Ginger Golden Girls

27 maja 2015

Rozdział LIX



Jesteś trochę szurnięta, Lucy.



                Cała klasa przysypiała miarowo, podczas gdy deszcz zacinał w szyby wysokich okien. Rose oparła głowę o ramię Albusa i zamknęła oczy, Scarlett ziewała co kilka minut a Jesse grał z kolegami w Eksplodującego Durnia w ostatniej ławce. Profesor Mortimer nie zdawał się zauważać, że jego lekcje usypiają ludzi szybciej niż narkoza.
                Jo czytała pod ławką dziennik dziadka. W każdej chwili, w której jej umysł nie był czymś zajęty podsuwał jej natychmiast wizję Jamesa, który jak się zdawało kompletnie o niej zapomniał. Od czasu suchego listu pod koniec września nie dostała od niego ani słowa, choć sama pisała do niego już dwa razy. Żeby nie zwariować poświęciła się czytaniu zapisków Leonarda, które z każdą stroną robiły się coraz ciekawsze.
                Dziadek i jego przyjaciel odwiedzali każdą wioskę i miasto, w którym działy się niepokojące rzeczy i zdobywali taką wiedzę i umiejętności, że Jo często zdawało się, iż czyta fantasy.
- Zdecydowanie się tu marnuje – oznajmiła nagle Elizabeth, budząc połowę klasy z marazmu, w jaki wprowadzał ich swoją usypiającą opowieścią profesor Mortimer. – Powinien siedzieć w zoo jako jedyny żywy dinozaur.
Scorpius zachichotał, trzęsąc ławką, przy której siedzieli razem z Jo i przy okazji budząc Rose.
- Co się stało? Czy on ciągle nas torturuje?
Na szczęście zabrzmiał dzwonek, bo Mortimer prawdopodobnie ją usłyszał.

                Tego dnia mieli jeszcze tylko Zaklęcia, które zdecydowanie bardziej wszystkich ożywiły, co potwierdziło się, gdy wyszli z klasy.
- Czy ona postradała rozum?! – pytała Jo, gdy zmierzali do Wielkiej Sali na obiad. – ZNOWU ten kretyński bal?! Mamy wojnę i… i żałobę!
- Hej, a może James wpadnie? – odezwała się Rose. – Napisz mu o tym, na pewno zechce przyjechać! Zwłaszcza, że to bal maskowy, nikt go stąd nie wyrzuci!
Scarlett, która szła przed nimi zaczytana w jakiś podręcznik obróciła się z powątpiewającą miną.
- W Hogwarcie nadal są aurorzy, jak zamierzacie kogokolwiek tu przemycić?
Albus westchnął a Rose i Jo wymieniły rozbawione spojrzenia.
- Ogarnij się, Scarlett – syknęła Rose. – Z takim myśleniem, nie dopasujesz się do rodziny Potterów! 
Scarlett prychnęła. 

                Przez cały wieczór Jo biła się z myślami. Byłoby cudownie, gdyby James zjawił się na balu, ale jakie były na to szanse, skoro od wakacji nie znalazł czasu nawet by pojawić się w Hogsmeade? Nie wspominając o tym, że w ciągu tygodni napisał jeden, pięciozdaniowy list…
                Ale pomysł Red utkwił jej w głowie i odżyła w niej nadzieja. Przecież James nigdy nie chciał jej zawieść. Na pewno postara się przynajmniej wyrwać na chwilę… Tak, co jej szkodzi go o to zapytać. Zerknęła na zegarek i stwierdzając, że jest bardzo późno wymknęła się do sowiarni.

- Bądź dzisiaj grzeczna na Transmutacji – przywitał ją Al następnego ranka, gdy razem z Rose i Scarlett usiedli po obu jej stronach. Jo prychnęła.
- Powiedz to Ricie.
Nikt nie był na tyle głupi by jej odpowiadać. W tej chwili rozległ się szum i do Wielkiej Sali wleciała poczta. Jo nawet przez myśl nie przyszło, by oczekiwać dzisiaj odpowiedzi od Jamesa, skoro wysłała mu sowę raptem kilka godzin wcześniej, dlatego zdumiała się, gdy Albus trącił ją łokciem wskazując na coś w górze. Puchacz Jamesa zniżał się właśnie do lądowania.
- Och! – wyrwało się Jo i podniosła się, by go chwycić i odpiąć list. Sowa usiadła na stole i upiła wody ze spodeczka, który podsunęła jej Rose.
- Co pisze? – zapytał ciekawie Albus. Scarlett pacnęła go w ramię i dopiero wtedy odsunął się od rozwijającej swój list Jo.
                Rose, Al i Scarlett obserwowali jak przebiega wzrokiem kartkę, a potem ku ich zdumieniu Jo wzięła głęboki oddech i bez słowa wstała od stołu. Wyglądała jakby coś ją nagle zabolało. W roztargnieniu zgarnęła torbę, a wtedy list wypadł jej z rąk na podłogę, a Jo wybiegła z Wielkiej Sali. Al, Rose i Scarlett wymienili zdumione spojrzenia.
- Co mógł jej napisać? – zapytała przerażona Scarlett. Rose chrząknęła.
- Nie dowiemy się jeśli… - zaczęła podnosić się z miejsca, ale Scarlett złapała ją za szatę.
- Nie możesz czytać ich prywatnej korespondencji!
- Możesz.
Wszyscy troje ze zdumieniem podnieśli głowy w górę i zobaczyli Scorpiusa.
- Widziałem jak Carter wybiega stąd jakby ją ktoś gonił… Rozumiem, że to przez tę kartkę? – zapytał schylając się i podnosząc list Jamesa. Scarlett zrobiła tylko niezadowoloną minę, ale nic już nie powiedziała.
                Rose zrobiła Scorpiusowi miejsce i zajął je, a potem rozwinął list i wszyscy czworo nachylili się, by przeczytać.

                               „Jo!
               
                Nigdy nie sądziłem, że wykażesz się taką dziecinnością. Bal w Hogwarcie? W takim momencie? Nie, nie zjawię się nie tylko dlatego, że nie mam czasu, ale również dlatego, że o większej niedorzeczności dawno nie słyszałem!
                Radzę Tobie i całej reszcie skupić się na sytuacji w kraju i całym świecie, która jest bardzo poważna.

James”

                Rose wypuściła głośno powietrze, Albus warknął głucho a Scorpius zaczął podnosić się z miejsca.
- Znajdę ją. A wy – rzucił do Rose i Ala – lepiej przemówcie do tego wojskowego łba waszemu braciszkowi.
Scorpius odszedł a Rose pokręciła głową, jakby odganiała się od jakiejś myśli.
- Nie wierzę! James nigdy nie powiedziałby Jo czegoś takiego!
Scarlett kiwnęła głową.
- Jeszcze niedawno wysyłał jej śpiewające walentynki, a teraz uważa, że spotkanie z nią to niedorzeczność…
Albus zgodził się z nią.
- Coś musiało się wydarzyć! Może… widział jakąś cholernie ciężką bitwę… albo… dostał kamieniem w ten zakuty łeb…
Rose zrobiła minę wyrażającą głęboką nadzieję na to, że James oberwał w głowę.

