Ginger Golden Girls

18 lutego 2015

Rozdział XLV

Mam laptopa! :) 


Czy ty jesteś zazdrosny?




                Rose nie lubiła niespodzianek. Wszystko co ją zaskakiwało, sprawiało, że czuła jakby traciła kontrolę nad rzeczywistością. Dlatego natężenie ostatnich niespodziewanych wydarzeń doprowadziło do tego, że Scorpius często odnajdywał swoją dziewczynę w stanie permanentnego zawieszenia.
                No bo jak to się stało – zastanawiała się siedząc na werandzie Malfoy’ów ostatniego dnia ferii – że wszystko tak się potoczyło? Najpierw ona… Sama nie rozumiała który czort ją podkusił, by ogłosić światu, że kocha tego blondyna! Potem ojciec… Rose czuła, że kłuje ją w piersi, gdy o nim myślała. Zawsze była pewna, że ma wsparcie w rodzinie. A teraz jej własny ojciec nie chciał jej widzieć, bo nie nienawidziła kogoś tak samo jak on. Choć nie chciała się do tego przyznać, przez te parę dni wypatrywała go w oknie.
                I do tego wszystkiego Malfoy’owie! Byli tacy… mili. Nawet Draco, choć Red zawsze się wydawało, że on właściwie się jej boi. Astoria tymczasem wciąż robiła jej kawę, by mieć pretekst, żeby z nią posiedzieć, a ojciec Scorpiusa poprzedniego wieczoru upiekł ciastka... Tego było za wiele na biedną głowę Rose.
                Było jeszcze kilka godzin do pociągu, poza tym była pewna, że Scorpius jej szuka, bo słyszała kilka razy swoje imię, ale nie ruszała się z miejsca. Chciała chociaż spróbować sobie wszystko poukładać.
- Przeszkadzam? – Drgnęła i podniosła szybko głowę, prosto na Dracona. Wyglądał jak zwykle na delikatnie zdenerwowanego.
- Nie! Eee… Coś się stało?
Draco wykonał dziwny ruch, jakby chciał do niej podejść, ale ostatecznie się rozmyślił i został na swoim miejscu.
- Scorpius cię szuka, robi właśnie trzecią rundę po domu…
Rose wpatrzyła się w zaspę śnieżną i wzruszyła ramionami.
- Pokłóciliście się? – zapytał po chwili pan Malfoy, takim tonem, jakby nie był pewny czy chce poznać odpowiedzieć.
- Nie – westchnęła Red. Draco przyglądał jej się z wyraźnym wahaniem.
- Więc o co chodzi?
Rose spojrzała na niego spode łba.
- O pana.
Draco wyraźnie się przeraził.
- A co ja zrobiłem?! – zawołał histerycznie. Red skrzywiła się kwaśno.
- Zaprosił mnie pan na święta – wyjaśniła ponuro – A mój własny ojciec nie chciał ich ze mną spędzić.
Draco wyglądał na wyraźnie wstrząśniętego. Jakby nie wierząc w to co robi, podszedł do Rose i usiadł na wiklinowym fotelu naprzeciw niej.
- To nie tak, Weasley – powiedział, starając się, by jego głos brzmiał twardo – Twój ojciec ma prawo…
- …wyrzekać się córki?! – warknęła, potrząsając głową, bo do oczu napłynęły jej łzy.
- Nienawidzić mnie – poprawił ją Dracon – Nigdy nie dałem mu powodu do sympatii.
- Ale tu nie chodzi o was! – zdenerwowała się Rose – Nie lubicie się? Trudno! Jakoś przeżyjemy to ze Scorem! Ale czemu ja też stałam się wrogiem dla swojego ojca?
Draco odwrócił od niej wzrok, jakby było mu tak łatwiej powiedzieć:
- Nie stałaś się. Ojciec kocha cię ponad wszystko, byłby strasznym głupcem, gdyby tak nie było. I szybko zrozumie swój błąd, może już to zrobił. A wtedy ja i on na pewno się dogadamy.
Red otworzyła usta, bo to co powiedział Draco trochę nią wstrząsnęło, ale nie wiedziała co powiedzieć. Draco chyba uznał, że wyczerpał limit rozmawiania z dziewczyną swojego syna sam na sam, i podniósł się z miejsca, a potem wszedł do domu. Nie minęła minuta, gdy drzwi wejściowe znowu się otworzyły i stanął w nich wściekły Scorpius:
- Mam nadzieję, że ogłuchłaś, bo jeśli słyszałaś jak cię wołam, to przysięgam, dostaniesz w tyłek!

