Ginger Golden Girls

7 marca 2015

Rozdział XLVIII

 Tęsknisz?




                Nadszedł marzec. Drzewa w Hogwarcie odzyskiwały kolory, kałamarnica z jeziora pokazywała się znowu przestraszonym pierwszakom, a sowy znów latały wokół wież i baszt zamku. Wiosna oznaczała też nowy sezon rozgrywek Quidditcha.
                Dni Jamesa stały się wyjątkowo krótkie. Marzył o pucharze, więc trenował swoją drużynę w każdej wolnej chwili, a tych miał niestety coraz mniej. Za trzy miesiące czekały go OWUTEMy i Dakota zmuszała go do żmudnych powtórek, w połowie których najczęściej zasypiał na siedząco. Poza tym wciąż starali się odkryć kim jest szpieg Hurrlingtona. Nie mówiąc o tym, że dla Jamesa pół dnia bez Jo było czasem kompletnie straconym.
                Nadszedł dzień pierwszego meczu sezonu, Gryffindor kontra Hufflepuff. Jo dreptała na stadion z bezmyślnym uśmiechem. Przed śniadaniem jej życzenie powodzenia Jamesowi tak mu się spodobało, że dotarł do Wielkiej Sali na kilkanaście minut przed meczem…
               
Jo wspinała się na trybuny z dość nieprzytomnym wyrazem twarzy.
- CARTER!!! – prawie spadła ze schodów. Rose wyskoczyła znikąd i zaczęła machać jej przed twarzą rękami. A, że była to Rose Jo prawie dostała zawału.
- Ona mnie kiedyś zabije! – warknęła Jo do Scorpiusa, który pojawił się za jej plecami a Red zaczęła ciągnąć ją za sobą.
- Mnie też – odparł obojętnie.
- Mamy najlepsze miejsca! – wyszczerzyła się Red, gdy usiedli w jednym z najwyższych rzędów. Jo zadarła głowę w górę.
- No nie wiem, słońce strasznie daje po oczach – skrzywiła się i zasłoniła oczy ręką. Rose westchnęła teatralnie.
- Nie żeby oglądać mecz! – zawołała, jakby rozmawiała z sześciolatkiem – Tylko Albusa!
I skierowała jej głowę niżej, na rząd, w którym siedział Al ze Scarlett.
- Aha – powiedziała Jo.
Przez chwilę wszyscy troje milczeli i po prostu wpatrywali się w Ala, który mówił coś do ucha Scarlett a ta śmiała się w głos.
- Są razem – stwierdził w końcu Scorpius.
- No nie wiem… - powiedziała przeciągając sylaby Red – Przecież by mi powiedzieli. Co myślisz, Carter?
Jo zmrużyła oczy i jeszcze chwilę wpatrywała się w Albusa, a potem nagle poderwała głowę i utkwiła spojrzenie w ruchomych plamkach, które właśnie pojawiły się na niebie.
- Myślę, że nie chcę już podglądać swojego byłego chłopaka, gdy obecny gra ważny mecz.
Rose i Scorpius wymienili rozbawione spojrzenia.
- I myślę, że Al i Scarlett są w sobie zakochani po uszy, i ukrywają się przed nami – dodała Jo, nie odrywając wzroku od pędzącego za kaflem Jamesa.

                Jeśli ktoś czekał na niespodziankę w tym meczu, srogo się zawiódł. James i Jesse zagrali tak, jakby od tego zależało ich życie i nawet Fiona Richmond nie mogła powiedzieć o nich złego słowa, choć oczywiście próbowała. Wygrali miażdżącą przewagą punktów i Gryffindor został zdecydowanym faworytem tegorocznych rozgrywek. James wracał do wieży diablo zadowolony. Cóż, teraz jego dziewczyna będzie musiała być dla niego bardzo miła… Został bohaterem całego domu…
                Nie musiał nawet wchodzić do Pokoju Wspólnego, by wiedzieć, że Jesse i reszta już zaczęli świętować. W Gryffindorze trwała właśnie najgłośniejsza impreza od kiedy Cameron Carter nie wyleciał ze szkoły za próbę rozwiązania koka dyrektor McGonagall.
- Dajcie spokój, to tylko Hufflepuff! – śmiał się James, przedzierając przez gęsty tłum, który klepał go po plecach, wciskał kremowe piwo i głośno gratulował. W połowie pokoju James przystanął, przybierając minę pod tytułem „jestem królem świata”.
- Niezły mecz, Potter – powiedział obojętnie Scorpius i puścił na chwilę Rose, którą obejmował, żeby podać mu rękę.
- Nieźle to Slytherin oberwie za miesiąc – odpowiedział mu James, szczerząc zęby. Scor tylko prychnął.
- Widzieliście moją dziewczynę? – zapytał ich jeszcze James, nagle zauważając, że są nie do końca brzydką parą. Rose wtulała się w Malfoy’a, jakby było jej obojętne gdzie teraz są.
- Poszła przygotować ci jakąś niespodziankę – powiedziała, ziewając – Kazała ci nie mówić.
James zaśmiał się radośnie i ruszył dalej, zostawiając ich samych sobie. Skierował się prosto do dormitorium dziewczyn, ale nie dotarł tam.
- James! – Patricia wyrosła jak spod ziemi i uśmiechnęła się pięknie – Byłeś… łał… nie mam słów! – zaśpiewała. James znowu się wyszczerzył.
- Nieziemski? – podsunął jej rozbawiony. Patricia położyła rękę na jego ramieniu.
- Mało powiedziane! Założyłam się z Betsy Dewan, że strzelisz najwięcej goli!
James uniósł brwi.
- O co?
Patricia śmiała się melodyjnie.
- O najlepszą ognistą whisky.
- W takim razie jest moja! – oznajmił jej James, próbując tak wymanewrować, by zdjęła z niego rękę.
- W żadnym wypadku! – udawała oburzenie Pat – Możemy co najwyżej wypić ją razem! – i niefrasobliwie położyła drugą dłoń na jego torsie.

                Jo miała dwa wyjścia. Mogła udawać, że nie widzi tej kretynki przyklejonej do swojego chłopaka, albo mogła ją odkleić. Strzeliła malinową gumą do żucia i ruszyła w ich stronę.
- Impreza na twoją cześć? Pewnie sodówka sięga brzegów, co?
 James prawie zemdlał z wrażenia. Patricia zabrała dłoń z jego torsu, ale wciąż trzymała drugą na jego ramieniu. Jo patrzyła na nich z figlarnym błyskiem w oku.
- Cześć, Jo! – Patricia stała niewzruszenie, uśmiechając się do Carter i nie puszczając jej chłopaka.
- Cześć, Patricio – przywitała się Jo, a James podskórnie wyczuł, że ma kłopoty. Zrobił krok w jej stronę, tak, że w końcu dłoń Gryfonki musiała opaść.
- Gdzie byłaś? – zapytał przysuwając się do niej i całując ją w czoło.
- U siebie – powiedziała wesoło i odsunęła się na sporą odległość. James zaklął w myślach.
- A więc podobał ci się mecz, Patricio? – zapytała uprzejmie, nie zwracając uwagi na Jamesa. Gryfonka zrobiła krok do przodu, tak że znowu stała koło niego, jakby to oni byli parą i wymieniali uprzejmości z Carter.
- Jak zawsze! James jest najlepszy!
Carter wzruszyła ramionami.
- Chybił trzy razy.
James nie wiedział czy się roześmiać czy rozpłakać. Patricia zrobiła wielkie oczy.
- No wiesz! – zawołała z jeszcze szerszym sztucznym uśmiechem – Kto by to liczył! Taki zawodnik potrzebuje więcej wsparcia…
I znowu przelotnie dotknęła go ręką. Jo pokiwała głową.
- Wybaczy mi – odparła, nie spuszczając z niej oka – W końcu to ze mną wraca do dormitorium.
A potem puściła jej oko, złapała wstrząśniętego Jamesa za rękę i pociągnęła go za sobą. 

