Pocałuję cię!
W
klasie na czwartym piętrze panowała głucha cisza.
- Niech to szlag… - mruknęła Jo sama do siebie. Rose kręciła
głową.
- Nie wierzę jej.
- Której? – burknął Albus. Red wzruszyła ramionami.
- Żadnej.
James wpatrywał się w śnieg za oknem. W końcu odwrócił się
do reszty i powiedział:
- Miała być jedna!
Scorpius zaśmiał się ponuro.
- Och, jest – powiedział złowróżbnie – W tej szkole jest
dokładnie jeden szpieg. Tylko my mamy trzy tropy…
*
Dwa dni wcześniej.
James
wszedł do Pokoju Wspólnego i rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Koło kominka
zobaczył Fabiana i dziewczyny ze swojej klasy i ruszył w ich stronę, ale w
połowie drogi zatrzymał się i otworzył usta ze zdumienia. Po środku salonu, na
sofie spała w najlepsze Jo. Jedna ręka zwisała jej z sofy, a druga była mocno zaciśnięta
wokół wyświechtanego kawałka pergaminu, w którym James rozpoznał Mapę
Huncwotów. Uniósł brwi z rozbawieniem.
- James! – usłyszał za sobą i odwrócił się do Patricii.
- Cześć, Pat! – odpowiedział i znowu spojrzał na Jo.
Wyglądała tak rozkosznie, że nie mógł przestać się uśmiechać.
- Całe wieki nie gadaliśmy! – powiedziała Patricia, robiąc
krok do przodu, tak, że zasłoniła mu Jo – Może się dosiądziesz? – zapytała
Gryfonka i wskazała na stół, przy którym siedzieli koledzy i koleżanki Jamesa.
- Nie mogę – odparł tylko – Muszę się zająć swoją śpiącą
królewną…
Patricia poszła za jego wzrokiem, ale nie wyglądała na zadowoloną.
- Ach, zapomniałam, że się przyjaźnicie! – zaśpiewała
niefrasobliwie. James rzucił jej szybkie spojrzenie.
- Ja i Jo jesteśmy razem – poprawił ją. Patricia uśmiechnęła
się szeroko.
- To fantastycznie! – oznajmiła. James kiwnął głową, a potem
nie zwracając już na nią uwagi minął ją i podszedł do Jo.
Był
pewien, że obudzi się, gdy jej dotknie, ale położył rękę na jej twarzy, a Jo
spała dalej. Musiała być wykończona – w Pokoju Wspólnym było tylko trochę
ciszej niż w ulu. James zerknął jeszcze na mapę i pokręcił głową. Ostatnio Jo
miała nową obsesję i dniami i nocami śledziła korytarz na trzecim piętrze,
gdzie było tajne przejście.
James
westchnął i pochylił się, a potem wsunął pod nią ręce. Ułożył ją sobie i
podniósł, po czym skierował się w stronę schodów do dormitorium dziewcząt,
rozglądając się uważnie. W końcu zobaczył kogoś znajomego.
- Hej, Jesse!
Atwood siedział przy kominku i polerował swoją miotłę.
- Nie mam jak użyć różdżki… - powiedział mu James, wskazując
znacząco na schody. Jesse zaśmiał się i wstał, ale ku zdumieniu Jamesa zerknął
szybko w prawo i skulił się za nim. James poszedł za jego wzrokiem i zobaczył
Dakotę, rozmawiającą z koleżankami.
- Stary – powiedział ze śmiechem, poprawiając sobie Jo na
rękach – od kiedy boisz się Pani Prefekt?!
Jesse zrobił naburmuszoną minę.
- Szybko! – syknął tylko i trzepnął różdżką, a schody
pokryły się pomarańczową poświatą i James wskoczył na nie, i po chwili już ich
nie było.
Jesse zerknął szybko na Dakotę, a potem ostrożnie wrócił na
swoje miejsce.
James
ułożył Jo na jej łóżku i sięgnął po Mapę Huncwotów.
- Hej! – Jo zerwała się tak szybko, że prawie spadł z jej
łóżka.
- James? – zapytała
robiąc wielkie oczy. Usiadł znowu i pokręcił głową ze zdumienia.
- Przeniosłem cię z Pokoju Wspólnego i ani drgnęłaś. Ale
wystarczyło dotknąć mapy i jesteś na równych nogach…
Jo słuchała go zdumiona.
- Zasnęłam w salonie?
James kiwnął głową, a Jo znowu opadła na poduszki.
- Która godzina?
- Dochodzi ósma.
Jo pokiwała głową, a potem położyła rękę na jego ramieniu i
pociągnęła go do siebie. James ułożył się blisko niej, obejmując ją w pasie.
- Chcesz iść spać? – zapytał, a Jo kiwnęła głową.
- Z tobą.
James poczuł przyjemne łaskotanie w żołądku.
- No to chodź do pustego dormitorium… – powiedział z ustami
na jej ustach. Jo zaczerwieniła się gwałtownie.
- Eee….
James zaśmiał się głośno.
- Dlatego musisz uważać, co mówisz, Carter! – powiedział
udając poważny ton, a potem ułożył się na wznak i zagarnął Jo tak, żeby mogła
położyć się na jego klatce.
- Jesteś strasznie pewny siebie, Potter – burknęła po
chwili. James znowu parsknął śmiechem.
- Nie bez powodu, maleńka – oznajmił z zawiadackim uśmiechem.
*
Hermiona weszła do klasy Transmutacji
niepewnym krokiem. Nie miała pojęcia czego spodziewać się po Malfoy’u. Może na
nią nawrzeszczy? Tak, na pewno nie będzie miło, skoro zgodził się urządzić
spotkanie z Rose i Scorpiusem w jej klasie, a nie w lochach. To była pułapka…
Zamknęła
drzwi i skierowała w stronę katedry. Ledwie zajęła miejsce, gdy usłyszała
skrzypienie klamki i Draco Malfoy wkroczył do środka.
- Granger – rzucił niedbale, zamiatając połami szaty, gdy
szedł w jej stronę.
- Malfoy – skinęła mu głową, gotowa na odparcie ataku.
- Scor i Rose będą za chwilę – oświadczył zatrzymując się
przed katedrą – musimy ustalić kilka rzeczy.
- Tak. Też tak myślę. Chciałabym ci podziękować – wypaliła
szybko, wiedząc, że sama się podkłada – Tobie i Astorii. Mam nadzieję, że uda
mi się z nią niedługo porozmawiać osobiście… W każdym razie – powiedziała
biorąc głęboki oddech – jestem wam bardzo wdzięczna za to, że Rose mogła
spędzić u was święta.
Draco przyglądał jej się przez chwilę z uniesionymi brwiami,
a potem skinął głową.
- Widziałem ich razem, Granger – poinformował ją – To raczej
długoterminowe… zjawisko.
Hermiona przygryzła wargi, żeby się nie roześmiać.
- Eee… No tak, też to wywnioskowałam.
- W takim razie należy ustalić plan! – oznajmił Dracon,
zaczynając maszerować w koło katedry, tak że Hermiona musiała wyciągać szyję do
koła, żeby go widzieć.
- Jaki plan? – zapytała zdezorientowana.
- Twój mąż wyrzekł się córki!
- Nie wyrzekł – powiedziała przybita – Nie wyrzekł, tylko…
zirytował.