                Scorpius wypadł z Wielkiej Sali i skierował się prosto do Wieży Gryffindoru, ale po drodze przypomniał sobie, że nie zna hasła. Postanowił zajrzeć przed klasę Transmutacji, gdzie za chwilę będą wszyscy i ktoś mu je poda. Ku jego zdumieniu pod klasą już ktoś był i to nie kto inny jak… Jo. Scorpius zwolnił. Wybiegł za nią, by ją pocieszyć a zupełnie zapomniał, że to Jo Carter, najsilniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek spotkał.
- Pierwsza pod klasą… Bawisz się w kujona? – zapytał niby mimochodem, siadając koło niej pod ścianą. Jo wyglądała jakby za wszelką cenę próbowała zachować spokój.
- Wiesz, że uwielbiam Ritę… - mruknęła. Scorpius zerknął na nią z ukosa. Jakoś podskórnie czuł, że Jo wcale nie chce pocieszenia.
                Siedzieli w milczeniu przez kilka minut, nim zabrzmiał dzwonek i razem z resztą klasy wpakowali się do środka, a Scorpius przezornie pociągnął Jo do ostatniej ławki.
                Rita Skeeter wmaszerowała do klasy z wyjątkowo nadętą miną i trzasnęła dziennikiem o blat katedry.
- Sprawdzian! – zawołała głośno. Przez klasę przeszedł szmer oburzenia i zdumienia, czym Skeeter bynajmniej się nie przejęła. – Carter!
Jo podniosła głowę i posłała Ricie pozbawione zainteresowania spojrzenie.
- Proszę mi zaprezentować jak zmieniasz kolor swoich włosów!
Jo wydęła tylko usta i nic nie powiedziała, a po chwili jej włosy ze słonecznego blondu zmieniły kolor na ciemnobrązowy.
Przez klasę przeszedł szmer rozbawienia i zaintrygowania, bo wielu chłopców uznało, że Jo wyjątkowo dobrze w tym odcieniu, ale ona szybko cofnęła czar.
Rita nie wyglądała na zadowoloną. Zrobiła kilka kroków i znalazła się tuż przed Jo.
- Niezbyt ci to wyszło, prawda? – zaświergotała, na co klasa otworzyła szeroko usta ze zdumienia. – Myślisz, że twój związek z Jamesem Potterem jest głównym źródłem twoich szkolnych porażek?
Wszyscy myśleli, że Jo się wścieknie. ONI SAMI byli wściekli. Scorpius przezornie przesunął się tak, by ręka tudzież różdżka Jo nie mogły dosięgnąć nauczycielki. Tymczasem Carter nawet jeśli gotowała się w środku, nie dała tego po sobie poznać.
- Myślę, że jest wiele pieprznych historyjek, których nigdy pani nie pozna.
Klasa wstrzymała oddech.
Rita przestała mrugać, wpatrując się w Jo z najwyższą wściekłością. Ciekawość parowała z niej tak, że praktycznie wydawała z siebie dźwięki czajnika.
- SZLABAN – wycedziła w końcu.
Jo wzruszyła ramionami.
- Cokolwiek, bylebym nie musiała z panią gadać!
Skeeter wypuściła głośno powietrze, obróciła się na pięcie i odmaszerowała, a potem usiadła przy biurku, otworzyła swój nieodłączny zeszycik i zaczęła coś namiętnie pisać. Gdy skończyła kilka minut później, obrzuciła jeszcze Jo jadowitym spojrzeniem i zaczęła w końcu lekcję, choć nikt nie dał się zwieść, że to najbardziej interesuje ją w tej klasie.

                Kiedy wyszli z lekcji ani Albus ani Rose ani Jesse nie mieli pojęcia co powiedzieć Jo, poza tym wszyscy troje teraz trochę się jej bali. W przeciwieństwie do Scorpiusa.
- Hej, już wiem w co zamienia się bogin Skeeter! – powiedział do niej, szczerząc zęby.
Jo spojrzała na niego ze złością.
- W każdym razie ta ropucha ci nie odpuści – mówił dalej. – Chce poznać tajemnice Potterów i uznała, że ty je wszystkie znasz!
Jo wymamrotała coś ze złością.
- Mnie już pięć razy dawała szlaban – odezwał się w końcu Al. – Ale chyba uważa, że jestem nudny. Dzięki Bogu – dodał z ulgą.
- Jest tu już miesiąc, a wciąż nic nie nagryzmoliła – wtrąciła z zastanowieniem Rose, kiedy skręcili do Wielkiej Sali.
- Bo taki był warunek McGonagall – odezwał się Jesse. Reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Mój ojciec jest w Radzie Szkoły – wyjaśnił spokojnie. – Rita ubłagała McGonagall o to stanowisko, a że nie było innych kandydatur Minerva musiała ją przyjąć. Ale mają umowę – jeśli Rita napisze choć słowo na temat jakiegoś ucznia, może mieć problemy z prawem, bo wszyscy są tutaj niepełnoletni, a ona jest nauczycielką.
Nikomu nie poprawiło to nastroju. Jo kierowała się już do stołu Gryffindoru, a Rose skręcała w kierunku Krukonów, ale Scarlett obydwie je chwyciła za tył szaty.
- Dzisiaj jemy tutaj! – powiedziała uprzejmie, obracając się w stronę stołu Slytherinu, przy którym siedziała samotnie Elizabeth.
- Nie – jęknął Al. – Scar, myślałem, że to jednorazowa akcja charytatywna…
Scorpius posłał mu rozbawione spojrzenie, a potem ruszył w kierunku Elizabeth. Scarlett pewnie poszła za nim, więc Al rad nie rad zrobił to samo. Jo wzruszyła ramionami, więc ona i Jesse przyłączyli się do reszty. Tylko Rose została na środku Wielkiej Sali, nie bardzo wiedząc co robić.
- Problem? – usłyszała przy uchu i prawie podskoczyła. Blake zatrzymał się przy niej i patrzył na nią wesoło.
- Nie – burknęła ale wciąż nie ruszała się z miejsca.
- A co powiesz na obiad w moim towarzystwie? – zapytał Currlington. – Jestem bardzo ciekawy – dodał pewnie.
Rose zaśmiała się mimowolnie, zerknęła jeszcze na Scorpiusa, który przyglądał im się znad stołu a potem skinęła głową i ruszyła za Blakiem do całej reszty.

                                                               *

                Jesień mijała szybko. Ani się spostrzegli, gdy nadszedł ostatni dzień października i wszyscy stroili się na Bal Halloweenowy.
- Jestem rozbity – burknął Albus na widok Scarlett. Miała na sobie niebieską, powłóczystą suknię i rozpuszczone włosy, które sięgały jej pasa. Oczy Ala zabłysnęły żywo.
- Coś nie tak? – przestraszyła się Scarlett. Albus najpierw pokręcił głową, co w połowie zmieniło się w potakiwanie.
- Ta sukienka jest zbyt zabudowana – oświadczył. – Chociaż z drugiej strony i tak wzbudzisz zbyt wielkie zainteresowanie… - wziął głęboki oddech. – Mówiłem, że jestem rozbity!
Scarlett zaśmiała się wesoło, a potem podeszła do niego i rozejrzała wokół siebie. Pokój Wspólny Krukonów był pusty, więc zbliżyła się i pocałowała Albusa tak, że zupełnie zapomniał o swoim problemie z jej sukienką.
- Na szczęście nie musisz się mną martwić – powiedziała odsuwając się od niego, choć jego ręka prawie zakleszczyła się na jej plecach. – Nie idziemy razem…
- Co? – zapytał dość nieprzytomnie Al. Scarlett pokiwała głową.
- Zobaczymy się później, ale nie idziemy razem. Idę z Rose.
Mina Albusa mówiła wyraźnie: „Nawet nie będę starał się zrozumieć kobiecej logiki”.
- Kochanie, wiem, że Red i Malfoy mają problemy – powiedział spokojnie. – Ale to jeszcze nie powód, żebyś szła z Rose na bal!
- Och, nie o to chodzi! – powiedziała szybko. Albus zaczynał pocić się ze zdumienia.
- A o co? – wycedził. Scarlett uśmiechnęła się pięknie.