                                                                       *

                Było jeszcze wcześnie, ale Ron kończył już butelkę Ognistej Whisky, którą dostał dawno temu od Harry’ego. Miała być na dwudziestą rocznicę ślubu, ale wszystko wskazywało, że jej nie doczeka. Nalał sobie kolejny kieliszek, gdy usłyszał coś, co sprawiło, że zerwał się z miejsca. Delikatny brzęk kluczy i dźwięk otwieranych drzwi, który kojarzył mu się tylko z Hermioną.
                Pędem wpadł na korytarz i wziął głęboki oddech.
- Gdzie byłaś? – zapytał szybko. Hermiona zamknęła za sobą drzwi, oparła walizkę o ścianę i rozpięła płaszcz. Dopiero wtedy się odezwała.
- U rodziców. Przed chwilą odstawiłam Huga na pociąg.
- Co z Rose? – zapytał o wiele ciszej Ron. Hermiona zmarszczyła brwi, wyraźnie zdziwiona.
- Co z Rose? – powtórzyła groźnie – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że tego nie sprawdziłeś! Że nie wiesz gdzie jest twoja córka, ani że nie próbowałeś z nią porozmawiać!
Ron poczuł, że zaczynają piec go policzki.
- Przecież wiem, że poleciała do niego! – burknął – Nic jej nie jest!
- Oczywiście, że nic jej nie jest – wycedziła Hermiona – Bo Malfoy’owie się nią zajęli! Pisała mi o tym – dodała z takim chłodem, że Ron momentalnie przestał czuć pieczenie na twarzy – Nie wierzę jednak, że sam tego nie sprawdziłeś, ani że jej nie przeprosiłeś.
Ron zrobił zdumioną minę.
- Za co?! Za to, że jej „teść” był pupilkiem mordercy?!
Hermiona pokręciła głową i uśmiechnęła się z bólem.
- Przyjechałam, żeby porozmawiać – powiedziała, patrząc na swój kufer – Jestem strasznie naiwna – mruknęła do siebie – Wracam do Hogwartu. Skontaktuję się z tobą w sprawie opieki nad Rose i Hugo.
Ron miał wrażenie, że jego nogi wrastają w ziemię.
- Jeśli wyjdziesz… - powiedział z furią, obserwując jak Hermiona zapina płaszcz. Spojrzała na niego jeszcze raz, a potem powoli odwróciła wzrok, chwyciła walizkę i wyszła.

                                                                         *

                James wrzucił na półkę kufer Jo, a potem zajął koło niej miejsce.
- Wiesz, kochanie – powiedział entuzjastycznie, wyciągając różdżkę i kierując ją w stronę drzwi – do Hogwartu jedzie się sześć godzin… - i przytknął swój nos do jej szyi.
- Tak? – zaśmiała się Jo – A wiesz, że w tym czasie aurorzy cztery razy obchodzą pociąg? – James wzruszył ramionami.
- Napiszemy na drzwiach, że nie wolno przeszkadzać… - mruknął całując ją w dołeczek w szyi. Jo nic nie powiedziała, co uznał za zgodę. Machnął jeszcze ręką w bliżej nieokreślonym kierunku, jako, że nie był zbyt skupiony i w tym samym momencie usłyszał wściekły syk. Oboje z Jo spojrzeli w stronę drzwi i zobaczyli Ala, który zwinął się w pół i wpatrzył w nich morderczym wzrokiem.
- Patrz co robisz, kretynie!
- Ten przedział jest zajęty – burknął James, za co zarobił od Jo cios w żołądek.
- Siadaj! – powiedziała grzecznie, a Albus opadł na fotel naprzeciw nich.
- Od pół godziny szukam Scarlett! Nie widzieliście jej? – i obrócił się w stronę drzwi, które właśnie otworzyły się z hukiem i stanęli w nich Rose i Scorpius.
- Jest w twoich snach erotycznych – mruknął James, co usłyszała tylko Jo, która dodała szybko szeptem:
- Albo w twoich miłosnych piosenkach… - i oboje parsknęli śmiechem.
- Rose! – Albus zerwał się z miejsca, nie zwracając uwagi na Jo i Jamesa, a potem podszedł do Red i położył jej ręce na ramiona, przyglądając jej się jak doktor choremu.
- Nie biłem jej, Potter – burknął Scorpius i wszedł do przedziału. James rzucił mu długie, badawcze spojrzenie, a potem powoli wyciągnął rękę w jego kierunku. Scor potrząsnął nią krótko, a potem pochylił się, by przytulić Jo.
