (chyba źle to napisałam)
      A scena o Jamesie była słodka *.*
      Naprawdę żałuję że to już ostatni rozdział GGG bo o tych bohaterach mogłabym czytać cały czas
      Dużo weny I do następnego ^^

      Usuń
  2. Jestem taka podekscytowana, że ledwo piszę a łzy zasłaniają mi widok na klawiaturę.
    Ja pierniczę!!! Ginger, nie sądziłam, że coś jest w stanie wywołać takie emocje. Co Ty ze mną robisz?! Teraz będę miękka!

    Wybrałaś PRZEPIĘKNE twarze dla dzieci. I imiona, one mnie najbardziej wzruszyły. Jestem oczywiście fanką Blake i Elizabeth, ale Marlow też jest wspaniały. A jaki przystojny! Laura i Julie też są przepiękne, tak samo jak Leah.

    Gdy Jo rozmawiała ze swoimi dziećmi to myślałam, że się rozpłynę. Awwwwwwwwww. Przeurocze. Przesłodkie. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego rozdziału. I pomysł ze zmieniaczem czasu - bomba! Muszę przyznać, że zastanawiałam się jak to rozwiążesz, ale tak świetny pomysł w życiu nie przyszedłby mi do głowy.

    Jeszcze piękniejsza Rose - to jest możliwe? Ale nie, serio, jestem ZAKOCHANA W TYM ROZDZIALE. Od teraz jest też moim ulubionym. A obraz rozrabiających Elizabeth i Blake powoduje, że jak głupia uśmiecham się przez łzy.

    WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO mi się podoba. Dziękuję. Jestem taka szczęśliwa, że to nawet przyćmiewa ból tej pieprzonej kostki. xD

    Pozdrawiam, wciąż nie mogąca się uspokoić i płacząca jak dziecko, CJ XX

    ps Pomysł z Laura jest świetny, Jesse naprawdę się nie zmienił. :) Zastanawiam się tylko jak Dakota poukładała sobie życie.

    ps 2 Zastanawiam się czemu Rose i Scor mieliby pozmieniać przyszłość gdyby wiedzieli? Przecież są tak szczęśliwi i mają dwie prześliczne, cudowne córeczki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze małe pytanko - kto jest starszy? Elizabeth czy Blake?

      ps 3 Wzruszyłam się też dlatego, bo sama mam bliźniaka... :D

      Usuń
    2. Dzięki, cieszę się, że się podobało! :)

      Chciałabym kiedyś napisać miniaturkę o Dakocie (i jeszcze o Louisie), stąd nie zamknęłam ich wątków.
      Rose i Scorpius to ludzie, którzy żyją chwilę, są mega spontaniczni (dlatego ciągle się kłócą) i uważam, że tak naprawdę ta wiedza, by im ciążyła i po prostu zrobiliby coś inaczej i tę przyszłość zmienili. Dla porównania - Jo przeżyła coś niesamowitego - zobaczyła swoje dzieci a to sprawiło, że ich zapragnęła... Trzeba chwilę nad tym pogłówkować :)

      A z tym starszeństwem to mnie zastrzeliłaś! Ale skłaniałabym się do tego, że Elizabeth jako bardziej odpowiedzialna i rozważna może być o kilka minut starsza :)))

      Usuń
  3. Na razie trzymam się dzielnie. Napiszę ledwo składny komentarz i pojdę sobie popłakać, więc nie przedłużajmy
    Sam pomysł z ukryciem Berła w czasoprzestrzeni jest świetny i genialny i bardzo w stylu Jo. Mam nadzieję, że ploteczki Scora się sprawdzą i państwo Malfoy (jak to pięknie brzmi ^^) w spokoju doczekają się ślicznych małych diablątek zwanych potocznie Elizabeth i Blake <3
    Pieluchy i butelki w ręku James Pottera II? Chciałabym to zobaczyć! Jo z przyszłości tak bardzo przypomina mi Agathę! Będą świetnymi rodzicami *.*
    Julian <3 jakiż on śliczny! no i Lucas <33 Odziedziczyli po tatusiu dryg do quiddicha?
    Dzieci Carterów są za cudowne.
    Bardzo ciekawi mnie do jakich domów przydzieliłaby to kolejne pokolenie Tiara Przydziału
    A i kto ma być Ministrem Magii? Było wspomniane jakieś nazwisko chyba
    Pozdrawiam i idę sobie pochlipać.
    Mala Mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem tego zdania z ploteczkami Scorpiusa. O co chodzi? No i czemu masz nadzieję? To nie są już przypuszczenia , tak wygląda ich przyszłość :P
      Nie zagłębiam się w charaktery/umiejętności trzeciego pokolenia :P Jeśli chcesz, synowie Ala mogą grać w quidditcha w Twoich wyobrażeniach :)
      No było wspomniane nazwisko ministra magii, wiec o co pytasz? :P

