W domu Molly i Artura Weasley’ów nie było zwykłej wrzawy.
Bill, Charlie i George zaszyli się w salonie i cicho dyskutowali, a nie trudno
było zgadnąć o czym. Fleur miała wyraźną chandrę, bo ani Louis, ani Victoire
nie przyjechali do domu na święta. Dominique i Roxy zamknęły się w dawnym
pokoju Ginny i nikogo nie wpuszczały do środka. Audrey, Lucy i Molly
zaoferowały się, że pomogą w kuchni, ale wszystko było już przygotowane, więc
tylko snuły się po kątach. Artur i Fred ukrywali się w starym kurniku, gdzie,
choć było to oficjalnie tajemnicą, ale wszyscy o tym wiedzieli, dziadek Weasley
trzymał nielegalnie śmigło helikoptera. Percy czytał grubą książkę w bawialni,
a Angelina nakrywała do stołu. Cisza panująca w domu była nienaturalna i trudna
do zniesienia.
Dopiero
pojawienie się Potterów na moment ożywiło atmosferę.
- Wesołych świąt, mamo! – zawołała dziarsko Ginny, co od
razu wzmożyło czujność Molly.
- Tak się cieszę, że już jesteście! – babcia zagarnęła do
siebie Lily i Albusa w tym samym momencie, prawie zwalając z nóg najmłodszą wnuczkę.
- James! – dodała z dumą, patrząc na niego i Jo, która chyba
próbowała nie zwracać na siebie uwagi.
- Babciu, to jest Joanne – przedstawił ją James, waląc po
plecach, żeby się pokazała – Moja dziewczyna.
- A niech mnie! – w drzwiach pojawili się George i Bill, a
ten pierwszy udał, że ze wzruszenia łapie się za serce – James się ustatkował.
Należy ci się order Merlina, Jo!
Carter nie bardzo wiedziała jak zareagować na tę uwagę, ale
na szczęście w tym momencie Molly podeszła do niej, przyglądając jej się
uważnie, co zwolniło Jo z tego obowiązku.
Babcia Jamesa wydała się Jo
kobietą, która dużo w życiu przeszła. Była niska i pulchna, miała siwe włosy i
coś takiego w spojrzeniu, że Carter od razu poczuła się trochę lepiej, choć
była w centrum uwagi. Nagle, ku jej zdumieniu pani Weasley zrobiła jeszcze
jeden krok w jej stronę i zagarnęła ją w ramiona.
- Witaj w rodzinie, skarbie! Jesteś strasznie chuda!
Wszyscy, z Jo włącznie ryknęli śmiechem, a potem każdy zajął
się sobą.
- Mówiłem ci, że będzie fajnie! – syknął do ucha Jo James,
biorąc ją za rękę i prowadząc na schody.
- A wy dokąd?! – zawołała Ginny. Lily zachichotała.
- Pokażę Jo twój stary pokój – poinformował ją James – I
wszystkie obcałowane plakaty twoich idoli – dodał poruszając sugestywnie brwiami.
- Przecież Jo na pewno już widziała Harry’ego! – zawołał
jeszcze George, a potem on i Bill wrócili do salonu, a Jo i James wbiegli po
schodach na górę.
- Obiad będzie za pół godziny – powiedziała Molly do Ginny,
podczas gdy Albus i Lily rozeszli się każde w swoją stronę – Czekamy jeszcze na
Rona i Hermionę.
Ginny skrzywiła się mimowolnie, a matka natychmiast to
zauważyła.
- O co chodzi? – zapytała szybko. Ginny zajrzała do kuchni,
w której Lucy i Molly nakładały pierniczki i wskazała matce drzwi do pralni.
Pani Weasley zrobiła przerażoną minę, jakby spodziewała się najgorszego a potem
ruszyła z miejsca.
- Mamo, Rona i Hermiony nie będzie na dzisiejszym obiedzie.
Molly zakryła usta dłonią, jakby usłyszała tragiczną
wiadomość, a Ginny odchrząknęła i opowiedziała jej co się stało.
- Niech ja go tylko dorwę! – zawołała złowróżbnie Molly, gdy
Ginny skończyła mówić – Co ten Ron zrobił?!
Ginny położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.
- Mamo, to jest sprawa między Ronem, Hermioną i Rose.
Molly kręciła głową z niedowierzaniem.
- Co to za święta? – załamała się pani Weasley – Nie ma
Harry’ego, Victoire, Louisa… A teraz jeszcze oni… Są u siebie? I gdzie jest
Rosie?!
Ginny zagryzła wargi.
- U swojego chłopaka. A Hermiona i Hugo u państwa Grangerów.
Twarz Molly stężała w wyrazie tragicznego zrozumienia.
- Nie… Oni chyba nie…?
Mina Ginny nie pozostawiała złudzeń.
- Hermiona postanowiła się wyprowadzić. Mówi, że nie chodzi
tylko o Malfoy’ów i Rose. Nie układa im się od dawna.
Pani Weasley przysiadła na wyżymaczce.
- I co teraz?
Ginny westchnęła.
- Teraz musimy zjeść obiad, i odłożyć kawałek indyka dla
mojego tępego brata. Zawiozę mu go wieczorem.
Molly sprawiała wrażenie, jakby nic już do niej nie
docierało.
*
- Czyj to pokój? – zapytała ciekawie Jo, kiedy okazało się,
że Dominique i Roxy zabarykadowały się w pokoju Ginny, i James prowadził ją
dalej.
- Wujka Percy’ego – westchnął James, krzywiąc się na widok
zwojów zapisanych pergaminów – Był kujonem.
- Och – wyrwało się Jo i skrzywiła się identycznie jak
James.
