Cześć! Cieszę się, że mogę Was poinformować, że mam rozdział a nie miniaturkę! :) Jestem w górach u rodziny, ale pogoda pozwala tylko rano i wieczorem coś porobić, więc popołudniami piszę, jak to ja :P
Czterech ochotników
- Wiedziałam, że będziesz się mazgaić, Malfoy…
Scorpius tylko się zaśmiał. Zebrani na dziedzińcu Weasley’owie, Potterowie, Malfoy’owie i cała reszta zamilkli na moment i spojrzeli w ich stronę.
- Rose, uważaj na siebie. Mówię poważnie. Lepiej, żeby nic ci się nie stało, bo tego nie przeżyję, rozumiesz?
Rose pokiwała poważnie głową.
- Widzimy się niedługo. Pamiętaj, że musisz się zrewanżować za partię szachów…
Scorpius też kiwnął głową, a potem nie zważając na dwa tuziny osób, które aktualnie wpatrywały się w nich dość bezczelnie, pochylił się nad Rose i pocałował ją długo i czule.
- W drogę! – usłyszeli w końcu, odsunęli się od siebie a ich ręce rozplotły się w zwolnionym tempie.
Miesiąc wcześniej
Jo chodziła po gabinecie pana Pottera, jakby ktoś ją nakręcił.
- Nie, nie, nie, nie… - powtarzała.
Harry siedział na swoim krześle z rozbawioną miną.
- Nie. Wy jesteście NUDNI!!!
Agatha i Robert Carterowie spojrzeli na córkę z urazem.
- A załatwiłaś kiedyś banshee orlim piórem i rybim pęcherzem? – zapytała poirytowana Agatha, a potem ona i Robert przybili sobie piątkę za jej plecami.
Jo złapała się za głowę.
- Ja zwariuję! CZEMU nie miałam pojęcia, że polowaliście?! I Cam! On też nie wie, prawda?!
Robert westchnął głęboko a potem wskazał Jo krzesło i po krótkim wahaniu w końcu usiadła.
- Jo, skarbie… Mieszkaliśmy z dziadkiem przez kilkanaście lat. Od dziecka ty i Cam chłonęliście każdą jego opowieść jak powietrze… Widzieliśmy jak dorastacie bawiąc się w łowców i udając, że polujecie na demony. Waszą ulubioną zabawą było udawanie potwora, a drugie z was miało go uchwycić.
Jo wyszczerzyła zęby.
- Ja najczęściej byłam łowcą!
Robert znowu westchnął głęboko.
- Cam urywał się wiecznie z lekcji i łaził z kolegami po Zakazanym Lesie – kontynuował. – Ty w każde wakacje błagałaś dziadka, żeby zabrał cię ze sobą na polowanie. Ja i mama musieliśmy was zamykać w pokoju, kiedy wychodził. Nie mieliśmy wyjścia. Postanowiliśmy, że nie powiemy wam o tym jak wyglądała nasza młodość, bo nie wyobrażam sobie, żebyście wtedy po prostu nie zwiali z domu na łowy!
Jo przechyliła głowę i przyglądała im się długą chwilę.
- To bardzo prawdopodobne.
Agatha skinęła głową.
- Ustaliliśmy, że dowiecie się, gdy będziecie dorośli…
- …i to nas sprowadza do dzisiejszego dnia! – wtrącił Harry, który wyglądał na ubawionego tą opowieścią. – Agatho, teraz Jo ma ci coś do powiedzenia – i spojrzał na Jo z wyczekiwaniem. Ta wyglądała jakby się wahała, ale chyba przypomniała sobie, że skoro jej rodzice mają mnóstwo tajemnic, ona nie ma się czego wstydzić.
- Znalazłam dziennik dziadka!
Myślała, że rodzice będą wstrząśnięci, Agatha zaleje się łzami i zechce natychmiast zobaczyć tę pamiątkę po swoim ojcu. Znowu się pomyliła. Jej matka zamiast tego prychnęła gniewnie.
- Och, zatłukę go!
- Kogo?! – zawołała zdumiona Jo.
- Swojego ojca!
- Eee… Skarbie, on nie żyje – wtrącił cierpliwie Robert. Agatha nie zwracała na niego uwagi.
- Widziałam ten dziennik! – oświadczyła ze złością. – Zaczarował go tak, że tylko ty i Cam mogliście go wynieść ze strychu!
Jo była wstrząśnięta. Ale nim zdążyła się odezwać, Harry zapytał:
- Skąd o tym wiesz?
Agatha znowu prychnęła.
- Mój ojciec był święcie przekonany, że jego wnuki będą przyszłością świata łowców. Wiedział, że niekoniecznie podoba mi się ten pomysł… Znalazłam ten dziennik dawno temu i próbowałam zabrać go do nas, ale mnie poparzył! Wiedziałam, że ten stary wyjadacz zaczarował go tak, by tylko Jo albo Cam mogli zabrać!
Jo zaczęła niekontrolowanie chichotać.
- Dziadek… - mruknęła z sentymentem. Harry jednak wyglądał na o wiele bardziej poważnego.
- Agatho, czy czytałaś ten dziennik? – zapytał, wyjmując pamiętnik Marlowa ze swojej szuflady. Pani Carter skinęła głową.
- Wiem, że w czasach mojego ojca działy się przerażające rzeczy. Jeden z jego przyjaciół, Taw… - Harry i Jo na te słowa znieruchomieli – wyczarował coś strasznego. Potwora, który….
- Zabiera ludziom magię! – wrzasnęła Jo. Agatha westchnęła bardzo ciężko.
- I to wyniuchałaś? Jesteś niemożliwa. Niepotrzebnie wyrywałam kartki.
- CO?! – Jo znowu zerwała się na równie nogi. – TY wyrwałaś kartki?!
Agatha zrobiła oburzoną minę.
- Mój własny ojciec zostawił moim dzieciom opis najstraszliwszych wydarzeń jakie działy się w ostatnich latach! Nie mogłam pozwolić, żebyście to czytali!
- Co. Tam. Jest?! – wycharczała Jo, a Harry nastawił czujnie uszy. Tym razem odezwał się Robert:
- Dokładny opis tego jak Bestia wysysa magię z ludzi – powiedział. – Mama wyrwała te kartki, na których są najokropniejsze, najczarniejsze zbrodnie Tawa.
- I nie tylko! – oburzyła się Jo. – Jest tam też, dowód na to, że to właśnie Ankdal przywołał Bestię. A TEGO mi brakowało!
W połowie tego zdania Agatha i Robert wstali ze swoich miejsc.
- Co powiedziałaś?!
- ANKDAL?!
Harry, który jako jedyny siedział, pokiwał ponuro głową.
- Taw to Gustav Ankdal. Był łowcą, przyjacielem Leonarda. Twój ojciec – dodał w kierunku zieleniejącej na twarzy Agathy – był świadkiem tego, jak Ankdal rósł w siłę, pozbawiając demony, potwory i zwykłych ludzi magii, którą następnie sam przejmował. A teraz używa tej mocy do tego, by upodlić mugoli.
Robert Carter wyglądał jakby odebrało mu głos. Jego żona chyba straciła kontakt z otoczeniem, a po chwili opadła na krzesło.
- Wiedziałam, że Bestia zaatakowała ojca – powiedziała po długiej chwili. – Byłam z nim na polowaniu. Wrócił prawie bez sił…
- …dlatego pokonała go garstka wampirów – dodała cicho Jo, stając przy niej i kładąc jej rękę na ramieniu.
- Nie wierzę… - szepnęła Agatha, zakrywając twarz dłonią. – Taw… to Ankdal? – powtarzała jakby wciąż nie rozumiała tych słów. Hary pokiwał tylko głową.
- Ale uzbrojeni w tę wiedzę możemy działać – powiedział, chyba chcąc ją pocieszyć. – Została nam tylko jedna zagadka do rozwiązania, by móc walczyć z Gustavem Ankdalem na równych prawach.
Agatha i Robert spojrzeli na niego pytająco, ale odpowiedziała im Jo:
- Och, nie wiemy przecież jak Ankdal przywoływał tego słodkiego sierściucha…
Agatha spojrzała nieprzytomnie najpierw na nią, a potem na Harry’ego.
- Wiemy – powiedziała bardzo cicho. – Wiemy… On miał strzałę, której używał częściej niż różdżki i tylko nią zabijał potwory, strzelając im prosto w serce. A potem…
- Kołczan – przerwał jej Harry, a Jo spojrzała na niego tak szybko, że poczuła ból w karku. – Mnóstwo czarnej magii, zaprzedanie własnej duszy diabłu, strzała i… kołczan, w którym przechowywał magię. Tak powstała Bestia.
Jo patrzyła na niego, jakby zobaczyła go po raz pierwszy.
- Te rysunki! – zawołała głośno. – To był kołczan! – i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Harry pokiwał głową i nagle wstał. – A Rose twierdziła, że to mini-akwarium – dodała Jo z niesmakiem.
Harry wyszedł zza biurka i spojrzał kolejno na Carterów.
- To niesamowite.
- Co? – zapytała szybko Jo.
- Jak duża siła tkwi w rodzinie – powiedział Harry, nagle smutniejąc. – Wybaczcie, muszę natychmiast pomówić z Hermioną!
Robert przepuścił go i Harry wypadł jak burza ze swojego gabinetu.
- No to namieszałaś! – powiedziała nagle Agatha do córki. Ta z jakiegoś powodu patrzyła na nią i swojego ojca z pobłażaniem.