                Scorpius do ostatniej chwili bił się z myślami. Wolał zostać w swoim dormitorium. Ale z jakiegoś powodu kolejny wieczór w ciemnej sypialni jawił mu się jako koszmar, którego nie chciał znowu przeżywać. Poza tym Elizabeth groziła mu obrazowo jakąś torturą z szesnastego wieku i wolał nie ryzykować.
                Zatrzymał się i przeszedł go prąd. Nie był tu od dwóch miesięcy. Kołatka Ravenclawu ożyła i odezwała się perlistym głosem:
- Ilu władców ma wolny człowiek?
W idealnym czy realnym świecie? – pomyślał gorzko, a na głos powiedział:
- Tylu, ilu sobie obierze.
Chwila ciszy i wejście do Pokoju Wspólnego Krukonów odskoczyło. Scorpius ruszył przed siebie usilnie starając się nie zwracać uwagi na mijanych ludzi, choć miał dziwne wrażenie, że tylko dziewczyny na niego patrzą. Czy mu się wydaje, czy w tym wzroku jest coś zalotnego? Na pewno coś mu się pomyliło…
                Z sercem w gardle zatrzymał się przed sypialnią Rose i zastukał szybko, wiedząc, że za chwilę stchórzy i wróci do swojego dormitorium.
- Łał… - wyrwało mu się i zamilkł.
                Rose włożyła czarną, zupełnie prostą sukienkę i upięła gładko włosy. Ktokolwiek inny wyglądałby w tym wydaniu zupełnie nie balowo. Ale Rose zapierała dech w piersiach, a już Scorpiusowi zwłaszcza.
- Scor? – zapytała kompletnie zdumiona jego widokiem. Przełknął ślinę.
- Ślicznie wyglądasz, Rose.
Uśmiechnęła się, a on odnotował z bólem, że jest w wielkim szoku widząc go w swoim pokoju.
- Wiem, że jest późno… Ale nie zajmowałem się za wiele tym balem. Pójdziesz ze mną?
                  I znowu to zdumienie w jej spojrzeniu, które wyżerało mu wnętrzności.
- Ja… Nie.
Zamarł a potem wypuścił powietrze.
- Jasne. Czułem, że nie będziesz chciała...
Rose pokręciła szybko głową.
- Chcę, bardzo chcę. I mam nadzieję, że znajdziesz mnie na balu. Ale myślę, że powinieneś teraz zrobić coś ważniejszego…

                Współlokatorki Jo wyszły trajkocząc wesoło, a ona zagarnęła z nocnego stolika dziennik dziadka Marlowa i usiadła po turecku na podłodze, opierając się o swoje łóżko. Nie będzie myśleć o tym cholernym liście, ani o cholernym Jamesie. Jest okropna. Jest bardzo złą dziewczyną, która musi zrozumieć, że jej chłopak ma teraz dużo ważniejsze… Nie umiała. Żal zalewał ją z całą mocą i chwilowo nie umiała wrócić do myślenia, że wszystko jest w porządku.
                Z depresyjnych rozmyślań wyrwał ją hałas za drzwiami. Początkowo nie zwracała na niego uwagi, ale stawał się coraz głośniejszy i wydawało się, że dobiega tuż spod jej dormitorium.
- No więc JA wpadłem na ten sam pomysł!
- Świetnie, a teraz możesz już wracać!
- Ja?! Sam sobie wracaj, Potter!
- Zjeżdżaj, Malfoy!
                W najwyższym zdumieniu Jo podniosła się z miejsca, wrzuciła dziennik dziadka do szuflady i pobiegła do drzwi. W tym samym momencie, w którym je otworzyła dwie pięści wpadły do jej pokoju, najwyraźniej z zamiarem zastukania i zawisły w powietrzu.
- Czemu się drzecie?! – zdumiała się Jo na widok Ala i Scorpiusa. – I czemu nie poszliście na bal, skoro już ubraliście takie piękne sukienki? – dodała, nie mogąc się powtrzymać. Żaden nie zwracał na nią uwagi.
- Zabieram cię na bal – oznajmił Albus. Scorpius trącił go łokciem.
- JA cię zabieram.
Jo przyglądała się to jednemu to drugiemu.
- Znowu się urżnęliście na Wieży Astronomicznej? – zapytała poważnie.
- Nie będziesz tu siedzieć sama! – oświadczył pewnie Al. Scorpius posłał mu krzywą minę.
- Właśnie, idziesz ZE MNĄ na bal!
- Hej, mam pomysł – mruknęła z drwiną. – Może pójdziecie razem?
- Jo – powiedział spokojnie Al. – Wszyscy są na dole. Nie możesz tu siedzieć cały wieczór, ubierz coś i chodźmy potańczyć.
- ZE MNĄ – warknął Scorpius. – Będziesz tańczyć ze mną.
Jo miała ochotę walnąć głową w mur. Głową Ala i Scorpiusa.
- Czy wy przypadkiem nie macie dziewczyn? – zapytała głośno. Skinęli głowami.
- Scarlett i Rose poszły razem – wytłumaczył Al. Scorpius dodał:
- Potter idzie sam a ty ze mną.
- Nigdzie nie idę – burknęła i odwróciła się, by wrócić na swoje miejsce. Al i Scorpius wkroczyli za nią.
- Nie wyjdziemy – oznajmił Al. Scorpius zmierzył go wzrokiem.
- W porządku, możemy iść we trójkę.
Jo uniosła głowę. Nie miała najmniejszej ochoty na żaden bal. Tak właściwie, miała ochotę wpaść w głęboką depresję, ewentualnie furię przez SWOJEGO chłopaka. Ale nie mogła zignorować faktu, że Scarlett zgodziła się, by Al po nią przyszedł. A już na pewno nie mogła zignorować tego, że Scorpius w ogóle idzie na bal, i że jest w wyjątkowo dobrym nastroju.
- Ja…
- Ubieraj się.
- Możesz przy nas.

