Ginger Golden Girls

16 sierpnia 2015

Rozdział LXVIII



Trzy dni chwały



                Jo zamrugała szybko. Cała złość na Harry’ego i resztę przeszła jej jak ręką odjąć.
- Jest… Jest… Jest…
Cameron zachichotał.
- Piękna jak tatuś! – i po raz setny w ciągu minuty pocałował Mary.
- Dopiero zjadła! – syknęła Lucy, wyciągając ręce po małą. – Zaraz cię obrzyga…
Cameron wyglądał, jakby nie marzył o niczym innym.
                Lucy wzięła Mary od Cama, a wtedy Jo wyciągnęła nieśmiało ramiona.
- Mogę? – Lucy uśmiechnęła się i podała jej córeczkę.
                Mary była w zamku Merlina od kilku godzin, a do jej pokoiku zdążyły już przyjść tłumne pielgrzymki. Dopiero, kiedy babcia Molly kazała wszystkim zejść na kolację u Mary została tylko Jo.
- Tylko jej nie zepsuj! – zagroził Cam, obserwując jak Jo dość nieporadnie układa sobie Mary na piersi i Lucy podtrzymuje małej główkę.
- Jeśli ty tego jeszcze nie zrobiłeś, to znaczy, że jest nie do zdarcia! – odparła szybko Jo, nie spuszczając wzroku z bratanicy. – Po cioci – dodała pewnie. Cam przewrócił oczami a Lucy zachichotała.
- Zostaniecie z nią? Muszę się wykąpać…
Jo zrobiła przerażoną minę, ale Cameron skinął szybko głową i po chwili Lucy wyszła do łazienki. Ledwie zamknęły się za nią drzwi, ktoś zapukał do innych.
- Eee… Cam? – Fred wsadził głowę do pokoju. – Musisz mi pomóc z czymś bardzo ważnym!
- Wiem, że będziecie opijać narodziny Mary – zaśpiewała Jo, wpatrując się w rudą główkę. – Pomagałam ci rano z beczką piwa – przypomniała Fredowi. Weasley wyszczerzył zęby.
- Racja. Zbieraj się, Carter.
Ale Cam pokręcił głową.
- Lucy jest w łazience a Jo popsuje mi dziecko.
Jo spojrzała na niego z byka, ale ostatecznie kiwnęła głową.
- Fakt, zaczekajcie aż Lucy wróci.
Fred wytrzeszczył oczy ze zgrozą.
- Zwariowałaś?! Nigdy go nie puści. Daj spokój, Jo, jesteś dziewczyną, poradzisz sobie!
Jo pokazała mu język. Cameron przyglądał jej się przez chwilę, a potem nagle wstał.  
- Fred ma rację, poradzisz sobie. Poza tym Lucy jest za drzwiami. Utrzymuj Mary przy życiu i wszystko będzie dobrze!
Jo rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale Cam tylko nachylił się, by pocałować córeczkę i pospiesznie wyszedł.
                Jo wpatrzyła się w rudą główkę.
- Twój tata to burak… - oznajmiła. Mary skrzywiła się uroczo. – To co chcesz robić? Hej, pokazać ci jak twoje łóżeczko lewituje?
-…błagam tylko nie wkładaj jej do niego!
Jo prawie podskoczyła. W drzwiach stał Albus i przyglądał jej się z rozbawieniem.
- Drzwi były otwarte – poinformował ją, wchodząc do środka. – Cześć, Mary! Kto cię zostawił z twoją nadpobudliwą ciotką?
Jo poprawiła ją sobie na ramieniu.
- Lucy się kąpię, a Cam poszedł się schlać.
- Aha – Albus nachylił się i dotknął rączki Mary, na co ta poruszała żywo usteczkami. Jo i Al zaczęli się rozpływać, więc Carter odchrząknęła szybko:
- Jakieś wieści od Rose albo Scora?
Al pokręcił głową.
- Nie, ale to dopiero dwa dni. Pewnie tata zabronił im się zbyt często z nami kontaktować…
Na wspomnienie Harry’ego Jo zacisnęła zęby i musiała wziąć uspokajający oddech.
- Wciąż się dziwię, że ty nie chciałeś jechać.
- To nie tak… - powiedział Al, bawiąc się rączką Mary. – Myślałem, że Scar wróci szybciej, ale znowu mi napisała, że przedłużyły pobyt u jej ciotki… Poza tym uznałem, że dostaniesz świra jak zostaniesz sama w zamku.
- Dostałam – powiedziała zgrzytając zębami. – To miłe z twojej strony – dodała. Spojrzeli na siebie i prawie podskoczyli na dźwięk otwieranych drzwi.
- To chyba najszybsza impreza świata! – burknęła Jo na widok Cama. Wzruszył ramionami.
- Stęskniłem się! – i podszedł do niej szybko, by zabrać Mary. W tym samym momencie otworzyły się drzwi od łazienki i wróciła Lucy.
- Cześć, Al! – spojrzała szybko na Cama. – Właściwie… dobrze, że jesteście tu razem.
Jo i Albus wymienili szybkie spojrzenia, a Lucy ruszyła w ich stronę z nieśmiałym uśmiechem.
- Chcieliśmy was poprosić… Cam?
Cameron chyba nie wiedział o czym rozmawiają, bo był zajęty strojeniem głupich min do Mary, która wciąż ruszała śmiesznie usteczkami. Lucy westchnęła.
- Ja i mój szalony mąż chcieliśmy was poprosić, żebyście zostali rodzicami chrzestnymi Mary.
Albus otworzył szeroko usta i zaczął szybko mrugać, a Jo niezauważalnie wbiła paznokcie w dłoń.
- Oczywiście… ja… - Albus wstał i podszedł szybko do Lucy, by ją uścisnąć.
                Jo oddychała szybko, a potem poszła w jego ślady.

                Albus zerkał na Jo, gdy szli długim korytarzem.
- Nauczę ją latać, nie czekaj… Cam też grał w quidditcha… - paplał wesoło. – Ale on był ściągającym, więc nauczę ją bronić!
Jo słuchała jednym uchem. Wiedziała, że będzie matką chrzestną Mary i cieszyła się z tego niezmiernie. Ale to nie Albus miał być jej ojcem chrzestnym… A mała Mary nie miała urodzić się w świecie, w którym James był tym złym…

                                                          *

- Widzisz coś?
- Granica. Za dwadzieścia cztery godziny powinniśmy być przed starym domem Ankdala.

                Jesse kiwnął głową w skupieniu i wyjął różdżkę a potem stuknął w miniaturowy pakunek. Złapał Rose za rękę i odciągnął na spory kawałek. Namiot, który dostali od pana Pottera rozbijał się do rozmiarów małego domu. Miał nawet boczne wejście.
                Rose poszła w jedną stronę, Jesse w dugą i w tym samym momencie zaczęli roztaczać nad nim ochronę. Red skończyła chwilę wcześniej i weszła do środka, gdzie w końcu, po dwóch dniach zaczęła opuszczać ją adrenalina.
- Stwierdzam, że Dania jest paskudna – oświadczył Jesse, wchodząc do środka i zamykając drzwi, które następnie zaczarował, stukając w nie różdżką siedem razy.
- Bo widziałeś ją przez dwie godziny w czasie ulewy – odparła Rose, zdejmując płaszcz i rzucając się na fotel. – Ciesz się, że przeprawiliśmy się przez morze. Myślałam, że piraci żyją już tylko w bajkach!
Jesse parsknął śmiechem i ruszył w stronę aneksu kuchennego.
- Wojna wyciąga każdą zarazę… Chcesz kawy?
Rose skinęła głową.
- Boisz się jutra? – zapytała nagle, rozwiązując ciasnego koka. Jesse zerknął w jej stronę.
- Wydaje mi się, że Potter wie co mówi – powiedział, stukając różdżką w czajnik. – Twierdzi, że rok temu tam był i wie jak jest chroniony dom Ankdala. Ufam mu. Poza tym, jakoś uspokaja mnie fakt, że to jego prywatny dom, a nie siedziba ministerstwa Norwegii albo… koszary wojskowe. No i nie ma w nim Ankdala… Ty się boisz?
Rose prychnęła.
- Oczywiście, że nie. Sprawdzam ciebie.
Jesse rozlał wrzątek do dwóch kubków z kawą i ruszył w jej kierunku.
- Ale boisz się o Malfoy’a…
- Też byś się bał o Scott.
Na ten dźwięk Jesse skrzywił się nieznacznie i ręka mu zadrżała, gdy stawiał kubki na stoliku. Rose pacnęła się w czoło.
- Zapomniałam – mruknęła z udawanym przejęciem. – Rzuciła cię!
Jesse zrobił kwaśną minę.
- Chcesz coś dodać?
- Nie. To nie moje bagno. Ale słyszałam, że Jo pięknie odbiła rękę na twojej buźce!
Nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Nabieram nowego szacunku dla Malfoy’a… - i nim dostał od Rose w łeb, dodał jeszcze – stawiam, że jako jedyni wyjdziecie z tego wszystkiego trzymając się za rączki…
Red spoważniała. Upiła łyk kawy i zmrużyła oczy.
- Co masz na myśli?
Jesse zaśmiał się, a było w tym śmiechu coś złowieszczego.
- Wojna nie sprzyja związkom, Weasley. Nie zauważyłaś tego?
Rose zamilkła, a gdy się w końcu odezwała, brzmiała nad wyraz pewnie.
- To wszystko się kiedyś skończy… Będziemy znowu…
- Jesteś pewna? – zapytał ostro Jesse, odstawiając swój kubek tak mocno, że kawa rozlała się po stoliku. – Może ty i Malfoy będziecie żyć długo i szczęśliwie…
- Co ty bredzisz, Atwood! – zirytowała się Red. – Jo i James…
- Co Jo i James? – zaśmiał się tragicznie Jesse. – Potter jest po stronie Hurrlingtona, jakbyś zapomniała. A Jo nie wybaczy mu tego nigdy!
- James na pewno ma powód! – warknęła Rose. Jesse wykrzywił się.
- Ona też miała. Nie pamiętasz? Rok temu porwali ją i torturowali, tylko po to, żeby dosięgnąć Pottera. I nie dała się. Mogła skłamać… udawać. A ona się im postawiła. Naprawdę sądzisz, że ktoś taki jak Jo zrozumie JAKIKOLWIEK powód, dla którego jej ukochany aktualnie zabija dla tych ludzi?
Jesse mówił, a oczy Rose napełniały się miarowo łzami. Nie chciała, nie mogła tego słuchać, a jednak nie przerwała mu.
- Jest jeden powód… - powiedziała bardzo cicho. Jesse spojrzał na nią z powątpiewaniem, ale kiwnęła głową. – Jest. James może nie kontrolować tego co robi.
Atwood pokiwał głową.
- Problem w tym, że to wykluczyliście. Jego ojciec przyznał, że głowa Jamesa należy do niego.
Milczeli przez chwilę. Rose piła kawę, ale Jesse nie tknął już swojej, pogrążony w czarnych myślach.
- Powiedziałeś… powiedziałeś, że tylko ja i Scor… A co z resztą?
- Nie domyślasz się, Weasley? – zapytał gorzko. – Młodszy Potter i Archibald też nie będą obchodzić okrągłych rocznic…
- Al kocha Scarlett!!! – zdenerwowała się Rose. Jesse uniósł wysoko brwi.
- Słowem nie wspomniałem, że może tak nie być. Ale skoro musisz to krzyczeć, to chyba coś jest na rzeczy… A gdzie jest Archibald od miesiąca? Może ona też czuje, że jej chłopak woli inną blondynkę?
- Jesteś wróżbitą odkąd rzuciła cię Scott czy przed chwilą cię wzięło?! – zawołała rozsierdzona Rose. Jesse przygryzł wargi.
- Racja, Weasley… Ostatnio wszystko widzę w czarnych kolorach.
Rose pokiwała głową.
- Dobrze, że dostałam cię w pakiecie na wyprawę po strzałę i śmierć!
Jesse parsknął śmiechem.
- Spoko, Weasley, ja tylko jestem dupkiem i palantem… Ale w razie czego zasłonię cię własną piersią.
I mrugnął do niej, a potem podniósł się i odszedł. Rose długo jeszcze siedziała w fotelu.

                                                             *

                Scorpius podniósł głowę i spojrzał na Elizabeth z lodowatą furią.
- Masz minutę, żeby przejść przez to bagno. Albo cię zostawiam!
Cambell zmrużyła groźnie oczy.
- Do widzenia, Scorpiusie!
Warknął głucho i spojrzał na zegarek. Mieli opóźnienie.
- Elizabeth, liczę do trzech!
Cambell spojrzała tylko z obrzydzeniem na błoto, które dzieliło ją i Scorpiusa, założyła ręce na piersi i prychnęła głośno, odwracając twarz. Scorpius ryknął wściekle, a potem obrócił się i ruszył w jej stronę. Elizabeth uśmiechnęła się wdzięcznie.
- Tylko uważaj na moje… AAAAAAAA!!! – Scorpius nie zwracał uwagi ani na jej prośby, ani na wyciągnięte ręce. Schylił się i przerzucił ją sobie przez ramię, a potem ruszył do przodu.
- Jesteś nieokrzesany! – oświadczyła gniewnie Elizabeth, ale przekaz zepsuł nieco fakt, że jej głowa zwisała teraz w dół.
- Nie ma za co! – warknął, stawiając ją na suchym terenie.
- Mogłeś osuszyć to błoto! – zawołała gniewnie.
- Wyobraź sobie, że nie mamy godziny na to, żebyś się nie wybrudziła! Jesteśmy spóźnieni, a to znaczy, że musimy rozbić namiot w następnej wiosce, bo inaczej nadziejemy się na wracające wojsko Hurrlingtona!
Na Elizabeth ta informacja nie wywarła spodziewanego wrażenia. Wyciągnęła tylko palec w jego kierunku:
- Życzę sobie dzisiaj PODWÓJNY koc pod prześcieradłem! Ten materac jest poniżej JAKICHKOLWIEK norm!
Scorpius zwolnił nagle, a potem pokręcił głową kompletnie rozbrojony.
- Jeszcze nigdy w życiu tak nie tęskniłem za Rose…
Elizabeth go nie słuchała, bo właśnie odkryła, że ma zabrudzone paznokcie.

                Wieczorem Scorpius zabarykadował się w swoim „pokoju” w namiocie ze szklanką najlepszego burbonu jaki zdołał ukraść z zamku Merlina. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, wstrzymał oddech i udawał, że śpi. Nieskutecznie.
- Dobry wieczór, Scorpiusie – Elizabeth wmaszerowała d środka, niosąc coś pod pachą.
- Co znowu? – westchnął bezradnie. – Masz włosy mniej puszyste o pięć procent, czy nie zabrałaś butów w kolorze szminki?!
Elizabeth tradycyjnie nie zwracała na niego uwagi. Przeszła przez pokój i usiadła obok niego wyjmując jakieś pergaminy.
- Mamy problem – powiedziała poważnie, a Scor uniósł brew. Dopiero teraz uświadomił sobie, że Cambell przyniosła mapy.
- Już ci mówiłem, że nie zmienimy trasy, bo za dużo tu błota! – oznajmił twardo. Elizabeth westchnęła i wskazała na coś palcem.
- Pan Potter się pomylił. Według niego Ankdal wozi ze sobą kołczan po świecie i zawsze dla jego bezpieczeństwa oprócz tymczasowej siedziby każe zbudować też drugą, w której zostawia go z kilkuosobową strażą, tak?
Scorpius skinął powoli głową.
- No to mamy problem – oznajmiła Elizabeth. – Tutaj jest tymczasowy dwór Ankdala – wskazała na wioskę, kilka mil od miejsca, w którym byli. – Ale to niemożliwe, by jego druga siedziba była tu.
Scorpius pokręcił głową na znak, że nie rozumie.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Potter był pewny. Sprawdzili to z Hastingsem trzy dni temu!
Elizabeth pokręciła głową w prawo i w lewo.
- Zapominasz o najważniejszym. Kołczan podobno wytwarza pole siłowe ze względu na ilość magii, którą przechowuje, tak?
Scor kiwnął szybko głową.
- Dlatego dorosły czarodziej, nieoznaczony przez Ankdala dezaktywuje jego ochronę…
- No właśnie. Ale pole siłowe jest wyczuwalne dla każdego. Pamiętasz? Potter mówił nam jak sprawdzić, czy znajdujemy się w jego okolicy.
- No i co?! – zniecierpliwił się Malfoy. Elizabeth zrobiła poważną minę.
- Nie ma go w okolicy przynajmniej kilkudziesięciu mil. Albo Ankdal się przeniósł albo jego kołczan jest bardzo daleko stąd. A my nie mamy pojęcia gdzie.
                Scorpius odstawił pustą szklankę.
- Może… prześpimy się i rano pójdziemy na wschód, przez tereny zajęte przez Ankdala i Hurrlingtona. Po drodze na pewno wyczujemy magię kołczanu.
Elizabeth milczała przez chwilę. Nagle wstała z miejsca.
- Nie ma czasu. Zbieraj się, wychodzimy natychmiast!
Scorpius otworzył szerzej usta.
- Ale wiesz, że… po ciemku łatwiej wejść w błoto?
Elizabeth nie odpowiedziała, bo wiązała właśnie włosy w ciasnego koka.

                                                      *

                Louis otworzył jedno oko. Musiało być bardzo wcześnie.
- Zapomniałaś stanika… - mruknął, ziewając i znowu zamknął oczy.
- Miałam ci go zostawić, żebyś miał się do czego przytulić w nocy… - odparła Leah. Louis natychmiast się wybudził.
- Nie będzie cię dzisiaj? – zapytał z wyrzutem. Leah przewróciła oczami i dopięła do końca bluzkę.
- Nie. Wyobraź sobie, że zwiewanie do ciebie przez cały tydzień wystarczająco wzbudziło podejrzenia. Dzisiaj nie przyjdę.
Louis podniósł się, nie spuszczając z niej wzroku, a potem chwycił ją nagle za rękę i przyciągnął do siebie. Przez chwilę milczał, a w końcu powiedział:
- Powinniśmy się pobrać. Bylibyśmy najbardziej kontrowersyjną parą ever.
Oczy Leah zalśniły, ale szybko zgasły.
- Po obiedzie szlibyśmy do dwóch różnych okopów.
Louis wzruszył ramionami i pogłaskał ją po twarzy.
- Tylko do kolacji.
Zaśmiała się i po krótkim wahaniu przyciągnęła go do siebie i pocałowała szybko.
- Ty też musisz wracać do tajemnej kryjówki wujka. Inaczej będziemy najbardziej martwą parą ever.
Ale Louis wciąż jej nie puszczał. Leah przewróciła oczami.
- Daj spokój, Lou… Wiesz, że rozmowa wychodzi nam najgorzej na świecie!
- Bo jesteś po stronie walczących z moją stroną? – zapytał natychmiast.
Leah wzniosła oczy do nieba.
- O tym mówiłam… Ale… - zagryzła seksownie wargę – jest coś w czym jesteśmy cholernie dobrzy… - nie skończyła tego zdania, gdy wylądowała miękko na jego poduszce.

                                                       *

                Jak wygląda wojna naprawdę można zobaczyć tylko na twarzy człowieka. Mijał rok od kiedy Hermiona zgodziła się objąć stanowisko Ministra Magii. Rok od śmierci Kingsleya, rok od poparzenia Scorpiusa… I trzy dni od kiedy Rose wyjechała z zamku Merlina, a były to najgorsze dni w życiu Hermiony.
                Szła przez ministerstwo nie zdając sobie sprawy, że ludzie patrzą na nią ze strachem, jakby bali się, że za chwilę się przewróci, tak blada i wychudła była na twarzy. Ale nikt jej nie zaczepił. Co mogliby jej powiedzieć?
                Hermiona nie miała siły wracać do swojego gabinetu, gdzie w samotności zalałaby ją fala strachu o Rose i wyrzutów, że pozwoliła jej jechać. Nogi same ją zaniosły i prawie zapomniała zapukać.
- Jak ty sobie z tym radzisz? – zapytała słabo. Harry podniósł głowę znad stosu map. – Jamesa nie ma od miesięcy. Jak ty z tym w ogóle żyjesz?!
Harry spojrzał na nią i miała wrażenie, że patrzy w lustro.
- Coś się stało?
Pokręciła głową.
- Rose nie odezwała się od wczoraj.
- Przeszli przez granicę – odparł Harry, prostując się w końcu znad mapy i Hermiona miała wrażenie, że słyszy trzaskanie jego kości. – Rose i Jesse dostali zakaz wysyłania wiadomości z Norwegii.
Hermiona zaczerpnęła powietrza.
- Harry, ja…
- Wiesz jak sobie radzę z tą świadomością? – przerwał jej szorstko. – Dlaczego wstaję z łóżka każdego dnia, kiedy mój syn jest na łasce i niełasce tego skurwiela? Kiedy dla niego pracuje i zabija? Dlatego!
I wygrzebał spod map pogięty pergamin. Hermiona, wstrząśnięta tym co usłyszała, nieśmiało wyciągnęła po niego rękę.
- Co to jest, Harry? – zapytała cicho. Wyglądał jak list.
- Raport – odparł Harry, ty samym tonem. – Ryan jest w Niemczech. Ankdal spalił germańskie Drzewo Początku dwie godziny temu.
- CO?! – Hermiona złapała się za serce. Harry wpatrywał się w nią niewzruszenie.
- Norwedzy zajęli Włochy i Hiszpanię. Rosja ruszyła do wojny. Hurrlington też jest gotów. Za trzy dni rozstrzygną się losy świata, Hermiono. DLATEGO mam siłę wstawać z łóżka. Bo marzę o godnej śmierci.
Hermiona nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. List od Ryana wypadł jej z dłoni i schyliła się, by go podnieść, ale w tym samym momencie, przez drzwi, które zostawiła otwarte wszedł ktoś i ją uprzedził.
- Miałem nadzieję zastać was w lepszej formie…
Hermiona podniosła się natychmiast i wydała z siebie zduszony okrzyk. Harry uśmiechnął się blado i szybko wyszedł zza biurka. Noel Raejack wyprostował się i podał Hermionie list, wpatrując się w nią z żalem.
Harry dopadł go pierwszy i poklepał szybko po ramieniu. Ale Noel wciąż ponad jego ramieniem wpatrywał się w Hermionę.
- Nie wyglądasz dobrze – powiedział, podchodząc do niej i nieśmiało poklepując ją po plecach. – A to ja wracam z regularnej wojny…
- W ogóle nie zauważyłam… - zadrwiła Hermiona, patrząc z coraz większym przerażeniem na cztery głębokie szramy na jego policzku i pręgi na szyi.
- Jakie wieści? – zapytał szybko Harry, w ogóle nie rozumiejąc ich dowcipkowania. – Nie dostałem od ciebie wiadomości od czterech dni!
- Bo nie ma o czym pisać – odparł mu Raejack. – Czechy, Polska i Słowacja są na kraju upadku. Rosja wykończyła ich jeszcze przed ostateczną bitwą.
- …która będzie? – szepnęła Hermiona.
- Za trzy dni. Wtedy zadadzą im ostateczny cios.
Hermioną wstrząsnął potężny dreszcz, ale Harry nie spuszczał oczu z Raejacka.
- Mamy przecieki, że za trzy dni Hurrlington i Ankdal zaatakują i nas.
- Może się w końcu dogadali. Najpierw Norwegia i Rosja rozprawią się z ostatnimi przeciwnikami wyprowadzenia magii… A potem ze sobą, bo jakoś nie widzę ich wspólnych rządów.
Harry kiwnął powoli głową.
- Co teraz? – zapytała znowu Hermiona, która wyglądała, jakby powoli traciła zmysły. – Harry, nawet jeśli Rose i Scorpiusowi się poszczęści… Nie pokonamy takiej armii. Jedyne co nam pozostaje to rozejm z Hurrlingtonem, na jego warunkach! Może uratujemy przynajmniej trochę żyć!
Noel zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się, jakby natrafił na niewidzialną barierę.
- Nigdy nie mieliśmy szans w tej wojnie, Hermiono – powiedział spokojnie Harry. – Nie podpiszemy zgody, bo to tak jakbyśmy podali im każdego mugola w tym kraju na złotej tacy.
- Więc CO teraz?! – załkała Hermiona.
Harry spojrzał na Raejacka.
- Teraz… Mamy trzy dni chwały. 

                                                                 *
                                                                 *
                                                                 *

                W każdym porywczym wietrze i śpiewie najczarniejszego kruka, w rosie zdeptanej trawy i na brudnym bruku – wszędzie czuć było koniec…


                Chrzciny Mary odbyły się w jej pokoju w zamku Merlina, w obecności jej rodziców i rodziców chrzestnych. Nikogo innego nie było już w posiadłości i po szybkiej ceremonii i oni mieli się rozejść. Jo i Al na zmianę potrzymali Mary, którą w końcu zatroskana Lucy położyła do łóżeczka.
- Jutro wywożę je z kraju – powiedział im Cam, gdy zaczęli się żegnać. Usta Albusa zadrgały, a Jo poczuła, jakby weszła w ścianę. Ale nie było już odwrotu i wiedzieli o tym.
                Jo podbiegła, by jeszcze ucałować Mary, a potem Albus wziął ją za rękę i wyszli.
- Wiesz, co sobie myślę? – zapytał, gdy ruszyli korytarzem a ich kroki odbijały się echem w pustym zamku. Pełne łez oczy Jo spojrzały na niego z bólem. – Myślę, że dostaliśmy mnóstwo czasu.
Jo spojrzała w dół i uświadomiła sobie, że wciąż trzyma ją za rękę. Nie zabrała jej, a Albus mówił dalej:
- Trzy lata temu byliśmy już na kolanach i Norwegia stała przed drzwiami Hogwartu, a niewiele brakowało, by zniszczyli magię w Wielkiej Brytanii. Potem znów nam zagrozili i znów. I wiesz co? Wciąż żyjemy.
Jo oddychała niespokojnie.
- I wiesz co jeszcze? – ciągnął Al. – Mamy się cholernie dobrze jak na to, co nam się przydarzyło. I ja nawet się cieszę, że niektóre rzeczy tak się potoczyły, bo inaczej nigdy w życiu nie poznałbym ciebie, Rose nie byłaby ze Scorpiusem… Nie poznałbym ciebie.
Jo przystanęła. Nagle zapragnęła zabrać swoją dłoń.
- Al… Scarlett. – powiedziała tylko cicho. Oczy Albusa wypełniła czerwień.
- Ma się świetnie! – oznajmił drżąc z furii. Jo cała się zdumiała. – Napisała mi w końcu, czemu jej się nie śpieszy do domu! Poznała kogoś!
Jo pokręciła szybko głową.
- Nie, Al… To niemożliwe!
Albus zaśmiał się bezdźwięcznie.
- James w obozie Ankdala też nie brzmiał nigdy zbyt poważnie!
Jo przymknęła ciężko oczy.
- To co innego. Scarlett…
Al pokręcił szybko głową.
- Dostałem list wczoraj. Dzisiaj nie mam już ochoty znowu rwać sobie włosów z głowy… Zresztą… - coś się działo. Gdy patrzył na Jo jego spojrzenie zelżało. Zrobił jeszcze jeden krok. – Jo, wiesz, że ja nigdy…

Otworzyła szerzej oczy.

                                                              *

                                Jesse i Rose czuli w każdym porze swojej skóry, że idzie im zbyt dobrze. Pięć zaklęć. Tylko tyle musieli pokonać, by wedrzeć się do domu Ankdala. A potem Rose przestąpiła przez próg i…
- NIE!!!
- UCIEKAJ!!!
Ogłuszający ryk, jakby ktoś włączył syrenę i oślepiająca jasność uderzyła ich z całą mocą. Rose prawie upadła, ale Jesse ją przytrzymał i wtedy… TRZASK! TRZASK!
                Zamarli. Dwa oddziały wymierzyło w nich zakończone ostro różdżki.

                                                               *

                Dwanaście godzin wędrówki. Scorpius patrzył na Elizabeth z prawdziwym podziwem.
- Coś jest nie tak – wyrwał go z zadumy jej głos.
- Wszystko w porządku! – uspokoił ją i złapał za rękę. – Nie ma straży. Za to na pewno jest tu kołczan!
- Nie, Scor, mówię ci! Coś jest nie tak!
Jej ton zaczynał go przerażać, ale parł naprzód, wąskim korytarzem. Zaklęcie prowadziło ich prosto do komnaty, wyłożonej czerwonym dywanem. Scorpius zrobił krok na przód, powstrzymując na moment Elizabeth, a wtedy…
- Miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy, lady Elizabeth…
Scorpius zatrzymał się, Elizabeth zadrżała. Gustav Ankdal przyglądał im się z najwyższą ciekawością.

                                                              *

Scarlett zerwała się z miejsca. Od wczoraj czuła, że wydarzy się coś najgorszego. Teraz, gdy kazali jej przekonać Ala, żeby napisała tamten list, była ich.
                Drzwi otworzyły się na oścież i jej strażnik wszedł do środka. Było ciemno, ale i tak widziała jak błyszczą mu oczy.
- Koniec wakacji, piękna… - powiedział, zamykając drzwi. – Za trzy dni bardzo przydasz się panu Ankdalowi do pertraktacji. Ale teraz przydasz się mnie…
                Ślepa panika. Otępienie. Pustka. Jakby wyrwano ją z własnego ciała i przyglądała się z boku jak Vincent idzie w jej stronę ze święcącymi oczami. Nie mogła się poruszyć. Widziała różdżkę w jego ręku i nóż w kieszeni spodni. Ale najgorszy był ten wzrok. Pełen dzikiego, chorego pożądania.
               
                Krzyczała. Trzęsła się i krzyczała coś, czego nigdy później nie zdołała sobie przypomnieć. Jego ręce były już na niej, gdy…

- I tyle? – zapytała Scarlett, gdy puścił jej rękę. Albus pokręcił głową i znowu spojrzał na zegarek.
- Nie! Znajdę cię później, obiecuję!
Cofnął się i idąc tyłem, powiedział jeszcze, celując w nią palcem:
- Pocałuję cię!
               
- NIE!!!
Nie myślała nad tym ani sekundy. Zdążył dotknąć rękawa jej swetra, gdy ostatkiem sił wyrwała lewą rękę i wyszarpnęła nóż z jego kieszeni. Strażnik zaśmiał się dziko.
- Naprawdę myślisz, że możesz mi coś zrobić?
Przyglądał jej się rozbawiony. Przechyliła nóż. Ręka jej nie drżała, gdy trzymała go za rękojeść.
A potem z całej siły wbiła go w swoją pierś.