- O co chodzi? – zapytał zdziwiony Robert. Jo wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się kątem ust.
- Tak bardzo nie chcieliście, żeby dzieci poszły w wasze ślady, a jednak wyrwaliście raptem kilkanaście stron z dziennika, który ma ich dwieście!
Agatha i Robert spuścili wzrok.
*
Życie w zamku Merlina, okazało się trochę podobne do mieszkania w Hogwarcie. No, może za wyjątkiem tego, że nie było lekcji i w końcu wszyscy traktowali się poważnie, a najmłodsi nie musieli knuć po kątach.
- Ten zamek naprawdę należał do Merlina? – zapytał Scorpius kilka dni po przybyciu tutaj. Lucy, która siedziała z nim i Rose pokiwała szybko głową, znad olbrzymiej bezy z bitą śmietaną.
- Tak, mieszkał w nim – powiedziała z pełnymi ustami. Rose zrobiła trochę zezłoszczoną minę, jak zwykle, gdy czegoś nie wiedziała.
- Czyli to Camelot?!
- Nie. Merlin mieszkał w nim dużo później po akcji z królem Arturem.
Red wciąż niewiele rozumiała, a Scorpius rozglądał się ciekawie po komnacie, w której siedzieli.
Każde pomieszczenie w tym zamku wyglądało, jakby niedawno jeszcze zbierali się w nim rycerze. Wszędzie stały zbroje, na ścianach wisiały miecze, było tu mnóstwo map i starych przedmiotów. A wszędzie w tym zamku wyczuwało się magię, jakby wielki Merlin nie tylko kiedyś tu mieszkał, ale wciąż tu był.
Scor już miał podzielić się opinią na temat latających po korytarzu duchów, które chyba poczuły się prawdziwymi gospodarzami, bo ciągle pytały czy nowym mieszkańcom czegoś nie potrzeba, ale nie zdążył, bo drzwi uchyliły się szerzej i do komnaty wszedł ojciec Rose.
Jak zwykle, gdy znajdywali się w jednym pomieszczeniu, obaj mężczyźni natychmiast się spinali, a Rose rzucała jednemu i drugiemu ostrzegawcze spojrzenia.
- Cześć tato, co tam? – zapytała szybko. Ronald rzucił Scorpiusowi długie spojrzenie i przemaszerował przez pokój, by usiąść między nim a Rose.
- Dziadek Arthur właśnie wyjechał z Lily i Hugiem – powiedział Ron, ewidentnie niepocieszony.
- Dokąd ich zabrał? – zapytała Rose.
- Na południe Walii. Lily od tygodnia bawiła się każdym mieczem, jaki wpadł jej w ręce, a Hugo ćwiczył namiętnie oszałamiacze…
Rose westchnęła.
- Trzymanie dzieci z dala od niebezpieczeństwa nie zawsze je przed nim chroni.
Ron spojrzał na córkę z uwagą.
- Pogadamy, jak będziesz miała swoje – powiedział pewnie, a potem przeniósł szybko wzrok na Malfoy’a.
- Powiedz mi, chłopcze… Potrafisz grać w szachy?
Scor wytrzeszczył oczy. W końcu skinął głową.
- Świetnie!
Ku ich zdumieniu szuflada biurka, stojącego przy oknie otworzyła się i wyfrunęła z niej olbrzymia szachownica a za nią pionki i figury. Rose otworzyła szeroko czy, Scorpius wyglądał, jakby nie robiło to na nim wrażenia, Ron patrzył na swojego zięcia wyzywająco a Lucy chichotała, zakrywając usta dłonią.
- Rose, mama cię szuka – powiedział Ronald, gdy szachownica wylądowała na stole.
- Mama jest ministrem i mieszka w ministerstwie! – odparowała natychmiast Red, patrząc ze zgrozą to na niego to na Scora.
- Przyjechała przed chwilą.
Rose nie ruszała się z miejsca.
- Idź, skarbie – powiedział Scorpius, posyłając jej uspokajające spojrzenie. – Będziesz mnie rozpraszać.
Ron zwęził usta a Rose bardzo powoli wstała z miejsca. Spojrzała jeszcze na nich wystraszona i poczłapała do drzwi.
- Chcesz białe czy czarne? – zapytał Ron, przysuwając sobie krzesło dokładnie naprzeciw Scorpiusa. Lucy, która skończyła swoją bezę, wstała nagle z miejsca i wyszła za Rose.
- Czarne. Zawsze wygrywam czarnymi.
*
Dakota nie miała za wiele czasu dla starych znajomych, bo była jedynym prawie-uzdrowicielem w zamku Merlina. Pan Potter nie powiedział jej tego wprost, ale była pewna, że sprowadził ją tu tylko dlatego, że jako przyjaciółka Jamesa była celem dla Hurrlingtona. Ale miała za sobą dopiero rok szkolenia i zdawała sobie sprawę, że nie jest nawet w połowie tak wykwalifikowana jak powinna, co bardzo ją martwiło. Ale i to miało się w końcu zmienić…
Jesse jak co dnia zniknął gdzieś w ogromnym ogrodzie, gdzie wszyscy ćwiczyli pojedynki a ona utknęła w swoim pokoju nad stosem podręczników. Nie miała pojęcia kiedy zrobiło się tak późno, odnotowała tylko, że Jesse znowu nie pojawił się przez cały dzień. Oderwała zmęczone oczu od tekstu, który i tak docierał do niej dwa razy wolniej i wstała.
Nie była głupia. Od pierwszego momentu wiedziała co się działo. Czekała tylko aż przyjedzie do niej sam i się przyzna. Ale minął tydzień a jej „chłopak” nie kwapił się, by przyznać, że jest jaki jest, więc postanowiła rozwiązać to po swojemu.
Znalazła go na tyłach imponującego ogrodu, między buszem wysokich zielonych i białych kwiatów, które wyśpiewywały powolną, trochę otępiającą melodię. Jesse siedział na ławce i wpatrywał się w okrągły staw.
- Podobno są tam gadające ryby… – odezwała się, idąc powoli w jego stronę, z rękami w kieszeniach dżinsów. – Ale równie dobrze może być to wymysł Rose.
Jesse na dźwięk jej głosu prawie podskoczył na ławce. Obrócił się gwałtownie a potem wstał.
- Myślałem, że się uczysz.
Dakota uśmiechnęła się krzywo.
- Ile ich było? – zapytała spokojnie. Jesse zrobił wielkie oczy.
- O czym ty…?
- O dziewczynach, z którymi byłeś w ostatnim czasie.
Usta Jessiego otwierały się i zamykały na przemian. Wpatrywał się w nią jednak z uporem.
- Nie było żadnych dziewczyn.
- Jesse, Jesse… - zaśpiewała czując ostre ukłucie w sercu.
- Po tym wszystkim nie masz nawet tyle szacunku do mnie, żeby powiedzieć prawdę?
Jesse zrobił krok w jej stronę, żeby zmniejszyć dystans i pewnie chwycił ją za rękę.
- Może byłem ostatnio trochę zamyślony, ale to przez to co się dzieje. Carter walczyła z Potterem a…
- Przestań – poprosiła cicho, zabierając swoją dłoń. – Nauczyłam się rozpoznawać minę zdrajcy w zeszłym roku.
Jesse przymknął ciężko powieki.
- Nigdy w życiu nie pozwolę ci odejść.
Dakota wpatrywała się w niego z takim smutkiem, że łzy napłynęły do oczu Jessiego.
- Scott…!
- Zamknij się – Dakota wyglądała, jakby nie miała już siły. – Jeśli zbliżysz się do mnie na pół kroku, zabiję cię. Nie żartuję – mówiła zaczynając się trząść. – Nie skrzywdzisz mnie nigdy więcej. Nie pozwolę ci na to.
Odwróciła się i zamierzała odejść, ale dopędził ją i znowu chwycił za rękę.
- Scott! Jestem gnojem i największym kretynem na świecie! Myślisz, że tego nie wiem?!
Dakota próbowała się wyrwać, ale jej nie puszczał.
- Zostaw mnie, proszę…
Ale Jesse wciąż trzymał ją pewnie.
- HEJ! – oboje drgnęli i spojrzeli na ścieżkę wiodącą od bramy.
Szedł nią ciemnowłosy, młody mężczyzna, dość dobrze zbudowany. W jednym ręku niósł niedużą walizkę, drugą wyjmował pospiesznie różdżkę.
- Puścić panią, NATYCHMIAST!!!
Mężczyzna biegł w ich stronę, starając się wycelować w Jessiego, ale ten wciąż trzymał Dakotę, więc było mu trudno.
- Co to za kretyn?! – warknął natychmiast Jesse. Dakota syknęła i w końcu się wyrwała.
- W porządku! – powiedziała szybko. – Tylko się sprzeczamy…
Mężczyzna przystanął i odetchnął, ale nie chował różdżki. Obrzucił Jessiego ostrzegawczym spojrzeniem a potem utkwił wzrok w Dakocie.
- Jest pani pewna? Może odprowadzę panią do zamku?
- A kim pan właściwie jest, co?! – warknął Jesse i ruszył do przodu, stając przed Dakotą.
- Może w takim razie pani wskaże drogę mnie? – zapytał znowu przybysz, kompletnie ignorując Jessiego. Dakota pokiwała w końcu głową.
- Nie jestem pewien, czy powinnaś szlajać się z obcymi! – zawołał Jesse. Dakota obróciła się przez ramię.