- A skoro się jej wyrzekł, to normalne, że następne święta
Rose również spędzi u nas.
- CO?! – Hermiona zerwała się z miejsca – Ronowi odbiło,
przyznaję, ale Rose ma gdzie mieszkać!
Draco uniósł brwi.
- W wakacje może cię odwiedzić – oświadczył takim tonem,
jakby szedł na spore ustępstwo. Hermiona zacisnęła zęby.
- Rose wróci do domu na święta i w wakacje. Nie ma potrzeby
byś się o nią martwił!
Dracon zrobił powątpiewającą minę, ale w tym momencie oboje
musieli przerwać, bo drzwi klasy otworzyły się i weszli Rose i Scorpius. Oboje
wyglądali na mocno zażenowanych.
- Panie Malfoy – przywitała się Rose.
- Pani Weasley – Scorpius skinął głową.
- Rose – Draco uśmiechnął się serdecznie, sprawiając, że
Hermiona omal nie upadła.
- Scorpius – powiedziała uprzejmie.
A potem wszyscy czworo znieruchomieli, patrząc po sobie z
niepewnością.
- Eee… - odezwała się w końcu Hermiona – To może omówimy
etap prac konkursowych…
- Z najwyższą przyjemnością… - mruknął Scorpius, na co Rose
parsknęła śmiechem i atmosfera trochę się rozluźniła.
Dwie
godziny później Red i Scor wracali przez zamek trzymając się za ręce. Rose nie
mogła przestać się śmiać.
- Nie wierzę… - mówił Scorpius – Przestali na siebie
warczeć!
- Aha! – ucieszyła się Red, a Scor pokręcił głową.
- Koniec świata.
- Moja mam chyba cię lubi – powiedziała nagle Rose, nie
kryjąc zdumienia. Scorpius zmiażdżył ją wzrokiem.
- Bo jestem cudowny – oznajmił. Rose parsknęła śmiechem.
- Jesteś – powiedziała wesoło. Scor zatrzymał się, i ona
zrobiła to samo.
- I jaki jeszcze? – zapytał patrząc na nią tak, że zrobiło
jej się gorąco.
- Zapomnij! – zaśmiała się – Już i tak masz o sobie zbyt
wygórowane mniemanie!
Scorpius nie dawał za wygraną. Rozejrzał się po korytarzu, i
gdy stwierdził, że są sami, pochylił się i niespodziewanie złapał Rose w tali i
uniósł, tak że musiała spleść nogi za jego plecami, żeby nie upaść, piszcząc
przy tym ze strachu i rozbawienia.
- Masz pięć minut, żeby wymienić wszystko za czym szalejesz!
– powiedział udając groźny ton. Rose pokręciła głową, śmiejąc się do rozpuku.
- Puść mnie!
Nie posłuchał jej, ale ruszył w stronę ściany.
- Okej, okej! A więc ciasto czekoladowe, lody mięto… Scor? –
zatrzymał się przy ścianie, tak że Red nie miała żadnego pola manewru i patrzył
na nią wyczekująco – Niech ci będzie! – zawołała – Najbardziej na świecie
szaleję za tobą! Może być?
Scorpius wzruszył ramionami. Rose nie przestawała się śmiać.
- Za tym, że zawsze mnie doganiasz – powiedziała poważniej –
Że czasem zachowujesz się jak pieprzony rycerz… że dbasz o przyjaciół i, że
miałeś gdzieś co powiedzą nasi rodzice.
Bez żadnego ostrzeżenia Scorpius puścił Rose, tak że w
ostatnim momencie zdołała wyprostować nogi i wylądować na nich, zamiast na
tyłku. A potem ku jej zdumieniu, odwrócił się nonszalancko i zaczął iść przed
siebie.
- Dzięki, mała! – zawołał przez ramię, sprawiając, że
otworzyła szeroko usta nie ruszając się z miejsca.
Ale
wtedy Scorpius odwrócił się i szybko wrócił do niej, znowu przyciskając ją do
ściany. Jego ręce znalazły się na jej biodrach, a jego klatka unosiła w rytm
jej oddechu, ale nie tym była teraz zainteresowana. Pocałował ją, jak robił to od
roku. Bez pytania, z takim pożądaniem, że cichy jęk wyrwał się z obydwu gardeł
i zaczęło huczeć im w uszach od przypływu adrenaliny. Rose splotła ręce za jego
plecami i śmiała się, całując go, bo tak właśnie jej zdaniem smakowało
szczęście.
*
Jo
chichotała pod nosem.
- Całują się – oznajmiła, zamykając drzwi klasy na czwartym
piętrze. Albus i James natychmiast się najeżyli.
- Ten Malfoy za dużo sobie pozwala – oznajmił James, a Albus
pokiwał szybko głową.
- Och, zamknij się – mruknęła Jo – Jesteście zazdrośni.
Al posłał jej pełne wyższości spojrzenie.
Drzwi do klasy otworzyły się w końcu i weszli Rose i
Scorpius.
- Carter, myślałem, że twój chłopak sobie z tobą radzi –
oświadczył na wejściu Scor, posyłając Jamesowi rozbawione spojrzenie – Ale
skoro musisz podglądać innych, to może mogę coś zaproponować? – i puścił jej
oczko. James i Rose wpatrywali się w niego z żądzą mordu.
- Ha ha – skwitowała Jo i nim James zdążył się odezwać,
dodała – Do roboty! – wskazała na ławkę, gdzie leżały zapisane pergaminy i Mapa
Huncwotów.
- Co robimy? – zapytała znudzona Red.
- Myślałem, że polujemy na Hervellów – stwierdził Al, a
potem przyjrzał się Jo – ale kto ją tam wie.
- Polujemy na Hervellów – odpowiedział mu James, a Jo
kiwnęła głową.
- Jest tylko jeden sposób, żeby z nimi porozmawiać –
oznajmiła siadając na ławce – Trzeba ich wywabić z drugiej części zamku.
- Jak? – zapytał Scorpius.
- Dywersją. Trzeba zrobić takie zamieszanie u nich, żeby
musieli wyjść do nas, skoro przejście nas nie wpuści…
Rose pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Wystarczy kilka zabawek od wujka Georga – oświadczyła – Na
przykład łajnobomby. Dużo łajnobomb…
Albus patrzył na nią, zastanawiając się nad tym pomysłem.
- Jak je tam wrzucimy?
- Przez okno! – włączył się James – Podlecę na miotle i
wrzucę tam ze dwa tuziny. Będzie taki smród, że będą musieli wyjść na nasz
korytarz!
Scorpius pokiwał głową, ale Jo zagryzła wargi.
- Zobaczą cię – mruknęła niepewnie.
- Rzucę kameleona… – odparł, a Jo wyglądała na bardziej
przekonaną.
- Świetnie! – klasnęła w ręce Rose – Co potem? Jak poznamy
którzy to Mary i jej mąż?
Ku jej zdumieniu Jo spojrzała na
nią błagalnie.
- Jest pewien sposób…
Rose natychmiast zrobiła
podejrzliwą minę.
- Czy ten pomysł kończy się moją
bolesną śmiercią?
Jo zrobiła myślącą minę.
- Nie.
- Wchodzę w to!