      Usuń
  4. Witam!
    Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie miałam pomysłu na komentarz, a nie chciałam, żeby wyszedł krótki i dupny, więc wcale nie napisałam.
    Zacznę od cytowania.
    ,,- Ma pan…
    - Ekhym! – kaszlnął ze złością Harry.
    - Tata ma rację – poprawiła się Jo, na co Rose parsknęła śmiechem." Ja też parsknęłam śmiechem w tym momencie, ale nie zmienia to faktu, że ten fragment był taki jakiś... słodki, uroczy? Trudno mi powiedzieć, ale bardzo mi się spodobał.
    ,,- Ja tam nie chcę poznać przyszłości – stwierdziła Scarlett a Albus pokiwał głową." Dlatego nie lubię Scarlett. Jest taaaaaką nudziarą i w ogóle jest nudna, nijaka. Ja bym się wyrywała, żeby zobaczyć swoja przyszłość. Gdyby była zła to bym dowiedziała się co zrobić, żeby w teraźniejszości nie dopuścić do tego co by się później stało. A Scarlett? Ehh... dobra, ja już nic o niej nie napiszę, bo ciśnienie mi skacze.
    ,,Przed chwilą chciały bawić się w łowców ze Scorpiusem. Ma siniaka na pół uda." Dzieci Jo i Jamesa. Tego można było się spodziewać.
    Rozdział bardzo fajny, ale jak dla mnie jednym z najlepszych był ten gdzie Jo dała dla Jamesa w urodziny pelerynę-niewidkę i razem chodzili po zamku i... no mrau! <3
    Ogółem to notka była niezwykle interesująca. Przedstawienie przyszłości bardzo mi przypadło do gustu, ale też trochę zasmuciło. Jak czytałam, że Harry był tak stary, zgarbiony, siwiutki to myślałam, że mi serce się połamie. Nie wiem czemu, ale dla mnie przeczytanie tego było w pewnym sensie.... zakończeniem swojego dzieciństwa z Harrym. No, bo serio. Ja NEVER EVER nie wyobrażałam sobie Harry'ego jako staruszka, a wizja choćby spróbowania wyobrażenia sobie tego jest dziwna i niewykonywalna. W zasadzie to ja jestem dziwna, ale cicho.
    Mimo tego, że Jesse był takim kutasem i w ogóle, to w głębi serca miałam nadzieję, iż Dakota mu jednak wybaczyła i mają razem dzieci.... a właśnie. Co się stało z Dakotą? Wyszła za mąż? Ma dzieci? A może jest wiecznym singlem? Bardzo mnie to ciekawi.
    Jeżuńciu... jeszcze tylko epilog i the end?
    Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Po prostu nie mogę. Miałam nadzieję, że komentarz nie wyjdzie dupny, ale pewnie wyszedł. No cóż. Na LL bardziej się postaram!
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Twoje zdanie o Scarlett, szanuję je, ale ja np. też nie chciałabym zobaczyć swojej przyszłości...
      O Dakocie i Louisie będą kiedyś tam miniaturki, dlatego ich nie ma.
      Nie będzie epilogu, tylko ostatni 77 rozdział.