- Są mniej niebezpieczni niż niektórzy „znajomi”!
I bez słowa wskazała mężczyźnie drogę gestem, nie obracając się już na Atwooda.
- Dziękuję. Pozwoli pani, że się przedstawię. Nazywam się Jack Dickens – powiedział przybysz, gdy ruszyli ścieżką.
- Dakota Scott – odparła, podając mu rękę. Jack wpatrywał się w nią tak intensywnie, że prawie wlazł w krzak.
- Przepraszam, ale muszę to powiedzieć – zwolnił trochę, tuż przed dziedzińcem. – Jesteś prawie najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu spotkałem.
Dakota zarumieniła się po same uszy.
- Dobrze, że „prawie”, bo było by mi bardzo głupio! – zażartowała. Jack uśmiechnął się szeroko.
- Najpiękniejszą była moja babcia.
Dakota zagryzła wargi, żeby nie wydać z siebie żałosnego jęku wzruszenia.
- Rozumiem, że jesteś tu na zaproszenie pana Pottera?
Jack skinął głową.
- Jestem uzdrowicielem. Mam uczyć jakąś młodą studentkę.
Dakota przystanęła z wrażenia. A potem uśmiechnęła się tak szeroko na ile pozwala młodej dziewczynie podeptane wcześniej serce.
*
CHLAST! Twarz Jessiego obróciła się prawie dookoła.
- Ulżyło?! – warknął.
Jo masowała dłoń drugą ręką.
- Powinnam cię kopnąć w…
- Rozumiem! – Jesse zakrył twarz rękami a potem opadł na ławkę w ogrodzie, który wieczorem jarzył się tysiącami maleńkich elfów ogrodowych, których złote skrzydła mieniły się do tarczy księżyca.
- Jesse, obiecaj, że dasz jej spokój!
- Nie ma mowy – powiedział natychmiast. Jo znowu uniosła rękę, ale gdy na niego spojrzała, złość trochę jej przeszła.
- Scott jest lepiej bez ciebie.
- Wiem! Cholera wiem!
Wyglądał jakby ogarnęło go szaleństwo. W ciągu jednego wieczora postarzał się o kilka lat, a w jego wzroku było coś takiego, co sprawiało, że Jo poważnie się o niego bała. Otworzyła usta, wiedząc, że nie będzie już na niego krzyczeć, ale nie zdążyła nic powiedzieć.
- Gotowa?
Obróciła się szybko. W ich stronę szedł Ryan Hastings z wyciągniętą różdżką i wpatrywał się w Jo trochę prowokacyjnie. Jesse na jego widok podniósł się z miejsca i po prostu odszedł, a Jo uznała, że nie będzie go zatrzymywać.
- To zależy – odwróciła się w stronę Ryana, który uniósł brwi. – Wczorajsze ćwiczenia mi się nie podobały!
Ryan parsknął śmiechem i zatrzymał się.
- Bo ćwiczyliśmy za proste rzeczy?
- Cholernie proste! – jęknęła Jo. – Jak pan Potter powiedział mi, że nauczysz mnie walki, spodziewałam się czegoś bardziej…
- Ryzykownego – dokończył za nią, przyglądając jej się z rozbawieniem. – Przejdziemy do tego, jak opanujesz podstawy.
- Opanowałam podstawy – wycedziła Jo, podwijając rękawy.
- Czyżby? – zapytał Ryan, a potem bez żadnego ostrzeżenia machnął różdżką.
Jo uchyliła się błyskawicznie i odbiła zaklęcie. Wycelowała i zaatakowała. Nie miała z nim najmniejszych szans, wiedziała o tym od dawna, ale z każdym jego ruchem, z każdą jej przegraną i porażką uczyła się więcej niż mogła się nauczyć na jakimkolwiek kursie aurorskim albo szkoleniu wojskowym.
W końcu opadła ciężko na brukowaną dróżkę.
- Oszukiwałeś… - burknęła, ledwie łapiąc oddech. – Przy tym ostatnim… oszukiwałeś.
Ryan zachichotał, a potem podszedł do niej, po drodze wyczarowując wodę.
- Jasne – powiedział, podając jej butelkę i siadając koło niej. – Oszukiwałem, a ty jesteś tragiczna w bloku!
Jo zmrużyła oczy.
- Już dobrze! – zaśmiał się znowu. – Napij się i spróbujemy jeszcze raz.
Kiwnęła głową. Ryan przyglądał jej się zafascynowany.
- Wiesz, Joanne… Bardzo dobrze znam Jamesa…
Jo skrzywiła się natychmiast. Nie miała zamiaru wysłuchiwać po raz tysięczny pełnej litości przemowy o Jamesie!
- Tak, wiem – powiedziała szybko i zerwała się na równe nogi. – Możemy zaczynać!
Ryan też się podniósł i podszedł blisko niej, żeby zabrać jej butelkę.
- Znam Jamesa – powtórzył z uporem. – A teraz rozumiem, czemu się w tobie zakochał.
Jo zamurowało. Nie wiedziała co chciał przez to powiedzieć i nie miała pojęcia co ona ma odpowiedzieć. Ale na szczęście Ryan chyba wcale nie oczekiwał, że będą kontynuować tę dyskusję. Machnął różdżką i sekundę później Jo zapomniała o wszystkim innym, bo była w poważnych tarapatach.
*
Wiele mil na północ, ciemność ogarniała ciasną klitkę, w której spała niespokojnie Scarlett. Wycieńczona i otumaniona kolejną podróżą położyła się w końcu na wąskim łóżku i zasnęła. Ale jej odpoczynek nie miał trwać długo. Drzwi otworzyły się z hukiem i Scarlett zerwała się, a potem wpatrzyła w ciemność, truchlejąc ze strachu.
- Wstawaj! – usłyszała szorstki głos a potem ktoś zapalił różdżkę i zobaczyła mężczyznę z zarostem i ciemnymi oczami, który kładł coś na stoliku.
- Nic nie szkodzi, że nie chcesz mówić – powiedział mężczyzna, który jak usłyszała wcześniej chyba nazywał się Vincent. – Wiemy kim jesteś… Scarlett Archibald.
Oczy mężczyzny zaświeciły jaśniej.
- Czego chcecie? – zapytała słabo.
- Cóż… Początkowo planowaliśmy wpisać cię na listę naszych drogich gości, za których ich rodzice płacą chęcią wysłuchania sir Hurrlingtona… Ale nie zgadniesz czego się o tobie dowiedzieliśmy?
Scarlett czuła jak serce podjeżdża jej do gardła.
- Moja matka wam się nie przyda! – powiedziała szybko. – Mój ojciec nie żyje!
Vincent pokręcił głową z rozbawieniem.
- Już zauważyliśmy, że szanowna mamusia się nie przyda – powiedział, a ciarki przeszły po plecach Scarlett. – Tak, jest tu z nami!
Zerwała się z łóżka tak szybko, że Vincent musiał się cofnąć. Trzasnął jednak różdżką i Scarlett wylądowała na łóżku.
- Pochwyciliśmy ją tego samego dnia co ciebie – mówił dalej, jakby mu się nudziło. – Trafiła do innej siedziby… Ale sprowadziliśmy ją do ciebie, Letti. Zgadniesz czemu?
Oczy Scarlett zaszły łzami. Trzęsła się i przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Błagam, zrobię wszystko… Błagam.
- Owszem, zrobisz – usłyszała, a chwilę później Vincent zbliżył się i chwycił ją za rękę. – Pozdrowisz od nas swojego chłopaka… Albusa Pottera!
Pociągnął ją i pchnął na krzesło przy biurku. Dopiero teraz zobaczyła co przed chwilą na nim postawił. Kartkę papieru, pióro i kałamarz.
- Napiszesz list do Pottera, w którym zapewnisz go, że jesteś cała i rumiana. I nie radziłbym kombinować – warknął Vincent, przystawiając swoją twarz do niej tak blisko, że poczuła jego zarost na swojej szyi. – Jeden fałszywy ruch i będziesz patrzeć jak umiera mamusia…
Scarlett przestała oddychać. Chwyciła pióro i zaczęła pisać.
*
Trzydzieści osób patrzyło po sobie z żywym zainteresowaniem. Harry już dawno nie był tak ożywiony, gdy zwoływał naradę.
- Siadajcie! Wszyscy siedzą? Świetnie!
Scorpius spojrzał pytająco na Jo, ale ona tylko pokręciła głową i wpatrzyła się w Pottera.
- Wiecie po co tu jesteśmy – zaczął Harry. Jako jedyny stał i patrzył po wszystkich płonącymi oczami. – Naszym wrogiem jest Gustav Ankdal i musimy pozbawić go tego, co czyni go najpotężniejszym żyjącym czarodziejem. Z całą dumą… mogę oznajmić, że dzięki wam – tu jego wzrok omiótł szybko Jo i jej rodziców – wiemy jak tego dokonać.
Po zebranych przeszedł szmer podniecenia. Spoglądali na swoich sąsiadów i wytrzeszczali oczy a na ich usta cisnęły się nieśmiałe uśmiechy.
- Co masz na myśli, Harry? – zapytał szybko George Weasley.