- Może przedstawisz nam swoją nową dziewczynę? – zaśmiała się, cmokając go w policzek. Rose tymczasem wmaszerowała do przedziału z miną niezbyt szczęśliwego szczeniaczka i usiadła koło Malfoy’a.
- Widzieliście Scarlett? – zapytał Albus spod drzwi i nie czekając na odpowiedź wyszedł, w czasie gdy Rose powiedziała:
- Jest w twoich marzeniach.
Scorpius i Jo parsknęli śmiechem. Gdy zamknęły się drzwi za Alem w przedziale zapadła nerwowa cisza. Nikt nie chciał poruszać tematu ojca Rose, choć wiedzieli, że ona pewnie nie myśli o niczym innym. Scor chyba wyczuwając, że Red nie chce o tym rozmawiać powiedział szybko:
- Dowiedziałem się czegoś dziwnego.
Jo wpatrzyła się w niego z takim zainteresowaniem, że nawet Rose uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Pytałem matkę o Cambellów – James też spojrzał na niego ciekawie, a Scorpius mówił dalej – Pamiętacie ten artykuł, o tym, że jest bogata i czeka na nią stanowisko w rodzinnym interesie?
Jo i James kiwnęli głowami, a Rose odwróciła się w jego stronę i zmrużyła groźnie oczy.
- Co? – zapytał zbity z tropu.
- Czemu słyszę to po raz pierwszy?!
- Bo miałem ważniejsze problemy niż szpieg w Hogwarcie. Ciebie i mojego ojca pod jednym dachem!
Rose natychmiast się zamknęła.
- W każdym razie… - podjął jak gdyby nigdy nic Malfoy – Byłem wtedy w szoku, że Elizabeth jest w Hogwarcie, skoro do tej pory uczyła się w domu. Ale pierwszego dnia świąt odwiedziła nas babka. Ona przyjaźni się z Cambellami… Twierdzi, że ojciec Elizabeth wysłał ją do szkoły wbrew całej rodzinie.
Jo, James i Red patrzyli na siebie ze zmarszczonymi brwiami.
- Co to może znaczyć? – zastanawiała się Jo. Scorpius wzruszył ramionami.
- To, że coś tu śmierdzi – powiedział z wyraźnym bólem, a Rose uśmiechnęła się pod nosem – Elizabeth nie potrzebuje szkoły, jej rodzina też tak myśli. Poza ojcem, który miał wyraźny cel w posłaniu jej do Hogwartu.
- Trzeba ją przycisnąć – stwierdził James – Jeśli to ona zepchnęła Scarlett ze schodów, nie ma wątpliwości, że jest szpiegiem!
Rose kiwnęła głową.
- My to zrobimy! – wskazała na siebie i Jo. James i Scorpius spojrzeli na nią z wątpliwością – Dziewczyny mają swoje własne sprawy! – wyjaśniła szybko. Jo kiwnęła głową.
- Dwóch facetów przyciskających do muru dziewczynę… to nie wygląda dobrze – powiedziała. Scorpius i James po krótkim namyśle skinęli głowami.
- Szczerze mówiąc mam nadzieję, że Cambell okaże się szpiegiem – oznajmił James – Przynajmniej wiedzielibyśmy kogo trzeba… odesłać z powrotem. W zeszłym roku nie podejrzewaliśmy Crosby’ego i prawie nas wszystkich pozabijał.
James spojrzał odruchowo na drzwi, bo ktoś właśnie koło nich przechodził, a Jo powiedziała:
- Nie znam za dobrze tej Cambell… Ale pasuje na szpiega, nie ma bliskich przyjaciół, i wiecznie widzę ją w nieodpowiednich miejscach…
- Ciekawe co ty w nich robisz… - mruknął James, a Scorpius parsknął śmiechem, ale szybko się opanował. Jo zrobiła niewinną minę.
- Jest coś jeszcze – powiedział poważniej Scorpius. Jo i James unieśli brwi, a on i Rose opowiedzieli im co usłyszeli o Hervellach w czasie świąt. Kiedy skończyli Jo wyglądała, jakby nie mogła usiedzieć na miejscu.
- Musimy się dowiedzieć kim są ci ludzie! – zawołała szybko. James pokiwał głową.
- Zajmiemy się tym, gdy tylko dotrzemy do Hogwartu.
Jo trochę uspokojona, oparła się o swój fotel.
- Ciekawe czy Al znalazł Scar – zastanawiała się Rose wyciągając szyję.
- Chyba w swoich listach miłosnych… - mruknął Scorpius, wywołując kolejny wybuch śmiechu.
Rose też parsknęła śmiechem i przestała wyglądać Albusa na korytarzu. Nie zrobiłaby tego, gdyby wiedziała, że właśnie w tej chwili ktoś stoi tuż za ich drzwiami i uważnie słucha.

