To połowa rozdziału, ale od dawna miałam napisane 3/4 więc wrzucam, bo wiem, że czekacie na opowieść Jamesa. No i jestem ciekawa co wy na to! :)
Wybacz mi
cz. 1 James trząsł się jak w febrze. Wpatrywał się w ziemię, na której klęczał i nie reagował na nic. Jo w podobnym stanie schylała się w jego kierunku, ale w tym momencie usłyszeli jakieś wrzaski.
- Tknij ją a utnę ci ręce!!!
Louis podniósł się na cal i wyszarpnął różdżkę w kierunku jakiegoś aurora, który zbliżył się do Leah. Na ten widok James zdołał się w końcu podnieść i szybko ruszył w ich stronę.
Auror najpierw spojrzał bezradnie na Harry’ego a potem znowu odwrócił się do Louisa tulącego Leah.
- Chłopcze, jeśli nie chcesz poważnych kłopotów… Ta dziewczyna była szpiegiem najgroźniejszego człowieka na świecie. Jest winna wielu zbrodniom, w tym śmierci Mary Hervell i…
James zatrzymał się przed nim.
- …i Stevena Hurrlingtona. A także tego, że właśnie skończyła się wojna.
Przez tłum przeszedł szmer zdumienia i wszyscy wlepili w Jamesa rozszerzone do granic możliwości spojrzenia. Auror na jego widok powoli podniósł różdżkę.
- Nie! – zawołała Hermiona. – Co pan wyprawia, Flaherty?!
Funkcjonariusz sapnął z oburzenia nad tą sytuacją.
- Pani minister, z całym szacunkiem… - zaczął roztrzęsiony… - Wiem, że ci chłopcy to pani bratankowie, ale…
- A jakie to ma, na Merlina znaczenie?! – oburzyła się Hermiona idąc w jego kierunku i zatrzymując się przy Jamesie, któremu położyła dłoń na ramieniu. – Czy pan nie wie co się stało?! Wpadli w pułapkę dzięki Jamesowi i – Hermiona spojrzała na niego szybko – tej dziewczynie, tak?
James chyba nie mógł patrzeć już na Leah, bo znowu tylko się zatrząsnął i skinął głową.
- Pani minister… - westchnął Flaherty. – Tam stoi szef Departamentu Przestrzegania Prawa – wskazał na mężczyznę, który kierował akcją przenoszenia skandynawsko-brytyjskich żołnierzy do więzienia. – Myślę, że pana Pottera trzeba jak najszybciej przesłuchać…
- Masz rację.
Wszyscy spojrzeli na Harry’ego, który chyba odzyskał w końcu głos. Patrzył na Jamesa z mieszaniną tak wielu rzeczy, że ciężko było je właściwie odczytać.
- Masz rację. James… Wszyscy czekamy na twoją opowieść.
- Zaraz! – usłyszeli i odwrócili się do Rose. Wyrwała się Scorpiusowi i zaczęła biec w stronę Louisa. Nikt jej nie powstrzymał i uklękła przy nim i Leah.
- Lou… - szepnęła tak, że tylko on ją usłyszał. – Już po wszystkim. Musisz ją puścić.
Louis szarpnął tylko głową, na znak by odeszła, ale Rose dotknęła go powoli i mówiła dalej:
- Nie pomożesz jej. Już po wszystkim, Lou…
Wydawało się, że Louis ją odtrąci, ale w końcu bardzo powoli odsunął się od Leah, trzymając ją jeszcze tylko za rękę. Posłał jej ostatnie, pełne miłości spojrzenie i z najwyższym bólem wstał, ledwie trzymając się na nogach.
Rose przygarnęła go do siebie i przytuliła a w tym momencie do Leah podeszła Hermiona. Szarpnęła lekko różdżką i ciało Leah owinęła delikatna tkanina. Red zachybotała, gdy Louis prawie upadł, podtrzymując się na niej. Hermiona znowu machnęła różdżką i Leah zniknęła.
- Później ją… - urwała, gdy spojrzała na Louisa.
Zapadła cisza, której nikt, nawet pan Flaherty nie chciał przerywać. Ale nagle rozległ się wrzask i usłyszeli szybkie kroki. Ginny biegła w ich stronę, wpatrując się w Jamesa z szaleństwem w oczach. A potem rzuciła się na niego, nie zważając na nic. To chyba zwróciło na nich uwagę szefa Departamentu Przestrzegania Prawa, który polecił coś aurorom i ruszył w ich stronę.
- Harry – odezwał się, patrząc na Ginny i Jamesa, który po prostu stał nieruchomo, pozwalając matce się obejmować. – Musimy zabrać Jamesa.
Harry pokręcił głową.
- Jeszcze nie.
- Harry – pan Owen podniósł nieco ton. – Tak nakazują wszelkie procedury.
- Ogarnij się, człowieku! – zawołał szybko Ryan. – Masz pojęcie co tu się stało?!
Pan Owen wyglądał na wściekłego, ale nim mu odpowiedział, Harry wyciągnął rękę.
- Zabierzesz dziś Jamesa do ministerstwa. Będziesz mógł go przesłuchać, podać veritaserum, zbadać jego wspomnienia i różdżkę. Ale najpierw chcę usłyszeć co ma do powiedzenia mój syn.
Pan Owen wyglądał jakby się wahał. Ginny w końcu puściła Jamesa i odwróciła się w jego stronę najwidoczniej gotowa się wykłócać, ale Hermiona była szybsza.
- Na Merlina, nie ma pan serca?!
Owen ewidentnie nie był przekonany a pan Flaherty wyglądał podobnie, ale w końcu obydwaj skinęli głowami.
- Ale ktoś musi… - zaczął Owen. Ryan wystąpił szybko.