- Gustav Ankdal posiadł zdolności dzięki dwóm przedmiotom – mówił dalej Harry. – Nie pytajcie – dodał szybko, widząc, że wiele osób otwiera usta. – Ta wiedza jest zagrożeniem nie tylko dla tych, którzy ją posiądą… Te dwa przedmioty utrzymują Ankdala i jego towarzyszy przy władzy i dają im siłę, której nie pokonamy. Jeden z tych przedmiotów Ankdal trzyma w swoim kraju. Może być chroniony tylko magią, bo Gustav nigdy nie zaufałby na tyle żadnemu człowiekowi, by postawić go na jego straży… Drugi jest ukryty, ale mam wszystkie wskazówki, by można go było odnaleźć.
- Kiedy wyruszamy? – Ron podniósł się z miejsca i spojrzał na Harry’ego z gotowością. Ten pokręcił głową.
- Nie tym razem, Ron… Każdy pełnoprawny czarodziej poszukujący drogocennych dla Ankdala rzeczy, natychmiast aktywuje ich ochronę. Naszą jedyną szansą są ci, którzy nie liczą się jeszcze jako wykwalifikowani czarodzieje.
I ku zdumieniu całego zebranego tłumu, Harry spojrzał na miejsce, w którym siedzieli Rose, Scorpius i Al. Red wymieniła spojrzenia ze Scorpiusem.
- Idę się pakować! – oznajmiła.
Harry uśmiechnął się, ale po tych słowach rozpętała się burza.
- Harry! To jeszcze dzieci!
- Nie! Oni sobie nie poradzą!
- Na pewno jest inne wyjście!
Harry nie mógł przebić się przez tumult, ale w tym momencie ktoś zagwizdał i spojrzeli zdumieni na Hermionę, która wstała z miejsca.
- Tam siedzi moja córka – powiedziała głośno, wskazując na Rose. – I nie muszę chyba mówić, co czuje matka, gdy jej dziecko ma znaleźć się w niebezpieczeństwie – reszta trochę przycichła i wsłuchiwała się w Hermionę z uwagą. – Dwadzieścia lat temu ja, Harry i Ron byliśmy w ich wieku, gdy szukaliśmy horcruxów Voldemorta. I wygraliśmy z nim mając po siedemnaście lat. Jeśli moje dziecko jest największą szansą dla naszego świata, to jeśli zechce – dodała, patrząc na Rose. – Pozwolę mu jechać.
- Potrzebuję czterech ochotników – odezwał się znowu Harry. – Dam wam całą ochronę i wyposażę we wszystko co sam posiadam – mówił patrząc na najmłodsze pokolenie. – Waszym zadaniem będzie wykraść dwa, bardzo stare przedmioty, które należą do Gustava Ankdala.
- Jestem gotowa! – wszyscy spojrzeli w stronę Jo, która prawie gotowała się od początku tej narady. Harry jednak pokręcił smutno głową.
- Przykro mi, Jo – powiedział i odwrócił się od niej.
- CO?! – Jo podniosła się z krzesła, wpatrując się w niego z wściekłością.
- Harry ma rację – odezwała się Ginny. – Jesteś w strasznym niebezpieczeństwie, kochanie.
Oczy Jo zaszły łzami.
- Ale…
- Nie – dodał Harry. – Nie ma takiej możliwości, żebym wypuścił cię z tego zamku.
Jo zadrgały wargi, a potem obróciła się i wybiegła z sali. Po krótkim wahaniu Albus podniósł się z miejsca i wyszedł za nią.
- Co wy na to? – mówił Harry do Rose, Scorpiusa, Jessiego, Elizabeth i Blake’a.
- Mogę jechać choćby dziś – oznajmił martwym tonem Jesse. Harry przyglądał mu się przez chwilę. W końcu kiwnął głową.
- Pojedziesz z Rose.
Scorpius łypnął na niego groźnie.
- Pozwoli pan…
- Pan, panie Malfoy uda się w podróż z panną Elizabeth.
Rose i Scorpius patrzyli na niego trochę oszołomieni.
- Zgadzacie się? – zapytał twardo Harry. Po tym jak Jo została odsunięta od misji, wyglądało na to, że nie ma sensu kłócić się z ich przywódcą. W końcu jedno po drugim skinęli głowami.
*
Elizabeth pakowała się starannie i długo wybierała najpotrzebniejsze rzeczy.
- O wiele bardziej przydałbym ci się ja…
Odwróciła się szybko i musiała się powstrzymać, by nie uśmiechnąć na widok Blake’a w swoich drzwiach.
- Bardzo wątpię…
- Oczywiście – mruknął Blake. – Dlatego pogardziłaś randką ze mną!
Elizabeth wróciła do pakowania.
- Mówiłam już… za wysokie progi…
Blake strzelił tylko oczami, a potem odwrócił się i odszedł.
Elizabeth poprawiła fryzurę.
*
Upalny dzień lipca dobiegał końca. Cameron był zawalony robotą. Armia Hurrlingtona zniszczyła kolejną wioskę mugolską i wszystkie siły ministerstwa zostały rzucone, by ratować to, co jeszcze dało się ratować.
- Świnie… - usłyszał i obejrzał się. Jeden z jego ludzi, patrzył z nienawiścią na zgliszcza, które zostawili w tym miejscu czarodzieje.
Cam zaciskał tylko zęby i pracował dalej. Dom, przy którym był miał ładny, ciepły kolor, był niewielki i jak zauważył Cameron musiało mieszkać w nim dziecko. Coś ścisnęło się w nim, gdy zobaczył dziecięcy pokój, pełen plastikowych samolotów i piłek do gry w kosza. A potem zamarł, bo do jego uszu dotarł dźwięk, który zmroził mu szpik w kościach.
Słaby, urywany oddech, bez wątpienia wydobywający się z dziecka dał się słyszeć, gdy Cam przystanął, by obejrzeć spalone zabawki. Błyskawicznie obrócił się i rzucił na przewrócony fotel, spod którego wydobywało się stękanie.
Zapominając o różdżce odrzucił fotel i padł na kolana. Najwyżej czteroletni chłopiec leżał na podłodze. Miał zapuchnięte, zamknięte oczka a w rękach ściskał pluszowego misia. Cameron pochylił się i błyskawicznie podniósł go, ale dziecko wciąż nie otwierało oczu.
Biegł przez gruzy tak szybko, jak jeszcze nigdy w życiu.
- Świstoklik!!! Podłączcie mi świstoklik!!!
Aurorzy i straże ministerstwa przerywali swoją pracę i rzucili się w jego kierunku. Pytali go o coś ale nie umiał odpowiedzieć, a potem ktoś wetknął mu w rękę kawałek starego pantofla, Cam przytulił mocniej dziecko… i już go nie było.
W szpitalu św. Munga mieli ręce pełne roboty, ale od razu zajęli się chłopcem. Cam przez cały czas stał w drzwiach jego sali, próbując poradzić sobie z nadmiarem emocji, które w nim wrzały. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że ktoś krzyczy jego imię. Obrócił się i zobaczył swoją mamę i babcię Molly, które wyglądały, jakby też przebiegły niedawno spory odcinek.
- CAM!!! Co ty tu robisz?! – Agatha trzymała się za serce.
- Byłem w pracy i… Co WY tu robicie?! – zapytał natychmiast, bo fala niepokoju uderzyła go z całą mocą. Babcia Molly uśmiechnęła się w końcu i położyła mu rękę na ramieniu.
- Lucy jest na górze…
Prawie się zabił na schodach. Pędził tak, że jakiś uzdrowiciel głośno krzyczał, by ktoś go złapał. A on nie zważając na nic i na nikogo wpadł na odział położniczy i nie wiedzieć jakim cudem, wybrał od razu właściwie drzwi.
- Cam…
Mary Carter była tak piękna, że bał się jej dotknąć, a jednocześnie nie mógł się przed tym powstrzymać. Była ruda, miała niebieskie oczy i najbardziej pucułowate policzki na świecie. Była małą kopią Lucy a Cameronowi trudno było sobie wyobrazić, by to co czuł, gdy ją po raz pierwszy zobaczył nie rozerwało go od środka.
Lucy spała, Agatha i Molly wróciły do zamku przekazać reszcie dobrą nowinę, a Cam stał nad łóżeczkiem Mary, starając się nie mrugać, by ani na moment nie stracić jej z oczu.
*
*
*
PS. Dedykacja powinna być na górze, ale tym razem nie chciałam psuć niespodzianki! Z pozdrowieniami dla MiMiK i jej córeczki Marysi, najmłodszej czytelniczki GGG. Dobra, nie czytelniczki, bo na razie jest bobaskiem, jak nasza Mary, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie miała co czytać! :)
PPS. Dlaczego wszystkie piszecie "Rayan"?! Matko hogwarcka nie ma takiego imienia! :P
To jest najlepszy prezent urodzinowy jaki do tej pory dostałam! Wiem, że nie wiedziałaś, ale i tak ogromne dzięki. Miałam nadzieję, że się wstrzelisz. :D
OdpowiedzUsuńMary jest przecudna. Co prawda dopiero się urodziła, ale już ją uwielbiam.
Myślę, że z tej podróży Rose i Jesse'go może wyjść coś naprawdę fajnego. Mają potencjał na super przyjaciół. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam coś więcej z tą parą. :) To samo tyczy się Elizabeth i Scora, jestem tą misją bardzo podekscytowana. To trochę jak szukanie horkruksów, nie?
Rodzice Jo są super. Co prawda Jo nie podobała się próba odsunięcia jej od śledstwa w sprawie Tawa, ale postąpili jak normalni rodzice, mimo że są dość... nieszabloniwi. xD
Bardzo fajny jest ten Ryan. Nawet jak powiedział Jo że rizumie Jamesa, to nie wyszedł z tego jakiś ckliwy moment, i to o dziwo absolutnie skradło me serce. Cudo!