James, Albus i Scorpius patrzyli
po sobie z minami: „nie znamy tych wariatek”…
- Ci ludzie rozmawiają tylko z
nauczycielami – podjęła szybko Jo – A to oznacza, że musimy poudawać jakiegoś.
Rose już rozumiała.
- Mam ukraść włos mojej mamie? – zapytała
przerażona. Jo skinęła głową.
- A ty trochę eliksiru
wielosokowego ojcu – dodała do Scorpiusa.
- To nie będzie trudne –
stwierdził po chwili.
Na moment zapadła cisza, bo
wszyscy zastanawiali się nad całym planem.
- Jest do kitu – stwierdził w końcu
Al. Jo pokiwała głową.
- No to roboty! – zawołał Scorpius.
*
Od czasu niezręcznej rozmowy
w pociągu, Scarlett i Al udawali, że nic się nie stało. Irytujący Ślizgon
przestał się koło niej kręcić, i wszystko wróciło do normy. No, może prawie
wszystko. Ku zdumieniu Albusa nerwowy potwór nie zniknął, ale rozgościł się na
dobre, i podsuwał mu dziwne pomysły za każdym razem, gdy spędzał czas ze
Scarlett. Albus nauczył się go ignorować, i wychodziło mu całkiem dobrze do
czasu pewnego obiadu.
Wchodzili razem do
Wielkiej Sali, i Al tak się na nią zapatrzył, że nie zauważył Edwardsona,
zmierzającego prosto w ich stronę.
- Cześć! – Scarlett zatrzymała się
i Albus prawie w nią wpadł. Gdy zobaczył, kto do nich podszedł natychmiast się
zjeżył.
- Cześć, Marc! – przywitała się
Scarlett, a Ślizgon zmierzył Albusa wzrokiem. Potwór zapragnął zarzucić ją
sobie na ramię i wynieść z Wielkiej Sali.
Scarlett spojrzała na
Albusa z ukosa. Edwardson też łypał na niego nieprzyjemnie, więc ignorując
potwora, który krzyczał, że ma się stąd nie ruszać, posłał jej niezadowolone
spojrzenie i odszedł do stołu.
Pięć minut później
pojawiła się Scarlett. Wyglądała normalnie, no może była delikatnie zaczerwieniona.
- Co tam? – zapytał, siląc się na
lekki ton.
- Podaj mi pieczeń.
Albus zagryzł zęby i sięgnął po
półmisek.
- Powiesz mi czego chciał?
Scarlett wyglądała na trochę
zdenerwowaną.
- Chciał… chciał się umówić! –
powiedziała szybko, i odwróciła się od niego.
Albus wziął głęboki
oddech. To już nie był potwór, to on sam czuł, jakby miał za chwilę
eksplodować. Poczuł ostre ukłucie, jakby ktoś wsadził mu szpilkę prosto w
serce, a potem straszne obrazy Scarlett i Edwardsona pojawiły się w jego
głowie.
- Co mu odpowiedziałaś? – zapytał
Al, a jego głos dolatywał do niego jakby z oddali. Scarlett jadła swoją pieczeń
tak szybko, jakby chciała natychmiast stąd uciec.
- Powiedziałam, że pójdę z nim do
Hogsmeade! – wypaliła szybko. Albus bardzo powoli kiwnął głową.
- Podoba ci się? – zapytał
lodowatym tonem.
Widelec Scarlett
wylądował na stole z cichym plaśnięciem. Spojrzała na niego zdenerwowana.
- Nie wiem! – powiedziała teraz
już cała się trzęsąc – Nie wiem, ale to chyba wydaje się bardziej realne,
prawda? – zapytała z bólem. Al spojrzał na nią ze strachem, a ona kontynuowała
– Ty się tylko o mnie martwisz! A nic mnie aktualnie nie boli, więc chyba mogę
spotkać się z kimś kto mnie lubi?!
Albus otworzył usta, ale Scarlett
wcale nie czekała na odpowiedź. Była zraniona i zmęczona i chyba pogodzona z
losem. Wstała od stołu i odmaszerowała prędko z Wielkiej Sali.
Albus rzucił sztućcami o stół.
- Nie możesz – powiedział wściekle
do swojego talerza – Cholera jasna!
*
Louis siedział na schodach
dziedzińca, nie przejmując się tym, że do wiosny jeszcze daleko. Ostatnio nie
mógł wytrzymać w Pokoju Wspólnym Krukonów, gdzie ciągle czuł na sobie
spojrzenie Grace. I było mu z tym źle, bo dobrze wiedział jak ją zranił.
Cóż, myślał wpatrując się w
nadchodzącą w stronę zamku osobę, jedno jest pewne – ja będę cierpiał sto razy
bardziej.
- Dobry wieczór, wilczku! –
zawołał, starając się by jego głos nie zdradzał jak bardzo denerwuje go fakt,
że Leander znowu spaceruje po zmroku nie wiadomo gdzie i z kim.
- Weasley – chyba ucieszyła się na
jego widok, bo oczy pojaśniały jej tak, że było je widać nawet na ciemnym
dziedzińcu, ale szybko zgasły a Leah zrobiła niezadowoloną minę – Co tu robisz?
Louis wciąż siedział na schodach i
uniósł wysoko głowę, bo zatrzymała się tuż przed nim.
- Serio, jest jakiś sens, żebyśmy
zadawali sobie to pytanie? – mruknął z lekkim rozbawieniem. Leah pokręciła
głową, a potem usiadła koło niego.
- Właściwie to chciałam z tobą
pogadać – oznajmiła. Louis uniósł brwi.
- Chodzi o twoją byłą dziewczynę.
- Co z nią? – zdumiał się. Leah
zrobiła zażenowaną minę.
- Niech przestanie za mną łazić. To
może się dla niej źle skończyć.
Louis wypuścił głośno powietrze.
- Groźba to twój sposób na
rozmowę? – zapytał z przekąsem – Uczyli cię tego tak jak jedzenia łyżeczką???
Leah nie wyglądała na rozbawioną.
- To nie jest groźba, Louis –
odparła zdumiona – Ale twoja panna musi przestać mnie śledzić.
- To nie jest moja… Wiesz, co? –
powiedział wytrącony z równowagi, ale nie dała mu skończyć.
- Masz mnie dość? – zapytała bez
emocji. Louis spojrzał na jej profil. Och, jak bardzo miał jej dość.
W tym jednak
problem, że kocha się, nawet gdy się nie lubi.
- Żebyś wiedziała – burknął. A
potem przysunął się do niej i objął ją ramieniem. Leah drgnęła zdumiona, a
potem wtuliła się w niego ufnie, jakby bała się, że zmieni jednak zdanie i
odejdzie.
*
W dniu dywersji wszyscy
chodzili wyraźnie spięci, choć nie wszyscy z tego samego powodu. Była sobota i
miał się odbyć wypad do Hogsmeade, a z tego co zdołał dowiedzieć się Albus,
Scarlett wybierała się tam z Edwardsonem.
Zakneblował potwora, z
którym ostatnio się nie rozstawał i próbował zająć czymś myśli. Po obiedzie
większość szkoły ustawiła się w długiej kolejce, na przodzie której stali
czujni aurorzy, a on starając się nie rozglądać, ruszył prosto na czwarte
piętro, gdzie jak myślał trwała wielka akcja przygotowawcza.
- Gdzie reszta? – zapytał
wchodząc. W klasie był tylko James, który dzielił właśnie łajnobomby na małe
pakunki.