                Jo, Al i Scorpius weszli do Wielkiej Sali szczególnie rozbawieni. Nagle całej trójce ta sytuacja wydała się nad wyraz zabawna. Po środku sali, udekorowanej nietoperzymi skrzydłami i dyniowymi lampionami wypatrzyli Rose i Scarlett i ruszyli w ich stronę. W połowie zdali sobie sprawę, że i one nie są same, bo właśnie zaśmiewały się z dowcipu Jessiego.
- Nasza trójka jest o wiele lepszą parą od waszej! – oznajmiła Rose na ich widok.
- Polemizowałbym – odparł Albus, puszczając oko Scarlett.
- Usiądziemy gdzieś? – zapytała z nadzieją Jo.
- Och, nie – powiedział jej szybko Scorpius, łapiąc ją za łokieć. – Zabrałem cię na bal, więc idziemy tańczyć. 
Jo spojrzała szybko na Rose i pokręciła głową.
- Hej, ja mam swoją parę! – zawołała Red, udając obrażoną i objęła Scarlett. Jo zachichotała i pozwoliła zaprowadzić się Scorpiusowi na parkiet.
- Cieszę się, że ze sobą rozmawiacie – powiedziała Jo, gdy zaczęli tańczyć w takt niepokojąco szybkiej piosenki. Skinął głową, ale chyba nie miał ochoty o tym rozmawiać.
- Mam wrażenie, że starszy Potter trochę nawala, co?
Jo poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku.
- Jest bardzo zajęty… Wojsko to nie letni obóz.
Scorpius pokiwał głową.
- Pewnie nie. Ale ty też nie jesteś koleżanką z wakacji…
Jo poczuła, że jej gardło znacznie się ścisnęło i nieświadomi zacisnęła mocniej rękę na szacie Scorpiusa.
- Wiedzieliśmy, że ten rok będzie ciężki.
- Wolałbym, żebym był tylko ciężki dla Pottera.
Jo uśmiechnęła się, starając się za wszelką cenę udawać, że nie jest tak źle jak było, a potem pokazała mu skinieniem, by skupili się na tańcu, który kompletnie im nie wychodził.

                                                               *

                Elizabeth ze znudzeniem podała rękę swojemu towarzyszowi i zaczęła z nim tańczyć. Był teoretycznie odpowiedni, ale nic poza tym. Z dobrego domu, z nienagannymi manierami… Niestety, nudził ją.
- Przyniesiesz mi coś do picia? – zapytała po trzeciej piosence, która jak stwierdziła była ich ostatnią. Ślizgon kiwnął ochoczo głową i oddalił się. Ale Elizabeth nie została na długo sama.
- Mogę prosić? – Blake pojawił się znikąd i ze świecącymi oczami podał jej dłoń. Spojrzała na niego tak, że musiał poczuć mrowienie na karku.
- Currlington – westchnęła ciężko. – Ile razy mam ci mówić, że nie dla psa kiełbasa?
- Twój partner wydaje się bardzo interesujący! – prychnął Blake, ukradkiem zabierając dłoń. – Najwyraźniej świetnie się bawisz!
Elizabeth westchnęła teatralnie.
- Jedna piosenka…
Pociągnęła go za sobą, więc nie widziała błogiego uczucia radości na jego twarzy.
- Wyglądasz olśniewająco – powiedział Blake, kładąc rękę na jej talii a drugą chwytając jej dłoń. – Piękna suknia.
Elizabeth nie odpowiedziała, jakby nie czuła potrzeby komentowania oczywistości.
- Więc… - próbował usilnie Blake – Wakacje spędziłaś w Paryżu?
- Było tam o wiele ciekawiej niż w tej szkole pełnej pospólstwa.
- Masz rację – powiedział natychmiast Blake. – Wszędzie ci półkrwiści! – zawołał głośno. Elizabeth uniosła brew, a Blake zdawał się pocić z wysiłku. – Pospólstwo to idealne słowo!
- Znam jeszcze lepsze…
Blake parsknął przymilnym śmiechem, a Elizabeth przymknęła oczy, nawet nie starając się okazać mu zainteresowania.
- Koniec piosenki – powiedziała obojętnie, chociaż wciąż brzmiały ostatnie nuty, a potem uśmiechnęła się z wyższością i odeszła bez słowa. Blake jeszcze długo wpatrywał się w jej plecy, zgrzytając zębami ze zgryzoty. 