- Odstawię cię po obiedzie – poinformował ją, stając za jej
plecami, gdy podeszła do okna i objął ją w pasie.
- Okej.
- Pod jednym warunkiem.
Jo próbowała nadepnąć mu na but.
- Porwałeś mnie i jeszcze masz jakieś warunki, żeby mnie
zwrócić?!
James podrapał się po nosie.
- Komu mam cię zwracać, skoro jesteś moja? – i korzystając z
tego, że Jo chwilowo zatkało, mówił dalej – Warunek jest taki, że przyznasz, że
nie było tak źle!
Jo oparła głowę o jego klatkę.
- Źle? – powtórzyła z ironią – Musiałam zostać z twoją mamą
sam na sam, poznać twoją wielką rodzinę, która się na mnie gapi, a do tego
wszystkiego w środku nocy obudziły mnie problemy sercowe twojej kuzynki! Było
fantastycznie!
James zaśmiał się do jej ucha, ale szybko stracił nastrój.
- Ale teraz koniec tych szalonych rozrywek, bo wracasz do
domu i szybko się nie zobaczymy.
- Za tydzień – mruknęła Jo tym samym tonem.
- Mmm… - przytaknął James, przykładając usta do jej szyi –
Chyba, że coś wymyślisz.
Jo obróciła się w jego stronę, unosząc brwi.
- Niby co? O nie! – zawołała od razu – Nie widziałam
rodziców przez trzy miesiące. Nie mogę u was zostać!
James pokręcił głową.
- Nie to miałem na myśli.
Jo zamyśliła się. Oczywiście, że wpadło jej to do głowy,
ale… To chyba był zły pomysł.
- Kto to? – zapytała szybko, widząc kątem oka dwie postacie
brnące przez śnieg w ogrodzie.
- Dziadek i Fred – powiedział James z westchnięciem – Chodź,
przedstawię cię.
Dziadek
Artur okazał się być najbardziej uroczym człowiekiem, jakiego Jo poznała. Zażyczył
sobie, by usiadła koło niego, a następnie zaczął opowiadać fascynujące historie
o mugolskich urządzeniach. Jo śmiała się do rozpuku i stwierdziła, że to
najmilsza kolacja, jaką jadła od dawna. Rodzina Weasley’ów była głośna i
nieprzewidywalna. Trochę taka jak Rose – myślała Jo, przyglądając się po kolei
wszystkim i zastanawiając czy zapamiętała kto jest kim.
Bill i
Dominique, którą znała ze szkoły przekomarzali się nad jedzeniem, którego panna
Weasley stanowczo odmawiała zjeść. Dalej, żona Billa, Fleur zastanawiała się
głośno nad tym dlaczego jej szwagier Percy jest tak nudny, co wzbudzało salwy
śmiechu wśród Georg’a, Freda, Angeliny i Charliego. Lucy zajadała indyka tak
szybko, że Albus musiał co chwilę walić ją po plecach, by się nie zadławiła.
- Dostałam list od Camerona! – syknęła do Jo, gdy zobaczyła,
że ta na nią patrzy. Jo uśmiechnęła się radośnie.
- Rodzice dostali od niego wiadomość kilka tygodni temu –
powiedziała – Co pisze?
Na twarzy Lucy pojawiły się czerwone plamy i szybko spojrzała
w talerz, jakby szukając wsparcia. James zawył głośnym śmiechem.
- Nie pytaj, bo się zgorszysz.
- To mój brat! – prychnęła Jo, a potem ściszyła głos, tak,
żeby tylko on mógł ją usłyszeć – Nie napisałby jej niczego, czego nie wiem.
Mówię o sprośnych rzeczach – dodała mimochodem. James zakrztusił się indykiem.
- Czym zajmują się twoi rodzice, Jo? – zapytał dziadek
Artur, jakby zasmucony tym, że przestała zwracać uwagę tylko na niego.
- Prowadzą sklep na Pokątnej – odpowiedziała. Pan Weasley
wyglądał na niepocieszonego. Charlie, który siedział po jego drugiej stronie
zaśmiał się wesoło.
- Tata miał nadzieję, że są mugolami.
- Eee… nie, przepraszam – bąknęła Jo, na co połowa stołu
parsknęła śmiechem.
- Tak się zastanawiam – odezwał się Percy, a George wzniósł
oczy do nieba – Co dzieje się w biurze aurorów, kiedy tak długo nie ma
Harry’ego?
Jo i James natychmiast nastawili uszu, a i Albus przestał
nagle przedrzeźniać Lily i zaczął słuchać. Charlie odzyskał powagę.
- Cóż po śmierci Garretha…
- CO?! – wyrwało się Jamesowi. Ginny pokiwała smutno głową.
- Zastępca ojca zginął trzy tygodnie temu – powiedziała, a
obaj jej synowie zrobili przerażone miny – Dopadli go w jego domu.
- Nie był chroniony Zaklęciem Fideliusa? – zdumiał się Al.
Bill zaśmiał się ponuro.
- Każdy kto znał Garretha wiedział, że wolał zginąć niż się
ukrywać…
Charlie pokiwał głową.
- W biurze aurorów dzieje się to samo co w całym
ministerstwie – odpowiedział na pytanie Percy’ego – Nikt już nad niczym nie
panuje.
Jo i James wymienili ukradkiem spojrzenia. Z końca stołu
rozległo się zirytowane chrząknięcie.
- Ile razy was prosiłam, żebyście nie rozmawiali o pracy
przy stole? – ofuknęła synów Molly. Charlie zrobił skwaszoną minę.
- To już nie jest praca, mamo – powiedział twardym głosem –
Wojna dociera do punktu kulminacyjnego. Codziennie giną ludzie, a pracownicy
Ministerstwa są dziesiątkowani.
- To okropne wieści – odezwał się znowu Percy – Jeśli biuro
aurorów sobie nie radzi…
- A kto powiedział, że sobie nie radzi? – z jakiegoś powodu
Charlie uśmiechnął się kącikiem ust. Wszyscy wbili w niego zaskoczone
spojrzenia, a on odwrócił się nagle do Ginny – Pamiętasz tego chłopca, Ryana Hastingsa?
Ginny uśmiechnęła się szeroko.
- Jak mogłabym nie pamiętać? Jest dla Harry’ego jak syn! –
po tych słowach James wybełkotał coś niezrozumiałego. Jo kopnęła go w kostkę, a
Charlie pokiwał głową.
- Jest jego najlepszym uczniem. Robi porządek w biurze
aurorów i połowie Anglii.
- Nie rozumiem – oznajmił Percy.
- Ryan ruszył na wojnę partyzancką – wyjaśnił mu Bill – Nikt
już nie czeka na rozkazy ani pozwolenia, bo nie ma od kogo tego wyczekiwać.
Kingsley cztery razy uszedł z życiem. Nie wiem czy doczeka piątego.
Po tych słowach przy stole zapadła cisza. Jo korciło, żeby
zadać przynajmniej sto pytań i już otwierała usta, ale uprzedziła ją babcia
Molly.
- Dość! – zawołała skrzekliwie – Wszyscy wiemy co to znaczy
wojna! I wystarczy jej na co dzień. Może chociaż w święta zajmiemy się czym
innym?
Pani Weasley wyglądała tak groźnie, że wszyscy natychmiast
wpatrzyli się w swoje talerze. Tylko jej mąż, który cały czas uśmiechał się
dobrodusznie, zagadnął znowu Jo:
- Opowiadałem ci już o maszynkach do mycia naczyń???
*
Wieczorem
Jo i James pożegnali się z dziadkami i resztą rodziny, a babcia Molly
zapakowała cały kosz jedzenia, którego Jo nie mogła nawet podnieść, i
teleportowali się do domu Potterów po jej rzeczy. Było już późno, gdy pojawili
się we wiosce Carterów i stanęli przed małym domkiem, z którego komina
wydobywał się gęsty dym.
- Zaczekaj! – Jo złapała Jamesa za rękę, gdy otwierał jej
furtkę. Uniósł brwi.
- Dziękuję – powiedziała, a potem przyciągnęła go do siebie
i pocałowała tak, jak to zwykle on całował ją. Bez wytchnienia, zapominając się
totalnie i całym sercem.
- Carter, cholera! – zachrypiał James, gdy go w końcu
puściła – Jeśli myślisz, że cię teraz zostawię…
Jo uśmiechnęła się, ale szybko spoważniała. Ten temat
wydawał jej się niebezpieczny.
- Chodźmy, chyba widzę tatę w oknie… - skłamała i skierowała
się do środka.
Nie
zrobiła nawet kroku, gdy drzwi otworzyły się i coś poderwało ją w górę.
- Tata! – zawołała radośnie.
- Rob, puść ją… I tak waży chyba z dziesięć kilo… - pojawiła
się Agatha i uśmiechnęła radośnie na widok córki. Gdy już ją wyściskali,
przywitali się z Jamesem.
- Świetnie cię widzieć! – zawołał pan Carter, potrząsając
jego ręką.
- James… - jego żona wyglądała jakby chciała mu podziękować,
ale zamiast tego objęła go i pocałowała w policzek. James zaczynał czuć, że się
czerwieni.
- Moment… - Robert zamknął za nimi drzwi i chwycił kufer Jo
– A gdzie są twoje rzeczy? – zwrócił się do Jamesa. Ten nie odpowiedział, a
zamiast tego spojrzał złośliwie na swoją dziewczynę, która natychmiast się
zmieszała. Pani Carter przyłączyła się do męża.
- James, chyba zostaniesz u nas do końca ferii? – zapytała z
wyraźnym zdziwieniem – Przecież pisaliśmy do ciebie i do twojej mamy… Zgodziła
się!
James nadal nic nie mówił, tylko wpatrywał się mściwie w Jo.
Ta była już koloru buraczkowego, a gdy rodzice przenieśli na nią wyczekujące
spojrzenia, wypaliła:
- To moja wina! Zapomniałam go zaprosić!
Agatha posłała córce oburzone spojrzenie, a Robert pokręcił
głowę niezadowolony, a potem nie zwracając na nią najmniejszej uwagi państwo
Carterowie chwycili Jamesa pod łokcie i zaprowadzili do pokoju gościnnego. Jo z
niemrawą miną złapała za kufer i zaczęła wciągać go po schodach.
*
W
Hogwarcie czas płynął wolniej. W czasie ferii, gdy w zamku było tak mało osób,
panowała tu niezmącona cisza i leniwy spokój. Tylko Leah to przeszkadzało.
Za tymi
murami gorzała wojna. Jak bardzo nie chciała tu być! Ostatnie miesiące szkoły
były dla niej udręką i gdyby nie fakt, że rodzice nigdy by jej nie wybaczyli,
dawno by uciekła. Ale przecież… myślała, bujając się w fotelu Pokoju Wspólnego
– było coś, co trzymało ją w Hogwarcie. Był ktoś.
Oczywiście
jej rodzina nigdy go nie zaakceptuje i pewnie on sam w końcu przestanie się nią
interesować, ale teraz… teraz był ten niesamowity czas, który przeżywa tylko
ktoś kto właśnie się zakochał.
Leah
zerwała się z fotela. Na Merlina i Morganę! Co ona wyprawia?! Jak mogła do tego
dopuścić?!
Nogi
same ją niosły. Kołatka Ravenclawu, jakby wyczuła w jakim jest stanie i chyba
nie chcąc jej drażnić, zadała najprostsze pytanie na świecie.
Leah
wmaszerowała do środka. Nie było go w salonie. Przecięła go w kilku długich
krokach i skierowała tam, gdzie jak podejrzewała były sypialnie Krukonów.
Zaczęła czytać nazwiska na drzwiach i znalazła się na końcu wąskiego korytarza.
- Świetnie! –
burknęła sama do siebie, próbując nie zwracać uwagi na falę gorącego uczucia,
która zalała ją, gdy uświadomiła sobie, że jest za drzwiami.
Załomotała.
Louis pojawił się z ociąganiem i wytrzeszczył oczy, a potem
uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd lśniących zębów.
- Leander… - tylko tyle zdołał powiedzieć, bo Leah
wmaszerowała do środka i dźgnęła go palcem w klatkę.
- Ty…!
- Za co!? – zawołał ze złością. Leah zmrużyła groźnie oczy.
- Co ty ze mną zrobiłeś?! – wrzasnęła, wpatrując się w niego
wściekle. Louis westchnął głęboko.
- Co dokładnie z tobą zrobiłem, wilczku?
- Nie mów tak do mnie!
Louis skłonił się teatralnie.
- Jak sobie życzysz, kochanie.
Z nosa Leah buchnęła para.
- Tak też do mnie nie mów!!!
- Misiu?
Leah miała wrażenie, że kłuje ją serce.
- Weasley – powiedziała z nienawiścią.
- Skarbie.
Z gardła Leah wydobyło się coś przypominającego wycie
zranionego zwierza, ryk mugolskiego silnika i czułe westchnięcie jednocześnie.
A potem rzuciła się w jego stronę.
Louis
zdążył się jednak przygotować i rozłożył ramiona tak, że zamiast w niego
uderzyć wpadła w nie i została zamknięta w szczelnym uścisku.
- A teraz mi powiedz co się stało – nakazał jej spokojnie
Louis, podczas gdy ona próbowała się uwolnić, ale nie mogła poruszyć rękami.
- Bo ty…! Ty…! – nic więcej nie przyszło jej do głowy.
Louis
stał i patrzył na nią tak, jak patrzy tylko ktoś, gdy nie widzi poza tobą
świata. Ot, i cholera wzięła jej zemstę.
Podniosła
głowę na cal i odnalazła ustami jego wargi. Ale tym razem on nic nie robił i
czekał. Leah nie mogła wytrzymać. Pocałowała go, gubiąc oddech. Nie
wystarczało. Louis też to czuł i trzymając ją mocno zaczął się cofać w stronę
swojego łóżka. Leah nie otwierała oczu, ich języki nie odłączały się od siebie
ani na moment, aż w końcu oboje stracili równowagę i wpadli na coś miękkiego.
- Kretyn – oświadczyła Leander, gdy zorientowali się, że
leżą na łóżku, a dokładnie leży na nim Louis, trzymając ją na sobie.
- Uparta idiotka.
I znowu ją pocałował.
- Powiesz mi o co ci chodziło? – zapytał kwadrans później,
gdy Leah leżała z głową na jego klatce, a on bawił się jej włosami. Westchnęła.
- Przecież wiesz.
- Byłbym raczej zdania, że jeśli chodzi o ciebie to nie mam
o niczym pojęcia…
Leah parsknęła śmiechem.
- Nie mogę cię lubić – powiedziała cicho. Louis nagle uniósł
się na kilka cali i bez słowa wstał, strącając ją na łóżko. Zdumiona Leah
obserwowała co robi.
Louis
podszedł do swojej szafki i wyjął z niej dwie koszulki. Ściągnął z siebie bluzę
i założył jedną, obserwowany przez Leander, a drugą rzucił w jej stronę. Gdy
otworzyła usta, podszedł do niej i pochylił się, a potem silnym ruchem podniósł
i przełożył ją na kraj łóżka.
- To mnie nie lub – powiedział obojętnie, z nosem na jej
nosie – Tylko tu bądź.
Leah bez słowa wzięła jego koszulkę.
*
James
zapukał do Jo i, gdy usłyszał skwaszone „proszę” wszedł do środka. Siedziała na
łóżku z niewyraźną miną i patrzyła na niego ze strachem.
- Moja mama wysłała mi kufer kominkiem – powiedział, stając
nad nią – Chyba stwierdziła, że zapomniałem… A twoi rodzice zakwaterowali mnie
u Camerona.
Jo kiwnęła głową na znak, że rozumie.
- Ale jeśli chcesz mogę wrócić do domu – dodał rozeźlony
James – bo pomijając fakt, że wcale nie zapomniałaś mnie zaprosić, mam ciągle
wrażenie, że mnie tu nie chcesz!
Jo obrzuciła go zdenerwowanym spojrzeniem.
- Zwariowałeś! – krzyknęła – Nie o to chodzi!
- A co? – wycedził James, tracąc cierpliwość. Ale Jo nie
kwapiła się z wyjaśnieniami, tylko zaczęła wykręcać sobie ręce.
- O to, że… że… że…
- Carter – powiedział groźnie. Jo zwiesiła głowę.
- O to, że to raczej ty nie chcesz tu być.
James wzniósł oczy do nieba, modląc się o siłę spokoju.
- Nie bij jej, James – powiedział sam do siebie – Nie bij
jej, bo jest dziewczyną…
- Bardzo śmieszne! – prychnęła.
- Mów o co chodzi! – zirytował się. Jo wzięła głęboki oddech.
- O mój dom! – zawołała, odwracając wzrok – To nie jest
wspaniała posiadłość Potterów! Moi rodzice nie mają kasy… Ciągle tu zimno, okna
wypadają z zawiasów, a na stole raczej nie znajdziesz indyka…
Po tych słowach zapadła długa cisza. Jo łypnęła szybko na
Jamesa, żałując, że się w ogóle odezwała. Potter patrzył na nią, jakby coś
sobie układał. W końcu powiedział:
- Jesteś psychiczna.
Jo wypuściła powietrze z ust i rąbnęła go poduszką. James
zaśmiał się głośno.
- Carter, spędziłem w tym domu połowę lata, nie pamiętasz?
Czy kiedykolwiek sprawiałem wrażenie, że coś mi się tu nie podoba?
- Nie… - jęknęła znowu – Ale wtedy to było co innego.
- No tak – przedrzeźniał ją James – Wtedy tylko byłem chory
z miłości do ciebie, a teraz jestem chory z miłości do ciebie. Faktycznie to co
innego!
Jo natychmiast się zamknęła. Wpatrywała się w niego
przerażona.
- Masz głupią minę – oznajmił James – Carter – dodał poważniej
– Przejechałem pół kraju, szukając cię, gdy cię porwali. Wytrzymałem, kiedy
chodziłaś za rączkę z moim bratem, i prawie zwariowałem, jak Malfoy znalazł cię
zakrwawioną w lochach… Naprawdę myślisz, że to wszystko dlatego, bo liczyłem,
że masz willę z basenem?
Jo zwiesiła głowę i zakryła twarz dłońmi.
- Przepraszam! – zawołała, kręcąc głową – Jestem strasznie
głupia!
- To prawda – przyznał James, a potem położył się na jej
łóżku. Jo nieśmiało ułożyła się na jego ramieniu. Chciała coś powiedzieć, ale nic
nie przychodziło jej do głowy.
Zamiast
tego uniosła się na parę cali i nachyliła nad jego szyją. Pocałowała jego
obojczyk, a James drgnął. W jego oczach nie było już śmiechu. Jo powoli
rozpięła guzik jego koszuli i zjechała ustami niżej. James odchrząknął. Ku jej
zdumieniu uniósł rękę, powstrzymując ją, a potem podniósł się z łóżka. Nie
wiedzieć czemu znowu się śmiał.
- To twoja kara, Carter! – oznajmił – Będę obok. Nago.
I wyszedł, szczerząc się nieprzyzwoicie.
*
Rose
wpadła do pokoju Scorpiusa, szybko zamykając za sobą drzwi.
- Ktoś cię gonił? – zapytał uprzejmie, podnosząc się z
łóżka. Red nie zwracała na niego uwagi.
- Zgubiłam się cztery razy – oznajmiła – Więcej stąd nie
wyjdę!
Scorpius wstał i uśmiechając szeroko podszedł do niej, a
potem wziął za rękę i poprowadził na fotel.
- Bardzo mi się to podoba – i cmoknął ją w szyję.
- Uwielbiam twoją mamę – powiedziała Rose, gdy pociągnął ją
i usiadła na jego kolanach – Jest strasznie…
- …zabawna?
- Inna niż ty i twój ojciec.
Scorpius zrobił obrażoną minę.
- Hej, was też uwielbiam! – zawołała, całując go w nos, a
potem udała, że się podnosi.
- A ty dokąd? – zdumiał się Scor.
- Pocałować twojego ojca! – zawołała, i parsknęła śmiechem
na widok jego miny – W każdym razie, inaczej wyobrażałam sobie twoją matkę.
- Zaczekaj aż poznasz babcię… – mruknął Scorpius i poprawił
ją sobie na kolanach – A moja mama, cóż… ona i tata mają ciekawą historię. Nie –
dodał widząc, że robi proszącą minę – Nie będę ci tego opowiadał. Ale kiedyś
pewnie usłyszysz…
Rose skrzywiła się kwaśno.
- Co robiłyście? – zapytał ciekawie Scorpius.
- Twoja mama pokazywała mi twoje zdjęcia z dzieciństwa! –
oznajmiła mściwie Red. Scorpius zbladł.
- Nie zrobiła tego!
- Ha ha.
- Już ja jej…! – i wstał, zrzucając przy okazji Rose. Wstała
i powlokła się za nim.
- Ale byłeś malutki! –
zawołała śmiejąc się radośnie, gdy otwierał drzwi. Zatrzymał się tak szybko, że
na niego wpadła, a potem zatrzasnął nagle drzwi i odwrócił się do niej.
- Zaraz ci mogę pokazać jaki jestem, jak chcesz… - oznajmił
świdrując ją wzrokiem. Rose czuła, że twarz jej płonie, ale nie spuściła
wzroku.
- Nie. Dzięki. Chodźmy nakrzyczeć na twoją mamę –
powiedziała szybko i wyminęła go a potem otworzyła drzwi i wypaliła przed
siebie. Scorpius zachichotał.
*
- Myślę, że przyjęcie możemy urządzić w domu… Takie
kameralne i romantyczne. Co ty na to, Draco?
Pan Malfoy patrzył na żonę z bezgraniczną irytacją.
- Naprawdę? – wycedził przez zaciśnięte zęby – Planujesz ich
ślub?
Astoria nie wyglądała na zmieszaną.
- Są tacy cudowni! Już nie mogę się doczekać aż Scorpius się
oświadczy! Dostanie pierścionek Greengrassów!
Draco spojrzał na najbliższą ścianę, jakby oceniał czy
przebije ją głową.
- A tak w ogóle, Ian Warren wysłał mi list – powiedziała Astoria,
zmieniając temat, z czego pan Malfoy niezmiernie się ucieszył.
- Czego chce?
Astoria postawiła swój kieliszek na stoliku, a Draco dolał
jej wina.
- Opiekuje się Rożkiem. Pisze, że ma się lepiej i przesyła
świąteczne życzenia.
Ręka Draco z jej kieliszkiem zatrzymała się w powietrzu.
- Od kiedy się tak przyjaźnicie? – zapytał zdumiony. Astoria
wzruszyła ramionami.
- Odkąd pomógł mi z Rożkiem.
- Nie podoba mi się to – oznajmił natychmiast Draco. Astoria
prychnęła, a potem zabrała mu swoje wino.
- Tobie się nie podoba każdy mężczyzna w promieniu mili ode
mnie…
- Cala – poprawił ją szybko. Astoria nie zwracała na niego
uwagi.
- A skoro już jesteśmy przy temacie… - mówiła, jakby go nie
słyszała – Wiesz już coś o tym zaklęciu na błoniach?
Draco pokiwał powoli głową.
- Nie uwierzysz – oznajmił ponuro – Rzuciła je McGonagall.
- CO?!
- Dyrektorka zaczarowała błonia.
Astoria wyglądała na wstrząśniętą.
- Ja… nie rozumiem! To była czarna magia! I dzieci mogły
zrobić sobie poważną krzywdę!
Draco potrząsnął szybko głową.
- To żadna czarna magia. Zaklęcie chroni pewien obszar przed
niepowołanymi.
- Jaki obszar?! Niepowołani?! A co z dziećmi?!
Draco westchnął.
- Nie powinienem był zaczynać tematu! – burknął, zły na
siebie. Astoria zmrużyła groźnie oczy.
- O nie! Nie tym razem! – zawołała – Nigdy nic mi nie
mówisz, żeby mnie nie martwić! SŁUCHAM!
- W porządku! McGonagall odkryła coś dziwnego…
- Co takiego? – zapytała szybko Astoria, ale Draco nagle
umilkł i wpatrzył się w stronę drzwi na korytarz.
- Słyszałaś? Chyba ktoś tam jest – powiedział i wstał, a
potem podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz.
- Chyba mi się wydawało… No więc – zaczął znowu, wracając na
fotel – dyrektorka odkryła, że ktoś próbował włamać się do grobu Dumbledore’a.
Twarz Astorii zastygła w wyrazie zdumienia.
- Dlaczego? – zapytała cicho, zakrywając usta z przerażenia.
Draco wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Ani ona. Nagrobek jest chroniony
potężnymi czarami, nikt nawet nie wie kto je rzucił… McGonagall odkryła ślady
prób włamania i postanowiła rzucić jeszcze jeden czar. Otoczyła grób barierą
ochronną, która miała się aktywować, gdy ktoś dotknie nagrobka, narobi rabanu i
trochę oszołomi włamywacza. Ale pierwszy nadział się twój jeleń – dodał kwaśno.
- Nie! – zerwała się Astoria – To nie tak! Te czary poważnie
poraniły Rożka!
Draco kiwnął głową.
- Bo jest zwierzęciem. Każde czary działają inaczej na
ludzi, inaczej na inne stworzenia, As. McGonagall nie podejrzewała, że tak to
działa, a kiedy jej powiedziałem, natychmiast cofnęła zaklęcie.
Astoria odetchnęła.
- Ale… ale… - wpatrywała się w męża, niczego nie rozumiejąc –
PO CO ktoś chce się włamywać do grobu Dumbledore’a?
Draco pokręcił głową.
- Możemy się tylko domyślać.
Astoria wypiła resztę swojego wina i odstawiła kieliszek.
- Przenieśliśmy wszystko do Hogwaru, żeby było tam
bezpiecznie, a tam dzieją się gorsze rzeczy niż tutaj! Najpierw Hervellowie,
teraz to…
- A więc poznałaś ich? – zaciekawił się Draco. Astoria
kiwnęła głową.
- Tylko Charlesa. Miły człowiek. Ale nigdy nie widziałam
jego żony.
Draco odwrócił wzrok.
- Jest dość nieśmiała.
- Czyżby? – zapytała Astoria, świdrując męża wzrokiem – A może
znowu czegoś mi nie mówisz, żeby mnie chronić?
Draco wyglądał na rozzłoszczonego.
- Zachowujesz się, jakbym robił ci na złość! Czasem wiedza
jest na wagę życia!
Astoria wstała z fotela i podeszła do niego powoli, a potem
położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nie jestem małą dziewczynką, Draco. Poza tym to już nie
jest tajemnica. W Hogwarcie szepcze się o Hervellach – dodała ciszej – Szepcze się,
że Hurrlington nie zaczął otwartej wojny tylko przez nich. Ale podobno, gdy
tylko Mary Hervell…
Astoria urwała.
- Ja też coś słyszałam – powiedziała, spoglądając na drzwi.
- Nikogo tam nie ma – przypomniał jej Draco – Ale nie
powinniśmy o tym rozmawiać tak głośno.
Astoria kiwnęła głową.
- Dokończymy później. Przygotuję kolację.
- Pomogę ci.
Państwo
Malfoy’owie przeszli do kuchni, a drzwi ich salonu drgnęły niezauważalnie.
Scorpius zajrzał do środka, a potem wrócił na korytarz i zajrzał do Rose,
ukrytej za wnęką w ścianie.
- Co się dzieje w tym cholernym zamku? – zapytała z przerażeniem.
Ps. Muszę się wytłumaczyć z tych związkowych słodkości - trochę nadrabiam, bo w 1 częsci ich nie było, no i każdy kto mnie trochę zna, spodziewa się jak bardzo namieszam w części 3 :P
Ps. 2 Uprzedzając pytania - nie mam pojęcia, kiedy następny post!
Ps. 3 Wiecie, że jeszcze tylko 10 rozdziałów tej części ? :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńKobieto jestes CU-DO-WNA
Nie mozna sie oderwac od tego
Scorp i Rose sa aaaaaa
I akcja bardzo niezle sie rozwija
No i tak nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow hhahaha
Pozdrawiam Z.
Witam i dzięki! :)
UsuńBardzo dobry rozdział. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Faktycznie, dużo słodkości, ale to dobrze, niech korzystają, póki mogą :P
OdpowiedzUsuńAstoria genialna, no po prostu fanka Scorose nr 1 :P Już by im ślub planowała :D
Dziesięć rozdziałów mówisz? Przeczuwam, że za niedługo będzie się działo i to dużo. Nie mogę się doczekać!
Naprawdę tylko 10 części? Jak szybko zleciało!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny. No i to juz drugie święta u Potterów!
Pozdrawiam i życzę weny!
Czekam na kolejny rozdział! :)
Tak, już tylko 10, z czego 5 ostatnich będzie się działo w bardzo krótkim czasie. :)
UsuńWSZYSTKO mi się podoba. WSZYSTKO. Nie mam żadnych obiekcji, jest idealnie.
OdpowiedzUsuńJomes są tacy fajni. :) Zachowali swój urok. I jeszcze klan Weasley'ów, cuuudeńko.
Spodziewałam się, że dojdzie do rozwodu Rona i Hermiony. Ciekawe, jak zareaguje na to Rose? Oby tylko Harry'emu i Ginny się dalej układało.
Ja też ubielbiam Astorię! Planowanie ślubu, mistrzostwo! Ale Draco też jest świetny, i wciąż myślę, że on jednak lubi Rose.
Co się wyprawia w tym Hogwarcie?!
Carterowie są super! Tak, wiem, ciągle to piszę. No ale są super!
Scorpius i Rose są razem NAJLEPSI!!! Kocham, uwielbiam, ubóstwiam!
Iana wciąż nie lubię, dupek.
I list Cama do Lucy!!! xD
WSZYSTKO super,
Pozdrawiam XX
Nic dodać nic ująć ;)
UsuńROSE I SCOR! :*
Rozdział świetny jak zawsze :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńRozdział super ��
OdpowiedzUsuńRose & Scorpius
Louis & Leah
Jo & James
Boże Astoria jest poprostu świetna ;) Jak mi szkoda Hormony i Rona. Oby na koniec wszystko było dobrz. A tak w ogóle to nie lubię Warrena. Za bardzo się do Astorii przystawia. DUPEK! Mam nadzieje że z Ginny i Harry się nie rozstaną ani nic z tych rzeczy :D
Mogę mieć do ciebie małą prośbę ?
Jak będziesz miała trosze wolnego czasu i ochoty, to możesz mi napisać kto kogo gra ? Ale chodzi mi już o wszystkich ;)
-Nasia
Okej,
UsuńJo - Alona Tal, James - Matt Lanter, Albus - Steven R. McQuenn, Rose - młoda Vanessa Paradis, Scorpius - Sebastian Stan, Louis - Hayden Christensen, Leah - Abbey Lee Kershaw, Cameron - Liam Hemsworth, Lucy - Karren Gillan, Dakota - Nina Dobrev, Jesse - Jesse Bradford, Scarlett - Taylor Swift, Norah - Mila Kunis, Ian Warren - Penn Badgley, Elizabeth - Jessica Lowndes, Grace - Sophie Ann Robb, Astoria - Kate Beckinsale, Blake - Ed Westwick, Genevive - Jacqueline MacInnes Wood, Lily - Sophie Turner.
Chyba muszę część uśmiercić, tak ich dużo :P
Dziękuję ;)
Usuń-Nasia
ej a kiedy bedzie Cameron ????
OdpowiedzUsuńbo kurde trak troszeczke szkoda Lucy jak każdy wokół niej zakochany, a ona sama :(
Jeśli odzyska klucze to wróci. Wojna to wojna, a Lucy przeżyje :p
UsuńDraco i Astoria są niesamowici <3 KOCHAM ICH xd a Warren to dupek, weź się go jakoś pozbądź ;) Red i Scorpius, Jomes- moje serce się raduje. Rozdział jak zwykle niesamowity :) do następnego xxx
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie komentowałam i nie napiszę długiego komentarza.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się aż tak gwałtownej reakcji Rona na to, że Rose jest ze Scorem, myślałam, że Draco będzie bardziej zły.
Pozdrawiam serdecznie!
PS
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Rose i Scorpius są kochaaaaaani! Głupi Ron. Jo też głupia, ale inaczej.... A ja psychiczna...
OdpowiedzUsuńBywa.
Rozdział mi się podoba. Jest taki przyjemny.
Tak Trochę Nowa Asia
"- Czym zajmują się twoi rodzice, Jo? – zapytał dziadek Artur, jakby zasmucony tym, że przestała zwracać uwagę tylko na niego.
OdpowiedzUsuń- Prowadzą sklep na Pokątnej – odpowiedziała. Pan Weasley wyglądał na niepocieszonego. Charlie, który siedział po jego drugiej stronie zaśmiał się wesoło.
- Tata miał nadzieję, że są mugolami."
NAJWSPANIALSZY FRAGMENT W CAŁYM ROZDZIALE. Artur jest totalnie Arturowy.
Chyba już to gdzieś pisałam, ale: UWIELBIAM OKRES ŚWIĄTECZNY W POTTEROWSKICH FANFICKACH.
Astoria wymiata. Tym całym planowaniem ślubu skradła mi serce.
Po tym rozdziale (nie jestem pewna dlaczego) naprawdę polubiłam Leah. Wcześniej była mi raczej obojętna.
A "nasze" pary niech się sobą nacieszą bo nie wiadomo kogo wojna zabierze z tego (tamtego?) świata. Tak w ogóle to od dłuższego czasu się zastanawiam czy któryś z głównych bohaterów zginie.
LS
Najpierw dobrze się zastanów, czy na pewno chcesz znać odpowiedź na ostatnie pytanie.
UsuńPozdrawiam :D
Jej. Nie było mnie 2 tygodnie, a tu 3 rozdziały. Wszystkie były wyśmienite. Nie dziwie się Rose, że zgubiła się w domu Scora, ale dobrze, że powiedziała Ronowi, że go kocha. Pewnie i tak nie zmądrzeje, ale będzie szczęśliwa. Albus powinien napisać do Scar i pogadać, bo to na pierwszy rzut oka widać, ze zaczęła mu się podobać. Jo i James super. Nie za słodko, ale bardzo fajnie. Coś mi się wydaje, że gdzieś tam kiedyś Leah i Louis będą razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny, Nikita
Eee i co miałby Al napisać Scarlett? "Cześć, tak sobie myślę, że mi się jednak podobasz?" :P
UsuńNie, Al musi pogadać z kim innym - to po pierwsze.
A między nimi jeśli do czegoś dojdzie to w zupełnie odjechanej sytuacji :P
Pozdrawiam :D
Nie to miałam na myśli, ale teraz jak sobie pomyślę, to masz rację. A ta odjechana sytuacja to mam nadzieję, że będzie.
UsuńPozdrawiam, Nikita
Rozdział super. Kiedy nowy?
OdpowiedzUsuńBardzo nieprędko :( GGG jedzie na ferie :)
UsuńOjej :( a powiesz około za ile bo codziennie wchodze pare razy i sprawdzam czy jest nowy :D
UsuńNaprawdę nie wiem kiedy. To zależy od miliona rzeczy. Może być w weekend a może być za dwa tygodnie i nie jestem w stanie tego określić :/
UsuńOkejj :( Udanych ferii!!! :D
UsuńMam pytanie do autorki, w notce napisałaś, że zostało tylko 10 rozdziałów tej część, to znaczy, że planujesz następną? Czy może epilog?
OdpowiedzUsuńA.
GGG jest przewidziane na 3 części :) Tak rozplanowałam fabułę.
UsuńTo świetnie :) Dzięki
UsuńCokolwiek to oznacza, dziękuję! :P
OdpowiedzUsuńOoo tak! <33 Już się bałam że tak blisko końca jestem ;* Dzięki tobie moje życie znowu nabrało sensu :) A na kiedy przewidujesz nowy rozdział?
OdpowiedzUsuń~Nasia
Ojej, jak mi miło! Ale wierz mi, nie możesz być bardziej uzależniona od GGG niż ja:P
Usuńnowy rozdział, niestety nadal nie wiem kiedy :/ Nie mam na czym pisać, bo jestem na feriach i nie mam żadnego sprzętu z klawiaturą.
Aleeeee, tak sobie myślę, że w rekompensacie zdradzę kilka szczegółów :P
- Draco pocieszy Rose
- Scor dowie się czegoś ważnego o Elizabeth,
- Scarlett znajdzie sobie nowego opiekuna...
- James i Louis pogadają o Leah
- Grace wymyśli plan zaszkodzenia Leah
- Rose i Jo zetrą się z Elizabeth
- James i Scor odbędą "Męską rozmowę"
Już wiecie co się wydarzy (prawie:p) Musicie wytrzymać! :)
Boże! Już się nie mogę doczekać ;)
UsuńScarlett i nowy opiekun? Ok. Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że to będzie ten Ślizgon co ją do skrzydła szpitalnego przyniósł. Dlaczego mi się tak wydaje? Dobra nie wiem :)
James i Scor- MĘSKA ROZMOWA! O Tak tak tak!
~Nasia
Świetny. Kiedy następny?????
OdpowiedzUsuńJakoś nie byłam przekonana co do Leah i Louisa ale to
OdpowiedzUsuń"- kretyn...
...- uparta idiotka" całkowicie mnie przekonało.
Rose u Malfoyów - słodko i tak beztrosko.
Święta u Weasleyów - uwielbiam. Dużo i na raz. Głośno i wesoło. Taki mały azyl w czasie kolejnej wojny.
MiMiK
"Rose wpadła do pokoju Scorpiusa, szybko zamykając za sobą drzwi.
OdpowiedzUsuń- Ktoś cię gonił? – zapytał uprzejmie, podnosząc się z łóżka. Red nie zwracała na niego uwagi.
- Zgubiłam się cztery razy – oznajmiła – Więcej stąd nie wyjdę!" hahaha padłam :D
Astoria najlepsza już się wzięła za planowanie ślubu, uwielbiam ją.
Oho czyżby Draco był zazdrosny o Warrena.
Święta u Weasley’ów uwielbiam, jest tam tak rodzinnie.
Uwielbiam rodziców Jo.
Leah zaczyna już mnie trochę wkurzać tym swoim niezdecydowaniem.
Jomes :D uwielbiam ich.
Pozdrawiam :)
Carmen
"- Tobie się nie podoba każdy mężczyzna w promieniu mili ode mnie…
OdpowiedzUsuń- Cala" Uwielbiam ich !!! <3
I nawet nie wiem co więcej napisać :)
Jacy oni wszyscy są słodcy!
OdpowiedzUsuńJo i James <3
Louis i Leah (Wilczek :*) <3
Rose i Scorpius <333
No i najważniejsze
Astoria i Draco! <3
Ona im ślub planowała. Hihihihihihihihi :''')
Z pozdrowieniami
Margo!
Fajny rozdział, taki sielankowy, ale jak napisalas trzeba nadrobić :P
OdpowiedzUsuńAstoria jest świetna!
~TikiTaka