Wiem, że mnie pamiętasz
I nadszedł koniec. Nie wiedzieli kiedy minęła wiosna, kiedy przebrnęli przez OWUTEMy, kiedy zrobiło się tak ciepło, że mogli po raz ostatni drażnić kałamarnicę w jeziorze. Nadszedł koniec.
Jo spakowała się parę dni wcześniej. Właściwie od dawna była tu już tylko ciałem… Wyszła z dormitorium i skierowała się do wyjścia, ale w Pokoju Wspólnym zatrzymała się mimowolnie. Miała wrażenie, że wpada we własne wspomnienia, które zalały ją z całą mocą, tak, że prawie czuła zapach pianek w kominku z tamtego wieczora:
- Cześć, mała – opadł na fotel naprzeciw niej a jego wzrok padł na kojec. – Masz wilka.
- Wiem – powiedziała stwierdzając, że chyba jest chora, bo jej policzki gwałtownie zaczęły ją piec. Może ma gorączkę?
- Kolejny uratowany zwierzak? – zapytał James i wstał – jak się wa...?
- NIE! – Jo zerwała się z fotela i w ostatnim momencie odciągnęła rękę Jamesa od kojca. Spojrzał zdumiony najpierw na nią, potem na ich splecione ręce i uśmiechnął się szelmowsko. Jo, która poczuła nagłe uderzenie gorąca chciała szybko zabrać rękę, ale James ją przytrzymał.
- Ten wilk wszystkich gryzie! – zawołała, żeby przykryć swoje zmieszanie, ale ku jej zdumieniu James wpatrywał się w nią znacząco, wciąż nie puszczając jej dłoni.
- A ty się tak o mnie martwisz? - zapytał z lekkim uśmiechem. Jo zaklęła w myślach.
- Zjeżdżaj, Potter! – i zwinnym ruchem wyrwała swoją dłoń – właśnie uratowałam ci tyłek!
Wróciła na swój fotel i chwyciła pióro, którym przed chwilą pisała, ale ręka jej się teraz trzęsła i nie miała pojęcia co robić. James włożył ręce do kieszeni i wpatrywał się w nią przez chwilę, a ona udawała, że tego nie widzi.
- Umów się ze mną, Carter – powiedział spokojnie. Jo była pewna, że się przesłyszała. Bardzo powoli podniosła głowę znad referatu, którego i tak nie pisała.
Uśmiechnęła się przez łzy. A potem jej wzrok bez żadnego uzasadnienia powędrował w kierunku schodów do dormitoriów chłopców i bez zawahania jej nogi powędrowały w tamtą stronę. Puste dormitorium. Pchnęła drzwi i znowu go usłyszała:
- A więc koniec? – zapytał surowo James. Jo zrobiła zdumioną minę.
- Raczej odwrotnie… - mruknęła bardzo cicho. James pokręcił głową.
- Koniec twoich durnych teorii, wykręcania się i niechodzenia ze mną?
Jo parsknęła śmiechem.
- Koniec! – bąknęła, znowu przytulając się do jego torsu. James jednak nie odpuszczał i po raz kolejny podniósł jej podbródek.
- Co z Alem?
- Ma swoje życie, a my mamy swoje – wyśpiewała Jo, jakby nauczyła się tego jak wiersza. James pokiwał głową w wyrazie łaskawej aprobaty.
- Okej, możesz wracać – powiedział wskazując na swoją pierś. Jo znowu się roześmiała, a potem wtuliła w niego ufnie.
- Och, nie, zapomniałem! – zawołał teatralnie James i po raz trzeci przyciągnął do siebie jej twarz. Jo zrobiła zdumioną minę.
James ponownie splótł ręce za jej plecami i wpatrując się w jej oczy znowu wpił się w jej usta w długim, słodkim pocałunku.
Wybiegła stąd tak szybko, że prawie widziała jak tamta scena rozmazuje się przed jej oczami. Kłuło ją w piersiach i nie mogła złapać oddechu. Oddychaj, myślała. Oddychaj. To już koniec. Już więcej nie będziesz myśleć o tym każdego pieprzonego dnia. Oddychaj.
*
Rose powitała dzień szerokim uśmiechem na twarzy. KONIEC. Już dość tych durnych lekcji, niedorobionych profesorów i ciągłych afer, w które wkręca ich Carter. Juhu!
Wyskoczyła z łóżka i ubrała się. Myjąc twarz, mimowolnie przypomniała sobie pierwsze lata w Hogwracie i jej uśmiech trochę przygasł. Te wszystkie kłótnie z Malfoy’em…
- Co tam, palancie? – zapytała Rose na wspólnej Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami. Scorpius mógłby przysiąc, że olbrzym Hagrid zachichotał.
- Coraz gorzej – warknął Scor. – Widzę cię już trzy minuty.
Rose zacmokała wesoło i z całej siły nadepnęła mu na stopę. Ani drgnął.
- No, no dzieciaki! – zawołał Hagrid. – Bez takich mi tu. A teraz podzielcie się w pary, kto koło kogo stoi i podejdźcie do klatek.
Scorpius, któremu widok cały czas zasłaniały rude kłaki, dopiero teraz dostrzegł kilka klatek za Hagridem. Zrobiło się zamieszanie, bo każdy szukał pary. Blake nie zwracając uwagi na Scorpiusa, podrywał w najlepsze Genevive, piękną Ślizgonkę. Rose ruszyła w stronę Pottera, ale ten już podchodził do klatek ze Scarlett. Scor parsknął śmiechem.
- Z czego rżysz, baranie? - syknęła Red. – Też nie masz pary. - Scorpiusowi przestało być do śmiechu. Trzymając się jak najdalej od siebie podeszli do klatek. Hagrid sprawdzał czy ustawili się parami.
- Rose, musisz sobie kogoś znaleźć.
- Z tymi włosami? - zadrwił Scorpius a Ślizgonki tradycyjnie parsknęły śmiechem. Ślizgoni tego nie robili, bo bali się Rose, poza tym wielu z nich się podobała.
- Malfoy, to samo dotyczy ciebie – zauważył Hagrid, który cały czas błądził wzrokiem po klasie – Cholibka, wygląda na to, że będzie razem – mruknął jakby trochę przerażony. – A niech mnie, twój ojciec by mnie za to ugotował w oleju – powiedział cicho do Rose. – Ale trudno. No dalej, Scorpius, podjedź do Rosie!
Red parsknęła głośnym śmiechem.
- Frank! FRANK!
Pies zaszczekał i wypadł ze swojego kojca, merdając wesoło ogonem.
- Niech cię! – śmiała się dalej Rose. – Wiesz, że jak się pojawiłeś moim największym życiowym marzeniem było ukatrupić twojego pana?
Nie wiedziała czy Frank rozumiał, bo dalej tylko machał szczęśliwie ogonem.
Rose wróciła do sypialni i stuknęła różdżką w kufer, a potem powoli wyszła z dormitorium i Pokoju Wspólnego Krukonów. Koło biblioteki znowu przystanęła i poczuła, że mimowolnie odpływa.
- Kiedy, do wszystkich diabłów pojmiesz, że nigdy bym cię tak nie nastraszył?! – syknął jej do ucha. Rose pokręciła głową, jakby chciała się od niego uwolnić.
- Nie znosisz mnie – przypomniała mu. – Ciągle robisz mi na złość.
- Jest granica! – warknął, przysuwając się tak, że teraz prawie muskał jej ucho. – I wyobraź sobie, że znoszę cię znakomicie!
Rose próbowała odsunąć głowę, ale nie bardzo jej to wychodziło.
- Jakoś ci nie wierzę.
Scorpius był doprowadzony do ostateczności. Oparł dłoń o jej szyję tak, że drgnęła jak rażona prądem a potem drugą ręką odwrócił jej twarz w swoją stronę.
- Patrz, jak cię nie znoszę…
I pochylił się do jej ust a potem wpił się w nie zachłannie.
Biblioteka znikła.
Pokręciła głową, żeby pozbyć się zamglonego spojrzenia. Z ciężkim sercem zrobiła następny krok, a potem szybko skręciła w inną stronę.
*
Al ubrał się i umył i dopiero, gdy dotknął zimnej wody, uświadomił sobie, że to ostatni dzień w zamku. Do tej pory żył tylko tym, że w końcu będą mogli działać. Będą dorośli i pozwolą im walczyć. A Al od miesięcy nie marzył o niczym innym jak dorwanie Jamesa. Teraz zdał sobie sprawę z tego, że kończą szkołę, w której zaczęło się tak naprawdę wszystko co było najważniejsze w ich życiu.
- To są runy – powiedział Al, przyglądając się pożółkłej kartce.
- A co to może być? – Jo wskazała na odręczny rysunek, jakiegoś rozłożystego drzewa.
- Nie mam pojęcia – szepnął James przyglądając mu się zaintrygowany. Drzewo miało zupełnie czarną korę i dziwne, jakby trójkątne liście.
- Widzieliście gdzieś takie drzewo? – zapytał zafascynowany. Jo pokręciła głową.
- Co tu jest napisane? – odezwał się nagle Al, wskazując na prawie niewidoczny napis na pniu drzewa, który wyglądał jak wyryty ostrzem.
- To po łacinie – Jo skrzywiła się i nachyliła bardziej, żeby lepiej widzieć – lig… lignum? Nie mogę odczytać tego drugiego słowa…
- Początek – szepnął Al – tu jest napisane: drzewo początku…
Wyszedł z dormitorium. Nie mógł uwierzyć, że już tu nie wróci. Że nie zobaczy więcej Rose i Scora ganiających się po korytarzach, Scarlett nad wypracowaniem w bibliotece, Jo, tropiącej każdą tajemnicę, jaka tylko się pojawiła. Klasa na czwartym piętrze, Wieża Astronomiczna, Wielka Sala… Jo na jego miotle i ich pierwszy pocałunek… A potem inne pocałunki.
- Al, ja się boję… - powiedziała Scarlett, gdy ogarnął ich chłód i znaleźli się w nieprzeniknionych ciemnościach. Albus nic nie odpowiedział, tylko wziął ją za rękę i wyjął różdżkę, którą zaczął oświetlać drogę.
Na szczęście, nim Scarlett dostała zawału, gdy znaleźli się w lochach, skręcił do pierwszej klasy, którą mijali.
- Klasa Eliksirów? – zdumiała się, gdy Al pchnął drzwi i zamknął je za nimi. Ale Potter znowu jej nie odpowiedział, tylko zaczął machać różdżką, zapalając pochodnie.
Scarlett wpatrywała się w niego z rządzą mordu. Gdy ciągle nie zwracał na nią uwagi, prychnęła wściekle i podeszła do niego tak blisko, że musiał się nią zainteresować.
- Co my tu robimy?! – wrzasnęła głośno. Albus spojrzał na nią i włożył różdżkę do kieszeni.
- Tu się poznaliśmy.
Oczy Scarlett rozszerzyły się gwałtownie.
- Co?!
- Sześć lat temu zamieniliśmy tu ze sobą pierwsze słowa. Rose tak mnie denerwowała, że szukałem wolnego miejsca i usiadłem koło ciebie. Powiedziałaś, że masz grypę i, że nie radzisz mi siadać koło siebie.
- Al… - bąknęła – Pamiętasz to?
- Powiedziałem, że zaryzykuję – kontynuował Albus – Dwa dni później miałem trzydzieści dziewięć stopni gorączki i drgawki.
Oczy Scarlett zaszkliły się i zaczęła szybciej oddychać.
- Co my tu robimy?
Albus zbliżył się jeszcze trochę i objął ją delikatnie.
- Wiszę ci sześć lat – powiedział z lekko zażenowanym uśmiechem – Postanowiłem je odrobić od samego początku.
Scarlett nie wiedziała co powiedzieć.
- Al… A co z… z Jo?
Albus wzruszył ramionami.
- Nic. Był taki dzień, kiedy jej widok niczego we mnie nie wywołał. I nie miało to nic wspólnego z tym, że zaczęła się spotykać z Jamesem – wtrącił z powagą – a bardzo dużo z tym, że ty powiedziałaś mi… to co mi powiedziałaś.
Scarlett znowu się zawstydziła i spuściła wzrok.
- Wszystko się wtedy zmieniło – mówił dalej.
- No tak – mruknęła Scarlett – odkryłeś pokłady dziewczyn w zamku…
Albus spojrzał na nią przepraszająco.
- Wybaczysz mi kiedyś? – zapytał, łapiąc ją za podbródek – Wybaczysz mi, że byłem kretynem przez sześć lat?
Scarlett zerknęła na niego z ukosa.
- To zależy co jest teraz.
Albus zaśmiał się wesoło.
- Teraz chcę z tobą być. Bądź ze mną, Scarlett…
Patrzyła na niego, jakby bała się tego co mówił. Jakby bała się własnych marzeń.
- To wszystko brzmi naprawdę nieźle – powiedziała – ale…
- Masz rację – przerwał jej – Nie ma sensu gadać.
Albus pochylił się i położył jej ręce w talii, delikatnie przesuwając palcem po kawałku skóry, który odsłaniała jej bluzka. Przyłożył twarz do jej twarzy i ucałował jej usta. Serce waliło mu jak młot, nogi miał jak z waty, ale nie wyobrażał sobie, by mógł się od niej oderwać.
Gdy rozchyliła usta, miał wrażenie, że w jego krwi płynie lawa. Przyciągnął ją bliżej i pocałował mocniej. Jego ręce zabłądziły na jej plecach a Scarlett jęknęła cicho. Al oderwał się na moment, żeby na nią spojrzeć. Śmiała się.
Wspomnienia biły się w jego głowie o pierwszeństwo. Bezwiednie skierował się na czwarte piętro...
*
Scor był tak zaspany, że dopóki nie wziął prysznica nie miał bladego pojęcia co szczególnego jest w tym dniu. Przypomniał to sobie dopiero, gdy opuścił Slytherin i znalazł się w korytarzu prowadzącym do lochów. To koniec – pomyślał zdumiony. Koniec szpiegowania, wygłupów, picia na Wieży Astronomicznej. A przede wszystkim koniec…
- Jesteś strasznie głupia, Weasley – oświadczył pewnie. Rose pomachała głową.
- Oczywiście, że jestem! – zawołała odrzucając do tyłu czerwone pasma – Pozwoliłam ci się tknąć! Muszę być nienormalna!
Scorpius uśmiechnął się z drwiną.
- Nie o to mi chodziło, wariatko.
Przysunął się. Rose zrobiła krok do tyłu.
- Nie zbliżaj się.
- Bo co?
- Bo i tak stchórzysz – palnęła. Scorpius przewrócił oczami.
- Znowu pudło, Weasley!
Jego krok do przodu, jej w tył.
- Mówiłem już, że jesteś głupia? - i nie czekając na odpowiedź kontynuował – Kto inny na twoim miejscu pomyślałby, że można cię nie chcieć?
Rose zatrzymała się w połowie kroku.
- Wyszedłeś – warknęła wściekle. Scor zrobił dwa kroki, tak, że jego nos zawisł nad jej nosem.
- A gdybym został? Co by to było? Kolejny, tragiczny zwrot w tej porypanej grze? Mógłbym ci wtedy zrobić coś gorszego, niż zostać?
Do Rose nie docierało to co mówił. Czy on próbuje jej wcisnąć, że odszedł, bo mu na niej zależy?
- I co teraz? – zapytała cicho.
- Teraz, Weasley powiedz mi, czego ty chcesz.
Rose nabrała powietrza szybkim haustem. Czego ona chce? Czego ona chce?
Przestała grać.
- Lubię jak się kłócimy – powiedziała w końcu – I lubię jak się całujemy.
Scorpius pokręcił szybko głową.
- To nie jest w pakiecie, Weasley. Koniec gierek, koniec wojny. Albo wte albo wewte!
Rose uniosła wysoko brwi.
- Nie rozumiem! A czego ty chcesz?
- Ciebie.
- Scorpius, ja nie wiem co się dzieje – powiedziała buntowniczo Rose – Ty mi proponujesz związek?!
Scorpius nachylił się i pocałował ją w nos, zostawiając na nim mokry ślad. Red machnęła niecierpliwie ręką.
- Proponuję ci coś najlepszego na świecie - oświadczył – Siebie!
Rose spojrzała na niego wściekle.
- Malfoy, masz trzy sekundy, żeby mi powiedzieć, o co ci do cholery chodzi!
Scorpius przeciągnął jeszcze nosem po jej policzku i odsunął się na krok.
- Ciężko mi się skupić – burknął, a potem spojrzał na nią poważnie – Czego nie rozumiesz? Że oszalałem przez ciebie? Że dwie godziny bez twojego rudego charakteru i zaczynam wariować? I nie chce już tego co wcześniej – dodał świdrując ją palącym wzrokiem – Jesteś moja, Weasley.
Rose czując chłód w całym ciele, znowu cofnęła się o krok, aż oparła się o jeszcze zimniejszą ścianę. On chciał. Merlinie, on chciał…. Nie, przecież ona… Co ona ma mu powiedzieć?
- Ale my… My się pozabijamy.
- Bardzo możliwe.
Patrzyli na siebie przez chwilę, jakby widzieli się po raz pierwszy. A potem Red odzyskała dawną butę, którą straciła na moment przez tego barana. Odbiła się od ściany i założyła za ucho czerwone włosy.
- Niech cię szlag, Malfoy.
Jeden krok Rose, jeden krok Scorpius. A potem pogrążyli się w długim, słodkim pocałunku.
Niech, cię szlag, Weasley! Myślał Scorpius kierując się do Wielkiej Sali. Nie miał pojęcia kim by właściwie był bez Rose... Zatrzymał się przed jadalnią, ale nie musiał nawet tam zaglądać. Wiedział, że tych ostatnich chwil żadne z nich nie spędzi tutaj. Pobiegł przed siebie a przed oczami przelatywały mu najróżniejsze sytuacje. Zakrwawiona Jo, jego ojciec w ataku paniki, gdy zobaczył jego i Red. I Red… każda chwila z nią stawała mu teraz jak żywa…
Podniósł się z miejsca i obrócił twarzą do drzwi.
- Rose… - powiedział drżącym głosem. – Za minutę otworzę te drzwi. Jeśli wciąż za nimi będziesz, nie będzie już odwrotu.
Usłyszał szuranie i wiedział, że Rose podniosła się z miejsca, ale nie miał pojęcia czy odeszła. Najdłuższe sekundy jego życia wlekły się niemiłosiernie. Otworzył drzwi.
Została.
*
W klasie na czwartym piętrze, nieużywanej od dekady przez nauczycieli, ale co najmniej od trzech lat przez kilkoro spiskowców, po raz ostatni zebrał się mały tłum.
- Pewnie miałaś stąd więcej rzeczy do zabrania niż z dormitorium… - zaśmiał się Al, gdy zamknęły się drzwi za Jo. Parsknęła śmiechem.
- Nie wiem czy teraz wymyślimy cokolwiek z dala od tego miejsca. W powietrzu czuć tu intrygę!
Rose stała za siedzącym na ławce Scorem i obejmowała go za szyję.
- Gdzie Scarlett?
- Słucha przemówienia McGonagall – odparł Al.
- Znajdziemy sobie nowy pokój zabaw – przekonywał wszystkich Scorpius. Jo kiwnęła pewnie głową.
Zamilkli na moment. A potem każdemu z nich, jakby wiatr przywiał te same słowa. I zobaczyli siebie samych, tak dawno temu, ale zdawało im się jakby to było wczoraj:
- CARTER! MALFOY!
- POTTER!
- Weasley?
Rose wykrzywiła się do Malfoya, który na jej widok udał, że dostał zawału.
- Co tu robicie? – zapytał James przyglądając im się podejrzliwie. Jo jęknęła. Tylko tego jej brakowało – dzieci nauczycieli, których zamierzała podsłuchiwać.
- A wy? Przyszliście po całusy na dobranoc od mamusi i tatusia? – dopytywał się Scorpius, patrząc na Potterów z pogardą.
- Uważaj na słowa, Malfoy, bo dostaniesz szlaban – oświadczył Albus.
Podczas gdy trzej chłopcy zabijali się wzrokiem, Jo wróciła do gargulca, zdeterminowana, by go rozwalić, a potem pozbawić pamięci wszystkich, którzy się tu niepotrzebnie przypałętali.
- Co ty robisz?! – zawołała Rose, przedzierając się do niej i patrząc ze zdumieniem na różdżkę w jej ręku.
- Och, Weasley, nie teraz! – burknęła Jo, odganiając jej ręką.
- Nigdy więcej na mnie nie machaj! – oświadczyła wyniośle Rose. – A teraz się odsuń. Al zna hasło.
Jo otworzyła usta zdumiona.
- Wybieracie się na…
- Naradę? – wpadł jej w słowo James Potter, objeżdżając ją wzrokiem – Owszem.
- Musicie podsłuchiwać starych? – zapytał teatralnie Scorpius.
- Zamknij się – powiedzieli jednocześnie Rose, Albus i Jo.
- W takim razie, do dzieła! – zawołała Jo, patrząc nagląco na Albusa.
Ten wyglądał jakby się wahał.
- No nie wiem… - mamrotał.
- On nie idzie – oświadczył James wskazując na Scorpiusa.
- Szybko! – wrzasnęła Jo, bo na korytarzu rozległy się głośne kroki. – Otwieraj ten cholerny gabinet, wskakujcie do szafy i ani słowa, bo głowy poucinam!!!
*
*
*
PS.
Nie wiem jak Wam, ale mnie się to bardzo ciężko pisało/czytało. To oczywiście połowa rozdziału, bo – przynajmniej dla mnie – była bardzo emocjonująca. Cz. 2 za 2/3 dni.
PS. 2
Wiem, że są wakacje i nikomu się nie chce robić wielu rzeczy, ale po tym poście niestety cofam dostęp wszystkim, którzy nie odzywają się od jakiegoś czasu :/
Mam łzy w oczach i coś mi się przewraca w żołądku...!
OdpowiedzUsuńWiem, że sporo jeszcze zostało do końca i że tyle jeszcze rzeczy, na które warto czekać, ale... Chlip. Chlip.
Pamiętam wszystkie te sceny! Jak James chciał umówić się z Jo był jeszcze szkolny casanovą :P A ten moment kiedy do niego przyszła <33
I wszystkie kłótnie Rospiusa! A ten pierwszy pocałunek był chyba najbardziej emocjonujący ze wszystkich części w ich wykonaniu. Oczywiście scena pt. "jestem pod drzwiami" też była piękna.
Ech... strasznie szkoda, że już opuszczają Hogwart. Przy tym ostatnim wspomnieniu śmiałam się i płakałam jednocześnie. tylko Ty tak potrafisz!!!
kocham <333
Aż się łezka w oku zakręciła...Tyle wspomnień! To było tak dawno temu! A przynajmniej tak mi się wydaje... To, że trafiłam na twojego bloga te kilka/kilkanaście miesięcy wstecz, traktuję jako swój największy sukces i dowód na to, że mi także szczęście czasem dopisuje ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że opuszczają Hogwart. To jest taki drugi dom...Zawsze się zastanawiałam jak to wyglądało. Co musieli przeżywać siódmoklasiści. Ja nawet po trzech latach szkoły płakałam jak bóbr na zakończeniu, przez co wyglądałam jak panda. A oni nie dość, że uczyli się tam siedem lat, to na dodatek jeszcze tam mieszkali. Zawsze razem, a tu nagle osobno i dorosłe życie. Przerażające.
Czekam na kolejny rozdział :)
PS Składam oficjalną prośbę o przyjęcie mojej pokory i ponowne rozważenie mojej osoby na stanowisko Przewodniczącego Fanclubu Jomes. Przeprosiłam! To była chwila słabości! Już jestem sobą i kocham Jamesa mocą tysięcy słońc! Ta praca to moje życie!
Uwielbiam Cię ;) Do napisania!
~ Zdemoralizowana
Jeszcze tak prędko nie zaczną żyć osobno :P
UsuńOkej, dostajesz tę robotę. Ale pamiętaj, że to praca na pełen etat! :D
Ja zdecydowanie się wzruszyłam. <3
OdpowiedzUsuńWszystko chyli się ku końcowi i to.... dobrze, ale też przytłaczająco. Żadna historia nie może ciągnąć się w nieskończoność, wiem, tylko że ja mogłabym to czytać w nieskończoność. :)
Tak się ostatnio zastanawiałam kim będą nasi bohaterowie (którzy przeżyją) w przyszłości. Z jednej strony chcę już znać koniec, z drugiej jak najdalej go odwlec.
No nic, nie złożę nic porządniejszego ze wzruszenia. Pozdrawiam bardzo serdecznie, CJ xx
Moje miejsce!
OdpowiedzUsuńWitam!
Usuń,,Nie wiedzieli kiedy minęła wiosna, kiedy przebrnęli przez OWUTEMy, kiedy zrobiło się tak ciepło, że mogli po raz ostatni drażnić kałamarnicę w jeziorze. Nadszedł koniec." Koniec szkoły, a początek misji ratowania Jamesa! Teraz Jo-Już-Niedługo-Potter zapierdzielaj na jednej nodze i ratuj swojego przyszłego męża! Od, kiedy napisałaś mi, że w rozdziale 67 będzie scena z Jomes nie mogę normalnie funkcjonować! JOMES ALWAYS AND FOREVER ♥♥♥
Notka wyszła trochę melancholijnie.
Tak... czytając to jeszcze bardziej doszłam do wniosku, że ten czas tak jakoś szybko minął i już nie usłyszę sprzeczek Rose i Scorpiusa, Jamesa narzekającego na ojca-bohatera, Jo wiecznie szukającej kłopotów, Albusa, który podkochiwał się po cichu w Carter. Skończyły się lata beztroski teraz zaczęła się misja ratowania Jamesa. Wiem, że się powtórzę, ale muszę.
Czuję jak razem dorastałam z głównymi postaciami, zdobywałam nowe doświadczenia, śmiałam się i płakałam z tych samych rzeczy co oni (no dobra, nie płakałam a raczej się wzruszałam). Pamiętam nawet jak shippowałam Jamesowi i Jo! Ahh... zdaję się, iż to były takie odległe czasy.
Kto by pomyślał.
Ja? Dorosnąć? W środku zawsze byłam i będę nieogarniętym dzieciakiem z marzeniami o dostaniu się do Hogwartu, ale Twoje opowiadanie ciągle uczy mnie nowych rzeczy. Na przykład, że nigdy nie opłaca się ufać facetom, bo zawsze znajdą jakiś powód przez, który będzie się cierpieć, pokazałaś mi jednak też czym jest prawdziwa, bezinteresowna miłość, pokazałaś co to przyjaźń. Ogólnie nauczyłaś nas wielu ważnych wartości.
