Będę cię gonił
cz.1
Moja rada – po przeczytaniu pierwszych dwóch fragmentów, zróbcie sobie przerwę na kilka minut :)
Świat zwolnił i przystanął na moment w wietrzny wieczór, jedynego nieupalnego dnia sierpnia. Mugole widzieli wtedy dziwne zjawiska. Oto ludzie w pelerynach, których ostatnio widywali zresztą na każdym kroku, zatrzymywali się w różnych miejscach i w trakcie różnych czynności, a potem unosili w górę cienkie, drewniane patyczki, patrząc w niebo z niemą wdzięcznością.
Podobnego szaleństwa normalni ludzie dawno nie widzieli, tym bardziej zdumiewali się, gdy dochodziło do takich sytuacji:
- Przepraszam, przepraszam! Nie zauważyłem pani!
Kobieta w tweedowej spódnicy poprawiła okulary z grubymi denkami.
- Bo ciężko kogoś zauważyć, jak się idzie z nosem wycelowanym w chmury, mój panie!
Jegomość w zielonej szacie nie wyglądał na zagniewanego.
- Niech pani robi to co ja! – zawołał wysokim głosem. – Niech pani żegna ze mną naszą bohaterkę! Wielką wojowniczkę! Nie ma już wojny, szanowna mugolko! Nie ma!
Kobieta zrobiła krok w tył. Wiedziała jak postępować z szaleńcami. Widziała w telewizji.
Ten na szczęście chyba nie był groźny, bo nie reagował na jej odejście. Tylko, gdy się odwróciła zawołał jeszcze:
Ten na szczęście chyba nie był groźny, bo nie reagował na jej odejście. Tylko, gdy się odwróciła zawołał jeszcze:
- Leah Leander! Niech pani pamięta to imię! Leah Leander!
*
James stał za Jo i obejmował ją mocno, kołysząc się jak w hipnozie. Obok nich Rose i Scarlett układały kwiaty wokół grobu, a Scorpius i Al ustawiali tablicę. Harry pochylił się nad nią i zaczął ryć coś na niej za pomocą różdżki, a Hermiona, która stała za nim ciągle chwytała go za łokieć i poprawiała jego koślawe pismo.
Za nimi stało trochę więcej ludzi. Ginny, Ron i cała rodzina Weasley’ów, Gwardia Dumbledore’a i Zakon Feniksa, mieszkańcy zamku Merlina… Raptem trzydzieści osób. Nie było śladu po rodzicach Leah, choć właściwie nikt się ich tu nie spodziewał. Ale nie było też kogoś, kogo obecność raziła w oczy i piekła ich w sercach.
- Ja też bym nie umiała tu przyjść na jego miejscu… - szepnęła Rose. – Pewnie zjawi się później. Sam.
Jo czuła na sobie każde drżenie mięśni Jamesa i słyszała jego świszczący oddech. Nagle odchrząknęła i odezwała się niezbyt głośno:
- Skopałaby nas za to!
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem a Harry oderwał się od tabliczki.
- Nie znałam cię, Leah – mówiła dalej Jo, gdzieś w niewiadomym kierunku. – Ale słyszałam tyle historii… Skopałabyś nas za to, prawda? Za ten błyszczący marmur i tyle kwiatów. Kazałabyś nam ruszyć tyłki i walczyć. Każdego dnia, każdej cholernej minuty. Pracować tak ciężko, jak ty pracowałaś. I żyć. Żyć tak prawdziwie jak zawsze żyłaś.
Poruszenie przeszło przez tłum zebrany na maleńkim, podmiejskim cmentarzu. Wtedy odezwała się Rose:
- Łatwo jest zrobić coś… poświęcić się dla najbliższych. Nie ma nic prostszego... Nie wyobrażam sobie jakie to trudne, kiedy oddaje się wszystko za obcych. Będziesz moim wzorem. Nigdy niedoścignionym, ale będę próbować, Leander…
Ktoś zapłakał, ale oni byli już spokojni.
- Zrobiłaś najbardziej odjechaną rzecz na świecie – mruknął Scorpius.
- Gdziekolwiek jesteś – odezwała się Scarlett. – Czekaj na nas! Podziękujemy ci kiedyś osobiście.
- Sorry za te kwiatki – dodał Al.
I znowu zrobiło się cicho, ale wszyscy czekali na jeszcze jeden głos. James oddychał już spokojniej, choć gdy się odezwał, każdy usłyszał jego cierpienie.
- Nikt nigdy nie będzie rzucał naczyniami tak jak ty. I zdecydowanie przesadzałaś z burbonem... Ostatnie słowa jakie mi powiedziałaś zawierały same przekleństwa. Będę za tobą tęsknił tak cholernie, że kiedy się spotkamy, będę drugi w kolejce.
Unieśli głowy i podnieśli różdżki. A potem kaskada białych promieni zalała niebo i zasłoniła słońce.
A gdy spojrzeli w dół, na grobie Leah była mała tabliczka. Pod datą urodzenia i śmierci, napis głosił:
„Leah Leander. Żołnierz”.
- Byłaby zadowolona – szepnął James. Nagle Rose wyprostowała się i obejrzała za siebie. Po chwili zaczęła cmokać.
- A więc jednak Skeeter się na coś przydaje…
Poszli za jej wzrokiem i zaniemówili.
