Ginger Golden Girls

26 grudnia 2014

Rozdział XXXVIII

Nie zadzieraj z Dakotą!




- Skąd ta pewność?
- Po prostu to wiem.
Scorpius uśmiechał się pod nosem, Rose nuciła marsz zwycięstwa, Albus patrzył na nią z rozdziawionymi ustami i tylko James bał się wykonać jakikolwiek gest, by jej nie spłoszyć. Ale Jo, choć patrzyła na resztę trochę nerwowo, nie wyglądała jakby zamierzała wychodzić. A kiedy zaczęła tłumaczyć o co jej chodzi, jej głos brzmiał twardo i pewnie.
- Hurrlington nie wziął się znikąd. Ankdal tworzył siatkę swoich popleczników całymi latami. Tak było też z Crosby’m. Nie sądzę, by szpieg pojawił się w zamku we wrześniu. Nie. Dam sobie uciąć rękę, że jest tu od dawna.
- Okej – powiedziała ostrożnie Red, szeleszcząc swoją satynową suknią – Myślisz, że to jakiś nauczyciel czy trzecioroczniak z Hufllepuffu?
Scorpius parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Jo zmiażdżyła ich spojrzeniem.
- Gdybym miała strzelać, obstawiłabym kogoś z najstarszej klasy. Kogoś z rodziny, która wierzy w brednie Ankdala i służy Hurrlingtonowi. Ale oczywiście nie możemy tego sprawdzić póki co.
- Więc? – zapytał Albus – Co robimy?
- Wiemy, że Hurrlingtonowi zależy na Hervellach. Trzeba ich wybadać.
- Na to już wpadliśmy – powiedział chłodno James i Jo spuściła wzrok. A więc był na nią zły… Scorpius pokiwał głową.
- Uchodźcy nie wychodzą do naszej części zamku – powiedział – A my nie możemy dostać się tam.
- To są problemy techniczne – Jo machnęła szybko ręką – Trzeba wymyślić dywersję!
- Co? – zdumiała się Rose. Jo uśmiechnęła się pod nosem.
- Plan, dzięki któremu wyciągniemy ich stamtąd.
- I przy okazji wylecimy – dodał Scor, podchodząc do niej i kładąc jej rękę na ramieniu – Bierzmy się do roboty!

                                                                      *

                W dzień po balu jego temat był numerem jeden. Ale nie wszyscy mówili o najlepszych fryzurach i małych skandalach. Louis spędził jego koniec na szukaniu Leah, ale w końcu pogodził się z tym, że zwyczajnie sobie poszła. Gdy więc zobaczył ją w poniedziałek na Starożytnych Runach, w pierwszym odruchu nie miał zamiaru do niej podchodzić. Ale kiedy odwróciła się w jego stronę, wyraźnie wściekła i obrzuciła go pełnym odrazy spojrzeniem, chwycił plecak i bez zastanowienia ruszył w jej stronę.
- Zjeżdżaj – wycedziła, gdy odsunął sobie krzesło koło niej.
- Coś przeoczyłem? – zdumiał się – Czemu masz jeszcze ostrzejsze pazury niż zwykle, wilczku?
Gdyby wzrok mógł zabijać Louis Weasley właśnie padłby trupem. Leah spojrzała na niego tak, że chyba tylko jego zahartowanie dzięki dorastaniu z dwiema kłótliwymi siostrami pozwoliło mu przetrwać ten moment.
- Powiesz mi o co chodzi? – zapytał uprzejmie – Bo jak tak patrzysz to tylko jeszcze bardziej mi się podobasz.
Nie wiedział kiedy wyjęła różdżkę, ani kiedy jej koniec wbił mu się w krtań.
- Czy ja mówię niewyraźnie? – warknęła groźnie – ZJEŻDŻAJ STĄD!
Ktoś za nimi zaśmiał się wesoło, i gdy mimowolnie obrócili głowy zobaczyli Jamesa w ławce za sobą. Żadne z nich nie zwróciło na niego uwagi.
- Schowaj ten patyczek, wilczku – rozkazał jej rozbawiony Louis. Leah buchnęła para z nosa.
- Weasley, ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz!
Louis przewrócił oczami.
- Z wariatką, to pewne. Ale i tak się nie przesiądę, więc może mi łaskawie powiesz o co się ciskasz? – zapytał uprzejmie. Leah wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę z mordem w oczach, a potem wypuściła powietrze z nosa i opuściła różdżkę.
- A więc… - zaczęła lżejszym tonem – Lubisz mnie?
Louisa na moment zamurowało. Leander tak rzadko opuszczała gardę, że był kompletnie rozbrojony jej nagłą delikatnością.
- Sam nie wiem czemu – powiedział szczerze.
Leah uśmiechnęła się promiennie i lekko przechyliła w jego stronę.
- A co w takim razie… - mówiła mu do ucha, a jej różdżka stykała się jego bokiem – Czujesz do swojej dziewczyny?!
Ostry ból w boku, który wywołała wbijająca się w niego różdżka odwrócił na moment jego uwagę od oczu Leah, które sztyletowały go z taką mocą, że kto inny na jego miejscu z pewnością by uciekł.
- Aua! Wariatko! – wrzasnął i chwycił ją za nadgarstek, wyciągając ostre drewno ze swojego brzucha. Kiedy Leah wyglądała jakby nie zamierzała go już atakować, przetarł czoło i powiedział:
- Nigdy nie mówiłem, że nie mam dziewczyny!
Leah sprawiała wrażenie, jakby miała ochotę parsknąć głośnym śmiechem.
- Och, w takim razie wszystko jest w porządku! – oznajmiła teatralnie a jej twarz znowu zawisła na cale przed jego – Tylko przyjmij do wiadomości, że JA nie lubię cię ani trochę! Rzygam na twój widok i mam ochotę rzucić się z Wieży Astronomicznej!
A potem odsunęła się równie żywiołowo na sam kraj ich ławki. Louis natychmiast przysunął swoje krzesło.
- Nieprawda.
Leah rozszerzyła groźnie nozdrza.
- Jeszcze cal a rozwalę ci nos!
Nie zwracał na nią uwagi.
- Lubisz mnie. Jesteś zazdrosna i mnie lubisz.
- TY PIEPRZONY, KRETYŃSKI…
Ale nie dowiedział się kim jeszcze jest. Profesor Vector wparowała do klasy i rzuciła Leah groźne spojrzenie, sprawiając, że zamilkła. Louis spojrzał na nią jeszcze wyzywająco i odsunął z powrotem swoje krzesło. James zaśmiał się głośno.