                                                               *

                Scorpius podziękował Jo i odwrócił się w poszukiwaniu Rose. Bardzo chciał z nią zatańczyć, choć denerwował się jak przed pierwszą randką. Nie, w zasadzie denerwował się o wiele bardziej. Ale Red tańczyła właśnie z Albusem, więc Scorpius oparł się o stolik, cierpliwie czekając. Niestety nie był jednocześnie zbyt uważny.
- Pan Malfoy! – profesor Wriothesley wyskoczył znikąd i z płonącymi oczami klasnął z uciechy na widok Scorpiusa. Ten tylko jęknął w duchu, modląc się, by nauczycielowi chodziło o jakiś oblany test.
- Eee… dzień dobry – bąknął obojętnie, zastanawiając się jak go wyminąć.
- Myślałem o panu od dłuższego czasu!
- Miło mi, ale… mam dziewczynę – palnął Scorpius. Gdy już to powiedział, zdał sobie sprawę, że powinien za to dostać milion punktów na minus i szlaban w legendarnych lochach, w których dawny woźny Filch miał trzymać narzędzia tortur. Tymczasem Wriothesley nawet się nie skrzywił.
- Nie zrozumiał mnie pan. Chodzi mi o pana straszne blizny!
Niewiele brakowało, by nauczyciel mógł się pochwalić podobnymi bliznami do niego.
- Nie sądzę, bym chciał o tym rozmawiać – oznajmił ozięble i już się odwracał, gdy Wriothesley ze swoją nawiedzoną miną szalonego odkrywcy wyskoczył jak spod ziemi tuż przed nim.
- Odchody konika morskiego! To jest to, musi się pan obłożyć…
To pewnie byłby koniec kariery szkolnej Scorpiusa, bo gdyby był skupiony na propozycji profesora nie umiałby się powstrzymać przed najbardziej bezczelnym komentarzem, jaki przyszedłby mu do głowy. Ale na szczęście i jego i Wriothesley’ego, w tym momencie uwagę Scora pochłonęło zupełnie coś innego.
                Al i Rose skończyli tańczyć i Potter odszedł w stronę Scarlett, a do Red podszedł obrońca drużyny Ślizgonów, Kirk Hyde. Scorpius poczuł nagłe uderzenie adrenaliny i kompletnie przestał zwracać uwagę na paplaninę profesora Eliksirów. Nie mógł usłyszeć co mówi Rose, ale zobaczył, że najpierw grzecznie kręci głową w stronę Kirka, który wyciągnął w jej kierunku dłoń, a potem próbuje się wycofać, ale Hyde jej na to nie pozwala.
- Jasne, obłożę się każdym łajnem jakie znajdę, ale teraz… - Scorpius zostawił zaskoczonego Wriothesley’ego i wystrzelił w kierunku Rose. Był już bardzo blisko, gdy usłyszał słowa Hyde’a:
- Daj spokój, Weasley, zgrywanie trudno dostępnej już nie jest w modzie.
Rose otworzyła usta, najwyraźniej wściekła, ale w tym momencie zobaczyła Scorpiusa i zamilkła. Hyde nie zdążył zorientować się co się dzieje, gdy ręka Scora wylądowała na jego ramieniu i jednym silnym ruchem został obrócony o sto osiemdziesiąt stopni.
- Może ja z tobą zatańczę? – zachrypiał Scorpius. Hyde błysnął zębami.
- A poradzisz sobie, inwalido?
Rose wydała się z siebie zduszony okrzyk i zrobiła szybki krok w stronę Ślizgona, ale jej obawy nie były słuszne, bo Scorpius ani drgnął. Spokojnie wpatrywał się w Hyde’a, jakby czekał na więcej.
- Zjeżdżaj stąd, Hyde! – warknęła Rose, stając koło Scora. – Jesteś obrzydliwy!
Kirk posłał jej pełne wyższości spojrzenie.
- Jak sobie życzysz, Weasley, ale pamiętaj, że moja propozycja jest nadal aktualna. Jak tylko twój chłopak sobie nie poradzi, ja chętnie go zastąpię… - i puścił jej oko.
W tej chwili wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Rose była pewna, że jeśli Scorpius zdołał się opanować, gdy Kirk go obraził, teraz tym bardziej sobie odpuści, więc obróciła się do niego uspokojona. Ale w tym samym czasie, gdy Hyde odwracał się, by odejść, ręka Scorpiusa wylądowała na przodzie jego szaty i zacisnęła się mocno na jego krtani. Kirk pisnął, ale nim zdołał się wyrwać, pięść Scorpiusa przecięła powietrze i wylądowała na jego nosie, tak, że mimo muzyki, dokładnie słyszeli pękanie kości. Kirk zawył z bólu, Rose roześmiała się radośnie a w Wielkiej Sali zrobiło się zamieszanie.
- Ty skurwysynu…! – jęczał Kirk, trzymając się za nos, z którego buchnęła gorąca krew. Scorpius rozcierał sobie rękę.
- Fakt, jesteś strasznie silny – powiedział prawie znudzony. Kirk nie zdążył mu odpowiedzieć, bo w ich kierunku biegła już Rita Skeeter i Norah Johnson.
- Panie Hyde! – wołała Rita. – Co się stało?! Czy pan Malfoy stracił nad sobą panowanie z powodu tłumionego bólu powypadkowego?!
Norah zatrzymała się w pół kroku.
- Głupszego pytania nie mogłaś zadać?! – warknęła, ale Rita nie zwracała na nią uwagi, podbiegając do Kirka i prosząc o komentarz, mimo lejącej się strumieniem krwi z jego nosa.
- Malfoy, co tu się stało? – zapytała Norah. Scorpius wzruszył ramionami.
- Hyde zapomniał, że jest leszczem, pani profesor – odpowiedział spokojnie. Rose zrobiła krok naprzód.
- Obraził mnie! – powiedziała buntowniczo. – Dostał, bo nie rozumie, że nawet pani Trelawney na niego nie leci!
Norah wyglądała, jakby jedyne o czym pragnęła to złapać się za głowę i mocno pociągnąć.
- Rozumiem – jęknęła. – Szlaban!
- Doskonale! – stwierdziła Rita. – I ja go przejmę! Panie Malfoy ma pan ze mną szlaban do końca…
- Szlaban ma Hyde – warknęła Norah. – A ty jak chcesz się przydać, to zaprowadź go do skrzydła! – dodała, a potem nie zwracając uwagi na to, że Rita sięgnęła za pazuchę, gdzie jak wszyscy wiedzieli nosi swój kajecik, pociągnęła Rose i Scora za sobą.
                Szli w milczeniu przez ciekawski tłum, aż zatrzymali się w wejściu Wielkiej Sali.
- Muszę się napić! – mruknęła Norah, i bez słowa odeszła. Rose wyglądała jakby miała atak głupawki.
- Hahahahahaha!
Scorpius przewrócił oczami.
- Próbowałem tylko z tobą zatańczyć – zaznaczył twardo. Rose przestała się śmiać. Chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.
                Zatrzymali się na pierwszym piętrze, gdzie wciąż było słychać muzykę, a Rose przysunęła się bliżej i ułożyła swoje ręce na klatce Scorpiusa.
- Mam nadzieję, że nie wziąłeś na poważnie tego co powiedział.
Scorpius niezauważalnie zacisnął znowu dłoń w pięść. Nie miała pojęcia…
- Uzdrowiciel kazał mi ćwiczyć prawą rękę – powiedział, obejmując ją, by się uspokoić.
- Gdybyś jednak, pomyślał, że Hyde ma w czymkolwiek rację… - nie dawała za wygraną Rose. – Chętnie ci udowodnię, że się myli.
                Zamilkła, a i Scorpius nie umiał jej odpowiedzieć. Zamiast tego położył rękę na jej talii i bardzo powoli zaczął się z nią kołysać w takt muzyki dochodzącej z Wielkiej Sali, a ich ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, póki nie uspokoiły się w jednym rytmie.

                                                      *

                Dom Marlow’ów odżył tak, że jego dawni właściciele nigdy by go nie poznali. Zapomniane mury wróciły do pełnych kolorów, a w kominku codziennie teraz płonął wielki ogień. Cameron wracał z Ministerstwa coraz wcześniej, bo od jakiegoś czasu Hermiona (podejrzewał, że za czyjąś radą) przestała pracować jak szalona.
W pierwszy dzień listopada, który był jednocześnie pierwszy dniem Lucy w nowej pracy Cam wyrwał się jeszcze wcześniej, żeby zrobić jej niespodziankę i ugotować kolację (po dokładnej instrukcji swojej mamy i babci Molly). W najwyższym przerażeniu przyrządził wszystko co mu zapisały na kartce i czekał w jadalni na powrót Lucy, różdżką podgrzewając co chwila swoje danie. Był pewny, że wszystko zepsuł.
Tymczasem Lucy wyraźnie się spóźniała. Powinna wrócić przynajmniej godzinę wcześniej, nawet jeśli z uwagi na pierwszy dzień pracy wiele spraw mogło się przeciągnąć. Półtorej godziny. Dwie.
- Czuję się jak kura domowa… - mruknął w końcu Cam i odgryzł spory kawałek kurczaka, bo był już porządnie głodny. W następnej chwili usłyszał otwieranie drzwi i zerwał się z miejsca.
                Miał zamiar urządzić swojej żonie porządną awanturę za wracanie o takiej porze, podczas gdy on czeka z kolacją, ale gdy tylko Lucy przekroczyła próg jadalni, wiedział, że to nie on będzie krzyczał.
- Ty! – zawołała lodowato Lucy na jego widok. Cam poczuł nagłe zdezorientowanie i zrobił błyskawiczny rachunek sumienia. Lucy wyglądała dziwnie. Oczy jej płonęły i była poważnie zdenerwowana.
- Ale co? – zdumiał się. – To ja tu czekam z kolacją!
Lucy nawet nie spojrzała na stół. Zdjęła płaszcz i rzuciła go za siebie, co już wprawiło Cama w kompletne zdziwienie.
- Jest wojna! – zawołała bezsilnie. – Wojna! To jest czas, żeby nie pakować nikogo w kłopoty! Narażasz nas wszystkich na niebezpieczeństwo! Jeśli myślisz, że pójdziesz walczyć a my będziemy na ciebie czekać to się mylisz!
Jego żona zwariowała.
- Lucy? – zapytał, próbując uchwycić jej spojrzenie, bo biegało po całym pokoju. – Czy ty się dobrze czujesz? O czym mówisz?
- Czy ja się dobrze czuję?! – pisnęła, zakładając ręce na piersiach. – Co ty sobie myślałeś?!
- Z CZYM?!
Pokręciła wściekle głową, a potem obrażona odwróciła się i wystrzeliła w kierunku schodów. Na szczęście był szybszy.
- Możesz mi powiedzieć co ci odbiło? – zapytał, doganiając ją i starając nie krzyczeć, choć miał na to wielką ochotę. Lucy przewróciła oczami.
- Jesteś nieodpowiedzialny, Cameronie Carterze.
- Ty jesteś trochę szurnięta, Lucy Carter.
Prychnęła.
- Więc nasze dziecko będzie miało wspaniałe geny!

