Ginger Golden Girls

10 września 2015

Rozdział LXXII cz. 2



Będę cię gonił


Cz. 2

 



- Serio, Weasley… Szarpanie na wiele ci się przyda!
Ron spojrzał na niego tak, że inny pewnie by się przestraszył. Draco wyszczerzył żeby i zwinnie złożył swój namiot. Ron szarpnął jeszcze raz i jego też wylądował zgrabnie w torbie.
- Chcesz coś dodać, fretko? – zapytał triumfalnie. Draco wyglądał na obrażonego i odwrócił się do niego plecami.
                Astoria odliczyła w myślach do pięciu i wzięła głęboki oddech.
- Idziemy. Za dwie godziny powinniśmy być w porcie.
- Jesteś pewna, że nie możemy się teleportować? – jęknął Draco. Po raz pierwszy od tygodnia Ron wyglądał jakby miał podobne zdanie.
- Jestem pewna – warknęła Astoria.

                Szli pieszo w różnej kombinacji. Najpierw prowadził Ron, a Draco rzucał w niego kłujakami i udawał, że przygląda się drzewom, gdy wściekły Ron odwracał się w jego stronę. Potem to Draco szedł na przedzie a Ron szeptał pospiesznie zaklęcia a przed Malfoy’em pojawiały się coraz to nowe, wielkie kałuże, których nie zdążył omijać. W końcu Astoria, która miała szczerze dość ich obydwu, wyminęła jednego i drugiego, nie przejmując się tym, że ci dwaj biją się za jej plecami.

                Było już ciemno, gdy doszli do portu i zwolnili, wyjmując różdżki.
- W końcu… - szepnął Draco, a w jego oczach zapłonął dziki ogień. Astoria skinęła głową a Ron zacisnął zęby.
- Okej. Plan jest taki... – zaczął szybko. Draco natychmiast uniósł rękę.
- A kto ci powiedział, Weasley, że ty tu dowodzisz?!
- A kto by inny?! – zaśmiał się Ron. – No więc przejdziemy pod tym zadaszeniem i…
- PÓJDZIEMY TAMTĘDY…
- …WEJDZIEMY DO ŚRODKA OD WSCHODU…
- …PRZEZ OKNO!
- ZAMKNĄĆ SIĘ!!! NATYCHMIAST!!! OBAJ MACIE SIĘ NATYCHMAIST ZAMKNĄĆ!!!
Astoria uniosła różdżkę tak wysoko, że Draco się odsunął, a Ron zasłonił głowę.
- Jak dzieci!!! A przypominam, że to dla naszych tu jesteśmy!!! Jeszcze słowo a was ukatrupię i pójdę sama! Pewnie i tak poradzę sobie z Alexandrami lepiej, niż wy obaj! Barany!!! – dodała jeszcze, jakby chciała się upewnić, że wystarczająco ich obraziła.
Draco i Ron mieli te same miny, niesprawiedliwie obitych szczeniaków. Ale Astoria nie skończyła.
- Nikt wam nie kazał tu przyjeżdżać!!!
- Kochanie – szepnął ugodowo Draco – Alexander nie przestanie ścigać ani nas ani Scorpiusa.
- Ani Rose! – wtrącił szybko Ron. – Moja córka jest w niebezpieczeństwie!
- WY JESTEŚCIE NAJWIĘKSZYM NIEBEZPIECZEŃSTWEM DLA WASZYCH DZIECI! – ryknęła Astoria. – Jedyne co im grozi, to że się wdadzą w was!
I nie czekając aż pozbierają swoje szczęki ruszyła prędko przed siebie. Ron i Draco zerknęli jeszcze po sobie i odbili się od miejsca.
- Daj spokój, kochanie!
- Astorio, zaczekaj!!!