I na dodatek porwanie Scar, to może być coś naprawdę świetnego. (Do czytania oczywiście, samego porwania nikomu nie życzę xD)
Wszystko jest naprawdę świetne, i nie mogę się już doczekać dalszych wątków i miniaturki. Jeszcze raz dziękuję za nieplanowany prezent. <3
Pozdrawiam, CJ xx
Ps przepraszam za błędy, ale pisałam w pośpiechu
Sto lat! Sto lat! :*
UsuńZ jednej strony żałuję, że nie wiedziałam, bo wtedy na pewno prezent byłby lepszy! Ale z drugiej wtedy w rozdziale wylądowałby jakiś przesłodzony fragment z Rose i Scorem, a tego nam teraz nie trzeba! :p
Dzięki za wszystko i....
- Przymknij się, Ginger teraz my!!! - dostałam z łokcia od Rose. - Kochana, Constance chcielibyśmy życzyć Ci dużo yyy... Scor? Co się życzy na urodziny?
- Odsuń się... - powiedział tonem profesjonalisty Malfoy i przejął klawiaturę. - Jagger! Życzymy spełnienia najbardziej porąbanych marzeń, wielu zdrowo kopniętych ludzi wokół i ten... no, miłości wielkiej jak łeb Rose.
- AAAAAA!!!!
Okej, słuchaj oni się biją więc muszę kończyć, żeby ich rozdzielić! Życzę Ci przede wszystkim mnóstwo szalonych dni w życiu, boś młoda i co najważniejsze, żebyś mogla w życiu robić to co lubisz! :D
Najlepszego! :***
O jejku, dziękuję stokrotnie! Tobie, Rose, Scorowi... xD
UsuńTa mini scenka jest naprawdę fantastyczna, ale przede wszystkim, MOJA! To znaczy Twoja, ale dla mnie, więc jestem niesamowice wzruszona.
Jeszcze raz ogromnie dziękuję za świetne życzenia, jesteś fantastyczna! :)
Witam!
OdpowiedzUsuńŁał! Jestem druga! To zaszczyt!
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest już nowy rozdział! Wyczekiwałam go z niecierpliwością i w końcu przybył! Wracając do notki.
Była taka wow, że... wow. Nie było Jamesa (no był tylko wspomniany tyle, że to nie to samo!), ale i tak wyszła cudnie. Tak jak każda z resztą.
Teraz tradycyjnie zaczynam cytować fragmenty rozdziału, które najbardziej utkwiły mi w pamięci:
,,- Nie. Wy jesteście NUDNI!!!
Agatha i Robert Carterowie spojrzeli na córkę z urazem.
- A załatwiłaś kiedyś banshee orlim piórem i rybim pęcherzem? – zapytała poirytowana Agatha, a potem ona i Robert przybili sobie piątkę za jej plecami."
Też bym chciała mieć takich rodziców... chociaż... nie. Moi może i nie polują na demony, ale nie zmienia to faktu, że ich kocham! Tak... jakie to wzruszające. Przejdźmy dalej. Stwierdzam... stwierdzam, że... kurde, boję się tego napisać, lecz muszę to zrobić. Dasz radę Selene! Napiszesz to!
Stwierdzam, że gdyby James umarł
(chociaż nie umrze. A spróbuj go tknąć to Ci ręce i nogi po upie*dalam przy samych kończynach, a potem zatańczę na Twoim grobie. Okej... wyszło to tak jakbym miała kłopoty z głową i urwała się z psychiatryka, ale cicho, sza! Wszyscy uważają, że jestem tylko małą oraz nieszkodliwą blondynką i tak ma zostać!) to... to... Jo mogłaby być z Ryan'em! UFF! W końcu to z siebie wydusiłam! Ale nie traktuj tego na poważnie! W żadnym razie. James i Jo mają być razem i wspólnie polować na demony pośród "tenczów, jednorożców, chmurków" i tak dalej.
JOMES ALWAYS AND FOREVER ♥♥♥ (Wspominałam już? xd)
No, bo jak mam być szczera to... według mnie Ryan jest drugim najzajebistszym (no, bo pierwszy jest James, nie?) męskim bohaterem tego opowiadania! Jest taki słodki, taki fajny i taki RYANOWATY <3
Ale James jest bardziej Jamesowaty i to jego kocham ponad moje bloggowe życie! A trzeci to może być... hym, hym, hym... ten Jack się nieźle zapowiada, ale i tak mu nie ufam (widzisz? Twoje opowiadanie wyczuliło mnie na to, aby nie ufać facetom i jest dobrze). Myślę, że jak niczego głupiego nie odwali, to może walczyć o trzecie miejsce z Malfoyem. Aczkolwiek... ten Dickens jest na razie tak przedstawiany w super latywach, że... jeszcze bardziej mu nie ufam. Tu wiadomość do Jesse'go:
Ty żałosny pomiocie prawdziwego faceta! Nie dość, iż zdradziłeś Scott to jeszcze chciałeś jej wmawiać, że tego nie zrobiłeś?! Niech cię piekło pochłonie i pociąg przejedzie! Ciuch, ciuch skułwysynu! (Wcześniej chciałam, żeby to Ryana pociąg przejechał, ale stwierdzam, że bardzo się co do niego pomyliłam i... no cóż. Wielbię go (oczywiście nie tak jak Jamesa)!
Jak to Jo nie może jechać na misję?!
Rozumiem, rozumiem... bezpieczeństwo i te sprawy, ale... ona ma jechać! Niech się przetransmutuje w kanapkę, kompas lub coś, wsadzi się do plecaka Rose i ta dam! Jest na misji! To co napisałam należy do najbardziej absurdalnych rzeczy jakie kiedykolwiek napisałam tylko, że... strasznie chciałabym, aby ona na tą misję jednak pojechała! Chociaż wiem, że będzie siedziała w zamku, a Ryan będzie ją szkolił to... i tak chcę, żeby pojechała.
I końcówka... łooooo... nie był to jakiś słodki moment, który mógłby dorównać momentom Jomes, lecz wyszedł niczego sobie, więc myślę, że zasługuję on na to, abym napisała: Cud, miód i Syriusz! <3
Mam nadzieję, że komentarz wyszedł w miarę długi. I pamiętaj! Ja wciąż czekam na JOMES! <3
JOMES ALWAYS AND FOREVER ♥♥♥
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Jakoś krótko wyszedł ten komentarz....
OdpowiedzUsuńNie lubię 3 części za to jak mało jest w niej Jamesa.
OdpowiedzUsuńKOCHAM 3 część za wszystko inne ! <3
Jestem nienormalna ale najbardziej w tym rozdziale podobał mi się fragment ze Scarlett!!! Albus dostanie list, w którym napisze mu, że wszystko w porządku a tymczasem jest w niezłym niebezpieczeństwie! Miodzio!
Scor przegrywający w szachy !!!!!!!! :D Mam nadzieję, że nie grali o Rose!! :P
Ech, no fajny ten pan Uzdrowiciel ale.... no wiesz.
Mam dwa pytania: 1. Elizabeth nie poszła wtedy na randkę z Blakiem???
2. Skąd Harry wie, gdzie są kołczan i strzała Ankdala (bo to o nie chodzi, tak?)
W których górach jesteś?!
:****************
Nie, raczej grali bo Ron stwierdził, że trochę poprzebywa z zięciem :P
UsuńNie, Elizabeth nie poszła na randkę z Blakiem, bo "za wysokie progi" :D
Po pierwsze to jest Harry! :P Po drugie w zeszłym roku badał przeszłość Ankdala i wyniuchał to, że pilnie strzeże jednej rzeczy w swoim zamku w Norwegii. A teraz miał miesiąc na wykrycie gdzie może być drugi przedmiot. Chodzi oczywiście o kołczan i strzałę. Więcej szczegółów w nast rozdziale, jak już Rose i Jesse i Scorpius z Elizabeth będą na swoich misjach :D
Ja jestem w Bieszczadach! :) Chyba, że jesteś stalkerem, to wtedy w Himalajach! :D
NIEEEEE!
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj... Niemożliwe! Czy Ty właśnie dałaś Carter pozwolenie na związek z nie-Jamesem?! A mi na zabicie Jamesa?!
Jestem poważnie zawiedziona...
:P
Jo nie pojedzie, koniec i kropka, bo tu każdy ma swoje zadani w tej wojnie :P Teraz czas, żeby Rose, Jesse, Scor i Elizabeth się wykazali :P
Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz NIE!
OdpowiedzUsuńPowiedziałam, że JEŚLI, JEŚLI James umrze, co z pewnością się nie stanie (ja już o to zadbam) to dopiero WTEDY Jo będzie mogła znaleźć pocieszenie w ramionach Ryana (co nastąpi za kilkanaście lat albo wcale. No, błagam! Kto mógłby zapomnieć o tych pięknych oczętach pana Pottera?!)! Rozważałam różne opcje, bo z Tobą nigdy nie wiadomo, a ja chciałabym, żeby Jo była szczęśliwa to jeśli nie z Jamesem to chociaż z Ryanem! Kobieto! Nie posądzaj mnie o takie rzeczy! Wypluj w ogóle te słowa! TFU! I jeszcze raz TFU! Ja tylko wymyślałam rzeczy, które nigdy w życiu nie miałyby miejsca! Jak możesz mnie posądzać o zdradę?!
JOMES ALWAYS AND FOREVER ♥!♥!♥!♥!
Widzisz to?! Tym razem dałam CZTERY serduszka i CZTERY WYKRZYKNIKI! O to dowód jak bardzo kocham JOMES!
Selene Neomajni
Góry! Góry są cudowne! Zawsze! Wiosną, latem, jesienią i zimą! A nawet zimą w październiku i maju oraz wiosną w grudniu i styczniu! Chociaż najlepszą opcją na te upały jest morze. Bo góry się nie sprawdzają. Jest tu po prostu za ciepło. Najlepiej jest w czerwcu. Wtedy wszystko kwitnie, trawa jest zielona, zboże jest zielone, można zobaczyć konie na łąkach, jest średnia ilość os, pszczół, komarów i bóg wie, czego jeszcze. No i liście są na drzewach, a nie na chodniku.
OdpowiedzUsuńAle na Twoim miejscu bałabym się jechać w góry w trakcie upału, gdy od sześciu tygodni zapowiadają burze i obfite deszcze. (oby Ci się to nie przytrafiło) Ale kiedy się rozpada to potrwa kilka dni z 10 minutowymi przerwami. I nie będzie to mżawka, a ulewa, która niszczy asfalt XD I nigdy nie jeździj w góry, gdy w pobliżu jest Wielkanoc, bo nigdzie nie wyjdziesz z powodu zamieć śnieżnych, czasami nawet 3 maja. (chyba, że to tylko Sudety takie dziwne pogodowo ;D)
No, ale to nie ten temat. Trochę mnie poniosło. Przejdźmy do rozdziału.
Jesse jest... no nie dokończę, bo nie powinnam znać tylu wulgaryzmów, a co dopiero ich używać. W każdym razie, to co zrobił Dakocie było chamskie i mało męskie. Zrobił to raz: wybaczyła, dostał drugą szansę. A że ją zmarnował, to już jego problem. I niech da jej spokój skoro nie potrafi trzymać rąk przy sobie, a potem nie chce się przyznać.
Żal mi Dakoty, no, ale sama się w to wpakowała, to niech sobie sama teraz radzi.
Spodziewałam się reakcji Jo i tego, że nie będzie chciała uwierzyć w rodziców łowców. Sama zresztą bym w to nie wierzyła, gdyby nie miniaturka, która przygotowała mnie do tego psychicznie :) Ale nigdy nie zgadłabym, że to oni wyrwali kartki z dziennika i reakcja Jo była boska: ,,- Tak bardzo nie chcieliście, żeby dzieci poszły w wasze ślady, a jednak wyrwaliście raptem kilkanaście stron z dziennika, który ma ich dwieście!" To było cudowne!
Cam i Lucy mają córeczkę, która jest ruda! Łiiiiiiii!!!!
Ron i Scorpius grający w szachy? Czyżby Weasley'owi się nudziło? Ale musiały być wtedy niesamowite emocje :) Może kiedyś to opiszesz?
Rozumiem, dlaczego Harry nie dał Scora i Rose do jednego zespołu w trakcie misji: bardziej martwiliby się sobą niż wykonaniem zadania i ciężej byłoby im się skoncentrować. To ich pożegnanie było takie słodkie :)
Czy Scarlett przekaże Albusowi zaszyfrowaną wiadomość?
Pozdrawiam, życzę weny i miłego wypoczynku w tym ukropie, Annayis :)
PS super słodki Dean i Jo :D, oglądasz Supernatural?
Eeee tak, dzięki, umiem przebywać w górach...
UsuńTak, przecież od pierwszej części jest tu mnóstwo nawiązań do Supernatural.
Kiedy Elizabeth skończy z ,,za wysokie progi''? Oby tego nie żałowała.
OdpowiedzUsuńJesse to Jesse. Może jemu jest przeznaczone życie playboya i casanowy.
Polubiłam tego Jacka Dickensa, widać, że ma szacunek do kobiet, czy coś czego brakuje Jesse'emu.
Oglądałam kiedyś film, w którym uprowadzona w liście na początku każdego wersu ułożyła napis POMOCY, Scarlett jest bystra niech wymyśli coś podobnego i przekaże to Albusowi, a on ją uratuje. Per-fect.
Scena z Rose, Scorem i Ronem to miód na moje serce, ,,Będziesz mnie rozpraszać'' i ,,Czarne. Zawsze wygrywam czarnymi. To było świetne.
Cam, Lucy i mała Mary. Jak Cameron pędził do nich i to jak magicznie znalazł właściwe drzwi było takie urocze. A jak zobaczył swoją córeczkę, to mnie zauroczyło.
Miłego urlopu i do następnego :)
A i czy ten gif coś sugeruje?
UsuńJeśli chodzi o Scarlett to jest to ryzyko na wagę życia jej matki, więc pytanie czy się zdecyduje na coś takiego...
UsuńA gif... To zależy co na nim widzisz :P Ja widzę dwoje ludzi w pozycji przed rozpoczęciem ćwiczenia pojedynków, którzy się ze sobą przekomarzają.
Ale ok, bo widzę, że zaczyna się robić dyskusja pt. czy Jo będzie z Ryanem... NIE :P Jo będzie z Potterem/sama/nie będzie Jo :P
Witam!
OdpowiedzUsuńCo do gór. Dwa dni temu byłam na Śnieżce. Umieram do tej pory.
Jak ja kocham rodziców Jo! Naprawdę. Śmiem twierdzić, że to jedni z najlepszych dorosłych postaci w tym opowiadaniu (razem z Draco :p)
Scarlett. Może użyje jakiejś zaszyfrowanej wiadomości i te .... głupki, które ją trzmają, nie skapną się. Za dużo kryminałów...
Mary. Taka słodziutka. Oby była troszkę mniej niezdarna niż jej mamusia xd
Scor, Ron i Rose. Uwielbiam ten fragment.
"Czarne. Zawsze wygrywam czarnymi" ^^
Jessi nie wyrzymał presji. Ale za to na plan wkracza nowa postać.
Oklaski dla pana Dickensa!
*klask, klask, klask*
I dziękujemy. Może pan już wrócić do domu ;p
Serce skradł mi moment Jo i Ryana. Kropka.
Kocham 3 część. Mimo, że nie ma tu jakoś za wiele Jomes, jak i samego Jamesa. Uwielbiam ten rozdział i jestem podekscytowana misją. Mam nadzieję, że wyniknie z tego przyjaźń Jessego i Rose. Co do Scora i Elizabeth. Mam przeczucie, że coś tu namieszasz. I mam nadzieję, że to złe przeczucie...
Szczęśliwego urlopu w tym upale i dużo weny..
No i może jakiegoś basenu, czy jeziora.
Pozdrawiam,
Karolina.
Aaaaaaaaahhh! Mary Carter <3 Cóż za urocza chwila. Juz jestem nią oczarowana - jest ruda! Jak Weasleyowie :) .
OdpowiedzUsuńAgatha myslala, ze wyrywając kilka kartek z dziennika Marlowa zdoła ja odciągnąć od rozwiązania tajemnicy Bestii? Nawet gdyby wyrwała pol dziennika to i tak by to nic nie dało :P.
Czy Jo i Ryan .. Czy oni coś tego ten? Ranyyy ja nawet nie chce o tym myśleć. Fakt- Ryan to fajny gość i w ogóle przystojny, no ale JOMES FOREWA !! Nie może być inaczej !
Czyzby nowa miłość Dakoty? Ten cały Dickens ? No cóż coś z tego może wyjść . Bo na Jessiego juz nie licze . Zachował się jak cham i mimo ze teraz tego zaluje to wcale się nie dziwie ze Dakota go nie chce juz.
Woow jestem pod wrażenie zachowania Hermiony . Myślałam, ze ona najgłośniej będzie protestować, żeby młode pokolenie nigdzie nie szło. Zawsze mi się wydawało, ze ona taka trochę strachliwa. Bo kiedy Harry i Ron chcieli zrobić coś ryzykownego ona zawsze próbowała ich od tego odciągnąć. A tu proszę! Sama wysyła swoje dziecko na tak ryzykowna misje !
Niech Elizabeth skończy udawanie niedostępnej. Wszyscy juz wiedza, ze Blake nie jest jej obojętny :D
No i Scarlett. Kurcze jest naprawdę w ciężkiej sytuacji. Ale jest madra i musi się jakiś z tego wyplątać . Da rade! Musi!
A gdzie w górach jesteś ?
Udanego wypoczynku :)
Pozdrawiam
Noł. Jo i Ryan to Jo i Ryan. Ale fakt, Jo mu się podoba.
UsuńJestem w Bieszczadach :)
Ufff..To dobrze :D
UsuńHaa! Świat jest mały :) ja sama mieszkam niedaleko Bieszczad :)
Okej, wszystko rozumiem, będzie jak sobie życzysz - zginie James, a Jo będzie z Albusem :)
OdpowiedzUsuńHahahahahha Mistrzem Zła Jestem Ja.
Sorry no, upał jest :P
Cofam! Wycofuję to co na początku powiedziałam!
OdpowiedzUsuńJo ma być tylko z Jamesem! A jak on zginie to niech ona też się zabije! Będą razem, aż po grób! Nie... proszę... zniosę wszystko... naprawdę wszystko tylko nie rób Jolbus!
Selene Neomajni
Witaj, autorze tej znakomietej historii!