                O tym, że Cameron nie umarł z wrażenia, świadczył tylko fakt, że jego źrenice przeskakiwały od jednego jej oka do drugiego. Nie można było zauważyć u niego żadnych innych czynności życiowych, jak oddychanie czy mruganie.
- Jesteś… Jesteś… w ciąży? – zapytał w końcu tak ochrypłym głosem, jakby nie pił od tygodnia.
Lucy założyła ręce na piersiach.
- Miałam zawroty głowy przez cały dzień, więc poszłam do Uzdrowiciela i zgadnij co narobiłeś!!!
Cam wpatrywał się w nią, jakby widział ją po raz pierwszy.
- Twoje dziecko nie będzie czekać aż tatuś wróci z wojny! Wybij to sobie z głowy!
Cameronowi świszczało w głowie, więc średnio docierał do niego sens tych słów.
- Jesteś w ciąży – powiedział słabo kontrolując to co robi. Lucy zamilkła. Wyglądała jakby i do niej dopiero docierał ten sens.
- Jestem w ciąży – powtórzyła o wiele ciszej.
                Wpatrywała się w niego z przerażeniem, jakby bała się co teraz będzie. Ale Cameron w końcu się obudził. Na jego usta wstąpił uśmiech, szeroki i najszczęśliwszy jaki można było zobaczyć.
- Jesteś w ciąży! – ryknął tak głośno, że prawie podskoczyła.
                Jego radość w końcu zaczęła się udzielać, i jej stopy oderwały się od ziemi i pofrunęła w górę, ściskana i całowana przez swojego męża, w końcu i ona zaczęła się uśmiechać.
- Postaw mnie! – zawołała, a Cam szybko postawił ją na ziemi.
- Nie wierzę! – ryknął Cameron ani na sekundę nie przestając się cieszyć. Lucy pokręciła głową z niedowierzaniem.
- To uwierz. Cam, jest wojna, boję się, że…
Przyłożył palec do jej ust.
- Nie wiem czy nasze dziecko urodzi się w bezpiecznym świecie – powiedział poważnie. – Ale przysięgam, że nie zobaczy wojny.
Lucy wpatrywała się w niego z napięciem, ale w końcu zaczęła oddychać spokojniej. Wydawało się już, że jest zupełnie uspokojona, gdy nagle na jej twarzy pojawiło się znowu przerażenie.
- Co?! – dopytywał się natychmiast Cam. Lucy przyłożyła rękę do ust.
- A co jeśli to dziecko wda się w nas?!
Cameron przyglądał jej przez chwilę poważnie, a potem nie wytrzymał i parsknął głośnym, długim śmiechem.
- Oby – powiedział, biorąc ją za rękę i odwracając w kierunku jadalni. – I mam nadzieję, że będzie rude!













32 komentarze:

  1. Uuuu Lucy!!!
    No to teraz robimy zaklady jakie imie? jaka plec?
    A tak na serio.... Reakcja Camerona wspaniala! Niech tylko Jo sie dowie... tak wgl gdzie pracuje Lucy?
    Scorpius powoli wraca ^^ strasznie sie ciesze.... tylko tak patrzac na te trzy lata... to kolejny bal na ktory Rose i Scor nie poszli razem...ale fakt ze przyszedl do Red by zabrac ja na bal...
    Ten Hyde mnie wkurza -,-' i moja Elizabeth *.*
    James... czemu mam wrazenie ze to nie on pisze te listy? moze ktos przechwycil sowe? powiedz ze on nie jest taki jaki sie wydaje! on ja kocha i tyle o nia walczyl nie moze teraz jej stracic!
    tempo w jakim dodajesz rozdzialy jest niesamowwite oby tak dalej!
    Duzo weny zycze

    PS.Rita to suka... przepraszam musialam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy pracuje w magicznym wydawnictwie naukowym! :)
      Listy są od Jamesa... On je napisał.

      :)

      Usuń
  2. Ja pięknie przepraszam, że ostatniego nie skomentowałam, ale sama rozumiesz, końcówka roku... :'(
    W każdym razie ten jest cudowny! Nie żeby poprzedni nie był, wręcz przeciwnie. Dzidziuś! Taaaaak, jeeeeej, huuurrrrrrraaaaa!!! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkiego banana wywołałaś na mojej twarzy. Może nie tak wielkiego jak krwawiący Kirk, ale naprawdę całkiem sporego.
    A propos Kirka, to uderzenie było takie świetne. Nie znoszę tego dupka. Wrrrr... -.-
    Wgl ta cała scenka, taniec na pierwszym piętrze, Norah rozpaczliwie potrzebująca drinka. No po prostu miód dla moich oczu (średnio pasuje, ale przecież nie dla uszu xD).
    Ja myślę, że to nie James pisze te chamskie listy. Co prawda mogę się mylić, ale mi to zupełnie do niego nie pasuje. James jest zabójczo zakochany w Jo, nawet, jakby zaproponowała mu coś idiotycznego, to przecież nie byłby tak niemiły i oschły.
    Co do Jo, to odebrałam ja w tym rozdziale bardzo pozytywnie. Ta cała gadka z Ritą (uwielbiam ją, jest komiczna) była niesamowita, taniec ze Scorpiusem oczywiście też.Szkoda mi jej ze względu na Jamesa, ale i tak dziewczyna wciąż się trzyma, pozostaje twarda.
    Scenka pod drzwiami sypialni Jo była genialna. I Al i Scor chcieli ja pocieszyć to było takie słodkie.
    Scarlett jest oczywiście bardzo fajna, cały czas. Natomiast moja ukochana Rose jest taaaaka cuuuuuudna! Akcja z Kirkiem, i to podejście do stołu Slytherinu z Blake'iem. Wszystko mi się podoba, a szczególnie, ze odmówiła Scorpiusowi pójścia z nim na bal (nie sądziłam że kiedykolwiek coś takiego napiszę) i sugestia by wziął Jo.
    Jeszcze jedna sprawa... Blake lubię, nawet bardzo. I, o dziwo, od rozmowy w poprzednim rozdziale powoli przekonuje sie do Elizabeth. Nie napisze, że ja lubię, ale wiesz... Nie lubiłam jej głównie dlatego, że widziałam w niej zagrożenie dla Rose, więc teraz teoretycznie nie mam powodu, by jej nie lubić. ;)
    Mam nadzieje, że Scor spróbuje jakiegos pomysłu tego profesorka, chociaz z drugiej strony coś mi nie gra. On ma ciągle inny pomysł na lekarstwo, i to delikatnie mówiąc lekko podważa jego kompetencje. To tak jakby sam do końca nie wiedział co ma robić.
    A ten profesor-nudziarz jeszcze nas zaskoczy. Może to jakiś stary kumpel dziadka Jo? Kto wie? To znaczy oprócz Ciebie oczywiście xD

    Ten komentarz jest mega chaotyczny, ale lepszy rydz niż nic. Trzymam kciuki, że dzidziuś to chłopczyk, że Scor powoli dopuści Rose bliżej, i że okaże się, że to nie były listy od Jamesa, bo jak tak, to ma wpieprz.