Kurde! To zabrzmiało jak przemowa na koniec Twojego bloga!
Wybacz jeśli ten komentarz będzie krótki, ale u mnie są teraz żniwa i muszę pomagać rodzicom, więc mam nadzieję, iż zrozumiesz ;)
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Ach, dla Ciebie notatka jest melancholijna, bo bardzo niedawno znalazłaś bloga i masz to wszystko na świeżo... Ale dla tych, którzy od miesięcy czekają cierpliwie na każdy rozdział to jest zupełnie coś innego. Dla Ciebie melancholia dla mnie wzruszenie, że minęły 3 książkowe lata :P
UsuńWspominałam, że uwielbiam Twoją bezgraniczną wiarę w Jomes? Nie? Uwielbiam Twoją bezgraniczną wiarę w Jomes! :) A ich wspólna scena bd nie w 67 a jeszcze w tym 66 ( w nast poście).
AAA nie mogę uwierzyć, że czegoś kogoś nauczyłam! Ja? Serio? :p Ale nigdy nie miałam w zamyśle sugerować, by nie ufać w ogóle facetom! No, może trochę mniej niż ludziom :P
Powodzenia przy żniwach! :)))
To było takie... uczuciowe... takie... nie wiem jak to nazwać, ale powiem szczerze, teraz ciężko mi sobie ich wyobrazić w NIE-hogwarcie. Nwm jak inni tutaj, ale Jo bez tej jej klasy? Scorp i Al bez wieży astronomicznej? Rose nie kłócąca się w korytarzu z Malfoyem? Jess... Jess bez... tych jego NIBY-trudnych spraw? (Niech się chłopak tak wgl ogarnie xd)
OdpowiedzUsuńCiężko mi to sobie wyobrazić... Jo widzę jako tajną agentkę xd
Pozdrawiam i smutam
Bo GGG bez hogwartu to... inne GGG
~Nats
Och, ciężko uwierzyć, że to już prawie koniec. Będzie mi bardzo brakowało ich przygód, problemów. Można by stwierdzić, że zżyłam się w jakimś stopniu z Jo, Rose, Alem, Scorpiusem, Jamesem, wszystkich mogłabym wymienić.
OdpowiedzUsuńJednego jestem pewna, nie żałuje ani jednej minuty spędzonej na myśleniu albo czekaniu na nowy rozdział.
Kilka dni temu przeczytałam parę pierwszych rozdziałów, dlatego ich retrospekcje wydały mi się jeszcze bliższe. Zrobiło się nostalgicznie i melancholijnie.
Znalazłam to cudowne opowiadanie szukając blogów o Rose i Scorpiusie i nie myślałam, że polubię innych bohaterów. Na całe szczęście się myliłam :)
A i ostatnio w jakimś supermarkecie znalazłam szampon o zapachu kukurydzy, będzie mi przypominał Jomesa.
Pozdrawiam ;)
A.
Jak się wcześniej podpisywałaś?
UsuńPodpisywałam się jako Agata Malfoy
UsuńJa płacze! To koniec... I co ja będę teraz czytała?!?
OdpowiedzUsuńMusisz napisać 4 cz. bo inaczej się powieszę! Nie żartuje!!!
Nie wiem co jeszcze napisać...
Po prostu ta historia nie może się teraz skończyć. Nie teraz!
To chyba wszystkie moje żale.
Mimo wszystko rozdział cudowny [jak wszystkie]. <3
Czekam na 2 cz. rozdziału!
Ale to nie jest koniec.
UsuńPrzecież nic się nie wyjaśniło...
To jest koniec szkoły a GGG ma jeszcze 11 rozdziałów, czyli minimum 150 stron.
Koniec szkoły :( nie wyobrażam sobie ich w dorosłym życiu. No ale wiecznie nie można się uczyć. Kiedy w końcu, James dostanie w łeb?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, Annayis
PS wiem, że krótko i dawno się nie odzywałam, ale osobiste sprawy mi na to nie pozwoliły
Ach.. Totalnie się wzruszyłam! Te ich wspomnienia. Wszystko się poprzypominalo : te początku ich miłości i wspólnej przyjaźni. Kiedy tak to czytałam to gardło miałam ściśnięte . Kończy się taki fajny etap w ich życiu, kiedy to wszystko się zaczęło. Jak ten czas leci. A dopiero Scorpius i Red się nienawidzili :D .
OdpowiedzUsuńEhh życzę im wszystkiego najlepszego na nowej drodze. A zwłaszcza żeby Jomes znowu mogli być Jomes .
Wspaniały rozdział :)
Pozdrawiam
Ciezko sie nie wzruszyc. Tyle wspomnien ktore sklaniaja mnie do przeczytania GGG jeszcze raz. Ale to juz po zakonczeniu. To juz bardzo niedlugo. I mimo ze nie chce konca to ciekawia mnie dalsze losy naszych bohaterow i tego jak potoczy sie wojna.
OdpowiedzUsuńPs
Myslalas zeby wydac to w formie ksiazkowej?
GGG na pewno nie mogę wydać, bo nie mam praw do połowy nazw i postaci w tym opowiadaniu :P Ale często myślę o przeniesieniu ich wszystkich w realia liceum, w którym też dzieją się dziwne rzeczy... Może wtedy pomyślę o wydaniu :P
UsuńI teraz będę się zastanawiała jak byś ich ponazywała! :) Imionami polskimi czy anglojęzycznymi?