- Mam kłopoty? – zapytał, gdy przedzierali się przez tłum. Jo uśmiechnęła się do niego pięknie.
- Ona ma.
        

                                                                 *

                Impreza trwała w najlepsze, a Wieża Gryffindoru pękała w szwach. Świętowano co najmniej, jakby Gryfoni zdobyli już puchar Quiditcha, choć wtedy pewnie nie było by tu tylu osób z innych domów.
                Dakota słyszała muzykę już na korytarzu i od razu zacisnęła usta. Kto ośmielił się…?! – Jej wściekły wywód urwał się, gdy przelazła przez dziurę w portrecie. Jak to się stało, że w tłumie kilkudziesięciu rozwrzeszczanych ludzi od razu zobaczyła Jessiego – tego nie wiedziała. Ale nagle zapomniała o tym, że w jej domu trwa głośna i zdecydowanie nielegalna impreza.
                Poczuła znajome ukłucie i ruszyła z miejsca. Ludzie, których mijała wytrzeszczali oczy z przerażenia, wylewali zawartości swoich szklanek do tego, co akurat mieli pod ręką i schodzili jej z drogi. Ale Dakota nie zwracała na nich uwagi. Przecisnęła się do jedynego wolnego fotela, usiadła na nim i chwyciła ze stołu butelkę ognistej whisky. Była już w połowie drogi do jej ust, gdy uświadomiła sobie co robi.
                Co ona wyprawia?! Co się z nią dzieje?! Odstawiła z hukiem butelkę i spojrzała ze złością na środek pokoju. Jesse był jak zwykle w centrum zainteresowania i popisywał się przed kilkoma małolatami. Chyba pokazywał im jak się efektownie wbija gole, bo wił się i wyginał, jakby leciał na miotle. I ani razu na nią nie spojrzał.
                Kretyn. Ma szczęście, że nie rozpędziła tego nieodpowiedzialnego zbiegowiska, które pewnie urządził! Nadal nie patrzy.
                W poniedziałek ma ciężki test z Numerologii, a James na pewno przyleci do niej w niedzielę wieczorem, by mu wszystko wyjaśniła. Eh, musi się pouczyć. Może w biblio…? DLACZEGO NAWET NA NIĄ NIE SPOJRZY?!
                Jej nogi automatycznie zmieniły kierunek, jakby wcale nie odstawiła tej ognistej whisky i to ona nią kierowała. Pocierając gwałtownie drżące dłonie stanęła przed nim. Jesse w końcu zwrócił na nią uwagę i posłał jej uprzejmie pytające spojrzenie. Dziewczyny, z którymi rozmawiał, na widok Prefekt Naczelnej zachłysnęły się tym co akurat piły i ulotniły szybciej niż dym.
- Scott? – zapytał grzecznie. Miała ochotę zapaść się pod ziemie.
- Chciałam ci pogratulować! – wypaliła, zastanawiając się czy jest koloru wiśni czy spalonej cegły – Dobry mecz. Eee… dwadzieścia punktów dla Gryffindoru!
Jesse przyglądał jej przez chwilę bez cienia uśmiechu.
- Miło z twojej strony! – zawołał, jakby go to w ogóle nie obchodziło, uniósł swoje piwo w geście toastu, uśmiechnął się przyjacielsko, a potem bez słowa odwrócił się i odszedł.
                Dakota oddychała szybko, czując dziwny ucisk w skroni i klatce piersiowej. Dopiero po chwili otrząsnęła się i ruszyła z miejsca, prawie potrącając mijanych ludzi.

                                                                    *

                Norah i Neville byli zdecydowanie w lepszej sytuacji niż Draco i Hermiona, bo ich przygotowania do konkursu nie były przerywane dramatycznymi zwrotami akcji spowodowanymi romantycznym związkiem ich podopiecznych. Dwaj Krukoni, których wybrali radzili sobie świetnie i w zasadzie w marcu byli już na tyle do przodu, że nie musieli się przemęczać.
- Neville, daj już spokój… - Norah huśtała się leniwie na krześle w klasie Zaklęć, podczas gdy on wertował grubą, zakurzoną księgę.
- Musimy mieć pewność, że nasz pomysł to absolutna nowość – mówił z nosem w tomisku. Norah przewróciła oczami.
- Jest, jest absolutnie nowy – przekonywała go ziewając – Boję się tylko, że te twoje tentakule nas wszystkich za niedługo zeżrą…
Neville podniósł na nią wzrok.
- Już ci mówiłem, że są zabezpieczone.
Norah wzruszyła ramionami.
- Na pewno byli i tacy, którzy też tak sądzili, a później zjadły ich kwiatki..
Neville wyglądał na delikatnie poirytowanego.
- Żadne kwiatki! To są bardzo pożyteczne rośliny. No, dobra – dodał nagle chichocząc – Kilku śmierciożerców mogłoby przyznać ci rację, ale naprawdę nie masz się czego obawiać.
Krzesło Norah opadło na podłogę. Zmarszczyła brwi i utkwiła w nim świdrujące spojrzenie, podczas gdy on wrócił do przeglądania swojej księgi.
- Zupełnie zapomniałam… - powiedziała Norah sama do siebie.
- O czym? – zapytał Neville, nie dorywając wzroku od kartek. Norah przyglądała mu się uważnie i chyba po raz pierwszy z zainteresowaniem…
- Byłeś w Zakonie Feniksa! Walczyłeś z Voldemortem…
Neville znowu podniósł wzrok znad książki.
- Nie w Zakonie, tylko Gwardii Dumbledore’a – poprawił ją spokojnie – I nie walczyłem z Voldemortem. Harry walczył.
Norah pokręciła szybko głową.
- Ale wy wszyscy byliście wtedy w Hogwarcie… A ty… - dodała nagle sobie coś uświadamiając – Zabiłeś jego węża! Wszyscy o tym pisali!
Neville skrzywił się nieznacznie.
- Nie przypominam sobie, by wszyscy o tym pisali – stwierdził, czując delikatne pieczenie na policzkach. Ledwie nauczył się przebywać z nią w jednym pomieszczeniu bez nerwowych trików, i znowu go onieśmiela!
- Jak to jest? – zapytała niezrażona – Walczyć o własne życie?
- Lepiej, żebyś się nie dowiedziała – stwierdził pewnie. A potem niespodziewanie wstał i chwycił swoją książkę – Muszę ją oddać do biblioteki, bo pani Pince zechce dać mi szlaban. Ona nigdy się nie zmieni…
Pomachał jej i wyszedł, a raczej zwiał z klasy Zaklęć. Norah wciąż gapiła się w drzwi. Czemu nigdy nie myślała o tym, że Neville też był bohaterem? Czytała o tym nie raz, a potem ten obraz ścierał się z tym, jakim go znała z pracy – niepozornym, nieśmiałym nauczycielem Zielarstwa.
                Nagle uświadomiła sobie, o czym myśli i zaśmiała się w głos.
- Hermiona byłaby zachwycona! – mruknęła sama do siebie i kręcąc głową, opuściła klasę.