- Zajmę się wszystkim! – i ruszył w kierunku ostatnich więźniów.
Hermiona znowu uniosła różdżkę. Olbrzymi pokrowiec zaczął wzbijać się w górę i po minucie przed ich oczami zmaterializował się wielki namiot.
- Zapraszam! – wskazała obu urzędnikom drogę i weszli pierwsi.
Za nimi wkroczyła Hermiona, potem Harry, oglądając się na Jamesa i Ginny. Na końcu do namiotu weszła Rose, Louis, Scorpius i Al. Na samym końcu, prawie jak duch pojawiła się Jo.
W namiocie był tylko okrągły stół i krzesła. Zajęli miejsca i zgodnie wpatrzyli się w Jamesa. Ten miał spuszczony wzrok i ciężki oddech. Na nikogo nie patrzył. Hermiona położyła rękę na jego ramieniu.
- James… Możesz zaczynać.
Wziął głębszy wdech.
- Dwa lata temu Steven Hurrlington wymyślił plan na to jak zyskać szerokie poparcie. Miał dwa sposoby. Pierwszym było zastraszanie i okłamywanie ludzi, by przechodzili na jego stronę. Drugim – zdobycie w swoich szeregach kogoś, kto przekona tłumy.
Miał obsesję na punkcie mojego ojca – tu James posłał Harry’emu przelotne spojrzenie i wpatrzył się w okno. – Nienawidził go i zawsze uważał, że jest dla niego zagrożeniem. Wymyślił więc, że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu i postanowił za wszelką cenę ściągnąć do swojej siedziby jego syna. Po raz pierwszy spróbował dwa lata temu.
James urwał na moment a Jo w tym czasie otworzyła szeroko oczy i wypuściła głośno powietrze. James nie patrzył jej w oczy, ale kiwnął głową, wiedząc, że ona już rozumie.
- Greyson Hunt zjawił się w Hogwarcie w celu porwania trzech osób, których rodziny miały przejść na stronę Ankdala i Hurrlingtona. Ale zdarzył się przypadek, który był jednym z najszczęśliwszych, jakie mogły ich spotkać. Porwali… Jo Carter – James patrzył na jej ramię, jakby bał się tego co może znaleźć w jej oczach. – Kiedy odkryli, że jest... blisko ze mną, nie posiadali się ze szczęścia. Oto trafiła się okazja by dotrzeć do syna Harry’ego Pottera i Hurrlington wiedział, że musi ją wykorzystać.
- Chcieli, żebym przemyciła coś dla ciebie – odezwała się cicho Jo, przypominając sobie wszystko. James wciąż nie patrzył jej w oczy, tylko kiwnął głową.
- Czarny Wywar – oznajmił, na co Hermiona wypuściła głośno powietrze z płuc a Rose spojrzała szybko na Albusa i Scora. – Czarnomagiczny Eliksir, który zmienia myśli i pragnienia, zgodnie z życzeniem tego czyją krew zawiera. Jo miała przemycić go do Hogwartu i podać mi, żebym dołączył do Hurrlingtona.
- Ale się nie udało – odezwał się Scorpius. – Jo odmówiła.
James ponownie skinął głową.
- Hurrlington wyciągnął jednak z jej głowy ważne informacje.
Jo zamarła i Ginny, która siedziała koło niej położyła szybko dłoń na jej ramieniu. James mówił dalej, omiatając ją wzrokiem, który wciąż jednak omijał jej oczy.
- Hurrlington dowiedział się wszystkiego co było mu potrzebne… Jaki mam charakter, co lubię… Dostał informacje o tym, że w przyszłości na pewno zajmę się walką z czarną magią.
Jo trzęsła się coraz mocniej.
- Ja… Nie umiałam tego zablokować. Używał legimencji i…
- Jo – przerwał jej spokojnie Harry. – Wszyscy jesteśmy wdzięczni, że przeżyłaś.
Jo już się nie odezwała, choć wpatrywała się w Jamesa z przerażeniem.
- Po uwolnieniu Jo, Hurrlington uknuł inny plan jak mnie dopaść, na podstawie informacji, które już miał. – James znowu spojrzał na wysokie, witrażowe okno. – W Hogwarcie zwolniła się posada nauczyciela OPCM.
Znowu przerwał mu zduszony okrzyk, a potem zaciśnięta pieść wylądowała na stole i wszyscy spojrzeli na Hermionę i Harry’ego.
- Warren! – zagrzmiała Hermiona. Harry nic nie powiedział, ale zebrani po raz pierwszy od kiedy weszli do namiotu zobaczyli w jego oczach prawdziwy gniew.
James skinął głową.
- Nie wiem od kiedy dla nich pracował. Podejrzewam, że zwerbowali go, gdy był już porucznikiem. Może nawet całkiem nie dawno, bo z tego co zapamiętałem był nadgorliwy jak typowy świeżak… W każdym razie, kiedy Warren zaczynał pracę w Hogwarcie, był już człowiekiem Hurrlingtona. Początkowo miał to samo zadanie co… Jo – wszyscy zauważyli, że James ma problem z wypowiadaniem jej imienia i patrzeniem na nią, ale byli zbyt poruszeni, by zwrócić na to większą uwagę. – Miał mi podać Czarny Wywar. Ale w Hogwarcie okazało się to niemożliwe. Skrzaty Domowe udaremniły kilka jego prób, potem zmienił taktykę.
- Namówił cię do wstąpienia do wojska… - James spojrzał na Albusa i pokiwał głową.
- Mógł próbować do skutku… Podać mi eliksir w czasie szlabanu, zamienić się w kogoś… Ale Warren odkrył dwie rzeczy – wzrok Jamesa prześliznął się z Ala na Rose i Scorpiusa ale znowu nie dotarł do Jo. – Po pierwsze zdał sobie sprawę z tego, że wy nigdy nie uwierzycie w moją przemianę. Wolał więc nie ryzykować.
- A po drugie? – odezwał się Scor.
- Warren musiał kogoś asekurować – wyjaśnił, trochę ciszej a na te słowa Louis wyprostował się na krześle. James mówił dalej – W Hogwarcie przebywał jeszcze jeden szpieg Hurrlingtona. Zadaniem Leah było wyciągnąć z zamku Mary Hervell. Wszyscy wiemy, że jej się to udało i jak się to skończyło – James starał się za wszelką cenę nie patrzeć już na Louisa. – Ale Warren miał wykonać to zadanie, gdyby jej się nie powiodło. Wprowadzał więc w życie swój plan: zdobył moje zaufanie, przekonał mnie, że wojsko jest dla mnie idealnym miejscem. Posłuchałem go. Nie domyśliłem się niczego…
- Synu… To nie twoja wina – Ginny wyciągnęła rękę w jego kierunku, ale James siedział daleko. Posłał jej tylko zgaszone spojrzenie.
- Skończyłem Hogwart a plan Warrena się powiódł. Złożyłem podanie do wojska i zostałem przyjęty. Miał mnie na tacy. Pierwszego dnia w koszarach wypiłem Czarny Wywar, nasączony krwią Stevena Hurrlingtona.
W namiocie zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w Jamesa z tym samym – współczuciem i wyrzutami sumienia. Jo wyglądała jak trup – była blada i zaciskała ręce na oparciu swojego krzesła aż zupełnie pobielały.
Z oczu Ginny ciekły łzy, Harry przymknął powieki a pan Owen przestał kręcić z powątpiewaniem głową. I tylko James wyglądał wciąż tak samo – jak człowiek, któremu nic nie pozostało.
- Eliksir działa bardzo prosto. Przejmuje się wszystkie racje, uczucia i całe widzenie świata tego, kto dodał do niego swojej krwi. I tak było ze mną. Z dnia na dzień zmieniło się wszystko. Wyprowadzenie magii stało się dla mnie najwyższym ideałem, czymś za co oddałbym życie. Ankdal był moim nowym idolem, za którego mogłem się pociąć. I… nienawidziłem was – James spojrzał na swoją rodzinę i przyjaciół pociemniałymi od zgryzoty oczami. – Życzyłem wam śmierci.
- James… - odezwała się cicho Hermiona, która też miała łzy w oczach. – To nie byłeś ty.
Znowu wpatrzył się w okno, jakby nie mógł znieść tego współczucia.
- Czasami… Miałem przebłyski świadomości. Przypominało mi się jak walczyliśmy z Crosby’m – zerknął znowu na Rose, Ala i Scorpiusa. – Bitwa w ministerstwie… A nawet wspomnienia z dzieciństwa – Ginny uśmiechnęła się przez łzy. – Ale po każdym takim wydarzeniu było gorzej. Myślę, że Hurrlington zaczął podwajać dawki, kiedy sprowadził mnie do swojej siedziby. Kontrolował moją głowę i w końcu wszystko zniknęło. Liczyło się tylko to, czego i on pragnął. Zrobiłem wszystko co kazał z najwyższym oddaniem.
James umilkł na moment, jakby nie mógł poradzić sobie ze wspomnieniami, które go zalały. Zdjął ręce ze stołu, na sekundę po tym, jak wszyscy zobaczyli jak potwornie się trzęsą. Ale nikt nie przerywał tego milczenia i w końcu James mówił dalej:
- Dzięki mnie na stronę Hurrlingtona zaczęło przechodzić mnóstwo ludzi. Mówił im, że mój ojciec chce władzy i sławy, a jak mogli mu nie wierzyć, skoro jego własny syn to potwierdził.
- James – odezwała się Ginny. Nie płakała już, ale chyba nie chciała, by James wgłębiał się najczarniejsze chwile tej opowieści. – Jak się im wyrwałeś? Co się stało?
James odwrócił się od niej i przelotnie spojrzał na Louisa, a gdy się odezwał coś zmieniło się w jego głosie.
- To ja powinienem był dzisiaj zginąć.
Zaczęli mówić jeden przez drugiego. Tylko Jo wciąż milczała, a Rose przysunęła się do Louisa i wzięła go za rękę.
- James… - odezwał się pan Owen. – Ta dziewczyna, Leah Leander… Nie była zwolennikiem Ankdala?
Znowu nie odpowiedział od razu. W jego oczach był taki smutek, że większość uczestników narady poczuła do siebie obrzydzenie, że zmuszają go by to znowu przeżywał.
- Leah pochodziła ze zubożałej rodziny z długim tradycjami nienawidzenia mugoli. Jej dziadkowie służyli Voldemortowi, rodzice to nieobliczalni, okrutni ludzie. Spotkałem ich tylko raz i nikomu tego nie życzę. Ich zadowolenie z córki było uzależnione od tego, czy zdoła przywrócić ich rodzinie dawne poważanie i bogactwo. Leanderowie zwąchali się z Hurrlingtonem dawno temu i ofiarowali mu swoją córkę do pomocy.
James co jakiś czas zerkał na Louisa, jakby gotów w każdej chwili przerwać. Ale Louis słuchał tego niewzruszenie, jakby nic nie mogło go już bardziej zaboleć.
- I nadarzyła się okazja, by Leah mogła się przydać. Hurrlington potrzebował kogoś w Hogwarcie. Kogoś kto nie wzbudzi podejrzeń i wykona jego polecenia. Leah wiedziała, że gdy wyciągnie ze szkoły Mary Hervell, Hurrlington ją zabije. Wypełniała jego zadanie krok po kroku, ale wtedy… coś się zmieniło.
James patrzył na Louisa, Rose ściskała mocno jego ramię, ale Weasley nie reagował. Przecież nie usłyszy nic, co mu ją zwróci… Nic co cokolwiek zmieni.
- Leah wiedziała, że jeśli nie zrobi tego co chce Hurrlington rodzice nigdy jej nie darują. Wykonała rozkaz. Mary Hervell zginęła.
James nie patrzył już na nikogo i znowu opowiadał, oglądając niewidoczne obrazy.
- Leah nigdy sobie tego nie wybaczyła. Od tego momentu udawała. Wymyśliła jak pokonać Hurrlingtona i wciągnęła w ten plan mnie. To wszystko co wydarzyło się dzisiaj… – James spojrzał najpierw na ojca, potem na pana Owena. – Zawdzięczacie jej wszystko.
- Jak to się stało? – zapytała Hermiona, najwyraźniej wciąż nie rozumiejąc.
- Spotkaliśmy się w siedzibie Hurrlingtona – opowiadał dalej James. – Leah od razu zrozumiała, że nie jestem tam z własnej woli. Kilka dni zajęło jej rozgryzienie co się ze mną dzieje, ostatecznie na chybił-trafił zaczęła wylewać wszystkie napoje, które miałem brać do ust.
To było jak odwyk. Obudziłem się w końcu trzeźwy i przerażony. Pamiętałem co robiłem przez cały ten czas. Jak… jak z wami walczyłem. Co mówiłem… Chciałem go zabić. Jego a potem siebie. Leah mnie powstrzymała. Powiedziała, że możemy wszystko naprawić, ale musimy wciąż udawać, że jesteśmy po jego stronie. I tak robiliśmy. Hurrlington ufał już na tyle w powodzenie swojego planu, że coraz rzadziej mnie sprawdzał. Zdołałem też opanować podstawy oklumencji, by go oszukiwać. Ani przez chwilę nie podejrzewał co robimy. Był tylko jeden moment, przez który cały plan Leah mógł pójść w diabły.
Tym razem spojrzał na jej dłonie, nie podnosząc wyżej spojrzenia. Ale z jakiegoś powodu był pewny, że i Jo nie patrzy mu w oczy.
- Podczas ataku na szkołę w czerwcu walczyliśmy z wami do końca. To jeszcze nie był ten moment, na który czekaliśmy, ale…
- To byliście wy! – przerwała mu szybko Hermiona i przeniosła spojrzenie na Harry’ego. – Dostaliśmy wiadomość, że Hurrlington planuje atak na Hogwart.
James skinął głową.
- McGonagall nie miałaby szans. Ale w czasie tamtej bitwy… - mówił, nie spuszczając wzroku z dłoni Jo. – Jeden z jego żołnierzy cię dopadł. Nie mogłaś z nim wygrać. Kazałem mu odejść, a on musiał mnie posłuchać. Ale wtedy nasz plan prawie legł w gruzach. Cały oddział żołnierzy widział jak cię ratuję. Zaczęli mnie podejrzewać. Wiedziałem, że pójdą do Hurrlingtona.
- Co się stało? – zapytał Scorpius.
- Znowu Leah – odparł gorzko James. – Ukradła sporo Czarnego Wywaru przez cały ten czas i postanowiła go wykorzystać. Podała go żołnierzom i od tej pory mieliśmy kilku pomocników. Od tego czasu przygotowywaliśmy się do ostatecznej bitwy. Zaplanowaliśmy, że wciągniecie w pułapkę całą armię Ankdala i Hurrlingtona. Ale dwa dni temu znowu pojawił się problem…
- Scarlett – szepnął Albus, a James przeniósł na niego wzrok.
- Kiedy Leah dowiedziała się o tym, że jest przetrzymywana natychmiast mi o tym powiedziała. Ruszyłem od razu do szkoły, w której jak wiedziałem jest kilku jeńców porwanych po bitwie w Hogwarcie. Znalazłem Scarlett w ostatniej chwili. Pchnęła się nożem, kiedy jej strażnik próbował zrobić jej krzywdę.
Albus już o tym wiedział. Dlatego nie dał po sobie poznać co się z nim działo, gdy znowu o tym usłyszał. Ale po tych słowach Rose wypuściła głośno powietrze i Scorpius objął ją a Ginny zatrzęsła się od urywanego szlochu.
- Powiedziałem tamtemu, że jest wzywany. Opatrzyłem ranę Scarlett i wysłałem wam wiadomość – tu znowu zerknął na Albusa. – Kazałem reszcie wynosić się ze szkoły a jeńców przeniosłem w bezpieczne miejsce. Bałem się przenosić Scarlett.
Ginny płakała głośno, Hermiona kręciła głową nie mogąc uwierzyć, a Albus patrzył na Jamesa tak, że wzruszenie odbierało innym mowę. Ale James nie mógł znieść żadnej wdzięczności. Szybko odezwał się tym samym martwym głosem:
- Mieliśmy mało czasu. Ankdal zaufał Hurrlingtonowi i polecił mu wybrać miejsce na aportację. Wcześniej ja i Leah wmówiliśmy mu, że ta polana będzie najlepsza. Dzisiaj rano wysłaliśmy wiadomość do ministerstwa, podpisując się za porucznika Tally’ego, tak, byście się przygotowali. Ja od rana byłem w tamtym lesie, czekałem aż ktoś z was się pojawi i w końcu zobaczyłem Ryana. Zaufał mi.
Hurrlington musiał domyślić się wszystkiego w ostatnim momencie. Stałem za daleko. Zdołał dosięgnąć ją, nie mnie.
Powinien był dosięgnąć mnie.
James skończył swoją opowieść. W namiocie panowała cisza, przerywana łkaniem, i wibrująca drżeniem wszystkich rąk. A w powietrzu unosiła się prawda, gdzieś pomiędzy niespokojnymi spojrzeniami i odwracanym ze strachu wzrokiem.
Ja nie... Co on zrobił.. i Leah... O matko. Muszę to wszystko przemyśleć, przepraszam póżniej skomentuję.
OdpowiedzUsuńJeju wiedziałam! Ale ze Leah go ocalila... go i cały kraj... tyle odwagi musieli mieć by zrobić coś takiego pod nosem Hurrlingtona...
OdpowiedzUsuńTo James uratował Scarlett...myślę że to naprawi wszystko między braćmi... I ta cała historia na pewno zbliży do siebie Harrego i Jamesa
Ciekawe tylko jak potoczy się los Jomes...
PS. myślałam że Warren umarł i dlatego James wyrwał się z mocy wywaru... taka moja pokręcona logika
pozdrawiam i do następnego ;)
Wiedziałam, że coś zrobili Jamesowi! Biedny! Przecież teraz dk końca będą męczyć go wspomnienia.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co jeszcze mogę napisać.
Po prostu błagam dodaj jak najszybciej kolejny rozdział bo nie wytrzymam.
Tak uwielbiam twój styl pisania, to jak trzymasz w napięciu i kreujesz swoich bohaterów, że mam nadzieję prędzej czy później przeczytać coś twojego w papierowym wydaniu.
Nie jestem pewna czy już o to nie pytałam, ale będziesz po tym opowiadaniu pisać jakieś jeszcze?
Pozdrawiam z całego serducha!
Nie wiem kiedy napiszę 2 część rozdziału :/ opowieść Jamesa miałam od dawna, musiałam tylko poprawić...
UsuńDziękuję, taka wiara we mnie podlewa moje maleńkie skrzydła! :)
Chciałabym coś jeszcze napisać. Zobaczymy czy się uda :)
Ankdal, ty mendo!
OdpowiedzUsuńHurlington, ty dupku!
Warren, ty skurkocie!
Rozdział jest niesamowity, ale chyba nie trzeba tego pisać. :)
No ja po prostu wiedziałam, że to ten Wywar, no! Ale żeby krew była składnikiem, i to w dodatku Gustawa? A fuu!! :D
No i pokochałam Leah. Za to jaka była i jak wiele zrobiła. Współczuję Louisowi...
Pozdrawiam,
Paulina M. aka Hit Girl
O ja cię... Jesteś geniuszem, Ginger! :o W życiu bym nie pomyślała że Warren jest odpowiedzialny za zmianę Jamesa. Praktycznie zapomniałam już o nim! A James robił to wszystko przez Czarny Wywar, to ma sens. Jejku, jak dobrze że była tam Leah, bo to mogło się ciągnąć jeszcze długi czas. Po tym rozdziale jeszcze bardziej mi przykro, że zginęła :( I to, gdy James powiedział że to on miał zginąć... takie smutne :'(
OdpowiedzUsuńI to James pomógł Scarlett, tak myślałam. I powiadomił Ala, na pewno jest mu bardzo wdzięczny.
Nie mogę się doczekać kolejnej części, a szczególnie rozmowy Jo i Jamesa, taka na pewno musi prędzej czy później się odbyc <3
Pozdrawiam :D
Witam!
OdpowiedzUsuńO matko... o jeżu... ja wiedziałam!
Wiedziałam, że James nie robił tego z własnej woli! Tutaj akurat masz rację, nie udało mi się zgadnąć jak przebiegnie ta rozmowa, ale trudno przynajmniej wiem, że on był niewinny. Zważając na to, że hasło "JOMES ALWAYS AND FOREVER" było wcześniej użyte przez inną czytelniczkę Twojego bloga postanowiłam postawić na oryginalność i... mam nowy tekst!
Nienawidzę, gdy ktoś używa tego samego tekstu co ja, więc...
- Jomes after all this time?
- Always. <3 <3 <3 ♥♥♥
Biedny James... mam nadzieję, że się nie pogrąży tylko weźmie się w garść.
,,- Skończyłem Hogwart a plan Warrena się powiódł. Złożyłem podanie do wojska i zostałem przyjęty. Miał mnie na tacy. Pierwszego dnia w koszarach wypiłem Czarny Wywar, nasączony krwią Stevena Hurrlingtona." W tym momencie nie mogłam się opanować i w mojej głowie było słychać głośne "We are the champions". To był najwspanialszy moment głównie, dlatego że wszyscy niedowiarkowie dowiedzieli się, iż James nie robił tego z własnej woli. A, no tak, tu mam wiadomość do Warrena...
*UWAGA TEKST MOŻE ZAWIERAĆ WULGARYZMY*
,,Warren! Ty piep*zony sku*wielu! Przez ciebie ominęło nas tak wiele momentów z Jomes! Giń, przepadnij ty podła gnido! Znajdę cię! Wiem gdzie mieszkasz! Skontaktuję się z Leah i ona zrobi ci takie Paranormal Activity, że się posrasz!
Gorąco pozdrawiam i życzę miłego korzystania z resztek życia jakie ci zostały, Selene Neomajni"
,,- Harry – pan Owen podniósł nieco ton. – Tak nakazują wszelkie procedury.
- Ogarnij się, człowieku! – zawołał szybko Ryan. – Masz pojęcie co tu się stało?!"
Teraz sobie przypomniałam za co pokochałam Ryana (chociaż nie tak bardzo jak Jamesa, ale on jest moim drugim ulubionym, męskim bohaterem tego opowiadania) ♥
Hurrlington zginął, ale Ankdal nie... to, kiedy następna bitwa?