UsuńA to akurat wiem od dawna - Jo - Ada, Al - Marcin, James - Janek, Rose - Zuza i Scor - Igor.
Usuń:P
Ale fajnie! Najbardziej mi pasuje Igor, ale Zuza i Janek też są super. Wgl wszystkie są super! :)
UsuńAda i Zuza chyba najbardziej pasują. Al Marcinem? :D
UsuńJejku jakie to wzruszające <3
OdpowiedzUsuńCałe pół rozdziału i wszystkie ulubione fragmenty ^^
Hogwart bez Rose i Scorpiusa Ala i Scarlett no i bez Jo to nie ten sam Hogwart...
Ale ciekawa jestem co dalej
Ich przyjaźń przetrwa prawda? W końcu są/będą rodziną... Ale serce mi pęka jak myślę że znowu będą walczyć...
Naprawdę tylko 11 rozdziałów? Może napiszesz tez czwartą część? Albo cokolwiek? Bo ja niewyobrażam sobie życia bez GGG *.*
Na pewno to jest ostatnia część z tymi bohaterami. Chcę już zakończyć ich wątki i nie mam serca znowu mieszać im w życiu :P
UsuńAle być może będę prowadzić jeszcze jakiegoś bloga HP :)
Szkoda... ale nie przestawaj pisać bo masz do tego dar ^^
UsuńNajwyżej będziesz mnie miała na sumieniu jak GGG skończy xD
Borze sosnowy, pierwsza wersja tego komentarza brzmiała jak pożegnanie. Usunęłam kiedy tylko zorientowałam się co wypisuje, bo to powinno zaczekać raczej do ostatecznie ostatniego rozdziału, prawda? Zrobiłam się strasznie sentymentalna przez ciebie :P powiem tylko, że aż się łezka zakręciła w oku od takiej ilościwspomnień :') To jeszcze nie koniec tej historii, ale już widać słychać i czuć, że to już nie potrwa długo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~ Mała Mi
Na początek chciałabym przeprosić za to, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie miałam zbytnio jak i kiedy, bo byłam na wakacjach, a od dzisiaj do 11. sierpnia będę bez jakiegokolwiek dostępu do internetu, więc nie będę miała nawet jak przeczytać rozdziałów. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńA tak już odbiegając od tamtego tematu, to jakoś tak mi się smutno zrobiło (a wiedz, że me serce z lodu), jak przeczytałam te wszystkie wspomnienia. Te wszystkie chwile, kiedy groziłam ci zrzuceniem bomby atomowej na głowę, jak miałam ochotę rzucić laptopem z irytacji albo jak wyżywałam się na poduszce...
Mam ogromną nadzieję, że kiedy zakończysz tę opowieść, nie znikniesz z blogosfery, bo jesteś jedną z niewielu autorek (bądź autorów), którzy doprowadzają mnie do tak skrajnych emocji.
To brzmi jak jakieś pożegnanie, ale nim nie jest, bo na sam koniec napiszę ci taki komentarz, że znając mnie poryczę się pisząc go, ale ciii.... Przemilczmy to.
Nawet nie chcę wiedzieć, jak czują się wszyscy, którzy opuszczają Hogwart, bo ja na ich miejscu przywiązałabym się łańcuchami do łóżka i kij im w oko — ja zostaję!
Tak jak już kiedyś pisałam, James dostanie ode mnie takiego kopa pomiędzy nogi, że przez tydzień nie będzie chodził, ale postaram się nie pozbawić go możliwości spłodzenia małych Jomesków.
Liczę na solidną dawkę kłótni państwa Rospiusów nawet po opuszczeniu szkoły.
Nadal nie wybaczyłam Albusowi, że pocałował Jo (tudzież ona pocałowała jego, ale), kiedy miała ona się całować z Jamesem.
Chyba przynudzam, więc...
Pozdrawiam!
Nazzie.
No! Bo już się martwiłam, że któraś z Twoich bomb eksplodowała przypadkowo :P
UsuńBtw. w dowodzie mam "kobieta":P
To było piękne, takie pożegnanie szkoły :(
OdpowiedzUsuńTyle przygód tam mieli, tak mi się wszystko przypominało :)
Piszesz cudownie i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
Wybacz, że nie odzywałam się przez jakiś czas (miesiąc konkretniej), ale byłam na obozie harcerskim. Następująca informacja może być dla niektórych osób szukająca, ale... UWAGA! W lesie nie ma Internetu! Bam bam bam!
OdpowiedzUsuńTen rozdział, jak i wszystkie inne z lipca jest supi. Dużo w nim wspomnień, które obudziły także moje wspomnienia z odległych czasów, kiedy to zaczynałam czytać GGG. Myślę, że zarówno ja, Ty, szanowna autoreczko, jak i cały blog, zmieniliśmy się bardzo od 'początku'. Myślę również, że są to dobre zmiany.
Dziękuję więc za nie i za rozdział.
Asia
Płacze!
OdpowiedzUsuńWspomnienia Jo są wzruszające.
Rose śmieszne.
Albusa słodkie.
Scorpiusa słodko-śmieszne.
Nie mogę napisać więcej bo przez ciebie rycze jak bóbr! Kocham twoje opowiadanie! <3 *.*
Po tym opowiadaniu masz w planach napisanie czegoś jeszcze w tematyce HP ? (Oby tak!)