- Siema! – zawołał na jego widok –
Rose i Jo poszły załatwić ubrania dla Red, kiedy wypije eliksir wielosokowy. A
Malfoy stwarza sobie alibi, na wypadek gdyby ojciec odkrył, że włamał mu się do
gabinetu… - James zrobił minę, jakby nie do końca chciał wiedzieć jak Scorpius
załatwia sobie alibi.
Albus chyba go nie słuchał.
Podszedł do okna, które wychodziło na błonia i spojrzał w dół. Ale w tym tłumie
nie sposób było dojrzeć Scarlett i jej nowego chłopaka…
- Al? – nic.
- Stary…
ŁUP. Rękawica bramkarska, której
James używał do dzielenia łajnobomb przeleciała przez klasę i zatrzymała się na
jego potylicy. Wściekły Albus odwrócił się do niego z obnażonymi zębami.
- ODBIŁO CI?! – James zarechotał.
- Nie reagujesz na swoje imię! –
bronił się – Co ty tam widzisz?
Albus nie odpowiedział.
- Pomóc ci? – zapytał robiąc dwa
kroki w jego stronę i marszcząc nos, bo dotarł do niego zapach łajnobomb. James
przyglądał mu się uważnie.
- Czemu nie poszedłeś do
Hogsmeade? – zapytał przerywając pracę.
- Bo jestem potrzebny tu? – odparł
kąśliwie Al.
- Zaczynamy o siódmej.
Al wzruszył ramionami.
- Jest zimno – stwierdził, patrząc
w okno.
- Co robi blondi? – zapytał nagle
James. Al spojrzał na niego lodowato.
- Twoja? – zadrwił. James wyszczerzył
zęby.
- Twoja.
W brzuchu Albusa coś przewróciło
się na lewą stronę.
- Nie wiem o czym mówisz.
James westchnął ciężko, i
zdjął drugą rękawicę.
- Czemu nie zaprosiłeś Archibald
do Hogsmeade?
Potwór przyklasnął Jamesowi.
- A czemu miałbym ją zapraszać? –
zezłościł się Albus – Jesteśmy przyjació…
- Och, nie chrzań! – zawołał James
– Scarlett jest w tobie zabujana po uszy, każdy to wie!
- I właśnie dlatego… - zaczął
znowu Albus, ale jego brat chyba wiedział, że znowu nie ma nic mądrego do
powiedzenia.
- A co ty masz do niej? – zapytał
– Tylko przemyśl odpowiedź, bo nikt ci już nie wierzy, że ją lubisz!
Al wypuścił głośno powietrze, a
James mówił dalej, celując w niego palcem:
- Widzieliśmy cię w skrzydle z
nią, stary… Raz w życiu tak się o kogoś martwiłem i była to Jo. Wyglądałeś
dokładnie tak samo. Powiem ci coś więcej – wtrącił gorzko, jakby dopiero to
sobie uświadomił – Byłeś o wiele bardziej przejęty Scarlett niż Jo, jak
poharatał ją ten stwór. A była wtedy twoją dziewczyną.
Al zaśmiał się ponuro.
- Nie przeszkadzało jej to
krzyczeć twojego imienia – burknął, nie patrząc na niego.
- Chyba już za to dostałem, co? –
zapytał z wątłym uśmiechem. Al wyszczerzył się zadowolony, a James mówił dalej
– Scarlett jest dla ciebie najważniejsza na świecie, chyba każdy poza tobą
zdążył już to zauważyć! – mówił, a Albus miał wrażenie, że coś w nim pęka – To
przez nią zapomniałeś o Jo!
- To wszystko bardzo pięknie! –
uciął szybko Al, kręcąc się w miejscu – Tylko szkoda, że właśnie polazła do Hogsmeade
z jakimś pajacem! – ryknął wściekle. James zrobił zdumioną minę.
- No to ją goń! – zawołał z
oczywistością. – Dałeś jej kosza, więc próbuje o tobie zapomnieć. I lepiej jej
na to nie pozwalaj!
Albus stał w miejscu, jakby go
zamurowało.
- Co ty wygadujesz… Ja… Ale…
James westchnął ciężko.
- Stary, znam ją od dziecka.
Pamiętam jak od zawsze wpatrywała się w ciebie jak w obrazek. I tym razem –
dodał ostro – TO jest właściwa decyzja. Scarlett potrzebuje, żeby się o nią
troszczyć i nią zajmować. A TY potrzebujesz właśnie kogoś takiego. I nie
przywalaj mi tym razem – dodał nagle – ale szczerze mówiąc, wyrosła na prawie
najładniejszą blondynkę w Hogwarcie.
Al natychmiast się zjeżył.
- PRAWIE – powtórzył szybko James
– Najładniejsza właśnie kradnie ubrania swoim nauczycielom…
Albus wpatrywał się w niego jakby
zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
- Najładniejsza – powiedział w
końcu – Scarlett jest najładniejsza.
James walczył ze sobą, żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Udało mu się na szczęście zachować powagę.
- Więc co tu jeszcze robisz?! –
ryknął, a Al prawie podskoczył – Myślisz, że będzie na ciebie czekać do
następnego stulecia?! Ona jest TERAZ na randce! I za chwilę o tobie zapomni!
Twarz Albusa stężała w wyrazie
nieopisanego strachu. On miał rację. Potwór też miał rację. Mój Boże, on ją
kocha…
- Do zobaczenia o siódmej! –
rzucił i odbił się od miejsca.
- AL! – zawołał jeszcze James.
- CO?! – ryknął niecierpliwie
Albus.
- Postaraj się, dzisiaj są
Walentynki.
*
Scarlett jadła
jagodowy budyń i przyglądała się różowym ozdobom na suficie.
- Strasznie kiczowate – zaśmiał
się Marc, zauważając jej spojrzenie. Scarlett przytaknęła ciesząc się, że tak
odczytał jej minę.
W rzeczywistości
patrzyła na nie, bo kojarzyły jej się zupełnie z kim innym. I wcale nie były
kiczowate. A może ona była głupią romantyczką?
- O czym tak myślisz? – dopytywał
się Ślizgon.
- O wielu rzeczach. No wiesz o
wojnie i… - wymyśliła na poczekaniu, ale Marc zdawał się interesować czym
innym. Powoli przysunął się do niej nad stołem i był już tak blisko, że
widziała plamki w jego źrenicach, gdy…
- SCARLETT!!!
Obróciła się tak szybko, że
uderzyła nosem w nos Marca. Jej serce podjechało do gardła i prawie spadła z
krzesła.
W drzwiach wejściowych
kawiarenki stał Albus. Miał mnóstwo śniegu na włosach i trampki. Wyglądał jakby
przebiegł całą drogę z zamku.
- AL! – Scarlett zerwała się z
miejsca przerażona – Co się stało?!
Albus zerknął na Ślizgona i pozostałe
pary w kawiarni. Na szczęście nie była duża i siedziało tu tylko kilka osób,
które teraz wpatrywały się w nich z ciekawością. Ale on już nie zwracał na
nikogo uwagi.
- Ja… - powiedział podchodząc do
niej bardzo blisko – Jestem kretynem, Scar.
- Wszyscy to wiemy, Potter! –
odezwał się Marc, również wstając od stołu. Wyglądał na wściekłego. Al odwrócił
na chwilę wzrok od Scarlett.
- Jesteśmy zajęci – dodał ostro
Ślizgon – więc może pójdziesz sobie… na przykład do diabła!
Scarlett zagryzła wargi, przerażona
tym, że chłopcy wpatrywali się w siebie z rządzą mordu.
- Al – powiedziała błagalnie – Co
tu robisz?
Albus strzepnął śnieg z włosów.
- Dzisiaj są Walentynki –
oznajmił, patrząc na nią przepraszająco – Nie możesz ich spędzać beze mnie.
Scarlett kilka razy otwierała i
zamykała usta, ale nic się z nich nie wydobywało. Nie wierzyła w to co
usłyszała i chyba bała się uwierzyć.
Ciszę przerwał znowu
Marc.
- Potter, może porozmawiamy na
zewnątrz? – zapytał, macając kieszeń, z której wystawała różdżka. Al kiwnął
uprzejmie głową.
- Bardzo chętnie.
- Nie! – zawołała Scarlett, stając
pomiędzy nimi, gdy ruszyli w stronę drzwi – Nigdzie nie pójdziecie! Ja… Al –
zwróciła się do niego z paniką – Nie wiem o co ci chodzi, ale przyszłam tu z
Marciem.
- Ale wrócisz ze mną – odparł pewnie
Albus. Scarlett wyglądała, jakby miała ochotę się rozpłakać – Posłuchaj –
powiedział szybko Al, tak cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć – Wszystko ci
wyjaśnię, będziesz mogła się wściekać i mnie pobić, ale nie wyjdę stąd,
rozumiesz? Nie zostawię cię z tym palantem, ani z żadnym innym – mówił szybko,
a oczy Scarlett rosły z każdym jego słowem – Zapytałaś mnie ostatnio czy jestem
zazdrosny. Skłamałem.
- Al…
- Potter – odezwał się
wyprowadzony z równowagi Ślizgon. Ale nim Albus mu odpowiedział, Scarlett
odwróciła się w jego stronę.
- Marc, ja…. Przepraszam ale muszę
porozmawiać z Albusem.
Edwardson pokręcił głową.
- Jesteście siebie warci! –
prychnął, a potem złapał swój płaszcz i bez słowa wyszedł z kawiarni. Ludzie
przyglądali się Alowi i Scarlett, jakby oglądali średnio interesujący film.
- Masz pięć minut – powiedziała
bezsilnie – Ale nie tu – dodała nagle zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy na
nich patrzą.
Al kiwnął głową, a Scarlett
wygrzebała szybko portfel i położyła banknot na stole, chwyciła kurtkę i
wybiegła z kawiarni.
- Wejdziemy gdzieś? – zapytał Al
zamykając za nimi drzwi – Tu jest strasznie zi…
- Co ty wyprawiasz, Potter?! –
ryknęła, niedbale zarzucając na siebie kurtkę – Wpadasz w połowie mojej… randki i…!
- Byłbym szybciej! – zawołał Albus
– Ale nie mogłem was znaleźć! Byłem w „Trzech Miotłach”, u Puddifutt i…!
- Czego chcesz? – zapytała z
frustracją. Śnieg sypał powoli, w ostatnim akcie tej zimy.
- Już ci powiedziałem – oznajmił,
podchodząc do niej.
- Nie zbliżaj się! Zachowujesz się
jak wariat! – Scarlett cofnęła się o krok. Al zawył głośnym śmiechem, co tylko
jeszcze bardziej ją przeraziło.
- Chodź tu – powiedział i
pociągnął ją za rękę, tak że wpadła mu w ramiona. Splótł ręce za jej plecami i
oparł swój podbródek o jej nos – Jak już wspominałem, jestem kretynem.
Scarlett chrząknęła przytakująco.
- No bo jak inaczej mógłbym nie
zauważyć, że od sześciu lat znam najwspanialszą dziewczynę pod słońcem i
jeszcze jej tego nie powiedziałem?
- Lepiej, żeby to było pytanie
retoryczne… – mruknęła Scarlett, a Al znowu się zaśmiał.
- Jesteś najlepsza na świecie.
Najpiękniejsza, najwspanialsza i… moja.
Scarlett przestała się wiercić.
Spojrzała na niego tak, jak nikt nigdy na niego nie patrzył. Pochylił się jeszcze
o kilka cali i… odsunął. A potem spojrzał na zegarek.
- Przepraszam, mam tylko parę
minut – powiedział, a Scarlett zrobiła zdumioną minę – Muszę załatwić coś
bardzo ważnego, rozumiesz?
- Nie – pokręciła stanowczo głową.
- Kiedyś ci powiem – oznajmił szybko
– Ale nie mam zamiaru całować cię z zegarkiem w ręce, więc… - Al chwycił jej
dłoń i pochylił się, a potem pocałował ją w rękę, chcąc jej tym pokazać wiele
rzeczy…
- I tyle? – zapytała Scarlett, gdy
puścił jej rękę. Albus pokręcił głową i znowu spojrzał na zegarek.
- Nie! Znajdę cię później,
obiecuję!
Cofnął się i idąc tyłem,
powiedział jeszcze, celując w nią palcem:
- Pocałuję cię!
A potem pomachał jej, odwrócił się
i puścił biegiem do zamku. Scarlett z wrażenia przysiadła na grudce śniegu.
*
Było za
pięć siódma. Jo i Scorpius stali na schodach prowadzących na trzecie piętro.
- James powinien być już przy oknach w tamtej części –
mówiła Jo, patrząc na zegarek.
- Red jest na drugim końcu korytarza – oświadczył Scor,
wskazując na mapę, którą trzymał w dłoni.
- Gdzie jest Al? – zastanawiała się nerwowo Jo.
- Tu – odparł Scorpius, wskazując na kropkę z nazwiskiem „A.
Potter”, przemieszczającą się w zaskakującym tempie po błoniach. Jo kiwnęła
głową.
- Złapię go w Sali Wejściowej. Wiesz co masz robić? –
upewniła się. Scor przewrócił oczami.
- Pytałaś mnie o to siedem razy. Chowam się do klasy i będę
obserwował mapę.
- Ja i Al zaczniemy rozpowiadać w czasie kolacji, że
uchodźcy są w naszej części zamku. Zobaczymy kto się pojawie koło Smoczego
Gobelinu.
Scorpius spojrzał na jej zegarek.
- Trzy… dwa… jeden…
Bez słowa odwrócili się i pobiegli w różne strony.
*
Rose
zaklęła pod nosem. Nie umiała chodzić w butach na obcasie, które wzięła od
matki, żeby wyglądać dokładnie jak ona. Poza tym nie podobało jej się jej
aktualne odbicie w lustrze i do tej pory odbijało jej się ohydnym eliksirem.
Modliła się tylko, by Jo i Al mieli na oku prawdziwą Hermionę, podczas gdy ona
będzie ją udawać. Zerknęła na zegarek i dokładnie w tej samej chwili usłyszała
hałas na trzecim piętrze. Przyspieszyła i zobaczyła jak Smoczy Gobelin odchyla
się i mnóstwo osób wypada na korytarz, trzymając się za nosy.
- Co się stało?! – zawołała, udając przestraszony ton i
podbiegając do uchodźców.
- Ktoś wrzucił łajnobomby! – wytłumaczył niski człowieczek,
któremu wyraźnie zbierało się na wymioty. – Nie mogliśmy wytrzymać!
Rose zagryzła wargi, żeby się nie zaśmiać. Na korytarzu
zrobiło się spore zamieszanie, kilku aurorów, którzy patrolowali korytarze
wpadło na trzecie piętro i goście Hogwartu zaczęli im tłumaczyć co się stało.
- Proszę zachować spokój! – krzyknął jeden z aurorów – Zaraz
się tym zajmiemy, proszę się stąd nie ruszać!
Rose wiedziała, że ma tylko chwilę.
- Mary! – krzyknęła w stronę zbitej grupki osób, wśród
których stały też Ginny Potter i Astoria Malfoy. Nikt jej nie odpowiedział,
chociaż Ginny zrobiła krok w jej stronę. Rose udała, że jej nie widzi.
- Mary! – zawołała znowu. Młoda dziewczyna, stojąca w
niewielkiej odległości od reszty, razem z ciemnowłosym mężczyzną drgnęła.
Rose-Hermiona szybko skierowała się w jej stronę. Miała tylko jedną szansę.
- Mary, wszystko w porządku? – Pani Hervell skinęła głową, a
Rose wzięła głęboki oddech. Udało się!
- Przepraszam, Hermiono – powiedziała szybko dziewczyna –
Wiem, że nie wolno mi opuszczać tamtej części, ale ten smród był nie do
wytrzymania! Ktoś wrzucił ze trzy tuziny łajnobomb!
- Nic się nie martw – zapewniła ją szybko Red – Zaczekam tu
z wami, aż Aurorzy pozbędą się ich z waszych pokojów!
Mary kiwnęła głową, a Rose przyjrzała się jej i jej mężowi.
Mary Hervell mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Była ładną brunetką,
ewidentnie cichą, spokojną i nie wyróżniającą się niczym szczególnym. Jej mąż
był przystojnym młodzieńcem, zapatrzonym w swoją żonę.
- Hermiono – powiedział poważnym tonem – myślisz, że mamy
powody do obaw? – zapytał wskazując na Smoczy Gobelin.
- Mówisz o tych łajnobombach? – zapytała lekkim tonem Rose i
natychmiast uświadomiła sobie, że jej matka nie mówi o niczym tak niedbale –
Myślę, że to tylko jakiś dzieciak – dodała poważniej – Nie macie się o co
martwić.
Mary i jej mąż unieśli brwi.
- Miałam na myśli tę sytuację – powiedziała szybko Red,
czując, że zaczyna się motać.
- Myśleliśmy, że nikt nie może dostać się do środka –
powiedział ostro pan Hervell. Rose pokiwała natychmiast głową.
- Zbadamy to, możecie być tego pewni.
- Hogwart przestał być bezpiecznym miejscem – powiedziała
cicho Mary – A już na pewno dla Strażnika Tajemnicy.
Rose starała się za wszelką cenę udawać, że ta informacja
nie zaskoczyła jej tak jak było to w rzeczywistości.
- Chcesz opuścić zamek? – zapytała siląc się na spokojny
ton. Pan Hervell westchnął.
- Dobrze wiesz, że nie możemy. Jeśli Mary opuści Hogwart od
razu rzucą się na nią lisy Hurrlingtona.
- No tak – mówiła szybko Rose – A przecież byłoby to ogromne
zagrożenie – spróbowała.
- Ci wszyscy biedni mugole… – odezwała się Mary kręcąc głową
– Co zrobią bez swoich przywódców?
Mózg Rose pracował na najwyższych obrotach.
- Twoje zadanie jest niezwykle ważne – powiedziała jakby
stwierdzała oczywistość. Mary zaśmiała się ponuro.
- Hurrlington też o tym wie – powiedziała złowróżbnie –
Dlatego szuka Strażnika Tajemnicy, a gdy już mnie znajdzie, zabije wszystkich
mugolskich przywódców i cały ten nieszczęsny świat będzie zdany na jego łaskę.
Rose myślała gorączkowo co może jej odpowiedzieć, ale była
zbyt wstrząśnięta tym co usłyszała. Na szczęście w tej chwili Smoczy Gobelin
odchylił się znowu i pojawił się jeden z aurorów.
- Już w porządku! – zawołał głośno – Pozbyliśmy się zapachu,
możecie wracać!
Mary i jej mąż skinęli Rose-Hermionie, a potem razem z
resztą uchodźców wrócili do swojej części zamku. Rose puściła się biegiem.
*
Jo
pchnęła Ala tak mocno, że prawie odbił się od drzwi komórki na miotły.
- Carter, do cholery! – syknął wściekle. Jo przyłożyła palec
do ust.
- Widziałeś?! Jak tylko powiedzieliśmy, że z drugiej części
zamku wyszli wszyscy goście, mnóstwo osób zaczęło wychodzić z Wielkiej Sali!
- Bo to taka ciekawostka – mruknął Albus, przykładając oko
do dziurki od klucza – Co my tu robimy?
- Stąd jest świetny widok na trzecie piętro – wyjaśniła
szybko, próbując zająć jego miejsce, ale Al ani drgnął – A tam jest wyjście z
Wielkiej Sali…
- Nie pchaj się – mruknął Al – Patrz! Nie wierzę… to
Cambell!
- Czemu mnie to nie dziwi? – bąknęła Jo – Posuń się!
Al westchnął i uchylił drzwi na cal, tak że oboje mogli
widzieć co się dzieje.
- O cholera! – mruknęła Jo.
Z
Wielkiej Sali wychodziły właśnie Elizabeth Cambell i… Genevive Almond.
- Nic nie słyszę… - powiedział Al. Jo zaczęła grzebać w
kieszeniach i po chwili wyciągnęła kilka cielistych sznurków. Uszy Dalekiego
Zasięgu wpełzły pod drzwi i ześliznęły się po schodach.
-…to świetna okazja! – mówiła Elizabeth, zatrzymując się w
Sali Wejściowej. Genevive patrzyła na nią z taką wściekłością, że nawet z tej
odległości widzieli jak ciska gromy.
- Mamy tak po prostu teraz się tam włamać?!
- A kiedy?! Nie ma już czasu! Znajomi Archibald wiedzą, że ktoś
ją zrzucił!
- To nie byłaś ty, czym się przejmujesz? – warknęła
Genevive. Ale Elizabeth nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo w tej chwili z
Wielkiej Sali zaczęli wychodzić wszyscy wracający z kolacji i musiały zrobić im
miejsce.
- Chodźmy! – rzuciła Elizabeth i pociągnęła za sobą
Genevive.
- Chodź! – Al złapał Jo za rękę i wypadli z komórki na
miotły – Zaraz będą tędy szły!
Jo skinęła głową i zwinęła szybko Uszy Dalekiego Zasięgu, a
potem wybiegli na korytarz i puścili się schodami.
- Musimy im przeszkodzić! – zawołała Jo – Mieliśmy urządzić
dywersję, żeby się czegoś dowiedzieć, a nie pomagać szpiegom!
Dopadli
na trzecie piętro gubiąc dech i zatrzymali się zdumieni. Nikogo już tu nie
było.
- Pewnie pozbyli łajnobomb – mruknął Albus – Znajdźmy Rose.