                                                            *

                                              
                Przeżyłeś to kiedyś? Chwilę, tak trudną, że nawet czas zwalnia swój bieg?

                Jo przymknęła oczy. Albus był cal od niej.

                Rose i Jesse rzucili się na ziemię, w momencie, w którym zasypały ich zaklęcia.
               
                Gustav Ankdal wymierzył dokładnie w serce Elizabeth.             

                Scarlett upadła głucho na czerwoną od posoki posadzkę.











50 komentarzy:

  1. Przeczytałam i...
    O Wielki Merlinie. Ale żeś przyśpieszyła tempo. Kłopoty, kłopoty i zasadzki.
    Scarlett - przez chwilę się bałam, że ją zgwałci (nie potrafie patrzeć ani czytać scen z gwałtem, aż mnie cofa na samą myśl), dzięki za oszczędzenie. Godna śmierć. Do końca oddana Alowi.
    Elizabeth - czekam na cięty język, o mistrzyni riposty. Jak umierać to z godnością (żeby nie było, nie uważam iż zginie, ale sytuacja w jakiej się znaleźli...)
    Jo - taka radosna chrzestna ;) ostatnie chwile szczęścia.
    Lucy i Mary - cieszę się, że Cam zabierze je w bezpieczne miejsce, ale czy takie istnieje? Rosja i Norwegia panoszą się po całym kontynencie. Nie wspominając o krajach upadłych w tym naszej Polski.
    Jesse - trzymam cię za słowo.
    Rose - uważaj.

    Rozdział świetny. Tak szybko przeczytałam, że na pewno wieczorem zrobie to raz jeszcze.

    Ps. Moim skromnym zdaniem, ktoś powinien pilnować angielskiego Drzewa Początku. Ankdal znów może obrać je sobie za cel. Szczególnie, że wszyscy schronili się w zamku Merlina, a Hogwart opustoszał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Godna, ale jeszcze nie śmierć. Nawet jeśli Scarlett zginie to na pewno nie w momencie, w którym Al całuje (?) Jo :)

      W Hogwarcie nie ma uczniów, ale są straże :) Poza tym odkąd Cam odzyskał klucze, nikt przecież nie wie gdzie są! :)

      Usuń
    2. Tak, przeczytałam po raz kolejny. Przepraszam, masz rację. Scarlett jeszcze nie umarła. Na razie się wykrwawia :)
      Wbrew wszystkim innym mam nadzieję, że jednak Al pocałuje Jo (helloł był pierwszym z Potterów który ją całował i nikt go wtedy nie mordował), a zaraz potem zarobi siarczysty policzek :D

      Mini ps. Ciekawi mnie wątek bransoletki. Bo niby pokazała, że jest bezpieczna (a raczej że nie jest w niebezpieczeństwie), ale czy taki zaawansowany magicznie gadżet nie ma opcji "poza zasięgiem" czy "zagubione" (chodzi mi o to, że nie pokazało tego że właścicielka jej nie ma na sobie)

      Usuń
    3. Bransoletka pokazuje stan tego kto ją nosi, jeśli jest zdjęta nie może pokazywać niczego. Ale szerzej o niej w następnym rozdziale :)

      Usuń
  2. Kij z tym, że we wtorek mam egzamin teoretyczny z prawa jazdy i miałam rozwiązywać testy zaraz po obudzeniu się (budzę się późno także...). Kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział wiedziałam, że muszę go przeczytać (i przy okazji później nie wstydzić się ilością nieskomentowanych rozdziałów).

    Pierwszy fragment rozdziału był przekochany. Ja naprawdę zazwyczaj nie podniecam się dziećmi (nawet tymi książkowymi) i raczej mnie irytują, ale Mary jest aswfhgyjmn, no! Przez cały ten fragment szczerzyłam się do komórki. Cameron jest super tatusiem! Nawet z popijawy zrezygnował (opóźnił ją?) dla swojej córeczki! I Albus i Jo są rodzicami chrzestnymi, ha! Nawet cieszę się, że to nie James jest ojcem chrzestnym tylko Al.
    Podobała mi się rozmowa Jesse'ego i Rose, bo to co Atwood mówił było takie... dobijająco prawdziwe.
    Elizabeth jak zawsze genialna. Naprawdę ją uwielbiam. No i dziewczyna ma głowę na karku.
    Mam wrażenie, że to Louis i Leah będą tą parą, która nie wyjdzie z tego opowiadania cało.
    Ten fragment z Hermioną jest moim ulubionym fragmentem tego rozdziału. Miałam dreszcze i łzy w oczach podczas czytania. Naprawdę mocno czuć w tym fragmencie tę wojnę.
    "Harry spojrzał na nią i miała wrażenie, że patrzy w lustro." - podoba mi się to zdanie.
    " W każdym porywczym wietrze i śpiewie najczarniejszego kruka, w rosie zdeptanej trawy i na brudnym bruku – wszędzie czuć było koniec…" - i to jest cudowne. Naprawdę mnie urzekło.
    Jestem naprawdę ciekawa jak (i czy) uda się Jesse'emu, Rose, Scorowi i Elizabeth wyjść z ich sytuacji cało, bo naprawdę wygląda to nieciekawie.
    Szkoda mi Scarlett, naprawdę. Będę zaskoczona jeśli jakimś cudem przeżyje.
    Rany, i teraz znowu czekać do następnego rozdziału. Takie zaległości w czytaniu miały swoje plusy - można było pochłonąć wszystko co napisałaś naraz. X'D
    Pozdrawiam, LS.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - ja i wszyscy, którzy jeszcze żyją w GGG trzymamy kciuki za Twój egzamin!!
      Ja też uwielbiam Elizabeth, żałuję, że nie napisałam jej już w 1 części :P


      :)

      Usuń
  3. Witam!
    Moja pierwsza reakcja po przeczytanym rozdziale:
    ,,WHAT THE FUCK, KU*WA MAĆ, MADA FAKA NO LIKE THAT!". To ostatnie nie ma największego sensu, ale... oh God! Jestem w szoku! Ja... ja nie wiem co powiedzieć (raczej napisać, lecz nie o to chodzi) po raz pierwszy od tylu lat! Ten rozdział mnie zaszokował (w pozytywnym sensie, oczywiście).
    Pierwsza i najważniejsza sprawa.
    No, no, no, no did i mentioned NO?! Nawet nie waż się robić Jolbus! Nie dość, że złamiesz serducho MI to ja już nie wspomnę o Jamesie! Ja myślałam, że żartowałaś z tym, że zrobisz Jolbus w komentarzu pod wcześniejszym rozdziale, a Ty... ugh! Spłoniesz kufa! Od razu ostrzegam, iż w tym komentarzu pewnie dużo razy pojawi się zwrot: ,,ja... nie wiem co napisać" lub coś w tym stylu. Po prostu mnie zszokowałaś, a teraz nadejdą skutki tego. Tradycyjnie, najpierw cytuję:
    ,,- Dopiero zjadła! – syknęła Lucy, wyciągając ręce po małą. – Zaraz cię obrzyga…" Lucy potrafi zepsuć taką cudowną chwilę. Ona i Cameron są i będą (o ile ich nie zabijesz w co wątpię) wspaniałymi rodzicami. Może nie normalnymi, ale przynajmniej będzie się dało z nimi pośmiać :D
    ,,Ale to nie Albus miał być jej ojcem chrzestnym…" No raczej, że nie! Jestem w stu procentach pewna, iż gdyby James nie przeszedł na stronę Ankdala to on byłby ojcem chrzestnym! Biedna Jo... niech skończy się smutać tylko niech trenuje, aby poradzić sobie na wojnie i uratować Jamesa! Ona ma być kobieta niezależna! A właśnie, co do Jamesa to ja mam pewną teorię, która i tak się nie sprawdzi, ale cii...
    Być może James odzyskał już swój mózg tylko on chce szpiegować u Ankdala dla członków Zakonu Feniksa (znaczy wiesz, chodzi mi o Harry'ego i tych innych dobrych), a gdy będzie miał wystarczająco dużo informacji to do nich wróci i pokonają Ankdala. Głupia teoria, lecz będę się jej trzymać!
    Co ty pie*dolisz Albus?!
    Jo wybaczy Jamesowi! Because... miiiiłooość rooooośnie wooookół nas!". "THAT'S LOVE BITCH!" Nie rozwalisz ich związku jakimiś swoimi walonymi widzimisię! Oni byli, są i będą RAZEM! Bez ciebie!
    ,,- Teraz… Mamy trzy dni chwały." Nie wiem czemu, lecz ten tekst skojarzył mi się z Powstaniem Warszawskim tyle, że tam było "63 DNI CHWAŁY". Te słowa wywarły na mnie bardzo silne uczucia (a może to po prostu ja jestem taka niestabilna emocjonalnie?). To zabrzmiało tak... tak... nie mogę nawet tego nie opisać. Te słowa miały po prostu ogromną moc. Przynajmniej dla mnie. Błagam... powiedz, że chociaż w Polsce nie zetną tego Drzewa Początku! Polska zasługuje na to by być krajem pełnym pełnoprawnych czarodziei! Co do Scarlett... nigdy jej za bardzo nie lubiłam. Wydawała mi się być nudna i niejaka. Lecz w tamtym momencie gdzie dźgnęła się nożem prosto w serce... to mnie zabolało (no może nie tak jak ją xd). Podziwiam ją.
    Ale ten skurwiel (tutaj nawet nie za cenzuruję, bo ta świnia nie jest tego warta) on... on... giń, przepadnij ty skurwielu! Nienawidzę gwałcicieli i pedofili, więc...
    taka emocjonalna reakcja u mnie jest w zupełności normalna.
    Nie przejmuj się.
    Jak Albus mógł być taki głupi i uwierzyć w to, że Scar znalazłaby tak prędko innego faceta na jego miejsce?! W tym rozdziale wyjątkowo mnie wku*wia.
    Biedna Scarlett... jeśli on złamie ci serce kochana, to pamiętaj to co powtarzała Jo, gdy była jeszcze singielką:
    ,,Chłopcy? Lepiej zjeść karaluchowy blok i popić piwem kremowym!". Naprawdę mi jej szkoda, bo widać, iż zależy jej na tym sukinsynie.
    On na ciebie nie zasługuje, mała. Jeśli tylko przeżyjesz (bo przeżyjesz, ciocia Selene o to zadba) to bądź silną, niezależną woman łamiącą męskie serca, która podróżuję po świecie w poszukiwaniu nowych gatunków nargli!
    Najbardziej smutny i emocjonalny moment w całym rozdziale to chyba ten:

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Przeżyłeś to kiedyś? Chwilę, tak trudną, że nawet czas zwalnia swój bieg?

    Jo przymknęła oczy. Albus był cal od niej.

    Rose i Jesse rzucili się na ziemię, w momencie, w którym zasypały ich zaklęcia.

    Gustav Ankdal wymierzył dokładnie w serce Elizabeth.

    Scarlett upadła głucho na czerwoną od posoki posadzkę."
    Ale właśnie, gdy wklejałam ten tekst przypomniało mi się co było napisane na stronie głównej. UFFF... już myślałam, że Albus naprawdę ją pocałuje. Czyli, że podczas tego zatrzymania czasu to ona zdąży się rozmyślić i spoliczkuje go wyznając dogłębną miłość Jamesowi? Liczę na to. Teraz mam nauczkę, żeby nigdy w życiu nie łączyć Jo z kimś innym niż James. Widzisz? Twoje opowiadanie... a w zasadzie Ty, nauczyłaś mnie co to lojalność ^^
    JOMES ALWAYS AND FOREVER ♥♥♥
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni
    PS: Żałosny limit 4 096 słów! >.<

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojęcia co Ci napisać...
    Namieszalas i to bardzo
    Cam wywozi rodzinę z kraju... I dobrze
    Al zaraz pocaluje Jo... niedobrze
    Scorpius i Elizabeth wpadli w zasadzkę Ankdala... bardzo niedobrze
    Jesse i Rose zaraz będą walczyć z jakąś armia... MEGA niedobrze
    I Scarlett... co to kurwa jest !??
    Życzę Ci dużo weny... ale niedługo zejde na zawał jak tak dalej pójdzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tłumaczę, Scarlett jest przetrzymywana, a jej strażnik próbował ją zgwałcić, więc pchnęła się nożem...

      Usuń
  6. O.O
    Czemu skończyłaś w takim momencie? Co z nimi? I w ogóle to: what?!!! Szok, ciężki szok. Nie wierzę, normalnie nie wierzę. I co dalej? O.O
    Mam nadzieję , że nie będziesz długo trzymać nas w niepewności, Annayis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej...
      Skończyłam w takim momencie, bo tak się pisze opowiadania.

      A teraz tak - masz najmniej komentarzy ze wszystkich czytających (sporo mniej od reszty). I takie komentarze to możesz sobie darować, bo nie wiem czemu mam marnować czas na przeczytanie: "Co, czemu? Nie wierzę, co dalej, coś tam o następnym rozdziale, podpis".
      Serio. To jest jakaś pomyłka.

      Usuń
    2. Wiem, że było do chrzanu. To była moja pierwsza reakcja. Wiem, że tak się pisze. I nie mam o to pretensji, chociaż tak mogłoby się wydawać. To plus dla Ciebie, że wywołujesz u mnie taką reakcję, bo praktycznie nic nie jest w stanie zamknąć mi ust i sprawić, że nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam za to, że uraziłam Cię poprzednim komentarzem.

      Usuń
    3. Teraz mogę coś konstruktywnego napisać, bo zdążyłam już się otrząsnąć.
      Impreza Camerona i Freda naprawdę była najkrótszą imprezą świata :D Lucy się chyba nawet o niej nie dowie :D
      Jo będzie najlepszą chrzestną ever.
      Lubię pesymizm Jesse'go, nie ma to jak widzieć świat w czarnych barwach :D mam nadzieję, że wywiąże się z umowy, chociaż nawet jak tego nie zrobi, to nie będę mieć do niego żalu :) kupił mnie pesymizmem :)
      Szkoda, że Scarlett nie udało się przekazać wiadomości o sytuacji, w której się znalazła i Albus myśli, że naprawdę kogoś poznała i już nic do niego nie czuje. Vincent powinien zgnić w jakimś ciemnym lochu pełnym głodnych szczurów za to, co chciał jej zrobić. Scarlett moim zdaniem dokonała największego aktu odwagi dźgając się tym nożem w pierś, bo nikt nie wie, co jest po drugiej stronie, a nawet czy jest cokolwiek.
      Rose, Jesse, Scor i Elizabeth wpakowali się w niezłe bagno. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i tego, co się w nim wydarzy, jak również tego, kto zginie.
      Scor był słodki, gdy powiedział, że nigdy tak bardzo nie tęsknił za Red.
      Elizabeth jest idealna :) nic dodać, nic ująć. Zastanawiam się, czy będzie się kłócić z Ankdalem, czy jednak powstrzyma swój cięty język.
      Rose czasami jest naiwna, ale dzięki temu jest słodka. Zgadzam się ze zdaniem Jesse'go, że tylko ona i Scor nie rozejdą się w trakcie wojny. Trzy dni i ostateczny koniec wojny? Boję się tego. Przecież oni sobie nie poradzą. Za mało ich. Chociaż zawsze jest nadzieja. A nawet jeśli zginą, to jako bohaterowie.
      Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak wygląda Hermiona, i nie jest to nastrajający optymistycznie widok.
      W Niemczech nie będzie już magii. Szkoda.
      Albus ma rację, dostali dużo czasu. Trzy lata to jednak 1095 dni, które im udało się wykorzystać w najlepszy możliwy sposób.
      Jeszcze raz przepraszam za poprzedni komentarz.

      Usuń
  7. Po pierwsze - przesyłam Ci swoje uwielbienie za cudowne, długie i absolutnie cudowne komentarze! :) Naprawdę, gdyby każdy pisał takie to miałabym 10 x więcej weny :)

    Okej, ciąg dalszy słodzenia - jesteś wyjątkowo bystra inteligenta, bo "...dni chwały" są dokładnie zapożyczone z określeń powstania warszawskiego. Polacy nie mieli szans i o tym wiedzieli, ale walczyli o to, by nie umierać jako niewolnicy a wolni ludzie.

    Co do Ala i Scarlett - przyznaję, trochę zabrakło miejsca na to, by opisać jak odbierał list. Ale trzeba sobie wyobrazić dwie rzeczy - oni nie widzą się od miesiąca i Scarlett wysyła mu (zmuszona do tego) bardzo suche listy, w końcu pisze, że kogoś poznała. Albus już raz został odrzucony przez dziewczynę i dla niego to jest normalne, że znowu ktoś go nie chce...

    Podsumowując: love dla Ciebie, Al usprawiedliwiony <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział tutaj idealnie wpasował się w mój leniwy dzień.
    Spodziewałam się, że Jo zostanie matką chrzestną Mary, ale Albusem mnie zaskoczyłaś.
    Cieszę się, że Cam wywozi rodzinę z kraju. Pozostaje tylko pytanie: dokąd? Europa jest pod panowaniem Ankdala. Więc Ameryka? Azja? Afryka?
    Nie wierzę w Ala. Po prostu straciłam w niego wiarę. Z Jo nie chciał długo odpuścić bratu, kłócili się o nią, a wierzy w głupie słowa wypisane na papierze. Co prawda, wszyscy wiedzieli, że on nadal czuje coś do Carter, ale nie mogą się pocałować. Nie, nie, nie. Nie mogą i tyle.
    Scor i Elizabeth. On bez wątpienia tęskni za Rose, a Campbell (?), mimo swojego narcyzmu, twardo stąpa po ziemi. Dobrze, że wyruszyli w podróż we dwoje. Szkoda tylko, że ona nie przeżyła tej zasadzki. Już zaczynałam ją lubić.
    Jesse i Rose w walce z dwoma oddziałami - to nie brzmi najlepiej. Boję się, że nie wyjdą z tego cało.
    A Harry ma rację. Wynik tej wojny od początku był przesądzony. Ale Albus też się nie myli. Dostali mnóstwo czasu. Może Ankdal doszedł do wniosku, że dzień dziecka się skończył? Koniec czasu w prezencie za nie liczenie się z przeciwnikiem?
    A Letti... może ten cios jej się nie udał? Może jeszcze z tego wyjdzie? W sumie nie będę się oszukiwać. Dobrze, że była wierna Albusowi do samego końca.
    Siejesz zamieszanie to mało powiedziane, a przez stres, wywołany wydarzeniami w GGG, spaliłam chyba wszystkie słodycze jakie dzisiaj zjadłam, a było ich dużo.
    Pozdrawiam i do następnego - Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elizabeth umarła? Nie wiedziałam :P

      Usuń
    2. hahahahaha zamiast 'wymierzył' przeczytałam 'uderzył' mój błąd przepraszam, jestem strasznie roztargniona

      Usuń
  9. Ginger...
    Nie mam słów. Zatkało mnie. Oczywiście, po tych słowach zacznę się na Tobie wyżywać itd...
    Ale zacznę najpierw od dobrych rzeczy...
    Kiedy wszyscy byli szczęśliwi oni mieli pecha, kiedy wszyscy mają pecha oni mają szczeście. Oczywiście, mowa tu o Leah i Louisie, ktòryz chyba są najbardziej popapraną parą w tym opowiadaniu, bo oni sami nie wiedzą czego chcą...
    Teraz to za co chce Cię zabić.
    MIAŁAM RACJEEEEEE!
    Na bank zginie Scarlett... wydaje mi siw jeszcze,że jedna osoba z każdej grupy... To wtedy wydaje mi się, że to będzię Scor i Rose. Chociaż nadal uważam, że Jessa bardziej widzę jako trupa (boż, jak to brzmi okropnie...).
    GINGER WIERZ MI NA WSZYSTKO CO JEST NA ŚWIECIE, ZABIJE CIĘ JEŻELI JOMES NIE BĘDĄ RAZEM!!!!!!! WIESZ, OD POCZĄTKU, ŻE TO MOI FAVORYCI, WIĘC ZGINIESZ JAK COŚ IM SIĘ STANIE!!!!!
    Okey... Wdech, wydech... Wdech, wydech.
    Uwierz mi, że jak zabijesz Scorpiusa to nie żyjesz! ;-; Jak już ma ktoś zginąć z Scorose to wolę jednak, żeby to nie był mój mąż...
    MÓWIŁAM!!! PO RAZ 2!
    Mówię Ci, Noel i Hermiona będą razem ;D
    Nie wiem czemu, ale scena Jessa i Rose była jedną z moich ulubionych w tej historii. Była dramatyczna z nutką słodyczy i tą wybuchowością Rose. Lubię to.
    Scena, oczywiście, Elizabeth i Scorpiusa rozwala z błotem i księżniczką Campell (czy jak to tam się pisze xd)
    Scena z Mary... Myślałam, że Jo dostanie mini zawału, no bo helloł! Jo i dziecko? To się prosi i zawał Carter!
    Tata Cameron i mama Lucy mi się bardzo podobaja ;)
    Nadal nie mam pojęcia, kto może być tą żoną Ryana...
    Niemcy nie będą mieć czarodziejów, większość kraji upada... Masakra...
    Albus mądrze powiedział Jo. Szkoda mi Ala było przez te 5 sekund z powodu Scar, ale potem ten pocałunek... Zabiję idiote.
    Scarlett w sumie dobrze zrobiła z tym. Też chyba bym tak postąpiła na jej miejscu (z podkreśleniem na chyba)
    Gdzie mój James??? Co z nim??? Kiedy się pojawi?! Mów, duszo nieczysta!
    Kiedy next?!??!?!?
    Pozdrawiam i pisz szybko rozdział, bo nwm co zrobie...
    ~Nat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu wszyscy odbierają Leah i Louisa jako tych, którzy nie wiedzą czego chcą... Oni akurat najmocniej to wiedzą, ale nie mogą mieć! Za 2 rozdziały zrozumiecie czemu.

      James jest u Hurrlingtona, oczywiście. Pojawi się w następnym rozdziale, który będzie za ok tydzien.

      Przestań mi grozisz, bo Jo wyjdzie za Albusa w następnym poście, a Ty zostaniesz bohaterką GGG i będziesz jej niosła welon.

      :PPP

      Usuń
    2. Jestem ciekawa co zgotujesz Lou i Leah *.*
      Nawet nie wiwsz jak się ciesze, że James będzie w nexcie... Najlepiej by był w takim przeeeeeeeedłuuuuugaaaaśneeeej scence Jomes <3
      W sumie fajnie był było być w Twoim opowiadaniu, ale nie w momencie ślubu Ala i Jo! Tak bardziej się widze w ślubie Jomes ;3 Albo Scora i Rose ;)
      ~Nat

      Usuń
  10. A więc, tak:
    ONI NIE MOGĄ PRZEGRAĆ TEJ WOJNY!!! Nie, nie i jeszcze raz nie!
    Niemcy?? Coraz bardziej nienawidzę Andakala.. Ale czy to jest jeszcze mozliwe ??
    Scarlet?? Co k****??.. Dobra już mi lepiej :) . Mam takie wrażenie, ze ona przeżyje, przynajmniej na razie..
    Achh.. ta rozmowa Rose i Jesse. W sumie Atwood może mieć troche racji w tym, że Jo tak łatwo nie wybaczy James'owi.
    Leah i Louis :D Czasem troche trudno ich ogarnąć. Mam nadzieje, że im sie ułoży (o ile nie zgina). Jak ktoś sie o nich dowie to może być źle.. :(
    Nasza mała rodzinka Carter'ów wyjeżdża.. to chyba lepiej dla Mary, ale z drugiej strony teraz nigdzie nie jest bezpiecznie.
    Jak Al mógł uwierzyć w to co "napisała" Scarlet??
    "Oczy Albusa wypelnila czerwien"
    Kurde, czuje sie jakby był Voldemortem..
    Al wciąż coś czuje do Jo? :o ...Wszystko sie staje coraz bardziej skomplikowane
    Wiedziałam!! Wiedziałam, że to pułapka.. Moze James im pomoże, jeśli będzie sobą.. Tylko pytanie brzmi: Gdzie on teraz jest??

    ~Pozdrawiam i życze dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz co? Zawiodłam się na Albusie. Ja rozumiem, że może myśleć, że to napisała Scarlett, ale jak może o nią nie walczyć? Nie starać się jej odzyskać? Podobno ją kocha, do jasnej cholery! Ale nie, zamiast tego wziął się za dziewczynę brata. Znowu. Grrr, wybacz cynizm, ale jestem zdrowo wpieniona. Co to z facet? Już Jesse jest lepszy. Może i nie wie, że Scar właśnie przeżywa piekło, ale jednak!
    Jeszcze na dodatek wzięli go na chrzesnego! No tego to już za wiele. Z jakiej niby racji?! No ja się pytam!
    Wiesz co? Po całej tej akcji, to z entuzjazmem przyłączam się do ruchu JOMES FOREVER AND EVER, którym kierują Zuza i Selene. Ja pierdykam, mam nadzieję, że Al i Scarlett NIGDY, PRZENIGDY się nie zejdą, bo on na nią po prostu NIE ZASŁUGUJE!!!

    Dobra, trochę ochłonęłam. Walić Albusa, byłam idiotką mając nadzieję, że się zmienił. Nigdy więcej.

    Jo jako ciocia jest cudna, urocza i naprawdę pasuje do tej roli. Narazie z jej dziećmi jej nie widzę (17 lat, nie w stylu Jo), ale jako ciotka - bomba! <3

    Wciąż jestem wyznawczynią przyjaźni Jesse i Rose. Mimo tej sprzeczki w namiocie, bo kocham ich razem po prostu, a jak jej powiedział, że by ja zasłonił własna piersią, to nie mogłam powstrzymać pełnego wzruszenia westchnienia. Aww. ;*
    A skoro o nich mowa, to trzymam kciuki za to, by cali wszyli z tej niezbyt kolorowej sytuacji w jakiej się znaleźli.
    Jedyne co mnie bolało, to rozmowa o związkach - kto przetrwa, kto nie. Wiem, że nie skończy się pięknie, ale gdy bohaterowie o tym rozmawiali, a nie Ty, to automarycznie się załamałam. :"(

    Naprawdę lubię Elizabeth. A pamiętasz jeszcze jak jej nie lubiłam? xD Haha, stare, dobre czasy. Wgl wiele mi się pozmieniało, jednak myślę, że to dobrze. Dojrzewam. Co ten blog ze mną robi?! xD I nie mogę się doczekac zjednoczenia Rospiusa. <3

    Leah i Lou. Tutaj nic więcej nie trzeba pisać. LOVE.

    Biedny Harry. I kochana Hermiona. I neutralny Noel. :) Serio, nie mam opinii. Już sama nie wiem co mam o nim myśleć, więc poszłam na skróty, i nie myślę o nim wcale. :D


    Sory za błędy i wszechobecny chaos, ale jestem pod wpływem silnych emocji, które zresztą wywołałaś Ty, więc musisz mi wybaczyć. :*

    Życzenie na dziś: NIECH ONI PRZEŻYJĄ!!!

    Kocham i pozdrawiam bardzo serdecznie, CJ XXX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Albus jest chrzestnym, bo jest kuzynem Lucy! A na zachodzie najczęściej chrzestnymi zostaje para, a że Jo jakby jest samotna... Nie wiem kompletnie, czemu cię to dziwi.
      2. Tak, zły Albus. Zabiję go za to, że ma uczucia jak normalny 17-latek :P
      3. BTW dojrzałość to nie zmienianie zdania na czyjś temat, kiedy się okazuje, że ten ktoś jest jednak w porządku... Dojrzałość to dawanie komuś szansy i nie ocenianie go zbyt szybko :P

      A i muszę coś powiedzieć, ale błagam nie obraź się! Po prostu to mi najbardziej pasuje - po następnym rozdziale będziesz musiała wiele rzeczy odszczekać! :DD

      Bez urazy! Pozdrawiam!! :)

      Usuń
    2. 1. Po prostu Lucy ma wielu kuzynów, a Albus wskakujący na miejsce Jamesa jest w pewnym stopniu sugestią, nawet jeśli nieświadomą.
      2. Rozumiem uczucia, ale to nie pierwszy raz. Jo też ma 17 lat, i tak jak Scar Ala, James ją odrzucił. Pragnę jednak zauważyć, że nie rzuca się facetom w ramiona, tylko o niego walczy. :P A o żadnym zabijaniu nic sobie nie przypominam! xD
      3. Dziękuję za wyklarowanie. Wychodzi, że jednak jestem niedojrzała. No nic, będę musiała jakoś z tym żyć. Pozostaje mi tylko czekać z nadzieją na diametralną zmianę w moim postrzeganiu świata, z którego jestem notabene zadowolona. ;D

      Spokojnie, nie jestem obrażalskim typem. Raczej wpadam w furię. Jednak to też tutaj nie pasuje, jestem po prostu zainteresowana tym, co będzie w kolejnym rozdziale. Nie mogę się doczekać "odszczekiwania". :)

      Nie żywię urazy, również ponownie pozdrawiam, CJ xx

      Ps mam nadzieję, że moje często przesiąknięte sarkazmem komentarze w żaden sposób Cię nie bolą/drażnią/urażają. To w żadnym wypadku nie było nigdy moim celem. Po prostu taki mam sposób bycia, pisania, mówienia. :) Jeśli jednak coś zrobiłam nie tak, to bardzo przepraszam.

      Usuń
    3. Okej, inaczej :P Postaw się w sytuacji Lucy - skoro Jo jest chrzestną to ona musi zaproponować ojca chrzestnego. Nie ma brata, więc oczywiście musi wziąć jakiegoś kuzyna + chrzciny odbywają się w trudnych warunkach, więc powinien być to ktoś przebywający w zamku Merlina. Mamy do wyboru Freda, Louisa i Ala. Fred jest najbardziej nieodpowiedzialną osobą jaką zna Lucy. Zostaje Louis i Al i wtedy decyduje fakt, że Jo i Al są dobrymi przyjaciółmi i będą lepszymi rodzicami chrzestnymi niż Jo i Louis...

      2. Pragnę zauważyć, że scena skończyła się w momencie, w którym nikt nikogo nie pocałował. O to chodzi z tą dojrzałością :P Ale nie gniewaj się, może to być też kwestia niecierpliwości :P

      A za co ja mam się gniewać? Żartujesz! Ja Cię uwielbiam :p

      Usuń
    4. Cóż, fakt, jestem dość niecierpliwa, z mocnym sarkastycznym naciskiem na dość. :P I wiem, że się nie pocałowali. Ale sam fakt, że Albus mógłby to zrobić doprowadza mnie do szaleństwa. xD
      Może racja z tym Albusem, po prostu tak mi się bez Jamesa smutno zrobiło.

      O jejku, no to mi ulżyło. Wiem, że potrafię być nie do zniesienia czasami, dlatego martwiłam się, czy przypadkiem nie masz mnie już dość. :)

      Dzięki, ja też Cię uwielbuam. No i bloga oczywiście. :*

      Usuń
  12. Jak mam być szczera to tylko u Ciebie udaję mi się pisać takie długie i emocjonalne komentarze. Ale może to, dlatego, że Ty piszesz takie długie i emocjonalne rozdziały? Tak, chyba, dlatego.
    Mnie właśnie bardzo interesuje historia Polski, a w szczególności czasy II wojny światowej i okres komunizmu (chodzi mi tutaj o Żołnierzy Wyklętych), więc wiem dosyć sporo na ten temat. Moim zdaniem Powstanie Warszawskie było czymś pięknym, wspaniałym, bo Polacy właśnie się nie poddali tylko chcieli walczyć o swój kraj, a jednocześnie smutne i tragiczne, ponieważ raczej wszyscy wiemy jak ono się skończyło.
    Mam nadzieję, iż u Ciebie nic nie skończy się jak Powstanie, bo... umrzyj!
    Ok, Al jest rzeczywiście usprawiedliwiony, ale... zaklepuję sobie bycie chrzestną pierwszego dziecka Jo i Jamesa! <3
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam!
    Oficjalnie straciłam wiarę w Albusa. Jaki pocałunek?! Chyba pomyliły ci się dziewczyny, Albus! To jest Jo. Ukochana, niedługo żona twojego przystojnego brata! Bo Jo będzie żoną Jamesa, right?
    Potrzebuję terapii. Moje emocje buzują. I to tak niebezpiecznie...
    Merlinie, kocham Leah i Louisa. Jak będą mieli ślub, to chcę być druchną. Albo nieść obrączki. Albo welon.
    Cam i Lucy są takimi fajnymi rodzicami. I pokochałam małą Mary. A ja nie lubię małych dzieci w książkach i opowiadaniach. Aż do teraz. No, i co Tyrobisz, Ginger?!? Zmieniasz mój światopogląd! :p
    By the way. Też dołączam się do akcji
    JOMES FOREVER AND EVER ♡♡♡
    Jo jest przesłodką ciocią. Zgadzam się, z dziećmi narazie jej nie widzę, ale jako ciocia się sprawdza ;)
    Elizabeth nie może zginąć! Jest jedną z moich ulubionych bohaterów tego opowiadania! Proszę, nie zabijaj jej! :D
    Albus i Jo jako chrzestni. No dobra. Ale nie będzie żadnego Jolbusa, okey. Takie coś nie będzie miało miejsca! I ja już tego dopilnuję. Założę sektę i potem parenastoma bastionami odbudujemy związek Jomes, co wy na to?
    JESSIE, BO WYKRAKASZ!
    Harry, Hermiona i Noel. Nie wiem, co mam myśleć. Z jednej strony coś podpowiada mi, że Noel i Hermiona będą razem, ale z drugiej... Sama nie wiem.
    Czekam z niecierpliwością na połączenie Rospiusa. Ale na Jomesa bardziej :p
    Boże, za dużo informacji, jak na jeden dzień. Wypaliłam się. Nie wiem, co mam myśleć.
    Aaa, tylko pamiętaj o ślubie Louisa i Leah. Jak się będą bronić to im pogróż mną xd
    Życzę Ci dużo weny, ale pamiętaj, że jeżeli zabijesz Leah lub Louisa, albo Jomesa to szykuj się na atak moich bastionów.
    Pozdrawiam, Karolina.
    Ps. Proszę, żeby przeżyli. Ja się załamię, jak zabijesz Jomes. Albo Leah i Louisa.

    OdpowiedzUsuń
  14. I przepraszam za błedy. Ukradli mi laptopa, to piszę na telefonie...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to ukradli Ci laptopa?! Gdzie?! Kto?!

      A co do ulubionych osób, które zginą... Ja oczywiście kocham ich wszystkich ale jest 3, które są mi najdroższe. I 2 z nich zginą... Tak, to jest strasznie trudne.

      :/

      Usuń
    2. Wiesz, ludzie nie mają serca. Siedziałam sobie w kawiarni w Krakowie i musiałam iść do toalety. Poprosiłam jakąś panią o popilnowanie laptopa. Wracam z toalety, a laptopa i kobiety nie ma. A była to już pani w podeszłym wieku. Teraz mam nauczkę, że ludziom się ufa. Szkoda, że wtedy nie włączyłam logicznego myślenia :// Może mam dziwne poczucie humoru, ale teraz się z tego śmieję. No, bo jak szybko musiała uciekać ta kobieta!
      Szkoda tylko, że nikt nie zareagował.
      Nie będę tego zgłaszać, bo po co? Kupię sobie następnego, o wiele lepszego :D

      Tak mi szkoda tych biedaków, którzy zginą... Każde uśmiercenie bohatera jest trudne. Wiem to po swoich wypracowaniach na polski :p
      Pozdrawiam i życzę weny, bo jej nigdy za wiele,
      Karolina.

      Usuń
  15. oooooh Leah i Louis mam jakieś złe przeczucia, że może im się coś stać... oni tak strasznie do siebie pasują, nie wytrzymam tego jeżeli coś im się stanie!!
    Albus w tym momencie odsuń się od Jo!!!
    Biedna Scarlett...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie, nie ,nie!
    Czemu Scarlett?! Przecież ona jest krukonką! Powinna napisać tamt3 listy jakimś szyfrem, tak żeby Al ją uratował! Czy ona umarła?
    Co będzie z Rose i Jesse, Elizabeth i Scorem?
    Al nie pocałuje Jo, prawda? Powiedz mi, że tego nie zrobi.
    Co z Jamesem będzie coś o nim w następnym rozdziale?
    Mam neodparte wrażenie, że opowiadanie zbliża się wielkimi krokami ku końcowi :(
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu Scarlett - zobaczysz w next czemu Scarlett.
      A nie napisała nic, bo bała się o mamę.
      Średnio mogę Ci odpowiedzieć na następne pytania :P
      James będzie w nast rozdziale no i fakt, zbliżamy się do końca, jeszcze 9 rozdziałów.

      Usuń
  17. Parafrazując pana Ollivandera: Ten rozdział wielki. STRASZNY. Ale wielki.
    Generalnie kunszt Twojego pisania osiągnął chyba apogeum. Ja jestem powalona kolana.

    Po pierwsze Jo, która chciała zabawiać noworodka, lewitując jego łóżeczko - umarłam :D Albus jako ojciec chrzestny - dla mnie to był oczywisty wybór. On i Jo... trochę mniej, ale tak naprawdę ja myślę, że on jej nie pocałuje..

    Elizabeth to jest oczywiście najciekawsza postać (razem z Leah) całego GGG - skomplikowana, pewna siebie... Uwielbiam ją! :)

    Louis i Leah zginą prawda? Z tego prostego powodu, że wg mnie oni nigdy nie byliby w pełni szczęśliwi - mają za dużo na sumieniu, zwłaszcza Leah. Co oczywiście nie znaczy, że nie rzucę się pod rozpędzoną miotłę, jak to się wydarzy ://///

    Trzy dni chwały, Hermiona, Noel i Harry - mistrz rozdziału! Strasznie prawdziwy fragment.

    No i końcówka! Mi się przypomniała od razu Helena z Ogniem i Mieczem, która na widok Bohuna w Barze pchnęła się nożem, bo kochała tylko Skrzetuskiego! Stąd właśnie wiem,że Scarlett nie umrze, a Albus nie pocałuje Jo. Oni są absolutnie sobie pisani! :)

    Ostatni fragment jest piękny i ujmujący i w tym miejscu składam petycję, żeby nast rozdział pojawił się jak najszybciej!
    (MOŻNA SIĘ PODPISYWAĆ)!!!

    :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że Louis i Leah mają dużo na sumieniu. A czy zginą...
      Na pewno Scarlett to nie była ostatnia scena ze Scarlett.

      Ok, podpisuję się pod petycją :P

      Usuń
  18. Chwila.. Jeszcze jestem spokojna.. Jeszcze się nie pocalowali, wiec jest dobrze. I nie pocaluja się, bo Jo kocha Jamesa ponad wszystko inne. No i nie pozwoli na rozwalenie Jomes. Nie mogłaby . I w następnym rozdziale odsunie się od Ala . Albo na niego nakrzyczy. Prawda ? :D
    Jak Scarlett... Czemu ona to zrobiła? Czemu nie zadzgala tamtego frajera? Czemu..? Ale przecież nie mogła umrzeć, bo napisałaś mi ze pierwszy trup w 70 rozdziale. Czyli jeszcze 2 . Wiec jak to ?
    No i w ogóle co to miało być z Rose, Jessiem, Scorem i Elizabeth? Wiesz ja myślałam ze jeśli któreś z nich ma zginąć to na polu bitwy, a nie tak. Myślałam, ze przed sama śmiercią będą się jeszcze widzieć. Bo coś mi się wydaje ze nie mylę się myśląc, ze ktoś z tej czwórki zginie, nie ?
    Kiedy zaczęłam czytać o Hermionie to od razu pomyślałam " oho! Noel wróci" :D i co ? I miałam racje ! Ale mógł ja przytulic, a nie się wycofywać :D.
    O i jest Fred :) Jak fajnie :)
    Cam, Lucy i Mary <3 taka slodka rodzinka. Dlatego ostrzegam, ze jeśli ja rozbijesz, to będzie źle. I to nawet bardzo ! :D A i jeszcze
    jedno pytanie. Czy oprócz tych bohaterów, których zdjęcia są obok ktoś jeszcze taki znany zginie ?
    No.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scarlett jest zbyt inteligentna na to, żeby rzucać sie z nożem na gościa z różdżką. Jej jedyną szansą było zaskoczenie go i to właśnie zrobiła.
      Pierwszy trup w 70 rozdziale, podtrzymuję to. Oni wszyscy wciąż żyją.

      Tak, zginie więcej osób.
      No.
      :P

      Usuń
    2. Fakt.Z tych emocji zapomniałam, ze facet ma różdżkę. No. Masz racje :)
      Jeszcze żyją, ale na skutek odniesionych obrażeń zgina w 70, tak? :D
      No i jeszcze teraz będę się zastanawiać czy zginie Hermiona, Harry, Noel, Ryan, czy może jeszcze ktoś inny. No dzięki :P

      Usuń
    3. Już kiedyś pisałam, że nigdy nie zabiłabym Harry'ego. A co do reszty... musisz być cierpliwa :P

      Usuń
  19. Wow, naprawdę wow. Musiałam przeczytać jeszcze kilka razy ten rozdział.
    Mam nadzieje, że Scarlett przeżyje. Jeśli by przeżyła to Ankdal, by ją wykorzystał do pertraktacji i stąd myślę, że Albus dowie się gdzie ona jest. Nie jestem jej wielką fanką, ale to co zrobiła w ostatniej scenie jest godne podziwu. I ta mini retrospekcja..Stąd moja prośba, żeby Scarlett przeżyła, proszę.
    Nie chcę pocałunku Jo i Albusa, chcę wiedzieć co z James'em jakie są powody dlaczego przeszedł na stronę Ankdala.
    Nie wiedziałam, że Jesse przewiduje przyszłość, ale mam nadzieje, że w razie czego zasłoni Rose własną piersią.
    Trzymam kciuki za Leah i Louisa.
    Wpadłam na lekko głupi pomyśł, ale zawsze coś. Czy w Ameryce nie ma czarodziejów, którzy mogliby pomóc w walce z armią Ankdala?
    A i zapowiedź następnego rozdziału: ,,na ile Harry, Ryan i Noel są bad boys?'' Hah, a dzisiaj w telewizji leci Bad boys 2.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaaak, wszyscy chcą wiedzieć co James tam robi :p spoko, już niedługo.

      Myślę, że wszyscy, którzy mieli się zaangażować w wojnę z Ankdalem już to zrobili. Nie, nie będzie odsieczy z juesej :P

      Hahhahahha, z tym bad boys, wiem, pojechałam... Po prostu jest taka scena w następnym rozdziale i ja naprawdę nie umiałam tego inaczej nazwać :D

      Usuń
  20. Wow, Scarlett w tym rozdziale naprawdę mnie zaskoczyła... Nie spodziewałam się tego po niej, to było naprawdę odważne, mam nadzieję że będzie z nią wszystko okej.
    Al! Co on najlepszego wyrabia!? Nie wierzę, że dał się nabrać na ten list! Jakby wiedział co właśnie przeżywa Scarlett... Chociaż myślałam, że już przestał coś czuć do Jo, nie przypuszczałam że to tak silne. Pewnie jakby był James to Al by się na to nie odważył. Mam nadzieję że się jeszcze opamięta, żeby tego nie żałował.
    Może już to kiedyś pisałam, ale uwielbiam Elizabeth Mam przeogromną nadzieję, że to nie ona będzie jednym z trupów :( Gustav Andkal to trudny przeciwnik, ale myślę że ona i Scor nie dadzą się tak szybko zabić.
    Jeszcze bardziej martwię się o Rose i Jessiego, dwie osoby na dwa oddziały to naprawdę nie brzmi dobrze :/
    3 dni chwały. Czy to znaczy, że wszystko ma się rozegrać w ciagu tych trzech dni? Akcja szybko się rozkręca i pewnie najbliższe rozdziały będą pełne emocji. Mam jeszcze pytanie: Czy ta część też będzie miała 27 rozdziałów? Bo mam takie odczucie, jakby wszystko zaraz miało się skończyć a jest jakby dopiero połowa :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ten i 2 następne rozdziały będą się rozgrywać w czasie 3 dni. Później akcja ruszy dalej.
      Ta część ma 24 nie 27 rozdziałów. Jeszcze 9.

      Usuń
  21. Jejusiu! Cameron i Mary są tacy słodcy! "... a Jo popsuje mi dziecko." serio Cam? :D Hihihih. Carter rezygnował z imprezy dla córeczki! Ooooo! "Ale to nie Albus miał być ojcem chrzestnym..." O Boże ryczę! :'( Rozmowa Rose i Jesse'go była taka... Nie wiem. Szczera? Prawdziwa? Elizabeth mnie czasem tak wkurza! Louis i Leah! <3 Albus ty idioto! Dlaczego on o nią nie walczy?! Przecież podobno tak ją KOCHA! Mógłby ruszyć swoją dupę i pojechać do jej ciotki (?) sprawdzić co z nią! Tak wiem że jej u niej nie ma ale może wtedy by go olśniło! Aaaa!!! Uwielbiałam go do tego rozdziału. Proszę! Błagam na kolanach! Tylko nie Rose i Scor! Proszę! Dlaczego czuje że on zasłoni Elizabeth albo coś w tym stylu? TYLKO NI SCARLETT! Boże o nie! Dlaczego akurat ONA?! Proszę NIE! :'''( Niech ona przeżyje! Była taka kochana! Do końca wierna Alowi!<3 A ten ******** (aaa!) chce pocałować Jo! I tak łatwo uwierzył! No proszę cię Al! Ogarnij się! Proszę!

    Z pozdrowieniami
    Margo!

    PS. Przez ciebie moja mama myśli że jestem nienormalna! :'')

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialna Autorka nawet w chwilach grozy potrafi wplątać humor : Cameron chciał, żeby go Mary zahaftowała, haha! :]
    Scarlett chyba wykazała się największą odwagą w tym opowiadaniu. Niełatwo jest przecież wbicie sobie sztyletu w pierś...
    Niech Leah i Louisowi nic się nie stanie, tak samo El, Scorowi, Jesse'owi i Rose, plizz!
    Świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  23. o faaak, z tych emocji juz nie pamirtam co sie działo w tym rozdziale:(
    zaczne od najslodszego dziecka na świecie czyli Mary❤️ mam nadzieje ze nie zrobisz z niej sieroty bo Cam i Lucy sa świetnymi rodxicami!! hahahaha Cam zwłaszcza ;P Jo swietnie nadaje sie na ciocie i mame chrzestna jeeeeeej ale Al obok niej:o zaskoczyłaś mnie tym bardzo
    nie wiesz nawet jak sie wzruszyłam w momencie pożegnania Rose i Scora(JAK CHCESZ ICH ZABIĆ TO OBOJE BO NIE CHCE PATRZEC JAK CIERPIĄ)ale najlepiej nie zabijaj zadnego z nich:/ popłakałam sie na tej scenie nawet nie wiem czemu, ale mega mnie wzruszyła tez scena Harry'ego Hermiony i Noela tak meeeega smutno mi sie zrobiło:((
    ALBUSIE SEVERUSIE POTTERZE JAKIM CUDEM NIE WALCZYSZ O SCAR?????? ja nawet wole nie myslec co ona przezywa tam:'( bedzie dobrze Scar, jak juz bedziesz miała umiera to za dwa rozdziały!!(boze co ja pisze, najlepiej nie umieraj wgl)
    dlaczego tu nie moze byc happy endu???????? 3 trupy jak to jak to jak to?!?!?!?! ja tego nie przezyje i bedziesz miała mnie na sumieniu:(( (pewnie nie tylko mnie no aleXD)
    woooooooooow dla rozmowy Rose i Jessiego, pierwszy raz ktos przyznał ze jest zle i nie wiadomo co bedzie dalej:O
    zmieniam zdanie co do Elizabeth hahahah, jest bardzo śmieszna i inteligentna(przynajmiej tak mi sie wydaje) oni musza wszyscy cali wyjsc z tych misji noo!!! zastanawia mnie ten wątek z bransoletka Scar, czy nie ma opcji zaginiona czy cos takirgo:oo
    Jamesie Potterze halo gdzie jestes odbiór halo(no i brak odbioru) ehhh mam malutka nadzieje ze tak naprawde znowu jest po stronie Harry'ego i kocha Jo i tylko tam szpieguje no:( ale sie zobaczy
    z niecierpliwoscią czekam na nastepny rozdział bo juz nie wytrzymam no hahahah
    zycze duuuuzo weny i mniej trupów:(

    OdpowiedzUsuń
  24. Jej,nareszcie udało się przekopac przez ilość kartkowek i sprawdzianów i udało mi się przeczytać rozdział. Miałam po przeczytaniu uczyć się geografii lecz kolejny rozdział >>>>>>> geografia. Zacznę od tego,ze Mary jest cudowna,ma cudownych rodziców, szczególnie tatę oraz cudownych chrzestnych. Krótko mówiąc wszystko z nią jest cudowne. Cam zaimponowal mi tą troska o córeczkę i szybkim powrotem z imprezy,o której Lucy się chyba nawet nie dowie bo była za krótka XD Rozmowa Rose i Jessego była taka szczera,coś czuje,ze mogą zostać dobrymi przyjaciółmi *jeśli przeżyją oczywiście* Szkoda też mi Harry'ego i Hermiony,nie wiem jakbym się czuła jeśli to by chodziło o moje dzieci.
    Wojna zbiera swoje żniwa,robi się coraz gorzej. Oby i Rose i Jessemu oraz Scorpiusowi i Elizabeth udało się znaleźć i strzały i kolczan i zakończyć to wszystko z jak najmniejsza liczbą ofiar. Dobrze,ze Cam chce zabrać Mary z kraju tylko gdzie.
    A propo Elizabeth,kocham ją po prostu 💓 Uwielbiam postacie z takimi charakterami,kojarzy mi się trochę z Blair z Plotkary 💓 I jeszcze Leah i Louis, są idealni,po prostu idealni.
    Ostatnia scena,też myslalm,ze zgwałca Scar,nie myślałam nawet i tym co zrobiła bo myślałam,że dźgnie jego. Zakończenie tak wciągające,że geografia poczeka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak nie przeladalam za Scarlet to teraz rece opadaja... I slowa Harrego i trzech dniach chwaly... To byl zdecydowanie smutny rozdzia..

    OdpowiedzUsuń