Przy ogrodzeniu i na drodze i po obydwu jej stronach; w pobliskim parku, na skwerze i chodnikach – wszędzie stali ludzie i ciągle aportowali się nowi. Unosili w górę różdżki i patrzyli w niebo oddając ostatni hołd.
*
*
*
Minął miesiąc. Louis wyjechał, nie podając żadnego adresu. Hogwart znowu otworzył swoje bramy i Lily, Hugo i wszyscy, którzy mieli do niego uczęszczać wrócili w jego mury. W zamku Merlina przebywało naraz niewiele osób. Większość jego mieszkańców była wciąż w podróży tropiąc i szukając ostatniego zbrodniarza tej wojny. Tylko raz zdarzyło się, że tyle osób miało akurat przerwę w swoich podróżach i wrócili na moment do miejsca, które z przyzwyczajenia nazywali nawet domem.
Jo i James siedzieli na podłodze na kocyku Mary, która leżała między nimi na brzuchu, usilnie próbując się z niego podnieść. Albus stał nad nimi, co chwila wtrącając, że źle się nią zajmują, a Scarlett krzyczała na niego z sofy, by dał im spokój, lub sam się nią zajął. Rose zwisała z fotela z nogami na jego oparciu, nie przejmując się, że dzieli ten fotel ze Scorem. A przy kominku siedzieli Blake i Elizabeth, którzy nie zwracając uwagi na nikogo jedli truskawki.
- Gdzie w ogóle jest Lucy? – dopytywał się Al, który drżał za każdym razem, gdy Mary opadała po nieudanej próbie podźwignięcia się.
- Ma randkę z Camem – poinformowała go Jo, która jednocześnie mierzyła do niego różdżką za plecami Jamesa. – Zostawiła mi dziecko i jak się za chwilę nie opanujesz…!
- Świetnie! – prychnął Al, ale w końcu dał spokój im i Mary i odszedł do Scarlett.
- Nasz ojciec ma tyle odjazdowych cech – odezwał się z zamyśleniem James. – A ty musiałeś odziedziczyć tę najbardziej wnerwiającą – nadopiekuńczość!
Wszyscy ryknęli śmiechem, nawet Al wykrzywił się rozbawiony.
- Fakt, mogłem odziedziczyć na przykład doskonały prawy-sierpowy – zadrwił Al i wszyscy poza Jamesem zawyli śmiechem na wspomnienie wiekopomnego ciosu w twarz Iana Warrena na krótko przed wtrąceniem go do Azkabanu.
Jo spojrzała na Jamesa, którego twarz natychmiast stężała i odchrząknęła szybko.
- Lepsze to niż ciągłe wiszenie nad wszystkimi, Al! – i pokazała mu język.
- Jasne! – prychnął młodszy Potter. – Bo was to nie trzeba pilnować! Jak na przykład Rose będzie miała dzieci to trzeba będzie postawić przy niej wojsko!
- Przepraszam bardzo! – ryknęła Red. – Ale jeśli Carter potrafi zajmować się dzieckiem, to każdy da sobie radę!
- Hej! – zawołała Jo i poklepała się po nosie.
- Ona ma rację, skarbie – mruknął James, wyraźnie bardziej rozluźniony. – Wczoraj opowiadałaś małej bajkę o wilkołakach i królewnie „Sklątce”.
Jo wyglądała na śmiertelnie obrażoną.
- Ha ha – odezwał się Albus. – Już nie tak fajnie, kiedy krytykują twoje metody wychowawcze?
Jo mamrotała coś pod nosem, prawie opluwając się jak Mary, której chyba znudziło się siłowanie z samą sobą i teraz obśliniała w najlepsze kocyk i spodnie Jamesa.
- No nie… - usłyszeli nagle i obrócili się do Elizabeth i Blake’a. – Oni się zamierzają rozmnażać.
- Kochanie, pamiętasz jak tłumaczyłem ci na czym polega szept? – zapytał szybko Blake, ściszając głos. Ale przecież to była Cambell.
- Ja tylko stwierdzam, że… - Blake chyba był świadom co może twierdzić jego dziewczyna i szybko ją pocałował, żeby uniknąć wygłaszania tego na głos. W pokoju znowu rozległ się śmiech.
- Kiedy wyjeżdżacie? – odezwała się po chwili Scarlett, patrząc na resztę pytająco.
- My pojutrze – odpowiedziała jej Jo, wycierając Mary koszulką Jamesa, czemu przyglądał się niezbyt zadowolony.
- My też – dodał Scorpius, obserwując zwisającą do góry nogami Rose z uniesionymi brwiami.
- A my czekamy na wiadomość – poinformował ich Blake.
- My musimy wracać wieczorem – westchnęła Scarlett, a Albus pokiwał głową.
- Cały czas pracujecie z Ryanem? – upewnił się James.
- Kto go tam wie – odparł Albus. – Jak wyjeżdżaliśmy na te „wakacje” był jeszcze w Danii, ale strasznie go nosiło.
- Bo Ankdala tam nie ma! – oświadczyła Jo. Mary mlasnęła głośno, więc wzięła ją na ręce. – Wasz ojciec miał jedenaście tropów i musieliśmy je sprawdzić, ale już ja wiem, kto jest tam, gdzie są najpewniejsze ślady!
Reszta wbiła w nią pytające spojrzenia.
- ON! I moi rodzice! – zawołała z oczywistością Jo, co chyba przestraszyło Mary, bo zaczęła płakać. Al już podnosił się z miejsca, a Jo zrobiła przepraszającą minę, ale James wziął ją od niej i mała natychmiast się uspokoiła.
- A mój tata jest z rodzicami Scora – odezwała się Red, kręcąc głową, zwisającą z fotela. – Nie wiem kto to wymyślił, ale jeśli nie chodzi im o to, żeby wykurzyć Ankdala ich awanturami, to naprawdę nie rozumiem tego ryzyka!
Scorpius poklepał ją po nodze.
- Są dorośli – stwierdził o wiele spokojniej. – I wyjechali tydzień temu a wczoraj mama przysłała Patronusa. Wszyscy troje żyją.
- Ciekawe jak długo jeszcze – mruknęła ze zgrozą Rose, a potem w końcu podniosła się ze swojej cudacznej pozycji i wstała z fotela.
- A ty dokąd? – zapytał natychmiast Scorpius.
- Umówiłam się z Raejackiem!
Malfoy natychmiast się najeżył.
- ZNOWU?! Rose, musimy poważnie…
Ale jej już nie było a Albus parsknął głośnym śmiechem.
- Serio? Jesteś zazdrosny o Noela? On jest zabujany w ciotce Hermionie!
- I chyba boi się Rose – dodała pewnie Jo, bardzo cicho, jakby lękała się, że znowu przestraszy Mary. Scorpius nie wydawał się przekonany.
- Od miesięcy ciągle przyłapuję ich razem! Rose twierdzi, że Raejack uczy ją pojedynków, ale jakoś nigdy nie widziałem ich walczących!
- Daj spokój! – żachnęła się Elizabeth. – Na pewno chodzi tylko o jakąś cholernie niebezpieczną zagadkę, a nie o to, że mają romans!
Scorpiusowi jakoś nie poprawiło to nastroju.
Rose zapukała i nie czekając na odpowiedź weszła do pokoju Raejacka. Porucznik na jej widok zrobił ponurą minę.
- Dałbyś spokój! – żachnęła się Red, zamykając drzwi. – Wiem, że nic nie znalazłeś.
- Ta maść z Wietnamu… Podobno kiedyś miała takie właściwości, ale od stuleci nigdzie już nie rośnie jej główny składnik…
Rose pokiwała głową i usiadła naprzeciw niego. Raejack wyglądał na coraz bardziej sfrustrowanego.
- Rose, musisz powiedzieć swoim rodzicom i chłopakowi. MUSISZ!
Przewróciła oczami.
- I powiem! Powiem, tylko jeszcze nie teraz!
Noel pokręcił głową z zaciśniętymi ustami.
- Wierzę, że coś znajdziemy, ale oni muszą się dowiedzieć!
Rose przełknęła ślinę.
- Minął miesiąc – powiedziała poważnie. – Spędziłam je ze Scorem w Nizinie Amazonki i wierz mi lub nie były to najlepsze tygodnie mojego życia! A nie wyobrażam sobie jakie piekło urządziłby mi Malfoy, gdyby wiedział, że został mi niecały rok!
Noel świdrował ją wzrokiem.
- I na pewno tak było, Rose? – zapytał nagle. – Na pewno było aż tak cudownie? Nie przeszkadzało ci, że musiałaś ciągle ukrywać przed nim swoją rękę? Niech zgadnę… Rzadko rozbierasz się przy świetle?
Rose posłała mu wściekłe spojrzenie, ale szybko zrobiła ponurą minę.
- Powiedzmy, że Scorpiusowi trochę pogorszył się wzrok w ostatnim czasie… - Raejack spojrzał na nią ze zgrozą. – Odczaruję go! – dodała kompromisowo. – Skorzystałam ze starego zaklęcia zdesperowanych wiedźm, które nie chciały, by ich mężowie patrzyli jak się starzeją. Jeszcze przez jakiś czas Scor będzie widział mnie taką jaka byłam przed klątwą…
Noel wzniósł oczy do nieba ale chyba postanowił się z nią już nie kłócić.
- Wypij. Przygotuję ci zapas na drogę.
Jak zwykle, gdy postawił przed nią napój, który wmuszał w nią od miesiąca Rose natychmiast się skrzywiła.
- Jestem mordercą – wymamrotała to kufla pełnego białej cieczy. Raejack posłał jej ostre spojrzenie.
- Nie zabiłem żadnego z tych jednorożców! – powtórzył ze złością. – Bez tego opadniesz z sił za dwa miesiące! Za trzy nie wstaniesz z łóżka! A resztę czasu spędzisz wijąc się w bólu. Odpowiada ci to?!
Rose zmrużyła oczy.
- Nie brzmi jakoś tragicznie.
Noel tylko na nią spojrzał i wypiła posłusznie kilka łyków.
- Wiesz, że to smakuje jak mleko kokosowe? – zapytała cicho. Noel pokręcił głową.
- Pij, Rose – powiedział, odwracając wzrok, ale nie dość szybko, by nie zauważyła strachu w żołnierskich oczach.
Uprzedzając pytania - tak w 2 części będzie Draco, Astoria i Ron :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle nie mam pojecia jak zacząć komentarz ehh, czy kiedykolwiek sie to zmieni?
OdpowiedzUsuńCameron nie miał wywieść Lucy i Mary gdzies daleko?:o czy jz wrócili?
Jo jako mama hahahaha jakos sovie tego jak na razie nie wyobrażam
Rose Rose Rose musisz im powiedziec no haloo:-: chociaz tak sovie myslalam oststnio i skoro ona ma jesxcze rok a rozdziałów zostało nie duzo to czy moze razem ze Scorem umrzeć jako para bo tylko para została tak? to minie tyle czasu zeby mogliby umrzeć?:O
Leah bohaterem, niech wsyzscy sie o tym dowiedzą no!! ona sovie zasłużyła:(
czekam na nowy rozdział i zycze baaardzo duzo weny!!:D
czy jestem pierwsza?:D
Przeoraszam, że nie napisałam w wcześniejszym rozdziale, ale ten tydzień był zakręcony z szkołą i wgl... Teraz mam mniej czasu i mogę pisać czasem później komentarze, ale uwierz mi ja KOCHAM twoje opowiadanie i NIE POZWALAM Ci uśmiercić Rose... (musiałam to jakoś wpleść w zdanie ;p)
OdpowiedzUsuńZauważyłam ostatnio, że zaczynasz się inspirować pisaniem J.K.Rowing... znaczy zawsze się nią inspirowałaś w końcu poszesz o dzieciach Harry'ego, ale chodzi mi o to, że niektóre sceny i pomysły są zaczerpniętę od niej, co mi się strasznie podoba... Podejrzewam, że ręka Rose ma podobną historie co historia Dumbledore'a. I pierwsza scena = pierwsza scena, pierwszej części, czyż nie? :)
Moje podejrzenia: Rose umrze razem z Scorpiusem, albo Harry się dowie i będzię dużo o tym wiedział dzięki A. Dumbledorowi...
WIEDZIAŁAM!!! Noel i Hermiona... Yeah! Hoel! Lub Nermiona ;p Ale wolę wresje #Hoel ;D
Jo i James... wyobraziłam sobie ich jako rodziców i to takie awwwww *,*
Ale dofasoliła Jo Alowi! Hjahajahhai to dla Jamesa *-*
Para, która zginie to albo Rose i Scorp (zginiesz za mojego Scora :( ) lub Cam i Lucy (zginiesz za mojego Cartera :'( )
Czekam na nexta ;>
Ps. Ostatniego rozdziału nie komentowałam, więc teraz to napiszę... SCENA JOMES POBIŁA WSZYSTKO! *_______*
Ps2. Nadal smutam za Louisa, ale ciesze się, że Leah miała godny pogrzeb :)
Ps3. Noel będzie fajnym tatą dla Rose :D
Czekam na nexta ze zniecierpliwieniem...
I życze weny <3
~Nat
Rowling inspirowałam się absolutnie od zawsze! :P Czasem chcę po prostu przypomnieć swoje ulubione momenty ("Ciesz się pan, bo już nie ma Sam-Wiesz-Kogo!" ala "Nie ma już wojny, szanowna mugolko!".), ale czasem to czysty przypadek jak z ręką Rose! No, bo czym miała dotknąć tej szkatułki, nogą? :) Serio to nie było zamierzone.
UsuńOkay, okay wierze ;D
UsuńTylko tak się zachwyciłam, że mimo iż tak dobrze piszesz nadal masz jakieś swoje inspiracje, które da się wyłapać w czasie tej historii... ;D
Ps. Czy masz zamiar pisać kolejne opowiadania? A jak tak to nadal o HP? Nadal połączone z Gingerkami? A jak nie to prosze Cię byś się nad tym zastanowiła! <3 ;p
Pozdrawiam i życze weny
~Nat
Hahahha, o ironio, matko chrzestna tego opowiadania. Sprawdź maila :P
UsuńWiadomo, że jestem ciotą. Płaczę na filmach, na serialach, podczas czytania książek. Ale chwilę temu doszłam do wniosku, że ff, na których płakałam mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. GGG zalicza się do tych fanficków. I tutaj, biorąc pod uwagę ilość rozdziałów, płaczę najczęściej, najwięcej. Ze wzruszenia, ze smutku. Cholera, ta pierwsza scena była piękna, bardzo wzruszająca. Pogrzeb też ładnie opisałaś (i pierwszy pogrzeb, który opisywałaś też był bardzo piękny - to tak przy okazji), przemowy były świetne i uśmiechałam się przez łzy, kiedy je czytałam. "Sorry za te kwiatki" Albusa trochę mnie zabiło.
OdpowiedzUsuńNastępny fragment był, dla odmiany, bardzo przyjemny i pozytywny. Uśmiechałam się przez cały czas, Mary i wycieranie jej śliny koszulką Jamesa było rozczulające, a Elizabeth jak zwykle była genialna. W ogóle niewiele jej i Blake'a ostatnio (wcale nie narzekam, bo wiadomo, że do najgłówniejszych bohaterów nie należą), ale po tej krótkiej scence naprawdę bardzo spodobali mi się jako para.
Zastanawiam się kiedy Rose powie rodzicom, Scorpiusowi i reszcie o tej klątwie. Bo moim zdaniem powinna zrobić to jak najszybciej. Ale rozumiem jej decyzję. Rany, mam nadzieję, że znajdą coś, co sprawi, że Rose przeżyje, bo to moja ulubiona bohaterka zaraz po Elizabeth (chociaż z drugiej strony lubię, kiedy umierają moi ulubieni bohaterowie, bo lubię się dobijać... jestem dziwna, wiem). Rose pije krew jednorożca, tak? Co do mleka kokosowego, to mam nadzieję, że dzisiaj jakieś dorwę (jadę na zakupy), bo odstawiłam krowie i eksperymentuję z tymi roślinnymi. Ale to poza tematem.
Pozdrawiam, LS
PS: Nie wiem czy już o tym wcześniej wspominałam, ale z jednej strony nie mogę się doczekać nowych rozdziałów, a z drugiej strony ich nie chcę, bo z każdym rozdziałem jesteśmy coraz bliżej końca. [*]
PS2: Czy mogłabym prosić o dostęp do pierwszej i drugiej części? Bo na bank po przeczytaniu trzeciej, będę chciała wrócić do tej historii, a potem może Cię tu nie być także...
:P
UsuńDostałaś zaproszenie. Sprawdź DOKŁADNIE maila :P
*UWAGA! TERAZ KOMENTUJĘ! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! ŻEBY NIE BYŁO, ŻE NIE OSTRZEGAŁAM!*
OdpowiedzUsuńWitam!
Zaczynanie komentarzy nigdy nie było moją mocną stroną, więc zacznę od cytowania.
,,- Sorry za te kwiatki – dodał Al." To chyba mój ulubiony moment w tym rozdziale. Wszyscy mówią coś w miarę poważnie i tak dalej a tu Albus wyjeżdża z "sorry za te kwiatki" xd
,,- Powiedzmy, że Scorpiusowi trochę pogorszył się wzrok w ostatnim czasie… - Raejack spojrzał na nią ze zgrozą. – Odczaruję go! – dodała kompromisowo." Mimo poważnej sytuacji rozśmieszył mnie ten moment. Nie wiem czemu, ale w końcu jestem popieprzona. Rose i Score w jakiejś dziczy? Sami? Oooo... jak słodko <3
Próbowałam to sobie wyobrazić i moja reakcja to jedno, wielkie "*.*"
Jomes... trochę mało ich było. Ale ponieważ należę do ruchu "JFATYAM" (JOMES FOR A THOUSAND YEARS AND MORE ♥!♥!♥!♥!♥) myślę, że mogę jeszcze z kilka dni poczekać na jakiś dłuższy moment z nimi. Czego się nie robi, żeby przeczytać jakiś dłuższy moment ze swoją ulubioną potterowską, bloggową parą?
Jakoś dam radę. Chyba.
,,- No nie… - usłyszeli nagle i obrócili się do Elizabeth i Blake’a. – Oni się zamierzają rozmnażać." Dżidżyst... wolę nie wnikać w to o czym oni rozmawiali o.O
,,- My pojutrze – odpowiedziała jej Jo, wycierając Mary koszulką Jamesa, czemu przyglądał się niezbyt zadowolony." Nie zacytowałam tego tylko z myślą o tym, że rozwaliłaś mnie tym momentem, lecz dlatego też, że... no... ten tego... nie wiem, może nie jestem doinformowana czy po prostu nie uważnie czytałam, ale... gdzie oni jadą? Razem. We dwoje. Jo i James. Nie trzymaj mnie w tym napięciu! Moja wyobraźnia szaleje i uwierz, nie chcesz wiedzieć co wymyśliłam...
Ankdal! Taś, taś! Do nogi, sku*wielu!
Weź niech oni go szybciej znajdą i zabiją, bo znając go (Ciebie) to na pewno wzniecicie jakiś bunt or something like that i ktoś tu umrze. Możesz zabić każdego. Wszystkich. Naprawdę, lecz spróbuj chociaż tknąć Jo i Jamesa to tak Ci łapy po upierdzielam, że już nigdy nic więcej nie napiszesz. A, no tak. Nogi też Ci po upierdzielam, bo znając Twoje chęci do pisania to będziesz chciała pisać palcami u stóp. O borze szumiący! Wybacz, nie chciałam tego pisać! ^^
Znaczy chciałam, ale ja Ci broń Boże nie grożę!
Ja tylko delikatnie sugeruję, że powinnaś na wszelki wypadek ubezpieczyć te swoje cztery kończyny. No wiesz... przypadki chodzą po mugolach.
Normiona *.*
Ja też wiedziałam (no dobra, nie wiedziałam), że jednak coś pomiędzy nimi zaiskrzy. Znaczy, ze strony Noela to na pewno coś jest a u byłej Pani Prefekt... czas pokaże.
Wybacz jeśli za dużo piszę o sobie w komentarzach, lecz to są moje głębokie i szczere przemyślenia po rozdziale, więc nie bądź zła. Jak chcesz to będę pisała inne komentarze, ale wtedy to Ty musiałabyś pisać beznadziejne rozdziały. Wybieraj.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Jo i James podobnie jak cała reszta od miesiaca są rozsiani po świecie, szukajac Ankdala. Tak jak jest wyraźnie napisanie, wszyscy mieli krótką przerwę i spotkali się w zamku Merlina.
OdpowiedzUsuńTak, tak. Wszyscy mnie zabijecie :P Sorry, jedynym mordercą z siłą sprawczą jestem tu ja. Nie, nie chcesz się zakładać :D
Komentarze są fantastyczne, nic do nich nie mam :P
No i sprawdź maila, gdyż w związku z końcem GGG rozdaję prezenty najwierniejszym fanom :P
Ale fajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńZazdrosny Scorpius to mój ulubiony Scorpius. Zresztą nie, co ja gadam! Każdy Scorpius jest moim ulubionym.
Mam nadzieję, że Noelowi się uda, że uratuje Rose. I mam też nadzieję, że ona w końcu komuś powie. Boże drogi, przecież Scor się wścieknie. Albo załamie. Albo oba.
Leah Leander. Bohaterka.
Jestem taka wzruszona. Zasłużyła na coś więcej, niż chwilę miłości, nawet tak niewyobrażalnie wielkiej jak jej i Louisa. Mimo wszystkich tych złych rzeczy, które zrobiła, Leah i tak zasłużyła na długie życie u boku mężczyzny, który ją kocha.
Nie mogę się doczekać scenki Draco i Astorii z Ronem.
Świetny rozdział, pozdrawiam CJ xx
Leah Leander,
OdpowiedzUsuńna początku przyznam szczerze nie ciągnęło mnie do jej postaci, byłam neutralna wobec niej, była w porządku, ale sama nie wiem jakoś nie wielbiłam jej, nawet nie wiesz jak teraz tego żałuję, była taka odważna i to co zrobiła, a ona teraz nie żyje.
Opis jej pogrzebu mnie zniszczył psychicznie, naprawdę, czytałam go późno wieczorem i od razu potem poszłam spać, ale nie mogłam musiałam sobie przypominać wszystkie, te krótsze i te dłuższe sceny z nią. Dziękuję Ci za nie, każdy z nich był wspaniały i szkoda, że zaczęłam je doceniać dopiero pod końcem.
Ale koniec to dopiero początek.
Biedny Louis, strasznie mi go szkoda.
Jo i James jako rodzice na pewno będą wspaniali.
Scorpius dowie się o truciźnie Rose, nie będzie wiecznie ślepy.
Idę do książek, do następnego :)
Ps. Dziękuję
Leah bohaterem! To wspaniale ze wszyscy wiedzą że to ona! Szkoda ze dopiero po śmierci wszyscy wiedzą jaka była odważna... każda przemowa wyjątkowa na swój sposób ale mi najbardziej podobało się wystąpienie Rose... z każdym rozdzialem widzę jak ona dojrzewa...szkoda ze ta klątwa ja zabija... chce chronić Scorpiusa ale kiedyś będzie musiała mu powiedzieć... Reajack zachowuje się jak taki drugi tatuś ^^ haha to nie jest żadna aluzja do Hoel *.*
OdpowiedzUsuńElizabeth wygrała wszystko!
Jomes ^^
Al faktycznie jest nad opiekuńczy
A Rose wyzdrowieje!
Będzie wpiepszac ten eliksir z jednorozcow i wyzdrowieje!
Dużo weny życzę ;*
Ojeeej troche sie wzruszyłam. No dobra trochę nawet bardzo .. " Leah Leander. Żołnierz" .. I ci czarodzieje mówiący o niej mugolom . To było mega.
OdpowiedzUsuńKurcze biedny Lou.. Pewnie spędził nad jej grobem pol dnia. Nawet nie chce sobie tego wyobrażać, bo będę ryczec ;)
A James to chyba ulubiony wujek Mary, co? :D no nie dziwie jej się :P A no i czekam na bajkę o wilkołakach i królewnie Sklątce :D
Elizablake<3
Och... I moja biedna, kochana Rose. Musi im powiedzieć noo! Ale znając ja to będzie pewnie trzymać to w tajemnicy do końca :(
"Pij Rose - powiedział, odwracając wzrok, ale nie dość szybko, by nie zauważyła strachu w żołnierskich oczach" gardło mi się ścisnęło jak przeczyalam ten cytat. Huhh..
Czekam niecierpliwie, żeby dowiedzieć się, czy Draco i Ron się nie pozabijaja :D
Pozdrawiam
Ginger, Ginger, Ginger, no normalnie pchasz się do gipsu.
OdpowiedzUsuńRozwalasz moją ulubioną parę (Ron/Hermiona), jakiś niegodziwiec (Noel) kręci mi się koło pani Minister, a teraz jeszcze nakładasz na moją Rosie klątwe. Uśmiercaj kogo chcesz. Każdego, za wyjątkiem Red. Ja tego nie przeżyje. Louis będzie musiał mnie pochować i zająć się moją dziewczynką sam (tak, tak Lou jest ze mną. Jak ogarnie wszystkie myśli to się do was odezwie, tymczasem odpoczywa).
Ponieważ, zwlekałam z komentarzem pod poprzednią częścią (duży szok) nadrobię teraz.
James - gdzie ten lowelas z Hogwartu? Co ten Ankdal mu zrobił? Żeby bać się dziewczyny. Jo. Jego Jo. Pierś wypięta i kroczysz do przodu jak lew zdobywca. Choćby ci to zajęło trochę czasu, odzyskasz co twoje.
Jo - nie spodziewałam się takiej reakcji. Nie tego, że to ona będzie przepraszać.