Nie zrobili nawet dwóch kroków, gdy z klasy obok wyszedł
Scorpius z Mapą Huncwotów w ręce.
- Scor! – zawołała Jo – Właśnie podsłuchaliśmy Cambell! To
nie ona zrzuciła Scarlett!
Scorpius zdawał się jej nie słuchać.
- Kiedy otworzyło się przejście, na korytarzu zaroiło się od
ciekawskich pierwszaków – powiedział zamyślony – łazili po piętrze jak
ciekawskie mrówki.
Jo nie rozumiała jego tonu.
- I co? – zapytał niecierpliwie
Al.
- Był tu ktoś jeszcze – powiedział
z zadumą Scorpius – Ktoś, kto nie pasował do reszty i bynajmniej nie chciał
rzucać się w oczy, ale zaczaił w innej klasie i podsłuchiwał pod drzwiami.
- Kto to był? – zapytała
natychmiast Jo. Scorpius zmarszczył brwi i spojrzał na mapę, przyglądając się
kropeczce, widniejącej teraz w Wieży Gryffindoru.
- Leah Leander.
Posłowie:
Ale się porobiło, co? :) 3 podejrzane! Żeby narobić jeszcze większego zamętu, powiem Wam prawdę - z tych trzech dziewczyn - Genevive, Leah i Elizabeth - jedna jest prawdziwym szpiegiem, druga; groźnym poplecznikiem Hurrlingtona, a trzecia jest zupełnie niewinna...
Miłego wieczoru :)
No to nam się porobiło... Obstawiam, że Gen jest niewinna, Leah jest szpiegiem, a Campel poplecznikiem.
OdpowiedzUsuńCzekam cierpliwie na następny. :)
Sobota idealna! Herbatka, kocyk i nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńScorse po spotkaniu z ich rodzicami byli świetni i tacy... kochani ;)
I Al, który WRESZCIE uświadomił sobie pewne rzeczy :D
Życzę mnóstwa weni i pozdrawiam~ Mała Mi
Nawet nie umiem opisać jak bardzo jestem zachwycona! Ten rozdział jest tak piękny, wzruszający i ekscytujący, że chyba został moim ulubionym! A już na pewno Scena Albusa i Scarlett!
OdpowiedzUsuńTwój komentarz na końcu wywołuje we mnie skrajne emocje :p Na początku pomyślałam sobie: to proste! A potem stwierdziłam, że nic nie wiem :/ Leah może być szpiegiem a może być niewinna. Elizabeth może być wszystkim, Genevive obstawiałabym jako poplecznika. Ale... nieważne! jakkolwiek się to nie rozwiąże na pewno będzie zaskakujące i wspaniałe jak wszystko!
Dzięki!
Katerina
Haha, dlatego napisałam, że powiem Wam prawdę, żeby namieszać :p
UsuńOjej! Ależ się porobiło!
OdpowiedzUsuńScar i Al :) Aluś jest taki kochany.
Myślę, że Leah jest szpiegiem (to chyba jest zbyt proste, ale czemu nie? ) Genevive poplecznikiem a Elizabeth niewinna? Albo całkowicie inaczej Genevieve szpiegiem, Elizabeth poplecznikiem a Leah niewinna... W sumie nie da się zgadnąć, to wszystko jest zbyt zagmatwane.
Ogólnie to świetny rozdział, najlepsza była akcja z łajnobombami i ta Rose-Hermiona...
Pozdrawiam serdecznie!
Trzy podejrzane, no nieźle. Ja od jakiegoś czasu podejrzewałam Leah, ale teraz już kurczę nie wiem :D Jakkolwiek to się nie skończy i tak będę zaskoczona :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział, za to że Al w końcu uświadomił sobie, że ma blisko tak cudowną dziewczynę jak Scarlett i nie może jej stracić :') I mega mi się podoba scena Rose i Scorpius, chociaż jako fanka tego paringu uwielbiam wszyściutkie sceny z nimi. No ale oni są tacy cudowni *.*
Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku na feriach :) (Moje niestety już się skończyły, ech :(( )
Ja już sama nie wiem co pisać...No bo ile się można zachwycać? Cóż, twoim opowiadaniem jak widać można całkiem dużo i całkiem sporo :)
OdpowiedzUsuńMoje Jomes, Rospius, nawet gdzieś przez sekundę zawiało Jessem/Dakotą :) Draco znowu bezbłędny, a tajemnica coraz bardziej intryguje. Modlę się, żeby to nie była Leah bo strasznie byłoby mi szkoda Louisa.
Ja też mam teraz ferię i postanowiłam sobie, że chociaż mam zadaną "Lalkę", to moim priorytetem będzie przeczytanie GGG od początku :)
Pozdrawiam i czekam (jak zwykle) na nowy rozdział :*
PS Pojawiły się rozdziały na:
[spalonyteatr]
[krew-czarodzieja] ;)
Nie! Nie czytaj od początku, jak ja to robię to zauważam strasznie dużo błędów! :P Poza tym wiesz, podejrzewam, że jest jednak większe prawdopodobieństwo, że na maturze pojawi sie "Lalka" niż GGG... :P
UsuńPodlinkuj swoje blogi, bo nie mogę ich znaleźć :)
Matura, matura...ferie mam! ;)
Usuńwww.spalonyteatr.blogspot.com
www.krew-czarodzieja.blogspot.com
Tak więc oficjalnie pragnę poinformować, że oczywiście wszystko przeczytałam i jestem zachwycona, co chyba nikogo nie dziwi. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Draco! Kocham po prostu! Chciałabym zobaczyć więcej scenek z nim i Rose, są wspaniałe, co tu owijać w bawełnę. ;D
Bardzo lubię też bromance Jo i Scora. Ach, ale jak mogłabym zapomnieć jeszcze o tych PIĘKNYCH, KOCHANYCH momentach zazdrości Ala i Jamesa, gdy w grę wchodzi Rospius/Rosco/Scorose <3 *.* Mogłabym to czytać w nieskończoność!
Leah, Genevive i Elizabeth. Wszystkie trzy podejrzane i, jak na moge oko, dziwne. Już nie mogę się doczekać odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie: "Co się w tym Hogwarcie wyprawia?!".
Al i Scar są... PERFEKCYJNI. Nie, to za mało. Ale, do jasnej anielki, nie mam lepszego przymiotnika. No nic, pozostaje stare, dobre: Cuuudo. <3
A ten Ślizgon niech idzie do Diabła. xD
Zainteresowała mnie bardzo postać pani Hervell (nwm czy dobrze to napisałam), czekam niecierpliwie na rozwinięcie jej wątku.