                                                                *

Al przeszedł cały wagon i wpadł w złość. Czy ta uparta baba nie wie, że się o nią martwi? Gdy wszedł do następnego jego nastrój tylko się pogorszył.
- Cześć, Al!
- Hej, Albus!
- Aaaaaach!
Już zapomniał, że jest obiektem westchnień wszystkich dwunastolatek… Skinął kilku dziewczynom głową i przyspieszył. Ależ były irytujące! Chociaż… zwolnił, gdy to sobie uświadomił – jeszcze niedawno wcale go nie denerwowały…
                Ostatnio był tak zażenowany tym faktem, gdy jeszcze czuł coś do Jo. Potem mu przeszło, a teraz znowu ma ich dość. Dziwne…
                Wchodząc do kolejnego wagonu przestał zaprzątać sobie tym głowę. Gdzie. Do. Cholery. Jest. Scarlett?! Mijał kolejne przedziały, z których machali do niego ludzie o różnym stopniu znajomości (większości nie znał w ogóle), aż w końcu zatrzymał się i prawie padł.  
                Scarlett siedziała w przedziale ostatniego wagonu, z jakimś czarnowłosym Ślizgonem i w najlepsze się z czegoś zaśmiewała.
                Al miał wrażenie, że kontrolę nad nim przejmuje tajemniczy potwór, którego czarny cień padł mu na twarz i domagał się wyrzucenia Ślizgona przez okno z pędzącego pociągu. Albus nie spierał się z nim.
                Drzwi przedziału rozsunęły się z hukiem i Scarlett podskoczyła na miejscu.
- AL!
Ślizgon odwrócił się w jego stronę i Albus prawie syknął. To był ten sam pajac, który przyniósł Scar do skrzydła, gdy miała wypadek.
- Szukałem cię – oznajmił chłodno Albus, odwracając się do niej. Oczy Scarlett wyłaziły z orbit.
- Marc pomógł mi przy bagażu! – powiedziała, wyraźnie zdenerwowana – Mam jeszcze problem z wchodzeniem po schodach i…
- Świetnie – przerwał jej sucho Albus – Chętnie pomogę ci ze wszystkimi schodami. Zbieraj się!
Scarlett patrzyła na niego, jakby zobaczyła go pierwszy raz w życiu. Ślizgon zachichotał. Albus i tajemniczy potwór obrócili się w jego stronę.
- Jakiś problem? – zapytał, nie kryjąc groźby w głosie. Edwardson patrzył na niego wyzywająco.
- Tylko ty masz jakiś, Potter.
Albus cały się najeżył, więc Scarlett szybko wstała z miejsca i podeszła do niego a potem popchnęła go w kierunku drzwi.
- Zaraz wracam! – rzuciła do rozbawionego Ślizgona i wypchnęła Albusa z przedziału.
                Kiedy znaleźli się na korytarzu Scarlett wciąż wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, natomiast Albus przyjął obrażoną pozycję.
- Co ci odbiło?! – zawołała Scarlett, siłą woli powstrzymując się by nie złapać się za głowę.
- Ja? – syknął Al – To ty się szlajasz z jakimiś… Ślizgonami!
Scarlett zrobiła krok do tyłu i założyła ręce na piersi.
- Przypominam ci, – warknęła lodowato – że twoim najlepszym przyjacielem jest Scorpius Malfoy.
Albus udał, że nie usłyszał.
- Jesteś chora! – zawołał, nachylając się w jej stronę – Ledwo chodzisz i zamiast zaczekać na mnie, ganiasz z tym palantem po całym pociągu!
Scarlett zamknęła na chwilę oczy, modląc się o cierpliwość. Ale kiedy je otworzyła, wyglądała jakby coś wpadło jej do głowy.
- Al… - zaczęła wyraźnie przerażona – Czy ty… czy ty jesteś zazdrosny? 
Albus zamknął usta. Tajemniczy potwór zaczął się zastanawiać. Ale Albus był zbyt wstrząśnięty tym pytaniem, by móc myśleć rozsądnie.
- Scar… - jego głos zmiękł tak szybko jak on sam – Ja…
- Odpowiedz – zażądała. Wpatrywali się w siebie, a cisza kłuła ich w uszy.
- Nie. Ja…
- Więc idź już.
- Scarlett! – zawołał, bo odwracała się w kierunku przedziału.
- Nic mi nie jest – powiedziała, starając się zatuszować smutek – Dziękuję, że się o mnie martwisz, ale poradzę sobie.
                Pchnęła drzwi i wróciła na swoje miejsce. Al wpatrywał się w drzwi, prawie nie mrugając. Nowy potwór zawył z bólu.

                                                                             *

                Wieczorem po przyjeździe James zapakował połowę jedzenia, które dostał od babci i kilka pakunków od ciotki Fleur i wybrał się do Pokoju Wspólnego Ravenclawu. Ku swojemu zdumieniu, odgadł zagadkę kołatki już za dziewiątym razem i wszedł do salonu.
                Louis już na niego czekał.
- Ciasto babci Molly? – zapytał z nadzieją, przyglądając się pakunkowi w rękach Jamesa. Ten skinął głową.
- Twoja mama przesyła też to – wyciągnął kilka mniejszych siatek w jego kierunku – i soczystego całusa – James zrobił wielki dziubek i zamknął oczy, wysuwając twarz do przodu.
- Chyba sobie daruję – powiedział z udawanym przerażeniem Louis i klepnął Jamesa w ramię, wskazując dwa wolne fotele.
- Właściwie to co się z tobą działo? – zapytał James, opadając na jeden z nich – Nie mogłeś pprzyjechać?
Louis otworzył jedną z paczek od Jamesa, wyjął pudełko domowej roboty krówek i podsunął Jamesowi, wzruszając przy tym ramionami.
- Wolałeś zostać w zamku? – zaśmiał się James biorąc jedną.
- To była ciekawsza opcja – odparł Louis z ustami pełnymi słodkiego toffi. James pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Ta opcja nazywa się Leander?
Louis posłał mu wyzywające spojrzenie, a James parsknął śmiechem.
- Jestem pod wrażeniem! – zawołał z podziwem – Poskromiłeś złośnicę!
Louis pokręcił głową, sięgając po następną krówkę.
- Ani poskromiłem, ani złośnicę… - James spojrzał na niego pytająco, więc westchnął ciężko – Stary, Leah jest trudna – powiedział poważnie – Jest cholernie…
- …warta zachodu – wtrącił James – Jeśli jest trudna i niełatwo ją zdobyć, to jest warta zachodu, stary.
- Doświadczenie? – zapytał Louis wpatrując się w ogień. James kiwnął głową – A co jeśli ona ma powód, by być trudna i niedostępna?
James wziął sobie jeszcze jedną krówkę.
- W takim razie nie spuszczaj jej z oka.
- Jakbym to potrafił… - burknął Louis.

                Grace odsunęła się ostrożnie i odeszła. Usłyszała wystarczająco. A więc Louis został na święta z tą flądrą… Byłaby wściekła i pewnie piekłoby ją w klatce o wiele bardziej… ale teraz rozpraszało ją coś innego. Dlaczego Leander została w Hogwarcie na święta? Grace wiedziała, że jest jedynaczką… Poza tym nie miała tu przyjaciół. No chyba, że została, żeby uwodzić jej byłego chłopaka… Ale coś tu Grace mocno śmierdziało i postanowiła to sprawdzić. Zerknęła jeszcze na Louisa, przełknęła gorycz, którą miała w ustach i wybiegła z Pokoju Wspólnego.