    WSZYSTKO JEST IDEALNE I CUDOWNE!!!!! Pozdrawiam xx CJ

    Ps jestem bardzo ciekawa dziennika, ale nic nie zgaduje, bo ja mam zawsze najbardziej odjechane teorie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listy pisze James, po prostu coś się zmieniło...
      Wriothesley jest szalony w pełnym tego słowa znaczeniu, dla niego leczenie Scorpiusa jest fascynujące i sam się nie może zdecydować co byłoby najlepsze :P

      :)

      Usuń
  3. Jaki cudowny rozdział, podczas czytania nie mogłam powstrzymać się od szczerzenia się jak głupia xD Mój ulubiony moment to jak Scor i Al poszli po Jo na bal, to było mega miłe. Chociaż rozmowa Scora i profesora Wriocośtam też świetna xD Co jak co, ale pan W., mimo że zdrowo stuknięty, jest świetną postacią. Tak samo Rita, taki jej urok xD Och, nie mogę nie wspomnieć o tym jak Scor dołożył Kirkowi. Ja wręcz uwielbiam, jak ktoś dostaje, jakkolwiek to brzmi :D
    No ja nie wiem co się z tym Jamesem dzieje, ale jest cos nie halo. To wojsko mu nie służy, zabiera nam dawnego Jamesa. Ale mam jednak nadzieję, że ma jakiś ważny powód, dla którego zachowuje się tak, a nie inaczej.
    Lucy w ciązy, jak cudownie <3 Chłopiec czy dziewczynka? Stawiam na dziewczynkę, ale się jeszcze okaże. Ciekawe jak Lucy i Cam spełnią się w roli rodziców.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucy w ciazy! <3 Nie moglas chyba wymyślić lepszego sposobu, aby Cameron sie o tym dowiedzial hahaha xD
    Co sie z tym Jamesem dzieje? Ja rozumiem, ze jest wojna itd. ale bez przesady! James nie zachowuje sie jak James!
    Scorpius nadal ma sile w rekach! XD Swietna byla tez Rose, ktora dostala glupawki, Norah, a nawet Rita ,ktora moim zdaniem pobila wszystkich próbując wyciagnac informacje od krwawiacego Hyde xD
    Pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem tym razem szybciej ;)
    To co napisał James do Jo było niefajne .Strasznie szkoda mi się jej zrobiło. Nie musiał tego ujmować w tak okrutny sposób..
    Ale za to podobał mi się pomysł żeby Al i Scorp zabrali Jo na ten bal.
    "-ubieraj się
    -możesz przy nas" <3
    Ale Rita uwziela się na Jo masakra.. Jest obecnie chyba najgorsza nauczycielka.Niedaleko za nią jest ten Wiorthesley i ta jego obsesja na punkcie blizn Scora .. Irytujący :)
    Rospius tacy uroczy ;)
    Wiesz jak doszłam do tego fragmentu "dom Marlowow odżył.. " zaczelam sie zastanawiać nad tym ze w tej czesci ktoś miał być w ciąży i czy będzie to Lucy i... proszę! Wyczulam to !:D Taak bardzo się cieszę ich szczęściem . Ciekawe jak spisze się Jo w roli cioci. Jak na ta wieść zareaguje ..:D
    A no i też mam nadzieje ze będzie rude :P

    Pozdrawiam



    OdpowiedzUsuń
  6. Lucy i Cam będą mieć dziecko! Małego, rudego potworka! No Scor wreszcie pokazał, że kocha Rose. Rita jest durna. Nie wiem czemu dyrektorka ją przyjęła. Rozdział cudowny. Pozdrawiam i życzę weny!
    - Izi

    OdpowiedzUsuń
  7. Lucy jest w ciąży! O rany! Normalnie nie ekscytuję się dziećmi, ale w tym wypadku jestem bardzo bardzo zadowolona! I mam nadzieję, że mały Carter przyjdzie na świat w spokojniejszych czasach. I nie podzieli losu Teda Lupina.
    Odpowiedź Jamesa na zaproszenie Jo do najmilszych nie należała, chociaż trochę prawdy w niej było. Ale kurde, James taki nie jest. Znaczy nie był. Nie wiem co o tym myśleć.
    Rose i Scarlett sprytnie wymyśliły to jak wyrwać Jo na bal. XD
    + Hyde to dupek.
    + Norah i jej "muszę się napić" wymiata.
    + Rita super ci wyszła. Bardzo ritowato. Uwielbiam ją.
    + KOCHAM Elizabeth.
    Pozdrawiam, LS

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki :)

    Miłego czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kto zrobil pranie mozgu Jamesowi? Ja mam wrazenie ze Warren jest za te listy w jakims stopniu odpowiedzialny. Nie wiem. Moze to tylko przeczucie.
    Dzidzius! Tylko chlopiec czy dziewczynka? Trzymam kciuki za chlopaka. Moze mie po dziadku? Hahah.
    Coraz bardziej lubie Norah. W sumie na poczatku bardzo jej nie lubilam. Ba oskarzalam ja o to co robil Corsby. A teraz jest najfajniejsza nauczycielka. :D
    Akcja chlopakow z balem byla rzeczywiscie fantastyczna. *.* Rospius. ♥ Chyba wiecej nie potrzeba.
    Szkoda mi Jo. Ale swietnie sie trzyma. Jest silna i nie jest sama. No i ma dziennik. Moze tonac w zapiskach.
    Hyde to dupek cham i prostak.
    Reeta wymiata. Jest taka smieszna w tej swojej glupocie. Hahah.
    Rozdzial swietny. Pozdrawiam - Lilka. Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem jak to robisz, że każdy rozdział jest lepszy niż poprzedni, a jednocześnie wszystkie są świetne. Wiem, że strasznie słodzę, ale proszę o wyrozumiałość, bo nie miałam tego szczęścia żeby komentować tamte części na bieżąco.
    Ok, po drugim liście Jamesa zaczynam się denerwować. Znaczy przypuszczam, że to wszystko ma głębszy sens, więc nie panikuje jakoś bardzo, ale szkoda mi Jo po prostu. Całe szczęście, że ma takich przyjaciół.
    Kłótnia Ala i Scora - nawet teraz jak sobie przypomnę, to chce mi się śmiać. Strasznie mi się to spodobało.
    No i jak już jesteśmy w temacie - Rospius!! Warto było poczekać, aż mu się polepszy, żeby mieć takie właśnie sceny. No i wraca mu też humor, za którym tęskniłam.
    Hyde powinien się zabrać za Rite, oboje są tak samo irytujący. (podobno wiek to tylko liczba )
    Lubię Blake.
    No i jeszcze Al i Scarlett - oni tak do siebie pasują, że zawsze się o nich dobrze czyta.
    A i ten dziennik. Irytuje mnie to, że wiem, że jest ważny i nie wiem dlaczego. Chciałabym go przeczytać.
    Najlepsze na koniec:
    Cam i Lucy będą mieli dzidzie! Skrycie liczyłam na to, że tak to potoczysz. W ogóle świetna ta ich rozmowa, przeczytałam dwa razy. Zdanie rozdziału jak dla mnie 'I mam nadzieję, że będzie rude!' i jeszcze ten kawałek - 'zgadnij co narobiłeś!!!'. :))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Blakea? Blake'a? Blaka?
      Trzy razy sprawdzałam i nie zauważyłam haha