      Usuń
  5. Wow! Niesamowity rozdział!
    10 lat do przodu to dużo nie wiem czy ja bym chciała zobaczyć kim będę w przyszłości. Pewnie gdybym zobaczyła to zaraz chciałabym coś zmieniać ;)
    W każdym razie Jo jest niesamowicie odważna (co już wielokrotnie udowodniła) że się odważyła
    Tyle tych dzieci że już się pogubiłam kto ile ma i jak się nazywają. Pamiętam tylko że Leah i Marlow to dzieci Jo i Jamesa :)
    Czyli to przedostatni rozdział. Jakoś tak mi się smutno zrobiło że to już zaraz koniec :(
    Jakoś tak się przyzwyczaiłam do tych bohaterów i do tego że prawie codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Chyba jeszcze nigdy nie czytałam tak wolno żadnego rozdziału. Nie dlatego, że mi się nie podobał, wręcz przeciwnie, był przecudowny! Stał się właśnie jednym z moich ulubionych!
    To wszystko było takie melancholijne, piękne. Masz talent, dziewczyno. Ach, widzisz? Powtarzam się przez Ciebie.
    Potrafię zrozumieć Scarlett, że nie chciała zobaczyć przyszłości (Choć jeżeli o mnie chodzi to nawet Avada by mnie nie zatrzymała, żeby dowiedzieć się czy zdam maturę xdd).
    Dzieci Jo i Jamesa są takie... ich! To jest odpowiednie określenie. Wdali się w rodziców, nie ma co!
    Cam, jak zwykle dążący do celu ;p Robert będzie jak ojciec, przynajmniej mam taką nadzieję.
    Merlinie, kiedy przeczytałam ten fragment z siwym i przygarbionym (ale tylko trochę!) Harrym to coś mnie ścisnęło za serduszko i doszło do mnie to, że ta historia niedługo się skończy. Ale znając Ciebie, dostarczysz nam pięknego zakończenia :D
    Mamy teraz wszyscy pewność, że Molly nigdy się nie zmieni.
    Uwielbiam wyobrażać sobie śmiejąco-rechoczącą Jo. To naprawdę przezabawne i poprawia humor, jak mało co.
    Cieszę się, że Jesse ułoży/ułożył sobie życie. Mimo, że był s********m to naprawdę to go polubiłam. Tak z całego serduszka.
    Zapomniałam o najważniejszym!
    Twój pomysł z ukryciem Berła był świetny. W czasie nic nie ginie, ale można o tym, co w czasie się schowało zapomnieć. Tego życzę wszystkim bohaterom tego opowiadania.
    Elizabeth i Blake. Ale się cieszę z tych imion. Tak samo jak z Leah :) Marlow, Julie i Laura. Same piękne imiona wybrałaś.
    Kocham ten rozdział całym moim serduszkiem! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
    Mimo całej mojej miłości do tego opowiadania, nie mogę już doczekać się epilogu. Chyba jestem masochistką...
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
    Karolina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Ale nie epilogu, tylko ostatniego rozdziału! jak się żegnać to kilkunastoma stronami, nie jedną :)

      Usuń
  7. Jestem...wzruszona. Niby wiedziałam, że się do tego zbliżamy, ale...Kurczę! Jestem z tym opowiadaniem już chyba z rok i tak strasznie mi z myślą, że już się kończy.
    Ale hej! To co? Po LL rozpoczynasz kolejną serię? Bo ja chętnie poczytałabym o dzieciakach naszej nieokiełznanej ekipy ;) Wydaje mi się, że mogli by być bardziej nieznośni niż ich rodzice. A z pewnością rude bliźniaczki. Ich to sama Chloe Malfoy mogła by się bać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Zdecydowanie nie będzie takiego opowiadania. Kończę z fanfiction :P
      Ale masz rację, spotkanie Blake i Elizabeth z Chloe mogłoby rozwalić niejeden system :DD

      Usuń
    2. Kurde, aż mi się miniaturka marzy... Nie myślałyście o teamie? Jako moje dwie ulubione autorki byłybyście bombowe. :P

      Usuń
    3. No przecież ja przejmuję Ślizgońską Krew, jak Zdemoralizowana się nie ogarnie! :D A co do teamu - ja o Blake i Elizabeth nie zamierzam nic pisać :P

      Usuń
    4. No i nie można zapominać o takim małym szczególiku...Chloe jest z pokolenia ich rodziców :p

      Usuń
  8. Wiem, że powtarzam to praktycznie co rozdział, ale muszę to powiedzieć teraz z największym przekonaniem: KOCHAM TEN ROZDZIAŁ! On jest najlepszy jaki kiedykolwiek widziały moje oczy (na równi z epilogiem do Diabelskich Maszyn)!
    Jo jako starsza wersja Jo jest genialna :D
    Uwielbiam Cię, za wątek z dziećmi naszych kochanych bohaterów...
    Marlow i Leah --> tak dopasowane do Jamesa i Jo, oraz ich życia! Awwwww *,* Aż się miło na sercu robi, gdy się to czyta. Już wiem co będę robić, gdy będzie mi smutno = przeczytam ten rozdział!
    Bliźniaczki Red i Scorpiusa? Pewnie non stop zmieniają miejsce zamieszkania, bo jeden domek nie poradzi sobie z rodziną Malfoyów!
    No to Cameron i Lucy sobie poszaleli z tymi dziećmi! Jeszcze troche i by pobili babcie Molly i dziadka Artura! Hahahahah
    Szkoda mi, że Jesse nie ustabilizował się w związku, ale ciesze się, że ma córeczkę (którą Marlow uwielbia ;D)
    Albus i Scarlett >>> czy tylko ja kocham tak bardzo imię Lucas? Rodzinka Ala nadrabia punkty za tę imię *-* Julian też jest spx, ale Luke jest boskie ;p (nie ma to jak jarać się imiknami :'))
    Czytałam wcześniejsze komentarze i ciesze się, że nie muszę Cię męczyć o starszość bliźniaczek, ani wątku Louisa i Dakoty :D
    Czekam ze zniecierpliwością i nie zachwianym smutkiem na ostatni rozdział tego jakże wybitnego opowiadania.
    Pozdrawiam i życze jak zawsze toooony weeeeny :D
    ~Nat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję bardzo! :) Czemu Ci szkoda Jessiego? On nie chciał być w związku i jest bardzo szczęśliwy jako wieczny singiel, w dodatku znalazł w końcu tę jedyną - Laurę :D

      Usuń
  9. Nie wiem jak reszta, ale dla mnie, kogoś kto jest z GGG prawie od początku po tym poście ściska w sercu...
    Pomysł niesamowity, poruszający i mogę tak długo wymieniać :)
    Leah i Marlow, umarłam i jestem w niebie, właśnie tak wyobrażałam sobie dzieci Jomes! Za to z Elizabeth i Blake okropnie mnie zaskoczyłaś! Są piękne i ja po prostu widzę je jak roznoszą Hogwart! Zresztą całe Następnę Następne pokolenie jest cudowne!
    Czy ja mogę mieć prośbę? Szanuję Twoją decyzję, że nie będzie opowiadania o dzieciach naszych bohaterów, ale mnie tak strasznie okropnie niewyobrażalnie ciekawi w jakich są domach i kto jest czyim rodzicem chrzestnym. Umarłabym ze szczęścia jakbyś mi to napisała.

    Zośka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa! Nie chciałam tego robić! Nie, bo jak zaczynam się bawić w "kto ma jaki charakter" to w mojej chorej głowie powstają historie! Ale tym razem będę twarda. Powiem Ci jak to widzę, a opowiadań i tak z nimi nie będzie :D

      Myślę, że Leah (córka chrzestna Camerona i Lily), którą Tiara długo namawiała na Slytherin... ostatecznie trafiła do Gryffindoru, podobnie jak Marlow (rodzice chrzestni - Al i Rose), który dla odmiany chciał być w Slytherinie, bo za młodu mu się marzyło być czarnoksiężnikiem! :P

      Blake i Elizabeth (pierwszą do chrztu trzymali Hugo i jego żona, drugą Albus i Scarlett) rozdzieliły się w Hogwarcie. Pierwsza - szalona po matce, z charakterem ojca udała się do Slytherinu, druga po matce inteligentna, z poczuciem humoru po ojcu i dziadku trafiła do Ravenclaw.

      Luke (syn chrzestny Jamesa i Rose) jest chyba trochę skryty, bardzo zabawny i inteligentny i Tiara posłała go jakimś cudem do Slytherinu :P A jego brat Julian (rodzice ch. Lily i Scorpius) trafił do Gryffindoru razem z Marlowem.

      Chrzestnych Mary znamy (biedny Aluś, pracuje tylko na prezenty dla chrześniaków...) a pierworodna Cama i Lucy powędrowała do Gryfiffindoru. Sophie (rodzice ch. Molly, czyli siostra Lucy i jej kuzyn a przyjaciel Cama - Fred) jest w Ravenclaw. Julie (chrzestni Dominique i James, czyli znowu kuzyn Lucy i przyjaciel-szwagier Cama), jako jedyna po mamie była w Hufflepuffie. No i Robert Jr. (Roxy i Jesse - znowu kumpel Cameron), idealnie podobny do dziadka Cartera trafił do Gryffindoru.

      Tak to widzę :P Plus gdzieś tam są jeszcze dzieci innych kuzynów Weasley'ów, no i Lilki i Huga :D

      Usuń
    2. Jak mogłam zapomnieć o synowej i córce chrzestnej Jo :P Myslę, że jest w Ravenclaw :)

      Usuń
    3. Jakbyś miała chwilkę to napisałabyś jaki aktor/model kim jest? Bardzo mi się podobają i umieram z ciekawości. :)

      Usuń
    4. Leah - Sigrid Agren, Elizabeth/Blake - Frida Gustavsson, Marlow - Joe Colier, Lucas - Clark Bockleman, Laura - Weronika Szmajdzińska, Julian - nie wiem jak się nazywa ten model, Robert Jr - Liam Payne, Mary, Sophie - nie wiem, Julie - Brudget Satterlee.

      Usuń
  10. aaaaaa!! Zdecydowanie najlepszy! :D Jo w Zmieniaczu i to wszystko , co widziała..
    Leah i Marlow. Szczerze, to nie myślałam, ze córka Jo mogłaby mieć na imię Leah. Ale jest świetnie. Odważna, jak mamuśka :D
    Elizabeth i Blake. Chyba obydwie beda lamaczkami hogwardzkich ( i nie tylko) męskich serc. A z takimi charakterkami to coś mi się zdaje, ze w większości będą to serca slizgonskie :D
    Lucas i Julian to pewnie będą największe ciacha z reprezentacji Slytherinu i Gryffindoru ( po tatusiu) :D
    Tak sobie pomarzylam o ich dalszym życiu.. :D
    A w ogóle totalne zaskoczenie, ze Lucy i Cam maja tyle dzieci. Szalenii :D I to nawet jest tak jak ze mną i moim rodzenstwem: 3 starsze siostry i najmłodszy brat.. Robert jako rodzynek to ma życie :D
    Laura Atwood... Tak to chyba faktycznie jedyna kobieta, która Jesse kocha poważnie :)
    Widzę, ze w odpowiedzi na wcześniejszy komentarz pisze, ze będą miniaturki o dalszym życiu Lou i Dakoty wiec czekam z niecierpliwością :) Ale najpierw na 77
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Och, matko. Ten rozdział jest przecudny. Ta akcja ze zmieniaczem czasu (ukrycie Czarnej Różdżki w czasie to Twój kolejny, znakomity pomysł. Jesteś genialna, Ginger!) i przyszłość i dzieciaki - coś pięknego. Całe "Dziesięć lat później" czytałam z bananem na ryju naprzemiennie z westchnięciami wzruszenia.
    "Przed chwilą chciały bawić się w łowców ze Scorpiusem. Ma siniaka na pół uda." - zawyłam przy tym mocno. Leah i Marlow wymiatają. I mają cudne, cudne imiona tak, jak wszystkie dzieciaki z kolejnego pokolenia.
    Kurczę, nie wiem co jeszcze mogłabym napisać. Chyba pierwszy raz aż tak bardzo zabrakło mi słów. Jestem totalnie wzruszona.
    Pozdrawiam, LS.

    OdpowiedzUsuń
  12. Super pomysł, żeby tak pokazać przyszłe życie bohaterów. Do dużo sprytniejsze niż zrobić zwykłe ileś tam lat później. Sama akcja z czarną różdżką zawiła. Myślałam, że zrobisz tak jak w filmie, ktoś ją przełamie i gdzieś wyrzuci, zakopie, włoży do grobu Dumbledora czy coś w tym stylu. Gratuluje oryginalnego pomysłu. Świetnie też, że to Jo przeniosła się w przyszłość. Ona najbardziej się do tego nadawała i potrzebowała tego. Już kocham wszystkie dzieci bohaterów. Zwłaszcza bliźniaczki Rose i Scora oczywiście. Ich faktycznie nie powinno się zostawiać samych takie geny... Kiedy pojawiła się Leah pomyślałam, że to dziecko Luisa, że jest szczęśliwy, znalazł sobie kogoś a to imię to z pamięci za utraconą miłością. Współczuje Lucy, że musiała rodzić tyle dzieci (chyba, że czarownice maja łatwiej). Mnie bardziej niż Al jako trener zdziwił Scor jako nauczyciel transmutacji aurorów. Spodziewałam się czegoś innego. Chociaż sama nie wiem czego.
    Cudowny rozdział. Wszystkie dzieci (i dorośli ) są super uroczy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudny rozdział <3 Zamiast uczyć się chińskiego siedzę i czytam to chyba z dziesiąty raz, nie mogę uwierzyć że to już prawie koniec :(
    ten zmieniacz czasu, naprawdę fajnie wymyślone :)
    Blizniaczki Rose i Scorpiusa- widać że po rodzicach w genach poszły :D
    Jestem bardzo ciekawa jak potoczyło się życie Dakoty, ale czytam w komentarzach, że będzie miniaturka, więc uzbrajam się w cierpliwość i czekam :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ufff. Sorki za spóźnienie. Życie mi się zawaliło, ale jestem.
    Druga scena to życie jak z obrazka - Harry w papuciach z gazetką w ręce, szczęśliwe pary, które nie muszą chwilowo martwić się o spokój i harmonię w czarodziejskim świecie. Ich jedynym jak na razie problemem jest "co zrobić żeby Harry wydusił coś z siebie, aby mogli wrócić do łóżek". Czytając tę scenę można było usłyszeć pochrapywania niedospanych państwa Malfoy :)
    Pomysł z ukryciem czarnej różdżki w czasie - genialny. Ciekawe jak Ty to teraz geniuszu przeskoczysz? Stawiasz poprzeczkę coraz wyżej.
    Podróż w przyszłość - cudowna.
    Leah i Marlow - idealne wyważenie genów rodziców. Ciekawe czy Marlow będzie takim podrywaczem jak ojciec.
    Blake i Elizabeth - awww. Czysty tatuś. I skoro Jo starsza twierdzi, że są niebezpieczne to musi tak być. Może miała okazję ich popilnować :D
    Lucas i Julian - "co się odwlecze to nie uciecze", znaczy Al dogonił wreszcie Scarlett z pierścionkiem. Dopóki nie ma ... lat później, wszystko jest możliwe.
    Dziewczynki i mały Robert - biedna Lucy. U samego Merlina chyba wybłagała syna za czwartym razem. A Mary? To już spora panienka nieprawdaż? Dostała już list?
    Laura - jedyna, która poskromiła Jesse'go i zdobyła jego pełną miłość.
    Scarlett - podzielam jej zdanie. Życie traci smak kiedy znasz jego kierunek. Zamiast po prosty żyć, zaczynasz się zastanawiać jak to zrobić aby przyszłość została zachowana. Zaczynasz ważyć wszystkie decyzję, bojąc się, czy aby napewno są one dobre i prowadzą do tego co ujrzałeś ileś tam później.
    "Tata ma rację" ujęło mnie, a fragment kiedy Jo ujrzała wymalowane piętro rozbawił. Ileż ta Ginny musiała wiercić dziurę w boku Harremu, żeby nawet Jo stwierdziła, że to jest wkońcu? ;)
    Cały rozdział wyszedł super. Czekam na ostatni, choć zastanawiam się co zamierzasz w nim umieścić, bo jak dla mnie taki koniec jak tu opisałaś byłby wystarczającym dobrem.
    MiMiK

    Ps. Uprasza się o niegrożenie czytelnikowi MiMiK. MiMiK oświadcza, że dopóki nie zakończy jednego, nie rozpocznie kolejnego (choć korci jak cholera).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Jestem przerażona i poważnie zmartwiona pierwszym zdaniem tego komentarza. Mam ogromną nadzieję, że aż tak źle nie jest.
      Starsza Jo powiedziała, że Marlow ma charakter po mamie, więc nie sądzę, żeby był podrywaczem :)
      Ależ ja się bardzo cieszę i podziwiam, że czekasz! Też bym chciała, ale taaaak mnie korciło, żeby już zacząć pisać, że w głowie mnie piekło od pomysłów :D Ale ostatni rozdział za jakieś 2 dni, więc już nie długo :)
      A propos niego i tego, że ten mógł być ostatni... Potrzebuję jeszcze tego jednego, żeby się pożegnać z nimi.

      Usuń
  15. Nie cierpię pożegnań, dlatego uznałam iż taki koniec mógłby zostać.
    Mnie korciło żeby zajrzeć i zerknąć ale po twojej krótkiej informacji po prostu byłam pewna, że coś dorzuciłaś do kołysanki. Będę nadrabiać jak już popłaczę przy pożegnaniu.

    Nie jest źle. Jest gorzej. Małżeństwo mi się rozpadło (nie pisałam, że jestem mężatką? Wydało się). Psychika mi troszkę siadła (czasem czuje się zniszczona całkowicie), ale psycholog twierdzi, że nie jest źle. Staram się pozbierać i w ramach "zadania domowego", jakim jest minimum pół godzinki czasu egoistycznego (tylko dla siebie) czytam. W dodatku moja Mary się przeziębiła. Pierwszy raz w życiu. Pogoda za oknem nie sprzyja spacerom z cieknącym nosem więc stawia bunt w domu. Wieczorem padam na twarz ze zmęczenia, ale wciąż daję radę. Będzie dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi naprawdę przykro. Ale wierzę w to, że z każdego dołka się wychodzi, z każdego upadku można się podnieść. Zwłaszcza, jeśli ma się tak wspaniałe podejście jak Ty. Nie chcę przesadzać z wnikaniem w Twoje życie, ale wydaje mi się, że Twoja córeczka na pewno już zawsze będzie dla Ciebie najlepszym pocieszeniem na wszystko a jej mamusia kiedyś będzie bardzo szczęśliwa. W to wierzę.
      :)

      Usuń
  16. To jest zdecydowanie najcudowniejszy rozdział jaki czytałam od dłuższego czasu. Pomysł ze zmieniaczem czasu genialny, zawsze po zakończeniu książki, filmu, serialu itp. zadaję sb pytanie: "co będzie dalej?". Myślę, że w przypadku GGG będzie inaczej, moja ciekawość jak najbardziej zaspokojona :)
    Tyle dzieci, tyle szczęścia <3 Wspaniale, kolejne pokolenie jest cudne, świetne mieszanki rodziców, będą pewnie rozrabiać nie mniej niż oni. Leah, Marlow, Elizabeth, Blake... Otrzymali imona po wspaniałych osobach. Ale to, że Al będzie trenerem w Quiddichu mnie rozłożyło, nie spodziewałabym się tego. Najważniejsze, że wszyscy są szczęśliwi.
    Tylko zastanawiam się jak tam z Louisem i Dakotą, ale widzę, że coś na nich planujesz, także czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Skąd ty bierzesz te pomysły?! Mowie ci jestes najlepsza!
    Człowiek o czymś zapomina, np o czarnej różdżce, ty przypominasz nam o tym, bo to jednak jest niebezpiecznie a w dodatku leczysz to tak pieknie i odważnie! Zmieniacz czasu... Bo jak inaczej pokazać przyszłość? Ten sposob jest niedościgniony tak jak twoje opowiadanie. Podoba mi sie ta przyszłość. Zasłużyli na nia. A ty zasłużyłas na brawa!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow, odkryłam tego bloga (autokorekta zmienia mi na "Bóg"i w sumie ma rację bo ta historia była po prostu boska!) niedawno i wręcz nie mogłam się oderwać! Ta historia jest piękna. Piszesz wspaniale, mam nadzieje że w przyszłości wydasz książkę i będę mogła ją znaleźć w księgarni i przeczytać!
    Przepraszam cię za to że nie komentowałam konkretnych rozdziałów ale osatnio miałam urwanie głowy poprawionem ocen, i ta historia trzymała mnie przy zdrowych zmysłach. Powiem tak w sumie to jestem też na ciebie wkurzona bo nie mogłam poświęcić na to pełnej uwagi, bo musiałam wiedzieć co będzie dalej! Czemu piszesz tak perfekcyjnie? Dobra koniec pochlebstw bo ci woda sodowa uderzy do głowy...
    Moją ulubioną postacią zdecydowanie była Rose, jej poczucie zasad ogólnie przyjętych było świetne, ciesze się, że jej nie zabiłaś.
    Nie wiem jakim cudem wymyśliłaś to historię ale po prostu cholernie ci zazdroszczę talentu! (kolejna pochwała... Jeżu ale zdecydowanie zasłużona).
    Podczas czytania wielokrotnie wybuchałam śmiechem, polało się kilka łez, co jest dziwne bo nigdy się nawet nie wzruszam podczas czytania, więc to jest szalone jak z pewnością i dzieci Rose i Scorpiusa... XD

    Skoro nie długo święta, życze ci spełnienia marzeń, inspiracji, chomika, pogody ducha, i czego twa duszyczka zapragnie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Sands Casino | A New Vegas Luxury Destination
    Experience the ultimate Las Vegas casino resort with casino action, luxury accommodations, delicious dining 메리트 카지노 쿠폰 and lively nightlife. The Sands Casino ‎News choegocasino · 샌즈카지노 ‎About Us · ‎Dining · ‎Amenities · ‎Promotions

    OdpowiedzUsuń