Pozdrawiam xx
Ps oczywiście najbardziej kocham Rose i Scora (no może poza Draco), ale to jest na tyle przewidywalne, że nawet o tym nie wspomniałam w komentarzu powyżej. :)
Ps 2 to jest niesamowite, że tak szybko dodajesz rozdziały! ;D
Ale wiecie, że tu już prawie koniec sielanki? :/
UsuńCudo !! Po prostu cudo! :D
OdpowiedzUsuńAle sie namieszało! Ja myślę, że to Leah jest szpiegiem. Jak dla mnie jest taka zbyt tajemnicza i ogólnie. A co do poplecznika Hurrlingtona, to obstawiam Elizabeth. Genevive nijak mi nie pasuje do żadnej z tych ról. ;)
Aha! Uwielbiam robić zamieszanie :) Myślałam, że się wszystkiego od razu domyślicie, a każdy ma inne pomysły! :P Jestem zachwycona :)
UsuńTak jak myślałam, yeah! Leah to szpieg, pewnie nie ma wyjścia przez rodziców. Genevive to poplecznik, a biedna Elizabeth jest niewinna i będzie niedługo pewnie ciekawa afera w związku z jej pobytem w Hogwarcie, która nie będzie miała nic wspólnego z całym szpiegowaniem, choć nie będzie to pewnie nic dobrego. Jeśli Leah podsłuchała rozmowę Rose-Hermiony, to teraz się zacznie wyścig szczurów, coś czuję :> Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńKingofthelab
Uwaga, uwaga! Scarlett i Albus wskakują na 3 miejsce w rankingu moich ulubionych par. Jejku, oni są tacy uroczy. <3
OdpowiedzUsuńRozmowa Draco i Hermiony *feels* Ja bardzo bardzo bardzo pragnę rozmowy pani Weasley (nie na długo hehe) z Astorią. :D
Myślę, że Leah będzie groźnym poplecznikiem Hurrlingtona. Cambell, szpiegiem, a Almond jest niewinna. Choć to, że gada sobie ot tak z Elizabeth jest trochę podejrzane. Mimo wszystko ona jest odrobinkę nie ten teges na takie sprawy, chyba.
Kocham relację Jo-Scorpius. Razem są mega i chciałabym strasznie przeżyć taką przyjaźń. (Jestem forever alone i nie mam własnych *chlip chlip*) :D
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę całego morza weny!
Patrycja, która jak zwykle jest ostatnia.
Dzięki! Wiesz, przyjaźnie przychodzą niespodziewanie i na pewno też Cię kiedyś spotka taka albo i fajniejsza :)
Usuńpozdrawiam!
Tego to ja się nie spodziewałam... 3 podejrzane i każda może być tym szpiegiem. Najbardziej podobało mi się, kiedy James zaniósł Jo do pokoju i chciał zabrać jej mapę, a ona się obudziła. Świetne, zresztą, jak każdy rozdział.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Życzę ci dużo weny i pozdrawiam serdecznie.
Mam nadzieję, że ferie miałaś udane. Nikita
Ferie miałam leniwe :)
UsuńDzięki, że zostawiasz coś pod każdym rozdziałem :P
Pozdrawiam!
Ha, przez jakiś czas nie miałam dostępu do internetu i - niespodzianka - DWA nowe rozdziały!
OdpowiedzUsuńRozmowa Draco i Hermiony o Rose była wspaniała. XD
Albus z tą swoją zazdrością o Scarlett przypomina mi Rona z "Czary Ognia". I jeszcze tyle czasu zajęło mu ogarnięcie, że coś do niej czuje. Normalnie go kocham! Dobrze, że miał przy sobie Jamesa, który go zmotywował do zrobienia czegokolwiek.
Obstawiam, że Elisabeth jest niewinna. Znaczy coś w środku mi mówi, że jednak jest szpiegiem/poplecznikiem (raczej to drugie), ale i tak do samego końca będę uparcie powtarzać sobie, że jest niewinna.
LS
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale wczesniej nie mialem takiej możliwości, niestety. -.-
OdpowiedzUsuńNo ale wracając do rozdziału to kocham w nim Jo i Jamesa <3 tak samo jak Rosę i Scora no i może jeszcze Astorie, Dracona, Jessiego, Dakotę.. eee no dobra lubię wszystkie twoje postacie!
A tak wgl. (nie wiem czy ci to juz pisałam xd)
ale ten blog należy chyba do jednych z niewielu opowiadań które czytałam o "nowym pokoleniu" i w porównaniu z tamtymi blogami jest naprawdę świetny! Bo (tak wiem, że od "bo" się zdania nie zaczyna!) widac, że masz pomysł na bloga i zamierzasz doprowadzić go do końca (a przynajmniej mam taką nadzieję xd) i że nie ignorujesz czytelników ani osób które komutują, a wręcz przeciwnie!
Pozdrawiam i życzę weny! :*
P.s. Przepraszam za ewentualne błędny, i Uroczyście Przysięgam Komentować Każdy Rozdział (albo prawie każdy xd)
Dziewczyno jesteś genialna! Odkryłam twój blog trzy dni temu i juz go skonczyłam! Nigdy nie czytałam lepszego bloga fan fiction... Historia trzyma w napięciu ale jest tez zabawna... i poprostu nie wiem co dalej pisac! Uwielbiam Rose i Scora... Jamesa i Jo... i wielkie brawa za postac Hermiony naprawde gdy czytalam nie moglam sie nadziwic ze zrobilas z niej taka wspaniala postac! Błagam wrzucaj nastepny rozdział bo ja wpadne w depresje jak nie dowiem sie kto jest tym szpiegiem! Na koniec jeszcze ogromne brawa dla Ciebie za wytrwałosc! Uwielbiam Cie ;*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi miło :)
UsuńPs. na dole jest taki magiczny przycisk "nowszy post", jak go klikniesz to odkryjesz 3 nowe rozdziały :P
Pozdrawiam!
Aaaaaa nie wierzę wszystkie trzy dziewczyny które podejrzewam o bycie szpiegiem się tu pojawiły no nieźle. Ale najbardziej stawiam na Leah w końcu ona zachowuję się najdziwniej i został w Hogwarcie na święta.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie postać Mary. Dlaczego jest taka ważna?
Rozmowa Draco i Hermiony o Rose była świetna :)
Nareszcie! Al zrozumiał, że kocha Scar ale się cieszę. A i brawo James za uświadomienie Alowi tego co dla wszystkich było oczywiste. :D
Pozdrawiam
Carmen
Wydaje mi się, ze Leah może być niewinna ;p
OdpowiedzUsuńCudownie, że Albus i Scarlett będą razem :D
Jakbym miałą strzelać to ..
OdpowiedzUsuńhmm...
Obstawiam, że Leah jest szpiegiem, Genevive pewnie jest poplecznikiem... Wydaje mi się zbyt prawdopodobne, żeby to była Elizabeth... Wychodzi na to, że ona w moim mniemaniu jest niewinna, skoro tak uważam o pozostałych dwóch...
Choć jak teraz tak myślę... Elizabeth mogłaby być szpiegiem, ale dla tej dobrej strony. Coś w rodzaju, że miała mówić, że popiera lorda, żeby się dowiedziać kto też ma takie zdanie itd.
Ok może już kończę, bo ponosi mnie wyobraźnia... Lepiej biorę się za kolejne rozdziały :D
Dlaczego Rose i Scorpius są tacy słodcy?! Oni są po prostu cudowni! Jeeeeju! W końcu Al się ogarnął ;) Tylko nie Leah proszę! Przecież Louis się złamie :''(
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
Naprawdę świetnie piszesz to opowiadanie.co chwilę jakiś nowy wątek,zaskakujący zwrot.
OdpowiedzUsuńPodsumowanie Rose i Scora - tak smakuje szczescie...grr! Mega mi sie podobala rozmowa Draco z Hermiona :d jakby juz ja zaadoptowal haha, i wkoncu! Szczera rozmowa miedzy bracmi:) i genialna dywersja oczywiscie!
OdpowiedzUsuń