                Godzinę później Leah zniknęła, nim Louis zdążył spakować swoje rzeczy.
- Nie radzę – usłyszał za sobą, gdy pospiesznie opuszczał klasę. Obrócił się do Jamesa i wytrzeszczył oczy – Jest piekielnie szybka – wyjaśnił James.
Louis nie odpowiedział. Jego kuzyn postanowił chyba do reszty zepsuć mu dzień i kontynuował:
- Jak mnie o nią ostatnio pytałeś, myślałem, że zalazła ci za skórę. Jak Rogerowi Jerkins’owi w trzeciej klasie, gdy mu podpaliła szatę, bo jej stręczył kota… Ale nie wpadłbym na to, że jesteś samobójcą!
- Co ty bredzisz? – zapytał znudzony Louis. James pokręcił teatralnie głową.
- Ona ci się podoba! Stary, patrzysz na nią jak… no, nie znam się na ładnych porównaniach.
Louis wzruszył ramionami, gdy skręcili do Wielkiej Sali.
- Jest ładna.
- Jest NIEBEZPIECZNA – poprawił go James – Wiem co mówię, sam mam taką dziewczynę – dodał z nagłym rozbawieniem.
- Ty nie masz dziewczyny – wtrącił zaskoczony Louis. James kiwnął głową.
- Ale ty masz – odparł triumfalnie.
Louis miał ochotę złapać się za głowę.
- Stary, Leander jest… Ciągnie mnie do niej, ok? To nic poważnego.
Wchodzili do stołówki, gdy James spoważniał.
- Wiem jak to się kończy – powiedział, patrząc na niego z ukosa – Jak najszybciej rozwiąż sprawę z jedną z nich. Radzę ze szczerego serca.
James odszedł do stołu Gryfonów, a Louis opadł na miejsce przy swoim stole. Dopiero po chwili zorientował się, że kilka krzeseł dalej siedzi Grace, więc podniósł plecak i powoli powlókł się w jej stronę.

                                                                              *
               
- Mógłbyś nie siedzieć tyłem, gdy do ciebie mówię?!
Dracon zerknął przez ramię.
- Nie sądziłem, że to coś ważnego.
Hermiona zatrzęsła się ze złości.
- Norah i Neville już wybrali reprezentantów! Mamy trzy dni, żeby zgłosić swoich.
Malfoy z ociąganiem odwrócił się w jej stronę.
- Bierzemy Gregorsona i Nye’a.
Hermiona zmrużyła groźnie oczy.
- Po raz tysięczny przypominam ci, że nie jesteś tu szefem! – Draco zrobił zdumioną minę, ale nim zaoponował, powiedziała – Poza tym nie możemy wziąć nikogo z siódmej klasy. McGonagall nie zgadza się, by coś rozpraszało uczniów przed OWUTEMami.
Dracon przewrócił oczami.
- Poza tym – dodała zgryźliwie Hermiona – Nie ma takiej opcji, żebyśmy wystawili w konkursie dwóch Ślizgonów!
- Proszę bardzo, Granger – zaśpiewał Malfoy – rozbaw mnie swoimi propozycjami.
Ku jego zdumieniu Hermiona wyszczerzyła zęby.
- Tak, to z pewnością cię rozbawi. Otóż chciałam zaproponować twojego syna!
Zapadła cisza. Hermiona patrzyła na niego wyzywająco, a Draco wpatrywał się w nią 
ewidentnie węsząc podstęp.
- Scor?
- Tak chyba go nazwałeś – odparła chłodno.
- Jest najlepszy? – zapytał dumnie. Hermiona westchnęła.
- Z sześciu klas, tak… jest najlepszy. LENIWY – zaznaczyła szybko, widząc, że Draco ukazuje rząd zębów – Ale najlepszy – dodała cicho. Malfoy wyglądał jakby właśnie mianowano go Ministrem Magii.
- Oczywiście, wcale mnie to nie dziwi. Scorpius odziedziczył po mnie…
-… zdumiewającą łatwość niezamieniania się w tchórzofretkę zbyt często – ucięła Hermiona, na co Draco w końcu się zamknął – A więc Scorpius będzie reprezentował Transmutację. Kto jest najlepszy z Eliksirów?
Draco zamyślił się. Cóż, Granger wykazała się… dorosłością. On też powinien. W głowie miał dwie propozycje, ale jedną od razu odrzucił. W końcu byłaby tragedia.
- Archibald – powiedział w końcu – Boi się własnego cienia, ale ma żyłkę do Eliksirów. I przerażająco dużo się uczy…
Hermiona puściła mimo uszu jego obelgę o pilnych uczniach.
- Scarlett… - powiedziała z namysłem – W porządku. Miejmy nadzieję, że przyjaciółka mojej córki dogada się lepiej z twoim synem niż Rose.
Draco parsknął nerwowym śmiechem już na samą wzmiankę o tej małej kreaturze.
- A więc ustalone – powiedział. Hermiona kiwnęła głową. Obrzucili się jeszcze złowrogimi spojrzeniami i w tym samym momencie rozeszli w przeciwnych kierunkach.