                                                                    *

                Albus świetnie się bawił, nie mówiąc niczego o sobie i Scarlett swojej szurniętej rodzince. Wiedział, że prawie wyłażą ze skóry, żeby się czegoś dowiedzieć, ale oboje ze Scarlett uznali, że tak długo, jak Rose żyje w niepewności, mają trochę czasu dla siebie. A to bardzo pasowało Albusowi.
- Tamte dziewczyny wyglądają jakby chciały mnie zabić – zauważyła, gdy siedzieli razem w salonie, bo jak wiedzieli, Rose i Scorpius zniknęli w lochach zaraz po obiedzie. Al zerknął przez ramię i ziewnął.
- Obronię cię – mruknął, kładąc głowę na jej ramieniu.
Scarlett prychnęła.
- Playboy.
- No wiesz! – zaperzył się Al – To ja tu zmieniam dla ciebie całe życie, przestaję rozmawiać z połową zamku…
-…bo jest na ciebie napalona…
- …nawet udało mi się pozbyć Rose – mówił dalej, nie zwracając na nią uwagi – ROSE, Scarlett, tej małej wrednej zmory, której nie można się nigdy pozbyć… A ty mnie obrażasz!
Scarlett patrzyła na niego, jakby jego wystąpienie nie zrobiło na niej wrażenia.
- Strasznie się poświęcasz – zadrwiła – Chcesz medal?
Albus pokręcił głową.
- Chodź, powiem ci co chcę… - a potem przysunął się do jej ucha i powiedział kilka słów. Scarlett wyglądała, jakby dostała gorączki.
- Potter! – syknęła śmiertelnie zawstydzona. Albus zrobił niewinną minę.
- Musimy iść… – powiedział przeciągając się i podnosząc z miejsca. Scarlett uniosła brwi.
- Mamy się spotkać z moim bratem i resztą. Muszą ci o czymś powiedzieć – dodał wyraźnie zdenerwowany. Scarlett też się udzieliło i zrobiła przerażoną minę, więc żeby ją uspokoić, powiedział: - No i strasznie dużo tu ludzi, a ja muszę cię pocałować.
Scarlett uśmiechnęła się słodko, podała mu rękę i wyszli z Pokoju Wspólnego Krukonów, odprowadzani zazdrosnymi spojrzeniami.
                              
                Czterdzieści minut później dotarli w końcu na czwarte piętro, chociaż Scarlett musiała poprawić sobie fryzurę, a Al pozbyć się maślanego wzroku.
- Naprawdę cię przepraszam… - powiedział z ręką na klamce. Scarlett zrobiła wielkie oczy.
- Za co?!
- Za to – westchnął Al i pchnął drzwi.

- CZEŚĆ!!!
                Scarlett przestąpiła próg klasy i natychmiast się cofnęła. Rose, Jo, Scorpius i James siedzieli na jednej ławce, wpatrzeni w drzwi jak w obrazek, i gdy tylko zobaczyli Scarlett wykrzyczeli chórem powitanie.
Albus posłał im mordercze spojrzenie i zamknął drzwi, pewien, że jego dziewczyna za chwilę ucieknie z krzykiem od tej bandy oszołomów.
- Eee… cześć! – powiedziała nieśmiało Scarlett, nie wiedząc jak się zachować.
Ku zdumieniu wszystkich, Jo zeskoczyła nagle z ławki i trochę nerwowo ruszyła w jej stronę.
- Będą się bić? – szepnęła przestraszona Rose. Scorpius parsknął śmiechem, ale James szturchnął ją łokciem, by się zamknęła.
                Albus wytrzeszczył oczy. Co jego była dziewczyna zamierzała zrobić obecnej???
- Nie znamy się oficjalnie. Jo Carter.
Obydwie uśmiechały się do siebie ewidentnie zdenerwowane.
- Scarlett Archibald.
- Co za emocje! – syknęła Rose – Myślałam, że pobiją się o Ala!
James spojrzał na nią tak, że odruchowo przysunęła się do Scorpiusa.
- Dobrze, skoro część artystyczną mamy już za sobą, może przejdziemy do sedna! – zaproponował Albus. Jo i Scarlett parsknęły śmiechem. Jo wróciła na miejsce, gdzie odruchowo złapała Jamesa za rękę, a Al i Scarlett usiedli naprzeciw nich.
- No więc o co chodzi? – zapytała ostrożnie Archibald – Wiecie coś na temat mojego wypadku, prawda?
Reszta pokiwała głowami.
- Chodzi o to, że w Hogwarcie jest ktoś bardzo groźny – powiedział jej James – Służy Hurrlingtonowi i…
- Hurrlingtonowi? – powtórzyła Scarlett, robiąc wielkie oczy. Albus natychmiast zgromił Jamesa spojrzeniem, jakby to była jego wina, że jest ktoś taki w Wielkiej Brytanii.
- Szpieg – powiedziała Rose, jak zwykle nie wyłapując atmosfery – Ma jakieś zadanie i ty napatoczyłaś się wtedy prawdopodobnie na niego na ósmym piętrze.
Scarlett wpatrywała się w nią, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy.
- O czym ty mówisz, Red? To były dwie dziewczyny. UCZENNICE!
Jo pokiwała powoli głową.
- Myślimy, że jedna z nich pracuje dla Hurrlingtona.
- I… to dlatego mnie zrzuciły? – zapytała z niedowierzaniem Scarlett, patrząc po wszystkich.
- Myślały, że usłyszałaś albo zobaczyłaś o wiele więcej – odpowiedział jej Scorpius – Chciały mieć pewność, że nikomu tego nie powtórzysz.
Scarlett zamilkła, ewidentnie wstrząśnięta.
Rose spoglądała to na nią, to na Albusa i zaczęła szybciej oddychać.
- Mam pytanie! Czy wy…?
- Zamknij się, Rose – uciął natychmiast Al, wpatrując się w Scarlett.
- To dlatego ciągle ze mną przesiadywaliście – odezwała się po chwili – Nawet was – wskazała na Jamesa, Jo i Scorpiusa – widywałam ciągle w skrzydle.
Malfoy pokiwał głową.
- Byłaś w niebezpieczeństwie… Ale Aluś siedział tam chyba z innego powodu – dodał, szczerząc się do Albusa, który wyglądał jakby modlił się o cierpliwość. Scarlett zarumieniła się delikatnie, ale była wciąż w zbyt wielkim szoku.
- Tamtej nocy… - powiedziała nagle, wpatrując się w przestrzeń – Ten raban na korytarzu… One… one wróciły! – zawołała, zasłaniając usta dłonią. Al natychmiast się do niej przysunął, kładąc jej rękę na udzie.
- Ale nie weszły – powiedział szybko – Jo była tam i…
Urwał, bo Scarlett spojrzała na niego tak szybko, że prawie usłyszał trzeszczenie jej kości w karku i wbiła w niego wściekłe spojrzenie, a potem odsunęła się na kraj ławki.
- JAK MOGŁEŚ MI NIE POWIEDZIEĆ?! – krzyknęła tak, że Jo, James, Rose i Scorpius podskoczyli – KTOŚ CHCIAŁ… I NADAL CHCE MNIE ZABIĆ, A TY POSTANOWIŁEŚ MI O TYM NIE MÓWIĆ?! TO MIAŁA BYĆ NIESPODZIANKA?!
Jo i James spojrzeli na siebie zachwyceni.
- Mam nadzieję, że się pobiorą – szepnął James. Jo pokiwała głową i wrócili do oglądania sceny.
                Albus parsknął ze złości.
- Byłaś cała połamana! – zawołał wściekle – Nie dawałaś sobie rady z jedzeniem zupy! Miałem ci powiedzieć coś, z czym byś sobie nie poradziła?!
Scarlett udawała, że go nie słyszy, albo, że go tam nie ma, bo nawet na niego nie spojrzała, tylko przeniosła spojrzenie na resztę.
- Co dalej? – zapytała uprzejmie. Rose zarechotała.
- Wtedy w szpitalu to była ta szuja Elizabeth Cambell – oznajmiła przyjaciółce – Nawiasem mówiąc dziewczyna Scorpiusa – dodała zgryźliwie w stronę Malfoy’a. Ten spojrzał na nią z ukosa.
- Ja nie mam dziewczyny.
Jo zawyła takim śmiechem, że prawie spadła z ławki, ale James zdążył ją złapać.
- Cambell? – powtórzyła Scarlett, nie zwracając na nich uwagi. Przez chwilę zdawała się nad tym zastanawiać, a potem nagle zakryła sobie usta dłonią – Tak! – zawołała zdumiona – To była ona! Wcześniej nie mogłam sobie tego skojarzyć, ale teraz… - urwała nagle i wytrzeszczyła oczy.
- Co? – zapytał szybko James.
- Wiem kim była ta druga dziewczyna.
Wszyscy natychmiast spoważnieli i wlepili w nią skupione spojrzenia.
- To była… Almond.
Zapadła głucha cisza, a potem wszyscy zaczęli wymieniać znaczące spojrzenia.
- Co?! – zawołała sfrustrowana Scarlett. Odpowiedział jej Albus, choć ona wciąż patrzyła na niego z niechęcią.
- Elizabeth i Genevive mają jakieś podejrzane interesy. Do tego się nie znoszą, dlatego sądzimy, że jedna z nich może być szpiegiem.
- O CHOLERA! – Jo zerwała się z miejsca i zeskoczyła z ławki, a potem stanęła twarzą do całej reszty – Pamiętasz co powiedziała do Cambell? – zapytała Albusa, wwiercając się w niego spojrzeniem – że nie musi się martwić, bo to nie ona zepchnęła Scarlett! Nie ona, bo zrobiła to Genevive!
Albus otworzył usta ze zdumienia, a potem bardzo powoli wstał i bez słowa odwrócił się w stronę drzwi.
- A ty dokąd?! – zawołała Scarlett, wciąż chłodnym tonem.
- Idzie zabić Almond – odpowiedział jej uprzejmie James. Scarlett wytrzeszczyła oczy, a potem też zerwała się z ławki i pobiegła za nim.
- Zwariowałeś?! – krzyknęła, łapiąc go za rękę.
- Siadaj, Scarlett!
- To może być dobre – mruknęła Rose, rozsiadając się wygodniej.
- Sam sobie siadaj, Potter! – ryknęła Scarlett, ale on nie zwracał na nią uwagi. Gdy zastąpiła mu drogę, chwycił ją w pół i przestawił, a potem znowu ruszył do drzwi – Do jasnej cholery! – warknęła – Jesteś mi coś winien, za to, że niczego mi nie powiedziałeś! – Al zwolnił i obrócił się przez ramię.
- Potem mnie zabijesz. Teraz muszę pokazać Almond drogę na skróty z ósmego piętra.
- Al… - zatrzymał się, a cała reszta poczuła się nagle zawstydzona, jakby podglądali coś bardzo intymnego. Albus i Scarlett patrzyli na siebie przez chwilę, a potem on puścił klamkę, którą trzymał i z westchnięciem wrócił na miejsce.
- Widzisz? – syknął Scorpius do ucha Rose – Ona go przekonuje spokojnie.
Red spojrzała na niego tak, że bardzo zapragnął siedzieć na innej ławce.
- Jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? – zapytała Scarlett, wracając do nich.
- Musisz na siebie uważać – odpowiedział jej poważnie Scorpius – Elizabeth jest… szalona. Ale Genevive nie cofnie się przed niczym. Mamy duże podstawy by sądzić, że w zeszłym roku to ona stała za wypadkiem Jo.
Scarlett pokiwała głową na znak, że rozumie. Obrzuciła resztę krótkim spojrzeniem, jakby chciała się upewnić, że niczego więcej przed nią nie ukrywają i zatrzymała wzrok na Carter.
- O co chodzi? – zapytała. Reszta poszła za jej spojrzeniem. Jo przyglądała się Scarlett, zagryzając wargi, jakby miała coś na końcu języka.
- Coś mi wpadło do głowy – powiedziała bardzo cicho.
- Co takiego? – zapytała Scarlett. Jo rzuciła zaniepokojone spojrzenie Albusowi, i ten już wiedział, że nie spodoba mu się co powie.
- Cambell i Almond są krok przed nami. Nie wiemy co je łączy, ani co właściwie wyprawiają. Ale dzięki tobie możemy się dowie…
- NIE!
Albus zeskoczył z ławki i stanął za Scarlett, a potem objął ją w pasie, na co zrobiła zdumioną minę.
- Zapomnij! – warknął Al do Jo – Scarlett to nie jest żadna przynęta! Albo taka wariatka jak wy obydwie! – zawołał do niej i Red.
- Masz rację… – powiedziała Jo, choć wyglądała na niezadowoloną.