Z pozdrowieniami
Margo! :'''( :*
Nie wiem czy w planach, mam coś na myśli, ale to nic pewnego :)
UsuńTo juz koniec Hogwartu? :o Jak to szybko zlecialo.. Bedzie mi brakowalo tego łamania przez Jo regulaminu.. Spotkan Ala i Scorpiusa z ognista wiskey. Rose i tych jej klutni z Scorem.. Spotkan na 4 pietrze i w bibliotece :) i tajemnic jakie skrywa ten zamek..
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony.. nie musza sie juz uczyc.. ale wkraczaja w dorosly swiat i jestem pewna ze chcieli by przezyc jeszcze raz te 7 lat w Hogwarcie..
Cieszy sie chyba tylko Jo, wkoncu wszystko nie bedzie jej juz przypominac Jamesa. Ona chyba bedzie miala bardzo dobre oceny z OWUTEMów.
Kurde czuje sie jakby skonczylo sie GGG.. a skonczyl sie tylko, a moze az jakis etap w ich zyciu i zaczyna sie nowy..
Czekam na Camerona i Lucy ciekawe czy beda miec corke czy syna :D .. i oczywiscie Leah.. :D
Pozdrawiam i zycze duuzo weny.
Jejku, nie wierzę, że to już koniec przygody bohaterów z Hogwartem... Mam wielką nadzieję, że poza Hogwartem kontakt im się nie urwie. Rozdział bardzo sentymentalny, miło sobie przypomnieć od czego to właściwie się zaczęło :)
OdpowiedzUsuńNa samym początku chcę Cię przeprosić, że nie komentowałam rozdziałów, ale byłam w Grecji. I jeździłam w różne miejsca, gdzie internetu niestety, ale nie ma.
OdpowiedzUsuńAle wróciłam! :D
Płakałam. I nikogo tym nie zaskoczę. Nie wiem, co więcej mam napisać, naprawdę.
Będzie mi brakować Jo i jej spontaniczności. Zawsze kojarzyłam ją z panną Marple. Tylko, że Jo jest bardziej zaradna, młodsza i nie oszukujmy się ładniejsza.
James. Pamiętam go dobrze z pierwszych rozdziałów. Cassanova Hogwartu. Ukochany Jo. Pamiętam, kiedy śmiałam się z jego prób poderwania Jo. Nie mogę napisać, że były one bez rezultatów. (Ja nadal trzymam się tego, że Jamesa ktoś więzi i ktoś się pod niego podszywa.)
Albus. No, co tu więcej pisać. To się rozumie samo przez się.
Louis i Leah. I to jest rozkmina życiowa. Być za #TeamJomes czy może za #TeamLouisiLeah? (Louiah :p) Jestem za tym, żebyś nie popsuła im życia.
I wreszcie Scorpius i Rose. Tu też nie muszę nic dodawać. Wszyscy ich kochamy.
I każdy czarny, szary, biały, czy nawet różowy bohater tego opowiadania zostanie w mojej pamięci na zawsze.
Okey. Mowa pogrzebowa już napisana. Życzę Ci opalonej weny i duużo słońca.
Ale głowę Ci urwę, jak mi zniszczysz Rospiusa! Już tak Jomes zmaltretowałaś. Zostaw biednych Rose i Scorpiusa w spokoju. Już i tak odebrałaś mu pół twarzy!
Pozdrawiam,
Karolina.
Te wszystkie wspomnienia były naprawdę wzruszające :) Jestem ciekawa czy oni naprawdę zdają sobie sprawę z tego ze to już koniec.Nie wyobrażam sobie opuszczenia miejsca w którym żyłam przez 7 lat. Koszmar. Ale rozdział piękny:D Mimi
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale było wg mnie wszystko co miało/miało mieć znaczenie w całym opku. Bo chyba bez tych momentów-wspomnień wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej, tak mi się zdaje.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,
Paulina M. aka Hit Girl
Wow świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńTaki powrót do przeszłości :) świetnie się to czyta aż chce cię płakać.
Aż trudno uwierzyć że już opuszczają Hogwart tyle wspomnień zostawiają za sobą.
I gdzie teraz będą spiskować? I gdzie Al. będzie pił ze Scorem? haha :D
Pozdrawiam
Carmen
Ten rozdział był taki wzruszający,czułam się jakbym to ja po 7 latach opuszczała Hogwart. Nie będzie podsluchiwania nauczycieli,picia na Wieży,wieczornych wypraw. Ciekawe czym nas teraz zaskoczą :D
OdpowiedzUsuńWspomnienia. Fajnie czasem do nich wracać, chociaż dla naszych bohaterów to też oznacza początek czegoś nowego. Dorosłość...
OdpowiedzUsuńJa tutaj tylko zostawię krótki komentarz o tym, że kocham tę część rozdziału mocno. I chociaż było (i dalej będzie) wiele wspaniałych rozdziałów, ale to jest totalnie wzruszające i jakieś takie nostalgiczne. Piękne. Chyba mój ulubiony rozdział (a przynajmniej część, bo nie pamiętam co było w następnej).
OdpowiedzUsuńCholernie smutny rozdzial...
OdpowiedzUsuń29 year old Structural Engineer Kori Caraher, hailing from Gravenhurst enjoys watching movies like Americano and Creative writing. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Crossfire Roadster. Strona WWW
OdpowiedzUsuńile kosztuje porada prawna rzeszow
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń