Ginger Golden Girls

18 września 2015

Rozdział LXXIV cz. 1

Nie zostawiaj mnie

 cz. 1



- Błagam – łkała. – Proszę…

Ron zerwał się z miejsca i pobiegł do Hermiony, a potem dźwignął ją z kolan. Harry kręcił głową jak w amoku.
- O co?! – zawył, ciężkim, ochrypłym głosem. – Nie jestem cudotwórcą! Nikt nie jest!
Ale do niej chyba nie docierały żadne słowa, bo wciąż płakała, trzęsąc się potwornie tak, że Ron ledwo zdołał ją podtrzymać.
- Naprawdę nie ma nic, Harry? – zapytał bardzo słabo.
Potter przymknął oczy. Wyglądał źle. Do tej pory się nie załamywał, ale to był jego kres. Może to był największy z dotychczasowych problemów, a może o ten jeden, ostatni za dużo.
- Mogę wypruć sobie żyły – powiedział cicho. – WY możecie wypruć sobie żyły. Nie ma lekarstwa.
Hermiona zawyła piskliwie i Ron wzmocnił uścisk, gładząc ją po włosach. Harry zdjął szybko okulary i przetarł mokre oczy. W tym momencie usłyszeli szelest i zobaczyli cień u wejścia do jaskini.
- Widziałem jak pani patrzy na Rose – odezwał się ktoś i zobaczyli Scorpiusa idącego w ich stronę. – Tak myślałem, że już wiecie.
Hermiona wzięła bardzo głęboki wdech i odsunęła od Rona.
- Jak ona się czuje?
Scorpius wzruszył ramionami.
- Na pewno nie doskwierają jej wyrzuty sumienia, że nic powiedziała przez miesiąc – powiedział chłodno.
- Rose musi natychmiast stąd wyjechać! – oznajmił szybko Ron. – Nie może brać udziału w bitwie! Jest słaba i…
- …i na pewno pana posłucha – odparł Scorpius. Nie był zbyt grzeczny i chyba zdawał sobie z tego sprawę, ale wyglądał jakby już na niczym mu nie zależało.
- Klątwa jeszcze nie odbiła się na zdrowiu Rose – odezwał się cicho Harry. – Noel zatrzymał ją w miejscu, błyskawicznie podając jej krew jednorożca. Uratował dla niej dużo czasu.
Hermiona zamrugała przez łzy i coś bolesnego odmalowało się na jej twarzy.
- Jest coś? – zapytał Scorpius, patrząc na Harry’ego. – Cokolwiek…?
Potter milczał bardzo długo, wpatrując się w swoje okulary.
- Przykro mi – powiedział łamiącym się głosem.
                Ron znowu przyciągnął do siebie Hermionę, tym razem chyba samemu potrzebując podtrzymania. Scorpius odwrócił się i wyszedł.

                                                          *

                W jaskini obok też nie zagościł sen. Wszyscy wpatrywali się w mapy i plany, które zostawił im Harry i dyskutowali głośno. Nagle Scarlett, która przysypiała na ramieniu Albusa odchrząknęła głośno, a gdy wciąż nikt nie zwracał na nią uwagi podniosła się i pokazała palcem na wejście do jaskini. Wszyscy poszli za jej wzrokiem.
                Stali tam Jo i James. Oboje emanowali taką radością, że w jaskini, oświetlanej kilkoma polanami zrobiło się jakby jaśniej i cieplej. Jo patrzyła po nich trochę nieśmiało, ale James parował z dumy i chyba nie mógł wytrzymać, by coś powiedzieć. Uprzedził go Al:
- No nie mów, że się zgodziła! – zawołał z udawanym zdumieniem.
                Zapadła cisza, a potem Jo niepewnie skinęła głową.
                Wybuch radości wypełnił jaskinię, a może i całe Maroko. Wszyscy rzucili się w ich stronę z takim impetem, że James przezornie zasłonił sobą Jo. Na niewiele się to zdało.

                Pierwsza dopadła ich Rose. Objęła ich za szyję i zaczęła  ściskać i całować, krzycząc coś, czego chyba nawet ona nie rozumiała. Tuż za nią był Albus, który najpierw przywalił Jamesowi z całej siły w plecy, wrzeszcząc: „Moje najszczersze gratulacje!”, a potem podszedł do Jo. Wymienili znaczący, pełen ciepła uśmiech, który tylko oni rozumieli i Jo przyciągnęła go do siebie na moment.
                Następni w kolejce byli Carterowie i Ginny – ale ku zdumieniu swoich dzieci ustawili się dość dziwnie – Robert podszedł najpierw do Jamesa, a Ginny rzuciła się na Jo, całując ją i chwytając za rękę, na której błyszczał pierścionek. Tylko Agatha czekała cierpliwie, aż będzie mogła uściskać córkę.
- Pozwolił ci polować? – syknęła do jej ucha, gdy już ją objęła. Jo mrugnęła do niej.
- Lepiej. Pojedzie ze mną.
                Agatha uśmiechnęła się z triumfem i ruszyła w kierunku Jamesa, a Jo poczuła nagle jak jej nogi odrywają się od ziemi i zobaczyła przed sobą Camerona. Chyba nie mógł nic powiedzieć, tylko podrzucał ją w górę, a w jego oczach błyszczały łzy. Jo trochę się przeraziła, ale wtedy usłyszała Lucy, która biegała wokół nich śpiewając coś o kuzynach i kuzynkach Mary…
                Potem był Jesse.
- Zawiodłaś mnie, Carter – powiedział znacząco i z wyraźnym chłodem. – Miałem nadzieję, że w końcu się do mnie… AŁA, nie bij mnie! – i cmoknął ją w policzek a potem zawahał się i wycofał, bo James już rzucał mu ostrzegawcze spojrzenia. Na szczęście w tym momencie zjawiła się Dakota.
- Strasznie się cieszę! – zaświergotała natychmiast. – Teraz już mam pewność, że ktoś będzie cię pilnował przez całe życie!
Jo rąbnęła Jamesa w ramię.
- Ha!
Dakota uniosła brwi.
- Mówiłam do ciebie, Carter!
Wszyscy ryknęli śmiechem.
                Za nimi byli Weasley’owie, którzy płakali i krzyczeli, Astoria Malfoy, która gratulowała im z niebywałym zapałem, Noel, który chyba się pomylił i zamiast Jo uniósł w górę Jamesa (a może tak sobie gratulują wojskowi?), a prawie na końcu Elizabeth i Blake.
- Ledwo cię znam – oznajmiła z wyższością Cambell w stronę Jamesa. – A ty jesteś wariatką – dodała do Jo, na co Blake jęknął i wzniósł oczy do nieba. – Ale wyglądacie na tak szczęśliwych, że widzę was za sześćdziesiąt lat. Okropnie zbrzydniecie – dodała jeszcze i po prostu odeszła, a Blake zaczął ich szybko przepraszać.
                Myśleli już, że mogą sobie pójść, ale gdy reszta odeszła znowu do map i planów, rzucając im wesołe spojrzenia, z miejsca podniósł się Ryan i posyłając Jamesowi znaczące spojrzenie, odciągnął Jo.
- Tak? – wyszczerzyła zęby. Ryan przewrócił oczami.
- Ćwicz blok – powiedział tylko. – Ja już nie mogę cię uczyć.
Pokiwała głową a gdy Ryan zrobił krok by odejść, zatrzymała go i przyciągnęła do siebie. Chyba był zaskoczony, albo po prostu rzadko się do kogoś przytulał, ale miał dość zdumioną minę.
- Wiesz… Mam bardzo ładną kuzynkę… - szepnęła szybko Jo. Ryan zarechotał i odsunął się.
- Jest jedna kobieta w moim życiu. Piękna, chociaż cholernie wymagająca – oznajmił, strzygąc zawadiacko brwiami. A gdy Jo zrobiła zdumioną minę dodał szybko – Wojna.
                Podszedł do Jamesa i Jo była bardzo ciekawa co mu powie, ale w tym momencie coś odwróciło jej uwagę. Miała wrażenie, że widzi Scorpiusa na zewnątrz jaskini. Dlaczego był tam sam? Nie zastanawiając się, wybiegła…

                Ryan tymczasem zatrzymał się przed Jamesem. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Spędziłem z nią parę dni – powiedział Hasting. – Nie wypuszczaj jej. I dbaj o nią, bo jest cholernie wiele warta.
James nagle się zaśmiał.
- Już zapomniałem.
- O czym? – zainteresował się Ryan.
- Jak ojciec przywiózł cię wtedy… na miesiąc… Strasznie mi imponowałeś. Zwłaszcza tym, że w co drugie słowo wkładałeś przekleństwo!
Ryan parsknął śmiechem.
- Nie zdążyłem ci podziękować – dodał poważniej James. – Wyjechałeś a ja nawet nie podziękowałem za to, że uwierzyłeś mi w tamtym lesie.
Ryan uniósł kącik ust.
- Jak Harry mnie do was przywiózł niczym mi nie imponowałeś – oznajmił, na co James ryknął śmiechem. – Ciągle gadałeś o jakimś haremie…. Wtedy w lesie mogłem ci czyścić buty – dodał po prostu. – Dużo szczęścia, młody! – i rąbnął go tak, że James stracił dech i zaczął kaszleć.

                                                           *

                Scorpius siedział na głazie i wdychał czyste, wręcz ostre powietrze Atlasu. Słyszał, że ktoś idzie w jego kierunku i modlił się tylko, by to nie była Rose.
- Czekasz na spadającą gwiazdę? – usłyszał i wcale się nie ucieszył.
                Nie odpowiedział a Jo usiadła na sąsiednim głazie i przyjrzała mu się uważnie.
- Nie masz blizn.
- Rose dorwała jakiegoś feniksa.
Jo pokiwała głową.
- A co się stało pomiędzy? – zapytała bystro.
                Wypuścił lodowate powietrze z płuc.
- Rose ma na sobie klątwę – powiedział po prostu, bo nie znalazł lepszych słów. – Dotknęła tej pierdolonej strzały i teraz umiera.
               
                Jo poczuła się tak, jakby oderwała się od głazu i spadała z przerażającą prędkością w dół. Pociemniało jej przed oczami.
- Nie… - szepnęła. – Widziałam ją. Jest…
- Jeszcze przez pięć minut zdrowa – dokończył Scor. Jego głos drżał tak okropnie, że przeszły ją ciarki. – Ma niecały rok.
                Jo przez długą chwilę nie odzywała się ani nie ruszała. Wpatrywała się w swój pierścionek. Nie… Wpatrywała się w szafę, spiskowe notatki i zdjęcia ze świąt.
                Wstała.
- Zaraz pójdę ją ukatrupić… Ona nie umrze, Scor – powiedziała z taką pewnością, że aż spojrzał na nią błagalnie. – Nie umrze. Wiem to, bo cię znam. I niczego na świecie… prawie – dodała szybko, wciąż zerkając na swoją dłoń – nie jestem tak pewna, jak tego, że prędzej spalisz pół świata niż pozwolisz Rose tak po prostu sobie umrzeć. Prawie rok to dużo, Scor – podeszła bliżej i objęła go. – Jeśli jutro rano załatwimy Ankdala, po południu możemy zacząć szukać sposobu.
- Nie ma go – wycharczał Malfoy. – Potter… Jej matka. Mówią, że go nie ma.
Na Jo nie zrobiło to większego wrażenia.
- Może oni go nie znaleźli. Ale niech mnie szlag, jeśli ty tego nie zrobisz!

Scorpius drgnął, a potem zaczął oddychać szybkim, urywanym tempem. Jo obejmowała go jednak tak mocno, że w końcu jego ramiona opadły, a oddech zwolnił.
- Potter mi się oświadczył! – burknęła nagle cicho. Scorpius odwrócił się lekko.
- James czy…? – zapytał tylko, za co dostał natychmiast w kark. Podniósł się i spojrzał na wejście do jaskini. – Byłby szalony, gdyby tego nie zrobił – powiedział z oczywistością. – Jutro będę zazdrosny – dodał trochę żywiej. – Może nawet porwę cię przed ślubem – wzruszył ramionami.
                Jo postukała się w głowę. A potem wrócili do reszty.






 PS. Psyche, Mała Mi, Gabrysia Szmyd i Amelia Lav - sprawdźcie swoje maile.

Mimik! Przepraszam - wiem, co miało być wczoraj, ale po pierwsze od środy do dzisiejszego popołudnia miałam zero czasu. Po drugie brakowało mi weny na urywek, o który prosiłaś. Bardzo przepraszam!


PPS. Zaczęła się kołysanka! :)


24 komentarze:

  1. Pierwsza! Zamawiam miejsce! Lecę czytać! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Jo dobrze gada, polać jej! Scorpius nie poddawaj się! Jakoś to będzie. Chyba, bo znając Ginger...
      Elizabeth. Uwielbiam jej cięty język. Wg mnie Blake nie musiał przepraszać. Jej życzenia były przecież takie prawdziwe.
      Uwielbiam Dakotę. Przecież ona musi być z Jessem. No to przeznaczenie jest! Ale komentarz Jessego rozwalił mnie od środka. Jo mogłaś mocniej go walnąć ;)
      Moment z Jo i Scorem był taki słodko-gorzki. Ale jednak bardzo mi się podobał.
      Ale będzie płacz i zgrzytanie zębów w tym rozdziale, kiedy któraś z par zginie. Czeka mnie następna wizyta u psychologa/psychiatry. Idę ustalać termin.
      Pozdrawiam i dużo weny życzę,
      Karolina.
      Ps. Przepraszam za błędy, piszę na telefonie, a nie znoszę tej klawiatury.
      Ps.2. Dziękuję za maila :)

      Usuń
    2. Ps.2 A nie widzę twojej reakcji na maila...

      Usuń
    3. Uzupełniłam już zaległości ;)

      Usuń
  2. Musi być jakiś sposób na chorobę Rose, po prostu musi! Nawet Harry może się mylić. Scor nie może się tak szybko poddać, wiara czyni cuda :)
    A teraz przejdę do milszego fragmentu, mianowicie reakcja wszystkich na oświadczyny Jomesa <3 Elizabeth moja mistrzyni:"Okropnie zbrzydniecie" Tylko ona to mogła powiedzieć, kocham tę tej szczerość :D Ryan <3 (Dzięki za maila jeszcze raz :D) O a Lucy śpiewająca o kuzynach Mary... O, kuzynostwa dużo ma być, im więcej tym lepiej.
    Uwielbiam przyjaźń Jo i Scora. Zawsze mogą na siebie liczyć.
    Pozdrawiam serdecznie i nie mogę się doczekać kolejnej części. Chociaż w tym rozdziale ma ktoś zginąć...
    Ech, nie, jednak chcę już wiedzieć :D Ciekawość przezwycięża obawę.
    Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: nie szkodzi. Może kiedyś z nadmiaru czasu coś tam uskrobiesz.
    Po drugie: czuje się usytasfakcjonowana początkiem tej części. Co prawda to nie Romione, ale komuś takiemu jak ja wystarczą takie małe gesty jak przytulenie, żeby być szczęśliwym. Wiem, wiem, scena smutna, no i są po rozwodzie, ale dla mnie wystarczy wiedza, że kiedyś musiało być idealnie skoro są dla siebie oparciem po rozstaniu. :)
    Ta, przeciągnęłam wstęp, nie zanudzam już:
    Ponieważ miałam zakręcony tydzień nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału (albo Ty zbyt szybko dodałaś kolejny ;)). Więc tutaj zanudze Cię zaległościami :D

    Al - ach, jak on dorósł. Taki silny mężczyzna. Jak każdy samiec broni swojej damy i mści się z pełną namiętnością. A fakt, że nie potrzebował różdżki dodaje tylko pikanterii obrazkowi który utworzył się w mojej głowie przy opisie sceny jaką zastali James i Scorpius.
    Elizabeth - nie poznaje tej dumnej panienki z dobrego domu. Czy w tym błocie przez które się przedzierała coś było? Ale zmiana wyszła jej na dobre. No, bo przecież Blake jest szczęśliwy co nie?
    Cameron/Lucy - nie, nie i nie. Nie pozwalam wam iść. Marsz do domu i to w podskokach. Ćwiczyć mięśnie twarzy razem z Mary. A właściwie z kim ona została?
    Hermiona - prawie identycznie wyobrażałam sobie scenę gdy dowiaduje się prawdy o Rose. Z jednej strony stara się zachować trzeźwy umysł i na pewno już w myślach przegląda dział ksiąg zakazanych. Z drugiej serce matki to najczulszy organ w organiźmie człowieka. Nawet najtwardsze wymiękają po takich wiadomościach.
    Noel - nielubię Cię troszkę mniej. Plus za odwagę. Trzeba mieć jaja żeby wyznać Minister Magii, że jej córka umiera i nie istnieje żadne lekarstwo, przyznając się jednocześnie do tego, że się wie o tym od miesiąca. Tylko fakt, że Hermiona starała się zachować trzeźwość umysłu uratował go chyba od niechlubnego oberwania czymś ciężkim.
    Rose - boi się, zgrywa twardzielkę, udaje, że ją to nie rusza, ale wewnątrz bardzo się boi. Sama chciała chyba siebie oszukać. Dlatego nic nikomu nie mówiła. Dlatego nie chciała powiedzieć Scorpiusowi. Ginger, a nie można by tak jej tej ręki amputować? Skoro nic nie można zrobić by to wyleczyć to niech się nie rozprzestrzenia. Rękę Rose jakoś wszyscy przebolejemy, śmierci jej samej nie.
    Scorpius - szkoda mi go. Kiedy płakał miałam ochotę płakać z nim. Nawet oczy mi się troszeczkę spociły. Faza złości i zaprzeczenia. I zapewnienie, że znajdzie sposób tylko po to aby do końca życia wypominać jej jaką jest egoistką. Cudne. W całej swej powadze i smutku, cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cd.
      Jomes - czytając tytuł byłam prawie pewna, że chodzi o nich. I proszę. Zaręczyny świetne. Takie, takie... Oryginalnie niespotykane. Tak, zdecydowanie. A gratulacje jakie dostali. James jako łowca? Historia lubi toczyć koło (niedawno przypominałam sobie Pluszaka w Slytherinie). ;) Tylko trochę szkoda mi Minevry. Dlaczego nie zostawił jej karteczki, że bezpowrotnie pożyczył szafę? Nie musiała by tracić czasu na przesłuchania :D
      Harry - podoba mi się ta scena. Pokazuje idealnie w jakim świetle postrzegają go inni. Okey, jest bohaterem, ocalił świat przed Voldemortem. Teraz stara się ocalić go ponownie przed Ankdalem. Gdzie tylko się da, stara się pomóc (to jego poczucie obowiązku), ale łatwo zapomnieć, że nawet wielki Harry Potter jest tylko człowiekiem.
      Ryan - nie lubię tej jego "ukochanej". Powinien zdecydowanie poznać uroczą, "normalną" kuzyneczkę Carter. :)
      Astoria/Draco/Ron - boskie trio. Szkoda, że tak szybko zakończyli swoją wyprawę. No, ale rozumiem. Biedna Astoria wkońcu by z nimi osiwiała.
      Louis - dobrze, że jest. Mam głupie przeczucie i powiedz mi Ginger, że się mylę. To nie on zabije Ankdala w zemście za Leah? Tak mi się jakoś ubzdurało i za nic nie mogę się tego przeczucia pozbyć.
      Jo/Scorpius - świetna scena, pokazuje ich prawdziwą przyjaźń. Znaczy wszyscy są bardzo dobrymi przyjaciółmi, ale tą dwójkę łączy coś więcej. Są jak rodzeństwo (trochę przypominają mi relacje Harry/Hermiona za czasów Hogwartu)

      Hmmm. Chyba wszyscy. Jeśli o kimś zapomniałam przepraszam. Nadrobię następnym razem.

      MiMiK

      Ps. Słyszałaś o tym zabobonie odnośnie stawiania przed dzieckiem różnych przedmiotów na jego pierwsze urodziny? Myśmy też postawili (głównie ze względu na "starszych" gości) i? Długopis. Może za kilkanaście lat i ona będzie coś skrobać. ;)

      Ps2. Raz jeszcze dziękuję, za Romione którego dla większości tutaj przecież nie było. "Bo są ludzie którzy się żywią nadzieją, a ich umysły są nią przesycone. I tacy ludzie nawet przy grobie dojrzą to czego nie zobaczą inni. Malutką iskierkę nadzieji"

      Usuń
    2. Mary jest z babcią Molly :)
      Powiem tak: dużo osób pretenduje do zabicie Ankdala :D

      Nie słyszałam nigdy o takiej zabawie ale wydaje się świetna! Na czym dokładnie polega? Dziecko wybiera jeden przedmiot ze wszystkich? :))

      Usuń
    3. Tak jakby. Ustawia się dla przykładu:
      Nożyczki - oznaczają zawody krawieckie, fryzjerskie i artystyczne
      Książkę - oznaczającą uczonego, lubiącego czytać
      Zapałki - palacza (w każdym kontekście, razem z podpalaczem)
      KIeliszek - konesera alkoholi lub nadużywacza trunków
      Różaniec - kierunek wiara
      Długopis - pisarza, reportera itp.
      Pieniądze - smykałkę do zdobycia bogactwa.
      I inne takie. Liczą się pierwsze dwie które dziecko chwyci. Mają pokazać czym się będzie kierowało w życiu.
      Zabobon, ale jak to powtarza moja mama, często się sprawdzał. ;)

      Usuń
  4. Przepraszam, że nie komentowałam!
    Jakoś nie miałam pomysłu na komentarze :(
    Ale wiedziałam po prostu wiedziałam że James oświadczy się Jo, ale nie wiedziałam, że w taki sposób :)
    Myślę, że Scor znajdzie lekarstwo, a na woj nie umrą James i Jo :(
    No i znowu nie wiem co pisać...
    Pozdrawiam serdecznie!

    PS Jak przeczytałam, że mam sprawdzić maila to się bałam, że chcesz mnie wyrzucić z zaproszonych do tego bloga i z przerażeniem sprawdzałam maila. Jak się okazało niepotrzebnie się bałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba faktycznie powinnam Cię usunąć z bloga, zamiast wysyłać tamtego maila.

      Usuń
  5. Witam!
    Tak sobie patrzę na komentarz M MIMIK89s i stwierdzam, że mój w porównaniu do tego napisanego przez niej będzie wypierdkiem, ale trudno. Zacznę od cytowania.
    ,,Nie umrze. Wiem to, bo cię znam." A ja znam Ginger, Jo i nie rób chłopakowi nadziei. Ginger jest nieobliczalna. Może nawet zabić Ciebie i Jamesa, a my gówno będziemy mogły z tym zrobić.
    Zdecydowanie najlepsze życzenia to były te od Elizabeth. Takie szczere, od serca. Chociaż... wszystkie życzenia i sposoby ich składania były świetne. W ten sposób po części pokazałaś tą fajną różnorodność charakterów między prawie wszystkimi bohaterami GGG co mi się bardzo spodobało. Widzę, że Jo ma branie. Najpierw Jesse mówi, że myślał, iż się do niego przekonała, a potem Scorpius mówi, że ją porwie przed ślubem :D
    Ja nadal jestem jednego ciekawa... czy Dakota oraz Jesse będą jednak razem czy... a właśnie! Mam taką jedna, fajną teorię i może nie dostanę za nią patelnią po głowie za wymyślanie tak absurdalnych rzeczy, ale dobra. Może mogłoby być tak, iż Jesse i Dakota w czasie tej wycieczki znowu się w sobie zakochają, zostaliby parą, bo uznaliby, że powinni dać sobie jeszcze jedną szansę, a potem zginęli by w bitwie/wojnie zamiast Jomes (gdyby Jomes mieli umrzeć, oczywiście). Albo... zamiast Jomes zginęliby Harry oraz Ginny or something like that. Ja się tak zżyłam z Jomes, że... ja nie mogę pozwolić, żeby oni umarli! Ja chcę zobaczyć jak ich dzieci będą dorastać i w ogóle! To najbeznadziejniejszy (istnieje takie słowo? Dobra, nieważne) komentarz jaki napisałam na Twoim blogu, lecz mam nadzieję, że nie będziesz na mnie za niego zła.
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, właśnie doczytałam to co napisałaś na końcu opowiadania i... jak to Leah żyje?! What... czy Louis maczał w tym palce?
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. LL to nie jest Leah w tym przypadku.
      Tylko Kołysanka :)

      Usuń
  6. O luudzie.. Czemu to jest taakie trudne :( Na pewno jest jakieś lekarstwo i tyle. Nie widzę innej opcji. I koniec kropka :)
    No i Jo wspierająca Scora.. Ma racj: on znajdzie to lekarstwo.
    Agatha <3 "Pozwolił ci polować? " :D
    I mój ulubiony cytat w tym rozdziale "Jutro będę zazdrosny - dodał trochę żywiej. -Może nawet porwę cię przed ślubem"
    Krótko, wiem . No ale no :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczęście, szczęście, szczęście... żygam szczęściem! I się ciesze z tego szczęścia, bo wiem, że w następnych rozdziałach już nie będzie tak fajnie, jak teraz...
    Jak mi szkoda Scorpiusa :'( Wreszcie wkroczyła w akcje Jo-poszukająca-kłopotu i tym razem będzie szukać rozwiązania klątwy ze Scoepiusem dla naszej Red :D
    Scena Jamesa i Ryana padam na twarz i bije ukłony! Kocham to! *______*
    Cameron i Jo *-* Awwwww, gdzyby mój brat był taki! Ah!
    Lucy, już myśli tylko o kuzynach dla małej Mary xdd
    Czekam na przerażającą treść następnych rozdziałów ;)
    Pozdrawiam i weeeeeny!
    ~Nat

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam Cię najmocniej, że ostatnio nie komentowałam, ale nie mam na to czasu. Rozdziały zwykle czytam późnymi wieczorami i nie mam już siły na skomentowanie, a w ciągu dnia mam za dużo obowiązków, z kolei przy okazji weekendu nie pamiętam o tym.
    Co do poprzedniego rozdziału, to zaręczyny Jomes były najfajniejsze, najoryginalniejsze i najbardziej kochane ever. <3 A co do reakcji pozostałych na narzeczonych, to można się było jej spodziewać. Nie wyobrażam sobie ich z kimś innym, niż tylko razem.
    A co do Rose, to sama nie wiem jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Chyba wolałabym o niczym nie mówić, bo nie chciałabym się skazywać na litość innych, ale Scor nie lituje się nad nią. Ba, jest wściekły i zdesperowany. Będzie gonił za sposobem znalezienia dla niej lekarstwa, które chociaż przedłuży dla nich ten rok, jak szaleniec w pogoni za marzeniami i niedoścignionym światem. Cieszę się, że zareagował tak, a nie inaczej.
    Jeszcze raz przepraszam, pozdrawiam i życzę weny - Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Początek rozdziału był taki smutny, sama nie wiem jak go określić, ale na pewno jest lekarstwo na tę truciznę i Scor je znajdzie.
    Nie byłabym sobą gdybym nie zwróciła uwagi na to jak Harry powiedział, że Noel uratował dla Rose trochę czasu i jak Hermiona na to zareagowała.
    A reakcja wszystkich na zaręczyny Jo i Jamesa były takie radosne i na chwilę oderwały mnie od umierającej Rose, ale na nie długo.
    Scorpius nie może się poddać i cieszę się, że Jo mu to uświadomiła.
    Wiem, bez ładu i składu, przepraszam, ale w szkole wszyscy nauczyciele nagle zachcieli robić kartkówki, sprawdziany itd.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciągle łudzę się, że może jednak jest jakieś lekarstwo na tę klątwę, chociaż wydaje mi się to totalnie niemożliwe. Jeszcze po słowach Harry'ego...
    "Oboje emanowali taką radością, że w jaskini, oświetlanej kilkoma polanami zrobiło się jakby jaśniej i cieplej." Bardzo podoba mi się to zdanie.
    Fajnie, że Jo i Jamesowi są szczęśliwi i mam nadzieję, że ich szczęścia nie zniszczy, nie daj Boże, ich śmieć. Elizabeth jak zwykle wymiata z tą swoją gadką. Najlepsze życzenia na świecie.
    I po ostatnim fragmencie znowu się łudzę, że może da się jakoś ocalić Rose (tak przy okazji - to moja ulubiona damska postać zaraz po Elizabeth), że coś wymyślą, ale sama już nie wiem.
    Pozdrawiam, LS