- Zgadzam się.
Wszyscy znieruchomieli, a potem wlepili zdumione spojrzenia w Scarlett.

                                                          *

                 Leah zaczynała czuć, że traci kontrolę. Gdy zastanawiała się, w którym momencie przestała mieć władzę nad swoim życiem mogła wymienić dwa momenty. Pierwszy, jeszcze dawno temu, gdy rodzice stracili swoją część majątku… Ale drugi wydarzył się całkiem niedawno, gdy pewien uparty Krukon przywlókł się za nią nad jezioro, na początku roku szkolnego.
                Teraz, gdy wspominała tamto spotkanie, wściekłość zalewała ją z podwójną mocą. Mogła go wrzucić do wody. Byłoby łatwiej.
                Od ich ostatniej rozmowy Louis przestał jej szukać. Nie patrzył na nią na lekcjach, zachowywał się, jakby się nie znali. I byłoby jej to bardzo na rękę, gdyby nie fakt, że nie umiała już bez niego żyć.
- Nie na spotkaniu z tatusiem?
Louis wracał powoli do wieży Krukonów i zauważył ją opartą o ścianę korytarza. Musiał wiedzieć, że na niego czeka. Przecież nie miała tu innych znajomych.
- Przecież wiedziałbyś o tym – prychnęła – śledzisz mnie od pół roku!
Louis nie zareagował tylko podszedł do kołatki. Leah odbiła się od ściany.
- Chodź ze mną – powiedziała tym samym tonem.
- Przestałem za tobą łazić, Leander – odparł, chwytając kołatkę – Z tobą też.
Leah przewróciła oczami, a potem podeszła tak, by musiał na nią spojrzeć.
- Daj mi trzy minuty – poprosiła, lżejszym tonem – Muszę ci coś wyjaśnić.
Louis zawahał się. Nie miał złudzeń, ze Leander cokolwiek mu tak naprawdę rozjaśni, ale przecież tak bardzo do niej tęsknił… Nie wiedział, kiedy odbił się z miejsca i pociągnął ją za sobą.