Jo musisz mu wybaczyć! No spójrz na te jego patrzadełki (to istnieje takie słowo? Dobra, nieważne)! On jest taki biedny i taki smutny i... no borze szumiący! Ty musisz mu wybaczyć!
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Wybacz za najgorszy i najkrótszy komentarz jaki zostawiłam na tym blogu,
skruszona, Selene Neomajni
Nie zrozumiałaś. Nie chodziło mi o opowieść Jamesa - to co się z nim działo przewidziała tylko jedna osoba :D Chodziło mi o to, że nie zgadniesz jak się potoczy rozmowa Jo i Jamesa! :) Ale próbuj, mogę Ci nawet wtedy obiecać ciekawą nagrodę! Tylko nie mogę powiedzieć jaką :/
UsuńA tekst ukradłaś Snape'owi. Nie liczy sie :P
Paranormal z Leah. Wygrałaś.
Zostało dokładnie 6 i pół rozdziału. Jeszcze się zobaczymy z Ankdalem.
:P
Wymyślałam, różnę opcje, w ktòre nawet ja czasem nie wierzyłam... Ale pomysł, który Ty wymyśliłaś jest milion razy lepszy...
OdpowiedzUsuńLeah do samego końca próbowała udawać zimną su** ale zapewne wszyscy spodziewaliśmy się po niej czegoś... ale nie aż tak cholernie wielkiego, pomysłowego, przebiegłego i zamaskowanego!
Wiedziałam, że w bitwie o Hogwart to James jest inny, zmienił się, ale ciągle sobie zadawałam pytanie co to było tamto wcześniejsze?
Teraz wiem.
Teraz wszyscy w wszystkich krajach, w których była wojna powinni rozgłośnić nazwisko Leah - bohaterke, oraz Jamesa - osobe, która równie mocno przyczyniła się do tego.
Louis... nie wiem co powiedzieć na jego temat... tak mi go szkoda. Ciesze się, że Rose bardzo go wspiera...
Albus wiedział wcześniej coś i nic nie powiedział! I dobrze, bo wszystko mogłoby się jeszcze gorzej potoczyć...
Jo! Jo przetwarza dane na swój umysł... Ciekawe co wymyśli... I ciekawe czy wybaczy Jamesowi, ten jakże trudny rok...
James spójrz w jej oczy i powiedz, że za nią tęskniłeś!!!
JOMES PONAD WSZYSTKO!!! <333
Czekam na nexta i życze weny ;*
~Nat
O jaaaa! O jaaaacie! O kurcze!! A ja wiedziałam ze Warren maczal w tym palce. Od początku! Szuja jedna!
OdpowiedzUsuńwszystko teraz ma sens totalnie. I Leah taka odważna i taka... GENIALNA! I to jak pomogła Jamesowi i.. I w ogóle .
Ale ze to James mial zginąć to łoł ! I Leah znowu go uratowała.
Brak mi słów. Żeby coś takiego wymyślić trzeba być geniuszem. Jesteś geniuszem, Ginger ;)
Pozdrawiam
Dziękuję! Ale no, bez przesady... ;P
UsuńWymyślenie wcale nie było takie trudne. Trudne było trzymanie tego w tajemnicy. Opisywanie scen złego Jamesa i okrutnej Leah było czasem ponad moje siły. A i nie pomagało to, że prawie nikt w nich nie wierzył!!! :P
Wcale nie ma w tym przesady i na pewno nie tylko ja tak twierdzę :)
UsuńJa w nich wierzyłam! :D
Ło matko bosko... To trudne. W pełni smutny rozdział, w którym wyjaśnia się, co stało się Jamesowi... Którego zdążyłam już znienawidzić, podczas gdy kiedyś byłam za Jomes... No cóż, nadal jestem, ale nie wiem, czy dadzą radę. Muszę to przemyśleć...
OdpowiedzUsuńPozwól, że oddam Ci hołd, Geniuszu Zła.
OdpowiedzUsuńPodniosłam się, czekaj, ja już stara jestem... OKEJ.
Jeśli mam być szczera, byłam już przekonana, że James jest jednak po złej stronie. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że Ty, Ginger, uwielbiasz szokować! I te wszystkie akcje Jo z Ryanem i z Alem i z tym Ślizgonem... Wszystko układało się tak, jakby James był już spisany na straty... I pozostawał tylko motyw. No i mamy motyw - eliksir!
Jesteś pieprzonym geniuszem. Wspominałam? Czekaj, niech sobie przypomnę... Wywar wymyśliłaś w pierwszej części, tak? W czasie porwania Jo Hurrlington chciał jej coś wcisnąć i do tej pory nie wiedzieliśmy co! Potem Leah...
To. Jest. Majstersztyk.
Ale mnie sie wydaje, że nie tylko James będzie prosił o wybaczenie... :) Czekam na Ala mordującego tamtego strażnika i potwornie boję się pogrzebu (?) pożegnania Leah.
Całusy!!! :)
takie małe wyjaśnienie - wąteczek Jo z Ryanem raczej miał pokazać jakie dziewczyny lubi Hastings... A z Alem mieliśmy otwarty wątek. Ale fakt, miało to też odwrócić uwagę od Jamesa.
Usuń:))
James... Zastanawiałam się nad tym eliksirem chyba zaraz na początku jak wyszło, że James przeszedł na drugą stronę. Ty nic nie zostawiasz przypadkowi, a skoro już raz się pojawił to musiałaś go wykorzystać, prawda?
OdpowiedzUsuńJo wybaczy Jamesowi. Musi, oni są dla siebie stworzeni! Pewnie będzie potrzebowała trochę czasu, żeby to sobie poukładać, ale Jomes da radę.
Warren to menda. I skończony dupek.
Biedny Lou, mam nadzieję, że to co się wydarzyło nie popsuje w znacznym stopniu jego relacji z Potterem
Pozdrawiam,
Mała Mi
Kiedy czytałam tę opowieść Jamesa wzruszyłam się. Pierwszy raz płakałam przez jakieś fikcyjne zdarzenia. Muszę zwrócić honor i przeprosić za mój komentarz pod którymś postem, ten, w którym pisałam, że nie lubię Jamesa. Szkoda tylko, że Leah nie żyje. Zrobiła na prawdę dużo i to dzięki niej Potter przestał pić Wywar i wyrwał się z władzy Hurrlingtona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Lilka
czy kiedykolwiek wspominałam ze jestes genialna? bo jak nie to mowie to teraz
OdpowiedzUsuńwiedziałam ze cos sie z Jamesem stało no ze to nie ten prawdziwy James ktory był razem ze mna za Jomes:/<3 Leah wszystko dzieki tovie</3 jak dobrze ze ona tam była i dzieki niej James przestał pic ten czarny wywar i razem obmyślili plan i wgl wszystko:(
bedzie opisane jakies pożegnanie/pogrzeb Leah?
a tak na marginesie to jak sie czyta imie Leah?przez to całe opowiadanie ja czytam Lih i nie wiem czy to dobrze hahahah
ciekawe co bedzie z Jomes oj ciekawe
duuuzo weny zycze i czeeekaj na drugi fragment rozdziału:(
O rany, po tym rozdziale i ładnym wyjaśnieniu sprawy z Jamesem (i tym, że Leah była powiązana z tym w taki, a nie w inny sposób) chyba mam ochotę wyjść za Twój mózg. Bardzo mi się podoba takie rozwiązanie i jestem bardzo zadowolona z tej opowieści Jamesa. Nie czuję nawet najmniejszego niedosytu. Chociaż... jakbym czuła jakikolwiek niedosyt/byłabym zawiedziona, to pewnie okazałoby się, że przez przypadek przeczytałam coś innego autora. Bo jak dotąd wszystko, co wyszło spod Twoich palców było totalnie cudowne (chociaż przez chwilę się bałam, że wepchniesz Dakotę w ramiona kogoś innego pod koniec opowiadania, ale na szczęście do tego nie doszło), genialne i zaskakujące. Po tym rozdziale jeszcze bardziej szkoda mi Leah. Okazała się prawdziwą bohaterką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, LS
Czerwienię się, serio.
UsuńNie wiem co powiedzieć. Pozostaje mi się postarać przy następnych notkach :)
Łoł! Ale burza! Kiedy dalej? Kiedy następny rozdział? Ja chcę już!
OdpowiedzUsuńAsia
Jestem w szoku. Tego sie nie spodziewalam.
OdpowiedzUsuńWarren? Naprawde on? W zyciu nie wpadlabym na to! Ty to masz dopiero pomysly! Pomimo tego, ze nie udalo mu sie wykonac swojej misji w Hogwarcie, to i tak osiagnal jakis sukces. Przeciez nie podejrzewali go o pracowanie dla Ankdala, a wedlug Jamesa robi to od dawna.
Jestem pod wrazeniem tego, co zrobila Leah. Wielka szkoda, ze dowiadujemy sie o tym dopiero po jej smierci. Cale jej zycie potoczyloby sie zupelnie inaczej gdyby nie jej rodzice.
Ciekawa jestem w jaki sposob bedzie sie zachowywac Jo i jak teraz beda wygladaly jej stosunki z Jamesem. W koncu wiele przeszla, kiedy byl pod wplywem Czarnego Wywaru i kiedy realizowal wraz z Leah caly plan.
Pozdrawiam i z niecierpliwoscia czekam na druga czesc rozdzialu.
Czekaj, czekaj...
UsuńAle co z tym: "Pomimo tego, ze James moze i nadal czuje cos do Jo, nie zmienia to faktu, ze stanal przeciwko swojemu ojcu, a to dla mnie jest niewybaczalne." ??
i tym: "James zwariował. Zupełnie zwariował. Ja rozumiem, ze moze cos mu sie zmienilo i przeszedl na zla strone, ale zeby tak potraktowac ojca?"
??
Może kojarzysz cytaty? :P Napisałaś takich więcej ale nie chce mi się szukać...
Dlatego nie znoszę niecierpliwości. I braku wyobraźni.
Pozdrawiam.
Cierpiałam na brak internetu, ale powracam i dalej płaczę. Idę do psychiatry. A tak wogóle to cześć :3
OdpowiedzUsuńWiesz, że na początku twojego opowiadania chodziłam do psychologa, a teraz już do psychiatry? Czy ty widzisz, jak zmieniasz ludzi? :p
Przeczuwałam, że James nie robił TEGO wszystkiego z własnej woli.
A teraz przejdźmy do mojej schizofreni
Ekhm, ekhm.
WAREN, TY SKOŃCZONY DUPKU, S********E, PARÓWKO, CZY TY WIESZ, CO JA TERAZ PRZEŻYWAM?!? TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE, S*******U! NIE NAWIDZĘ CIĘ! TAK SKRZYWDZIĆ JOMESA! ZOBACZYSZ PRZYJDĘ DO CIEBIE Z CAŁYM BASTIONEM ZAPŁAKANYCH DZIEWCZYN, KTÓRE PODRAPIĄ CIĘ SWOIMI WIELKIMI TIPSAMI! ZNAJDĘ TAKIE, OBIECUJĘ! A POTEM SAMA PRZYJDĘ CIĘ DOBIĆ!
Dziękuję!- uśmiecha się.
No, Ankdal, tchórzu, gdzie jesteś? Pokarz się! Patrz, Moja koleżanka ma takie fajne tipsy. Co prawda, jeden jest złamany, ale i tak ma jeszcze dziewięć innych. No, chodź, Warrenowi się podobało, chyba...- mówi, jak psychopatka, całkiem niezła imitacja Belli.
Tyle uczuć w jednym dniu. A jeszcze taki upał na dworze. Umieram.
Pozdrawiam, twoja psychicznie chora psychopatka,
Karolina.
Leah. Byłaś jedną z moich ulubionych postaci tego opowiadania. Zginęłaś jako bohaterka. Mam nadzieję, że Ginger wyprawi Ci niesamowity pogrzeb. Nigdy Cię nie zapomnę! Może dlatego, że przypominasz mnie samą, tak trudno było mi Cię pożegnać.
UsuńDla mnie uratowałaś świat.
Karolina.
Ło matko, o której Leah Ty mówisz, bo nie mojej, przecież? :P Ona była zamknięta w sobie, nieprzystępna, meeega samotna z wyboru (i nie miała koleżanek z tipsami!!!) :P Raczej mi jej nie przypominasz... Może trochę Rose, ale nie Leah :D
UsuńA i o co chodzi z tą Bellą, bo nie łapię?
Ty weź może bierz pół wszystkiego :D
Fajnie, że tak o mnie myślisz :D
UsuńPrzypomniało mi się, jak w filmie Lestrange uciekała przed Harrym i śpiewała: "Zabiłam Syriusza Blacka" i w mojej głowie robiłam to samo, tylko że z wyżej wymienionym tekstem :)
Ja też nie mam koleżanek z tipsami. To chyba powód do dumy, prawda? :p
Pozdrawiam, (udaje, że nie zauważyła ostatniego zdania)
Karolina.
Będzie krótko, nad poprzednim (zdecydowanie dłuższym) usnęłam i obudziwszy się rano odkryłam jego brak.
OdpowiedzUsuńCzarny wywar? Hmmm. Uwielbiam, kiedy nieoczywiste okazuje się aż tak oczywiste. Niby powinniśmy się przyzwyczaić, że nawet najbardziej nieistotny szczegół (taka sobie lekcja eliksirów) będzie miał jakiś swój udział w Twoim opowiadaniu. Aczkolwiek tak świetnie nas wodzisz za nosy, iż wylatuje człowiekowi z głowy. Majstersztyk w Twoim wykonaniu.
James - współczuje, skoro pamięta co się działo w czasie gdy "nie był sobą" to jego życie będzie naznaczone (wyczuwam nawet pewne podobieństwo do Harrego, oczywiście, że bagaż doświadczeń zupełnie inny ale nawet po tylu latach Harrego pewnie wciąż dręczą koszmary).
Hermiona - taka władcza, stanowcza pani Minister Magii. Kiedyś nie wyobrażałam jej sobie na takim stanowisku, a teraz wiem, że nie mogła by być nigdzie indziej.
Rose - dziękuję Rosie, możesz już oddać Lou w moje ramiona.
To czego dokonali James i Leah jest wielkie. Pomimo strat, cały czarodziejski świat powinien im dziękować. Jeszcze dopaść gnide i resztki popleczników co się pochowali i koniec. Będzie można budować bezpieczny świat na nowo.
MiMiK
Ps. Czekamy z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Ps2. Ginger jak stoisz z czasem wolnym? Widzisz twoja najmłodsza przyszła czytelniczka 17 września skończy rok. Może by tak malutką miniaturkę z Mary Carter? Albo jakąkolwiek inną byle bez przemocy. Chciałabym jej to przeczytać ;)
Dziękuję! :)
UsuńNo a teraz masakra. Napisałam w życiu jedną bajkę. Był konkurs, fajna nagroda, ja niby wszystko piszę... Wyszły mi popłuczyny tak straszne, że nawet ja nie mogłam tego czytać. Nie umiem. przepraszam, ale nie umiem. Bajki mają specyficzną narrację, która ma się kierować do małego człowieka, którego psychiki, niestety, nie rozumiem.
Wybacz. Napiszę wszystko co zechcesz, ale nie bajkę, bo po pierwsze naprawdę nie potrafię, po drugie umieram przy tym jak na torturach.
:/
Ale nam nie chodziło o bajkę. Raczej coś w formie mini łatki do opowiadania. Np. Jeden dzień z życia Carterów. Troszkę słodyczy i czystego puchu. No dobrze, jeśli musi być drastycznie to niech już Cam doatanie tym misiem po głowie. Jakoś to przebolejemy :)
UsuńBroń Merlinie, nie naciskamy. Jeśli nie zechcesz to ok. Ale chociaż nad tym pomyślisz?
Uff!
UsuńJasne, cokolwiek byle nie bajka :)
Świetny rozdział! Wzruszyłam się! :''( LEAH i LOUIS !!!! :'(
OdpowiedzUsuńMargo!
PS. Przepraszam ale nie mogę napisać porządnego komentarza. :( Nastepnym razem się rozpisze obiecuje! :D Przepraszam jeszcze raz!
Jesteś genialna!!! Świetny rozdział! Wzruszający. Leah i louis :( szkoda ich i Jamesa.
OdpowiedzUsuńWidziałam,że James sam nie przeszedł na stronę Hurrlingtona! Świetnie to wymyśliłaś. Dobrze,że dzięki Leah się otrząsnął,pomógł Hogwartowi i Scarlett. Teraz nie mają prawa się go czepiać,bo ich uratował,tak samo jak Leah. Nie wyobrażam sobie jak czuje się Louis,mam nadzieję,że się otrząśnie I będzie żył dalej :(
OdpowiedzUsuń