                                                                           *
               
                 Scorpius jadł kolację, obserwując z wściekłością stół Ravenclawu. Brian jakmutam dosiadł się do Rose i z jakiegoś powodu wepchnął sobie makaron do nosa, co miało ją najpewniej rozbawić. Scor nie widział twarzy Red, ale był pewien, że się nie śmieje. Wyglądało to dość żałośnie.
- Pożyczę! – fuknął do Blake’a, czytającego dzisiejszego Proroka i bezceremonialnie zabrał mu gazetę. Ten patrzył na niego z mordem w oczach, ale w tej chwili pojawiła się Elizabeth i Currlington zapomniał o całym świecie. Scorpius też miał taki zamiar, dlatego zagłębił się w jakiś przerażająco nudny artykuł o spółkach eliksirowych.
                Prawie udało mu się zapomnieć o Red i jej nowym adoratorze, czytając o najbogatszych właścicielach pracowni alchemicznych w Europie. Nagle jego wzrok prześliznął się po czymś znajomym, a jego mózg zaczął szybciej pracować.
- Elizabeth – powiedział głośno, zwracając na siebie jej uwagę – Twoja rodzina posiada filię zakładów alchemicznych, tak?
Panna Cambell nie odrywała się od zupy rybnej.
- Owszem.
Scorpius czytał dalej.
- Gratuluję.
Elizabeth zaszczyciła go spojrzeniem, unosząc wysoko brwi.
- Piszą, że za dwa lata zasiądziesz w zarządzie firmy – wyjaśnił Scorpius, marszcząc czoło. Elizabeth wróciła do zupy.
- To oczywiste! – odezwał się Blake, jak zwykle próbując jej się przypodobać – Masz ewidentny dar do Eliksirów!
Elizabeth nawet na niego nie spojrzała.
- Nienawidzę Eliksirów. Zajmę się zarządzaniem firmą, nie mieszaniem w kotle.
Ale Scorpius ich nie słuchał.
- To ciekawe, że czeka na ciebie ta posada. We wrześniu mówiłaś, że potrzebujesz OWUTEMów, żeby dostać pracę za granicą.
Po tych słowach zapadła cisza, a Elizabeth zamarła nad swoim talerzem. Odłożyła łyżkę i poprawiła włosy.
- Chcę mieć różne opcje do wyboru – odparła chłodno. Blake przyglądał się Scorpiusowi, jakby nie rozumiał, czemu jest tak spięty. Ale Malfoy nie spuszczał wzroku z Elizabeth.
- Rozumiem. W końcu byle jaka posadka jest równie atrakcyjna co zarządzanie własną firmą! – zadrwił. Elizabeth spojrzała na niego z góry, jak zawsze.
- Masz jakiś problem?
Scor długo jej się przyglądał.
- Och, nie. Po prostu zazdroszczę rodzinnych koligacji!
I wrócił do gazety. Elizabeth trochę nerwowo zamieszała swoją zupę.

                Po kolacji, Scorpius zaczekał, aż Ślizgoni znikną w lochach, a sam zaczaił się w Sali Wejściowej.
- HEJ! – ryknęła Rose, gdy chwycił ją za łokieć i pociągnął za sobą.
- Nie wrzeszcz – burknął i wepchnął ją do najbliższej sali, która okazała się komórką na miotły.
- MALFOY! – ryknęła Red, rozglądając się do koła – Dlaczego mnie porwałeś?!
Scorpius wytrzeszczył oczy.
- Chciałabyś.
Rose prychnęła i już otwierała usta, ale te kilka miesięcy z nią nauczyło go refleksu. Nim się znowu odezwała, zasłonił jej usta dłonią. Miał wrażenie, że przeszedł go prąd i próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jej dotykał, ale Red wrzasnęła i próbowała go rąbnąć łokciem, więc powiedział szybko:
- Mam coś. Elizabeth Cambell jest tu z jakiegoś powodu. I nie jest to głód wiedzy.
Patrzył na nią badawczo, sprawdzając czy zamierza znowu wrzeszczeć i dopiero, gdy był pewien, że tego nie zrobi zabrał rękę z jej twarzy. Rose uśmiechnęła się triumfalnie.
- Nieeee – zadrwiła z lubością – Twoja dziewczyna ma coś za uszami?!
Scorpius zmroził ją wzrokiem.
- Dorośnij, Rose – powiedział po prostu. Red przewróciła oczami.
- Czego się dowiedziałeś?
Po krótce opowiedział jej o ich rozmowie. Rose pokiwała głową.
- Nie powiem, że.. – urwała, widząc jego spojrzenie – Okej! Po prostu miej ją na oku. A nawiasem mówiąc mnie wpadło do głowy coś innego.
Scorpius uniósł brwi.
- Zastanawiałam się nad teorią Jo. O tym, że szpieg jest tu od dawna…
- I?
Rose zmrużyła oczy.
- Nie przypomina ci się coś? Albo ktoś? Daleka krewna Ankdala, amatorka czarnomagicznych bestii…
- Genevive?!
Rose pokiwała głową.
- Do tej pory nie wiemy jaki miała udział w planie Crosby’ego – powiedziała szybko – On twierdził, że była pod wpływem Imperiusa, ale… sama nie wiem.
Scor potarł czoło.
- Świetnie – mruknął – dwie podejrzane i obydwie ze Slytherinu.
Rose parsknęła śmiechem.
- Ciebie też bym nie wykluczała – stwierdziła. Teraz on się zaśmiał. Nagle zdali sobie sprawę z tego, że są sami w ciasnej komórce na miotły. W tym samym momencie chrząknęli i okręcili się w miejscu, a potem Rose pchnęła drzwi i wyszła, a Scorpius szybko zrobił to samo.

                                                                               *

                Listopad był wietrzny i zimny. Kolejny mecz tego sezonu miał się odbyć w pierwszy weekend, między Hufflepuffem i Gryffindorem. Jo szła na niego wyjątkowo niechętnie. Od kiedy powiedziała Jamesowi, że nie powinni być razem, zauważyła, że jej unika. Już nie spędzali razem całego wolnego czasu, ba, nie spędzali go w ogóle. James zaczął szukać innego towarzystwa i coraz częściej widywała go z kolegami i koleżankami z roku. Nie mogła go za to winić. To ona podjęła mnóstwo złych decyzji, które zaważyły na ich sytuacji i musiała się pogodzić z tym, że James nie będzie na nią wiecznie czekał.
                Ale idąc w sobotnie przedpołudnie na stadion Quidditcha, czuła wielki ciężar w żołądku. Nie tylko James zachowywał się inaczej. Roześmiane stada Gryfonek i dziewczyn z innych domów, znów krążyły wokół niego jak sępy. Może dał im jakiś znak, a może zauważyły, że między nim a Jo niczego nie ma, i znowu postanowiły poszukać swojej szansy? Gdy wspinała się na trybuny, bezwiednie odwróciła się w kierunku szatni i przygryzła wargi. Kilka dziewczyn otaczało Jamesa, który właśnie z niej wyszedł i najwidoczniej świetnie się bawił. Wściekła na siebie, że obiecała Jessiemu, że przyjdzie na mecz, powlekła się na miejsce.

                                                                             *

                James śmiał się głośno.
- Uciekajcie stąd! – powiedział do Gryfonek, które życzyły mu powodzenia – Muszę iść!
Zaświergotały coś jeszcze i pobiegły na stadion. James pokręcił głową.
                Dawno się tak nie czuł. Lekko i beztrosko. I dawno nie rozmawiał z kimś, kto nie miał problemów poważniejszych od pracy domowej… Zerknął na trybuny, ale szybko się odwrócił. Jakie ma znaczenie to czy przyszła?
                Mecz się zaczął i James zapomniał o wszystkim. Odświeżona drużyna Puchonów, z nowym kapitanem parła ambitnie do przodu i w krótkim czasie zdobyła prowadzenie. Ale James nie po to trenował swoją drużynę w błocie i chłodzie przez cały październik, żeby przegrać i już po pół godzinie szukająca Gryfonów zaciskała dłoń na złotej piłeczce.
                James, Jesse i reszta zlatywali w glorii chwały.
- Byłeś niesamowity! – wołała Patricia, koleżanka Jamesa z klasy, obcałowując całą jego twarz. James wyglądał na zadowolonego.
- Ekhym, ekhym! – Patricia odskoczyła, bo za jej plecami stała mama Jamesa.
- Pani Potter! – zawołała zawstydzona – Nie wiedziałam, że pani tu jest!
Ginny uśmiechnęła się uprzejmie, ale jej wzrok oznajmiał Gryfonce, że ma czym prędzej zabrać łapy od jej syna, i po chwili Patricia się ulotniła.
- Mamo! – zawołał uradowany James – Nie sądziłem, że przyjdziesz na mecz!
Ginny zerknęła przez ramię na miejsce, gdzie siedziała profesor McGonagall.
- Właściwie to mam zakaz przebywania w tej części Hogwartu, ale – machnęła ręką – kto by się przejmował! No i nie mogłam przegapić pierwszego meczu mojego najstarszego syna!
James wyszczerzył zęby.
- Byłem niezły, nie? – zapytał nonszalancko. Ginny spojrzała na niego tak, że miał ochotę pójść do kąta.
- Przebierz się, zaczekam na ciebie i się przejdziemy.

                Gdy wrócił z szatni, Ginny rozmawiała z Hermioną, a stadion zupełnie już opustoszał.
- Gratulacje, James! – zawołała jeszcze ciotka i pomachała im obojgu, po czym odeszła w stronę zamku.
- Nigdy nie zrozumie zasad – mruknęła Ginny, kręcąc głową. Ruszyli z miejsca.
- O czym chcesz pogadać? – zapytał James. Ginny udała zdumienie.
- No wiesz! Chciałam tylko odprowadzić cię do…
- Mamo – przerwał jej surowo – Masz do mnie sprawę.
- Sprawę! – burknęła Ginny – W porządku… Chciałam zapytać o tę dziewczynę… Jo Carter.
James poczuł ostre ukłucie w okolicach przepony.
- Co z nią? – zapytał naburmuszony. Ginny uważnie mu się przyglądała.
- Wiem, że w zeszłym roku Al miał obsesję na jej punkcie…
- Przestań słuchać Rose – wtrącił zażenowany James.
- …a ty i ona spędzaliście razem dużo czasu na wakacjach…
James poprawił miotłę, którą niósł na ramieniu.
- Wiesz, że Jo była przetrzymywana przez Hurrlintona? – zapytał – I że była torturowana przez jego popleczników?
Ginny skinęła powoli głową.
- Chodziło im o mnie – wyznał James, a Ginny prawie się potknęła.
- Jak to?!
James zwolnił.
- Hurrlington chciał, żeby Jo przemyciła coś dla mnie do Hogwartu. Pewnie miałoby mnie to zabić – wtrącił niefrasobliwie – Te świry na pewno ucieszyłyby się ze śmierci syna Harry’ego Pottera – mówił, a przerażenie na twarzy Ginny malowało się z coraz większą intensywnością – Jo odmówiła. Wszystko co jej się przytrafiło było spowodowane tym, że nie chciała z nimi współpracować.
Ginny zaniemówiła. Fakt, że coś groziło jej synowi… I to, że ta dziewczyna im się postawiła. Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
- James – powiedziała w końcu – Teraz rozumiem, czemu czujesz się za nią tak odpowiedzialny.
James zatrzymał się tak nagle, że Ginny prawie w niego wpadła.
- Nie powiedziałem ci tego, żeby wytłumaczyć czemu zależy mi na Jo – powiedział zdumiony – Próbowałem ci uzmysłowić, że źle ją oceniłaś!
Ginny wyglądała na skonsternowaną.
- Ja… Może masz rację – powiedziała w końcu – Miałam ją za trzpiotkę, która chce złowić któregoś z moich synów – dodała cicho. James pokręcił głową.
- To ja i Al chodziliśmy za nią jak głupi – oznajmił trochę zażenowany – Ona dała kosza nam obydwu.
Ginny nie wyglądała na zasmuconą tym faktem.
- Może to i dobrze – powiedziała, kładąc mu dłoń na ramieniu – Mimo wszystko… Jakoś nie wyobrażam jej sobie jako swojej synowej.
Te słowa docierały do Jamesa bardzo powoli. Jakby Ginny stała na drugim końcu boiska i musiał czekać, aż je usłyszy. Coś w nim drgnęło. Kiedy matka wypowiedziała na głos to, co wiedział od dawna poczuł się, jakby wszedł w mur.
- Nie – powiedział tylko. Ginny uniosła brwi.
                Te wszystkie dni bez niej, jej głupie upieranie się… To wszystko nie miało sensu!
- Kocham ją.
Ginny wytrzeszczyła oczy. Nigdy nie widziała jeszcze, by James był tak poważny, tak pewny siebie…
- Skarbie, jesteś jeszcze bardzo młody… - powiedziała delikatnie. Znowu pokręcił szybko głową.
- Zaczekam na nią. Ile będzie trzeba. A ty się z tym pogódź – dodał nagle ostrzej – Bo czy ci się to podoba czy nie, Jo Carter będzie twoją synową!
I nie czekając na jej reakcję, odszedł prędko. Ginny stała na błoniach jeszcze długo, nie zważając na porywczy wiatr, który rozwiał jej płomiennorude włosy we wszystkie strony.