      Usuń
    2. Dziękuję! :)

      Myślę, że pomysł z Hydem i Ritą jest fenomenalny :P

      Usuń
  11. Będzie dzidziuś :D whoop whoop
    Chwilowo jesem za granicą i niestety mam utrudniony dostęp do Internetu, ale jak wrócę na pewno skomentuję cały rozdział
    ~ pozdrawiam Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, ale nie miałam dostępu do internetu i nie miałam jak przeczytać ani komentować rozdziałów. Teraz powinno być już wszystko w porządku.
    A co do rozdziału to bardzo się cieszę, że Cam i Lucy będą mieć małe, rude dziecko.
    Myślę, że Scor już dużo zmienił, starał się, lecz nie całkiem, bo może bać się bliższych kontaktów z Rose, ale na pewno sobie poradzą.
    Wojsko ma zły wpływ na James'a, ciekawe czy Warren też się do tego przyczynił.
    Ale Jo jest silna a i cieszę się na każdą wzmiankę o Hermionie I Noelu, mam nadzieję, że będą razem. Pozdrawiam i obiecuję pisać systematycznie komentarze. :)
    A i mam pytanie, czy ten rozdział jest dłuższy niż normalnie, czy mi się tylko tak wydaje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie jest ciut dłuższy, ale bywały i dłuższe :)

      Usuń
  13. James co sie z toba dzieje, mam dziwne przeczucie, ze ktos przejmuje te listy Jo i odpisuje takie rzeczy.
    Oo Scor na balu..wow!! Jestem z niego dumna !! I z tego tak zachowal sie w stosunku do tego calego Hyde :) szacun.
    Ta Rita chce ich powypytywac o ich tajemnice, historie, bitwe w ministerstwie. Mam przeczucie, ze ona pozbiera "raporty", historie i tajemnice uczniow i sie zwolni i napisze artykol, albo.nawet ksiazke.
    Lucy i Cameron beda mieli dziecko! Ciekawe czy chlopiec, czy dziewczynka :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Na początku wspomnę, że arystokracja się nie spóźnia. To inni dodają rozdziały za szybko.
    James dostanie ode mnie w ten pusty łeb, jak się nie ogarnie. Słowo Ślizgonki.
    Scorpius chyba musiał poważnie odczuć mojego kopa w dupę, bo postanowił zostać przeciwieństwem Pottera i zajął się w końcu własną dziewczyną.
    Rita versus Jo jest główną atrakcją ;D
    Też bym chciała dziecko z ich genami, a zwłaszcza rude. Rudy Carter... Niech nazwą je Cucy albo Lameron ;D
    Pozdrawiam,
    Allamaris. Anastasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz. Następny rozdział za dwa miesiące, abyś mogła zdążyć :)

      Usuń
  15. Świetny rozdział ;D chyba zauroczyłam się w Bleak'u! On jest niesamowity, mam nadzieję że Elizabeth da mu szansę :) Mam ochotę skopać James'a, mam nadzieję, że miał jakiś powód, by stać się starym, zgorzkniałym bucem? Ale najważniejsza nowina, zaraz po tym, że Lucy jest w ciąży (aww <3)...Scorpius powraca do siebie! Uwielbiam walki... może niech jeszcze raz przyłoży Hyde'owi, tak dla zasady? Ładnie proszę :D
    Wspaniały rozdział
    Afra

    OdpowiedzUsuń
  16. Matko,matko,matko będzie dzidziuś! Najlepsza część rozdziału :D Druga to oczywiście Scorose na balu,nareszcie coś zaczyna się z nimi dziać,mimo,że na kolejnym balu byli oddzielnie,ale przynajmniej Jo miała z kimś. Zachowanie Jamesa jest straszne,coś czuję, ze długo nie wytrzymają. Blake genialny jak w każdym rozdziale w którym jest, plus Elizabeth.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Głupi głupi James jak on mógł :( Fajnie że Scor się odważył pójść po Rose :) Zastanawia mnie Blake i Elizabeth. Ale najważniejsze Lucy w ciąży nie wieżę zupełnie się tego nie spodziewałam masakra :) lecę czytać następny :) Mimi

    OdpowiedzUsuń
  18. Haha! Lucy jest w ciąży! Świetnie!
    James jest głupi! Obstawiam, że ktoś go porwał i nie może pisać do Jo. Scorpius robi postępy! Może jednak wyjdzie na prostą :) Nie wiem co sądzić o Elizabeth. Chyba zaczynam ja lubić. Rita jest najgłupszą osobą na świecie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli obstawiasz, że ktoś porwał Jamesa, to czemu piszesz, że jest głupi?

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziecko... Awwww💖💋 Ma mieć imie na L... Haha, albo Amelie, albo Mirabelle... Albo ja się nie wtrącam 😍 Scorpius w końcu się ogarnął, a na jego miejsce wskakuje James.
    Zabic idioteeee😃 albo nie... Albo zrob mu cos za too...

    OdpowiedzUsuń
  21. AAAAAA Lucy jest w ciąży!!! :D
    Co się dzieje z Jamesem? :( czemu się zachowuje tak beznadziejnie...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale fajnie będzie dzidzia :) + świetna reakcja Camerona. Ale teraz pytanie czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
    Ej serio co się dzieje z Jamesem? Czy ktoś mu zrobił pranie mózgu albo rzucił na niego jakieś zaklęcie strasznie dziwnie się zachowuję jak nie on.
    Kłótnia Scora i Ala świetna <3, dziewczyny miała dobry pomysł, żeby poszli z
    Jo.
    Hyde buraku należało ci się.
    Scor nareszcie jesteś sobą :D

    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
  23. Lucy jest w ciąży ! *.* A Cameron się cieszy. Super ! O co chodzi z Jamesem ? Przecież on nigdy nie napisałby czegoś takiego do Jo. A Scor zaczyna wracać :) Jupi !

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    OdpowiedzUsuń
  24. Będzie nowy członek rodzin Carter i Weasley, yea! A może członkini? :)
    Cameron się cieszy i dobrze, bo chyba wyrwałabym mu płuca, jakby było inaczej :D Ciekawe co wypali Jo, jak się dowie :) na bank będziemy płakać ze śmiechu :D
    List Jamesa trochę mi śmierdzi, hmmm... Okaże się wkrótce.
    Świetny rozdział,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  25. Aaaaa!!!
    Kochana Lucy ;)<3<3
    Awwwwww!!
    Jak super!
    Rozdział wspaniały choć wkurzył mnie Hyde czy jak mu tam. Elizabeth jest spoko, na początku jej nie lubiłam ale jest Okkk :D
    No i Scor i Red :)Aww slodziaki :) No i co jest z Jamesem??? Ale się zmienił.. Wkurza mnie
    A no I Mortimer jest mega. Dinozaur hahah
    Pozdrawiam
    Euforiatheone

    OdpowiedzUsuń