OdpowiedzUsuńChciałabym znów trochę pomęczyć Cię moimi komentarzami, a więc zacznę od...
JO! No kto by się spodziewał...
Tak więc, zacznę od sceny Carterów = hahahhahahahhaha to jest najlepsza rodzinka EVER + Malfoyowie i Weasleyowie oraz Potterowie XD
Scena Ryana (cały czas tak piszę, więc możesz być ze mnie dumna xd) i Jo - przez to co mi napisałaś w ostatnim komentarzu mam kilka propozycji, za które mam ochotę Cię zabić, dlatego mam nadzieję, że nie są prawdziwe. Dobra więc:
1. James będzię sam bo jest moim mężem a powiedziałaś, że któryś będzię wolny... A Jo i Ryan będą razem
2. Scorp będzie samotny, bo Rose umrze...
I tu nasuwa się kolejna wersja ludzi, którzu będą umierać na końcu: Rose, Scarlett i Jess.
Rose bo Scor będzię sam...
Scar bo tak xd a tak wgl bo jest tam już u nich i po prostu wolę, żyć z świadomością nieżyjącej Scar niż Jomes.
A Jess bo będzię załamany po Dakocie, dlatego że zakocha się w Jacku...
I wiedz, że w przypadku numer 1 (w związkach) zabije Cię za moje kochane #JOMES_4EVER
A w drugim za to, że Rose ginie!!!
Wspominałaś jeszcze, że Ryan będzię mieć fajną żonę... napewno nie będzię nią Hermiona tylko ten drugi koleś, którego nie pamiętam imienia xd
Co do trzeciej sceny to HARRY POTTER JUŻ NIE ŻYJESZ!!!! Na serio on myśli, że Jo zostanie w tym zamku? Pewnie ucieknie przy najbliższej okazji... Założe się. I wtedy mam kolejną podejrzliwość co do związków...
Jo umrze i James będzie samotny, a wtedy również cię zabije!
A teraz wracając do innych bohaterów...
Scorpius!!!
Scorp i pojedynek z Ronem zawsze wymiatają ;D
Jess!
Tak jak wcześniej wspominałam to on moim zdaniem umrze przez zazdrość do Dakoty (znaczy on nie umrze z zazdrości tylko, że pogrąży się w rozpaczy i nie bedzię zwracać uwagii na walkę xd)
Bieeeeeeeedna Dakoooooota! Jak mi jej szkoda!
Jess jest chamem, i naprawdę jestem na niego zła! -.-
Wkurza mnie już Elizabeth z tym, że odrąca mojego kolejnego męża Blake'a!!!
Jestem dumna z Hermiony i za jej przmówienie, bo wydawało mi się, że ona jest bardziej... sztywna xd
Mary Carter! Yeah!
Ruuuuuuuuuda!!!
Ale się cieszę *.*
Ciesze się szczęsciem Camerona i Lucy, bo oni są tacy słooooodcy *o*
A co do tego listu Scarlett, to myśle, że da jakiś kod do tego listu by Albus się zorientował o co c'mon :)
No i jak każdy tutaj (z tego co widzę w komentarzach) zakochałam się w tekście:
"Czarnymi. Zawsze wygrywam czarnymi."
Kocham <3333
A tak wgl ciesze się, że dałaś tą scene (taką trochę irytującą przez Jessa) Jessa i Dakoty, bo mimo wszystko dalej ich shipuje *.*
Czemu nie ma w tym rozdziale mojego kochanego Jamesa? I jest wspomniany tylko w scenie Ryana i Jo (którą nawiasem mówiąc uwielbiam ale i tak szlhipuje moje JOMES xd)
Życzę fajnego wyjazdu ;D
Ps. Jak to mówi mój brat, kończę moje marudzenie w tym komentarzu i ból dupy xd (czyta to wszystko nad moim ramieniem XD)
Pozdrawiam
~Nat
Dziękuję! Jak ja uwielbiam komentarze, które można poczytać a nie tylko przeczytać!! :DDD
UsuńOdpowiadam na propozycje!
1. Tak, James będzie Twoim mężem, bo trochę się Ciebie boję :P Ale Jo nie bd z Ryanem.
2. Będzie jeden bohater, który straci ukochaną, zobaczymy czy to akurat Scor...
Muszę Cię teraz zacytować: "Wspominałaś jeszcze, że Ryan będzię mieć fajną żonę... napewno nie będzię nią Hermiona tylko ten drugi koleś, którego nie pamiętam imienia xd" - zmartwię Cię, ale żona Ryana nie będzie mężczyzną... :P
Pozdrawiam :DD
O boziu! Co ja napisałam! Nawet nie zauważyłam xd
UsuńChodziło mi o to, że Hermiona wyjdzie za Noela (specjalnie sprawdziłam imię xd), a co do Ryana to nwm kto może z nim być... jak nie Jo to może jednak Dakota (a ten Jack zniknie czy coś).
Ciekawe kto zginie! Podejrzewam, że Rose i za to Cb chyba zabije, i ti samo się tyczy Jo. Do reszty dziewczyn jest mi to obojętnie ;p
Byle, żeby Scorpius, James, Cameron, Blake i Ryan zostawiłaśw spokoju xd
Potencjalni ludzie, którzy zginą to: Scarlett, Jess i Rose jak na razie XD
Pozdrawiam
~Nat
Rose&Scorpius! <3 Jejku! Kocham Carter'ów WSZYSTKICH! Ron i Scor grali w szachy? Supcio! Jesse ty debilowaty idioto! Wkurzasz mnie! Nowy romans? Dakota i Jack? (kocham te imię :D) Fajnie, fajnie :) Bardzo dobrze Jo! Też bym go z chęcią walnęła. Dlaczego wydaje mi się że Ryan'owi podoba się Jo? A może nie... Sama nie wiem! Jejciuniu! Biedna Scarlett! Dlaczego Rose nie może jechać z Malfoy'em ? A Elizabeth dalej swoje :D Mamy małego bobasa! Mary! Jak cudnie!
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Margo!
PS. Jak będziesz miała trochę czasu i chęci to mogłabyś mi napisać kto kogo gra? Proszę! Będę bardzo wdzięczna! :*
Na szczęście ktoś już mnie o to pytał...
UsuńJo - Alona Tal, James - Matt Lanter, Albus - Steven R. McQuenn, Rose - młoda Vanessa Paradis, Scorpius - Sebastian Stan, Louis - Hayden Christensen, Leah - Abbey Lee Kershaw, Cameron - Liam Hemsworth, Lucy - Karren Gillan, Dakota - Nina Dobrev, Jesse - Jesse Bradford, Scarlett - Taylor Swift, Norah - Mila Kunis, Ian Warren - Penn Badgley, Elizabeth - Jessica Lowndes, Grace - Sophie Ann Robb, Astoria - Kate Beckinsale, Blake - Ed Westwick, Genevive - Jacqueline MacInnes Wood, Lily - Sophie Turner.
Jejku! Dziekuje! :)
UsuńO mój Boże!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, to okropnie bardzo się cieszę, że moja Elizabeth - którą nadal bardzo mocno uwielbiam, chociaż nie potrafię uzasadnić dlaczego - bierze udział w tej misji! Jestem tym strasznie podekscytowana!
Na świat przyszedł kolejny, rudy pół-Weasley! Ha! W ogóle mam wrażenie, że Cameron i Lucy przygarną tego chłopca i mała Mary będzie miała przybranego brata.
Jesse/Dakota - to było do przewidzenia, że ten związek się zakończy. Jak kiedyś tam wspomniałaś, że nie wszystkie pary dotrwają razem do końca, to obstawiałam właśnie ich. Mam nadzieję, że Jesse skończy samotnie, ha.
Scarlett ma przechlapane, ale wydaje mi się, że uda jej się coś wymyślić. To mądra dziewczyna, no.
Boli mnie to, że ta historia powoli dobiega końca. I zgaduję, że końcowe rozdziały zabolą mocno, bo... trupy.
Pozdrawiam, LS.
PS: Miłego pobytu w górach!
Cam i Lucy nie przygarną chłopca - jest mugolem i to by raczej nie było zbyt szczęśliwe dziecko w rodzinie czarodziejów... Po prostu Cam go uratował.
UsuńSamotność dla Jessiego wcale nie będzie karą, on nie jest typem związkowca :P
:))
Ginger Ginger Ginger...
OdpowiedzUsuńNajpierw przeprosze bo najpierw czytam a kilka dni później komentuje ale nwm czy ty również się przekonałas jakie dupiate jest wifi na Mazurach -,-
W każdym razie rozdział Miodzio ^^ i wgl no...
Jo ma zajebistych rodziców! Naprawdę ich uwielbiam :) podobnie wyobrażam sobie Scora i Rose jak będą mieli własne dzieci xD
ta scena Ron i Scorpius ! Poprostu idealna... ciekawe kto wygrał?
Jesse! Powinnyśmy Ci urwać jaja i powiesić na najwyższej wieży zamku Merlina ty palancie jeden! Ja rozumiem ze mogło Ci się obić o uszy ze Ginger nie planuje dla wszystkich happy endu ale to wgl nie usprawiedliwia twojego zachowania!
Ja jak koleżanki u góry tez nie ufam temu nowemu... ale w sumie to Potter go ściągnął wiec może...
Potter! Jesteś idiotą myśląc że zatrzymasz Jo w zamku! (James...Al... spokojnie pisze o waszym ojcu... powoli awansujecie na moich ulubionych Potterow ) a Hermiona... gdybym tak nie ubostwiala twojej córki byłabyś moją ulubioną Weasley...
Rose i Jesse... Scorpius i Elizabeth... ciekawe połączenie... tylko gdzie w tym miejsce dla Ala?
Scarlett! Wiem ze nie będzie taka jak Jo gdy ja porwali... jest też w trochę innych okolicznościach... mają jej Mamę! Ale i tak nic im nie powiedziała... tylko ten list...
Gdybym nie była fanką Jomes i największym detektywem świata (szukam uniwersytetu dla detektywów hahah) powiedziała bym ze Ryan i Jo to idealne połączenie... ale Jo jest przeznaczony James i Ryan będzie miał wspaniała żonę które nie będzie mężczyzna hahah xD
dużo weny życzę ;*
PS. o czym ta miniaturka?
Bosze jeszcze Mary Carter *.* jak mogłam o niej zapomnieć?!
UsuńRuda Carter xD tego chyba jeszcze nie było
W szachy wygrał Ron. Dlatego Rose powiedziała przy pożegnaniu, że Scor ma partię do zrewanżowania się :P
UsuńAlbus został w zamku z Jo.
Miniaturka była o Teddym i Vicoire. Ale była, bo już nie ma :P Zaczęłam ją pisać dawno temu, ostatnio odkopałam by skończyć i... usunęłam, bo była do luftu :P
AAAAA !! Cameron i Lucy mają córeczkę Mary!!!! śliczne imię wybrałaś :D
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Dakoty, ale można było się tego spodziewać :(
Ron i Scorpius cudowny moment! ciekawe kto wygrał...
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Wypunktowałam sobie wszystko, żeby było po kolei:
OdpowiedzUsuń1. Rose i Scor to totalne słodziaki. Jeśli coś im się stanie, to prawdopodobnie my, czytelnicy zrobimy coś tobie. To nie groźba. To kulturalne ostrzeżenie :p
2. Agatha i Robert są świetni, ale mam nadzieję, że moi rodzice nie mieli takich przygód w przeszłości. Lepiej mi, kiedy myślę, że są nudni.
3. Nareszcie wiedzą jak pokonać bestię: jupi! Już się bałam, że sama będę musiała to zrobić ;)
4. Dajcie mi S! Dajcie mi C! Dajcie mi O-R-P-I-U-S! i co nam wychodzi? Scorpius! Jakoś to jemu kibicuję w starciu z Ronem. Rudego nigdy nie lubiłam. A Malfoy to mój...któryś z kolei mąż. Nie wiem który. Sama już się w nich gubię...
5. Jesse to dupek i doprawdy nie wiem dlaczego go tak kocham. Miał szansę i zjebał. Cudem dostał drugą: i znowu zjebał, chociaż wie, że już tego nie naprawi. No na Merlina! Ale martwię się o niego odrobinę...Nie planujesz w najbliższym czasie żadnych trupów prawda?
6. Mam nadzieję, że Dakota nie poleci tak od razu na tego nowego. Mimo wszystko, wierzę, że to Jesse jest jej bratnią duszą. Jako jedyna skłania go chociaż do prób, by się zmienić. Ale wiem, że może mieć dość. Tylko... niech nie zmienia frontu tak natychmiast...
7. Kocham Jo i kocham Ryana...ALE NIECH ON SIĘ TRZYMA OD NIEJ Z DALEKA! Bo nie ręczę za siebie! I James, kiedy w końcu odzyska rozum (bo odzyska, prawda? Chociaż nie jestem pewna czy on go kiedykolwiek posiadał :p ) też nie będzie zachwycony. Jedyne co może ich łączyć to relacja koleżeńska. Ewentualnie brat-siostra, ale to chyba za blisko. Na miejscu Pottera byłabym zazdrosna. Tak więc: łapki przy sobie Hastings! Żadnych słodkich słówek, znaczących uśmieszków i motylków w brzuchu! Muszą zostać zabite, jasne? (aczkolwiek uwielbiam gif, na końcu. Dean/Jo to moje OTP i nadal nie pogodziłam się z tym, jak historia między nimi się zakończyła ;-; )
8. SCARLETT! Moja biedna Scarlett! Nie krzywdź jej! Jest najbardziej niewinną osobą w całym opowiadaniu. Nikt tak jak ona nie zasługuje by przeżyć! Serio!
9. A teraz w końcu... OMG! CAM I LUCY MAJĄ CÓRECZKĘ! Przesyłam mentalnie: kocyk w jednorożce, zestaw śpioszków i dużego buziaka! Oby była grzeczna, nie płakała w nocy i wyrosła na zdrową, piękną dziewczynę. Niczym dobra wróżka, daję jej trzy dary: mądrość (po mamie), odwagę (po tacie) i urodę (po obojgu). Coś mi się wydaje, że stanie się oczkiem w głowie Cama. Córeczka tatusia? Żaden chłopak się nie zbliży, w obawie przed panem Carterem! :)
Teraz to już chyba wszystko. Mam nadzieję, że w tym komentarzu nie zdradziłam jakiejś super tajnej tajemnicy! Jeśli tak to przepraszam :p To jak widać silniejsze ode mnie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 Uwielbiam Cię!
Miałaś mi coś wysłać!!
UsuńWiesz, oni wiedzą jak pokonać Bestię, ale kto wie czy im się uda! NIE CHOWAJ RÓŻDŻKI!! :P
Trupów zaplanowałam cały stos.
AAAA!!! Prawda?! Prawda, że to najgorsze co się stało, że zabili Jo i ona nie była z Deanem?!
Okej, ale co do Mary przegięłaś, za słodko :/ I pamiętaj, że pozbiera jeszcze parę rzeczy po chrzestnych :P
:P
Wysłać chciałam, ale w całości, więc jeszcze trochę poczekaj :p
UsuńNo i ja zawsze jestem gotowa!
Spoiler dla wszystkich czytających: w ostatniej chwili na polu bitwy pojawiam się ja i zabijam Ankdala. Tak to jest zaplanowane :D Zostaję bohaterką, biorę ślub z Ryanem Hastingsem i odlatujemy razem na miotle w stronę zachodzącego słońca :p
Na wstępie chciałabym Cię przeprosić że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale byłam nad morzem i dopiero znalazłam chwilę żeby tu zajrzeć.
OdpowiedzUsuńPoprzedni rozdział jest świetny tak jak i ten.
Cam jest cudowny. Jego reakcja na zlznalezienie tego dziecka i na informację że Lucy jest w Mungu. Ach.. ♡ cud miód I to trzeciE
Mary jest cudowna. Przeurocza, a zakochany w niej tatuś (jak większość czytelniczek ) nie wróży najlepiej dla przyszłych adoratow.
Szkoda mi Letti (?). Nie wiem jak zareagowalabym gdyby grozili mi śmiercią ostatniej osoby jaka mi została. Bardzo brzydko zagrali.
A co do poszukiwań to bardzo cieszę się że Jo została w zamku. Nie tylko jest w niebezpieczeństwie ale i w kiepskiej formie a z jej charakterem przysporzyloby to samych kłopotów. Pchalaby się w najgorsze bagno a później trzeba by ją ratować. A Jessie i Rose i Elizabeth i Scor mogą być niezlymi przyjaciółmi. No i w końcu mogą się wykazać. Bardzo mi się podobał rozdzial.
Pozdrawiam i do następnego - Lilka :)
No w końcu Lucy urodziła i to dziewczynkę, yeah! No i przepiękne imię - Mary! Rozpływam się! Nad reakcją Cama też! :)
OdpowiedzUsuńPorywacze Scarlett zagrali tak, jak mogli zagrać tylko ci źli. Co sobie Al pomyśli?
Ta misja brzmi fajnie, oby z tego nie było jakichś kłopotów! :D
Nie mam pojęcia co tu jeszcze napisać.
Świetny rozdział,
Paulina M. aka Hit Girl
O matko... Chyba nie rozwalisz Scorose?! Elizabeth nie będzie ze Scorpiusem, a przynajmniej mam taką nadzieję! Ło matko bosko... Przepraszam, że tak długo mnie nie było i nie komentowałam. Byłam chora, albo pod namiotami, albo po prostu nie miałam neta. I ta mała Mary Carter <3
OdpowiedzUsuńhttp://niezapomnijoniepamieci.blogspot.com
Rodzice Jo i Cama najlepsi! Wiadomo po kim Jo odziedziczyła pociąg do zagadek i niebezpiecznych rzeczy :D Ciekawe jak poszła gra Ron vs Scorpius,dobrze,ze Weasley się stara. Znowu biedna Dakota, Jesse chyba nigdy się zmieni. Za to mamy nowego bohatera,który może pocieszy Scott. Mary Carter musi być śliczna,i słodka i wszytko co najlepsze! Zaczynam się wczuwac w klimat poszukiwania horkruksow,na pewno będzie równie,ciekawie i niebezpiecznie,jak nie bardziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biedna Dakota... Dobrze, że Jesse jedzie i da jej spokój. Może Dakota będzie z Jackiem? Było by chyba ok, ale nigdy nie wiadomo... Szkoda, że Rose i Scor nie jadą razem... Mała Mary Carter, już ją kocham.
OdpowiedzUsuńRodzice Jo są niesamowici! :D Ciekawe kto wygrał partię szachów.
OdpowiedzUsuńTyyyle zagadek ze az glowa paruje!
OdpowiedzUsuń