                Weszli do pierwszej klasy, którą znaleźli. Leah zamknęła drzwi, a potem szepnęła coś jeszcze i kilka razy machnęła różdżką.
- Boisz się, że ktoś usłyszy o twoich sekretach? – skrzywił się ponuro – Niepotrzebnie. Tylko ja jestem na tyle głupi, by się nimi interesować.
I posyłając jej krzywy uśmiech, rzucił torbę na stół. Leah machnęła niecierpliwie głową i usiadła na jednej z ławek, a Louis po krótkim wahaniu usiadł naprzeciw.
- Czarodzieje mają prawo do życia w normalnym świecie – powiedziała po prostu. Louis patrzył na nią nie mrugając.
- Bo tak mówią twoi starzy, Sir Szaleniec, czy co?
Leah przymknęła powieki.
- Jesteś w stanie pojąć, że nie wszyscy są tego samego zdania co TWOJA rodzina? – warknęła. Louis zaśmiał się prawie wesoło.
- Nie. Bo widzisz moja rodzina nigdy nie życzyła nikomu śmierci!
- My też nikomu jej nie życzymy! – zawołała wściekle – Jak możesz mi to wmawiać?
Louis uniósł brwi.
- Wmawiać, Leah? To się dzieje! Ankdal morduje ludzi! Szantażuje ich, porywa i zabija!
Leah wzięła głęboki oddech.
- Nigdy nie mówiłam, że popieram to co robi Ankdal. Ani, że popieram skandynawską wojnę. Chcę ci tylko wytłumaczyć, że każdy ma prawo do własnego zdania.
- Nie zabraniam ci tego, do cholery! – warknął, wpatrując się w nią jak w kogoś całkiem obcego. Zresztą, po co miał się oszukiwać, ona była obca – Ale jeśli popierasz Hurrlingtona…
- Nikogo nie popieram! – przerwała mu, zrywając się z ławki – Popieram to, w czym mnie wychowano! Czarodzieje ukrywają się, jakby byli czemuś winni. Światem rządzi banda otyłych kretynów, która całymi dniami wpatruje się w szklane ekrany, lasujące mózg!
- Leander – powiedział głośno, świdrując ją wzrokiem – To wszystko bardzo pięknie. Ale Ankdal i reszta aktualnie mordują tych "kretynów". A oglądanie telewizji chyba nie jest aż taką zbrodnią, by na to zasłużyli?
Leah wzięła głęboki oddech. Wyglądała jakby chciała się poddać.
- Nie liczyłam na to, że zrozumiesz. Może to i lepiej – stwierdziła bardziej do siebie, niż niego – Jeśli tak ci wygodniej, to w porządku.
Louis patrzył na nią długo, i miał wrażenie, że jego mózg nie może połączyć wielu elementów. Z jednej strony widział dziewczynę, do której rwał się cały, i od której nie mógł oderwać oczu. Z drugiej wiedział, że to co mówi, jest złe, a to co być może robi sprawi, że nigdy nie będzie mógł jej wybaczyć.
                Bardzo powoli wstał, i próbując nacieszyć się jeszcze przez chwilę jej widokiem, minął ją i wyszedł z klasy.
  
                                                                    *

                Marzec mijał leniwie, przynosząc ciepły wiatr i wielkie zmiany. W Gryffindorze od kilku tygodni panował luz i odprężona atmosfera. Dakota Scott przestała katować wszystkich swoją obsesją i dręczyć za każde przewinienie. Gryfoni podejrzewali, że po prostu uczy się pilnie do OWUTEMów, i nie ma czasu na pilnowanie porządku. Nie mogli być w większym błędzie.
                Jesse zgodnie z obietnicą nie odzywał się do niej, ani na nią nie patrzył. Od wymiany kilku słów po meczu z Hufflepuffem, nie zamienili ze sobą ani jednego spojrzenia, choć ona często spoglądała w jego stronę. Nagle zaczęła tęsknić za każdą cholerną chwilą w jego towarzystwie, za wszystkimi momentami, gdy przyciskał ją do ściany, i zabierało jej to dech, albo i rozum. Jednego była pewna – jeśli na nią nie spojrzy, zwariuje.

                Któregoś wieczoru, gdy weszła do Pokoju Wspólnego, Jesse siedział na sofie i czytał Żonglera. Lawa, którą miała pod skórą od wielu tygodni poruszyła się niespokojnie w jej żyłach. Gdzieś kątem oka zobaczyła Jamesa trzymającego Jo na kolanach, i odnotowała, że w Pokoju Wspólnym jest kilkadziesiąt osób.
                Jesse podniósł się z fotela i leniwie przeciągnął. Nie miała bladego pojęcia, kiedy znalazła się tuż przed nim. W końcu musiał na nią spojrzeć.
- Scott – mruknął, nie kryjąc zadowolenia – Tęsknisz?
Jak ona go nie znosiła.
- Zamknij się.
A potem cały Gryffindor zamarł, bo ich prefekt naczelna przyciągnęła do siebie największego szkolnego huncwota i pocałowała go namiętnie.
                Jesse był tak zdumiony, że przez kilka sekund po prostu stał bez ruchu, ale szybko się obudził. Gdy tylko zrozumiał co się dzieje, jego ręce natychmiast wylądowały na jej talii, obejmując ją szczelnie. I przywarł do niej ustami tak, że z jej gardła wyrwał się cichy jęk, który pobudził go tak, że przycisnął ją jeszcze mocniej. Ale wtedy Dakota obudziła się w końcu i delikatnie go odepchnęła.
                W Pokoju Wspólnym była taka cisza, że gdyby leciała przez niego mucha, policzyliby uderzenia jej skrzydeł. W końcu jakiś pierwszoroczniak pisnął z emocji, ktoś zagwizdał, aż wreszcie cały salon zaczął klaskać.
- Scott, ty szatanie – mruknął Jesse, wciąż ją obejmując.
                Dakota wyglądała, jakby dostała udaru. Miała otwarte usta i przerażone spojrzenie, które błądziło po cały pokoju, jakby w poszukiwaniu dziury, w którą mogłaby się schować, a jednocześnie nie mogła oderwać się od podłogi.
- Idziemy na spacer, czy chcesz się jeszcze publicznie poprzytulać? – zapytał Jesse, co w końcu obudziło ją zupełnie.
                Pociągnęła go za rękę, i przy głośnych gwizdach aprobaty wyszli z Pokoju Wspólnego.


                                                                     *
                                                                     *
                                                                     *

                Noc zapadła już głucha, gdy zapomniana warownia rozjarzyła się światłem. Niski, pulchny człowieczek wkroczył do izby i skłonił na tyle nisko, na ile pozwalał mu honor kogoś, komu los poskąpił wzrostu.
- Sir Steven… - powiedział zimny, gruby głos.
                Należał do człowieka, który siedział w fotelu z wężowej skóry. Był w sile wieku, miał jasne włosy sięgające ramion, oczy, w przedziwnie jasnym kolorze i zdawało się, był dość wysoki.
- Lord Gustav – Hurrlington ukłonił się raz jeszcze i podszedł bliżej.
- Złe wieści, mój przyjacielu – powiedział Ankdal. Sir Steven zrobił zaniepokojoną minę – Dla ciebie – dodał tamten z lekkim rozbawieniem.
- Słucham z uwagą… - powiedział usłużnie Anglik.
- Twój lud stracił ostatnią szansę na przymierze ze mną. Nie będzie już rozmów, ani dyplomacji.
Sir Steven przestąpił z nogi na nogę.
- Oczywiście, sir, to nie jest dla mnie niespodzianka.
Oczy Norwega na moment rozbłysły, gdy sięgnął do kieszeni szaty.
- Więc nie powinno być dla ciebie zdziwieniem również to, że twój kraj jest dawno przegrany.
Coś zagrzechotało melodyjnie i Andal pokazał mu pęk kluczy. Hurrlington wziął haust powietrza, gdy zobaczył jak błyszczą w świetle.
- Pojmałeś Crosby’ego? – zapytał tonem, który nie do końca był szczęśliwy.
- Głupiec, chciał być figurą w partii, której nie rozumie – odparł Andal. Hurrlington pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Ja też przynoszę dobre wieści, panie.
Norweg nie okazywał zainteresowania, ale pozwolił mu mówić. Hurrlington uśmiechnął się całą swoją niewielką posturą.
- Uwolniliśmy naszych wspaniałych kompanów. Wszyscy, pojmani przez nasze władze znów cieszą się wolnością – mówił, a oczy płonęły mu niezdrowym blaskiem – Są gotowi by ci służyć.
- Kim są ci wspaniali wyznawcy? – zapytał Ankdal. Hurrlington splótł ręce jak do modlitwy.

- Twoimi najwierniejszymi sługami. To oni w lecie porywali i zabijali dla naszego wielkiego celu. A poza nimi dołączą do nas wkrótce wielcy czarodzieje poprzedniej wojny. Może o nich słyszałeś, panie? Mówiono na nich „śmierciożercy”.