                                                               *

                Jo obudziła się w środku nocy. Łóżko było puste a w namiocie czuć było chłodne powietrze, jakby przed chwilą ktoś z niego wychodził, albo wchodził. Nie zdziwiła się. Po miesiącu można przywyknąć do takich pobudek.
                Chwyciła koc, który musiał spaść z łóżka i narzuciła go na siebie, ubrała swoje trampki i wyszła. Noc nad Gangesem była czarna jak jego tafla.
James siedział na swojej bluzie u wejścia do namiotu, nie czując albo nie przejmując się zimnem, które ciągnęło od wody. Jo nic nie powiedziała, tylko usiadła koło niego i spokojnie założyła mu kawałek swojego koca na ramiona.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – powiedział i wyciągnął ramię, by ją objąć.
- Spałeś w ogóle? – zapytała, wtulając się w niego szybko, jak zwykle gdy tylko miała do tego okazję. Kiwnął głową, ale nie była nawet bliska uwierzenia mu.
- Jutro musimy odbić na zachód – powiedział, wpatrując się w szklistą taflę Gangesu. Jo zwiesiła nos.
- A tam jest twój ojciec? – zapytała z przekąsem. – Bo na pewno nie Ankdal! James, wiesz, że nie ma go w Indiach! Jestem pewna, że wysłali nas tu na wakacje!
James uniósł brew i potarł jej ramię.
- Gdzieś jest.
- Harry opiera się na tym, że Ankdal ma ze sobą kołczan! – przypomniała mu szybko Jo i poklepała się po nosie. – Ten wytwarza pole siłowe i dzięki temu można go zlokalizować. Ale co jeśli się myli?! Jeśli Ankdal obszedł jakoś magię kołczanu? Albo wcale go ze sobą nie ma?
James milczał przez chwilę.
- Znajdziemy go – odparł spokojnie.
                Zerknęła na niego tak, by się nie zorientował, że mu się przygląda. Z prawej strony, pod szczęką miał długą bliznę. Jedną z czterech, które nosił od wojny i których nie dał sobie usunąć.
- Wiesz, że Rose sprzedała Scora Ricie Skeeter? – wypaliła. – Potrzebowaliśmy kilku informacji i…
- Co ty robisz, Jo?
Pokręciła głową.
- Próbuję cię rozśmieszyć.
James otworzył usta z wrażenia.
- Dlaczego?!
- Dlaczego?! – Jo podniosła się z miejsca a koc upadł, uderzając głucho o podłoże. – Dlaczego?! Bo minął miesiąc! I wiem, że to cholernie mało i, że pewnie do końca życia będzie już coś co nigdy nie pozwoli ci być takim jak kiedyś! OKEJ! Ale mógłbyś po prostu czasami się uśmiechnąć…
Ramiona jej opadły i stała po prostu, wpatrując się w niego z żałością. 
- Nie mogę wytrzymać jak zajmujesz się Mary.
Jo wybałuszyła oczy.
- CO?!
Jamesowi drgnęły usta.
- Mam ochotę wtedy szczerzyć się jak głupi, bo przysięgam nie widziałem nic piękniejszego na świecie.
Jo wciąż wyglądała na zdumioną, a James mówił dalej:
- A jak Malfoy jest zazdrosny o Red, mam ochotę śmiać się w głos. Tak samo jak kiedy Dakota wmawia wszystkim, że jest tylko „trochę uzdrowicielem”, albo kiedy Al udaje, że coś robi, a w rzeczywistości robi zeza na Archibald.
Jo pokręciła głową.
- Nie widziałam, żebyś śmiał z którejkolwiek z tych rzeczy…
James westchnął i wstał, podnosząc z ziemi koc i idąc w jej stronę. Zatrzymał się i okrył ją.
- Mam wrażenie, że nie wolno mi się śmiać. Ani odpoczywać. Ani... – spojrzał na nią znacząco a Jo zmrużyła natychmiast oczy.
- Przestań. Błagam cię, James! To jest tylko w twojej głowie.
- Nie masz pojęcia co w niej jest.
- Mam – odparła gorzko. – Naprawdę mam. Byłam porwana, pamiętasz? Scorpius prawie spłonął żywcem… ty odszedłeś. Naprawdę mam pojęcie o demonach we własnej głowie!
James patrzył na nią przez chwilę. W końcu pokręcił głową.
- Nie masz. Nie byłaś nigdy niczemu winna… Przeżywałaś koszmary, ale wyobraź sobie co byś czuła gdyby wydarzyły się przez ciebie.
Jo zadrgały wargi.
- I co teraz? Tak będziemy żyć? – zapytała słabo. – Żartować bez śmiania się? Kłócić bez krzyku?
James nie odpowiedział jej na to. Wyciągnął rękę i zbliżył ją do siebie. Nie protestowała i wtuliła się w niego. Był teraz o wiele bardziej umięśniony, jakby szerszy i zupełnie twardy. Czuła się przy nim jak dziewczynka. 
- Nie wiem, Jo…
Zatrzęsła się ze złości. Nie odsuwając się ani na krok podniosła głowę na parę cali, żeby móc szepnąć mu do ucha:
- A wiesz… wiesz, że byłam na randce? – zapytała potwornie zdenerwowana. James zesztywniał w jednej chwili. Miała wrażenie, że przestał nawet oddychać, a jego ręce zacisnęły się na jej plecach ciut mocniej.
- Miałaś prawo, żeby się z kimś spotkać – wycedził przez zęby tak, że ledwo go zrozumiała. Delikatnie jej ulżyło. To prawie, PRAWIE był jej James.
- Też tak uważam... Jason był w Slytherinie i… - zaczynało brakować jej powietrza, tak mocno „przytulał” ją James. – Był bardzo…
- ŚWIETNIE! – ryknął w końcu i ją puścił. Pękł. Widziała to i nie mogła być szczęśliwsza. – CO Z NIM ROBIŁAŚ?! ZABIJĘ GO!!!
- Sam mówiłeś… - zaczęła, próbując udawać, że ma coś na sumieniu. James chyba jej nie słuchał.
- DOTKNĄŁ CIĘ?! – ryknął, patrząc na nią z furią. – JAK MOGŁAŚ?!
Jo uznała, że jej wystarczy.
- Och, zamknij się. Przeszłam się z nim po szkole! – oznajmiła, poprawiając koc, bo było naprawdę zimno, nawet jej. James przestał wymachiwać rękami, ale wciąż patrzył na nią podejrzliwie.
- Chcę wiedzieć wszystko! – oznajmił gorzko. Jo wypuściła powietrze z płuc.
- Podszedł do mnie kiedyś jakiś Ślizgon i zapytał czy się z nim przejdę. Zostawiłeś mnie ze swoją szurniętą rodzinką i ich rąbniętymi partnerami, więc miałam prawo chcieć przez pięć minut pogadać z kimś normalnym!
James nie wyglądał na przekonanego, więc dodała:
- Po siedmiu minutach napatoczyli się Jesse i Scor. Zachciało im się bawić w rycerzy i tyle widziałam Jasona!
James najpierw się skrzywił a potem uśmiechnął złośliwie.
- Wiszę im dobrą whisky…
- Jesse znowu zdradził Dakotę.
- CO?! – ryknął i uderzył pięścią w otwartą dłoń, a potem zaczął się trząść. – Jak spotkam tego gnoja…! Z czego ty się cieszysz, Carter?!
Jo się śmiała. Nie jakby była ubawiona, ale jakby dostała głupawki z ulgi.
- Przepraszam. To w ogóle nie jest śmieszne… Ale już zapomniałam jak to jest jak… zachowujesz się jak ty.
James trochę ochłonął, jakby dopiero zdał sobie sprawę ze swojego zachowania. Nieco się uspokoił.
- I do niczego nie doszło z tym pedałem?
Posłała mu zniesmaczone spojrzenie.
- Nazwij go tak jeszcze raz a…
Nie zdążyła dokończyć, bo znalazł się przy niej szybciej niż nabrała powietrza w płuca. I znowu trzymał ją tak mocno, że czuła każdy stalowy mięsień na jego ciele.
- A co, Carter? – zapytał cicho, z ustami na jej uchu. – Co zrobisz? Ja cię nie puszczę. Potem będzie jeszcze gorzej, bo będziemy mieli dom i dzieci…
Tym razem to ona zdrętwiała.
- Potter.
- Carter.
- Jest coś.
Odsunął się na parę cali.
- Co, kochanie?
Nie zauważył, kiedy jej różdżka wbiła się między jego żebra i poczuł piekący ból. Wytrzeszczył oczy i zawył głośno. Jo ani drgnęła.
- JAK MOGŁEŚ WYSŁAĆ MI MIŁOSNĄ PIOSENKĘ W WYJCU?!!!

                                                               *

                Scarlett mieszała zawzięcie w garnku, w którym formowała się coraz bardziej lepka bryła. Westchnęła z frustracją.
- Nie możesz mieć wszystkiego! – ryknęła nagle, odwracając się do nieświadomego niczego Albusa. Zamarł przed kominkiem, w którym próbował napalić i wytrzeszczył oczy. – Jestem miła i wszystkich lubię! Rzadko się kłócę! Jestem ŚWIETNA w eliksirach i nie jestem brzydka!
- Eee, kochanie? Czy ty oszalałaś? – zapytał zdumiony Al. Nagle Scarlett trzasnęła łyżką o garnek i założyła ręce na piersi.
- NIE UMIEM GOTOWAĆ! I CO Z TEGO?!
Albus doszedł do siebie po długiej chwili i w końcu parsknął śmiechem. Przestał, gdy Scarlett spojrzała szybko na łyżkę i przestraszył się, że może nią dostać.
- Łał… - mruknął, wstając i zapominając o kominku. – A więc jednak jest coś doprowadza cię do szewskiej pasji.
Nie był pewien ale chyba zaklęła siarczyście. Podszedł do niej szybko i pocałował ją w podbródek.
- Zjem wszystko co ugotujesz! Oprócz tego – szepnął przerażony, widząc co pływa w garnku. Scarlett otworzyła już usta, ale ją uprzedził:
- Kiedy ostatnio widziałaś Ryana?
Zmrużyła groźnie oczy, ale odpowiedziała mu spokojniej.
- Wczoraj. I nie sądzę, by wrócił. Daj spokój, Al… Ankdala nie ma w Hiszpanii! Nie trafiliśmy nawet na jeden ślad po nim!
Albus wzruszył ramionami. Od kiedy uparła się, że z nim jedzie był szczerze wdzięczny, że nie natrafili na nic groźnego. No, za wyjątkiem gotującej Scarlett.
- Mugolska knajpa? – zapytał bardzo cicho, niby mimochodem obejmując ją tak, że nie mogła go rąbnąć.
- Może być – warknęła znowu. – I lepiej naucz się gotować, bo inaczej będziemy musieli się rozstać!

                Wracali, gdy było już późno, ale Hiszpania widocznie nie kładła się przed świtem. Przed samym wejściem w magiczną ochronę ich namiotu, Al zwolnił i zatrzymał Scarlett.
- Ktoś tu jest…
Wyjęli różdżki i…
- Dobrze się bawicie?! – huknął Ryan, a Scarlett uśmiechnęła się szeroko na jego widok.
- Myślałem, że wyjechałeś – mruknął Al, chowając różdżkę. Powinien sprawdzić jego tożsamość, ale kogo jak kogo ale usposobienia Hastinga nie dało się podrobić.
- Scarlett, przywiozłem list od twojej mamy – powiedział i wskazał na namiot. Scarlett pisnęła z radości i rzuciła się w stronę wejścia. Ryan wyciągnął rękę zatrzymując Ala w miejscu. – Dla ciebie też mam prezent. – Potter wytrzeszczył oczy. – Znalazłem go.
Sens tych słów docierał do niego dwa razy dłużej. W końcu drgnął jak rażony prądem.
- Strażnika? – wycharczał, wbijając w niego palące spojrzenie. Hasting kiwnął głową.
- Twój szanowny tatuś wysłał nas wszystkich na wycieczki. Każdy ślad jest trefny i jedyne co tu mamy robić to odpocząć – powiedział ewidentnie zły. – Stwierdziłem, że przydam się do czegoś innego.
Do Albusa nie dotarło prawie nic z tej wypowiedzi. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że trzęsie się na całym ciele.
- Adres… - szepnął tylko. Ryan wyciągnął kartkę z kieszeni.
- Zostaniesz z nią? – zapytał Al, robiąc od razu krok w tył. – Wymyśl coś!
Ryan dopadł go w kilku susach i chwycił za koszulę.
- Ma być żywy, rozumiesz?! Zrób co chcesz, możesz wyrwać mu jaja i kazać je zjeść… Ale ma być żywy!
Ciężko było stwierdzić czy do Albusa cokolwiek dotarło.
Zrobił krok w tył i był już poza strefą ochronną, potem huknęło i zniknął.
                Ryan postał jeszcze chwilę na zewnątrz a w końcu ruszył w stronę namiotu, czując potworny głód.
- Hej, Scar… ugotowałaś coś może?!

                                                               *

                Rose była w pułapce. Sama ją zrobiła i sama w nią wpadła. Pretensje też mogła mieć tylko do siebie.
                Scorpius łowił ryby. Dawno uznali, że w Nizinie Amazonki nie ma Ankdala, ale wujek Harry kazał im tam zostać, więc postanowili cieszyć się pobytem. Rose siedziała w cieniu. Na słońcu było zbyt ciepło, by wytrzymać w swetrze, a nie mogła go zdjąć. Scorpius tego nie widział, ale teraz ona sama nie mogła patrzeć na prawą dłoń. Była ciemna i pomarszczona, skóra zwiotczała i wyschła. Rose nie chciała tego oglądać.
                Przyglądała się Scorpiusowi, który złapał już chyba szóstą rybę, powiedział jej, że jest piękna i wypuścił z powrotem. Red śmiała się, ale przestawała, gdy tylko przypominała sobie o swojej pułapce.
                Na początku obiecała sobie, że powie mu, gdy sama się z tym upora. Gdy dotrze to do niej i poradzi sobie z tą wiedzą. Potem przyrzekła, że porozmawia z nim w odpowiedniej chwili. Potem, że za dwa dni. Potem jutro.
                Teraz jutro było już codziennie. Wstawała po bezsennej nocy, otwierała usta i… uciekała. Nie umiała, nie mogła. On był szczęśliwy. Pogodzony ze swoimi bliznami, spokojny. I kłócili się. A Red wiedziała, że gdy Malfoy dowie się o tym ile jej zostało, pokłócą się już tylko raz – a potem on się zmieni i zacznie ją traktować jak szkło.
                Strzepnęła rękaw swetra niżej i wstała. Ruszyła w górę rzeki, nie mogąc napatrzeć się na piękno tego miejsca. Szła coraz szybciej, ale i tak nie wydostała się ze swojej pułapki…

                Spędzili tu już kilka tygodni ale ciągle widziała w Amazońskim lesie nowe dziwy. Gdy już nacieszyła się kolorami ściółki spojrzała w górę. Ptaki w tej części świata były zdecydowanie unikatowe. Nie potrafiła nazwać prawie żadnego z nich. Prawie.
                Rose zatrzymała się tak nagle, jakby wlazła w drzewo. Niemożliwe. Nie!
                Jej serce urosło i wypełniło się nadzieją, jakiej nie zaznała od miesięcy. Wyjęła różdżkę.

                Wokół smukłych drzew Amazonii latały feniksy. Dokładnie cztery. Ogromne i piękne. Dwa musiały być już stare, bo były zdecydowanie wolniejsze. Ale nie w nie wycelowała Rose. Zamachnęła się, z jej różdżki wystrzeliła biała lina i pognała het wysoko. Trzy feniksy zdążyły ją zobaczyć, rozpostarły skrzydła i odleciały, ale czwarty, zbyt zajęty lataniem w kółko wpadł w sidła Rose.
                Bardzo powoli i ostrożnie pociągnęła za linę i uważając, by go nie zranić zaczęła ściągać go w dół, wciąż nie wierząc w swoje szczęście. W końcu feniks wylądował miękko na ziemi koło niej, wbijając w nią paciorkowate spojrzenie a Red szybko wyczarowała maleńką fiolkę.
- Zaraz cię wypuszczę! – zawołała szybko Rose. – Za moment! Potrzebuję tylko… - zamarła. – Cholera jak mam sprawić, żebyś się rozpłakał?!
                Ptak wciąż patrzył na nią nieszczęśliwie, ale nie drgnął i czekał spokojnie aż Rose się poruszy.
- Słuchaj, chodzi o mojego chłopaka! – wypaliła. – Jest poparzony i chociaż według mnie wygląda mega seksownie… wiesz o co mi chodzi nie? Potrzebuję twoich łez!
Feniks ani drgnął, a do Rose zaczynało docierać, że może jej nie rozumieć. Jęknęła i opadła na kolana.
- Chcesz smutnej historii?! Proszę bardzo! Moi rodzice się rozwiedli! Jestem z rozbitego domu!
Feniks wydawał się delikatnie znudzony.
- Mój kuzyn był trzymany przez największego dupka na świecie i zmuszany do strasznych rzeczy!
Ptak nie wydawał się przejęty, nawet kiedy zaczęła machać rękami.
- BYŁA WOJNA!!! Straszna, okrutna wojna!!!
Ani się zorientowała, gdy feniks odbił się od miejsca i ruszył w jej stronę. Zamarła i dopiero, gdy był już bardzo blisko uświadomiła sobie, że gdy tak machała rękami, jej sweter podwinął się i odsłonił poczerniałą rękę.
                Ptak wpatrywał się w chore miejsce bardzo uważnie. Rose drgnęła a feniks przysunął łepek bardzo blisko, a w końcu oparł go na jej dłoni. Coś wilgotnego spłynęło na nią i Red nabrała szybko powietrza. Drugą rękę sięgnęła po fiolkę i przystawiła pod prawą dłoń.
                Feniks płakał i Rose też miała ochotę płakać – ze szczęścia. Już nie mogła doczekać się miny Scorpiusa! Ale nagle… ptak zabrał głowę, a Rose zobaczyła najsmutniejsze spojrzenie na świecie. Było utkwione w jej czarnej ręce. Strzepnęła znowu materiał na dłoń.
- Nie przejmuj się! – zawołała szybko. – Nic się chyba już nie poradzi… Ale dziękuję ci, piękny ptaku! – dodała z prawdziwym szczęściem. Zbliżyła się do niego i poklepała po główce, a potem odwiązała swoją linę.
                Feniks stał jeszcze chwilę, a potem rozpostarł skrzydła i odleciał do swojego królestwa.

                Scorpius wściekł się na swoją wrażliwość, o której nie miał pojęcia i wypuścił z powrotem jedenastą rybę.
- Na kolację będą wodorosty! – warknął i zaczął wyciągać wędkę. Obrócił się za siebie. – ROSE?!
Była tu jeszcze przed chwilą. No dobra, dłuższą chwilę temu. Ale na rybach zawsze odpływał i trochę się zamyślił…
                Wstał prędko i odesłał różdżką wędkę do namiotu a sam ruszył w górę rzeki. Red ostatnio lubiła tam chodzić i był pewien, że prędzej znajdzie ją tu, niż w namiocie. I nie pomylił się.
                Rose biegła w jego stronę tak szybko, że podniósł wyżej różdżkę.
- ROSE! – ryknął. Ale nie zdążył powiedzieć nic więcej bo wpadła mu w ramiona pozbawiając go tchu. Chyba nie zdając sobie sprawy z jego zdumienia, odsunęła się po długiej chwili i uśmiechnęła a w jej oczach zalśniły łzy. Scorpius nie mógł być w większym szoku.
- CO SIĘ STAŁO?! – krzyknął szybko. Rose chyba miała ściśnięte gardło, bo pokręciła tylko głową i wyjęła coś z kieszeni.
                Mała fiolka zalśniła w słońcu.
- Eee… skarbie… Co to jest? – zapytał, bo chyba doszedł do wniosku, że Red zupełnie zwariowała. Ona odchrząknęła i odezwała się w końcu:
- Łzy, Scor. Łzy feniksa. One żyją w tym lesie.

                Zabrakło mu powietrza. Po tym wszystkim… Po tylu roztrzaskanych lustrach…
- Nie chcę.
Rose wytrzeszczyła oczy.
- Nie po to to przechodziłaś! – warknął i odwrócił się w kierunku namiotu. Rose wrosła w ziemię.
- CO?! – ryknęła, zapominając o swoim wzruszeniu.
- Wywal to!

                Wpadła za nim do namiotu jak burza.
- Przecież tego chciałeś!!!
Machnął ręką.
- Ale już nie chcę! Przeszliśmy przez piekło ale dużo nam to dało!
Rose zmrużyła oczy.
- Laski cię mają za bohatera – syknęła z groźbą w głosie. Przewrócił oczami.
- Moje blizny są jak stopnie w wojsku – oznajmił filozoficznie. Rose wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz… - i wycelowała fiolką w podłogę. Zamachnęła się i…
- NIE! – złapał ją za rękę a Rose uniosła drwiąco brew. – Ostatecznie… Może na brzuchu…
I wyrwał jej fiolkę.
                Rozpiął koszulę i odkręcił buteleczkę a potem bardzo ostrożnie umoczył palec. Przyłożył go do klatki piersiowej. Otworzyli usta. Miejsce, w którym skóra zetknęła się ze łzami feniksa zaczęło jaśnieć i wygładzać się. Znikały bielma i zgrubienia. Scorpius nabrał szybko powietrza a Rose uśmiechała się tak szeroko, że rozbolała ją szczęką.
                Wyglądał jak dawniej. Spojrzał na Rose i znowu na siebie. I znowu na Rose.

                Łez zostało już na dnie, ale jego twarz wciąż była pokryta pajęczyną blizn. Red milczała i czekała. Bardzo powoli wylał ostatnie krople na swoją dłoń i dotknął czoła i ust.
- Wystarczy – powiedział pewnie i wytarł dłonie w spodnie. Rose kiwnęła głową. Nie mogła się napatrzeć, choć odrobinę było jej żal.
                Magia zakończyła swój taniec. Scorpius wyglądał jak dawniej, poza małym fragmentem na twarzy – jego lewy profil wciąż nosił kilka głębokich blizn, które celowo ominął.
- I jak?
Rose wzruszyła ramionami i wdrapała się na palce.
- Dla mnie bez różnicy – oświadczyła i pocałowała go w ostatnie szramy.
                Scor uśmiechnął się, wciąż trochę oszołomiony i nie zauważył czegoś. Rose zmrużyła oczy jakby przeszył ją ból. Ale nie brał się z ręki. Zapiekło ją w sercu, gdy uświadomiła sobie, że ona ma szansę całować jego blizny. On może jej nie wybaczyć, że odebrała to jemu.

                                                               *

- Nie wiem, Harry… Wydaje mi się, że te jaskinie są połączone.
Harry patrzył na Agathę bardzo uważnie.
- Korytarz musiałby biec głęboko pod ziemią.
- To ma sens, Harry – odezwała się Ginny. – Ankdal zostawił w tej jaskini kołczan – wskazała miejsce na mapie – a w tej sam się ukrywa.
- Nie widziałem wojska w całej kotlinie – włączył się Robert. – Musi być gdzieś niedaleko.
Harry skinął głową.
- Obawiam się, że cały ten odcinek Atlasu jest naszpikowany oddziałami. Niedużymi – dodał, poprawiając okulary – ale zdążyli dobrze poznać teren.
Agatha i Robert wymienili spojrzenia a potem utkwili w Harrym pełen wyższości wzrok.
- Wybacz, ale NIKT nie zna lepiej tych gór od nas – oświadczyła Agatha.
- Spędziliśmy tu pół roku – dodał Robert. – Zagoniliśmy tu bandę ognistych potworów – dodał widząc zdumiony wzrok Ginny. – Było wtedy o wiele więcej śniegu i nie bardzo miały czym się popisać.
I przybili sobie piątkę. Ginny zachichotała a Harry wyszczerzył zęby.
- Czas ich ściągnąć, co? – westchnęła po chwili Agatha. Harry pokiwał głową.
- Tym razem nie damy rady sami.
- Dostali po miesiącu długiego urlopu – dodał optymistycznie Robert. – Jo i James w Indiach, Camowi wmówiłeś, że masz mnóstwo śladów w Anglii i codziennie wraca do Lucy… Wszyscy inni też są w spokojnych miejscach…
- Tak – mruknął Harry, znowu przyglądając się mapie. – Jestem takim jednoosobowym biurem podróży. Ale teraz trzeba ich wszystkich ściągnąć tutaj.
- Koniec wakacji – westchnęła Ginny.

                                                               *

                Wiatr wył zagłuszając ocean. Woda rozbijała się o skały, ale żywioł odpędzał ją z powrotem. Dom na wzniesieniu wyglądał jakby mogła zmieść go silniejsza fala albo mocniejszy podmuch. Louis wspiął się na sam szczyt klifu, siekąc różdżką wszystkie zabezpieczenia, których moc zaczęła zresztą słabnąć.
                Nie sprawdził czy ktoś jest w domu. Były dwie opcje. Nie było tu nikogo żywego lub byli ci, którzy zaraz po spotkaniu z nim staliby się martwi.
                Wyważył furtę i wszedł na zapuszczoną posesję. Drzwi wejściowe wisiały na jednym tylko zawiasie i Louis uniósł drwiąco brew. Tchórze. Uciekali jak szczury z własnego domu. Przekroczył próg i zatrzymał się na moment. Gdyby miał uczucia, może by się wzruszył. Tu dorastała. Tu uczyła się chodzić i może nawet zaczęła tłuc talerze. Tak, o tym myślałby, gdyby miał uczucia.
                Przeszedł parę kroków.
- LEAH! – ryknął. Nic.
                Szedł dalej. Znowu krzyczał i znowu nie dostał odpowiedzi.
                Postawił nogę na stopniu zakurzonych schodów. Owiał go znajomy wiatr i obrócił się szybciej niż nakazują prawa rozsądku.
- Wielu duszom zabierasz spokój, chłopcze.
                Potężna, wysoka postać leciała w jego stronę. Mężczyzna za życia musiał dobrze się odżywiać. Louis zdjął nogę ze schodów.
- Jest tu? – zapytał tylko. Duch zawisł stopę przed nim, wpatrując się w niego z wielkim niezadowoleniem.
- Przestań szukać mojej wnuczki! – zagrzmiał. – Odciągasz od spokoju wiele dusz!
- Mam to gdzieś – odparł Lou, wyciągając różdżkę. – Wiem, że tu jest! Wiem, że nie poszła dalej! Mów co wiesz!!!
- Grozisz zmarłemu? – zadudnił basowym głosem dziadek Leah. – CO możesz mi zrobić?
Louis uśmiechnął się w straszny, pozbawiony ciepła sposób. 
- Nie wiesz gdzie byłem. Co robiłem i co umiem.
- Wiem – przerwało mu widmo. – Szukasz mojej wnuczki od miesiąca. Błądzisz po każdym miejscu, w którym kiedyś była… Ściągasz dusze, które muszą odpowiedzieć na twoje wezwanie. Ona umarła.
- Wiem o tym – Louis zrobił krok w stronę ducha, a ten utkwił białe źrenice w jego różdżce. – Wiem, że umarła i wiem, że nigdy nie była szczęśliwa. A to oznacza, że nie poszła dalej.
- Masz wybór – szepnął ze zgrozą duch. – Zawsze masz wybór!
- GDZIE ONA JEST?!
Ale nim skończył zdanie widmo odbiło się, odwróciło i wsiąkło w ścianę, na sekundę przed tym jak zaklęcie Louisa zrobiło w niej olbrzymią wyrwę.
               
                Wybiegł z domu. Fale obmywały miarowo klif a wiatr wył na wzniesieniu.
- Znajdę cię, Leander! – ryknął wściekle. – Nie ukryjesz się długo przede mną! Ale próbuj! Będę cię gonił aż znajdę!














34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. *UWAGA, KOMENTUJĘ! JEŚLI TO CZYTASZ GINGER PAMIĘTAJ, ŻE CIĘ OSTRZEGAŁAM I NIE PONOSZĘ ŻADNYCH KOSZTÓW ZWIĄZANYCH Z TWOIM POGRZEBEM!*
      Witam!
      Stwierdzam, że ten rozdział zdecydowanie nie jest chyba najlepszym jakim ostatnimi czasy czytałam na Twoim blogu! Znaczy wiesz, wszystkie Twoje rozdziały są zajebiste, lecz ten... dobra, o tym później. Zacznę od cytowania.
      ,,– Był bardzo…
      - ŚWIETNIE! – ryknął w końcu i ją puścił. Pękł. Widziała to i nie mogła być szczęśliwsza. – CO Z NIM ROBIŁAŚ?! ZABIJĘ GO!!!" To był jeden z momentów, przez które uważam tą notkę za najlepszą jaką napisałaś ostatnimi czasy. Było w tym tyle Jomes. I dawny James. Przynajmniej częściowo. To takie słodkie jak on był o nią zazdrosny! :3
      JOMES FOR A THOUSAND YEARS AND MORE ♥!♥!♥!♥!
      ,,- A co, Carter? – zapytał cicho, z ustami na jej uchu. – Co zrobisz? Ja cię nie puszczę. Potem będzie jeszcze gorzej, bo będziemy mieli dom i dzieci…" Kolejny powód, przez który pokochałam ten rozdział. W zasadzie to ten sam powód, który podałam przy wcześniejszym cytacie, ale to było taaaakie słodkie, urocze i mraśne, że...
      JOMES FOR A THOUSAND YEARS AND MORE ♥!♥!♥!♥!
      ,,- Zjem wszystko co ugotujesz! Oprócz tego – szepnął przerażony, widząc co pływa w garnku." Albus, taki romantyczny! :D
      Harry wysłał ich wszystkich na wakacje?
      Nie jestem tym specjalnie zdziwiona. W końcu on zawsze się tak o wszystkich troszczył i w ogóle. Albus i zemsta? To będzie ciekawe. BARDZO ciekawe. W końcu on sprawia wrażenie takiego spokojnego i tak dalej, a tu co? Być może zamorduje tego strażnika! Nie mogę się tego doczekać!
      ,,- Znajdę cię, Leander! – ryknął wściekle. – Nie ukryjesz się długo przede mną! Ale próbuj! Będę cię gonił aż znajdę!" Tym skromnym akcentem kończę dzisiejsze cytowanie. To co wykrzyczał na końcu Louis było... nie słodkie (przynajmniej dla mnie) tylko bardziej coś jakby krzyczał to jakiś psychopata. A jeszcze te "ale próbuj" dodawało świetnego klimatu. Tutaj wspaniale ukazałaś jego rozpacz po stracie ukochanej osoby i problemy z jakimi on się boryka. W końcu Leah była jego BIG TRUE LOVE, no nie? A jednocześnie pokazałaś też, iż jego miłość do Leander była tak szczera i tak prawdziwa, że nawet jej śmierć tego nie zmieniła.
      Teraz przejdę do tego co pisałam na początku komentarza.
      Ten rozdział tak bardzo mi się podobał, ponieważ pokazałaś, w pewnym sensie, dawnego Jamesa, dawnego Rona i Draco. Pokazałaś Pottera takiego jaki był jeszcze przed wojną. Przynajmniej po części. A Draco i Ron... no błagam! Kto nie pamięta "Weasley Naszym Królem Jest" autorstwa Malfoya?! Co prawda nigdy nie lubiłam tego Tlenionego bałwana, ale śmiałam się przy tej piosence jak nigdy, pomimo faktu, że jestem Gryfo... chociaż nie, test na Pottermore dał mi Slytherin, więc...
      "Weasley wciąż puszcza gole,
      Oczy ma pełne łez,
      Kapelusz zjadły mu mole,
      On naszym królem jest!"
      Borze szumiący... jak ja kocham tą piosenkę! <3
      Czo dalej? Rose i Scorpius. Sami. Gdzieś w Amazonii. Feniks. Blizny. I so big rozczarowanie! No może nie za bardzo rozczarowałam się tym, iż łzy feniksa jej nie pomogły, ale... jak mam być szczera to ona może umrzeć. Ja ją lubię i wg, tylko... Jo lubię bardziej, a życie czy śmierć Rose jest mi obojętna. Tak samo jak śmierć Scorpiusa, Draco, Astorii, Albusa, Scarlett i jeszcze paru innych. Z nimi rób co chcesz, ale... spróbuj tknąć Jomes, a spełnię to co pisałam pod wcześniejszymi komentarzami.
      Znajdę Cię! Wiem gdzie mieszkasz!
      I tym jakże psychicznym akcentem chyba kończę swój komentarz, który chyba wyszedł długi. Przynajmniej mam nadzieję.
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Czytałam ten komentarz 3 razy i nadal nie wiem gdzie jest błąd :D Na poczatku piszesz, że rozdział "zdecydowanie nie jest najlepszy" a potem piszesz zupełnie coś innego :) Jakbyś mi wyjaśniła co Ci się konkretnie nie podoba to mogłabym się jakoś odnieść, bo tak to mi ciężko :p

      Usuń
    3. Nie wiem jakim cudem wstukałam na klawiaturze "nie" w tym zdaniu: "Stwierdzam, że ten rozdział zdecydowanie nie jest chyba najlepszym jakim ostatnimi czasy czytałam na Twoim blogu!". Ale powinno wyjść, że ten rozdział jest zdecydowanie najlepszym jaki ostatnimi czasy czytałam na tym blogu. Komentarz pisałam akurat, gdy wróciłam ze szkoły i byłam trochę zirytowana i... dobra. Przez przypadek napisałam "nie" w tamtym zdaniu. Wybacz, że wprowadziłam Cię w błąd, także powtarzam. Ten rozdział podbił moje serducho! <3
      Selene Neomajni

      Usuń
  2. Ooooohh! Louis! Ale ona przeciez byla szczesliwa. Z nim. Wiec jej nie znajdzie ;(
    Jomes!! Ta scena zazdrości Jamesa była taka super, ze szczerzylam sie jak głupia :D
    Wrócił stary James! I ja wiedziałam, ze Jo tak mu nie odpuści tego cudownego wyjca :D
    Uwielbiam Astorie! Co ona biedna musiała tam cierpieć z ta dwójką ;) "Barany!!!" <3 Ale Draco i Ronowi to chyba nigdy nie przejdzie ta nienawiść. Nawet jeśliby mieli zostać dziadkami (!) tych samych dzieci :P
    No właśnie. Jeśliby. No bo ja przez chwile myślałam, ze te łzy mogłyby pomoc Rose. Przez chwilę miałam taka nadzieję . Ale to niemożliwe, wiem :( Ale to fajnie, ze pomogły Scorowi. Ale kiedy Rose mu w końcu powie?! Musi mu powiedzieć, albo sama to zrobię!
    Nie wytrzymam tego napiecia no.
    A Louis jest taaaaki przystojny .. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey, czyli kolejny rozdział, który mogę nazwać jednym z moich ulubionych. To było epickie. Zaczynając od przezabawnej scenki z Draco, Ronem oraz Astorią i kończąc na mocnej scenie z Louisem.
    Jomes. Cholercia, po tym rozdziale naprawdę, naprawdę mocno ich polubiłam. Już wcześniej udało Ci się mnie przekonać do Jamesa, za którym kiedyś naprawdę nie przepadałam i nie dotykałam ff z jego udziałem. Później przekonałam się do Jomes (chociaż na początku kibicowałam Jo i Albusowi), a teraz chyba naprawdę pokochałam ich związek. Są cudowni. W tym fragmencie z nimi trochę popłakałam. Ale tym razem ze śmiechu.
    Scarlett nie potrafi gotować, ha! I biedny Ryan pytający o jedzenie. X'D
    Jestem naprawdę ciekawa, co zrobi Albus z tym gnojem.
    Przez chwilę myślałam, że Rose wypatrzyła między tymi feniksami jakiegoś innego ptaka, który został uznany za wymarły gatunek, ale mógł pomóc jakoś odwrócić klątwę. Niestety (albo i stety, bo byłoby to zbyt proste) jednak chodziło o feniksy i o Scorpiusa. Dobrze, że Scor zostawił sobie parę blizn, bo uważam, że blizny są naprawdę hot (dlatego też od gimnazjum leciałam na Ogara z got/plio. X'D). A jego łowienie ryb było totalnie rozczulające. Lubię ryby i cieszę się, że je wypuszczał. X'D
    W ogóle fajnie ze strony Harry'ego, że tak załatwił reszcie wakacje.
    I jeszcze wrócę do Louisa. Ten fragment był naprawdę mocny. Widać w tym wszystkim jak bardzo zależało mu na Leah, tę tęsknotę, desperację. To jest naprawdę mocne (wiem, powtarzam się).
    Pozdrawiam i życzę weny (chociaż mam wrażenie, że tych życzeń nie potrzebujesz), LS!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!
    Zacznę od początku.
    Kiedy czytałam pierwszy fragment, przypomiały mi się wszystkie momenty Draco vs. Ron. Uwielbiam ten duet. Nie, nie parring. DUET. Śmiałam się w głos. Astoria. Ubóstwiam ją. Jak ona sobie z nimi poradziła, biedna. Na szczęście, my, kobiety z facetami problemów nie mamy. Amen. Strzeżcie się 'Barany!'.
    Wraca mój Jomes! Kocham ten fragment. Jak wszystkie inne zresztą. Wraca prawdziwy James. Prawdziwa Jo. Piękne <3 Aż chce mi się śpiewać XD Na takie coś czekałam. No, może na coś więcej też, ale zadowolę się tym.
    Rose i Scorpius. Rose, czemu ty nie chcesz sobie pomóc?! Ja rozumiem. Scor i wszyscy inni, których kochasz, ale... ale zadbaj czasami też o siebie. Proszę! Zaraz przywlokę tu tego feniksa od siedmiu boleści, żeby tą twoją rękę 'naprawił'. Mam tylko jedno pytanie. Czy na głupotę te łzy też działają?
    Agatha, Harry i Ginny wymiatają! Wrócił książkowy Potter! No, prawie... Ale i tak jestem usatysfakcjonowana. Ale trudnych słów dzisiaj używam :D
    Louis. Tak mi go szkoda. Duchu, przebrzydły, czemuś mu nic nie powiedział?!? Do tego tchórz. Phi! Fantastycznie ukazałaś moment rozpaczy. Co z tego, że na końcu zabrzmiał prawie jak psychol. Ja tak mam codziennie :p
    Albus taki romantyk. Już wiem, dlaczego Scar na niego poleciała. Bardzo jestem ciekawa jego zemsty. Poznamy jego następne oblicze. 50 twarzy Albusa Severusa Pottera. :'D Nie wierzę, że to napisałam... Udajmy, że tego nikt nie zauważył...
    Rozdział baaardzo mi się podobał. Jak zwykle. Miejmy nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży. Chociaż znając Ciebie to i tak im życie pokomplikujesz.
    Pozdrawiam i ogromu weny życzę,
    Karolina.
    Ps. Przepraszam za błędy. Po 8 godzinach w szkole plus 2 godzinach śpiewania i godzinie korepetycji nie czuję nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz przywlec feniksa, ale on już próbował jej pomóc, tak? Płakał na jej rękę :P
      Kurde, miałam nadzieję, że "mój" Harry cały czas był książkowy :/
      Sprawdź maila btw. :)

      Usuń
  5. Ja ja kocham Astorię. Ale tę Twoją, bo prawdę pisząc nie mam zieloego pojęcia jaka była kanoniczna, ta z wyobrażenia Rowling. Zresztą tego nie wie nikt, ale założę się, że Twoja i tak jest 10000 razy lepsza. Draco też jest cudny, lubię go o wiele bardziej niż Rona. Zresztą zawsze miałam słabość do Ślizgonów, moje ulubione postacie z "Harry'ego" to właśnie Draco, Snape i Bellatrix. Fantastycznie wykreowani bohaterowie!
    Kłótnie Weasley'a i Malfoy'a są takie rozczulające, od razu przypimina mi się mój pierwszy tom, i cała podstawówka. xD I wcale nie dziwię się As, że nie mogła z nimi wytrzymać. Ja na jej miejscu juz dawno bym ich w tym lesie zostawiła (to był las, mam rację?).
    Moment Jomes w tym rozdziale jest do tej pory moim ulubionym. Nie jest przesadnie słodki, nie ma jakis epickich kłótni. Jest taki normalny i, moim skromnym zdaniem, to właśnie jest w nim najbardziej urzekające. <3 To, że Jo chciała wywołac u Jamesa uśmiech po tym wszystkim co się wydarzyło jest takie... fajne. Teoretycznie to normalne, biorąc pod uwagę, że się kochają i są parą, ale i tak jestem tym podekscytowana! Lubię więź Jamesa i Dakoty. Już ich dawno nie było, ale sam fakt, że tak się na Jesse'go wkurzył bardzo dużo pokazuje. Absolutnie uwielbiam.
    Przy Alu i Scarlett cały czas się uśmiechałam. Gotujący Albus, już to widzę. Haha, Scar go rzuci, jak nie zrobi kanapek! :) Fajnie, że Ryan się pojawił. Bardzo tę postać lubię, ijest intrygujący i naprawdę, naprawdę przystojny. I ostatnie zdanie akapitu jest przecudne. Jestem ciekawa jak Albus potraktuje tego durnego strażnika, i czy będzie umiał sie powstrzymać przed ostatecznym ciosem. Przecież Al nie jest mordercą, no nie?
    Miałam nadzieję. Może byłam naiwna, fakt. Na pewno byłam naiwna. Ale po przeczytaniu słowa "feniks" w mojej głowie zapaliła sie lampka. Miałam nadzieję. A Ty co zrobiłaś? Rozniosłaś moje serce w drobny mak, oto co zrobiłaś. Moja biedna, dobra Rose. Piszę to po raz kolejny, ale ta postac naprawdę bardzo ewoluowała. Zmieniła się diametralnie, dojrzała. Jak czytam Rospiusa to mam wrażenie, że ich miłość nie zna granic. Bo nieważne co robią, czy sa na siebie źli czy też nie, oni się po prostu bezwarunkowo kochają.
    Z jednej strony cieszę się, że Scor usunął blizny, ale z drugiej serio mysiał być z nimi pociągający. Dobrze, że zostawił chociaz fragment. Nie ze względów estetycznych, ale dlatego, że to pamiątka. I ma mu przypominać o jego szczęściu. Mógł przecież zginąć! I o tym, co przeszli z Rose.
    Mam nadzieję, że ona mu w końcu powie. Nie może trzymać tego w tajemnicy w nieskończoność! Wciąż wierzę, że mój Rospius przeżyje, mimo ciemnych chmur nieustannie nad nimi wiszących. Wierzę w Ciebie, Ginger.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekipa Harry, Ginny, Agatha i Robert jest super! Dream Team! Brakuje jeszcze Hermiony, ale i tak są ekstra. Koniec wakacji, dzieciaki (Jo,James,Rose,Scor,Al), czas na pracę! Prawie jak początek roku szkolnego w mojej szkole, ale u nas to gorzej niż wojna! :)
      Louis szukający Leah jest żałosny. Nie zrozum mnie źle, ale on po prost MUSI pogodzić się z jej śmiercią. Koniec, kropka. Poza tym uważam, że Leah była szczęśliwa. Umarła szczęśliwa. Miała wielką miłość i poświęciła swoje życie za społeczeństwo, z którym walczyła. I choć to niewiarygodnie smutne, to sprawiedliwe. Kochałam Leah. I kocham Lou, właśnie dlatego myślę, że jego poszukiwania ducha Leah są żałosne. Bo to może nawet nie on sam taki jest, tylko fakt, że się łudzi. Wiem, że ją kochał, i wiem, że o niej nie zapomni. Ale musi przynajmniej spróbować, bo jak tego nie zrobi, to nigdy już nie zazna szczęścia i spokoju. Uważam, że potrzebna mu teraz jakaś osoba. Nie romas, związek, ale raczej przyjaciel/przyjaciółka, bez różnicy. Ktoś, kto go z tego bagna wyciągnie.

      Rozdział jest przepiękny, i mam nadzieję znaleźć tu niedługo kolejny.
      Bardzo gorąco pozdrawiam, przywalona masą roboty CJ XX

      Ps Nie odbierz źle tej części o Lou, po prostu się o niego martwie (o lie to ma sens, bo to przecież fikcyjna postać xD). Naprawdę wspaniały jest ten rozdział.

      Ps 2 Przepraszam za możliwe błędy, nie jestem z stanie ich wyłapać, bo piszę na amerykańskim komputerze i mi podkreśla wszystkie polskie słowa, co notabene doprowadza mnie do furii

      Usuń
    2. Widzę, że spełniasz groźby :PP

      Scorpius był pociągający ale tylko dla Rose. Spalone ciało to jednak spalone ciało, nie bez powodu miał taką depresję :)

      Hermiona jest w Londynie (Ministruje i takie tam :P)
      No a co do Louisa - dobrze, że tak to odbierasz. On ma być żałosny, szalony, niezrównoważony. Tak się zachowują ludzie w jego sytuacji :) Pierwsza faza po starcie to zawsze etap buntu i tak samo jest z Lou - on się z tym nie pogodził. Pamietasz jak zginął Syriusz? Harry robił to samo, a śmiem twierdzić, że Lou i Leah byli mocniej związani :)
      Ale co do tego czy Leah była szczęsliwa - myślę, że nigdy do końca.

      :))

      Usuń
  6. Piękne.
    Zacznę od końca. Zgadzam sie z Lous - Leah była nieszczęśliwa. W dzieciństwie, dorastając, nawet kiedy była z Louisem miała na sumieniu tyle, że nie mogła być w pełni szczęśliwa... Czy to oznacza, że faktycznie została?! Czy mamy szansę na sceny z duchem-Leah?!

    Brakowało mi Astorii, dziękuję! :)

    Jomes <3 Nie ma nic piękniejszego w tym opowiadaniu. Nie mogę się doczekać tego czym groził James! :)
    Najbardziej w ROse lubię to, że kiedy tak bardzo dorosła jest też jednak ciągle tak samo szalona! :) Jej rozmowa z feniksem.. Śmiałam się jak głupia! :P

    Nie do końca rozumiem czemu Harry (który wysłał wszystkich na bezpieczne wycieczki) przydzielił Ryana do Scarlett i Ala???
    No i rozumiem, że w następnym rozdziale mamy już znowu poważne tarapaty? :))

    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile my się znamy? :P Przecież nie mogę odpowiadać na takie pytania! :P
      Masz rację w 100%, Leah nie była nigdy zupełnie szczęśliwa, ale nie zapominaj co powiedział duch jej dziadka - zawsze masz wybór czy pójść dalej.
      Wątek Louisa nie zakończy się w GGG, bo jemu potrzeba lat na to, żeby się pozbierał. Będzie o nim miniaturka.

      Ryan miał ich pilnować. Harry wie, że Al szukał strażnika, żeby się zemścić i liczył na to, że Ryan zdoła powstrzymać Albusa przed czymś głupim. zobaczymy czy Ryanowe "ma przeżyć" wystarczy :P No i jak widać Harry trochę się walnął, bo to Hasting znalazł oprawcę Scarlett. A może o to chodziło Potterowi? :P

      :)

      Usuń
  7. Ojej rozdział cudowny, tak jak zawsze :D
    Astoria, Draco i Ron świetnie to wymyśliłaś, przezabawna scena :D
    Rose..tak strasznie martwię się o nią, mam nadzieję, że jakimś cudem wyzdrowieje
    James i Jo są cudowni <3 wielbię każdą ich scenę razem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahahahaha, Astoria!! 😂 you made my day!! 😊
    Scena z Jomes - zaczepista! 😍
    Qrde miałam już nadzieję, że z ręką Rose będzie w porządku... Dobrze, że z tych łez chociaż Scor skorzystał...
    Pozdrawiam,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu te Twoje komentarze są zawsze takie krótkie i "na odczep" :/ ale sprawdź maila, może się poprawisz... :P

      Usuń
  9. kłótnie Rona i Draco jak w szkole dosłownie ahahahahah, Astoria jest swietna uwielbiam ja po prostu❤️❤️❤️
    acena Jo i Jamesa nam zwykle śmieszna hahahah
    super ze te łzy feniksa moga uleczyć rany Scora, ale dlaczego nie Rose?:(((
    ciekawi mni strasznie czy Harry Ginny o Carterowie cos znajda :O
    Lou Lou szukaj dalej, w sumie mam takie same zdanie, ze była nieszczęśliwa i ja znajdzie!!
    pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wczoraj przeczytałam pierwszą połowe, a dziś drugą połowę rozdziału i te uczucie, kiedy uśmiechasz się jak głupia do telefonu z wątku Jomes, i masz smutną minke, kiedy Scorose wchodzą na scene... Jeju, ona musi wyzdrowieć, bo ja... gh! Ginger, obiecałam sobie, że nie będę Ci grozić, ale no kurde! Dajesz mi mnóstwo momentów do grożenie xd
    Scena Alett chyba jest jak dla mnie najlepszą jakiej do tej pory napisałaś, ale nadal ich nie lubie... Chyba to się już nie zmieni... eh...
    Ryan <3333 jej i gotowanie Scarlett! Wreszcie! Jednak jest człowiekiem i czegoś nie umie ;p
    Ostatnia scena z Louisem chwyta za serce i pożera. Bez słów.
    Uuuuuu! Harry daje wreszcie dziecią możliwość popisania się za jego zgodą *0*
    Astoria, Ron i Draco!!! Chyba każda scena z Draco, ale mi sie podoba więc żadna nowość ;D
    Pozdrawiam i weny...!
    ~Nat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DzieciOM!!!
      Poza tym czemu Harry "wreszcie" daje im możliwość wykazania się? zawsze to robił - w 1 części wiedział, że szukają kluczy i Drzewa Początku i nawet dał im zadanie, w 2 pozwolił im zostać na bitwie w ministerstwie, potem wysłał Rose, Scora itd. na misje... Więc nie masz racji.

      Ale masz coś na mailu.
      :P

      Usuń
    2. Ok, ok zaraz wchodze na maila!
      No może przesadziłam z tym wykazaniem się, ale teraz dał im tak całkoooowicie wolną rękę, a reszta rodziny się też zgodziła...
      O boż co ja napisałam! Xd tak to jest gdy piszesz na telefonie... ;p
      ~Nat

      Usuń
    3. Nie widze nic na mailu :/

      Usuń
    4. Na tym: nat.bla0911@gmail.com? Sprawdź lepiej dobrze.

      Usuń
    5. Patrzyłam na inny, bo byłam na złym zalogowana ;_;
      Przepraszam za kłopot!
      I dziękuje <333
      ~Nat

      Usuń
  11. Szkoda, że Rose nie powiedziała o swojej ręce Scorpiusowi. Powinien wiedziec, ale w sumie to jej sie nie dziwie. Ciezko jest wyznac cos takiego, ale im dluzej bedzie to ukrywac tym bedzie ciężej.
    Ron i Draco są śwetni :D Ich kłótnie nie zmieniły sie az tak bardzo od czasow szkolnych i to dobrze. Biedna Astoria, wspolczuje jej, ze musiala tego wysluchiwac.
    Pomysl Jo, zeby powiedziec Jamesowi o randce byl bardzo dobry. zachowal sie jak stary on :P
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rodzial :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisałam taki mega długi komentarz.. ale zanim go dodałam wyłaczył mi sie telefon.. wiec no..
    Draco i Ron czy oni kiedyś dorosną?? Faktycznie są na największym zagrożeniem dla swoich dzieci.. Wole nie wiedzieć co by bylo gdyby Rose i Scorpius wdali sie w swoich ojców, istny kataklizm.
    James powinien udać sie do psychologa.. znasz jakiegoś dobrego Ginger? Bo on chyba pomaga w takich przypadkach..
    Zastanawiam się czy kiedyś powróci ten stary James.. nie chodzi mi o to, że od razu, zdaje sobie sprawe, że to bedzie trudne, ale tęsknie za dawnym James'em. Ach ta jego zazdrość nie wiem czemu, ale ten fragment mi się najbardziej podobał.
    Skoro James ma problem ze spaniem niech Jo mu poda potajemnie eliksir słodkiego snu.
    "JAK MOGŁEŚ WYSŁAĆ MI MIŁOSNĄ PIOSENKĘ W WYJCU?!!!"
    Wiedziałam, że jeszcze kiedyś Jo o tym wspomni :D
    Nigdy nie pomyslałabym, że Scarelet nie umie gotować. W sumie ja też :D.. Ale to Scarlet ona wszystko umie, no prawie.
    Zastanawiam się czy Albus jest w stanie posunać sie do morderstwa.. Nigdy nie powiedziałabym, że Al kiedykolwiek bedzie chciał kogoś zabić.. ale w obecnej sytuacji.. Ciekawe co zrobi Scarlet jak sie dowie gdzie jest Albus.
    Scor zrobił to co James, mając możliwość usunięcia wszystkich blizn zostawił sobie kilka. Zastanawia mnie jaka bedzie reakcja Scora jak sie dowie o tym, że Rose nie długo umrze.
    Harry Potter darmowe bioro podróży.. hahah może mi poleci jakieś dobre miesjce :D.. Koniec wakacji i kolejna bitwa..
    Co sie stało z Louisem.. bardziej spodziewała bym sie po nim depresji.. ale to w koncu Weasley tego nie ogarniesz, w dodatku Weasley pozbawiony ukochanej.
    ~Pozdrawiam i życze duuzo weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ? Ja myślę, że Rose i Scor baaardzo wdali się w swoich ojców...
      :P

      Usuń
  13. Draco i Ron są po prostu niemożliwi. Jak za czasów Hogwartu, to się chyba nigdy nie zmieni.
    Uwielbiam Jomes! Brakowało mi tego zazdrosnego Jamesa. O tak, reakcja na Jasona typowo Jamesowa :D I że Jo pamiętała o tym wyjcu? Hahah, w sumie logiczne, na jej miejscu też bym szybko o nim nie zapomniała. Zdecydowanie mój ulubiony fragment tego rozdziału <3
    Jestem zdziwiona, że Scarlett nie umie gotować. Myślałam, że jak jest dobra z eliksirów to gotowania też, w pewnym sensie ma to ze sobą dużo wspólnego. Oj, Al musi się nauczyć gotować...
    Mam nadzieję, że Al nie posunie się za daleko z tym strażnikiem. Facet zasłużył sobie na nauczkę, ale jak Albus przegnie to mogą być kłopoty.
    Nawet Feniks nie może pomóc Rose... :( Szoda :/ Mam nadzieję, że wkrótce zbierze się na odwagę aby o tym powiedzieć.
    Biedny Louis... Nie może się pogodzić ze śmiercią Leah, musi mu być ciężko. Ciekawi mnie czy Leah jest duchem. To by było interesujące, jednak lepiej jak by poszła dalej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam że nie komentowalam wcześniej ale mam natłok pracy. Rano szkoła później chwila na naukę dodatkowy angielski i w domu o 22. I tak codziennie. Dzisiaj krótko bo korzystam z komputera dość nielegalnie.
    Rozdział jest wprost fantastyczny. Cud miód malina nic dodać nic ująć. :)
    Pozdrawiam - Lilka

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję. Bardzo dziękuję. Za Rona. I Draco.

    Harry - miło z jego strony, że dał młodym trochę zregenerować siły.
    Rosie - serce mi się kraje na jej bezmyślność. Dlaczego zwleka z powiedzeniem Scorpiusowi? Czas leci nieubłaganie, a ona go marnuje na zadręczanie własnego sumienia. I to co dla niego zrobiła. Niesamowite.
    Jomes - nie wiedziałam jak mi ich brakowało dopóki mi tego nie pokazałaś. Sprzeczka o tego ślizgona - bezcenna. I doskonale, że Jo pamięta o wyjcu. Jamesie Syriuszu Potterze teraz dopiero powinieneś się bać :D
    Al - oby nie przesadził. Nie chcemy aby został mordercą.
    Raz jeszcze dziękuję za Rona.

    MiMiK

    OdpowiedzUsuń
  16. Scena z As, Draco i Ronem epicka <3. Rose nie pomogły nawet łzy feniksa, dlaczego? Ona nie może umrzeć. Jest najlepszą postacią. Rose masz wyzdrowieć! Scar to moja bratnia dusza. Gotowanie to horror.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ah,czasy kłotni Rona i Draco. Astoria musi być aniołem skoro ich nie pozabijala albo zostawiła samych,żeby się pozabijali. Cud,ze to wytrzymała.
    James,nareszcie trochę normalnych emocji,musi zacząć żyć normalnie,na pewno nie będzie to łatwe ale Jo mu pomoże. Była to ich najlepsza scena,taka normalna,prawdziwa.
    A już miałam nadzieję,że feniks uzdrowi Rose. Niestety nawet to nie pomogło. No chociaż Scor wyleczył swoje blizny.Czekam,za Rose mu powie. Rozumiem czemu nie chce ale jednak powinna,niech Scorpius nie żyje w nieświadomości.
    Al idzie zemścić,ciekawe czy uda mu się powstrzymać przed zabiciem. Nie wyobrażam go sobie jako mordercy ale ludzie pod wpływem emocji mogą coś takiego zrobić.
    Jeszcze biedny Louis,tęskni za Leah,ale musi on w końcu żyć normalnie. Oby jak najszybciej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Harry i jego jednosobowe biuro podróży!!! <3 chciałabym bardzo, zeby dokończyła ta wojnę i zabili ankdala. Wiem wiem byłoby wtedy nudno i nie byłoby o czym pisac... Zreszta ci ja mowie napewno bys cos wymyśliła! :D
    Nadal rzucam gromy oczami za Rose. Myslalam ze łzy feniksa pomogą ale uświadomiłam sobie ze to sali mógł zrobic dumbledore z fawkes'em, wiec to naprwno sie nie uda. Ubolewam wielce :(
    Co do poprzednich rozdziałów jeszcze - bałam sie niezmiernie o jamesa. Myslalam ze na prawde bedzie zły. Bo cały czas powtarzała ze to nie magia. Wyjaśnienie jest dla mnie bardzo proste, moze za proste. Choc wiedziałam od poczatku ze z warrenem i tym pójściem do wojska jest cos nie tak. Eh, ale nie przeczuwalam ze bedzie az tak złe... Dobra bo nastepny rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ma ktos takiego Jamesa na oddanie ?!?! ;D

    OdpowiedzUsuń