                                                                                    *

                Astoria Malfoy nigdy nie lubiła nudy. Dlatego kiedy mąż zmusił ją, żeby przeniosła się do Hogwartu, w którym nie było kompletnie nic do roboty, obraziła się na niego na śmierć.
- As…
- Nie rozmawiam ze zdrajcami.
Draco posłał jej mordercze spojrzenie.
- Byłaś w niebezpieczeństwie.
Astoria prychnęła i założyła ręce na piersi.
- Nieprawda.
Draco zacisnął usta. Czemu musiał sobie znaleźć tak upartą żonę?!
- Nie rozumiesz, że w tej sytuacji jesteśmy na świeczniku? – zapytał bezsilnie. Astoria nadal siedziała odwrócona do niego plecami. Westchnął i mówił dalej – Wielka Brytania się dzieli, każdy musi zająć stanowisko, As. Hurrlington już się po mnie odzywał, wiesz o tym.
- I dostał odpowiedź! – zawołała zirytowana – Posłałeś go do diabła!
- Ale tam nie poszedł – odparł Draco – Wszyscy byli śmierciożercy są jego grupą docelową – dodał cicho – A tych, którzy się opierają przekonuje innymi sposobami.
Astoria przewróciła oczami.
- Poradziłabym sobie z tymi jego „sposobami”…
Draco zaśmiał się wesoło i przysunął do niej.
- Ależ oczywiście! – zawołał z ironią i próbował cmoknąć ją w policzek, ale w ostatniej chwili się odsunęła i pocałował szafę za nią.
- Dobrze ci tak! – oznajmiła, parskając głośnym śmiechem. Draco w odwecie chwycił ją w pół i mimo głośnych protestów, nie wypuszczał.

                                                                                  *

                Od kiedy Dakota Scott została ogłoszona Prefektem Naczelnym Hogwartu, życie jego mieszkańców znacznie się utrudniło. Ani magiczna policja, która patrolowała nieustannie korytarze, ani aurorzy, którzy strzegli każdego tajnego i oficjalnego przejścia, nie byli tak skuteczni jak ona. Żaden łamacz regulaminu nie miał szans, gdy stała na warcie. Poza jednym.
                Jesse od jakiegoś czasu zauważał, że wszystko uchodzi mu na sucho. Od czasu pamiętnego szlabanu w bibliotece, Dakota udawała, że nie istnieje. Nie zwracała uwagi na jego wybryki, wracanie o różnych porach do Wieży, przeszkadzanie całemu domowi w nauce i kilka innych, mniej wybrednych incydentów. Ostatni raz zwróciła na niego uwagę na balu, kiedy znowu ją zawstydził.
                Ale Jessiemu wcale to nie odpowiadało. Z jakiegoś powodu im bardziej ona go ignorowała, tym większe głupoty wymyślał. Nie przyznawał się do tego nawet przed sobą, ale marzył o szlabanie.
- Potrzymaj to – syknął do Jamesa, podając mu olbrzymie pudło. Potter uniósł brwi a Jesse wyszczerzył zęby i zerknął w prawo. Dakota siedziała na sofie, zaczytana w przerażająco grubą książkę.
- To Namolne Myszy – oznajmił głośno. James zerknął do pudła. Było pełne wyglądających prawdziwie myszy, które jednak były o wiele lżejsze od żyjących zwierząt.
- Co one robią? – zainteresował się żywo James.
- Ogólny chaos i zamieszanie – odpowiedział mu Jesse – Są szybsze od błyskawicy, potwornie piszą i są namolne.
- Aha.
James przyglądał się jeszcze chwilę Namolnym Myszom, potem spojrzał na Jessiego i kierunek, w którym patrzył i powiedział:
- Świetny pomysł. Plus trzydzieści do zajebistości, szacunek i uznanie. NIE ZADZIERAJ Z DAKOTĄ!
Jesse wytrzeszczył oczy. James wydawał się śmiertelnie poważny.
- Stary, możesz robić co chcesz, wkurzać kogo chcesz, ale z dobrego serca i doświadczenia mówię ci: NIE ZADZIERAJ Z DAKOTĄ.
Jesse trawił przez chwilę te słowa, a potem znów spojrzał w prawo.
- No to idę!
James ukrył twarz w dłoniach.
                Dakota czytała podręcznik Zielarstwa, kątem oka obserwując Pokój Wspólny. Panował tu niepokojący spokój i nosem węszyła aferę. Nie długo musiała czekać. Atwood przemaszerował przez cały salon, z wielkim pudłem pod ręką, a potem postawił je na środku i wyjął różdżkę. Dakota ścisnęła wargi i pomacała swoją różdżkę w kieszeni. Wiedziała, że za chwilę wydarzy się coś bardzo złego.
                Jesse stuknął w pudło, jego ściany opadły a w Pokoju Wspólnym pojawiła się setka myszy, które zaczęły pędzić w kierunku dziewczyn, kompletnie omijając chłopców i włazić im pod szaty. Dziewczyny piszczały i uciekały, rzucały się na swoich kolegów, mierzyły do myszy z różdżek, wszystkie na raz rzucając się na schody do dormitoriów dziewcząt. Chłopcy płakali ze śmiechu, a Jesse, na którego patrzyła Dakota włożył ręce do kieszeni i obserwował jej minę.
                Prefekt Naczelna wstała z miejsca i z godnością podeszła do niego.
- Masz dziesięć minut na pozbieranie tych kretyństw – powiedziała spokojnie. Jesse zmarszczył brwi.
- Coś jeszcze? – zapytał z nadzieją. Dakota patrzyła na niego, jak na robaka.
- To wszystko.
- W takim razie niczego nie pozbieram! – oznajmił radośnie. Dakota wyglądała, jakby nudziła ją ta sytuacja. W rzeczywistości gotowało się w niej jak jeszcze nigdy w życiu.    
- Nie? – zapytała tylko.
- Nie.
Jesse wyglądał, jakby ta sytuacja sprawiała mu dziką satysfakcję. Dakota nie okazywała żadnych emocji.
- Świetnie.
Odwróciła się na pięcie a potem, nawet nie spojrzawszy na Jessiego podeszła do tłumu dziewcząt przy schodach, wrzasnęła coś do nich, odwróciła się i wyjęła różdżkę. Strzepnęła nią lekko i wszystkie myszy zamarły, następny ruch i zaczęły wracać do pudła. Dziewczyny upewniły się, że nic im nie grozi i zeszły ze schodów, ostrożnie wracając do salonu.
                Jesse zgrzytnął zębami. Wpatrywał się w nią tak płonącym wzrokiem, że aż dziw, że nie stanęła w ogniu. Dakota tymczasem upewniła się, że sytuacja jest opanowana, wróciła na sofę i otworzyła książkę, na której ją zamknęła. Jesse obserwował ją jeszcze przez chwilę, a potem powstrzymując się przed kopnięciem czegoś lub kogoś, powlókł się do dormitorium.

                                                                              *

                Dawno nie widziano w Hogwarcie takiego szaleństwa, jakie ogarnęło połowę damskiej części zamku, gdy Albus Potter zaczął rozmawiać z dziewczynami. Codziennie widywano go z inną koleżanką, rzadko wieczorem była nią ta sama, co rano. Scorpius walił go po plecach, głośno gratulując, Rose oznajmiła mu, że nie należy już do jej rodziny, a Albus miał się świetnie. Od kiedy odkrył, że w Hogwarcie jest o wiele więcej ciekawych dziewczyn niż jedna, jego życie było zdecydowanie weselsze.
- Wstyd mi za ciebie! – usłyszał i obrócił się zdumiony. Lily zatrzymała się w czasie kolacji, przy stole Ravenclawu, gdzie Albus opowiadał właśnie umiarkowanie śmieszny żart, a trzy Krukonki zaśmiewały się perliście.
- O co chodzi, mała?
Lily złapała się pod boki i zatrzepotała rudą główką.
- O ciebie, durny baranie! – zawołała. Krukonki zgodnie wbiły w nią sztyletujące spojrzenia.
- Zjeżdżaj – rzucił tylko Al i odwrócił się do koleżanek. Lily nie ruszała się z miejsca. Wydęła tylko policzki i nachyliła się nad nim, wykrzywiając złośliwie.
- Jak któraś z was zostanie jego dziewczyną, ojciec go wydziedziczy, więc poszukajcie sobie innej ofiary!
I zostawiając je wszystkie z bardzo głupimi minami, odeszła do stołu Gryffindoru. Albus parsknął głośnym śmiechem.

                                                                                      *

                Od Starożytnych Run, Louis nie miał okazji porozmawiać z Leah, ani czegokolwiek jej wytłumaczyć. W gruncie rzeczy było to dla niego idealne rozwiązanie, bo właściwie nie wiedział jak ma jej to wszystko wyjaśnić. Był pewien, że bardzo lubi Grace i nie chce jej krzywdzić. Ale na widok Leah po prostu głupiał i przestawał nad sobą panować.
                W końcu, któregoś dnia zobaczył ją na korytarzu, wracającą z lekcji. Nie zastanawiał się.
- Leander!
Nie odwróciła się, choć był pewien, że go usłyszała.
- LEANDER! – warknął, doganiając ją, na pierwszym stopniu schodów.
- Weasley, zabieraj te obślizgłe łapy! – rzuciła, wciąż nie odwracając się do niego. Louis parsknął wściekle, wyprzedził ją i stanął przed nią, blokując jej drogę. Leah na ten widok zaczęła wyjmować różdżkę.
- Co mam powiedzieć?! – zawołał, nie przejmując się tym, że ludzie zaczynali przyglądać im się z ciekawością – Mam dziewczynę – powiedział patrząc jej poważnie w oczy – Mam ją od czterech lat.
- Gratuluję – wycedziła Leah, ze złośliwym uśmiechem – Mam nadzieję, że wasze dzieci będą zdrowe.
I spróbowała go wyprzedzić, ale znowu zastąpił jej drogę i chwycił za ramię.
- Puść mnie!
Nie puścił. Zamiast tego przysunął się jeszcze bardziej, a jego wzrok palił ją tak, że poczuła dziwną słabość w nogach. I przestała się wyrywać.
- Mam z nią zerwać? – zapytał cicho – Powiedz, a to zrobię.
Leah zamarła. Na Merlina, jaki on był… Czemu nie może się ruszyć, a przez jej ciało przechodzą tak silne dreszcze? Powinna go rąbnąć, albo potraktować jakąś klątwą… Tylko, że nie mogła.
- Przestaniesz być taka, jeśli będę sam? – pytał, świdrując ją spojrzeniem – Pogadasz ze mną wtedy, pójdziesz na spacer?
Ile uczuć i myśli miała teraz w głowie. Coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła wypalało jej wnętrzności. A potem przypomniała sobie wszystko, o czym przecież musiała pamiętać. Nie może się z nikim spotykać. A już zwłaszcza nie z kimś, kto jest w poważnym związku i ma chwilową zachciankę.
- Zaczynasz mnie nudzić, Weasley – wyjąkała, drżącym głosem, który go nie zmylił.
- I ty mnie też, Leander – odparł, puszczając ją. Zamiast tego przysunął się tak, że ich ciała stykały się ściśle ze sobą – Możesz się opierać ile zechcesz, nic ci to nie da.
A potem odsunął się od niej, odwrócił i odszedł, nie patrząc już na nią. A Leah wbiło w ziemię i miała wrażenie, że właśnie ją spetryfikowało.

                Grace lubiła plotki, ale nie, gdy dotyczyły niej samej, albo jej chłopaka. Dlatego tego wieczora ogarnęła ją prawdziwa furia, gdy któraś osoba z rzędu opowiedziała jej niesłychaną historię o spotkaniu Louisa z jakąś Gryfonką na schodach. Kilka pierwszych osób zignorowała. Przecież to głupie! Jej chłopak nie ma żadnego romansu. A już na pewno nie z Leah Leander, tą dziwaczką z Gryffindoru!
- Tak słyszałam cię, Tracy! – warknęła do Krukonki, która z udawaną troską opowiadała jej co widziała niedawno.
- Cóż, w takim razie powodzenia – powiedziała Tracy, a Grace użyła całej samokontroli, żeby jej nie przekląć.
                Wyszła z Pokoju Wspólnego Ravenclawu i ruszyła korytarzem. Nie widziała Louisa od obiadu i nie miała pojęcia gdzie mógł być. Ostatnio coraz częściej znikał, ale nigdy się tym nie przejmowała. Myślała, że może spędza czas z rodziną, niedawno pogodził się z Jamesem, często łaził gdzieś z Red, albo Dominique... Poza tym Louis był samotnikiem, i lubił włóczyć się samemu.
                Ale ostatnie wydarzenia stanęły jej nagle przed oczami w zupełnie innym świetle. To jego przesiadywanie przed oknem, jakby starał się kogoś wypatrzeć, włóczenie się po błoniach wieczorami i, Grace przystanęła go to sobie przypomniała – jego wypytywanie o Leander, kilka tygodni temu. A teraz te plotki.
                Przyspieszyła. Cóż, nie pierwszy raz spotyka się z tym, że jej chłopak stał się obiektem zainteresowania jakiejś flądry. Nie z takimi sobie radziła. Grace zmieniła kierunek, to nie jego należy pilnować. Z morderczym wzrokiem skręciła do Wieży Gryffindoru.

                                                                              *

                Kojące odprężenie zawładnęło Hogwartem po balu. Na moment zapomnieli, że za grubymi murami zamku trwa wojna, która ze względu na swoje powody jest bardziej nieobliczalna niż jakakolwiek targała Europą w ostatnich stuleciach. Aż do pewnego poniedziałku, gdy uczniowie wchodzili do Wielkiej Sali w dobrych nastrojach i spokojnych nerwach.
                Niewiele osób zdążyło napić się herbaty, gdy głośny krzyk wypełnił Wielką Salę. Wiele głów obracało się w stronę stołu Hufflepuffu, skąd dobiegł ich ten przerażający dźwięk, ale wtedy wiele podobnych odezwało się w całej sali.
                „Żongler” przechodził z rąk do rąk, często wydzierany sobie w kawałkach. Jego strona tytułowa głosiła:

                „Niemcy upadły. Świat stoi otworem dla Ankdala.
Wczoraj, w godzinach wieczornych Minister Magii Niemiec, Horst Kuller ogłosił na konferencji prasowej gotowość przyłączenia się do Unii Trzech Królestw i innych państw paktu. „Jesteśmy pewni, że wyprowadzenie magii z ukrycia, to najważniejszy i najpotrzebniejszy krok w dziejach ludzkości.” – powiedział szef rządu Niemiec. W kraju od dzisiaj ruszyły przygotowania do poinformowania społeczności mugoli o prawdzie o naszym świecie. Ciężko przewidzieć, jak zostanie to przyjęte – wiadomo, że w Skandynawii trwają walki z niemagicznymi osobami, które zostały przymuszone do przyjęcia nowych zasad. Liczbę ofiar ciężko oszacować.
                Decyzja Niemiec budzi niepokój na całym świecie. Dołączenie tego potężnego państwa do paktu, w którym są już obok Skandynawii, Francja, Rosja i wiele innych krajów, może oznaczać ostateczną przegraną koalicji, w której pozostały już tylko Wielka Brytania, Hiszpania i Włochy.


17 komentarzy:

  1. Super rozdział... Bardzo się cieszę, że Jo zaczyna powoli wracać do siebie, no ale i ona i James potrzebują siebie. Czyżby Louis się zakochał w Leah? Strasznie by skrzywdził Grace tym, że zerwałby z nią. Elizabeth jest strasznie dziwna. Zastanawiam się, czy by tak samo mówiła, jakby ktoś ją skrzywdził albo jej rodzinę. Jessie nie dostał szlabanu?? Jak to jest możliwe?? Dlaczego Niemcy upadły? Mam nadzieję, że dadzą sobie radę w tej walce...
    A teraz miło mnie zaskoczyłaś tym, że w święta dodałaś nowy rozdział. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału, w szczególności, że mam strasznie dużo nauki. Życzę bardzo dużo weny i pozdrawiam Nikita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile pytań :P Louis zadurzył się w Leah. Jesse nie dostał szlabanu, bo to jest sposób Dakoty na niego :p Niemcy upadły, bo jest wojna :P

      Mam nadzieję, że pomogłam :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Pomogłaś... Wydaje mi się, że Jesse i tak będzie robił wszystko, żeby Dakota dała mu szlaban...Mam nadzieję, że mimo, że Niemcy upadły to i tak nie wygra Ankdal

      Usuń
  2. Świetna była ta rozmowa z matką. <3 Niech Ginny juz przyzwyczaja sie, że Jo sie raczej nie pozbędzie. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię Jesse'a , ciekawi mnie kiedy Dakota straci do niego cierpliwość. :p Zagadką dla mnie jest Elizabeth. Czemu przyjechała do Hogwartu , jeśli i tak ma zapewnioną pracę. Jestem prawie pewna że nie jest szpiegiem, to by było za proste. :D
    Niemcy upadly, robi się groznie. Nie moge sie juz doczekac dalszego ciagu wydarzen.
    Pozdrawiam, Gabi

    OdpowiedzUsuń
  3. O moja Rowling ile się dzieje!
    Totalnie kocham Dakotę i Jessego! Przeciwieństwa się przyciągają, hm? Zmiana nastawienia Albusa trochę mnie zdziwiła, ale co tam, niech się chłopak wybawi! Cieszę się że pojawiła się Astoria, bo bardzo lubię tę postać, a nieczęsto występuje w opowiadaniach. Już się nie mogę doczekać współpracy Draco i Hermiony. Louis jest TOTALNIE uroczy i chyba mam nowego trzeciego ukochanego bohatera (zaraz za Jamesem, oczywiście, i Scorpiusem, zastąpił Camerona, bo cóż...nie ma go aktualnie) . W całej sytuacji z Leah jest taki uroczy *.*
    Ale oczywiście to co najwspanialsze to wyznanie Jamesa! Jego rozmowa z Ginny to absolutne OMFR! Tylko żeby jeszcze powiedział to Jo! Niech się w końcu pogodzą i żyją długo i szczęśliwie :3 Oczywiście bardzo się cieszę, że Carter powoli wraca do siebie i wciągnęła się w zagadkę szpiega (btw trzymam kciuki żeby to była Elizabeth. Rose wtedy mogłaby chcieć powiedzieć "a nie mówiłam" ale Scor uciszyłby ją pocałunkiem i było by cudownie!)
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpierw zacznę od przeprosin.
    Przepraszam Cię że ostatnio nie pisałam komentarzy, ale przed chwilą to nadrobiłam ;)
    To teraz od początku. Jo - mała myślicielka! Elzabeth po prostu tak mnie intruguję, że aż sama się dziwię! Od razu widać, że nie ma empatii... Po za tym coś mi tu śmierdzi (DYM DYM DYM) Spiskiem...
    A tak btw... Jak ja kocham Rose&Scorpiusa ♡♡♡
    Coraz bardziej mnie wkurza Albus i Grace (takich niby gwiazd... Pfff niech znikną... Please). Louis chce zerwać z Grace dla Leah? OMFG!!! TO TAKIE *.* <333
    Grace idzie zabić Leah? Będzie ciekawie...
    Hermions i Draco - razem tag bardzo :') <333
    CZEKAM, AŻ DAKOTA DA JESSIEMU SZLABAN!!!!!!!!!
    Te pomysły Jessiego - po pristu bomba (dosłownie).
    James - taki smutasek :(
    Jak ja nie lubię Ginny... Nigdy jakoß bardzo jej nie przepadałam, ale teraz to po prostu koooosmos.
    Niemcy upadli?! OMFG I CO ONI TERAZ ZROBIĄ? MOŻE POLSKA COS ZDZIAŁA ( XD tego zdania nie ma, no bo... Polska? SRSLY? czasamj sama się zadkakuje XDDD)
    Dobra ja już kończę i pozdrówki.
    Czekam na nexta i życze mnóstwo weny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię Ginny... Ani Grace, szczerze mówiąc :P

      Usuń
  5. Ohh.. jaki przemiły prezent w postaci nowego rozdziału ! bardzo się cieszę ;)
    Zacznę od tego, że Niemcy upadły i zaczynam się bać . Co teraz będzie ?
    Rose i Scorpius niby już nie są razem, ale widać że ich do siebie ciągnie.
    Jo wraca do siebie i dobrze :). No i to wyznanie Jamesa ahh.. :D
    Z Albusem dzieje się coś niedobrego . Zaczyna się z niego robić taki kobieciarz, jakim wcześniej był James. Niedobrzee.. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i niedługo znajdzie sobie kogoś na dłużej. Wcale bym się nie pogniewała, gdyby była to Scarlett ;).
    Ty nawet nie wiesz co zrobiłas. Przez ciebie zaczynam lubić Dakotę, a zwlaszcza jej kłótnie z Louisem np.
    Louis " Myślałem o tobie przez cały bal."
    Leah: "Bo to cholernie nudny bal"
    To było meeega :P
    Biedny Jesse. Tak bardzo się stara, a Dakota go olewa . Kiedy da mu jakiś szlaban ? ;)
    Coś mi się wydaje, że to nie Elizabeth jest szpiegiem.Genevive też mi nie pasuje. To by było zbyt proste.

    Rozdział świetny, zresztą jak wszystkie :)
    Czekam na ciąg dalszy

    Pozdrawiam
    Nowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Jesse?! :D hahaha, on jest wcieleniem czystego zła! :) I dobrze, że zaczynasz lubić Leah, bo jest interesująca :D A co do szpiega, myślę, że już z początkowych rozdziałów tej części można trochę wywnioskować, i to wcale nie jest tak jak z Crosby'm, który był totalnym zaskoczeniem dla prawie wszystkich :)

      Usuń
  6. Nie jestem zwolenniczką długich komentarzy, być może dlatego, że nie potrafię ich pisać. Więc krótko i zwięźle: James i to jego 'Jo Carter będzie twoją synową!' - super
    Scorpius jak zawsze najlepszy ♡
    Ros jak zwykle najfajniejsza
    Jessy + Dakota=♡
    GDZIE JESTEŚCIE CAMERONIE I LUCY?????
    Rozdział fajny
    Pozdrawiam
    Tak trochę nowa Aśka
    P.S. i tak długi ten komentarz... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie lubisz pisać długich komentarzy, to pisz: "Przeczytałam" :D Ja i tak będę zadowolona :D
      Cam i Lucy w jednej scenie nie pojawią sie bardzo długo, sorry :/

      Usuń
  7. Cześć! Trochę nie komentowałam, więc pod tym rozdziałem wypowiem się nieco dłużej :P
    Jo - jak dla mnie wątek z jej przemianą jest genialny. Pocierpiała, wiele przeszła i jest inna - tak samo rąbnięta na punkcie zagadek, ale doroślejsza. Dla mnie - bomba. James - trochę mi brakowało tego jaki był w 1 części, dlatego spodobał mi się ten rozdział i to, że chwilowo miał dość Jo. No ale jego rozmowa z Ginny.... !!! <3
    Rose i Scor - ja chyba jestem nienormalna, ale też cieszę się, że zerwali. W normalnym życiu ludzie, którzy się wiecznie nie znosili, nie tworzą nagle szczęśliwego związku. Zdecydowanie potrzebują czasu :)
    Kocham nowego Ala! :) Chociaż chyba nie będzie ze Scarlett, a szkoda :(
    Jesse i Dakota - ten wątek sprawia, że moje serce bije szybciej! :D
    A Louis - lubię Grace, ale uwielbiam Leah! <3
    Jak na mnie szpiegiem jest pewna Ślizgonka, ale tak jak to było z Crosbym,Ty uwielbiasz zaskakiwać, więc pewnie okaże się nim Astoria Malfoy... :P

    Pozdrawiam ciepło w ten zimny dzień! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :)
    Jak bym miała obstawiać kto jest szpiegiem to stawiała bym na Elizabeth z racji tego, że coś kręci o powodach swojego pobytu w Hogwarcie co zauważył Scor, jako drugą osobę obstawiałabym Genevive za jej powiązania z tym świrem, a jako trzecią osobę obstawiałabym co może wydać się dziwne ( sama nawet lubię tą osobę) jest Leah to dlatego, że czasem dziwnie się zachowuję i wymyka się zamku. Ale pewnie i tak się pomyle,

    Hahaha Jesse nie chce szlabanu to go dostaje, Jesse chce szlaban to go nie dostaje, zawsze pod górkę :D

    A jednak Aluś został casanovą, nawet spoko ale w mojej pamięci na zawsze pozostanie zapamiętany jako ten ułożony z braci.

    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesse i Dakota, dwa słodziaki. I nasz mały wilczek z panem L. A Grace to ja nie lubię, choć mi jej trochę szkoda.
    Sytuacja w Europie coraz gorsza. Robi się gorąco...

    Hmmm...

    Całusy,
    BlackRabbit

    OdpowiedzUsuń
  10. Super!!
    Rozmowa Jamesa z Ginny wymiata tak jak tekst Leah "(...)Gratuluję. Mam nadzieje ze wasze dzieci będą zdrowe ":P
    Brak mi Jamesa z Jo i Rose z Malfoyem..
    No i czekam na SZLABAN :))
    Euforiatheone

    OdpowiedzUsuń
  11. Wrrr! Czy Jo nie widzi ze Ala juz nie obchidzi..? 😒

    OdpowiedzUsuń