48 komentarzy:

  1. Wow, smierciozercy? Teraz sie bd dzialo, mam wrazenie, ze bd chcieli zemscic sie na Harrym, np porywajac jego dzieci. Co do tego szpiega to mam wrazenie ze cos wspolnego z nim ma Leander(nie pamietam jak to sie pisze) ROZDZIAL CUDOOOWNY czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. /POTTEROWA

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesse i Dakota, Dakota i Jesse tralalal lalala Nareszcie!!! Moje love story w skróconej wersji ;D
    Hmm... śmierciożercy? Zrobi się ciekawie... Będzie Lucek, Cyzia i inni weseli bohaterowie? Może faktycznie jakieś porwanko?! Rany jestem straszna :P
    Wenki~ Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucjusz nie żyje. Cyzia już była i będzie w 3 części. Na teraz jej nie przewiduję :p

      Usuń
  4. Wohoooo Jesse i Dakota <3 to był najlepszy kawałek, oczywiście zaraz po Scarlett i Albusie (ale to moi ulubieńcy mimo wszystko, więc ciii) zazdrosna Jo, ta scenka była przekomiczna (nie ma to jak czytanko rozdziału o 8 rano i próba niewybuchnięcia śmiechem). Norah i Neville, Neville i Norah jestem tak bardzo na TAK! w końcu zaczęła widzieć w nim kogoś więcej :D Pytanko: czyli w końcu jak to jest? Mam dziwne wrażenie, że Leah jest niewinna, Elizabeth jest poplecznikiem a Genevive szpiegiem ... chyba za bardzo zaczyna mi się to mieszać w głowie :/ No cóż przynajmniej jest o czym myśleć w szkole ;) do następnego Afra xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, że przecież Ci nie powiem kto jest kim przed rozwiązaniem zagadki! :P

      Usuń
  5. Super rozdzial :D
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow wow wow dużo tego jak na moje serducho, zaraz wybuchnie. Ale dobrze, niech wybucha.
    JESSE I DAKOTA <3 Para mojego życia!!! Razem ze Scorpiusem i Rose oczywiście :D
    Jeju, pogubiłam się. Ja już nie będę zakładać która z dziewczyn jest szpiegiem, a która jeszcze kimś innym bo jestem w tym beznadziejna. Poczekamy, zobaczymy. :p
    Rozwaliło mnie Scorpiusowe 'Ja nie mam dziewczyny', śmiałam się jak nienormalna, serio. XD
    I jeszcze śmierciojadki!! Mam nadzieję, że będzie jakieś zamieszanie z nimi i młodym Malfoyem w roli głównej. Albo chociaż z Malfoyami, wszystkimi. *diabelski uśmieszek*

    Pozdrawiam Cię serdecznie!
    Patrycja, która wreszcie odespała tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taa, nie będziesz zadowolona z tego zamieszania ze śmierciożercami i młodym Malfoyem...

      :)

      Usuń
    2. O cholera. Przeraziłam się. I to mocno.

      Usuń
  7. O moje Jomes! To było takie fantastyczne! Dakota i Jesse ukradli cały rozdział jak dla mnie! Cudowni, niesamowici, przeciwieństwa, które się przyciągają! Dlaczego nie ma na świecie takich facetów jak ci w GGG? Czytam sobie o Jamesie, o Alu, Scorze, Cameronie, Jessem...i mam te cholerne oczekiwania w głowie! Jeśli zostanę starą panną, wiedz, że to przez ciebie!
    Śmierciożercy dołączają do wojny? Ups. No to martwię się o Scorpiusa. Jakby nie było, jego rodzinka nie należy do kryształowych. Ale przecież Rose skopie każdemu tyłek! ;)
    Jomes cudowne, nie mam słów. Ideał.
    Nareszcie wszyscy są szczęśliwi! Jesse i Dakota, Jo i James, Rose i Scor, Al i Scarlett...Dlaczego mam wrażenie, że właśnie teraz wszystko się popsuje? W końcu znając ciebie, nie może długo być za idealnie
    No dobra...w sumie Louis i Leah nie są szczęśliwi...Ciężki korzeń bezoaru do przełknięcia :/ Nie zmienisz sposobu swojego wychowania i poglądów wpajanych ci od kołyski. To siedzi głęboko w nas i czasami oddala od innych ludzi. No ale przecież Louis się nie podda! To w końcu Weasley, a nazwisko o czymś świadczy!
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie bezoar to tak jakby kamień z dupy kozy... :P
      Pozdrawiam~ Mała Mi

      Usuń
    2. Są tacy faceci przecież! Mówię Ci, nie należy poprzestawać na gorszych! :P Już lepiej być tą starą panną ;)

      Usuń
  8. O ja pierdykam! Jestem TAAAKA podekscytowana!!! Śmierciorzercy! Ale super! Kurde, wiem, że to chore, ale nie mogę przestać się uśmiechać!
    Brakuje mi Draco i Astorii. Baaardzo. Tęsknię z nimi bardziej niż za Cameronem, a przecież byli w poprzednim rozdziale. I jeszcze Rospius. Kurczę, niby są ich przebłyski, ale to tak małooo. A ja ich KOCHAM całym moim serduszkiem.
    Al i Scarlett są niesamowici. Cudowni po prostu. Nie wyobrażam sobie już bloga bez nich. IDEAŁ.
    Jomes oczywiście trzyma formę. Są słodcy, ale zachowali swój dawny humor i urok. Awwww
    Dakota i Jesse też zdobyli moje uznanie. Co prawda z początku byłam sceptycznie nastawiona, ale teraz jestem na TAK.
    Za to Leah mnie zawiodła. Jakoś tak, nie wiem sama... Po prostu myślałam, że ona jest przymuszana do wszystkiego, itd. a tak naprawdę to sama też ma w to jakiś wkład, choć znikomy.
    Nie mogę się doczekać jak Narcyza dowie się o Rose, jestem meega podekscytowana. :)
    I jeszcze rozwód Rona i Hermiony, to też może być niezłe, szczególnie reakcja Rose.
    No nic, jest super. Jak ZAAAWSZE! Kocham to opowiadanie, do następnego

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zauważyłam, że ja zawsze wyjeżdżam z jakimiś dzikimi tekstami, np. rozwód, o którym nic tu nie wspominałaś, czy Hugo. xD
      I jeszcze chciałam coś naprawić. Mianowicie, jestem za ostra dla Leah. Faktycznie wychowali ją jak wychowali, czasu nie cofnie. Po prostu myślałam, że ona się ze swoimi rodzicami nie zgadza, to tyle... No trudno, może wszystko się jeszcze ułoży. :)

      Usuń
    2. Gdyby Leah była przymuszana, to by było zbyt banalne :P
      Już miałam pytać skąd Ci się wziął tu rozwód i Narcyza :P

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. W końcu mamy Ankdala! ^^^^^
    Już sie nie mogę doczekać kłopotów koleżanki Jamesa :D
    Ta scena w klasie ze wszystkimi była tak niesamowita, że czytałam ją 3 razy! :)
    Ja tam uważam, że Leah jst fantastyczna, taka dorosła (pewnie musiała szybciej dojrzeć) i wiem, że na końcu i tak ona okaże się pozytywną postacią!
    Nie mam nic mądrego do napisania o Dakocie i Jessiem.
    No, może tylko:
    "Scott, ty szatanie".

    Pozdrawiam!
    Panna Bez Gmaila

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział świetny jak zawsze! Dakota i Jesse wreszcie sie pocałowali haha, i ten moment jak Scott jest troszke zazdrosna, bezcenny! Albus widac ze bardzo kocha Scarlett, jak ja broni, to takie kochane❤️ Jomes jak zwykle świetni, z humorem hahaha. mało Rose i Scora, proosze napisz jakiś malutki moment, ładnie prosze:(( szkoda mi Louisa i Leah, moze jeszcze sie wszystko naprawi :o odpowiedziałabys czy Cameron wroci w tej czy 3 części? lub czy wgl wroci :p tęsknie za nim i Lucy:( ciekawi mnie tez czy pomiędzy Nevillem a Norah cos bedzie, haha. czekam na następny rozdział i życzę duzo weny!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Camie odpowiedziałabym gdybyś wygrała konkurs, ale padł już komentarz nr 777 :P Więc musisz zaczekać :D

      Cierpliwości :)

      Usuń
    2. A kto wygra,ł jeśli można spytać? :)

      Usuń
  11. Śmierciożercy dołączą do wojny?! W sumie można się było tego po nich spodziewać...
    ale mimo wszystko jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się śmierciożerców.
    Czy dobrze zrozumiałam, że Leah nie jest szpiegiem? Jeśli Leah nie jest szpiegiem a Genevive zepchnęła Scarlett to Elizabeth musi być szpiegiem! Leah w takim razie może po prostu popierać Ankdala ake w sumie to sama nie wiem...
    Dakota całująca Jessego przy wszystkich?! Tego się naprawdę nie spodziewałam :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy dobrze zrozumiałaś, bo w rozdziale nigdzie nie padło czym jest Leah :p Więc sobie to wymyśliłaś :P

      Usuń
  12. "- Nie żeby oglądać mecz! – zawołała, jakby rozmawiała z sześciolatkiem – Tylko Albusa!" - biedny Albus, znowu go stalkują. XD
    "- Dajcie spokój, to tylko Hufflepuff!" - biedni Puchoni, nikt ich nie docenia. :C (a jak o Puchonach mowa to Lucy ma puchoński sweter na tym pasku z boku! dopiero teraz to odkryłam! <3)
    Rany, zawsze jak nawiązujesz w gingergoldengirls do tej wojny z Voldemortem to strasznie się wzruszam. Jak Norah rozmawiała z Nevillem to miałam łzy w oczach. Ciota ze mnie. X'D
    Rose nazwala Elizabeth szuuują. :( Ale Elizabeth nie zrzuciła Scarlett ze schodów, a Leah jest szpiegiem czyli... Elizabeth jest niewinna i pojawia się w złych miejscach o złym czasie! Tak!
    Wiedziałam, że Scarlett się zgodzi, żeby zostać przynętą. Ale i tak nadal za nią nie przepadam. Tak sobie myślę, że wcale bym się nie obraziła gdyby to ona była jednym z tych trzech trupów (muszę zapamiętać, żeby już nigdy nie zerkać na komentarze [*]). A jak już o trupach mowa to ostatnio wyobraziłam sobie jak Scorpius zasłania (w zwolnionym tempie!) Rose przed avadą po tym jak się o coś posprzeczali. Obym była takim jasnowidzem jak Trelawney (nie licząc tych kilku prawdziwych przepowiedni).
    Leah zaraz będzie coś wyjaśniać Louisowi. Chyba się boję. Co, co. Czy Leah będzie poplecznikiem?! Tego nie brałam pod uwagę. XD Ona mówi, że nikogo nie popiera. Rany, moja teoria legła w gruzach no chyba, że Leah kłamie.
    O matko, Śmierciożercy! I cały ostatni fragment. Aż mnie dreszcze przeszły.
    Coś tak czuję, że wkrótce przestanie być tak sielankowo. Bo póki co, pomimo tych wszystkich szpiegów-nie-szpiegów i zrzucania ze schodów, u naszych bohaterów jest całkiem sielankowo.
    LS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja uwielbiam komentarze, które mogę sobie poczytać dłużej niż 10 sekund :D dziękuję :)
      Zastrzeliłaś mnie z tym swetrem, nie zwróciłam na to uwagi (zła autorka bloga:/) :P
      Eh, co Ci ta Scarlett zrobiła, że życzysz jej śmierci? :P
      Leah nie będzie nic wyjaśniać, już próbowała. Po prostu coś mu powie :p No i racja, sielankowo już było (no może jeszcze w 49 będzie), a potem...

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. To nie tak, że życzę Scarlett śmierci (chociaż za nią od początku jakoś nie przepadam), ale jakby już ktoś miał umierać z tych pozytywnych (+ Elizabeth) bohaterów, to najlepiej byłoby gdyby to była Scarlett.
      PS: Kocham tempo w jakim dodajesz nowe rozdziały. Ostatnio, jak nie miałam internetu, mogłam przeczytać aż dwa pod rząd. <3
      LS

      Usuń
  13. Ha! Leah jest szpiegiem, więcej dowodów nie potrzebuję! :) Kocham ją za to, to czyni z niej taki zły-niezły charakter :D
    Dakota... biję pokłony!

    Zaraz się skończy sielanka, nie? :/

    Pozdrawiam Cię! :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Najbardziej podoba mi się ostatnie zdanie. XD
    Złapali Crosby'ego? Misja Camerona się nie udała? Czy z nim wszystko dobrze?
    Może Leah jest szpiegiem, a Elizabeth i Genevive są np. pod wpływem Imperiusa?
    Czy Albus pozwoli Scarlett być przyjętą?
    Tyle pytań! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam
    TTNA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, złapali Crosby'ego. Cameron, cóż, trochę się o niego pomartwimy ok? :P Nikt nie jest pod wpływem Imperiusa, a Scarlett nie potrzebuje zgody Ala :D

      :P

      Usuń
  15. Rozdział świetny, ale dwie rzeczy: Scorpius, on jest jakby spokrewniony ze śmiercożercami, hociaż bardziej się martwię o Rose, ale to tylko pewnie mylny pomysł, druga lord Gustav, chodzi mi o jego wygląd, wydaje mi się podobny do Leah ( oprócz oczu). Teraz pozytywy: Jomes i kocham te mini momenty Rospius ;)
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale co wynika z tego, że Scorpius jest z nimi spokrewniony? Poza tym z kim właściwie - Lucjusz nie żyje, podobnie jak Bella, a Narcyza i Draco zdecydowanie nie są po stronie śmierciożerców.
      Zapewniam, że Ankdal i Leah nie są spokrewnieni :P

      Usuń
  16. Okay, um, Ginger mogę mieć jedną, maleńką prośbę?
    A.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku, smierciożercy, wow. Nie spodziewałam się, że oni mogą wrócić :> Jestem mega ciekawa ich udziału w tej wojnie. Zawsze uwielbiałam akcje z nimi.
    Mega podobała mi się też "starcie" Jo z Patricią. Carter jest bezbłędna :P
    Pozdrawiam i wszystkiego dobrego z okazji dnia kobiet :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mam nadzieję, że miałyście udane święto :)

      Usuń
  18. Imperius wszystko by wyjaśniał, a tak to muszę główkować dalej. Szkoda XD
    TTNA

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
    Przepraszam, Cię bardzo, że przez ten cały miesiąc nie pisałam komentarzy, ale nie miałam zbyt wiele czasu, bo nie dosyć, że nauczyciele się uparli na pełno testów, to jeszcze miałam ferie i jechałam z rodzicami do Niemiec!
    W każdym razie chce Ci powiedzieć, że ostafnie rozdziały są super!
    Długie, ciekawe i śmieszne - czyli to co zawsze lubie ;D
    Rose i Jo są ekstra razem!
    James i Scorpius hahhahahahhah oni są jeszcze słodsi niż wcześniej <333
    Scena (w tym rozdziale na końcu) od Dakoty i Jessa = KOCHAM TO!!! ♡♡♡♡
    Nawet nie wiesz jak się śmiałam z zachowania tej dwójki!
    Wkurza mnie ciągle Grace i Elizabeth! One są takie... Grrrrr...
    Leah szpiegiem! No ja nie moge! Po prostu nie wierze! Biedny Louis :((((
    Moim zdaniem jednak Leah jest oki-toki po prostu ona coś nie dopowiedziała XD
    Śmierciożercy! OMFG! No nie wierze!
    Co tu się porobiło, gdy mnie nie było! XD
    Norah i Neville sweeeet *___________*
    Hermiona i Astoria = te połączenie mi sie podoba (i kojarzy z Rose i Jo nwm czemu LMAO) ♡
    Dobra, chyba napisałam wszystko co chciałam to tradycyjnie:
    Pozdro, weny
    i szybko next ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Na początku, chcę Ci podziękować za poprawę humoru... Rose podglądająca Albusa, a Jo oglądająca mecz Jamesa, a Scorpius co robił? Zresztą, jak się ogląda mecz w gronie przyjaciół to przeważnie każdy robi co innego. Przynajmniej u mnie tak jest :) Ha. Wiedziałam, że Dakota długo nie wytrzyma bez Jessiego. Pocałowała go na oczach części PW, tego się nie spodziewałam... Oj, ta Norah, ta ma zapłon, co do tego, ze Nevil walczył. Zresztą nie dziwię się, że nie chciał o tym rozmawiać. Sama też bym nie chciała wracać do tego czasu. Przecież wielu jego znajomych wtedy zginęło...Wynika na to, ze rodzice Leah popierają Ankdala, ale on sama nie wiem, co ma robić. Wydaje mi się, że chce być wierna rodzicom, ale nie chce stracić Louisa...
    Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny. Pozdrawiam, Nikita

    OdpowiedzUsuń
  21. Uuuuu... Się porobiło! :) Śmierciożercy? Będzie ciekawie. I groźnie.
    Zazdrosna Jo - slodziasnie :).
    James: " mam kłopoty? "
    Jo: " ona ma" . Coś mi się wydaje, ze Patricia nie będzie już miała łatwego życia :D.
    Dakota z Jessiem !! To było takie AHHH! Normalnie cuuuudo! Oni są naajlepsiejsi! Albus kochanyy tak się troszczy o Scarlett. Zakochany po uszy!
    Leah nie jest ta niewinną prawda? Ale jeśli nie ona to kto? Skoro Gen i Elisabeth współpracują to ka juz nie wiem.
    Norah zaczyna doceniać naszego Nevilla. W końcu :D.
    Scorpius i Rose jak zawsze meega.

    Nie zabijaj nikogo z tych dobrych bo będę płakać :(

    Pozdrawiam
    Nowa

    OdpowiedzUsuń
  22. Taaak, to znowu ta ktora postanowila pododawc spoznione komentarze :D rozdzial świetny, ale zgodze sie z powyższymi ze za malo Rose i Scora :/
    Al mnie strasznie zdenwrwowal tekstem "ROSE, Scarlett tej małej wrednej zmory, której nie można sie nigdy pozbyć" Red nie jest wredna xD ona jest tak sympatycznie wredna o ile takim sie da byc :D
    Chyba wciaz podtrzymuje moją teorię o szpiegu chociaz zachowanie Leah przeszkadza mi wysunieciu wlasciwych wnioskow xP No ale..... w koncu mozna byc jego niegroznym poecznikiem i byc takze niewinnym w tym calym zamieszaniu......prawda? *-*
    ŚMIERCIOŻERCY!!!!!!!!! Moi najukochańszy, najulubieńszy ŚMIERCIOŻERCY!!!!! Boższzzzzz..... jestem taka uchachana :D mam nadzieje ze wsrod nich pojawi się postać tak wybitna jak Bellatrix *-* i oby Scora zagłęboko w to nie wplatali, bo nawet jesli moim zdaniem Znak na przedramieniu jest świetny, reszta czarodzieji nie koniecznie musi myśleć podobnie :/
    No wiec na dzisiaj koncze i sie widzimy pod kolejnym postem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musicie bardziej wczuwać się w sytuacje :D Masz brata/bliskiego kuzyna? Nie denerwował CIę przez całe dzieciństwo? Bo Rose Ala bardzo. I on kocha ją nad życie, co pokazuje w trudnych chwilach, ale tak zazwyczaj to Red go wkurza. I on ją :P
      Tak można być niegroźnym, niewinnym poplecznikiem. Dokładnie tak jest. Tylko nie chodzi o Leah :D

      :)

      Usuń
    2. Mam brata a nawet trzech i jeszcze dwie siostry, i to w dodatku młodszych :/ nie patrzyłam na to z tej perspektywy ale po zastanowieniu stwierdzamy, ze tak bardzo ich kocham ale czasem tak strasznie mnie denerwują ze mam ochote ich wyslac w jakies odludne miejsce z którego baaaaardzo długo będą wracać xP
      Swietna ze mnie siostra, nie ma co ^^

      Usuń
  23. Anonimowy30 maja, 2015

    Zaczyna byc coraz ciekawiej... Szkoda ze to oni maja klucze..:(.. Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
  24. "A poza nimi dołączą do nas wkrótce wielcy czarodzieje poprzedniej wojny. Może o nich słyszałeś, panie? Mówiono na nich „śmierciożercy”. " czy jeśli to zdanie mnie ucieszyło to znaczy, że cos jest ze mną nie tak? jeśli tak to jestem nie normalna bo właśnie się cieszę, że się pojawią brakowało mi ich.
    Ale chwila jak to Crosby został złapany? to co się teraz stanie z drzewem? a mniejsza o drzewo co się stało/stanie z Cameronem? nic złego mam nadzieje?
    Za to Scar mnie zaskoczyła z reguły jest bojaźliwa a tu proszę zgodziła się zostać przynętą. Al pewnie jeszcze długo będzie ją namawiał do zmiany zdania. A ich kłótnia była świetna i jeszcze te komentarze zgromadzonego towarzystwa :D
    No dobra przyznam, że przez Leah czuję się coraz bardziej zdezorientowana już naprawdę nie wiem co mam o niej myśleć.
    Genevive zepchnęła Scar ze schodów? no to już przynajmniej kogo nienawidzić.

    Pozdrawiam :)
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  25. DAKOTA I JESSE PO PROSTU REWELACJA <3 Jesteś wielka :D
    Cieszę się, że pojawią się śmierciożercy. Jestem ciekawa jak to się wszytko potoczy, lecę czytać dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  26. Neville i Norah są mega! Jejku. Louis zostawił dla Leah dziewczyne, został na święta w zamku a ona okazała się być szpiegiem :''( Dakota i Jesse nareszcie. Rozdział świetny :D

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  27. Wszędzie miłość 😁 i jest naprawde ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  28. O matko, skoro maja klucze i złapali Crosby'ego, to co się stało z Cameronem? Tylko żeby nie był martwy, bo tego nie przeżyję, jak pomyśle jaka smutna bd Lucy... :'(
    Jak dla mnie to Leander jest szpiegiem i nic nie zdoła mnie przekonać, ze jest inaczej, więc bardzo się zdziwię, jeśli to okaże się ktoś inny. no, ale u CB nigdy nic nie wiadomo ;)
    A teraz, może się powtórze, to szczescie w miłości, to chyba jakąś cisza przed burza, pewnie zaraz zacznie się wojna i wszystko się rozwali :/ (w sumie, to przynajmniej będzie ciekawie, zgodę się na coś takiego, jeśli na końcu wszyscy będą z wlasciwymi osobami i będą szczęśliwi i w ogóle :P)
    ~TikiTaka

    OdpowiedzUsuń
  29. Szczerze mówiąc to wolę Voldemorta!

    OdpowiedzUsuń