Swoją drogą, łatwo poszło. Wielbiciele Jomesa muszą być zachwyceni :)
Rose - nie pozwalam ci umrzeć słyszysz? Nie i już. Poczekaj niech no tylko ojciec się dowie.
Noel - czy ty wiesz co Hermiona ci zrobi kiedy dowie się co przed nią ukrywasz? Wiesz od początku i milczysz. Ona ci tego nie daruje. Uwierz mi, będzie bolało.
Elizabeth - "oni się zamierzają rozmnażać" padłam. Poczucie humoru królowej lodu, bezcenne.
Bardzo piękny pogrzeb. I oddanie czci poległej bohaterce - wzruszające.
Mary - malutkie serduszko. Cieszę się, że wróciły z Lucy do ZM. Rodzina powinna trzymać się razem.
Jak coś sobie przypomnę, dopiszę.
MiMiK
Ps. Ron - będzie mój Ronald. I to jeszcze w połączeniu z Draconem. Awww.
Czekam z niecierpliwością.
Ty się w końcu pogódź z tym, że nawet Rowling nie kibicuje już Ronowi i Hermionie! :P
UsuńLouis będzie zajęty, więc bądź twarda :D
I zajrzyj na maila :P
Miałam ciary czytając o pogrzebie Leah :D (chociaż nie wiem, czy uśmieszek tu pasuje...)
OdpowiedzUsuńBoże, Louis <3 tak cholernie mi go źal! I jego musi spotkać jeszcz coś dobrego!
No i nie wyobrażam sobie, żeby Rose miała zginąć! Błagam cię, Ginger! Nie rób tego mi/nam!
Mogłabym prosić o zaproszenie do 1 i 2 części?
OdpowiedzUsuńOgarnęłaś, że są otwarte? :)
UsuńNie. xD Ale jestem beznadziejna. -,-
UsuńOkii, w takiem razie dziękuję.
Bardzo podoba mi się początek i pogrzeb Leah. Oby jak najwięcej osób pamiętało imię tej, dzięki której wojna się skończyła. Dostała naprawdę godne pożegnanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam fragment kiedy wszyscy spędzają razem czas w Zamku Merlina. Nie sposób się nie uśmiechnąć czytając go. Ten nadopiekuńczy Al... :D I James i Jo razem, przy ostatniej notce nie miałam okazji pozachwycać się tym, że w końcu są ponownie razem! Baaardzo się cieszę <3 Och, a wzmianka o sierpowym Jamesa wymierzonym w Warrena... Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba xD A nie, jednak trzeba... Rose musi w końcu powiedzieć Scorpiusowi o jej chorobie! Nie może go tak długo trzymać w niewiedzy. Chociaż mam nadzieję, że da się ją jakoś wyleczyć :/
Ciekawi mnie ten fragment z Ronem i Malfoyami. Atmosfera chyba będzie niezbyt ciekawa :D pozdrawiam ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się, czytając pierwszy fragment. To wyobraź sobie, co było potem :p
Pogrzeb Leah był fantastyczny. Mimo, że z całej siły próbowałam się potem skupić na innych postaciach, to Al wygrał wszystko. "Sorry za te kwiatki" :'D
Jomes! Czekam na jakiś dłuższy fragment z nimi. Ale się doczekam, prawda?
Louis, nie martw się, jeżeli Ginger zostawi Cię samego, ja się tobą zaopiekuję. Nadzieja matką głupich? Każda matka kocha swoje dzieci :3
Poczucie humoru Elizabeth mnie rozwaliło. Nie wnikam o czym musiała wcześniej rozmawiać z Blakem. Albo robić. (Porusza sugestywnie brwiami)... Nie no, żart :D
Borze szumiący! Ile ja szczęścia życzę Noelowi i Hermionie. Tzn. wiem, że JESZCZE nie są razem, ale bardzo im kibicuję. Bardzo, bardzo.
Uwielbiam moment w Zamku Merlina. Uśmiechałam się jak głupia :DD
Jak zabijesz Rose to... UWAGA, UWAGA! TERAZ BĘDĘ GROZIĆ NASZEJ ULUBIONEJ AUTORCE!
EKHM, EKHM!
Wracając, jeżeli zabijesz Rose to wywołam bunt. Ale nie taki zwykły bunt. To będzie magiczny bunt! Wezwę moją armię krasnali, strzyg, wiedźminów, dzikich dzików, wściekłych psów i (jeżeli tylko wyrażą na to zgodę) parę dziewczyn czytających twojego bloga i... jeszcze nie wiem, co wtedy zrobię. Ale coś przerażającego, głupiego, odważnego, głupiego itp... No, ale armię mam dobrą. Na razie są tylko groźby (do których i tak pewnie jesteś przyzwyczajona).
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny,
Karolina.
Ps. Nie mogę doczekać się fragmentu z Ronem, Astorią i Draco. Jako, że Ronowi nigdy nie kibicowałam to tu też nie będę. Czekam na słowną potyczkę.
po przeczytaniu początkowej informacji myślałam, że zsikam się ze strachu. dobrze jednak, że tak się nie stało. 😉
OdpowiedzUsuńmiałam małe deja vu, ale to jak czarodzieje oddali cześć Leah było tak niesamowite, że brak słów... 😁
drżę ze strachu o Rose. 😓 oby Noel jej pomógł...
Paulina M. aka Hit Girl
Ten pogrzeb Leah była taki piękny i wzruszający. Ta inspiracja z Kamienia Filozoficznego idealnie się nadała,niech wszyscy się dowiedza ze była bohaterem.
OdpowiedzUsuńNasza grupa świetnie się sprawdza jako nianki,wszyscy mają świetne metody wychowawcze :D
Blake i Elizabeth są razem i jest idealnie.
Martwi mnie tylko Rose,Noel,masz się postarać.
Wyprawa Rona z Malfoyami musi być......ciekawa
Hej!
OdpowiedzUsuńNie lubię komentować dawno zaczęto blogi przy starych postach. Lubie je skonczyc, poznac historie i dopiero skomentować. Dlatego robie to dopiero teraz.
Mówiąc szczerze, myslalam ze nie bedzie tak ciekawie. Ze beda same milostki i nic wiecej. Ze bedzie nudno i niedokładnie, bo nie lubie jesli ktos piszą bloga o takiej tematyce, używa mało zaklęć, a raczej ich formułek.
Uwielbiam twoje opowiadanie. Tak, przeszkadza mi ze nie ma formułek zaklęć - ale ty wspaniałe opisujesz co sie stało pozniej, tak ze nie potrzebuje zaklęcia.
Myslalam ze bedzie nudno - nie jest. To co było na poczatku wiąże sie z tym co teraz czytam - dla mnie to jest fenomen na miarę rowling, rakiecie uwielbiam bo dodajesz do tego swiata magii, niezbadanego, bardzo wiele.
Lubie postać Jo. Podoba mi sie zawód łowcy. Bedzie mi smutno gdy Jo nim nie zostanie kiedys kiedys. W swoim opisie bohaterów pokazałam ja jako silna, szukający guza dziewczynę - czasem taka nie jest ale i tak ja za to kocham. Choc bardziej podobaja mi sie jej rodzice.
A juz najbardziej uwielbiam historie Draco i Astorii. Nie wymyslilabym czegoś takiego. Nie wyobrażałam sobie tak postaci astorii. Zmieniłaś moje myślenia i dziekuje ci za to.
Podoba mi sie przenikanie domów w twoim opowiadaniu. Kazdy wpada dosormitorium innego domu, przyjaciele często siadają nie przy swoim stole... Sami twoi bohaterowie maja cechy, przez ktore mogliby trafi do innych domów niz tych w których sa.
Boli mnie rozwód hermiony i toba oraz jej zapracowanie. Wiem ze moze to było konieczne. Wiem ze wiele osob nie uważa ich za dobra pare. Ja sadze inaczej, ale widocznie tak musiało byc.
Uwielbiam tez to ze nie wywyzszasz Harry'ego, bo to nie opowiadanie o nim, ale nie zapominasz o jeo postaci i idealnie ja podkreślajasz.
Nie podobał mi sie pomysł takiej wojny. W sensie wojska, armii, wielkich bitew. Przyzwyczaiłam sie moze do tych małych, zakon i gwardia przeciw smierciozercom. Nie Wpadłabym na to ze czarodzieje potrzebuja wojska. Ze tam jest wojsko. Jak oni walczą? Wiesz nadal nie jestem do tego przekonana ale tłumacze to sobie ze to inne czasy i tak jest i koniec. Pomysł bardzo nietypowy, zaskoczyłas mnie :)
Nie lubie (przez całe opowiadanie mnie to denerwowało a jednocześnie wywoływało drwiący uśmiech) jak piszesz "odbił sie od ściany" "odbił sie od podłogi". Za duzo tego i to sie naprawde rzuca w oczy.
Zdziwiłam sie ze scarlett nie umarła. Moze jestem bez serca ale jej smierć by mi nie przeszkadzała.
Za to związkowi Leah i Louisa dziwilam sie bardzo. Nie rozumiałam go. Do tego rozdzialu, Boze ty tak pieknie nawiazujesz do ksiazek HP. Przeciez ten pierwszy fragment... Dla mnie to piekne porównanie i matematica bohaterstwa Leah. Wyrównałas ja z postacią Harry'ego Pottera o ktorym ludzie tak samo mowili nawet przy mugolach. I porównanie Leah i Severusa. Tak to było cos wielkiego!!!
Campbell i Blake? No nie wierze w jej przemianę na niedrwiaca ze wszystkiego arystokratke ale okay ;)
I ostatnie, bo chce czytac następne odzialiście i je komentować juz nieco krócej (oby, chyba ze dostarczysz mi tez wiele emocji). Rose i Scorpius. Nie wybaczę ci jesli ja lub jego lub ich usmiercisz. Uwielbiam ich. Uwielbiam Rose i utożsamiam sie z nia. Kocham ich zwiazek. Taki jaki powinien byc - kłótliwy burzliwy emocjonalny wspierający zaskakujący. Najbardziej podoba mi sie ze nie wazne jak jedno wybuchnie a drugie zwyzywa to pierwsze, to oni sie akceptują takimi jakimi sa. Życzę tego każdemu związkowi zwłaszcza jesli jedna strona jest wybuchowa (podnosze rękę, bo sama jestem w takim związku).
Dziekuje i czytam dalej!!
Juz wiem po ci ta przerwa... Zeby kazdy sie wyplakal! Campbell jest swietna :d tylko ta Rose 😓
OdpowiedzUsuń