                                                                              *

                Wszyscy dawno byli już w swoich dormitoriach, gdy Dakota wracała do Wieży Gryffindoru. Musiała zrobić obchód całego zamku i sprawdzić czy po świętach wszystko jest w porządku. Nie było tego w zapisie jej obowiązków, ale przecież nie zasnęłaby dziś, gdyby tego nie zrobiła…
                Zmęczona przełaziła przez dziurę w portrecie Grubej Damy, gdy zobaczyła coś, co sprawiło, że natychmiast się otrzeźwiła.
                W fotelu siedział Jesse. Popijał coś, co na pewno nie było sokiem dyniowym i wyraźnie na kogoś czekał.
- Scott – powiedział, od razu się ożywiając – czekam na ciebie.
Dakota przelazła przez dziurę i westchnęła.
- Myślałam, że ci się znudziło – powiedziała obojętnie, choć czuła, że cała się gotuje.
- Co? – zapytał zdziwiony Jesse. Dakota ruszyła powoli przed siebie.
- Dręczenie mnie – burknęła, mijając go. Jesse wstał i Dakota natychmiast przyspieszyła.
- Daj spokój, Scott! – krzyknął za nią – Wiem, że tęskniłaś!
Dakota przystanęła. 
- Czego ty chcesz?! – warknęła – Upokorzyłeś mnie, zresztą nie raz… Zrobiłeś ze mnie idiotkę, udowodniłeś mi wszystko co chciałeś. CZEGO chcesz jeszcze?!
Jesse wyglądał na wstrząśniętego. Dakota mówiła całkowicie poważnie i wyglądała jakby naprawdę miała go dość. Czuł się okropnie.
- Scott – powiedział, robiąc krok w jej kierunku – Co ty wygadujesz?
Dakota cofnęła się do tyłu.
- Wygrałeś – odparła po prostu – Chcesz sobie łamać regulamin? Proszę bardzo! Rób co chcesz. Ale nigdy więcej mnie nie dotykaj – powiedziała z takim chłodem, że zwolnił idąc w jej stronę ale się nie zatrzymał – Nigdy więcej mnie nie dotykaj, Atwood.
Jesse przystanął i zmierzwił sobie włosy.
- Tego nie mogę obiecać.
A potem przyciągnął ją do siebie. Dakota syknęła wściekle, ale jak zwykle trzymał ją zbyt mocno. Z tym, że tym razem jej nie pocałował, ale wpatrzył się w nią, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.
- Co ty ze mną wyprawiasz, Scott? – burknął, patrząc jej w oczy. Dakota potrząsnęła głową.
- Puść mnie – poprosiła cicho.
- Nie.
Stali tak, wściekli, zdumieni i zrezygnowani. W końcu Jesse przejechał ręką po jej plecach.
- Scott, idziemy razem do Hogsmeade – oświadczył głosem, którego ona jeszcze nigdy nie słyszała. I może to właśnie sprawiło, że przeraziła się jak nigdy w życiu, a potem odepchnęła go i odsunęła się szybko.
- Powiedziałam ci, że masz dać mi spokój!
Jesse patrzył na nią zdumiony.
- O co ci chodzi?!
Dakota pokręciła szybko głową.
- Masz niezły ubaw, co? Uwielbiasz się mną zabawiać! Mam ci uwierzyć, że chcesz się ze mną umówić?! Ty nawet nie pamiętasz imion dziewczyn, z którymi się spotykałeś! Jest ktoś kogo nie zabrałeś do Hogsmeade, Atwood? Błagam – powiedziała pełnym nienawiści głosem – Wróć do dokuczania mi łamaniem szkolnego regulaminu!
Jesse był zbyt wstrząśnięty, by coś powiedzieć, więc Dakota nie czekała na jego reakcję, tylko odwróciła się i odeszła.
Wziął głęboki oddech. Co się przed chwilą wydarzyło? I czemu bardziej niż jej zachowania nie rozumiał swojego?

                                                                             *

                Przez cały następny dzień Jo była śmiertelnie zajęta.
- Co knujesz? – pytał ciekawie Scorpius na Zaklęciach. Carter spojrzała na niego nieprzytomnie.
- A jak myślisz?
Scorpius zagwizdał, za co zarobił zwiniętymi pergaminami od przechodzącej właśnie profesor Johnson.
- Myślę, że będzie afera – stwierdził Scorpius, posyłając Norah obrażone spojrzenie.
- Jasne, że będzie afera – syknęła Jo – Musimy w końcu dowiedzieć się czegoś o tych Hervellach!  
Scorpius kiwnął głową.
- Masz plan?
Jo spojrzała na niego z wyższością.
- Ile my się znamy?
Scorpius zaśmiał się głośno, ale szybko przestał, bo musiał się uchylić, żeby nie dostać nadlatującym zwitkiem pergaminów.

                Po lekcji Jo pożegnała się ze Scorem i pobiegła na spotkanie z Rose. Weasley czekała na nią w Sali Wejściowej.
- Gdzie jest? – zapytała od razu Jo.
- Zeszła do lochów.
Jo skinęła głową i zrównała się z Rose, a potem ruszyły schodami w dół.
- Masz kwaśną minę – zauważyła Carter. Red posłała jej zdenerwowane spojrzenie.
- Też byś miała, gdybyś musiała wytrzymać cały dzień z Alusiem i Scarlett!
- Co z nimi? – zapytała Jo, choć czuła, że zna odpowiedź. Rose westchnęła teatralnie.
- Kochają się na zabój. Aktualnie wyrażają to strzelając śmiertelnego focha.
- Aha – rzuciła tylko Jo, bo znalazły się przed drzwiami wejściowymi do Slytherinu.
           Rose podała hasło i weszły do zalanego zielonkawym światłem salonu. Jo rozejrzała się szybko po pokoju.
- Nie ma jej tu.
- Carter, szukasz jedzenia? – Jo i Rose odwróciły się błyskawicznie. Genevive Almond uśmiechała się paskudnie.
- Cześć, żmijo! – zawołała śpiewnie Red – Szukamy Cambell. Macie gniazda gdzieś koło siebie?
Genevive prychnęła z wyższością i wróciła do rozmowy ze swoją koleżanką, a Jo i Rose ruszyły z miejsca.
- Tam są ich dormitoria – Red wskazała ręką na wąski korytarz – Scorpius mi powiedział – wyjaśniła.
                Przed drzwiami Elizabeth Jo uniosła rękę, żeby zastukać.
- Czekaj! – syknęła Rose, a Carter spojrzała na nią pytająco – Co jej właściwie powiemy?
- Będziemy improwizować – oznajmiła Jo i zastukała.
                Usłyszały kroki, ale nim drzwi się otworzyły, Rose pchnęła je i wmaszerowała do środka. Jo po krótkim wahaniu zrobiła to samo.
- Weasley! – zakrzyknęła Elizabeth. Potem przeniosła wzrok na Jo i przewróciła oczami – Fanka? – zadrwiła.
Jo zamknęła drzwi.
- Nie. Twój nowy problem.
Elizabeth zrobiła minę uprzejmie zdziwionej.
- Weasley, masz minutę, żeby powiedzieć co tu robisz. Potem wylatujesz przez okno.
Rose odchrząknęła, ale to Jo jej odpowiedziała.
- Skoro już mówimy o groźbach...
A potem wyjęła różdżkę i bardzo powoli podeszła do Elizabeth, która zerknęła szybko na swoją, pechowo leżącą na biurku.
- Nawet o tym nie myśl – powiedziała Jo – Widziałam cię w skrzydle.
Jo wiedziała co robi. Nie chciała dawać jej czasu do namysłu, wiedząc, że musi zobaczyć jej reakcję. I nie pomyliła się – Elizabeth wciągnęła głośno powietrze. Choć chwilę później, znów przybrała minę wyniosłej i obojętnej, nie mogła już cofnąć tego, co zobaczyły.
- Nie znam cię i nie wiem, o czym mówisz.
- Och, nie pieprz! – zirytowała się Rose i podeszła do Jo, która była już na krok od Cambell – Zepchnęłaś ze schodów Scarlett Archibald!
Elizabeth otworzyła szeroko oczy.
- A masz może jakiś dowód? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, ciągnęła – Nie. To spierdalaj z mojego pokoju.
Red wyglądała, jakby nie marzyła o niczym innym jak rzucenie się na nią, ale znowu Jo była szybsza. Zrobiła ostatni krok, tak, że stały twarzą w twarz i wycedziła:
- Nie potrzebuję żadnych dowodów. Ale ostrzegam cię, zapłacisz za to. Zbliż się do Scarlett na pól kroku a przelecisz przez wszystkie kręgi piekieł.
W tym momencie nawet Rose była delikatnie przestraszona, a Jo nie mówiła do niej. Elizabeth wpatrywała się w nią w milczeniu, ale nie wyglądała na tak pewną siebie jak zwykle. Jo bez słowa odwróciła się i skierowała do drzwi. Rose została jeszcze chwilę.
- Nie masz zbyt wielu przyjaciół w Hogwarcie, co? – zapytała od niechcenia – Widzisz Scarlett ma ich tylu, że możesz już wynająć ochronę.
I wyszła zamiatając czerwonymi włosami.

                Wracały przez zamek w milczeniu. W końcu odezwała się Red:
- Trochę pojechałyśmy. Lubię grozić ludziom, ale wolę gdy jest to Malfoy, albo Aluś…
Jo kiwnęła głową.
- Ja też czuję się jak gangster… Ale jeśli to ją powtrzyma przed następnymi próbami uciszenia Scarlett…
- Masz rację. Poza tym uważam, że świetny z ciebie gangster!
Jo pokraśniała z dumy.

                                                                              *

                James schodził marmurowymi schodami, gdy zobaczył Scorpiusa wyłaniającego się z lochów. Pomyślał, że to wspaniała okazja. 
- Malfoy! – zawołał ostrym tonem, a Ślizgon zatrzymał się w miejscu. James zrównał się z nim i odchrząknął, ale nie zdążył nic powiedzieć.
- Świetnie, że cię widzę – oznajmił Scor – Już dawno miałem z tobą porozmawiać.
James uniósł brwi.
- O Jo – dodał Scorpius.
- Co z nią? – zapytał ostro James. Scorpius włożył ręce do kieszeni i spojrzał na niego jak ojciec na nowego chłopaka córki.
- Trochę się spotykacie i chyba musimy coś ustalić…
 - Moment – warknął James – Zamierzasz MI prawić kazanie? To ja mam zamiar powiedzieć tobie, gdzie wyląduje twój tyłek, jak zrobisz coś Rose!
Scorpius nie zwracał na niego uwagi.
- Carter sporo przeszła – mówił dalej – I zasługuje na wszystko co najlepsze. Jeśli ją skrzywdzisz…
James miał ochotę złapać się za głowę.
- Zamknij się, Malfoy – wycedził – Nie jesteś jej bratem!
Scorpius zrobił zdumioną minę.
- Jasne, że nie jestem! Co to ma do rzeczy? – zapytał i mówił dalej – Chcę, żebyś wiedział, że będę cię uważnie obserwować, Potter.
James wyglądał jakby doznał szoku. Scorpius chyba zamierzał go minąć i dopiero wtedy się obudził.
- Nie skończyliśmy! – warknął wściekle – Ty i Rose! – wycelował w niego palec, kompletnie wytrącony z równowagi – JA akurat jestem z nią spokrewniony. Więc mów co do niej masz!
Scorpius wyjął ręce z kieszeni.
- Zabrałem ją do swojego domu, Potter. Chociaż nasi rodzice nie pałają do siebie bezgraniczną miłością. Coś ci to mówi?
James świdrował go wzrokiem.
- Świetnie. Ale wiedz, że ja też będę cię obserwował, Malfoy!
Jeszcze przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a potem w tym samym momencie odwrócili się w stronę Wielkiej Sali i ruszyli do środka.
                Mieli się rozejść, ale coś przyciągnęło ich uwagę. Jo i Rose siedziały przy stole Ravenclawu i machały do nich szybko. Scorpius i James bez słowa ruszyli w ich stronę.
- Cześć! – zawołała radośnie Jo, gdy James cmoknął ją w policzek i usiadł koło niej. Scorpius przywitał się z Rose, zwracając na nich uwagę połowy domu i też zajął miejsce.
- Byłyśmy u Elizabeth – poinformowała ich Red. Ku jej zdumieniu Jo machnęła szybko ręką. Miała bardzo podejrzaną minę i zerkała co chwila na Krukonów. Nagle odchrząknęła.
- Cześć! – zawołała do Rose i Scora nienaturalnie głośno, tak żeby wszyscy ją usłyszeli. – Patrz James, kto tu jest! ROSPIUS!

                Wielka Sala ryknęła śmiechem. 

22 komentarze:

  1. Na początek chciałam przeprosić, długo mnie na blogosferze nie było, bardzo długo. Mam teraz ferie, więc postanowiłam nadrobić zaległości. Jak ja za tym tęskniłam!
    Nie będę się rozwlekać nad rozdziałami bo dużo się wydarzyło. Dajesz nam porządną dawkę emocji! I to właśnie kocham w Twojej historii.
    Ron to dupek! Campbell dalej nie lubię! Oby okazała się tym szpiegiem i niech jej coś zrobią. Chętnie pomogę. Rospius (końcówka rozdziału mnie totalnie rozwaliła!) to moja ulubiona para, od zawsze i na zawsze. <3 Nie mam pojęcia dlaczego, ale Grace cholernie kojarzy mi się z Gollumem. Ona ma trochę obsesję. :/
    Jestem jak zwykle oczarowana Twoim piórem! Genialnie, genialnie, genialnie. Absolutnie genialnie.
    Postaram się być na bieżąco, ale różnie wychodzi. Nom, too...

    Pozdrawiam Cię serdecznie, trzymaj tak dalej!
    Patrycja, która jak zwykle jest spóźniona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki-dzięki :)
      Grace-Gollum - padłam. W następnej scenie: Grace trzyma w dłoniach Weasley'a i szepcze: "my Louissssssssssssssssss"
      :D:D:D

      Usuń
    2. Wyobrażenie sobie tego było najdziwniejszym doświadczeniem w moim życiu, totalnie. :D

      Usuń
  2. Och, moje emocje...moje uczucia...jestem aktualnie całkowicie rozbita psychicznie i to przez ciebie.
    Chyba mam nowy ulubiony bromance...Rose/Draco. Ich dwójka wygrała wszystko.
    Jomes, Rose i Scorpius, Dakota i Jesse, Albus i Scarlett...Wszystkie moje ukochane paringi i to w tak pięknych scenach. Umarłam. Umarłam i trafiłam do nieba.
    Tylko Ron mnie irytuje, ale przeżyję.
    Uwielbiam Cię, naprawdę. Dużo weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział na twoim blogu to świetne dopełnienie ferii :D.
    Rozdział jak zwykle świetny. Jo i jej ,,rospius" wygrało wszystko xD . Oprócz tego najbardziej podobała mi sie scena Jessy i Dakoty <3. Oni są cudowni!
    Czekam na kolejny rozdzial, życzę dużo weny i mam nadzieje, że będziesz miała udane ferie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha... 'Rospius' jest mega. Jo wreszcie wymyslila dla nich glupi skrot.
    Czyzby Cambel wpadla?
    Rozdzial super. Jak zawsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrót wymyśliła Zdemoralizowana! :) Ja uważam, że jest świetny, no ale Jo nie lubi żadnych aktów romantyzmu :D

      Usuń
  5. W końcu!
    Ta rozmowa Draco z Rose jest CUDOWNA. Naprawdę. Draco jest tu taki super ;) ROSPIUS! Jak wspaniale! :* Aha aha aha mówiłam że to będzie ten Ślizgon kochany. Dobrze ci tak Albus. Dobra nie ważne. Na miejscu Scarlett też bym tak zrobiła.
    Rozdział wspaniały, cudowny, idealny itp. itd. ❤
    Kiedy mogę się spodziewać następnego?
    ~Nasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawieram z Tobą umowę :P Ty mnie nie pytasz kiedy nowy rozdział - ja się staram je pisać szybko! :D

      A tak serio, ja naprawdę nigdy nie wiem kiedy mi się uda coś wrzucić :/
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Rozdział świetny jak zwykle z resztą ;)
    Dakota i Jesse bardzo kojarzą mi się z Lily i Jamesem ^^ są fantastyczni!
    Mówcie co chcecie ale ja uważam, że Elizabeth nie jest szpiegiem. Owszem, to ślizgonka, wyrachowana małpa i jej pojawienie się w Hogwarcie jest bardziej niż podejrzane, ale to zbyt oczywiste... Stawiałabym bardziej na tą Leah czy jak jej tam, jest dziwna...
    Kocham Rospiusa i Scorse :D
    Życzę weny i pozdrawiam, nowa czytelniczka~ Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Tylko nie "Ta Leah czy jak jej tam"! Pozwalam jej nie lubić, nie pozwalam obrażać! :p

      Usuń
  7. Próbuję skupić się na tym rozdziale, ale ciągle myślę o tym co jest w zajawce!! Nie mogę się doczekać rozmowy Hermiony z Draco! :) Nie mówiąc o randce Scarlett i tym do czego James przekona Ala. I te 3 podjerzane i Hervellowie... Aaaa! zwariowałam :D

    A w sprawie tego rozdziału - śmiałam się jak głupia za każdym razem kiedy Al otrzymywał odpowiedź na pytanie "Gdzie jest Scarlett". Szkoda, że nie słyszał odpowiedzi!

    Kocham, kocham!
    Panna Bez Gmaila

    OdpowiedzUsuń
  8. Potwory Albusa - świetny pomysł. Sama czasami miewam takiego potwora.
    Rozmowa Rose z Draco - takie... delikatne (o bosze co ty zrobiłaś temu ślizgonowi?) ;)
    Ronald i Hermiona - troszkę szkoda, ale to twoja twórczość i ty decydujesz. Dziękuję za to że nie będzie żadnego połączenia Hermiona-Harry albo co gorsza Dramione (pełno tego typu ficków w necie, a to chyba najgorsze połączenie. W każdym razie omijam z daleka). Bo nie będzie prawda?

    No i Dakota i Jesse - coraz ciekawiej.

    MiMiK

    Ps. Wypadało by dodać komenta wkońcu jako zalogowany ale jeszcze się przerazisz. "Takie stare też czytają?"

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział :)
    Rozmowa Red i Draco wow kto by pomyślał, ze Draco może być taki hmm ... dojrzały.:D
    Al. zazdrosny o Scar? jak widać miłość kwitnie :)
    Dakota i Jesse <3 uwielbiam ich sceny.
    Brawo Jo i Rose ( niezła z nich gangsta :D) w końcu ktoś porządnie wygarnął Elizabeth.
    Męska rozmowa Scor i Jamesa padłam :D
    I najlepsze na koniec : ROSPIUS!!! Jo im nieźle dowaliła hahaha :D

    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  10. Rospius hahahah naprawdę świetnie to wymyśliłaś :D
    Rozmowa Rose i Draco była taka słodka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. DRACO ! Kocham człowieka, a po tej rozmowie jeszcze bardziej! Jeju! Jak dobrze, że chciaż on nie chce się kłócić z Ronem ( w przeciwieństwie do tego dupka, kretyna, skończonego idioty...)!

    ROSPIUS!? Rykłam śmiechem - po raz już sama nie wiem który czytając twoje FF :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezusiu! Kocham Draco. Ta rozmowa między nim a Rose była wspaniała! Bardzo dobrze Scarlett. Też bym tak zrobiła. Teraz Albus niech trochę się postara. Świetne gagsterki :') ROSPIUS! Hihihihihihihi :''')

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jomes i Rospius!!!

    Płaczę ze śmiechu. Teraz czekam tylko na ksywę Ala i Scar.
    Dawno nie dawałam komentów i ten też jest króciutki, zbyt mi się spieszy by czytać dalej.

    KOCHAM GGG!!!
    I CIEBIE TEŻ GINGER!!!

    Całuski,
    BlackRabbit

    OdpowiedzUsuń
  14. "...a ojciec Scorpiusa poprzedniego wieczoru upiekł ciastka... Tego było za wiele na biedną głowę Rose."
    Sikam, hahahahahahahaha ;P
    Jo jest świetną #Rospius :D hahahahahaha
    ~TikiTaka

    OdpowiedzUsuń
  15. Znalazłam dopiero tego bloga i czytam go od wczoraj, oficjalnie jestem zakochana i biorę się dalej za czytanie <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jo wygrala ten rozdzial ;D najlepsza!

    OdpowiedzUsuń