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, jeśli sam Harry mówi, że nie ma lekarstwa, to niezła kaszana :( Dobrze chociaż, że reszcie jakoś się układa. A o Jo i Jamesie nie wspomnę, bo oni mają najlepiej. No i oby tak pozostało...
    Elizabeth jest kompletną świruską i ma gadane. Przekonałam się do niej, ale to już jakiś czas temu :D
    A jak Rose nic nie pomoże to nie tylko Scorpius i reszta się załamią. Ja do nich dołączę, bo Rose to najbardziej pozytywna osoba w Towim opowiadaniu (no może poza Agathą :D).
    Najlepszy moment rozdziału wg mnie to ten, w którym Scorpius grozi, że porwie Jamesowi Jo. Taki...smutno-pozytywny.
    Pozdrawiam,
    Paulina M. aka Hit Girl

    OdpowiedzUsuń
  12. Rose nie może umrzeć... na pewno Scorpius znajdzie jakieś lekarstwo, NA PEWNO!
    Elizabeth!!! jest świetna, pamiętam jak jej na początku nie znosiłam, a teraz po prostu ją uwielbiam, prawie jak Jo, nie no dobra Jo i James i tak zawsze będą na pierwszym miejscu :D tzn że Elizabeth jest na drugim !
    Jak doszłam do momentu rozmowy Jo i Scorpiusa jakoś zachciało mi się płakać, mam nadzieje że wszytko się ułoży dobrze ;c

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak mi szkoda Hermiony :( … ale przecież Harry już nic nie może zrobić…
    Ojjj Hermiona chyba serio przeprosi Noela, za to, że choć trochę pomógł Rose.
    A Scor… nie wiem jak on sobie poradzi ze świadomością, że Rose nie można już pomóc?
    - „No nie mów, że się zgodziła!’’ – hahha ten tekst Albusa mógł ich zabić, jak się tak wszyscy na nich rzucili.
    „Pozwolił ci polować?’’- hahha uwielbiam Agathę, pomimo tylu lat nic się nie zmieniło, i dobrze.
    Jesse boi się Jamesa haha i o to chodzi, po tym co znowu zrobił Dakocie ktoś musi postawić go do pionu i tym kimś jest właśnie James :D
    Czekaj, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam James ma pilnować Jo?? W sumie to by się zgadzało, bo Potter jest odpowiedzialniejszy od Jo.
    Hahhah Elizabeth i te jej teksty „- Ledwo cię znam – oznajmiła z wyższością Cambell w stronę Jamesa. – A ty jesteś wariatką – dodała do Jo, na co Blake jęknął i wzniósł oczy do nieba. – Ale wyglądacie na tak szczęśliwych, że widzę was za sześćdziesiąt lat. Okropnie zbrzydniecie – dodała jeszcze i po prostu odeszła, a Blake zaczął ich szybko przepraszać.’’
    Ryan mógłby sobie znaleźć inna dziewczynę niż Wojnę, ale jeżeli to go uszczęśliwia, to już jego sprawa i obiecuje, że nie będę mu robić castingu na dziewczynę :D .
    - Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział taki gorzko- słodki,radość z oświadczyn ale jednak ta klątwa. Nawet nie wyobrażam sobie co musi czuć Hermiona i Ron,świadomość,że twoje dziecko umiera jest nie do przeżycia. Bezsilność na pewno meczy też Harry'ego. Tym razem nawet on nie może nic zrobić,dobrze,że Noel chociaż dał jej krew jednorożca ale pewnie na niewiele się to zda,nawet Scorpius nie znajdzie rozwiązania. Jedynym pocieszeniem są zaręczyny Jomes i życzenia Elizabeth,która cały czas trzyma poziom!
    Eh,Ryan życzę Ci znalezienia jakiejś lepszej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń